1923.06.03 Polska - Jugosławia 1:2

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrał: Mieczysław Wiśniewski,

Skład Reprezentacji Polski:

Mieczysław Wiśniewski - Wisła Kraków

Ludwik Gintel - Cracovia

Stefan Fryc - Cracovia

Marian Spoida - Warta Poznań

Stanisław Cikowski - Cracovia

Tadeusz Synowiec - Cracovia

Mieczysław Zimowski - Cracovia

Wacław Kuchar - Pogoń Lwów

Józef Kałuża - Cracovia

Józef Garbień - Pogoń Lwów

Leon Sperling - Cracovia

Miejsce/Stadion: Kraków. Stadion Cracovii.

Strzelcy bramek: Emil Perška 16' (0:1), Józef Kałuża 49' (1:1), Branko Zinaja 86' (1:2).

Selekcjoner: Kazimierz Glabisz.

Spis treści

Opis meczu

Zlepek indywidualności, jak określono drużynę Polski, doznał w obecności 15000 ludzi na stadionie Cracovii dość kompromitującej porażki z drużyną, która była wówczas raczej chłopcem do bicia niż wymagającym rywalem (3.06.1923 1:2). Barw Polski broniło aż 7 graczy Cracovii, a tylko jeden z Wisły, co mogło dziwić, gdyż najprawdopodobniej decydujący głos wśród selekcjonerów należał do sympatyzującego przecież z Wisłą Obrubańskiego. Dziwić także musiało wystawienie zaledwie 2 graczy aktualnego mistrza Polski, Pogoni Lwów. Tym razem prasa miała rację i niejako lustrzanym odbiciem wyrażała nastroje polskich kibiców. „Vox populi domagał się instynktownie wstawienia Reymana z Wisły, który jeszcze nigdy nie znajdował się w tak znakomitej formie i dyspozycji strzału, jak w tym sezonie. Jemu należało się obecnie bezwzględnie wstawienie go do teamu, byłby on niechybnie najlepszym w ataku, gdyż niezawodnie lepiej umiałby się porozumieć i zrozumieć przede wszystkim z Kałużą, niż wystawieni łącznicy. Naturalnie przy dobrej woli sąsiadów... Bo na próbnym treningu czwartkowym, odnosiło się wrażenie, że niektórzy gracze sposobem swej gry wykazać jakby chcieli niemożność współgrania z Reymanem, ale znawcy mogli to wyczuć i spostrzec”. Ten komentarz rzuca ciekawe światło na stosunki panujące w drużynie i sugeruje niechętne podejście do Reymana graczy Cracovii, gdyż to oni stanowili trzon graczy reprezentacyjnych. Oceny prasowe po tym spotkaniu były bezwzględne. „Tygodnik Sportowy” i „IKC” krytykowali wystawienie słabego Garbienia, a nie Reymana na lewym łączniku. Podobnie „Wiadomości Sportowe”, które zwracały również uwagę na słabą dyspozycję Kałuży i „pozostawienie [poza reprezentacją] dziś bezsprzecznie najlepszego strzelca i przebojowca, wedle zgodnej opinii prasy sportowej codziennej i ogółu sportowców polskich, Reymana. Bezwzględnie można śmiało przypuszczać, iż Reyman, sądząc go wedle obecnej formy, powinien był zostać wystawiony bezwzględnie do reprezentacji dla swych silnych i dalekich strzałów”. Krakowski „Głos Narodu” wtórował tym opiniom i dziwił się pomijaniu „będącego obecnie w doskonałej formie Reymana z Wisły, gracza o pewnym strzale i zdolnego do gry kombinacyjnej i przebojowej w przeciwstawieniu” do graczy lwowskich. O dziwo nawet lwowski „Wiek Nowy” widział w ataku Reymana zamiast Kałuży. R. Wacek z kolei zrecenzował bez ogródek grę Kałuży: „tchórzliwy, bez przeboju i bez siły rwącej innych naprzód”. By nie było żadnych niedomówień, dodawał: „Krakowska piłka nożna musi w końcu zrozumieć, iż jeden z jej graczy, który dotychczas był świętością nietykalną skończył swoją karierę; dla mnie jest on tylko emerytem, dobrym może w spotkaniach lokalnych - nigdy w międzymiastowych tem bardziej międzypaństwowych. Twierdzę stanowczo..., iż gdyby Reyman był grał na zawodach z Jugosławią bylibyśmy te zawody wygrali”. Dla Komisji Trzech istniał jednak „tylko Kałuża - dla niego w Szwecji wysłało się Kuchara na... skrzydło, dla Kałuży rozbiło się trójkę środkową Pogoni, Reymana wzięło się poza nawias i przegrało zawody z Jugosławią”.

