1922.05.28 Szwecja - Polska 1:2

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrał Mieczysław Wiśniewski.


Pierwsze w historii zwycięstwo reprezentacji Polski.

Debiut Wiśniewskiego w oficjalnym meczu reprezentacji Polski.


Skład reprezentacji Polski:

Mieczysław Wiśniewski - Wisła Kraków

Józef Klotz - Jutrzenka Kraków

Stefan Fryc - Cracovia

Zdzisław Styczeń - Cracovia

Stanisław Cikowski - Cracovia

Tadeusz Synowiec - Cracovia

Wacław Kuchar - Pogoń Lwów

Józef Garbień - Pogoń Lwów

Józef Kałuża - Cracovia

Adam Kogut - Cracovia

Leon Sperling - Cracovia

Miejsce/Stadion: Sztokholm.

Strzelcy bramek: Józef Klotz 27' (k) (0:1), Olof Svedberg 56' (1:1), Józef Garbień74' (1:2).

Selekcjoner: Józef Lustgarten.

Spis treści

Opis meczu

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Mieczysław Wiśniewski:
    • "Wielką konsternację wywołał fakt, ze nikt nie zabrał nieodzownej dla każdej podróżującej drużyny: kart do gry. Dr. Lustgarten proponował by zakupić na koszt PZPN. karty i wciągnąć je do stałego inwentarza PZPN. Wiśniewski jednak nie myśląc czekać aż ta ważna uchwała zapadnie na najbliższym posiedzeniu zarządu PZPN zakrzątnął się między kolejarzami i zdobył talję kart". Podczas rejsu parowcem do Szwecji "Czas upływał nam na śpiewach (Wiśniewski zabawiał wiarę wiedeńskiemi piosnkami fiakierskimi)".. Podczas pierwszej połowy "Klotz i Wiśniewski, który ładnie złapał parę górnych strzałów, nie pozwalają im wyrobić niebezpiecznej pozycji"... Przy stanie 1:1 "parę razy Wiśniewski ratuje przytomnie (raz dostaje silne kopnięcie od Kaufeldta w okolicę dołka tak, że upadł na ziemię, gdyż przez jaką minutę schwycił go gwałtowny kaszel)... Ostatni róg dla Szwedów: środek pomocy uderza piłkę głową, Kaufeldt w pozycji spalonej ... znowu głową skierowuje piłkę do bramki, Wiśniewski łapie. Jeszcze jeden krytyczny moment dla Polski. Wiśniewski rzuca się pod nogi Kaufeldtowi, który macha przezeń kozła... Szwedzi... szczególnie ostro szli na bramkarza, któremu nie dawali chwili spokoju tak, że rzuty bramkowe wykonywał on wprost z ziemi, i musiał się porządnie zwijać, ilekroć dostał piłkę. Z zadania tego wywiązał się rutynowany Wiśniewski wcale dobrze i śmiem twierdzić, że Loth nie broniłby z lepszym skutkiem swej świętości. Mimo to Szwedom Wiśniewski się nie podobał, gdyż ich zdaniem jeszcze za długo trzymał piłkę"; Sędzia Meisl po meczu: "Wiśniewski pracował naogół dobrze, z wielką gorliwością i odwagą; chwytał pewnie wysokie piłki, jednak popełniał on błąd, że za długo przetrzymywał piłkę"; "Dagnes Nyheter": "Bramkarz polski miał gorący dzień". Według "Idrottsbladet" Wiśniewski był najgorszy w polskiej drużynie!!! Przeciwnie "Svenska Dagebladet": "Bramkarz miał szczęście, zresztą grał doskonale".
    • Wiśniewski pracował naogół dobrze, z wielką gorliwością i odwagą chwytał także pewnie wysokie piłki, popełniał jednak ten błąd, że za długo przytrzymywał piłkę.
    • Wiśniewski który kilka pewnych bramek obronił i Klotz. Tyły Polski grały b. dobrze, atak b. słaby. Wiśniewski pokazał, że w niczem Lothowi nie ustępuje, owszem nawet go przewyższa. Spokojny, piłki łapie pewnie, doskonale się ustawiał, bronił nadzwyczajnie i z prawdziwem poświęceniem.
    • O Wiśniewskim wyrażali się tam, że jest najlepszym bramkarzem na kontynencie.
    • „Wiśniewski w bramce jest prawie równorzędnym Lothowi.

Galeria

Relacje prasowe

Wiadomości Sportowe

POLSKA — SZWECJA.


Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.


Jubileusz gazety sztokholmskiej „Svendsky-Tageblated“ obchodzony będzie uroczyście także pod względem sportowym. Redakcja tego dziennika bowiem zwróciła się do Szwedzkiego Związku Piłki Nożnej z wyraźną prośbą, by zechciał zaprosić Polskę do Sztokholmu, celem rozegrania meczu. Fakt, że właśnie Polskę zaproszono na to święto sportowe, świadczy, że Szwedzi ze szczerą sympatją obserwują pracę i rozwój naszego narodu i stanowi dla nas nie byle jakie odznaczenie.

Przyjęcie, jakie gotują Szwedzi drużynie polskiej, będzie wspaniałe. Do Warszawy przyjeżdża specjalny wysłannik Związku Szwedzkiego, by Polakom podróż ułatwić. Ufni jesteśmy, że choć będą mieli ciężką pracę by wyjść z honorem, wszystkie swe siły poświęcą, by tylko pokazać, że sport polski stoi na poziomie europejskim i że zaproszenie Polski na tak wielkie święto było nietylko wyrazem sympatji do Polski, lecz także wyrazem uznania dla naszego sportu.

Skład reprezentacyjnej drużyny Polski został już ustalony, jak następuje: W bramce Wiśniewski (Wisła), w obronie Klotz (Jutrzenka), Fryc (Cracovia), w pomocy Synowiec, Cikowski, Styczeń (wszyscy z Cracovii), w ataku Szperling (Cracovia) Kogut (Cracovia), Kałuża (Cracovia), Garbień (Pogoń), Kuchar (Pogoń). Rezerwa: Przeworski i Loth I. (Polonia). Drużyna ta z prezesem P. Z. P. N. drem Cetnarowskim na czele wyruszy przez Berlin do Sztokholmu.


Wyjazd polskich sportowców z Warszawy do Sztokholmu.

Wiadomości Sportowe


Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.



We środę dnia 24 maja br. wyjechała o godzinie 9’05 pociągiem pospiesznym do Berlina polska reprezentacja piłki nożnej na mecz do Sztokholmu. — Na dworcu zgromadziło się bardzo wielu sportsmenów i sportladys z kwiatami, pragnących pożegnać naszą „narodową jedenastkę.

Drużyna polska wyjechała w tym składzie, jaki podaliśmy, za wyjątkiem Stef. Lotha (rezerwa) którego zastąpił inny mało znany gracz krakowski — (Kaczor (Wisła) przyp. Red.). — Z drużyną pojechali n a d to : Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej p. Cetnarowski i dr Lustgarten ze „słynnej Komisji trzech“, ustawiającej polskie reprezentacje futbalowe.

Korzystamy z chwili, by zamienić parę słów z p. Cetnarowskim na temat naszych szans w Sztokholmie. Popularna postać prezesa najsilniejszego związku sportowego w Państwie Polskiem ukazuje się w drzwiach przedziału. — W jakiej kondycji jadą nasi chłopcy? — W dobrej, bardzo dobrej. Wiśniewski w ślicznej formie, pomoc cała z Cracovii, bardzo jednolita, w napadzie, lewa strona solidna.

— A prawa? Eksperyment z Kucharem na skrzydle wydaje mi się (i całej prasie polskiej) bardzo ryzykowny. I Bacz też nie na miejscu.

— Zapewne. Ale Węgrzy nam bardzo radzili dać Kuchara na skrzydło, jako świetnie centrującego. — Ale z lewej nogi. — Tak, jednak lewa strona naszego napadu była tak mocna, że niepodobna było jej ruszać. — Jakich wyników się pan prezes spodziewa? — Nadzieje mamy jak zwykle różowe, ale trudno je skonkretyzować w punktach. Różnicy bardzo niewielkiej na korzyść Szwedów należy oczekiwać może najbardziej.

Tyle p. Cetnarowski. Na ogół wśród reprezentantów opinja ta sama. Słychać ustawicznie terminy 2 :0, 3 :0 , 3 :1 do 4 :0 na korzyść Szwecji. Wreszcie godz. 9 min. 5. sygnały i pociąg szybko z miejsca rusza. Na peronie podnosi się las czapek męskich i damskich chusteczek. — Powodzenia! Godnie reprezentujcie — grzmią głosy. Rzeczpospolita.

Polska — Szwecja 2:1 (1:0)

Wiadomości Sportowe


Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.



Wiadomości zamiejscowe.

Skład drużyny polskiej: Wiśniewski (W.); Klotz (J.) i Fryc (Cr.); Styczeń, Cikowski, Synowiec (Cr.); Kuchar Garbień, (Pogoń) Kałuża, Kogut, Szperling, (Cr.). Skład Szwecji: Lindberg (I. F. Helsingborg); Anderson (Góteborg-bergryte), Stenborg (Eskilstuna-Kamraterna); Gustaffson (A. I. K- Sztockholm), Johanson i Carlson (Kamraterna-Goteborg); Lazson (Oergryte- Góteborg), Svendberg (Oergryte-Góteborg), H. Karlsson i Hjelm (Kamr.-Góteborg), Kock (A. I. K.)

Do pauzy prowadzi Polska, która w 27 minucie uzyskuje pierwszego gola, strzelonego przez Fryca z rzutu karnego. — Po przerwie w 10 min. wyrównuje Szwecja ze strzału prawego łącznika Svendberga. Zwycięską bramkę zdobywa Garbień w 29 min. (Dokładne sprawozdanie z powyższych zawodów umieścimy w numerze następnym). Sędziował Hugo Meisl (Austrja).

HUGO MEISL. 0 meczu Polska—Szwecja.

Wiadomości Sportowe


Nr 13. Kraków, wtorek 6 czerwca 1922. Rok I.

