Łukasz Maj

Z Historia Wisły

Łukasz Maj, 2012
Łukasz Maj, 2012

Łukasz Maj - fizjoterapeuta Wisły Can Pack Kraków do lutego 2015 roku.

Łukasz Maj: Wisła to wiele radości

2012-10-19

Znajomi ze studiów pewnie zapamiętają mnie jako chłopaka biegającego na każdej uczelnianej imprezie z aparatem fotograficznym. Takie hobby miałem jeszcze do niedawna. Od 2 lat moim konikiem jest osteopatia, z której kształcę się na studiach podyplomowych - zwierza się czytelnikom WislaLive.pl fizjoterapeuta Wisły Can Pack Kraków Łukasz Maj.


- Na początek powiedz, skąd zainteresowanie fizjoterapią? Kiedy tak naprawdę poważnie zacząłeś myśleć o tej specjalizacji?

Ciężko powiedzieć o szczególnym momencie, który zaważył, że wybrałem AWF i fizjoterapię. Ten wybór był raczej spowodowany tym, iż sam w tym czasie grałem prawie zawodowo w piłkę nożną i nie chciałem rezygnować z ruchu na rzecz nauki. AWF dawał szansę połączenia aktywności sportowej ze studiami.

- Kiedy byłem mały, chciałem zostać...?

Szczęśliwym człowiekiem.

- Czy możesz nam zdradzić, od kiedy jesteś w związku z Agatą i jak poznałeś swoją obecną żonę?

Agatkę poznałem na drugim roku studiów w legendarnym klubie "Meta". Świetnie potrafi tańczyć i na ten haczyk dałem się złapać :)

- Jakie masz hobby? Jak lubisz spędzać wolny czas?

Znajomi ze studiów pewnie zapamiętają mnie jako chłopaka biegającego na każdej uczelnianej imprezie z aparatem fotograficznym. Takie hobby miałem jeszcze do niedawna. Od 2 lat moim konikiem jest osteopatia, z której kształcę się na studiach podyplomowych. To zajęcie wymaga dużo samozaparcia i czasami rezygnacji z czasu spędzonego z żoną czy wieczoru z kolegami. Bywa, że nawet na taktycznych treningach przesiaduję z głową w książce.

- Sportowe i pozasportowe marzenia?

Z tych parkietowych marzeń to nie będę szczególnie oryginalny. Chciałbym, by nasza drużyna odnosiła sukcesy na arenie krajowej i dostała się na tegoroczny finał Euroligi odbywający się w Rosji. Z tych pozasportowych, to mieć w końcu więcej czasu dla żony i na podróże organizowane przez nią.

- Od kiedy jesteś fizjoterapeutą drużyny koszykarek Wisły i jak właściwie doszło do nawiązania tej współpracy?

Moje początki w Wiśle to zaskoczenie i niedowierzanie, że chłopak bez większego doświadczenia dostał szansę pracy przy tak utytułowanym klubie, z tak doświadczoną kadrą szkoleniowo-medyczną. Trzy pierwsze lata opiekowałem się zapleczem koszykarek Wisły, a od dwóch lat mam przyjemność współpracować z panem doktorem Jerzym Zającem oraz Jackiem Wilczyńskim przy pierwszej drużynie.

- Czy miałeś już wcześniej doświadczenia w pracy ze sportowcami wyczynowymi?

Jak wspomniałem, wcześniej grałem w piłkę nożną, w której udało mi się nawet zdobyć medal brązowy w mistrzostwach Polski juniorów z drużyną Siarki Tarnobrzeg. Był to czas, kiedy ocierałem się o kadrę narodową U17 i biegałem jako szesnastolatek na boiskach drugoligowych (dzisiejsza I liga), więc jako takie pojęcie o sporcie, pocie i krwi wylewanej na boisku mam. Tym samym atmosfera panująca w wyczynowym sporcie nigdy nie była mi obca. Myślę, że dzięki tym doświadczeniom z czasów juniora łatwiej było mi się odnaleźć na polu walki, jakim są ekstraklasowe hale.

- Jakie są Twoje zadania w pracy z drużyną?

Wraz z doktorem Jerzym Zającem oraz Jackiem Wilczyńskim staramy się, by dziewczyny jak najmniej odczuwały przeciążenia treningiem sportowym.

- Jak oceniasz współpracę z zawodniczkami oraz resztą sztabu?

Dziewczyny są super. Wiele wymagają, ale i wiele dają od siebie. Zawsze biorą uwagi naszego lekarza, czy Jacka Wilczyńskiego, na poważnie. Zawsze możemy na nie liczyć, jeżeli coś złego dzieje się z ich sportowym ciałem. Trochę przewrotne, ale bardzo ważna w naszej pracy jest świadomość dziewczyn jeśli chodzi o ich niedociągnięcia fizyczne oraz wzajemne zaufanie. Dzięki temu możemy im pomagać skuteczniej i działać zanim wydarzy się groźna kontuzja. Chciałbym w tym miejscu wyrazić szczególną wdzięczność doktorowi Jerzemu Zającowi i Jackowi Wilczyńskiemu, że stworzyli z naszego trójkąta medycznego fajny zespół. Ja, jako najmłodszy członek zespołu, nigdy nie odczułem, że nim jestem i zawsze na wsparcie starszych kolegów mogłem liczyć. Uważam, że po części w tym tkwi sukces tej drużyny, że obsługa medyczna tworzy uzupełniający się kolektyw i - co bardzo ważne – zarówno władze, jak i kadra szkoleniowa klubu widzą i doceniają pracę, jaką wkładamy, aby nasze dziewczyny w pełni zdrowe uczestniczyły w treningach czy meczach.