Reprezentacja powinna „być nie tylko elitą pod względem techniki, szybkości i strzału, gry głową,... powinna być obrazem doskonałości fizycznej budowy; chyba też Reyman nie przedstawia typu suchotniczego, o zapadniętych piersiach i sterczących ramionach i Reymana nie podważyłby się Dubravcić głaskać po głowie”.

  • Źródło: Paweł Pierzchała, Z białą gwiazdą w sercu, Kraków 2006.

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Mieczysław Wiśniewski:
    • „Świetna gra prawego obrońcy i pierwszo klasowa bramkarza”…
    • Przed meczem „obawiano się głównie obecnej formy Wiśniewskiego, "jego powolności i niedomagań w obronie rzutów dolnych”.
    • Pierwszy gola dla Jugosłowian pada w 16 minucie: Persca „strzela z daleka, ostro, półgórnie w lewy róg bramki. Wiśniewski robinsonuje, niestety piłka grzęźnie w siatce”. 40’ po przerwie „przebija się prawy łącznik Zinaja, mija Gintla, a następnie tuż po nim Wiśniewskiego, który trochę zapóźno wybiegł i lewą nogą strzela zwycięską bramkę”.
    • Wiśniewski nie miał wiele roboty, a obronił efektownie jeden strzał z bliska.
    • Wiśniewski spokojny, obronił kilka niebezpiecznych strzałów, bramki które padły, a zwłaszcza pierwsza były nie do obrony.

Kraków wtorek , 5 czerwca 1923. Rok II.

    • Najlepszą częścią drużyny polskiej były jej tyły, t. j. obrona, pomoc (prócz Spojdy) i w pewnych momentach bramkarz p. Wiśniewski, który naogół nie miał zbyt wiele pracy.
    • Wiśniewski spokojny, lecz niepewny.
    • Wiśniewski w bramce miał małe pole do popisu.
    • Wiśniewskiego zdaniem mojem nie można winić za żadną bramkę.

Kpt. Glabisz, członek Komisji Trzech :

    • Reprezentatywka polska miała w Wiśniewskim dobrego bramkarza, miał on przed pauzą jeden b. słaby moment, ale pozatem spełnił swe zadanie dobrze — zresztą nie miał wiele roboty. Bramki puszczone nie były do obrony.

Relacje prasowe

Wiadomości Sportowe Nr. 15.

Kraków wtorek , 5 czerwca 1923. Rok II.

Jugosławja-Polska

Dnia 2 b. m. w południe przyjechała tak niecierpliwie oczekiwana reprezentacja jugosłowiańska serdecznie witana przez reprezentantów P. Z. P. N. pp. mjr. Szwenka, Jentysa, Matuszewskiego, Kornasia tudzież kolonję jugosłowiańską U. J. i licznych przedstawicieli A.Z.S. łącznie około 200 osób.

Następnego dnia t.-j. w sobotę zwiedziła reprezentacja Jugosławji Muzeum Narodowe, kościół Marjacki, Uniwersytet Jagielloński, Bibljotekę Jagiell. zaś wieczorem udali się do teatru im. JuIjusza Słowackiego na przedstawienie sztuki jugosławiańskiego autora J. Wojnica „Matka Jugowiczów” , którą tak dalece byli zachwyceni, zwłaszcza kreacją p. Stanisławy Wysockiej, iż ofiarowali wielkiej naszej artystce kwiaty a dyr. Trzcińskiemu złożyli gratulacje z powodu świetnego wystawienia powyższej sztuki.

Niedziela. Już od 3 godziny popołudniu zapełniać się zaczęły trybuny i miejsca stojące na boisku Cracovii, a cudowny, słoneczny prawdziwie letni dzień sprowadził olbrzymią wprost ilość widzów w tem bardzo liczne grono sportowców ze stolicy, Lwowa, i prowincji. Ogólne naprężenie i niecierpliwe wyczekiwanie rozpoczęcia zawodów. Ogólna opinja dobra, wszyscy wierzą w zwycięstwo motywując, że o ile zwyciężono w Jugosławji, dlaczego by na własnym terenie mogła Polska ponieść klęskę. Gdzieniegdzie grupka sportowców z zapałem krytykuje zestawienie składu, a przeważa głos, iż brakuje Reymana z Wisły. Równocześnie toczą się zawody między kombin. drużynami Wisły i Cracovii, które jednak nie budzą nadzwyczajnego zainteresowania. (Recenzja niżej). Godzina 5'20 wychodzi Jugosławja powitania huraganem oklasków, w niebieskich koszulkach z herbem Jugosławji na piersiach. Opalone muskularne ciała budzą respekt i wzniecają zaciekawienie. 5'25 wpada reprezentacja Polski witana b. serdecznie; przebiegają znane polskie internacjonały pupile — gasną osobiste antagonizmy, wszyscy jednoczą się w życzeniach dla czerwonych o białym dumnym orle. — Sędzia p. Retschury z Wiednia jeden z najlepszych międzynarodowych sędziów na kontynencie daje znak gwizdkiem — wszyscy spoglądają — chwila i mecz rozpoczęty.

