Łukasz Kasperzec

Z Historia Wisły

Łukasz Kasperzec
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 18.12.1974
wzost/waga 188 cm
pozycja Obrońca
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Punkty
1992/93 1 Liga Wisła Kraków 15 87
1993/94 1 Liga Wisła Kraków 29 162
1994/95 1 Liga Wisła Kraków 19 84
1995/96 1 Liga Wisła Kraków 24 320
1996/97 1 Liga Wisła Kraków 22 380
1997/98 1 Liga Wisła Kraków 30 577
1998/99 PLK Prokom Gdynia 30 113
1999/00 PLK Prokom Gdynia 6 14
2000/01 1 Liga Wisła Kraków 37 561
2001/02 1 Liga Wisła Kraków 7 18
2003/04 2 Liga UMKS Kielce 18 408
2005/06 2 Liga UMKS Kielce 7 149
2006/07 2 Liga UMKS Kielce 25 452
2007/08 2 Liga UMKS Kielce 26 535
2008/09 2 Liga UMKS Kielce 31 439
2011/12 2 Liga Siemaszka Piekary 23 320
2013/14 2 Liga 10 Wisła Kraków 123 300
Suma   359 4742
W rubryce Mecze/Punkty najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.




Łukasz Kasperzec (ur.18 grudnia 1974), koszykarz, wychowanek Wisły. Reprezentował Białą Gwiazdę w latach 1991-1998, 2000-2002 oraz w sezonie 2013/14. Od stycznia 2014r. trener pierwszego zespołu. Mierzący 188 cm zawodnik występował na pozycji obrońcy.

Spis treści

Kariera zawodnicza

1986 - 1991 grupy młodzieżowe Wisły
1991 - 1998 Wisła Kraków l drużyna
1998 - 2000 Prokom Trefl Sopot
2000 - 2002 Wisła Kraków
2003 - 2004 UMKS Kielce
2004 - 2005 Levallois (obecnie Paris-Levallois)
2006 - 2009 UMKS Kielce
2009 - 2013 Siemaszka Piekary
2013 - 2014 Wisła Kraków

Kariera trenerska

2004 - 2005 Levallois (dzieci 6-7 lat)
2006 - 2008 UMKS Kielce (kadeci, juniorzy)
2009 - 2013 Siemaszka Piekary (l drużyna, dzieci 6-8 i 9-11 lat oraz Juniorki)
2009 - 2011 Akademia Młodego Koszykarza w Nowinach
2014 -  ? Wisła Kraków
sezon 2014/2015 - Wisła Kraków, zespół kadetek A

Artykuły. Wywiady

Drużyna z nowym Smokiem!

10 listopada 2013

[Foto: S. Paździora]
[Foto: S. Paździora]

Łukasz Kasperzec nowym nabytkiem Wawelskich Smoków na sezon 2013/2014.

W dniu dzisiejszym podczas (przegranego) spotkania w Łowiczu zadebiutował w barwach Wisły Łukasz Kasperzec. Zawodnik ten będzie reprezentował barwy Białej Gwiazdy w obecnym sezonie. Koszykarz mierzy 187 cm, ma 39 lat i będzie występował na pozycji rozgrywającego. W ubiegłych latach występował w Siemaszce Piekary.

Nowego zawodnika gorąco witamy w szeregach Wisły i życzymy sukcesów na parkiecie!

http://wawelskiesmoki.pl


Wywiad z Łukaszem Kaspercem

4 grudnia 2013

Zapraszamy do lektury długiego wywiadu z Łukaszem Kaspercem, koszykarzem Białej Gwiazdy, który niedawno powrócił do drużyny Wisły po kilku latach gry w innych zespołach.

Miałeś ofertę z AGH, czemu wybrałeś Wisłę, bo na pewno nie ze względów finansowych?

Przed sezonem przygotowywałem się bardzo ciężko, nad morzem, na piasku. Robiłem treningi lekkoatletyczne, ogólnie wykonałem mnóstwo pracy. Byłem dogadany na grę w Kielcach, niestety nie wyszło. I tak zacząłem szukać miejsc do treningu, najpierw była to Wieliczka, potem chwilę AWF. Następnie skontaktował się ze mną Wojtek Bychawski z ofertą występów w barwach AGH, ale potrzebowałem czasu na decyzję, tym bardziej, że byłem nastawiony na grę w Kielcach, można powiedzieć zawodową. Szukałem więc możliwości zarobku w Krakowie, będąc świadomym, że nikt nie da mi tutaj tyle, żebym mógł żyć z samej gry w koszykówkę. Potem dostałem telefon od trenera Kękusia z propozycją gry w Wiśle, poszedłem na trening, żeby przekonać się, czy mogę się przydać tej drużynie. Grało mi się nieźle, szatnia też przyjęła mnie super a oprócz tego jestem wychowankiem Wisły, ostatni mecz zagrałem w 2003 roku i chciałem wrócić w końcu do drużyny Białej Gwiazdy, więc jak się nadarzyła okazja to z niej skorzystałem. Plusem są też szkoły, które tutaj z nami współpracują i gdzie szkolę dzieci. To wszystko sprawiło, że jestem znowu w Wiśle. Fajne było też, o czym warto wspomnieć, że do tej pory zawsze, kiedy nie miałem klubu mogłem liczyć na pomoc Wisły, która udostępniała mi miejsce do treningów na swoich obiektach.