Sądzę, że nierozstrzygnięty wynik 1 :1 byłby sprawiedliwszy. Żadna z drużyn nie osiągnęła swego dobrego przeciętnego poziomu. Nadspodziewanie okazali się reprezentanci wybitnego lekko-atletycznego kraju szwedzkiego za powolnymi wobec Polaków. Lecz i Polacy nie wykazali swej zwykłej szybkości 1 przejęli narzucone przez Szwedów wolne tempo. Brak rozmachu uczynił walkę mało żywą i nieinteresującą. Dziwić się poprostu trzeba, że wspaniałe biegi drużyn sztafetowych, które właśnie odbywały się nawet w czasie meczu, nie wpłynęły dodatnio na powolne (matten) ruchy graczy. Podczas gdy u Polaków musi się na ich usprawiedliwienie uwzględnić 75-godzinną uciążliwą podróż, to miękka i wolna gra Szwedów w porównaniu z dawnymi ich teamami jest poprostu zagadką. W decydującej fazie walki, w drugiej połowie, zarwali się polscy napastnicy do stanowczych ataków i w ten sposób przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Z pośród Szwedów podobali się najlepiej obaj skrzydłowi, lewy Kock i prawy Bergstróm, jakkolwiek obu już miałem sposobność widzieć w znacznie lepszej formie. Wszyscy inni sprawili mi zawód. W drużynie polskiej tworzył (senior) Synowiec jasny punkt (den ruhenden Pol). Spełnił on swe zadanie tak pod względem technicznym, jak szczególnie taktycznym, bez zarzutu. Synowiec krył dobrze prawe skrzydło, wspomagał swój atak, a w swem taktycznem przewidywaniu zwykł on także często środkowemu pomocnikowi i swej obronie oddawać cenne usługi. Działał on także uspokajająco na swych młodszych współtowarzyszy. Obok niego grali także dobrze — mojem zdaniem — obaj obrońcy. Wiśniewski pracował naogół dobrze, z wielką gorliwością i odwagą chwytał także pewnie wysokie piłki, popełniał jednak ten błąd, że za długo przytrzymywał piłkę. -— W ataku przychodzili napastnicy zarówno w grze solowej jak i we współpracy tylko czasami do słowa. Trwalszej płynnej kombinacji nie zdołali osiągnąć, mimo, że przeprowadzili kilka bardzo ładnych pociągnięć kombinacyjnych- Kuchar na prawem skrzydle operował lepiej po pauzie niż przed pauzą. Często przerywał się wprzód, dawał także pożyteczne centry. Według mego zdania był on szybszy i raptowniejszy niż zwykle zwinny Szperling. Kałuża miał szczególnie w drugiej połowie piękne momenty. Kogut zrobił na mnie wrażenie zdenerwowanego, a Garbień przez swój decydujący o zwycięstwie przebój i strzał dokonał pięknej akcji solowej.

Obie drużyny grały fair, co mi ogromnie ułatwiło sędziowanie. Specjalnie na punkcie poprawności w grze, a także przez swe zachowanie się tak na boisku jak i poza boiskiem zostawili Polacy, jak to mogłem zauważyć, jak najlepsze wrażenie. Na drużynie polskiej spoczywa obecnie obowiązek skuteczniejszego zadokumentowania swej klasy w rewanżu na ojczystej ziemi.

Wrażenia ze Szwecji.

Wiadomości Sportowe


Nr 15. Kraków, poniedziałek 19 czerwca 1922. Rok I.



W doskonałych humorach zjawili się polscy reprezentacji na dworcu krakowskim. Szereg krótkich wymienianych słów między graczami, szereg zachęt i życzeń ze strony żegnających, bo już p. Nawratil ustawia do pierwszego zdjęcia tych, których los powołał do reprezentacji. Jeszcze parę podnieconych zapytań o karty do gry, zapomniane papierosy, jeszcze podziękowanie za pęk kwiatów ofiarowany Prezesowi, a już gracze poznawszy się co do nastrojów jak karciarze, niewyspani lub nieodstępni Lwowianie zajęli swe miejsca. Podróż ku północy, jako że w upalny dzień, minęła szybko zwłaszcza dla karciarzy lub drzemiących. W jednym tylko przedziale gdzie rozsiedli się opiekunowie i wyspani lub niestowarzyszeni gracze toczyły się różne dysputy, robiono przypuszczenia co do wyników; zaciekawiały wiadomości o Szwecji, morzu, chorobie morskiej.

Zakurzeni i brudni, jako że nasze pociągi są czyste, wysiedli reprezentanci w Warszawie. Po obmyciu się ruszono do miasta. Niezadługo odjazd. Żegna ich szereg znajomych — okrzyki — i powoli pociąg sunie, by przez niziny mazurskie zawieść ich do Poznania i granicy polskiej. Dysputy i gra w karty ożywiły się. Nastrój panuje dobry, mimo nagonki prasy warszawskiej. Wiara zda się o tych nieufnych słowach Warszawy nie myśleć, choć każdemu myśli się cisną. Oni raczej nie chcą mówić o tem, bo przecież każdy z nich to stary gracz, wybrany losem. A gdy zmierzch zapadł zwolna rozpoczęto drzemkę. Tak drzemiąc lub zmieniając pozycje dopchano do granicy niemieckiej Gwar innej mowy — świadomość innego otoczenia. Jedziemy do stolicy Niemiec. W drodze narzucają się myśli raczej polityczne. Poprzez piękne letniska, jakby wśród parków mknie się do Berlina. Znowu kurjer pędzi z nami ku północy ku morzu, do którego myśl wszystkich się rwie poprzez przepiękne lasy dębowe wśród pojezierza. Podniecenie wzrasta. Wreszcie Stralsund, portowe miasto naprzeciw wyspy Rugji.

A zdala widzi się jak okiem objąć inny żywioł. Spokojna powierzchnia morza, muskana lekkim wietrzykiem nieco się piętrzy. Odblask inny jak dotąd, przedstawia tło dalekiego horyzontu. To niebieskawa tafla morza. Przejęci odmiennem uczuciem schodzą wszyscy na pokład holownika, wyrazem wszystkich jest urządzić zdjęcie. Nikt nie mówi, a raczej każdy, co morza nie widział, stara się drugiemu coś nowego pokazać. Wnet pociąg mknie przez uroczą Rugję. Migają tylko przed oczyma piękne domki ukryte wśród zieleni, stacje Bergen i inne. Wszyscy myślą o mającem niezadługo się ukazać pełnem morzu. Otóż niezadługo i ono. Pociąg wije -się, chyżo nad jego brzegiem, przebija się przez przesmyk między południową a północną częścią wyspy i już główny port Sassnitz. Dwa potężne parowce stoją na kotwicy. Zaciekawienie wśród naszych reprezentantów wzrasta. Wsiadamy na szwedzki parowiec „Drottning Victoria“. Niezadługo wszyscy zbierają się na górnym pokładzie, podziwiając, czy spokojną taflę morza, czy smugi pozostałe jako ślad naszej drogi, czy wysoką falę wyrzucaną przez potężny przód okrętu. Niektórzy spoglądają na brzeg powoli oddalającego się lądu, inni dostrzegają już w oddali parowce, masztowce, ba nawet pancerniki. Chodzi o słuszność. Pożyczono lornetki teleskopowej od pełniącego służbę na przodzie okrętu. Wnet przybyli na dysputę i ci, którzy zabawiali się oglądaniem pokładu, spodu okrętu, maszynerji. Przyniesiono, i aparat fot. Rozpoczęły się humorem tryskające zdjęcia, wykonywane czy po warszawsku przez „Jędrusia”, czy po zwierzyniecku przez technika „Zula” czy po lwowsku przez „Józka”. Z góry wiedzieliśmy, że z nich nic nie będzie. Aparat bowiem należał do Klotza, który nie odważyłby się sam nim zdejmować. Rozbawieni rozpoczynają śpiew, który płynie ponad pokładem cichą tonią morza hen, ku leżącym w oddali brzegom. Niektórzy zwabieni, przysłuchiwali się z bliska. Tak szybko przemknęła pierwsza podróż polskiej drużyny przez morze. Bo oto już coraz lepiej uwydatniają się zarysy szwedzkiego Tralleborgu. Jesteśmy na ziemi szwedzkiej. Mijają urocze pogórza zda się o granitowem podszyciu, pokryte przepięknymi lasami iglastymi, migają jeziora i fjordy okalające wzgórza, osady rozmieszczone, jakby w niedostępnych miejscach. Widać gdzieniegdzie dopieroco uprawione pola, bo oto już zbliża się Sztokholm. Wita nas kilku stęsknionych za Polską rodaków — nieliczna kolonja z posłem rząd., polskiego w Sztokholmie i przedstawicielami szwedzkiego Związku piłki nożnej. Nikt nawet w drodze nie pomyślał, że właśnie tu witać nas będą rodacy. Pytając o Polskę rzucają krótkie pytania, krzyżują się odpowiedzi. Wręczono nam nieduże bukieciki z kokardkami polskiemi. Każdemu osobiście przypina najmłodsza Polka w Sztokholmie 6 lat licząca p. Dagny, córeczka p. Gadomskiej Bengtson. Niezadługo jesteśmy na śniadaniu u posła polskiego w Szwecji, który wzruszony wita tak liczną wycieczkę z ojczyzny.

Bo któż zawita do niego ze swoich ? Dysputy szerzą się coraz śmielsze, przedstawiciele dzienników sportowych polskich prym wodzą w pytaniach o stosunki miejscowe. Wreszcie wychodzimy na miasto i zwiedzamy stadjon, miejsce igrzysk olimpijskich. Zdała sterczą cztery wieżyczki, umieszczone jakby na rogach prostokąta, połączone murem, wewnątrz dokoła amfiteatralnie ułożone są ławki. Całość budowana z czerwonej cegły przedstawia się ze względu na swój prosty styl imponująco. Sam Sztokholm rozłożył się nad fjordami. Szereg rzucanych mostów łączy poszczególne części miasta. Wiele żaglowców, masztowców, parowców większych lub mniejszych wlecze się w różnych kierunkach do samego centrum. A nad fjordem unosi się wiele białoskrzydłych, czasem dziwny okrzyk wydających mew, szukających żeru. Ruch na ulicach jak i na wodzie znaczny. Tu motorówka pędzi, tu znów rybacy zarzucają sieci. A dokoła wijącego się fjordu rozłożyły się przepiękne budowle. To pałac królewski, opera, muzea, gdzieniegdzie strzeliste kościoły. A nasi zwiedzają to wszystko, podziwiają, th o ć dręczy ich myśl o wynik niezadługo mającego się rozegrać meczu. Jedne myśli o mającej nastąpić klęsce, opanowują inne. Każdy czuje, że ma grać i wydać ze siebie wszystko i to jednak najlepiej wpływa na zdenerwowanie.

Wreszcie stoimy w kostjumach na placu futbalowym. Gwizdnięcie sędziego. I następuje zapomnienie 0 wszystkiem, rozpoczyna się walka. Każdy wżywa się w tą nową chwilę, daje się porwać swej stale wypełnianej funkcji, nic nie widzi dookoła. A śledzi ich walkę tysiące ócz. Ważą siły przeciwnika i doceniają do nich swoje i wreszcie uzyskany punkt pierwszy. To szał owłada nimi, już nie oceniają sił współzawodnika lecz chcą zwyciężać. I zwyciężyli. A rozpierzchłe zażartą walką myśli upajały ich przez długi czas. Znów nasza wiara zebrana na bankiecie. Rozmowy toczą się o zwycięstwie. Wszyscy nam życzą, bo gra była fair prowadzona może z nieznaczną przewagą Szwedów. Lecz przecież oni to osławieni sportowcy, to Szwedzi. A my? Nowicjusze w sporcie bijemy ich — nieprawdopodobnie — plącze się myśl. Tem większa radość, że nasza piłka nie jest taka niska. A nazajutrz cała prasa szwedzka jednogłośnie stwierdza wysoki nasz poziom. Oczarowana zwycięstwem Polonia urządza wycieczkę do letniska Saltsjo. Leży wśród pięknej okolicy. Zdaje się, że natura wysiliła się, by właśnie to miejsce wybrać na letnisko. Z nad odosobnionych 1 dzikich fjordów strzela w górę szereg will i hoteli zawieszonych ponadto wśród pięknych ogrodów. I znów nazajutrz walka Kraków—Sztokholm. Ta sama prawie wiara się ściera. Lecz oni już walczą wśród innych nastrojów, jak równy przeciw równemu. Nie oceniają tedy siły przeciwnika, lecz prą do zwycięstwa. I rozwinęła się piękna walka, każdy ma na oku jeden cel utrzymać zwycięstwo i zwyciężyć. I były chwile stanowczej przewagi, wśród której zdawało się, że nasi muszą zwyciężyć. Lecz w tem róg przeciw nam. Nieostrożny bramkarz niedokładnie obliczył lot wolno toczącej się piłki i lekko trącił ją w nogi przeciwnika. Stracony punkt. I znowu idą do ataku, wytężają wszystkie siły, pragną wyrównania, opanowują całe pole walki lecz bez rezultatu. Tak Kraków uległ w walce Sztokholmowi. Lecz gracze polscy nie ustępują szwedzkim a tylko inny los szczęścia sprzyjał zwycięzcom. I znów żegna nas na dworcu ta sama grupa osób. Kolonia polska z posłem, żegna powracających do kraju. Ślą życzenia i pozdrowienia dla Braci w Polsce. Jeszcze żegnające okrzyki drużyny Szwedzkiej i opuszczamy stolicę Szwecji. A w uszach dźwięczy ustawicznie ten sam głos — wieziemy pierwsze zwycięstwo dla Polski.