Team jugosłowiański przedstawiają następujący gracze: Friedrich (Tlask Zagrzeb), Vbrancic i Dasowic (obaj z Hasku) Pazur II, Dubravcic, Paśkvan (Conkordia Zagrzeb), Vragović, Perska (Gradjański Zagrzeb), Zinaja II, Vinek (Hask), Szaraz (Voiv Novi Sad). Reprezentacja ta stworzona z przedstawicieli najlepszych klubów jugosłowiańskich, którzy niejednokrotnie brali udział w spotkaniach z najlepszemi drużynami kontynentu jak Barcelona, kluby austrjackie i czeskie, stanowi jak się okazało znakomicie zgrany i dobrze się rozumiejący team, zdolny do walki i zwycięstwa nad takim przeciwnikiem jak skład reprezentacji polskiej.

Polska. Wiśniewski, Gintel, Fryc, Spojda, Cikowski, Synowiec, Zimowski. Kuchar. Kałuża, Garbień, Sperling.

Reprezentacja Polski chociaż oparta na szkielecie Cracovii, okazała się niezbyt szczęśliwą w po) myślę. Stanowczo wstawienie trzech graczy Cracovii w atak do spółki z dwoma z Pogoni stało się w skutkach fatalnym. — Garbień i Kuchar przyzwyczajeni do ścisłej kombinacji swojej trójki napadu wobec gry skrzydłami Cracovii, a w dodatku jeszcze rozdzieleni ze sobą zawiedli zupełnie, co też było głównym powodem przegranej teamu polskiego. W dużej mierze do tak przykrego dla nas wyniku przyczynił się znakomity start do piłki Jugosławjan niesłabnąca ruchliwość i szybkość przerzucania, wreszcie gwałtowny ciąg na bramkę.

Gra gości nacechowana znakomitem rozumieniem się pomocy z napadem i jej gorliwą współpracę rażąco odbijała zwłaszcza w pierwszej połowie od wielkiej dezorjentacji i gubienia się w kombinacji drużyny polskiej, a szczególnie jej napadu. Nakoniec zbyt długie i niepotrzebne przetrzymywanie piłki (Garbień!!) i brak szybkiej decyzji oczywiście nie wpływały dodatnio na grę naszego teamu. Grę zaczyna reprezentacja polska pod wiatr i słońce. Pierwszy atak załamuje się przed polem karnem gości, a piłkę przenosi napad jugoslawiański na połowę gospodarzy, tu jednak Synowiec podaje do przodu i po ślicznej kombinacji Sperling Kałuża — Garbień ten ostatni oddaje wspaniały przyziemny strzał, który jednak trafią w słupek bramki. — Jugosławianie podają ostre tempo i prą gwałtownie na bramkę polską, grożąc co chwila silnymi strzałami — tu jednak pracują dobrze dziś dysponowani Gintel i Fryc. Naraz z małego zamieszania podbramkowego wyrywa się Sperling, drybluje pomoc i oddaję wspaniałą centrę na bramkę, którą jednak pewnie chwyta bramkarz. — Około 9 minuty goście -poczynają porządnie przygniatać tylko dzięki przytomności umysłu Gintla i Wiśniowskiego nasi wychodzą z opresji cało. Taka sytuacja się utrzymuje przez jakie 6 minut silnie denerwując widzów — Napad gości coraz silniej naciera, a pomoc znakomicie zasila piłkami. Polacy coraz więcej puchną, wreszcie w 16 minucie Zinaja II prawy łącznik jugłosławiański wspaniałym strzałem pakuje piłkę, w siatkę polską, mimo robinzonady Wiśniewskiego.

Nieliczne tylko oklaski witają sukces Jugosławji. Polacy .zbierają siły, przeprowadzają parę ładnych, nawet i groźnych ataków szczególne lewą stroną, ale brak szybkiej, decyzji i strzałów nie przynosi żadnego rezultatu. — 19 minuta przynosi Polsce pierwszy rzut z rogu, niestety nie wyzyskany. — Goście znowu przychodzą do głosu, podczas gdy nasi przeprowadzają tylko sporadyczne wypady, marnie jednak grająca pomoc nie wspomaga napadu, tak że wyrównać się nie daje. —

Jugosławianie coraz częściej przenoszą się na połowę naszą, a czerwoni nie mogąc wytrzymać iście piekielnego tempa peszą się okropnie, tak że tylko częsta pułapka spalone Fryca, chronią ich od następnych goli. — W 30 minucie drugi rzut z rogu dla Polski niewyzyskany — Minuta 43 omało nie przynosi drugiego gola Jugosławjanorn, przez Minka który w ostatecznej chwili, po gwałtownym wypadzie strzela w aut. Zaraz po tym epizodzie Kuchar z najbliższej odległości strzela w aut. Jeszcze kilka chwil i sędzia odgwizduje pauzę : Ogólne zdenerwowanie i przygnębienie W powietrzu padają słowa przepadło — a może?...