Drużyna Wisły w tym sezonie oparta jest na młodzieży. Dla nich to swego rodzaju szansa. Widzisz wśród nich osoby, które mają szanse zaistnieć w świecie koszykówki w przyszłości?

Potencjał jest ogromny w tych chłopakach. Mieliśmy ostatnio trening rzutowy i to, jakie te chłopaki mają możliwości jest niesamowite. Zmieniło się wszystko w porównaniu do moich początków , kiedy ja byłem młodym zawodnikiem , przychodziłem na trening pierwszy a wychodziłem ostatni , niejednokrotnie dopiero Pan Józek wyrzucał mnie z hali gasząc światło ! Aby coś osiągnąć trzeba mnóstwo trenować. Liczę, że Ci młodzi chłopcy to zrozumieją .

Obecnie też każdą wolną chwilę w pracy staram się wykorzystać na trening . Z Pawłem Murzą jesteśmy tu codziennie, trenujemy, rzucamy, pracujemy na siłowni..

II liga to jest poziom półprofesjonalny, wiadomo, wielu korzyści finansowych tutaj nie ma z gry, ale można się wypromować. Ja uważam, że jest tutaj kilku chłopaków, którzy mogą zarabiać na życie koszykówką i spędzić przy tym sporcie całe życie tak jak ja, nie mówię, że to jest łatwe, bo trzeba włożyć kawał pracy, ale potem to wszystko zwraca się z nawiązką, zwłaszcza, gdy przychodzą sukcesy

Jak zmieniła się polska koszykówka w przeciągu tylu lat?

Pamiętam czasy jak ja grałem, gdzie na mecze przychodziło mnóstwo ludzi. Mecze w Sopocie ze Śląskiem czy też we Wrocławiu gdzie grał Maciek Zieliński, Adam Wójcik czy Amerykanie, którzy nie byli tak jak dziś anonimowi. Przyjeżdżali jako naprawdę uznani zawodnicy, a nie tak jak dzisiaj, gdzie niektóre kluby szukają zawodnika i biorą obcokrajowca chyba tylko dlatego, że ma inny paszport. A w wielu wypadkach na jego miejsce można wstawić Polaka i wyjdzie na to samo pod względem sportowym, a młody Polak jest jednak dużo tańszy. Wydaje mi się, że przez wprowadzenie nieograniczonej ilości obcokrajowców spadł poziom rozgrywek, ja grałem w formule 2+2, czyli dwóch obcokrajowców i dwóch zawodników z Europy.. Nie było formuły open. Dla rozwoju Polaków nie jest to jednak zbyt dobre, co widać po wynikach np. reprezentacji więc raczej powiedziałbym, że zmieniła się na gorsze.

Jesteś koszykarzem z innego pokolenia, sądzisz, że teraz młodzi zawodnicy mają lepiej czy gorzej?

Staram się porównać do tego jak ja miałem. Wchodząc do drużyny zastałem hierarchie, byli starsi zawodnicy, młodsi, wiadomo, jak wszędzie. My jako młodzi znaliśmy swoje miejsce w szeregu, trzeba się było nabiegać z torbami od autobusu do autobusu, teraz nikt o to nie poprosi, mimo dużej różnicy wieku. Myślę jednak, co może trochę zaskoczyć, że my mieliśmy lepiej. Był boom na koszykówkę, na mecze chodziło po 2, 2.5 tysiąca osób. Na rozgrzewkę jak wychodziliśmy to hala była pełna, teraz niestety, jest inaczej. Jak ktoś miał odrobinę talentu i chciał pracować to mógł się szybko wybić.

Co motywuje Cię do gry dalej?

Ja po prostu kocham koszykówkę, nie wyobrażam sobie życia bez tego sportu. Mimo wielu kontuzji, wracam cały czas do grania, mimo, że moja żona i mama mówią mi ,żebym już skończył z grą. Za każdym razem podczas rehabilitacji, mówię sobie, że to może powinien być koniec, ale jak jestem już sprawny, rzucam, spotykam się z chłopakami i trenuje, nie mam ochoty przerywać. Myślę że dopóki będę miał siłę i nie będę odstawał to będę grał.