Kraków, 15 bm. Halny.

Tygodnik Sportowy

ROK II. KRAKÓW, DNIA 19 MAJA 1922 ROKU. NR. 56


Polska—Szwecja. Komisja Wydziału Gier i Dyscypliny złożona z pp. dr. Lustgartena, Obrubańskiego i Ziemiańskiego zestawiła reprezentację Polski na match ze Szwecją następująco: Bramkarz: Wiśniewski, obrona: Fryc, Klotz, pomoc: Styczeń, Cikowski, Synowiec, napad: Kuchar, Garbień, Kałuża, Kogut, Sperling. — Rezerwa: Loth Stefan, Przeworski (Polonia) i Kowalski II. (Wisła).



Polska-Szwecja.

Tygodnik Sportowy


ROK II. KRAKÓW, DNIA 9 C Z ER W C A 19 2 2 ROKU. NR. 60.


Pierwszy trjumf Polski zagranicą!

Idziemy naprzód. Mimo pewnych zrozumiałych braków, wolą i energją przebijamy się, torujemy sobie powoli, ale systematycznie drogę do równouprawnienia w międzynarodowym sporcie. Wczoraj nas jeszcze lekceważono, dziś nas już respektują. Jedenastka nasza, mniejsza o to, czy najlepsza, czy najlepiej dobrana (wszędzie utyskuje się zawsze na skład reprezentatywki), mimo nużącej i dalekiej podróży, zdołała z przeciwnikiem silnym i poważnym uzyskać zwycięstwo zasłużone. Napawa nas to otuchą, że przecież praca nasza nie idzie na marne, że posuwamy się naprzód.

P. Z. P. N. winien obecnie nie ustawać w usiłowaniach nawiązania dalszego kontaktu międzynarodowego. Po Węgrzech i Szwecji, musimy zamanifestować się w Pradze, Paryżu, Wiedniu i Zurychu. Niech nie odstraszają nas możliwości klęski. Kto nie walczy, nie zwycięża. Kto nie przegrywa, nie stanie się zwycięscą. Gdy młodzież nasza kończy średnie studja, dające przeciętny substrat wykształcenia i wychowania, idzie wieloma szlakami do centr naukowych zagranicy dla uzyskania wyższej wiedzy. Nie my winni jesteśmy temu, iż kraj nasz z przyczyn historycznych nie dorównuje jeszcze pod względem możliwości pedagogicznych i społeczno-kulturalnych zagranicy. Nie wstydźmy się tego, ale pracujmy i naśladujmy Zachód.

Także i po szkołę wychowania fizycznego musimy iść na Zachód. Nasza reprezentacja oglądała obecnie stadjony w Berlinie i Sztokholmie i wróciła na własne podwórka sportowe. Jedźmy ciągle i nieprzerwanie na Zachód, oglądajmy urządzenia i organizacje sportowe i wracajmy do kraju z pełnym mózgiem wrażeń, z niezłomną energją pracy.

A przyjdzie dzień, gdy do wrót naszej reprezentacji w stolicy, do naszego Sejmu, zakołatają dziesiątki tysięcy młodzieży sportowej i domagać się będą — z naszej własnej kieszeni, z naszych danin i podatków — funduszów, potrzebnych na wychowanie fizyczne młodzieży. I Sejm da, bo trjumfy sportowe prędzej urzeczywistnią postulaty polityczne i gospodarcze, niż klęski dyplomatyczne. Dr. Henryk Leser.

Wyjazd Reprezentacji z Krakowa.

Wyjazd nastąpił we środę 24 maja o godz. 6 rano do Warszawy. Ekspedycję prowadzą Dr. Cetnarowski i Dr. Lustgarten. Dokonano zdjęcia, nastrój dobry. Podróż przyjemna, wygodna, miejsca zarezerwowane. Drużyna w komplecie. Jako rezerwowi i repr. Krakowa jadą Reyman, Krumholz i Kaczor. Przyjazd do Warszawy godz. 430 pop. Przyłączyli się do nas, jako jeden z aranżerów matchu ze Szwecją mjr. Sobański, nadto por. Obrubański, inż. Śliwiński i rez. gracz Przeworski. O godz. 9 wyjazd do Berlina przez Poznań i Zbąszyn. Na dworcu warsz. żegna nas garstka z red. Biernackim. Miejsca nie zarezerwowane, z tego powodu jazda mniej wygodna. Własnym sprytem zdobyło się jakoś miejsca i dojechało do Berlina o godz. l -30 w poł., gdzie z dworca na Friedrichstrasse zajechaliśmy autami do hotelu Nordland z góry zamówionego i przygotowanego. W Berlinie zastaliśmy już sędziego p. Meisla z Wiednia, który odtąd stale z nami przebywał. P. Z. P. N. sprawił nam niespodziankę, postawił auta do dyspozycji, przy pomocy których zwiedziliśmy miasto m. i. Wintergarten (kabaret), Tiergarten. Z Berlina wyjechaliśmy w piątek rano, przyczem znamiennem jest, iż tutaj mieliśmy zarezerwowane miejsca i przedziały, a u nas w kraju i stolicy tego nie uczyniono, a nawet wyrażono się, (funkcjonarjusz kolejowy w Warszawie), że footballiści śmiało mogą siedzieć na kufrach. Jedziemy do portu Sassnitzhafen przez Stralsund, tutaj po 5 wagonów przewożą na prom „Putbus”, którym cały pociąg przewieziono na wyspę Rugję, a stąd wybrzeżem Bałtyku do Sassnitzhafen. Przepiękne widoki, nastrój dobry, wszystko zdrowe, morze bardzo spokojne. Jedziemy tuż koło lądu. Po przebyciu rewizji niemieckiej i szwedzkiej, oglądnięciu statku szwedzkiego „Victoria“, zwiedzeniu pokładu, maszynerji i urządzeń okrętowych, po 4 godz jeździe przybywamy do portu szwedzkiego Trallenborg o godz. 9 30 wiecz. gdzie nas oczekiwał delegat Svenska Football Verbandet sekretarz p. Kasse, poczem przez Malmó w wagonie sypialnym pojechaliśmy do Sztockholmu, dokąd przybyliśmy w sobotę rano. Już od Trallenborgu nosiliśmy kokardki biało-czerwone. Na dworcu w Sztockholmie przywitała nas cała tamtejsza kolonja polska, a więc przemysłowiec Brodaty, sekr. poselstwa polskiego p, Stefaniak, red. Dr. Masiak ze żonami i córkami, a nadto prezes Szw. Zw. Footb. Anton Johannsen, wręczając nam kwiaty z kokardami narodowemi. Następnie udaliśmy się do słynnego hotelu Continental. Ze wstąpieniem naszem do Sztockholmu towarzyszył nam stale filmowy operator, który zdejmował nas na każdym kroku. Film ten pokazywany też będzie w Polsce. Na drugie śniadanie zaproszeni zostaliśmy do posła Michałowskiego (poselstwo polskie), gdzie nas oczekiwała delegacja szwedzka z gen. Balckiem (były prezes Olimpjady 1912 r.) na czele, zwanego generałem footballowym. Poseł Michałowski wzruszony do łez wita państwową reprezentację Polski poraź pierwszy na ziemi szwedzkiej i życzy jej imieniem rodaków tamtejszych powodzenia. Generał Balck wyraził swe zadowolenie, że większość graczy jest z Krakowa, miasta, które znał jeszcze przed 40 laty. Imieniem Szw. Zw. Footb. witał prezes Johannsen. Podziękował za życzenia i przyjęcie Dr. Cetnarowski oświadczając, iż takiej serdeczności i gościnności nie doznaliśmy dotąd nigdzie. Następnie zwiedziliśmy miasto, które niezwykłe na nas zrobiło wrażenie, oraz prześliczny stadjon olimpijski. Po objedzie masaż, odpoczynek, spanie. W niedzielę rano znowu masaż i dalszy ciąg zwiedzania miasta. Towarzyszyła nam stale kolonja polska, oraz prezes Johannsen. O godz. 1 pop. wyjechaliśmy do stadjonu, gdzie przebraliśmy się. O godz. 145 wstąpiliśmy na boisko.

Polska — Szwecja 2:1 (1:0).

Polska. Wiśniewski (Wisła), Fryc (Cracovia), Klotz I. (Jutrzenka), Synowiec, Cikowski, Styczeń, Sperling, Kogut, Kałuża (Cracovia), Garbień, Kuchar (Pogoń). Szwecja. Ruden, Lund, Hemmiug, Eriksson, Holmberg, KarlssonJ Bergstróm, Svendberg, Kauffeldt, Ekroth, Kock.

Przebieg gry :

Burza oklasków. Polska drużyna ukazuje się na boisku stadjonu. Po chwili i Szwedzi się zjawiają. Fotografowanie obu drużyn, krótki trening i gwizdek sędziego, Hugo Meisla z Wiednia. Kapitanowie drużyn przychodzą na środek boiska. Po serdecznem przywitaniu losowanie. Polska wybiera, Szwedzi zaczynają. Piłkę odbiera Cikowski i oddaje ją atakowi. 3 m. Garbień strzela w aut, 4 min. Kałuża podaje Kogutowi, ten jednak pudłuje. 5 min. Szwedzi prowadzą ładny atak prawą stroną, lewy łącznik Szwedów z 5 metr. przenosi. 8 min. piękny atak Polski. Garbień ofside- 9 min. słaby strzał Kałuży broni z łatwością bramkarz Szwedów. 11 i 12 min. niebezpieczną sytuację pod bramką Polski wyjaśnia doskonały! Synowiec. 13, 14, 15 min. Szwedzi atakują. 16 m. broni Synowiec głową pewnego goala. 17 min. piękny strzał lewego łącznika Szwedów broni prześlicznie robinzonadą Wiśniewski. 18, 19 min. kornery dla Szwedów niewyzyskane. 20 min. atak Polski, Garbień ofside. 21 m. przenosi prawy łącznik Szwedów koło słupka. 22 min. do pustej bramki nie trafia prawy łącznik Szwedów. 23 m. korner dla Szwedów bez rezultatu. 24 min. strzał Koguta na bramkę. 25 min. Kuchar ofside. 26 min. foul Garbienia. 27, 28, 29, 30 min. ataki Polski. 27 min. atak Polski lewą stroną, centra Szperlinga w tym dniu b. słabego. Ręka prawego backa. Karny. Bije Klotz. Polska uzyskuje pierwszy punkt 1:0. Od tej chwili gra cośkolwiek ostra. Szwedzi atakują przez 5 minut. 35 m. Wiśniewski z pod nóg zabiera piłkę środkowemu napastnikowi i broni pewnego goala. Burza oklasków. 36 min. Polska atakuje lewą stroną, centra Szperlinga, Garbień ofside. Prawa strona zawodzi. 38 min. środek ataku Szwedów nie trafia z dobrej pozycji do bramki. Do pauzy gra -nerwowa, bez kombinacji.

