1922.09.17 Lwów - Kraków 1:4

Z Historia Wisły

1922.09.17, 11. mecz o Puchar Żeleńskiego, Lwów, boisko Pogoni,
Lwów 1:4 (0:2) Kraków
widzów:
sędzia: Rosenfeld z Bielska
Bramki


72' Mieczysław Batsch (P)

0:1
0:2
1:2
1:3
1:4
Stanisław Czulak (S) 20
Władysław Kowalski (W) 39'

Stanisław Czulak (S) lub Henryk Reyman (W) 78'
Stanisław Czulak (S) lub Władysław Kowalski (W) 80'
Lwów
2-3-5
Mieczysław Kuchar V (P)
Władysław Olearczyk (P)
Filip Kmiciński (C)
Romuald Kopeć I (C)
Stefan Witkowski (C)
Edward Gulicz (P)
Juliusz Miller (C)
Mieczysław Batsch (P)
Wacław Kuchar IV (P)
Józef Garbień (P)
Józef Słonecki (P)
Kraków
2-3-5
Mieczysław Wiśniewski (W)
Kazimierz Kaczor (W)
Józef Klotz (J)
Frischer (M)
Stanisław Cikowski (C)
Witold Gieras (W)
Franciszek Danz (W)
Stanisław Czulak (S)
Henryk Reyman (W)
Władysław Kowalski (W)
Leon Sperling (C)

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje: [1]

Opis meczu

17.09. b. Pogoni. Kraków-Lwów 4:1 (2:0). Wiśniewski - Kaczor, Klotz - Frischer, Cikowski, Gieras - Danz, Czulak, Reyman, Kowalski, Sperling. Gole: Czulak (20’, 78’?, 80’?), Kowalski (39’, 80’?), Reyman 78’? s. Rosenfeld. [Wg WS 28 gole po przerwie: Reyman i Kowalski; wg TS 75 Czulak, podobnie PS 38]

Dobra gra Wisły w całym sezonie zaowocowała powołaniami do kadry Krakowa na kolejny mecz ze Lwowem. Trzon zespołu stanowili gracze Wisły (6) i to oni, wzmocnieni będącymi w bardzo dobrej formie Cikowskim i Czulakiem (wówczas jeszcze graczem krakowskiej Sparty), zadecydowali o wyraźnym pokonaniu lwowian na boisku Pogoni. Pewnym usprawiedliwieniem słabej dyspozycji graczy lwowskich był fakt ich złego przygotowania do spotkania. Graczy podobno zwożono na stadion w ostatniej chwili samochodami. Mecz rozpoczął się od obustronnych ataków. Widać było jednak lepsze zgranie graczy krakowskich, którzy oprócz tego górowali nad rywalem grą techniczną i kombinacyjną.

Z czasem zaznaczyła się przewaga krakowian i w 37’ „Reyman wypuszcza piłkę Czulakowi, Gulicz nie może nadążyć, ostry strzał, piłka trafia w słup i wpada do bramki”. Chwilę potem Kowalski z 2 metrów podwyższył wynik do przerwy. Po przerwie do ataku ruszył Lwów, chcąc odrobić straty. W odpowiedzi „strzał Reymana łapie Kuchar”. Z czasem napór Lwowa zmalał i do głosu doszedł Kraków. Ładna gra z obu stron charakteryzowała następne minuty spotkania: obustronne ataki, ostre tempo i w efekcie kontaktowa bramka Lwowa (w 27’). Ataki Lwowa nie przyniosły dalszych bramek, choć po jednej z akcji Wiśniewski, zwrócony twarzą do własnej bramki złapał piłkę i wyrzucił ją w pole (co wywołało niezadowolenie na widowni uważającej, że zrobił to za linią bramkową). Końcówka meczu należała zdecydowanie do Krakowa, który po strzałach Czulaka w 35 i 40’ podwyższył wynik. Przy drugiej bramce asystował Reyman. Mecz ten, jakże ważny z powodu pokonania lwowian na ich własnym terenie, był zarazem drugim z rzędu wygranym spotkaniem przez Kraków. Wystarczyło teraz tylko wygrać u siebie i puchar wylądowałby na własność w gablocie KOZPN.

Sport lwowski

Nr. 28. Piątek, 22. września 1922. Rok 1.