Jak się czujesz jako najstarszy i najlepszy zawodnik w drużynie ?

Grałem póki co 3 mecze, pierwszy fatalnie, dwa lepiej*. Chodzi nam wszystkim o to, żeby wygrać i powiem tak, jeśli będzie potrzeba rzucić 30 punktów, postaram się to zrobić. Jednakże gram tutaj też po to, żeby wesprzeć chłopaków mentalnie w trudnych momentach. Mam wiele doświadczenia i chce to wykorzystać, ale moja forma nie bierze się z niczego. W trakcie wakacji naprawdę wykonałem wiele ciężkiej, można powiedzieć katorżniczej pracy i teraz to procentuje.

Oprócz Wisły i klubów z niższych lig, grałeś też w Prokomie Sopot i we Francji. Co powiesz o tych epizodach?

Do Prokomu trafiłem po świetnym sezonie w Wiśle. Nie było wtedy co prawda oficjalnych statystyk, ale w każdym elemencie byłem kluczowym zawodnikiem ówczesnej drużyny Białej Gwiazdy. Był to bardzo duży awans sportowy. Troszkę niefortunnie trafiłem pod skrzydła trenera Konieckiego . Sądziłem, że lata treningów po kilka godzin dziennie w Krakowie dadzą mi solidną bazę do ćwiczeń w Sopocie, jednakże tam trenowaliśmy jeszcze więcej i jeszcze ciężej. Te treningi można powiedzieć mnie przytkały i czułem się przetrenowany. Mój organizm nie był w stanie normalnie funkcjonować i praktycznie przez pół roku wracałem do zdrowia po morderczych przygotowaniach do sezonu.

A Francja?

Do Francji trafiłem po kontuzji kolana. Najpierw trenowałem i grałem w Kielcach, gdzie nieźle się pokazałem i dostałem ofertę testów we Francji. Tamtejszy trener najpierw skontaktował się z moim tatą, który również był związany z Wisłą jako trener koszykówki swego czasu, czy jestem w formie. Pojechałem tam i przez 2 dni i zrobiłem niesamowite wrażenie. We wszystkich meczach kontrolnych ani razu nie pomyliłem się za 3 punkty i po paru sparingach zostałem zawodnikiem tego klubu. Zrobiliśmy awans ligę wyżej, ale w przedostatnim meczu znowu doznałem kontuzji kolana i moja przygoda we Francji skończyła się na jednym sezonie.

Czy to dla Ciebie ostatni rok gry czy nie zawieszasz jeszcze kariery?

Żona ostatnio powiedziała mi, że będę zawodnikiem chyba do pięćdziesiątki, myślę, że trochę przesadziła. Chce grać dopóki zdrowie dopisze. Nie chciałbym żeby każde wyjście na boisko groziło kalectwem czy jakaś kolejną kontuzją. Paradoksalnie, teraz moje zdrowie jest w lepszym stanie niż 4 lata temu. Teraz nauczyłem się trenować tak, żeby czuć się dobrze. Etap kiedy grałem z Siemaszką w 2 lidze to tak naprawdę nie była walka z rywalem, tylko pojedynek z bólem. On ograniczał mi praktycznie 90 procent możliwości. Teraz jest dużo lepiej.

Uważasz, że to była przygoda czy kariera.

Chyba jednak przygoda, nie udało mi się osiągnąć za dużo. Liczę na to, że rozwinę karierę jako trener. Pracuje teraz z dziećmi w kilku szkołach . Gram, bo lubię, ale myślę, że moja przyszłość będzie związana z koszykówką. Chciałbym sprzedać swoje doświadczenie innym zawodnikom i w tej dziedzinie zajść daleko.

Próbowałeś stworzyć własną szkółkę koszykówki w Nowinach? Dlaczego musiałeś odstąpić od tej inicjatywy?

Szkółka sama w sobie wyszła super. W drugim roku pojawiły się jednak problemy z wójtem, który przed wyborami chciał bardzo się pokazać i zabronił wynajmować halę tym, którzy mają z tego korzyści. Ucierpiałem ja z moją akademią i szkoła językowa. Nie mogliśmy w żadnej szkole w okolicy wynająć sali, a miałem większość dzieci właśnie z Nowin i okolicznych miejscowości. Fajnie to wyglądało, ale brak możliwości wynajęcia sali ograniczał nam szanse na dalszy rozwój. Próbowałem przenieść szkółkę do Kielc, ale tam jednak większość dzieci nie była w stanie dojechać, bo to jest dalej i zwłaszcza w godzinach szczytu jest to pewna niedogodność. Oprócz tego pracowałem w Piekarach i moje dojazdy do Kielc zajmowały mnóstwo czasu. Podjąłem więc decyzję że z czegoś trzeba zrezygnować.