Przerwa 1 : 0 dla Polski.

Po zmianie Szwedzi atakują, chcąc za wszelką cenę wyrównać i już w 4 min. strzela lewy łącznik, broni wspaniale Wiśniewski. Prawa strona Polski jest nieco lepszą. Kuchar często przedziera się i centruje, jednak centry jego są za silne, zupełnie nie idą na Kałużę, lub Koguta, z trudem łapie je Szperling i kończą się autem. 8 min. Garbień foul uje. 10 min. ręka Szweda. Wolny. Szwedzi wyrównują 1:1. 11, 12, 13 min. ataki Szwedów. Prowadzi znakomity lewoskrzydłowy z A. I. K. Kock, centruje, backi puszczają piłkę, dostaje prawy łącznik i strzela z kilku kroków bramkę w l l m” burza oklasków. Polska przechodzi do ataku, 13, 14, 15 min. korner dla Polski niewyzyskany. 18 min. z kilku kroków pudłuje Kogut. 20 min. Szperling gubi piłkę. 21, 22, 23 min. atak Szwedów prawą stroną, korner dla Szwedów niewyzyskany. 24 min. prowadzi Kuchar, centruje, Kałuża łapie piłkę, back się urywa, Kałuża sam przed bramką, bramkarz wylatuje, słaby strzał Kałuży do pustej bramki, piłka wolno obracając się dochodzi do bramki, odbija się o słupek na aut. 30 min. korner, Szwedzi biją bez rezultatu.

Synowiec nadzwyczajnie pracuje. 32 min. Szperling przestrzelił. Garbień strzela zwycięskiego goala 2:1. 34 min. Cikowski wypuszcza Garbieniowi, ten prowadzi, mija backa i z kilku kroków strzela. Bramkarz rzuca się, piłka odbiła się od ziemi i przeskakuje mu ręce. Szwedzi od tej chwili ciągle atakują. 37 min. korner Szwedów niewyzyskany. Tyły Polski pracują znakomicie, zwłaszcza ;Synowiec i Klotz, który swoją głową wyjaśnia kilka niebezpiecznych sytuacji. 38 min. jeszcze jeden atak Polski, Kogut pudłuje. 40 min. silny i piękny strzał lewego łącznika Szwedów, broni nadzwyczajnie Wiśniewski i odbija z trudem na korner. 41 min. przez Szwedów niewyzyskany. 42 min. ofside Garbień. 43 min. ręka Koguta, wolny. Jeszcze jedna niebezpieczna sytuacja pod bramką Polski, broni Synowiec i Klotz. Pod koniec gra pod bramką Polski. Sędzia p. Meisl z Wiednia odgwizduje match i Polska schodzi z boiska ze zwycięstwem 2:1.

Kornerów 7: 1 dla Szwedów. Publiczności około 20.000. Ogólne uwagi: Z drużyny szwedzkiej wybijali się prawy i lewy skrzydłowy, lewy łącznik i prawy back. Z Polski. Nadzwyczajnym był w tym dniu Synowiec, Wiśniewski który kilka pewnych bramek obronił i Klotz. Tyły Polski grały b. dobrze, atak b. słaby. Wiśniewski pokazał, że w niczem Lothowi nie ustępuje, owszem nawet go przewyższa. Spokojny, piłki łapie pewnie, doskonale się ustawiał, bronił nadzwyczajnie i z prawdziwem poświęceniem. Klotz okazał się na tych zawodach b. dobrym, piłki ładnie zbierał, wybijał znakomicie, w pojedynkach zawsze wychodził zwycięsko, głową obronił kilka niebezpiecznych pozycji, jak również swoim biegiem ratował kilka razy sytuację. Fryc grał planowo i zupełnie poprawnie. Synowiec grał nadspodziewanie, przez swoje ustawianie się trzymał w szachu atak Szwedów, był duszą obrony Polski, obronił swoją głową 2 pewne bramki, najlepszy na boisku.

Cikowski jak zwykle dobry, pracował do ostatka. Styczeń miał dużo roboty ze znakomitym lewym skrzydłowym Kockiem, trzymał go jednak dzielnie. Kuchar na prawem skrzydle b. słaby, atak z niego nie miał pociechy. Centry, to bomby, które puszczał, a chwytał je z trudem Szperling. Gdy dostał ładną piłkę na nogę nie wiedział co z nią zrobić i mając wolne pole do bramki, zamiast zajeżdżać do środka szpurtował do chorągiewki kornerowej. Lepszy byłby bezwarunkowo na lewym łączniku. Na prawego skrzydłowego materjał b. dobry, ale mu potrzeba jeszcze dużo treningu i zrozumienia, jakie skrzydłowy ma zadania. Garbień b. słaby, z Kałużą niezgrany, ani jednej piłki nie oddał należycie. Przed pauzą wypuszczał wszystkie piłki Kucharowi, albo na aut boczny, albo na aut bramkowy. Bardzo powolny nic się Kałuży nie ustawiał, albo stał na ofside. Nie było widać u niego siły przebojowej, często foulował. Bramkę zrobił przez grę solową przy pomocy bramkarza. Był najsłabszym w polskiej drużynie. Kałuża dobry, nie mając obok siebie łączników ciężko mu było pracować, piłki jednak ładnie rozdawał i był z ataku najlepszym. Kogut słaby, za mało się ruszał, ze swojem skrzydłem mało grał, przestrzelił kilka bramek z dobrych i pewnych pozycji, które mu Kałuża wypracował. Niepotrzebnie rękami odbijał piłkę, to u nas publiczność rozwesela, ale nie w Szwecji. Szperling słaby. Był zdaje się niedysponowanym i grał gorzej jak zwykle.

Głosy prasy szwedzkiej.

Svenska Dagbladet 28. V. 22.

Pierwszy match Polska — Szwecja odbędzie się w niedzielę w Stadjonie. Polacy przyjechali w sobotę do Sztockholmu.

Drużyna silna i reprezentacyjna.

Powyżej podajemy fotografję drużyny polskiej wraz z sędzią wiedeńskim p. Hugo Meislem; drużyna ta ma rozegrać w niedzielę match federacyjny Szwecja — Polska. Po przyjeździe zostali Polacy przyjęci przez posła polskiego p. J. Z. Michałowskiego na śniadanie, na którem również obecni byli dwaj szwedzcy generałowie W. G. Balck i Anton Johansson. Goście polscy, ruchliwa i wesoła młodzież, w całem tego słowa znaczeniu, przeważnie studenci, zwiedzili popołudniu stadjon.

Dagens Nyheter 29. V. 22.

Szwedzi grali lepiej, a Polska wygrała 2 :1. Polacy zdobyli jeden punkt z rzutu karnego. Drużyna polska sympatyczna i popularna. Bramkarz polski miał gorący dzień.

Polska zwyciężyła Szwecję 2:1, temu zaprzeczyć nie można. Szwecja miała faktycznie większe szanse, aniżeli Polska, która zrobiła jeszcze raz tyle bramek, nawet gdy się zważy, że jedną bramkę zrobili Polacy z rzutu karnego. Najgorszem niepowodzeniem Szwedów było to, że polscy napastnicy nie często wychodzący na arenę, mieli jaśniejszą i więcej do celu prowadzącą grę, jakkolwiek technika ich była o wiele słabszą od naszej i nie tak bogatą w niespodzianki, natomiast bardziej praktyczną. Prostsze przedsięwzięcia zostały doskonale przez nich wykonane, podawanie piłki było celowe i z dobrą techniką. Szyk mieli Polacy. Była to drużyna elegancka i nadzwyczaj sympatyczna i prawi panowie (korrekt gentlemen). Ruchliwe i serdeczne oklaski po skończonym matchu były tego najlepszym dowodem. Sędzia p. Hugo Meisl miał zatem lekką pracą. Najlepsi z pośród Polaków byli Klotz (prawy obrońca) ten, który z godnym naśladowania spokojem dokonał rzutu karnego, Cikowski center pomocy, Garbień, Kałuża i Kogut. Kałuża zwracał uwagę z powodu ślicznych rzutów i swych szybkich « outsiderów”.

Pozatem zauważyliśmy znanego sportowca szwedzkiego z miasta U:a (Upsala? przyp. tłóm.), który po matchu, chcąc ratować honor szwedzkiego sportu, szorstko odepchnął kilku footballistów polskich na bok, chcąc zrobić miejsce dla najmłodszych biegaczy t. zw. wJumbolagen“.

Pozwalamy sobie niniejszem w imieniu tego znanego sportowca przeprosić graczy polskich, albowiem on sam w prędkości zapomniał to uczynić osobiście. Napór szwedzki. Polska wygrała w losowaniu i Szwecja miała pozatem silny wiatr, który psuł grę — i to szczęśliwie. Szwedzcy pomocnicy rozpoczęli walkę, niezadługo zrobiło się ciasno koło bramki polskiej. Svendberg był w dobrym humorze i kusił Wiśniewskiego jednym zdradzieckim rzutem po drugim. Polacy szczędzili napadów, ale były one niebezpieczne. Szwedzi nie odznaczali się pewnością siebie, skutkami były niejedne niespodzianki. Gracz szwedzki Hemming zupełnie niepotrzebnie użył ręki. Sędzia Meisl nie cofnął się przed rzutem karnym i ani jedna dusza z pośród publiki nie protestowała przeciw tej decyzji. Wezwano prawego obrońcę, wysokiego i przystojnego Klotza, który strzelił piłkę w bramkę tuż obok bramkarza szwedzkiego Rudena. Wykonał ten rzut z igraszką i nadzwyczajną elegancją; piłka utkwiła w lewej stronie u góry. Ruden (bramkarz szw.) nie miał możności przeszkodzenia temu. Nadchodzi pauza, rezultat 1 :0, pomimo stałego szwedzkiego naporu.

Druga połowa gry była podobna do pierwszej: Szwedzi atakowali, Polacy bronili się i obie drużyny zrobiły teraz po jednym punkcie. Teraz już nikt nie przypuszczał, aby Szwedzi przegrali, a jeszcze mniej przypuszczano aby Polacy wygrali. Stało się jednak inaczej; prawy łącznik Garbień, chwyciwszy piłkę w linji środkowej, minął lewą defenzywę z błyskawiczną szybkością naprzód z taką siłą, że znalazł się na terytorjum bramki i skierował piłkę w pożądanym przez niego kierunku. Ostatnie minuty i sekundy atakowali Szwedzi w dalszym ciągu, jednakże bez skutku. Rezultat 2:1 na korzyść Polski.

We wtorek odbędzie się match Sztockholm — Kraków. Mamy zatem widoki do rewanżu. Idrottsbladet 29. V. 22.

„Nieprawdziwy” (fałszywy) match reprezentacyjny. Polska 2:1.

Jutro jest okazja do rewanżu, jaki z pewnością Sztockholm zrobi.

Chłopcy polscy w czerwonych kurtkach z białymi orłami i białymi spodniami, byli przystojni i ładni, warto było się na nich przypatrzeć. Nie przypuszczam, by drugi występ Polaków zwabił dużo i ciekawych 16 — 17000 widzów ostatniego meczu. Tym razem była to Polska.