- Czy są jakieś różnice w pracy z mężczyznami i kobietami?

Pewnie są jakieś różnice, jak to w klasie szkolnej czy grupce znajomych. Jedno jest pewne, przyjemniej pracuje się z dziewczynami.

Łukasz Maj i Paulina Pawlak przed meczem w Pruszkowie, 2.12.2012
Łukasz Maj i Paulina Pawlak przed meczem w Pruszkowie, 2.12.2012

- Czy któraś z obecnych lub byłych zawodniczek Wisły posiada jakąś szczególną wiedzę na temat medycyny czy fizjoterapii?

Na szczęście nie. (Śmiech) Żart. To, co my jako kadra szkoleniowa określamy słownictwem medycznym, to dziewczyny potrafią zdefiniować własnymi słowami. Niejednokrotnie żadna aparatura diagnostyczna nie jest w stanie tak trafnie ocenić problemu, jak świadomy swojego ciała sportowiec!

- Czy według Ciebie koszykówka jest bardziej bądź mniej urazowa od innych sportów?

Osteopatia nauczyła mnie, że nigdy nie należy mówić nigdy. Dlatego teza, że ten sport jest bardziej urazowy np. od piłki nożnej, byłaby moim zdaniem bardzo subiektywna. Nie odkryję Ameryki, jeśli dodam, iż koszykówka jest sportem polegającym na bieganiu, częstym zmienianiu kierunku, odbijaniu się od ziemi i lądowaniu - proste. Jeśli zawodniczka nie zadba o swoje ciało przez to ciągle powtarzane przeze mnie określenie świadomości swoich ułomności (każdy je ma), to jakiegokolwiek sportu by nie uprawiała - kontuzji nie uniknie. Sport wyczynowy jest dla ludzi, którzy przekraczają granicę bezpieczeństwa, a ryzyko jest wpisane w ich zawód. Jedyną szansą na unikanie kontuzji jest słuchanie siebie i umiejętność przekazania tej wiedzy trenerom i kadrze medycznej. Myślę, że w każdej dziedzinie sportu tak to wygląda.

- Kiedy masz więcej pracy - przed meczem/treningiem czy po?

W zasadzie najwięcej czasu tej drużynie poświęca Jacek Wilczyński, będący z drużyną na każdym treningu i każdym meczu. Moja praca rozpoczyna się 2 godziny przed wieczornym treningiem - są to głównie zabiegi szeroko pojętego masażu, oraz ok. 1 godz. po treningu. Aczkolwiek, jeżeli wymaga tego sytuacja, to żadne ramy czasowe nie mają znaczenia. Oczywiście w trakcie treningu też obserwujemy nasze zawodniczki. Co do meczów, to towarzyszę drużynie w czasie kilkudniowych wyjazdów oraz spotkań w Krakowie.

- Jaka jest profilaktyka zapobiegania urazom zawodniczek?

Profilaktyka rozpoczyna się od unormowanej sytuacji w domu, od odpowiedniego odżywiania, dobrego snu i dobrej atmosfery w drużynie. Bez tego – co byśmy nie robili, to sukcesem się to nie zakończy. Oczywiście pokazujemy dziewczynom, w jaki sposób wykonywać specyficzne ćwiczenia stabilizacyjne, czy zmniejszające napięcia mieśniowo-powięziowe. Prawdą jest, że główną profilaktyką zapobiegania przeciążeniom i urazom jest dobrze zaplanowany trening, w którym jest czas na wylewanie potu i czas na odpoczynek.

- Czy przed podjęciem pracy z koszykarkami interesowałeś się ich wynikami, chodziłeś na mecze?

Nie miałem zielonego pojęcia, że koszykówka żeńska jest na tak wysokim poziomie sportowym w Krakowie.

- Jakie są Twoje sportowe marzenia?

Na dzisiaj mam marzenie, aby przebiec przyszłoroczny maraton w Krakowie.

- Czy w trakcie meczu udzielają Ci się emocje, "żyjesz" w pełni parkietowymi wydarzeniami?

W środku się gotuje zawsze, ale na zewnątrz musimy być profesjonalni i nie powinniśmy poddawać się emocjom.

- Jak wyobrażasz sobie swoją karierę zawodową w przyszłości?

Mam nadzieję, że zawsze gdzieś w tle ten sport będzie mi towarzyszył.

- Motto, którym starasz się kierować w życiu?

Nie iść na skróty.

- Wisła to:

Wiele radości.

Źródło: wislalive.pl
(Paweł/Marco/KD(Z)