Po przerwie reprezentacja polska zbiera wszystkie siły i pokazuje grę o dużo lepszą niż przed pauzą. Jugosławjanie dezorjentują się i nie mogą piłki dostać1 nasi prą coraz silniej coraz bliżej i bliżej podchodząc pod bramkę gości. — Wreszcie z podania Garbienia do Kuchara od niego zaś via Kałuża, pada w minucie przez tegoż wyrównujący gol dla Polski. — Burza oklasków — Nadzieja ogarnia widzów. Czerwoni zagrzani uzyskaniem bramki nie popuszczają raz podyktowanego tempa lecz gniotą przeciwnika tak, że ten zmuszony jest bronić się 2 bezpośrednio po sobie następującymi rogami których jednak nasi nie wy z. skują; Ciąg na bramkę naszych trwa jeszcze przez jakiś czas, stwarzając bardzo groźne momenty dla gości powoli jednak tempo słabnie, gracze jak się to mówi wypompowują się, a sytuację zaczynają opanowywać znowu goście coraz częściej zagrażając bramce gospodarzy. — Gra jednak nie ma już tak apodyktycznie narzuconego charakteru silnej przewagi Jugosławjan, jak w pierwszej połowie gry: — Na Jugoslawjanach zaś zresztą już trochę znudzenia co nasi wyzyskują, rewanżując się im prawie za każdy atak, tylko ten u fatalnemu niezdecydowanemu, brakowi silnych, a pewnych strzałów drużyny polskiej mamy do zawdzięczenia klęskę. Taka walka trwa mniej więcej do 40 minuty, t. j. do chwili rzutu wolnego dla Jugosławjan od którego to momentu, tak jak po pauzie Polska poczyna ją przygniatać Jugosławjanie. - - Tempo dochodzi do niebywałej szybkości i ostrości, a sekundowa wprost kombinacja przerzuca ciągle piłkę z przeciwnej strony boiska na drugie. —

Nasi poczynają się gubić i powoli nikt nie pilnuje swoich stanowisk powstaje dezorjentacja, zamieszanie z czego korzysta Perska środek napadu Jugosławji przedziera się przez polskich obrońców Wiśniewski rzuca mu się ofiarnie pod nogi, lecz nie zdołał już ocalić strzelonego w pustą bramkę gola w 40 minucie. — To zadecydowało o zwycięstwie. Polska odrobić j ,ż nie może, bo goście pilnie strzegli przez te 2 ostatnie minuty z takim trudem wywalczonego zwycięstwa. — Na tem odgwizduje p. Retschury koniec z taką niecierpliwością, jako dnia naszej chwały sportowej oczekiwanych zawodów, które w bardzo przykre rozczarowanie wyprowadziły wielu zbyt optymistycznie zapatrujących się na sport polski amatorów, dowodząc, po raz już niewiadomo który, że nigdzie nie ma tyle niespodzianek, tak miłych, jak, przykrych jak w sporcie. — Co do ogólnej charakterystyki to pierwsza połowa gry należała do Jugosławjan, druga więcej do nas o czem świadczy stosunek rzutów z rogu 4:1 dla Polski.

Team Polski zawiódł w zupełności jako całość — była to prawdziwa reprezentacja polska, a nic drużyna Polski. Linja ataku b. słaba, najlepszy jeszcze Sperling, Kałuża słaby i nie rozumiał się z Kucharem, bo o Garbieniu mowy niema, jednym słowem trójka ataku bardzo słaba, Zimowski spuchł ale to całkiem. Pomoc oprócz Synowca bardzo a bardzo niezaradna. Cikowski ten polski środek pomocy, chluba Cracovii i weteran w reprezentacjach, kiepski .— Spojda całkiem przeciętny Fryc do pauzy słabszy, po pauzie dużo lepszy — mistrz w robieniu spalonych. Gintel o klasę lepszy od reszty drużyny — spokój — ustawianie się — odkop czysty i technika ratowała w momentach wprost groźnych — stanowił mur nie do przebycia, jednak trudno by jeden człowiek zdołał zrobić wszystko. Wiśniewski spokojny, obronił kilka niebezpiecznych strzałów, bramki które padły, a zwłaszcza pierwsza były nie do obrony. - -

W przeciwieństwie do Polski, Jugosławja pokazała grę ładną, ambitną i celową. Znać było, iż gracze się rozumieją, pomoc pracowała bardzo intenzywnie, napad przeprowadzał ładne i dobrze kombinowane ataki, obrońcy spokojni, bramkarz bardzo dobry. Sędzia p. Retschury bez zarzutu. Publiczności około 12 .0 0 0 osób.