Ostatnim razem były to Włochy, Hiszpanja, Finlandja i Szwecja. Krytyka gry i graczy. Jak wiadomo urządzono w związku z zawodami z Svenska Dagbladet także i mecz Polska Szwecja, który zakończył się zwycięstwem dla Polski. Środkowy napastnik Kałuża jest pierwszorzędnym graczem. Manewruje on doskonale piłką, którą w sposób elegancki podaje na skrzydła. Linja ataku była najlepszą w polskiej drużynie, pozatem czem dalej wstecz się zaglądało, tem gorszych spotykało się graczy. Napastnicy grali wspólnie i odznaczali się tem, że podawali sobie wzajemnie, przeciwnie nasi gracze często zaprzepaścili sytuację. Polacy tracili jednak przytomność, gdy zbliżali się do terytorjum karnego, jak również nie ważyli się nigdy przebijać, lub też grać indywidualnie na własną rękę, z wyjątkiem trzech wypadków podczas całego meczu.

Zresztą dawali Polacy długie bezcelowe strzały w stronę bramki, a to celem posuwania się naprzód. Skrzydłowi Kuchar i Sperling byli zwinni i energiczni, lecz centrowali zupełnie błędnie. Z pomocników był łysy Synowiec najlepszym. Prawy obrońca Klotz, był początkowo słabym, lecz wyrobił się kolosalnie po pauzie, zaś center pomocy Cikowski nie odpowiadał wcale swemu renome, ale przeciwnie błąkał się godzinami. Największą zasługą skrzydeł była energja i ich dobra gra głową. Grali oni jednak ze złem „placowaniem”, stawali często w linji jeden obok drugiego i daleko z tyłu przy ich linji karnej, wobec czego bardzo rzadko mogli spowodować Szwedom offside. W bliskości tracili oni koncept i gdyby tylko ktoś ze Szwedów był się odważył przedrzeć, to nie przypuszczam, aby Polska wygrała ten mecz. bramkarz Wiśniewski był niepewny, z nadzwyczaj długim rzutem piłki. Gdyby Ekroth był zauważył, że bramkarz stale wychodził z piłką na prawo od swej bramki, to łatwo byłoby mu można wytrącić piłkę z rąk.

Indrottsvdrlden 29. V. 1922:

Powtarza prawie jotę w jotę słowa „Idrottsbladet” tylko z tą różnicą, że posądza sędziego o stronniczość na korzyść Polaków. Pozatem twierdzi, że drużynę polską możnaby nazwać średnio silną. Drużyna polska odznaczała się swą siłą w obronie, która była wspaniałą, jednak nie nadzwyczajną.

Aftonbladet 29. V. 1922.

Nawet Polska zwyciężyła nas w footballu. Niedzielny mecz footballowy w Stadionie zawiódł, ale nie dlatego, że drużyna polska nie miała czem imponować, lecz dlatego, że zbieranina szwedzka jeszcze mniej miała do imponowania.

Z Polakami było bardzo przyjemnie zawrzeć przyjaźń. Grali oni zwinnie i prosto, a przedewszystkiem z metodą. „Nie mogą oni nas niczego nauczyć”, tak powiedzieć można o nich, jak i o Francuzach. Jest to prawda, ale z modyfikacją: mogą oni nas nauczyć tego, iż można wygrać, nie wdając się w zawikłaną grę, której nie umie się konsekwentnie przeprowadzić. Pracowali oni z ambicją i zwyciężyli, Szwedzi natomiast robili „śliczne” napady, machali rękami i nogami (Hemmingnp. tak silnie, aż przysporzył nam rzut karny, a jako skutek tego była jedna bramka) i przegrali. Zaś przed bramką mieli nasi napastnicy pecha t. zn., że nie byli zdolni do wrzucenia piłki do sieci.

Rezultat meczu jest 2:1 na korzyść Polski — zupełnie słuszny.

Svenska Dagbladet 29. V. 1922.

Polacy zwyciężyli przez rzut karny. Drużyna szwedzka zwyciężona przez słabszych Polaków. Svenska Dagbladet opisując przebieg meczu w duchu podobnym wszystkim innym dziennikom nadmienia, że Szwedzi nie mogą się niczego od Polaków nauczyć. Polacy jednak grali dość dobrze, ale nie imponowali. Występowali oni sympatycznie na terenie — walka jednak nie była zaciekłą. Skrzydła ataku odznaczały się szybkością i zdobywały przeważnie piłkę dla siebie. Bramkarz miał szczęście, a pozatem sprawiał swe funkcje pysznie. Linja pomocy była, jak to zwykle bywa, ani dobra, ani też zła.

Svenska Idrottstidningm 29. V. 1922.

Pierwsze przestraszenie. Szwecja zwyciężona przez polską drużynę reprezentacyjną po nędznym meczu. Opisując w tym samym duchu, co inne dzienniki, przebieg meczu, dodaje co następuje: Polacy grali z dobrem opanowaniem piłki, ślicznem, ale mało efektownem podawaniem jej od gracza do gracza, starannie unikając przeskoczenia jednego z linji. Gracze napadu zwinni i pewni piłki, wykonywali swe zadania znacznie lepiej od pomocników, lecz nie można ich zanadto ganić. Natomiast skrzydła! Zachowaj nas Panie od takich!! Niepewni i ciężcy, a pozatem zły i słaby rzut piłki. Chybiali oni często. Bramkarz dobry.


Dalszy ciąg sprawozdania. Przyjęcia i powrót.

Tygodnik Sportowy


ROK II. KRAKÓW, DNIA 16 C Z ER W C A 19 2 2 ROKU. NR. 61.

Polska — Szwecja.

Charakterystycznemi były okrzyki publiczności w czasie matchu, poprostu organizuje się tam całe chóry dla zachęcania graczy, którymi dyrygują poważni i starsi ludzie. Nieprzyjemną dla nas była kontrowersja między najlepszym graczem (prawy back) Lundem, a d-rem Lustgartenem, który stanął sobie przy bramce Szwedów i głośnymi okrzykami starał się zachęcać nasz atak, psując raczej i denerwując naszych. (Mógłby już nareszcie ten pan zaprzestać tego ciągłego niesympatycznego i denerwującego wprost publiczność krzykactwa. Tosamo dzieje się i na boisku Cracovii, na którem zachowanie się p. L. przybiera w ostatnich czasach znowu bardzo niegrzeczne i nieestetyczne formy. — Red.). Zauważyliśmy np. u Szwedów, iż przeszkadzają oni ogromnie bramkarzowi przy wyrzucie z bramki i po chwycie. Denerwowało i wyprowadzało to z równowagi Wiśniewskiego, stąd też liczne kornery. Ze Szwedów najlepszym był Lund, lekki, biorący piłkę z każdej pozycji, szczególnie głową. Lewy skrzydłowy znakomity, nieuchwytny. Styczeń go dobrze obstawiał. Lewy łącznik był fenomenem, ale tylko w polu, bez strzału. Meisl wyraził się o nim, iż jest on „Kunstler a la Orth, aber fiir sich, nicht fiir die Mannschaft”. Z naszych najlepszym był Synowiec i Klotz. O Wiśniewskim wyrażali się tam, że jest najlepszym bramkarzem na kontynencie. Raziły ciągle scysje między Kałużą, a Garbieniem, którzy nie mogli się zrozumieć. Także na drugim matchu obraził Kałuża Krumholza, a propos jego żydostwa, co ogromnie ostatniego zabolało. Po zejściu Kałuży z placu, Reyman prowadził ataki znacznie lepiej. W czasie pauzy odbywały się zawody lekko atletyczne, w których uczestniczyły niezliczone setki młodzieży od 10 lat i starców, oraz kobiet (nie tak jak u nas). Organizacja tych zawodów i porządek wzbudził u nas podziw. Lekka atletyka jest w Szwecji królową sportu, toteż wysoko stoją Szwedzi pod tym względem. Po matchu poszliśmy pod tusze. W szatni otrzymaliśmy gratulacje posła Michałowskiego, kolonji polskiej i prezesa Związku Szwedzkiego Johanssena. Prasa robiła z nas karykatury. Z wyniku byliśmy wszyscy zadowoleni. Jak bowiem nie zasłużyliśmy na zwycięstwo w pierwszym dniu, tak znowu powinniśmy byli grubo zwyciężyć w drugim dniu.

Po matchu niedzielnym oficjalny bankiet w Grand Hotel Royal, najpiękniejszym hotelu europejskim. Tu nastąpiło wzajemne zapoznanie się graczy naszych ze szwedzkimi. Moc gości przybyło na bankiet i jako novum (dotąd tego nie praktykowano) wiele kobiet. Generał Balck z żoną i synem, cała kolonja polska, Jahanssen itd. Przyjęcie i menu było nadzwyczajne. Przemawiali gen. Balck, poseł Michałowski, prez. Johanssen, dr Cetnarowski. P. Z. P. N. i Związek Szwedzki zamienili proporce pamiątkowe. Johanssen dziękował również Meislowi, który właściwie zainicjował ten match i który wyraził życzenie, aby stosunki sportowe polsko-austrjackie na nowo odnowione zostały. Meisl otrzymał w podarunku srebrną tacę, a w drugim dniu puhar. Gen. Balck przemówił do graczy i wręczył im pamiątkowe srebrne medale. Również i Svenska Dageblad wręczyła graczom dyplomy. Polska drużyna odwzajemniła się piękną pamiątkową księgą „Klejnoty Krakowa”. Po oficjalnym bankiecie przepiękna zabawa na balkonach, cudowne śpiewy chóralne Szwedów, gdyż równocześnie na różnych salach i balkonach święcono jubileusz Svenska Dageblad.

W poniedziałek odbyliśmy wycieczkę do Salcie Baden (słone kąpiele), przebyliśmy kilka kilometrów piechotą. (Dr Cetnarowski spuchł i musiał dojechać kolejką). Wszędzie towarzyszył nam operator filmowy, kolonja polska i Johanssen. Okolice i widoki prześliczne, wrażenia niezapomniane. Wróciliśmy kolejką elektryczną do Sztokholmu, zmęczeni terenem górzystym. We wtorek przedpołudniem zwiedziliśmy znowu miasto, zamek królewski, ministerstwa, buduary, mosty, nadmorze. O godz. 6-tej i pół wiecz. wyjechaliśmy do stadjonu na match Kraków — Sztockholm.

Po matchu znowu kolacja w hotelu angielskim dla graczy obu drużyn. Przemawiali tam dr. Lustgarten i Obrubański, dr Cetnarowski, Johanssen, Michałowski, Meisl. Potem zaproszenie do pp. Brodatych na kawę, przebieg bardzo serdeczny i przyjacielski. W międzyczasie odbywał dr Cetnarowski z Johanssenem konferencje w sprawie tournee przyszłego. Sam Johanssen przyznał na bankiecie, iż porażka Krakowa była niezasłużona (na matchu wołał of-side). Dla Krakowskiego Z. O. P. N. wręczył srebrny puhar z napisem A. I. K. — Malutki incydent warto tylko wspomnieć. Szperling i Klotz czuli się słabymi i do pp. Brodatych nie poszli. Wówczas rozkazał dr Lustgarten Krumholzowi również pozostać, a na jego pytania dlaczego, dawał wymijające odpowiedzi. Tak postępował „papieski” delegat P. Z. P. N. z niektórymi graczami państwowego teamu Polski. Co na to P. Z.P.N. i dr Cetnarowski ? — Droga powrotna identyczna.