Co byś chciał robić w przyszłości?

Po tylu latach pracy dużo większą frajdę sprawia mi praca z trochę starszymi dziećmi jak na przykład kadeci, juniorzy. A najlepiej pracuję mi się z dorosłymi. Zakładając szkółkę sądziłem, że będę czerpał z niej mnóstwo energii, owszem to jest fajne, ale mimo wszystko praca ze starszymi zawodnikami to jest coś, na czym chciałbym się skupić w przyszłości.

Chciałbyś coś przekazać młodym adeptom koszykówki?

Nie powiem nic odkrywczego. Trzeba ciężko pracować i to jest w sporcie najważniejsze. Jeśli ktoś ma talent, a nie ma chęci do pracy, to pewnie będzie grał na jakimś tam poziomie, ale na pewno nie osiągnie sukcesów i spotka się na tym samym szczeblu z zawodnikiem, który talentu nie miał wcale, ale był bardzo pracowity. Jednak jak ktoś ma trochę talentu i przy tym mnóstwo ambicji, determinacji to może osiągnąć bardzo wiele. Trzeba się zastanowić czy chce się grać "gdzieś tam"; czy jednak na wysokim poziomie.

A uważasz się za kibica Wisły?

Zawsze kibicuje Wiśle, nie jestem fanatykiem to na pewno, ale może wynika to z tego że ja po prostu nie jestem kibicem piłki nożnej. Na halę staram się chodzić, gdy mam czas, czy to kibicować koszykarkom czy na inne sekcje. Do tego stopnia nie interesuję piłką, że nawet nie wiem kto ostatnio wygrał Ligę Mistrzów. Nie miałem sumienia przełączyć dzieciom bajki po to by obejrzeć mecz. Z przyjemnością jednak wybiorę się na najbliższy mecz ze Śląskiem** razem z żoną i w towarzystwie zawodników sekcji koszykówki. Kiedyś częściej uczęszczałem na stadion przy R22 ze względu na znajomości ze Zbyszkiem Woźniakiem u którego się rehabilitowałem czy niektórymi piłkarzami. Brałem wtedy żonę, dzieci i bywałem na meczach. Teraz chodzę rzadziej, bo po prostu wolę basket i piłka tak bardzo mnie nie cieszy.

Co powiesz kibicom Wisły, aby częściej pojawiali się na meczach koszykarzy?

Pracujemy nad tym, by w końcu wygrywać i grać tak jak np. w drugiej połowie w Bielsku Podlaskim, gdzie co chwile ktoś z nas lądował na parkiecie, rzucaliśmy celnie i ogólnie nasza gra mogła się podobać. Oprócz tego wiadomo, chcemy być efektowni i efektywni. Jak będą wyniki i dobra gra, to kibice sami się pojawią. Jeden powie drugiemu, że fajnie gramy, na naszych meczach można się dobrze bawić i ludzi będzie przybywać. To jest młoda drużyna, chłopaki potrafią grać w koszykówkę, ale potrzebują się otworzyć, dostać wsparcie. Chodzę na mecze juniorów i naprawdę widać w naszych zawodnikach potencjał, tylko brakuje ogrania na poziomie seniorskim. Często w spotkaniu ze starszym, bardziej doświadczonym przeciwnikiem pojawiają się nerwy, stres. Jeśli będziemy umieli przenieść formę z treningów na mecze to zaczniemy wygrywać.


Wywiad był przeprowadzony przed meczem z Rosą.
Rozmowa odbyła się przed meczem ze Śląskiem Wrocław.

Źródło: http://wawelskiesmoki.pl/

Łukasz Kasperzec: Dostrzegam postępy moich zawodników

Dodano: 2014-11-25 03:44:49 (aktualizacja: 2014-11-26 06:18:31)

Paweł / WislaLive.pl

fot. wawelskiesmoki.pl Po rozegranym ponad tydzień temu meczu ze Stalma AZS UMCS Lublin, trener koszykarzy Wisły Kraków – Łukasz Kasperzec udzielił naszemu serwisowi wywiadu, w którym opowiada o prowadzeniu tego zespołu, jego wynikach, a także m.in. szkoleniu młodych koszykarek w klubie z ul. Reymonta 22 oraz obecnej sytuacji tej dyscypliny sportu w Polsce. Zapraszamy do lektury!

Spośród dotychczasowych siedmiu spotkań II-ligowych, koszykarze Wisły wygrali cztery. Czy jest Pan zadowolony z tego bilansu, zwłaszcza uwzględniając skład i poprzedni sezon, w którym zespół okupował dolne rejony tabeli?