Po meczu

Wieczorem w Starym Teatrze przy wspólnym stole zgromadziło sią liczne grono zaproszonych gości i sportowców. Z ramienia rządu wicewojewoda p. Kowalikowski, delegat wojskowości pułk. Becker, gminy m. Krakowa wiceprezydent Dr. Wielgus, sędzia p. Retschury z małżonką, zarząd P. Z. P. N. z Dr. Cetnarowskim na czele, delegacje okręgowych związków, redaktorzy pism sportowych wychodzących w Krakowie i delegaci zamiejscowych, obie drużyny i liczne grono sportowców. Niezbyt gęste miny naszej jedynastki, a wesołe usposobienie jugosławjan powoli się wyrównały, a miły nastrój panował przez cały czas bankietu. Pierwsza mowa Dr. Cetnarowskiego była stanowczo za twarda i niezbyt życzliwa, toteż wywoływała przykre wrażenie. Serdecznie i żywo przemawiali Jugosławjanie, dziękując za gościnne przyjęcie i stwierdzając niezaprzeczalnie istniejące węzły łączące oba pobratymcze narody.

Sędzia p. Retschury, jako sportsmen, wyraził swe słuszne zapatrywanie, iż żadna z drużyn w zupełności nie zadowoliła, co podtrzymał a raczej sprawiedliwiej uwydatnił w swem przemówieniu Dr. Polakiewicz przemawiający w imieniu polskiej prasy sportowej stwierdzając, iż wygrała drużyna lepsza. Wśród miłej pogawędki zeszedł szybko czas i serdecznymi okrzykami na cześć obu krajów rozstano się, obiecując sobie spotkanie w Zagrzebiu. Drużyna Jugosłowiańska wyjechała w poniedziałek rano przez Lwów do Bukaresztu by zmierzyć się z reprezentacją Rumunji.

Refleksje.

Drugie nasze spotkanie międzypaństwowe na własnym gruncie przynosi nam klęskę, gdy tymczasem rozgrywane zawody na boiskach obcych kończyły się dla nas bardzo zaszczytnie. Każdemu ciśnie się na usta pytania dlaczego ? Klęskę naszą spowodowało kilka błędów P. Z. P. N. jak i zarazem publiczność — tak publiczność. Otóż po pierwsze dziś można śmiało pewno niedociągnięcia w składzie reprezentacyjnym naszej drużyny podkreślić, nie z chęci jakichkolwiek wymówek, czy wyrzutów czynionych Komisji Trzech, bo wszak jest już za późno, lecz celem zwrócenia uwagi na rzeczy, o których się zapomniało, by może przy następnym układaniu teamu Polski, błędy poprzednich składów zostały usunięte, a choćby ^ tylko zmniejszone. Pismo nasze niezabierało wcale głosu i nie proponowało żadnego składu przeciw Jugosławji poprzestając na stwierdzeniu faktu, iż zasadniczy szkielet drużyny, sądząc według głosów prasy sportowej i codziennej, jest dla wszystkich prawie zgodny. Tem więcej dziś możemy zupełnie spokojnie podnieść przeoczone momenty. I tak — linja ataku, przyznają wszyscy pracowała bardzo nierówno, nie rozumiejąc się wcale, a o jakiejś celowej kombinacji nie było mowy. Powody są proste — a mianowicie słaba forma Kdebata, Kałuży a zwłaszcza Garbienia. Podczas zawodów słyszało się okrzyki z trybuny przeciw Garbieniowi, przyznać trzeba, iż był bardzo słaby, lecz czy zastanowiono się nad tem, iż łącznicy nie grali nigdy oprócz zawodów międzynarodowych ze swym napastnikiem środkowym — czy nie można było bez trudu zauważyć, iż pomiędzy tymi stanowiskami panuje dyssonans, jak również pomiędzy łącznikami a skrzydłami. Powodem to tylko brak zgrania, nie urządzenie ani jednego meczu prawdziwego reprezentacji z drużyną silną, powodem to niefortunne rozrywanienie ataku Cracovii i Pogoni i tworzenie przeplatańca nieznającego się. A teraz powód o którym się nie mówi wcale, ale który może był w tym wypadku decydujący, przemęczenie Lwowian. W e środę mecz z Czarnymi o mistrzostwo — we czwartek prawie że zkoleji zawody próbne w terenie wprost strasznym, bo ciężkim. To nie prędko wyszło z kości. O ile skarżyli się gracze krakowscy na zmęczenie i przepuchnięcie po zawodach czwartkowych, to cóż dopiero mówić o lwowianach mających ciężki mecz i jazdę za sobą. Drugi słaby punkt to wstawienie graczy, których się widziało raz tylko, a pozostawienie dziś „bezrzecznie najlepszego Strzelca i przebojowca, wedle zgodnej opinji prasy sportowej codziennej i ogółu sportowców polskich, Reymana. Bezwzględnie można śmiało przypuszczać, iż Reyman sądząc go wedle obecnej formy, powinien był zostać wstawiony bezwzględnie do reprezentacji dla swych silnych i dalekich strzałów. — „Mówią”, iż nie wstawiony został dlatego, iż słabym był na próbnych zawodach, a czy Kałuża nie słaby — na meczu — gdy na próbnych zawodach był fenomenalny, czyż to jest kryterjum? — Wstawienia Zimowskiego — może tylko dlatego, że z Cracovii, było niezbyt szczęśliwym pomysłem — nie liczono się wcale, iż jest to gracz b. młody, który zdenerwować się musi - i gdy tylko raz się speszy — już spokój nie wróci bo brak rutyny — a najważniejsze, że nie wytrzymywał tempa i przypuchł. — Następnie zachowanie się naszej publiczności jest wprost skandaliczne, okrzyki, nawoływanie graczy do utrzymywania tempa, jak i dyrygowanie niemi z trybun sprowadza tylko bałagan i denerwuje graczy, a jak strasznie działa to dziś mieliśmy sposobność to ujrzeć. Wobec tego, iż sportowcy lwowscy, twierdzą, iż Kałuża był bezwzględu przeszkodą dla łączników a nie przeciwnie, wstrzymajmy się ze sądem do niedzieli do zawodów Lwów-Kraków, w których nareszcie zobaczymy tą słynną trójkę środkową Pogoni, wówczas wydać będzie można sąd, ozy kombinacja miała rację bytu, czy też była to tylko przechwałka. Zatem oby te drobiazgi, a w gruncie rzeczy fakta najważniejsze stały się tematem i rozmowy i dyskusji Komisji Trzech, przy nowym meczu i by po skonstatowaniu prawdy tyże uwag, podobne eksperymenta nie miały miejsca.