Przegląd Sportowy : 1922, nr 23

1922.06.09

Mecz Polska—Szwecja. Witane burzą oklasków wybiegają obie drużyny, polska w czerwonych koszulkach z białym orłem na piersi, szwedzka w żółtych. Skład drużyn następujący: P o l s k a:. Wiśniewski (Wisła); Klotz (Jutrzenka), Fryc; Styczeń, Cikowski, Synowiec (Cracovia, kapitan), Kuchar, Garbień (Pogoń), Kałuża, Kogut, Szperling (Cracovia). Szwecja: Rüden (Djurgarden 1. F., Stockholm); Lund (Kamraterna, Göteborg), Hemming (Djurgarden); Ericksson (Allmäna Idrotts Klubben, w skróceniu A1K, Stockholm), Andersson (Hammarby I. F., Stockholm), Sundberg (Djurgarden); Bergström, Svedberg, Kaufeldt, Ekroth (kapitan), Kock (wszyscy z AIK).

Polska wygrywa los i gra z wiatrem. O godzinie 1 ‘45 Szwecja zaczyna, pomoc odbiera piłkę, pierwszy atak Polski załamuje się na Lundzie. Piłkę dostaje Ericksson, podaję na skrzydło, Synowiec odbiera, wypuszcza Kałuży, ten wysyła w bój Kuchara — of side. Szwedzi atakują częściej, pomoc i obrona pracują całą parą. Wiśniewski często musi wkraczać. Niebezpieczny pod bramką jest głównie Svedberg. Podaję on Kaufeldtowi, ten strzela bramkę, lecz sędzia przedtem już odgwizdał spalony. Kontratak Polski kończy słaby strzał Kałuży w ręce bramkarzowi. Gra w dalszym ciągu otwarta, ostra. Szperling za prędko oddaje centry. W 27 min. Szperling kończy bieg centrą, Hemming nie atakowany przez nikogo, daje niepotrzebnie piłce klapsa ręką: karny. Komu powierzyć tę ważną funkcję? Jedynym graczem, który w swej drużynie bije z dobrym skutkiem jedenastki, był Klotz, jemu też oddaje kapitan z całem zaufaniem wykonanie rzutu, od którego skuteczności tak wiele zawisło. Klotz z całym spokojem, bez rozpędu pakuje piłkę w lewy róg pod poprzeczkę. Bramkarz ani drgnął. W ten sposób polska reprezentacja uzyskała w meczach międzypaństwowych pierwszą bramkę. Szwedzi, podjudzani okrzykami widzów, przypuszczają aż do pauzy zacięte ataki, forsują, głównie oba skrzydła, lecz tyły Polski, zwłaszcza Klotz i Wiśniewski, który ładnie złapał parę górnych strzałów, nie pozwalają im wyrobić niebezpiecznej pozycji. Pauza 1:0 na korzyść Polski. W czasie przerwy, która trwała z górą 15 minut, oraz w czasie całej drugiej połowy gry, na bieżni odbywał się finał biegu rozstawnego i biegu rozstawnego chłopców (od 10—12 lat), co wywoływało u graczy pewną dystrakcję. Do biegu rozstawnego, urządzanego w ramach jubileuszu dziennika „Svenska Dagebladet“, długości 23 km. stanęło 130 drużyn, każda złożona z 30 zawodników (razem zatem 3.900 biegaczy)! Widziano między nimi także szpakowate głowy i brodate twarze. Lekka atletyka jest w Szwecji sportem najpopularniejszym, uprawianym masowo. Jakżeż daleko nam do tej kultury sportowej! Lecz wróćmy do meczu. — Gra otwarta. U Szwedów widać chęć zwycięstwa. Fryc i Klotz wyjaśniają parę niebezpiecznych momentów. Synowiec ustawia się dobrze i paraliżuje niebezpiecznego Bergstroma. Kałuża dobrze rozdaje piłki i wyrabia pozycje Kuchar teraz znacznie lepszy niż przed pauzą, biegi jego są groźne, lecz centry zbyt silne. Jedna z jego centr dostaje się do Koguta, który z paru metrów przenosi górą. Szwedzi nie pozostają dłużni, atakują w dalszym ciągu. Kock centruje dołem, piłki Fryc już nie mógł dostać, Svedberg z paru kroków plasuje pewnie w prawy róg. Oklaski i krzyki bez końca. Drużyna polska nie ulega depresji, lecz walczy dalej spokojnie i coraz skuteczniej tem bardziej, że u Szwedów daje się zauważyć zmęczenie. Jeszcze parę groźnych ataków szwedzkich, parę razy Wiśniewski ratuje przytomnie (raz dostaje silne kopnięcie od Kaufeldta w okolicę dołka tak, że upadł na ziemię, gdyż przez jaką minutę schwycił go gwałtowny kaszel), Jęcz Polacy atakują coraz częściej. W 76 min. wreszcie Kałuża podaję Garbieniowi, ten siłą przewózkuje obu backów po kolei, przyczem dwukrotnie był zaatakowany w sposób nieprzepisowy, wyjeżdża na swą zwykłą pozycję (lewego łącznika) i lekkim rzutem, możliwym zresztą do obrony, zdobywa zwycięską dla Polski bramkę. Szwedzi znów się zrywają do ataków, lecz polska drużyna, zachęcona sukcesem, nie muruje bramki i utrzymuje do końca grę otwartą. Ostatni róg dla Szwedów: środek pomocy uderza piłkę głową, Kaufeldt w pozycji spalonej (patrz strona tytułowa) znów głową skierowuje piłkę do bramki, Wiśniewski łapie. Jeszcze jeden krytyczny moment dla Polski, Wiśniewski rzuca się pod nogi Kaufeldtowi, który macha przezeń kozła. Tuż przed końcem akcja solowa , Kałuży, który przedostaje się przez obronę. Bramkarz wybiega poza pole karne, Kałuża strzela lekko tuż koło niego, piłka toczy się długo do bramki i odbija się od słupka. Kałuża biegnie dalej, popchnięty z tyłu pada, róg dla Polski niewyzyskany. Gromko oklaskiwana schodzi drużyna polska, z radością w sercu, że trzeci jej mecz międzypaństwowy, po tak uciążliwej podróży, na obcem boisku zakończył się dla niej zwycięsko. Widzów ponad 16.000. Sędzia Meisl.

Drużyna polska nie wykazała swej właściwej formy i grała naogół słabiej aniżeli przeciw Węgrom. Długa podróż musiała siedzieć w kościach, co się uwydatniło w mniejszej niż zwykle szybkości; do tego przyłączyły się odmienny, morski klimat, a przedewszystkiem zupełnie inne odżywianie się (wielu graczy czuło się niby dobrze, lecz miało wciąż wargi spalone lub obrzękłe). Mimo to wszyscy wytrzymał1 ( tempo do końca, choć ciężko musieli pracować. Tem większy zatem nasz sukces. Szwedzi także podobno grali słabo. Gracze rośli, silni, biegają ciężko i niezbyt szybko, grają fair, lecz nadzwyczaj ostro. Szczególnie ostro szli na bramkarza, któremu nie dawali chwili spokoju tak, że rzuty bramkowe wykonywał on wprost z ziemi, i musiał się porządnie. zwijać, ilekroć dostał piłkę. Z zadania tego wywiązał się rutynowany Wiśniewski wcale dobrze i śmiem twierdzić, że Loth nie broniłby z lepszym skutkiem swej świętości. Mim° to Szwedom Wiśniewski się nie podobał, gdyż ich zdanie«1 jeszcze zadługo trzymał piłkę. Nasi bramkarze, którzy i«1 bardziej są atakowani, tem dłużej trzymają piłkę, odczuliby na własnej skórze, jak wygląda gra, zgodna z przepisami i wtedy może przestaliby korzystać z niezrozumiałej wprost opieki ze strony naszych sędziów. Nauczono się tam także odpychania przeciwnika (remplowania). Zrazu gracze nasi byli przytem poszkodowani i fikali kozły, później sami ro' bili niekiedy skuteczny użytek z tego dozwolonego sposobu walki. Technicznie Szwedzi są wyszkoleni dobrze, strzelają dużo, hołdują raczej systemowi gry long-passing, prowadzą11 ataki głównie skrzydłami. Bo też obaj skrzydłowi — to naj' lepsi ich gracze. Biegają dobrze, doskonale centrują z każdej pozycji, rogi biją nadzwyczaj precyzyjnie. Ogólnie trzeb * powiedzieć, że football w Szwecji stoi niżej, niż w Czechach, Austrji i na Węgrzech.