W porównaniu do poprzedniego sezonu jest na pewno postęp. Dostrzegam go u chłopaków w przygotowaniu fizycznym, rozumieniu koszykówki, sposobie gry. Wkładają w to całe serce, dlatego odnieśliśmy kilka zwycięstw. Właśnie w meczu z AZS-em Lublin trochę zabrakło u nich tej sportowej złości, w ostatnich dwóch minutach każda bezpańska piłka padła łupem rywali – w poprzednich meczach wyglądało to inaczej. W takiej sytuacji, przy wyrównanym meczu, to zadecydowało.

Czy mógłby powiedzieć Pan coś o plusach i minusach tego zespołu?

Póki co, jest na to za wcześnie. Gramy jeszcze dwa spotkania pierwszej rundy, a po rozegraniu drugiej przyjdzie pora na mecze w kolejnym etapie, zatem sezon potrwa do końca marca. Czas na oceny jeszcze przyjdzie. Jesteśmy na etapie budowania tej drużyny - to jest młody zespół, który będzie mieć wzloty i upadki. Były fajne cztery mecze pod rząd, które wygraliśmy, teraz przyszła druga porażka. Trzeba to na spokojnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski.

Rozumiem, że również nie chciałby Pan wyróżniać któregokolwiek z zawodników.

Wszyscy zasługują na wyróżnienie. Spośród dwunastu graczy, zawsze przynajmniej dziesięciu jest w rotacji, co jest spowodowane naszym sposobem gry, cechującym się dużą intensywnością i szybkością. Mniejsza liczba koszykarzy nie wytrzymałaby takiego tempa.

W porównaniu choćby do AZS-u Lublin, widać, że Pana zespół ustępuje rywalom warunkami fizycznymi. Czy nie przydałby się jeszcze jeden zawodnik podkoszowy?

Nie będziemy szukać nikogo na siłę. Niech grają ludzie, którzy ciężko przepracowali cały okres przygotowawczy i ta praca przynosi teraz efekty. Jedyną opcją byłby zawodnik, który wniósłby naprawdę nową jakość i stanowiłby znaczące wzmocnienie, trenując przy tym na takich samych zasadach, jak wszyscy, czyli pięć razy w tygodniu, bardzo intensywnie, a także rozumiejąc naszą trudną sytuację finansową. Po pięciu kolejkach byliśmy najlepiej zbierającym zespołem w lidze, zatem siła nie tkwiła tylko w wysokich, ale również w pozostałych graczach. Ostatnie dwa mecze pod tym względem były niestety słabsze, co ułatwiło wygrane drużynom przeciwnym.

Czy stawia Pan przed swoimi podopiecznymi jakiś konkretny cel, jeśli chodzi o wynik w II lidze w obecnym sezonie?

Przed rozpoczęciem rozgrywek nie zakładaliśmy żadnych celów pod tym względem. Wiadomo, że chcemy wygrać jak najwięcej meczów. Naszym założeniem jest zbudowanie fajnego zespołu - nie tylko na boisku, jak największe zaangażowanie, radość z każdej minuty gry. Ważną sprawę dla tych młodych chłopaków stanowi możliwość pokazania się. W większości są to nasi wychowankowie, którzy teraz dostają szansę, a w kolejce czekają następni – grający obecnie w kategoriach juniorów i kadetów. Jeśli udałoby się zbudować drużynę z młodzieży, którą tutaj mamy, jest całkiem możliwe, że za 3-4 lata będziemy mieć zespół grający w I lidze. Może otworzę niektórym oczy, ale mamy w Wiśle piekielnie utalentowaną młodzież, widać świetną pracę trenerów. Jest coraz większa chęć młodych chłopaków do trenowania u nas koszykówki.

W pierwszej części poprzedniego sezonu pojawił się Pan w Wiśle w roli zawodnika. Czy oferta z klubu przy ul. Reymonta 22 stanowiła dla Pana zaskoczenie?

Tak. Wychowałem się i grałem wiele sezonów w Wiśle, następnie dwa lata spędziłem w Treflu Sopot, a gdy wróciłem tutaj, miałem bardzo duże problemy zdrowotne – przez to ominęły mnie występy w ekstraklasie (wówczas Wisła występowała tam po połączeniu z Unią Tarnów w latach 2003-2005 – przyp. autor). Następnie karierę kontynuowałem we Francji i UMKS-ie Kielce. Pobyt we Francji był bardzo udany, trenowałem tam także młodzież, miałem nawet propozycję pozostania, jednak wspólnie z żoną uznaliśmy, że wrócimy do kraju. Przed poprzednim sezonem otrzymałem propozycję występów w Kielcach, przygotowywałem się bardzo ciężko, ale nie doszedłem do porozumienia z klubem. Później brałem udział w porannych treningach z chłopakami, którzy grali wówczas w Wiśle, m.in. z Pawłem Murzą. Ówczesny trener, Marcin Kękuś, dostrzegł, że jestem w niezłej formie i mógłby być ze mnie pożytek. Wówczas zaproponowano mi dołączenie do zespołu, na co zgodziłem się nawet bez chwili zastanowienia.