Echa zawodów w prasie. Zawodom Jugosławja-Polska poświęciły pisma codzienne krakowskie wiele miejsca. Nie od rzeczy będzie zapoznać Z nimi ogół sportowców polskich. „Przegląd Sportowy” wydał specjalne nadzwyczajne wydanie w kilka godzin po meczu. Charakterystycznem jest, iż cała prasa codzienna zgodną” jest, w charakterystyce i ocenie gry i zawodników. W następnym numerze podamy głosy prasy codziennej krakowskiej, lwowskiej, warszawskiej, łódzkiej itd.

„Przegląd Sportowy” .

Godz 5-20 wstępują przy 15000 widzów na boisko drużyna Jugosławji, w pięć minut później drużyna Polski. O godzinie ,r30 sędzia Retschury witany gromem oklasków losuje boisko. Polska otrzymuje gorszą połowę pod słońce i zaczyna grę senzacyjnym wypadem Garbienia, który kończy się wspaniałym strzałem obronionym świetnie przez bramkarza Jugosławji. Po wypadzie piłkę odbiera Jugosławja i prowadzi grę, którą psuje system jednego obrońcy stosowany nadzwyczaj umiejętnie przez obronę Polski. Po zmiennych atakach ratuje groźny wypad Jugosławji Spojda (zresztą w pierwszej połowie bezformy) poczem z pięknego ataku pada w 16 minucie pierwsza bramka Jugosławji strzelona przez znakomitego centra ataku Perskę. Podniecona tem drużyna Polski atakuje i uzyskuje róg, strzelony przez Zimowskiego. Następne 1 0 minut toczy się pod przewagą Jugosławji czego wynikiem niebezpieczny wypad prawego łącznika, przestrzelony nad poprzeczkę w 27 minucie. Ostatnie 15 minut należy do Polski, za minutę drugi róg dla Polski poczem w 31 min. strzał Szperlinga w róg bramki. System jednego obrońcy zmusza Jugosławję do stosowania systemu sporadycznych wypadów, które likwiduje nadzwyczajnie usposobiony Gintel, o klasę lepszy od całej drużyny. Ruchliwy i pewny jest również Fryc, niezawodny Synowiec. Surowy w grze Spojda, nie może sprostać świetnym startem do piłki Jugosłowjan.