Posłuchajmy teraz, Co piszę o meczu pierwszorzędny znawca footballu, sędzia Meisl: „Nierozstrzygnięty wynik 1 : 1 odpowiadałby mojem zdaniem bardziej przebiegowi gry. Żadna drużyna nie osiągnęła swego przeciętnego dobrego poziomu. Wbrew oczekiwani11 okazali się reprezentanci wybitnego, atletycznego kraju szwedzkiego za powolnymi w stosunku do Polaków. Lecz i Polacy nie mieli swej zwykłej szybkości i zastosowali się dc nadanego przez Szwedów wolnego tempa. Ten brak rozmachu uczynił walkę mało żywą i nieinteresującą. Dziwić si< należy, że wspaniałe biegi drużyn sztafetowych, które si< odbywały właśnie w czasie meczu, pozostały bez wpłyW11 na ospałe ruchy piłkarzy. Podczas gdy jednak u Polaków musi się uwzględnić 75-godz. uciążliwą podróż, to miękka (!?) i powolna gra Szwedów w porównaniu z grą poprzednicl1 ich teamów, wydaje mi się niezrozumiałą. W decydując«! fazie walki, w drugiej połowie zerwali się także polscy napastnicy do stanowczych ataków i w ten sposób szalę zwycięstwa przechylili na swoją stronę. Ze Szwedów podobaj mi się najbardziej obaj skrzydłowi, jakkolwiek widziałem już obu w lepszej kondycji. Wszyscy inni mnie nie zadowolili. — W drużynie polskiej stanowił senior Synowiec główny punkt oparcia. Spełnił on swe zadanie pod względem technicznym, a zwłaszcza taktycznym bez zarzutu. Krył dobrze prawe skrzydło, wspomagał swój atak, a przez swą taktyczną przezorność zwykł oddawać środkowemu pomocnikowi oraz obronie cenne usługi. Oprócz tego Synowiec działał na swych młodszych towarzyszy uspokajająco. Obok niego dobrze pracowali także — mojem zdaniem — obaj obrońcy, Wiśniewski pracował naogół dobrze, z wielką gorliwością i odwagą; chwytał pewnie wysokie piłki, jednak popełniał on błąd, że za długo przytrzymywał piłkę. W ataku wyróżniali się napastnicy, tak w akcji solowej jak i wspólnej, tylko chwilami. Trwałej ciągłości w kombinacji nie zdołali osiągnąć, mimo że kilka razy przeprowadzili ładne i szybkie kombinacje. Kuchar operował na prawem skrzydle lepiej po, niż przed pauzą. Często się przebijał i dawał pożyteczne centry. Był on mojem zdaniem szybszym i gwałtowniejszym, niż zwykle tak zwinny Szperling. Kałuża miał zwłaszcza po pauzie piękne momenty, Kogut zrobił na mnie wrażenie zdenerwowanego, a Garbień dokonał przez swój decydujący o zwycięstwie przebój i strzał doskonałej akcji solowej. Obie drużyny grały fair, co mi znacznie ułatwiło mój urząd. Właśnie na punkcie poprawności w grze, a także przez swe zachowanie się tak na boisku jak i poza niem pozostawili Polacy, jak miałem sposobność słyszeć, wrażenie jaknajlepsze. Na drużynie polskiej spoczywa teraz obowiązek skuteczniejszego wykazania swej klasy w meczu rewanżowym na własnym gruncie“. Zwycięstwo Polski wywołało wśród Szwedów trudną do opisania konsternację. Kraj zaledwie sześciomiljonowy, w którym sport zapuścił tak głębokie jak nigdzie indziej korzenie, w którym rząd wydatnie popiera rozwój sportu (związek piłki nożnej otrzymuje 100.000 koron subwencji tocznie), w którym zwycięstwa sportowe są, jak i na Węgrzech, uważane za punkt honoru narodowego, daje się pobić przez młodą Polskę, nowicjusza w sporcie międzynarodowym i do tego u siebie w domu i Ten ból i rozgoryczenie widnieje z głosów prasy szwedzkiej. Nie brak w nich bardzo gwałtownych ataków na związek za błędne zestawienie drużyny (jak widzimy z tego, wszędzie spotykamy się z tym samym objawem), mimo że drużyna ta, jak twierdzili członkowie związku, została w ten sposób zestawiona właśnie pod presją prasy. Nie przeszkadza to jednak temu, że na mecz Finlandja—Szwecja (4. czerwca w Helsingsforsie) pojechała ta sama drużyna z wyjątkiem środkowego i lewego pomocnika, których zastąpiono graczami z A. I. K. (cały zatem napad i pomoc reprezentacji wzięto z A. I. K., najpopularniejszego klubu stołecznego). Wobec tego faktu upada twierdzenie prasy niemieckiej i czeskiej, zakrawające bardzo na chęć osłabienia wrażenia po naszem zwycięstwie, jakoby Szwecja nie wystawiła przeciw Polsce najsilniejszej reprezentacji. Jeśli kto może mówić o osłabieniu składu reprezentacji, to właśnie my (brak Lotha i Gintla). Dużo także wyrzeka prasa na pech, prześladujący reprezentację szwedzką. Po szeregu klęsk, „nawet Polska nas pobiła; jeszcze tego tylko brakuje, żebyśmy przegrali z Grenlandją i Jamajką“. W ocenie graczy polskich różnią się wszystkie gazety — znów zwykła kolej rzeczy. Podajemy parę ciekawych uwag prasy szwedzkiej: „Dagens Nyheter“ pod tytułem: „Szwedzi grali lepiej, a Polacy wygrali. Drużyna polska sympatyczna i popularna. Bramkarz polski miał gorący dzień“, piszę: „Polska wygrała 2:1 i nie można temu zaprzeczyć. Szwecja miała więcej szans niż Polska, ta jednak strzeliła dwa razy więcej bramek. Największą wadą Szwedów było to, że polscy napastnicy, którzy rzadko atakowali, grali więcej praktycznie, choć technicznie byli słabsi, i mniej pokazywali sztuczek. Proste ich pociągnięcia były bardziej celowe. Drużyna elegancka, nadzwyczaj sympatyczna, prawdziwi gentlemani. Burzliwe i serdeczne oklaski po meczu były najlepszym tego dowodem“. Zakończenie ogromnie charakterystyczne, jak wielką kulturę sportową mają Szwedzi: „Pozatem zauważyliśmy znanego sportowca szwedzkiego z U-a (zdaje się z miasta Upsala), który po meczu, chcąc ratować honor sportu szwedzkiego, odepchnął schodzących z boiska kilku piłkarzy polskich na bok, by zrobić miejsce dla sztafety juniorów. Pozwalamy sobie niniejszem w imieniu tego znanego sportowca przeprosić za to graczy polskich, albowiem on sam zapomniał to uczynić osobiście“. „Idrottsbladet“ tak ocenia graczy polskich: „Kałuża jest pierwszorzędnym graczem. Ma dobrą technikę, doskonale rozdaje piłkę na skrzydła. Napad kombinował dobrze, lecz w pobliżu bramki tracił przytomność: żaden z graczy nie miał odwagi przebić się i zagrać na własną rękę — poza 3 wypadkami na całym meczu. Czasem kopali oni bez celu, byle tylko dostać się naprzód. Skrzydła zwinne i energiczne, lecz centrowały wadliwie. Z pomocy najlepszy Synowiec. Klotz początkowo słaby, poprawił się kolosalnie po pauzie“. Niesłusznie twierdzi to pismo, że najlepszą częścią drużyny był napad, każda następna linja była coraz gorsza, a Wiśniewski najgorszy. „Idrottsvardelein“ zarzuca Meislowi, że sędziował na korzyść Polski (widocznie z powodu rzutu karnego). Drużynę polską określa jako średnio silną. Główna jej siła leżała w obronie, choć i ona nie była nadzwyczajną. „Aftonbladet“ : „Mecz przyniósł rozczarowanie, ale nie dlatego, że Polska nie miała czem imponować, lecz z tego powodu, że Szwecja jeszcze mniej zdołała nam zaimponować. Od Polaków nauczyliśmy się tylko jednego: że można mecz wygrać, nie wdając się w bezproduktywną kombinację. Pracowali oni z ambicją i zwyciężyli, a nasi ślicznie atakowali, machali rękoma i nogami — Hemming np. machał tak silnie, aż zawinił rzut karny i pierwszą bramkę“. „Svenska Dagebladet“ : „Polacy grali dość dobrze, lecz nie imponowali. Walka była sympatyczna, lecz nie zaciekła. Bramkarz miał szczęście, zresztą grał doskonale. Tyły przeciętne“. „Svenska Idrottstidningen“ : „Polacy mieli dobre opanowanie piłki. Napad ruchliwy, kombinował bardzo dokładnie, lecz rzadko kiedy podawał dalej niż swemu najbliższemu sąsiadowi“. Prasa niemiecka, pod dyktatem Wiednia, sztucznie stara się zbagatelizować nasz sukces, podając, że Szwecja — wskutek lekceważenia Polski — nie wystawiła swej najsilniejszej drużyny, że nie można jej uważać za prawdziwy team Szwecji itp. Jedynie prasa węgierska i to cała, przyjęła ten wynik z prawdziwą radością i ocenia w pełni tryumf sportu polskiego. Wiemy teraz gdzie mamy szukać rzeczywistych przyjaciół.

Norwegja nadesłała już we wtorek do poselstwa polskiego gratulacje z powodu zwycięstwa. Publiczność szwedzką trafnie scharakteryzował prezes Johansson, że w czasie meczu, mimo wrodzonej flegmy, zapala się i jest bardzo szowinistyczna, lecz po meczu potrafi ocenić grę przeciwnika. Istotnie. W czasie obu meczów — na drugim w większym stopniu — słyszano wciąż okrzyki zachęty. Widziano poważnych ludzi, którzy wstawali, wygłaszali płomienne przemowy i dyrygowali okrzykami: Heja, heja Sverige (czyt. Sweridż, t. zn. Szwecja), a drugiego dnia: heja AIKó! Gracze nasi, którzy grywali już w Budapeszcie, nie robili sobie nic z tych ciągłych wrzasków i grali po swojemu. Przy schodzeniu z boiska widzowie nie szczędzili naszej drużynie okrzyków. Otuchy dodawała naszym ogromna troskliwość i słowa zachęty, których nie szczędziła im kolonja polska z posłem Michałowskim na czele. Poczciwi rodacy wciąż byli z nami w szatni. P. poseł dziękował drużynie wzruszony za zwycięstwo i na prośbę prezesa zaraz pojechał nadać telegramy do Warszawy, Krakowa i Lwowa. Szatnia po meczu zaroiła się od rysowników, którzy robili z graczy karykatury do gazet poniedziałkowych. O godzinie 6 wieczorem w Grand Royal, jednym z największych hotelów w Europie, odbył się bankiet. Zaczęto od najwybredniejszych przekąsek (nie jestem niestety znawcą sztuki kulinarnej), zakrapianych wódką, poczem zajęto miejsca. Na usilne prośby kolonji polskiej na bankiet przybyły — rzecz dotąd w Szwecji niesłychana — kobiety: generałowa Balckowa oraz 3 polki pp. Brodatowa, Massiakowa i Bengsonowa. Przemawiali p. generał Balck (po francusku), który wręczył wszystkim uczestnikom podróży pamiątkowe medale srebrne, dr. Cetnarowski (mowę jego przeczytał po angielsku dr. Lustgarten), prezes Johansson po niemiecku na cześć sędziego, któremu ofiarował srebrny talerz w upominku, sędzia Meisl, wreszcie (po francusku) poseł Michałowski, który dziękował związkowi szwedzkiemu za zaproszenie Polski na mecz międzypaństwowy i za okazaną jego rodakom gościnność, co znacznie przyczyni się do zbliżenia i wzajemnego poznania obu narodów. Wspomniał o wspólnych dziejach obu narodów, między którymi od wieków nie było rozdźwięku, oraz o sympatji, z jaką Szwedzi odnosili się do naszych powstań w r. 1831 i 1863. Generał Balck i dr. Cetnarowski wymienili z sobą pamiątkowe proporce od obu Z. P. N. Wśród miłego nastroju upłynęła uczta, po której przeszliśmy znowu na krużganek I. piętra, gdzie nas oczekiwała czarna kawa i puncz. Na dole wspaniały dziedziniec hotelowy, zamieniony w ogród z fontanną w pośrodku, w salach dolnych odbywał się bankiet „Svenska Dagebladet“ dla lekkoatletów, naprzeciw zajął miejsce chór męski, który uświetniał zabawę pieśniami. Od czasu do czasu rozlegały się i nasze polskie piosenki, które śpiewaliśmy przy wtórze fortepianu. Zabawa przeciągnęła się poza północ. Pełni wrażeń przeżytych i szczęśliwi wracaliśmy grupami do hotelu, by zażyć dobrze zasłużonego wypoczynku.


Sport lwowski

Nr. 12. Piątek, 2. czerwca 1922. Rok 1

Polska bije Szwecję 2:1 (1:0).

Radosna wiadomość dochodzi nas z Stockholmu, wierzyć się w nią poprostu nie chciało. Dopiero wyraźna własna depesza „Sportu“ donosząca, że Polska w 27 minucie pierwszej połowy robi bramkę z rzutu karnego wykonanego przez Fryca, że Szwecja po przerwie przez prawego łącznika Svendberga (Oergryte z Góteborgu) wyrównała w 10-tej, a Garbień w 29 minucie osiągnął decydujący punkt dla Polski — rozwiała wątpliwości. Sędzia p. Hugo Meisl z Wiednia. Nim nadejdą bliższe wiadomości o przebiegu gry, musimy stwierdzić, że nasze horoskopy co do tych zawodów, ogłoszone w poprzednim numerze wytrzymały próbę ogniową. Twierdziliśmy przedewszystkiem, iż „widoki dla Polski, choć nie są wprawdzie różowe, nie są też i beznadziejne". Następnie: „drużynę obsadzono poza Gintlem i Lothem II. prawie wszystkiemi najlepszemi siłami". „Wiśniewski w bramce jest prawie równorzędnym Lothowi, obrona (Fryc i Klotz) złożona z najlepszych jednostkowo graczy, jakich posiadamy, niewiadomo jak się spisze we dwójkę". Spisała się dzielnie i za to należą się jej gorące dzięki. „Pomoc cała z Cracovji budzi zaufanie, będzie to zwarta i silna jednostka bojowa", a skrytykowawszy eksperymenty w linje napadu z Kucharem IV. na prawem skrzydle i Garbieniem na prawym łączniku, w sposób ostry zastrzegliśmy się mimoto, że „eksperyment z naszym napadem raczej nie powiedzie się, niż powiedzie", czyli nie wykluczyliśmy możliwości udania się.