W styczniu 2014 r. został Pan trenerem Wawelskich Smoków. Czy właśnie z tego powodu wówczas zrezygnował Pan z występów na parkiecie?

Tak. Po złożeniu propozycji objęcia funkcji pierwszego trenera uznałem, że nie będę łączyć tych dwóch ról. Wcześniej w Siemaszce Piekary byłem grającym trenerem – występowaliśmy wtedy w II lidze. Doszedłem do wniosku, że teraz taka sytuacja już nie ma sensu. Zerknąłem w swój dowód osobisty i zadałem sobie pytanie: „jak długo można grać w koszykówkę”? Dalej ciągnie mnie do gry, ale zabierałbym minuty młodym chłopakom, których mam w drużynie, co już byłoby całkiem niepożądane.

Jakie elementy są dla Pana najważniejsze, jeśli chodzi o prowadzenie zespołu?

To jest właściwie temat-rzeka. Wszystko jest ważne! Zarówno przygotowanie taktyczne, fizyczne, mentalne, jak również właściwe odżywianie się, dbanie o higieniczny tryb życia... Każdy zawodnik powinien mieć świadomość, że to od jednostki zależy sukces zespołu. Jeśli pójdzie spać o piątej nad ranem, bo spędził noc na oglądaniu NBA, to nazajutrz nie zagra w pełni skoncentrowany. Każdy detal jest ważny, choćby w końcówce meczu, gdy o zwycięstwie może decydować jedna akcja, jeden rzut.

Czy ma Pan jakieś wzory trenerskie?

Jest dużo takich szkoleniowców, przeczytałem wiele książek. Zaczynałem od filozofii Johna Woodena, ale najbardziej podobały mi się metody Phila Jacksona, który znakomicie wcielał je w życie w Chicago Bulls i Los Angeles Lakers. Obecnie staram się wzorować na trenerach głównie z ligi uniwersyteckiej NCAA. Tak jak w Wiśle, grają tam młodzi zawodnicy, próbuję w miarę możliwości zastosować rozwiązania tych szkoleniowców w swojej pracy i koncepcji prowadzenia zespołu.

W tym sezonie jest Pan także koordynatorem grup młodzieżowych w sekcji koszykarek Wisły. Jak wygląda współpraca w tym zakresie? Co należy do Pana kompetencji?

Firma Can-Pack, dotąd finansująca jedynie pierwszy zespół koszykarek Wisły, podjęła w tym roku decyzję o objęciu wsparciem młodzieżowych drużyn w żeńskim baskecie. Musieliśmy zacząć praktycznie od zera, gdyż – szczerze mówiąc - szkolenie młodych koszykarek wyglądało kiepsko w porównaniu do tego, co udało się wypracować w sekcji koszykówki męskiej. Dostałem zadanie napisania programu szkoleniowego, na którym będziemy bazować. Staramy się stworzyć fundamenty, aby powstała jak największa sieć szkół współpracujących z nami. Wiadomo, że im więcej trenujących, tym większa szansa na odkrycie talentów. Naszym marzeniem jest znalezienie koszykarki na miarę Eweliny Kobryn, ale generalnie chodzi o to, aby jak najwięcej dziewczyn przebiło się kiedyś do pierwszej drużyny. Trenuję również grupę kadetek i jestem zadowolony z tej pracy. Efekty nie mogą być widoczne teraz, w planie krótkoterminowym będą za 3-4 lata. Pisząc plan, starałem się czerpać z wzorców francuskich. Blisko 10 lat temu całkowicie zmieniono tam system szkolenia, przechodząc na centralny i przeznaczając bardzo duże środki finansowe, co dało świetne rezultaty. Dwa lata temu reprezentacja Francji zdobyła wicemistrzostwo świata juniorek, przegrywając w finale z USA, czyli krajem, który ma bezdyskusyjnie najlepszą młodzież na świecie. W każdym roczniku zespoły francuskie znajdują się w czołówce. Chcemy, aby w Wiśle funkcjonował podobny system, ale oczywiście w mniejszej skali.

Jak porównałby Pan obecną sytuację w polskiej koszykówce do okresu, w którym zaczynał Pan swoją karierę?