OKRĘG LWOWSKI.

Lwów.

Kraków—Lwów 4:1 (2:0).

17 września. Zawody międzymiastowe o puhar Żeleńskiego. Boisko Pogoni. Zwycięstwo piękne i rzetelnie wypracowane. Kraków, wbrew przewidywaniom, wbrew horoskopom, opartym na sposobie w jaki skombinowano skład, dał zespół jednolity, jak na epizodyczny team, zgrany, ambitny i co za tem idzie grę żywą, ciekawą, od Lwowa grubo praktyczniejszą, od pierwszej do ostatniej minuty równą, bez heroicznych wysiłków i bez desperackich załamań. Przyjechali, aby wygrać i wygrali. Lwów natomiast mimo naprawdę ofiarnych starań jednostek, mimo ich technicznej perfekcji, mimo dobrej woli ogółu graczy, dał chwile zdecydowanie piękne, efektowne i respekt budzące, rakiety tempa, siły przebojowej, żądzy wygrania, obok przeciętnej skali gry, której sprawiedliwym wykładnikiem jest właśnie cyfrowy symbol klęski — 4:1 Zawiodła zupełnie obrona, nie zadowoliła pomoc, a wykwit jedenastki, środkowa trójka ataku okazała się zbyt słabą wobec żelaznej krakowskiej obrony. Bramkarz, zdaje się, jedyny obok Słoneckiego, a po części i Batscha, nie wiele ma sobie do wyrzucenia; strzały puszczone przez Mietka Kuchara, byłby przepuścił i Haczewski. Tej feralnej reprezentacji lwowskiej przeciwstawił Kraków atak ruchliwy, kombinujący szybko, przyziemnie, o skrzydłowych (Danz i Sperling) na boisku bez konkurencji. W pomocy Cikowski i Gieras wyśmienici. Obrona i bramkarz mają sobie przypisać poważny ułamek w ogólnym zwycięskim bilansie. Przy tak ustosunkowanych zespołach utrzymuje Kraków przez całą pierwszą połowę inicjatywę i przewagę. W drugiej połowie Lwów — przed i tuż po uzyskanej jedynej bramce — zdobywa się na poważny wysiłek i przez pewien czas prowadzi grę. Trwa to tak długo, jak długo świta nadzieja wygrania, lub bodaj wyrównania. Po utracie dwóch dalszych punktów widoczna rezygnacja, kiepska pocieszycielka pokonanych. Sędzia p. Rosenfeld z Bielska miał kilka momentów słabszych, podchwyconych hałaśliwie przez publiczność, która z tych niewielu przeoczeń lub wątpliwych rozstrzygnięć wyciągała wnioski stanowczo zbyt daleko posunięte i sędziego krzywdzące.

Na zakończenie słówko o OZPN, urządzającym zawody. Jest, a przynajmniej było dotąd rzeczą przyjętą, że prasie udzielało się miejsc wolnych, umożliwiając w ten sposób sprawozdawcom sportowym wykonywanie ich obowiązku. Na tej zasadzie zwróciła się Redakcja „Sportu" do organizatorów zawodów z prośbą o karty wstępu. Nie otrzymała jednak ani biletów, ani odpowiedzi. Skutek tego był taki, że na zawodach redaktor naczelny „Sportu" szukać musiał przytułku w loży gościnniejszych Krakowian, a sprawozdawca przyglądał się grze, nie rzadko domyślając się jej przebiegu, z za muru publiczności stojącego parteru. Ponieważ zaś legitymację jego urzędowo określono jako „bez znaczenia", dziękował Bogu, że równocześnie nie okazano tyle konsekwencji, aby go usunąć z boiska jako gratisowego gościa.

Jak nazwać takie postępowanie OZPN wobec pisma, które z tego jedynego -tytułu rości sobie pewne skromne pretensje, że jest jedynem fachowem wydawnictwem sportowem we Lwowie? Przykroby nam było nazwać to postępowanie złą wolą, a równie nie miło politowania godnem niedołęstwem organizacji. A przecież jakoś nazwać to trzeba. To zaś wiemy, że stanowisko OZPN w danej sprawie nie było ani obywatelskie, ani nawet kulturalne. A. N. 19 pp.—6 Baon san. B : 2 (0:1).