W ostatnim kwadransie pierwszej połowy, gra toczy się po obu stronach boiska przyczem lewy łącznik Jugosławji, oraz Wacek Kucha” przepuszczają kolejno świetne szanse uzyskania bramki. Druga połowa zaczyna się generalną demonstracją gry systemem jednego obrońcy, którego chwytają się obie strony. To spacza zupełnie grę na chwilę. Obie strony widzą jednak, że nic nie zyskają i zaczyna się znowu — kopanina. Wyrównująca bramka Polski pada w 3 minucie. Garbień wyrywa się, podaje do środka, Kuchar „kiksuje“, podaje jednak Kałuży, który z najbliższej odległości nieuchronnie strzela. Niebywały entuzjazm publiczności i długotrwałe oklaski. Znowu gra toczy się na połowie boiska. Obie strony wytężają się w kierunku zdobycia zwycięstwa. Obustronne wypady. Polska uzyskuje dalsze dwa rzuty z rogu. Zinaja wyrywa się i strzela, ale Wiśniewski broni przytomnie, skierowując piłkę w róg. Za chwilę tenże sam gracz jest przy piłce, ale strzał jego idzie za wysoko. Wspaniałą sposobność, nie wyzyskuje w 35 minucie Kuchar. Poczem następuje szereg ataków Polski, które są wyrazem dużej przewagi w drugiej połowie gry. Brak jednak ducha polskiej drużynie, nieruchliwość niektórych graczy (Garbień) i w ogóle lichy start do piłki powoduje, że w 41 minucie niespodzianym wypadem uzyzkuje lewy łącznik Jugosławji drugą bramkę. Ostatnie minuty należą do Jugosławji. Zdeprymowana polska drużyna, nie zdobywa się nawet na inicjatywę pomimo niespodziewanej przegranej.

Sędzia Retschury — prowadził zawody po mistrzowsku. Wywiad z Sędzią p. Retschurym w czasie pauzy. „Straszna gra — raczej kopanina. W drużynie Polski, najlepszym jest Szperling obok Gintla, także Synowiec był lepszym od swych towarzyszy. Reszta słaba. U Jugosłowjan słaba obrona, pomocnicy i atak lepsi. System jednego obrońcy przeszkadza grze i — utrudnia bardzo sędziowanie. Zresztą słowa uznania należą się graczom za dyscyplinę”,

Ilustr. Kurjer Codzienny

Po raz wtóry reprezentacja polskiego sportu piłki nożnej ponosi porażkę na własnem boisku — roku ubiegłego z Węgrami, w dniu wczorajszym z Jugosławją. Przyczyny tych klęsk dopatrywać się należy w niepoważnem traktowaniu zawodów międzypaństwowych przez t. zw. „komisję trzech”, której zadaniem jest zestawienie drużyny reprezentacyjnej. Nie można przecież do zawodów tak ciężkich stawać bez należytego przygotowania, bez gruntownego wzajemnego zapoznania się wszystkich członków drużyny. Tymczasem u nas ustawia się drużynę niemal w przededniu rozgrywki — bo którzy gracze mają wejść w skład reprezentacji przeciw Jugosławji zadecydowano dopiero we czwartek. — Jeżeli zaś weźmiemy pod uwagę, że w tym samym dniu, wśród warunków fatalnych (ulewny deszcz padał przez cały czas) rozegrano próbny match) co znacznie nadwyrężyło ich siły) —- to postępowanie członków owej komisji należy surowo napiętnować. W dodatku, drużynę zestawiono b. nieszczęśliwie. Dwa b. ważne stanowiska — łączników — powierzono graczom, którzy do reprezentacji się nie nadają — przedewszystkiem zaś lewy łącznik Garbień wykazał nieprawdopodobny brak jakichkolwiek warunków i jego miejsce powinien był zająć p. Reyman z Wisły. Najlepszą częścią drużyny polskiej były jej tyły, t. j. obrona, pomoc (prócz Spojdy) i w pewnych momentach bramkarz p. Wiśniewski, który naogół nie miał zbyt wiele pracy. Gintel był bez konkurencji, grał faktycznie koncertowo, Synowiec, dość stary, młodzieńczą energią, ambicją i ofiarnością wzbudzał wielki entuzjazm, Fryc doskonały i pewny. Cikowski nie miał swego dnia, jednakże naogół nie źle wywiązał się z swego zadania.

Reprezentacja jugosłowiańska składała się z członków czterech klubów, w większości z mistrzowskiego klubu Jugosławji „Hask“ z Zagrzebia. Przewyższali nieco Polaków technicznem opanowaniem piłki i szybką orjętacją. Najlepszym ich graczem był Perska z klubu „Gradjański” — doskonale rozdzielał piłki swym towarzyszom i prawie ani razu nie zmarnował pozycji. Inni gracze nie przedstawiają zbyt wysokiej klasy i wiele mogliby się od nas nauczyć. A że zwyciężyli — to nie tyle ich zasługa, ślamazarność naszych napastników, którzy nie trafiali w bramkę z odległości nieledwie kilku kroków! Zawody w zasadzie nie były interesujące. System jednego backa, zastosowany przez polską drużynę, a po pewnym czasie i przez Jugosłowian doprowadził grę niemal do absurdu. Ustawiczne przerywania gry z powodu, „offsaidu” nużyły zarówno graczy jak i publiczność a w końcu i sędziego, który pod koniec zawodów przestał zważać na pozycje spalone, co znów wywołało protesty, albowiem dwukrotnie groziło to „Polsce” utratą bramek. Do pauzy przewagę mieli Jugosłowianie i uzyskali też pierwszego gola. W drugiej natomiast połowie Polacy zagarnęli inicjatywę w swe ręce i gdyby nie skandaliczne pudłowanie obu łączników match można było wygrać 2 — 3 bramek. Bramkę dla Polski strzelił p. Kałuża w 7 min. natomiast zwycięskiego goala Jugosławianie zdobyli przed samym końcem gry. Kornery 4:1 na korzyść Polski.