To były zupełnie inne czasy, choćby z powodu niesamowitego boomu NBA i w ogóle koszykówki, jaki wówczas zapanował. Na prawie wszystkich boiskach więcej chłopaków grało w kosza niż w piłkę, co dzisiaj brzmi zaskakująco. Po obejrzeniu transmisji meczów finałowych NBA, o piątej nad ranem wychodziłem razem z kolegami na boisko i graliśmy, mimo sprzeciwu sąsiadów. Mecze koszykarzy Wisły w hali przy ul. Reymonta 22 odbywały się przy pełnej widowni. Również spotkania koszykarek cieszyły się dużym zainteresowaniem. Koszykarze byli wówczas popularni i na pewno bardziej rozpoznawalni niż dzisiaj. Z wielu powodów ta pozytywna tendencja, moda na basket, która była w latach 90-tych XX wieku, uległa dużemu osłabieniu. Niestety, bez transmisji w telewizji ogólnodostępnej meczów NBA czy Euroligi zainteresowanie koszykówką będzie nadal niskie. Poza tym, gdy w 1998 roku debiutowałem w ekstraklasie w barwach Trefla Sopot, zdecydowaną większość zawodników stanowili Polacy – było ich po ośmiu czy dziewięciu w każdym zespole, identyfikowano rodzimych zawodników z danym klubem. Świetnymi przykładami byli choćby Maciej Zieliński czy Adam Wójcik, przez wiele lat związani ze Śląskiem Wrocław. Obecnie jest wielu obcokrajowców, którzy pojawiają się i szybko odchodzą, a najlepsi Polacy wędrują z klubu do klubu. Nie jest to pozytywne zjawisko, ale z drugiej strony - trudno mieć to za złe najlepszym rodzimym graczom. Kariera sportowca trwa co najwyżej kilkanaście lat, w tym czasie trzeba zabezpieczyć byt sobie i swojej rodzinie.

Czy widzi Pan możliwość gry Wisły lub innego krakowskiego klubu w ekstraklasie koszykarzy na przestrzeni najbliższych kilku lat?

Niestety, nie jest to łatwa sprawa. Dużą rolę odgrywają tutaj pieniądze - dzisiaj jest tak, że ekstraklasa jest ligą kontraktową, w której można wykupić prawo gry, nie wywalczając go na boisku. Wiadomo, iż są tutaj wielkie tradycje koszykarskie i gdyby pojawiły się odpowiednie pieniądze, wówczas z miejscem w ekstraklasie dla Wisły nie byłoby problemu. Jednak byłyby wątpliwości – nazwijmy je - moralne. System, który obowiązywał kilkanaście lat temu, miał większy sens. Wszystko trzeba było sobie wywalczyć na boisku, nie było takich sytuacji, że klub nagle pojawiał się, a potem znikał. Trefl przebił się rok po roku z najniższego poziomu rozgrywek do ekstraklasy. Kiedy ten klub przeniósł się do Gdyni, a głównymi sponsorami byli już Prokom i Asseco, ludzie zakładający go 10 lat wcześniej postanowili zacząć jeszcze raz - z tym, że od razu wykupili tzw. dziką kartę na występy w ekstraklasie. Ta różnica obrazuje zmianę, jaka nastąpiła. Myślę, że mecze Wisły w krajowej elicie cieszyłyby się dużym zainteresowaniem. Może w Kraków Arenie nie pojawiłby się komplet, jednak na pewno przyszłoby sporo kibiców. Niemałe znaczenie w tej kwestii odgrywa poziom i osiągane wyniki. Są zespoły w Tauron Basket Lidze, na których spotkania ludzie walą wręcz drzwiami i oknami, ale można zauważyć też niekorzystne przypadki – wiele porażek kolejny rok z rzędu i zaledwie po 500 osób na meczu. Wydaje mi się, że już występy Wisły w I lidze oznaczałyby znacznie wyższe zainteresowanie, zwłaszcza jeśli udałoby się zbudować fajną drużynę, z wieloma chłopakami pochodzącymi z Krakowa, którzy teraz grają w innych klubach. Zespół złożony z takich zawodników mógłby w przyszłości bić się o czołowe miejsca na zapleczu ekstraklasy.

Rozmawiał: Paweł

Źródło: wislalive.pl

Łukasz Kasperzec: Pokazaliśmy ekspertom, że się mylili

Dodano: 2015-02-17 04:55:25 (aktualizacja: 2015-02-23 01:49:43)

Paweł / WislaLive.pl

Wysoką porażką z Notecią w Inowrocławiu koszykarze krakowskiej Wisły zainaugurowali w sobotę drugi etap II-ligowych rozgrywek. Warto jednak wrócić do kulisów wywalczenia przez Wawelskie Smoki 5. miejsca w grupie B, dzięki któremu ten młody zespół znalazł się w gronie walczącym o awans do I ligi i przeczytać, co w połowie minionego tygodnia miał na ten temat do powiedzenia trener Łukasz Kasperzec.