PZPN. miał szczęście, bo oto eksperyment się powiódł i Polska wygrała. Garbień strzelił zwycięską bramkę. W świetle tego faktu uwypukla się słuszność twierdzenia naszego sprawozdawcy z zawodów Węgry Polska, że „nie jako Lwowianin, ale jako Polak twierdzę, że z Garbieniem, byłaby Polska napewne nie wyszła na zero". Zarazem jednak i wina „Rady Trzech", która przeciw Węgrom dała Reymana i Śliwę. Że była to polityka klubowa, a nie przekonanie „Rady", wykazało się przy składaniu reprezentacji przeciw Szwecji. Jeśli Reyman i Śliwa byli faktycznie dobrzy, dlaczego powtórnie ich nie wyznaczono ? Dlaczego ci, którzy ich poprzednio forsowali, ustąpili za drugim razem ? Z tego widzimy, że na koszt naszego honoru narodowego w dzień 14-go maja 1922 tryumfowała polityka partyjna i trzeba było dopiero ciężkiej klęski 3:0, aby niektóre jednostki przywrócić do opamiętania. W jednym z najbliższych numerów wystąpimy z projektem sposobu ustawiania drużyny reprezentacyjnej, który powinien wykluczyć na przyszłość podobne praktyki szkodliwe dla imienia sportowego Polski.

W tem miejscu chcemy zapobiedz w końcu jeszcze nieporozumieniu, jakie, sądząc z głosów, które nas doszły, istnieje, względnie zaistnieć może. Krytykując skład reprezentacji Polski przeciw Węgrom i Szwecji, czyniliśmy to z punktu widzenia Polaków, a nigdy zwolenników tego, lub owego miasta, tej, lub owej drużyny. Szło nam o dobro Polski, a nie Lwowa, Krakowa, Warszawy, Łodzi, Poznania Kiedy nawet wymienialiśmy lwowskich graczy Garbienia i Schneidra jako tych, którzy powinni byli być ustawieni, to jedynie forsowaliśmy ich jako najlepszych Polaków, nie Lwowian. Rzeczywistość zresztą przyznała, nam rację co do Garbienia.

Stwierdzamy tu wyraźnie na teraz i na później nasze stanowisko: niech Polskę reprezentuje jedenastu piłkarzy z Garwolina, jedenastu z Bochni, jedenastu ż Grudziądza, o ile są rzeczywiście najlepszymi w naszym kraj u. Węgierska reprezentacja osiągała najwspanialsze wogóle wyniki wtedy, gdy tworzyło ją dziewięciu, . niekiedy nawet dziesięciu ludzi z MTK, uzupełnionych jednym lub dwoma z innej drużyny.

Zajmując tego rodzaju stanowisko, nie zgadzamy się absolutnie ze stanowiskiem „Kurjera Polskiego" i „Polski Zbrojnej" w Warszawie, i poznańskiego „Sportu Polskiego", krystalizującem się mniej więcej w ten sposób że błędem PZPN było nieuwzględnienie Warszawy, Poznania i Łodzi, że w drużynie nie była reprezentowana cała Polska a tylko Kraków i Lwów, że wedle „Kurjera Polskiego" w ten sposób ostatnio graliśmy match „Małopolska—Szwecja".

Reprezentacja tworzona z graczy różnych miast Polski, dlatego, aby zadowolić ich ambicje, dlatego aby zastąpić w niej całą Polskę, nie odpowiadałaby elementarnym zasadom tworzenia reprezentacji.

I dlatego występujemy przeciw poglądom i tonowi krytyk wymienionych pism. Tak samo przeciw twierdzeniu „Przeglądu Sportowego", przynajmniej co do nas, że „rzucano anatemę na graczy". Najsłabszy nawet gracz wstawiony do reprezentacji nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, byłoby to nieracjonalnem obciążać go anatemą. Ta anatema należy się wyłącznie i zawsze tym, którzy go wyznaczyli. I w tym duchu były myślane nasze krytyki. (Artykuł niniejszy piszemy nie posiadając innych informacji, prócz przytoczonej na wstępie, dlatego zastrzegamy się z góry przeciw ewentualnym zarzutom co do możliwych pomyłek w naszych twierdzeniach).

Dr. St. Polakiewicz prostuje na tem miejscu omyłkę zrobioną w poprzednim numerze przy cytowaniu z pamięci wyników Szwecji w r. 1921. Otóż Austrja nie pokonała Szwecji w Wiedniu 2 :0, lecz zawody te zakończyły się nierozegraną 2:2 przy istotnej i znacznej przewadze Austrji. Rewanż w Sztokholmie, w tym samym roku, wygrała natomiast Austrja 3:1.


Polska — Szwecja 2:1

Sport lwowski Nr. 13. Piątek, 9. czerwca 1922. Rok I

Polska — Szwecja 2:1 (1:0).

Wiadomości o tych zawodach, w których Polska odniosła tak świetny sukces, podajemy naszym Czytelnikom w tym porządku, jak je sami otrzymaliśmy. Już w poniedziałek rano o 8 (29 maja) otrzymaliśmy dwie depesze, jedną z konsulatu, drugą z Redakcji Idrottsbladet. Depesze te dały nam suchy wynik. W czwartek 1 czerwca otrzymaliśmy list ze Sztokholmu od p. Garbienia, który strzelił decydującą bramkę. List ten przytaczamy:

Zaczynam od Lwowa. Wyjechaliśmy z Wackiem 23 maja o godz. 2'35’ posp. do Krakowa na skutek telegramu z PZPN. W Krakowie po kolacji cała drużyna reprezentacyjna zebrała się w hotelu Warszawskim, tutaj nocleg, 24 rano godz. 6 posp. do Warszawy — jazda wygodna, miejsca rezerwowane, 4 30 pop. w Warszawie, tutaj kolacja, odjazd do Berlina godz. 9'05, miejsc rezerwowanych nie było, zdobywano je własnym przemysłem, funkcjonarjusze koleji warszawskiej wyrazili się, że „footbaliści mogą siedzieć na kufrach", z tego też powodu jazda do Berlina była najmniej wygodną.

W Berlinie stanęliśmy 1'30 dnia 25 maja w poł. z dworca Friedrichstrasse autami do hotelu Nordland na Inwalidenstrdsse już zamówionego i przygotowanego, zaraz obiad, potem zwiedzanie Berlina autami przez 2 godziny, po tej wycieczce do kabaretu, a raczej variete „Wintergarten", gdzieśmy się dobrze bawili, następnie kolacja w hotelu i nocleg.

26 maja z Nordbahnhofu do Stralsundu, jazda wygodna, okolica piękna. W Stralsudzie na prom „Putbus" i na wyspę Rugia, skąd do Sassnitzhafen — cudne okolice wybrzeża, wzdłuż którego jechaliśmy, w Sassnitzhafen po rewizji niemieckiej i szwedzkiej na statek „Victorja“, na którym jedliśmy obiad. Po obiedzie zwiedziliśmy całą maszynerję okrętową i inne ciekawe urządzenia, robiło się zdjęcia, ale pewnie nic z tego nie będzie. Statkiem jazda 4 godziny, o godz. 9 wiecz. stajemy w Tralleborgu; o Bałtyku nie potrzebuję chyba pisać. Stąd wraz z sekret, związku szwedzkiego p. Kasse, który nas tutaj oczekiwał, do Malmö i sleepingami 3 klasy do Stockholmu. Kolacja się urwała, specjalnie Wacek i ja nie byliśmy z tego powodu zadowoleni, bo nam się tęgo jeść chciało, jednak nie można było dojść do ładu z naszymi kierownikami w kwestji żołądkowej. 27 maja godz. 11 rano stanęliśmy w Stockholmie, gdzie nas oczekiwano; był prez. Zw. Szwedz., sekr. i kilka pań z Warszawy i jedna ze Lwowa (nazwiska potem), które ofiarowały nam piękne bukieciki; po krótkiej pogadance idziemy do hotelu Continental, po drodze „robili z nami kino“ i zdjęcia fotograficzne. Zaproszono nas do konsulatu na śniadanie, dokąd właśnie w tej chwili idziemy.

Jeszcze jedno; w Berlinie dołączył się do nas sędzia p. Meisel, który od tej chwili przebywa ciągle z nami.

Wracamy właśnie ze śniadania z poselstwa polskiego. Byli obecni: Poseł Michałowski, przedstawiciel rządu polskiego w Szwecji, szef kancelarji M. Federowicz z poselstwa, generał Wiktor Balck, były prezes Igrzysk Olimp, z 1912 r., Antoni Johannson, przewodniczący Szwedzkiego Związku piłki nożnej, dalej dyr. Ruben Gelborda, redaktor „Dagbladet" Lundgren, p. Z. Brodaty i p. Stefaniak (z poselstwa). Na dworcu były obecne: p. Brodatowa i Bengtsson z domu Gadomska z bardzo miłą córeczką p. Dagny, mieszka przy ulicy Oeterlmalmsgatan Nr. 2, mówiła po polsku i wręczyła nam bukieciki z polskiemi kokardkami, dalej p. Jan Massiak, redaktor dziennika „Dagens Nyheter", skaptowałem go całkowicie — obiecał mi recenzje, szwedzkie klisze i co tylko będzie mógł wartościowego dla „Sportu" dostarczyć. Również p. Stefaniak z poselstwa obiecał mi solennie dostarczyć klisz.

Na śniadaniu przemawiał poseł Michałowski, wyraził szczere zadowolenie i wielką radość z powodu naszego przyjazdu i wyraził życzenie, aby duch sportowy szwedzki zakorzenił się jak najprędzej u nas. — „Cieszę się bardzo", powiada, z przybycia waszego do Szwecji która daje dowód, że morze nie jest dla niej przeszkodą w nawiązywaniu stosunków z narodami". Następnie w kilku słowach po szwedzku podziękował gen. Balkowi za przybycie na śniadanie i przyjęcie drużyny polskiej. Dalej gen. Balck odpowiedział po niemiecku i bardzo dowcipnie zaznaczył, żeśmy przyjechali ich zbić, za to oni przyjeżdżając do Polski pomszczą klęskę. Zegnani gorąco przez posła, odjechaliśmy autami do Stadjonu, po oglądnięciu tegoż do hotelu, tutaj kolacja, potem masaż i spanie. 28 maja rano 8'30 śniadanie, 10'30 obiad, po śniadaniu lekki masaż. Obecnie czekamy na auta i jedziemy do Stadjonu. Tam się ubieramy. Czuję w nogach ikrę, może Bóg da strzelić bramkę.

Bardzo żałuję, że nie mogę dokładniej swych informacji przedstawić, jednak z powodu braku czasu zostawiam to na gębę

Sztokholm, Hotel Continental 28 maja 1922 godz. 12 w poł. Cześć.