- Zaplanowaliśmy, że w tym sezonie przygotujemy dwa szczyty formy – pierwszy na początek sezonu, a drugi na turniej półfinałowy Mistrzostw Polski Juniorów, który odbędzie się w dniach 20-22 lutego, zatem niewiele czasu po końcówce sezonu zasadniczego. Nie nastawialiśmy się jakoś specjalnie na ten decydujący o awansie mecz z Polonią Warszawa. Jesteśmy tak przygotowani, że nawet te kontuzje, które były wcześniej, nie zaburzyły naszego systemu gry w takim stopniu, abyśmy nadal nie mogli grać „swojej” koszykówki. Ponieważ jeszcze na przełomie roku odszedł od nas Kuba Krawczyk, w pewnym momencie mieliśmy szczególnie duży problem na pozycji nr 1, która w mojej koncepcji jest szczególnie ważna. Zawodnicy po urazach wrócili jednak szybko - stwierdził w ubiegłym tygodniu szkoleniowiec ekipy z ul. Reymonta 22. Niespełna tydzień przed potyczką z teamem ze stolicy, doszło do niezwykle zaciętego boju z wyżej notowanym MCS Daniel Gimbaskets 2 Przemyśl. - Mecz z wiceliderem z Przemyśla był o tyle ważny, że w przypadku zwycięstwa, późniejsze pokonanie Polonii w jakichkolwiek rozmiarach dawało nam awans. Dlatego zrobiliśmy wszystko, aby wygrać z Gimbasketsem 2. Graliśmy bardzo dobrze w obronie, o czym świadczy fakt, że rywale po upływie 32 minut rzucili nam zaledwie 37 pkt., czyli znacznie mniej niż nieraz czynią to w jednej połowie. Niestety, w decydujących chwilach popełniliśmy kardynalne błędy, o których długo później rozmawialiśmy. Dzięki temu przynajmniej części z nich udało się uniknąć w spotkaniu przeciwko Polonii - zauważył trener Wawelskich Smoków.

W listopadowym wywiadzie dla naszego serwisu Łukasz Kasperzec twierdził, że nie postawił swoim podopiecznym konkretnych celów wynikowych na obecny sezon, podkreślając, iż najistotniejsze jest zbudowanie perspektywicznej drużyny. Później te założenia uległy pewnym korektom: - Z biegiem czasu razem z zawodnikami stwierdziliśmy, że warto byłoby awansować do górnej połówki w drugim etapie. Również władze klubu uznały, że skoro jesteśmy już tak blisko tej najlepszej piątki w grupie, to warto zrealizować ten cel. Nie było jednak o to łatwo, gdyż kontuzje trochę krzyżowały nam plany. Cieszę się zatem, że udało nam się awansować i to jeszcze w tak emocjonującym stylu. Gdyby stało się to dwie kolejki wcześniej, nie byłoby takiej radości i pozytywnej energii.

Trener Wisły pozostaje realistą, jeśli chodzi o możliwość powalczenia o awans do I ligi. - Wiadomo, że szans na taki sukces nie mamy praktycznie żadnych, bowiem musielibyśmy wygrać wszystkie spotkania, a zespoły z czołówki niemal wszystko przegrywać. Tym niemniej, chcemy dobrze się zaprezentować. Jeszcze nie ustalaliśmy konkretnych celów na ten etap rozgrywek – zrobimy to po powrocie z Włocławka, gdzie będziemy rozgrywać turniej półfinałowy MPJ. Bardzo chcieliśmy przełożyć mecz w Inowrocławiu, ewentualnie zagrać z Notecią u siebie. Niestety, ten klub nie zgodził się na naszą propozycję, a wyjazd w tym okresie burzy nam cykl przygotowań do wspomnianego turnieju.

Łukasz Kasperzec jest bardzo zadowolony z postawy swojego teamu w aktualnych rozgrywkach. - Przed sezonem typowano, że Wisła jest pierwsza do spadku z II ligi. Słyszałem opinie ekspertów, że z tymi dziećmi nie da się wygrywać meczów. Tymczasem ci zawodnicy pokazali, że są już mężczyznami i awansowali do grupy, w której teoretycznie nie mieli prawa się znaleźć. Cieszę się, że ta drużyna w ogromnej większości jest złożona z naszych wychowanków.


Źródło: wislalive.pl

Źródło statystyk i danych do biogramu