Zawody prowadził p. Retschury z Wiednia ku zupełnemu zadowoleniu obu drużyn, a w pierwszym rzędzie publiczności, która raz wreszcie mogła zapoznać się ze sędzią, rozumiejącym swe zadanie i obowiązki. „Goniec Krakowski”. Oczekiwane z wielkim naprężeniem zawody międzypaństwowe Jugosławja — Polska zakończyły się zasłużonem zwycięstwem Jugosłowian. Punktualnie o 5-30 wychodzą obie drużyny na boisko powitane huraganem oklasków. Gwizd i rozpoczyna się mecz. Polska nadaje błyskawiczne tempo grze, atak przeprowadzony b. składnie, kończy strzał Garbienia w aut tuż przed bramką. To był tylko ładny początek, i na tem kończą się dobrze zapowiadające zawody. Polska stosuje wprawdzie z powodzeniem system jednego obrońcy, jednakowoż ciągłe przerywanie gry przez sędziego z powodu licznych spalonych denerwuje publiczność i graczy i zamienia zawody na b. mało interesujące. Zresztą Jugosławja rewanżuje się również systemem jednego obrońcy, co jeszcze w większej mierze psuje grę. Atak polski szwankuje, Kuchar z najpewniejszej wyłożonej pozycji, pudłuje, Garbień statystuje. Jugosławja przeprowadza szybkie i celne ataki prawą stroną, które rozbijają się o doskonałego Gintla. W 10 min. lewy łącznik Jugosławji wyrywa się z bliskiej odległości i pakuje piłkę w siatkę, mimo robinzonady Wiśniewskiego. Wszelkie wysiłki obu drużyn pełzną na niczem. Jugosławianie przestrzeliwują również doskonałą pozycję. — Pauza. Po przerwie Polska znów nadaje szybkie tempo i zaczyna gnieść, co uwieńczone zostaje strzelonym przez Kałużę golem w 3 min. w zamieszaniu podbramkowem. Dalsze jednakowoż wysiłki ataku Polski rozbijają się o doskonałą obronę i pomoc gości. Cikowski puchnie, Synowiec robi co może, najlepszy bezprzecznie na tyłach Gintel, spokojem swym, rutyną i techniką ratuje kilka b. groźnych momentów. Zmaganie się przeciwników przechyla szalę na stronę gości, gdyż w 40 min. prawy łącznik Zinaja uzyskuje zwycięską bramkę, Wiśniewski wybiega, rzuca mu się pod nogi jednakowoż zapóźno. Ostatnie 5 minut mimo wysiłków Polski nie zdołały poprawić rezultatu. Rogów 5:1 dla Polski. Gra cała niezbyt interesującą z powodu licznych spalonych i fauli obustronnych. Z drużyny Polski najlepsi na placu Gintel, Synowiec i Sperling, najgorszy (poprostu beznadziejny) Garbień: Kuchar i Zimowski słabi, Kałuża miał nie najlepszy dzień. W pomocy Cikowski zawiódł. Fryc do pauzy gorszy. Wiśniewski spokojny, lecz niepewny.

U Jugosłowian doskonali łącznicy, pomoc i obrońcy. Wogóle przedstawiali jednolitą całość, przewyższali Polskę startem do piłki, grą główkami i siłą przebojową. Polska grała b. słabo, zwłaszcza w linji ataku, który był zestawiony źle, czuło się brak strzelców (Reymana). Sędzia p. Retschury b. dobry. — Publiczności około 12000.

„Nowy Dziennik”

Publiczność krakowska ma widocznie pecha do swoich „szlagierów” sezonowych. Szereg pięknie zapowiadających się zawodów footballowych w ostatnich dziesięciu dniach zakończył się w sposób mniej lub więcej niezadawalniający. Admira nie zdołała rozentuzjazmować publiczności. Spotkanie międzyokręgowe Kraków— Łódź wywarło przykre wrażenie. Wreszcie zawody Polska — Jugosławia rozczarowały poprostu piętnastotysięczne rzesze widzów. Zaiste, tak marnej gry nie mieliśmy sposobności oglądać nawet w tegorocznych rozgrywkach o mistrzostwo. Chwilami odnosiło się wrażenie, iż to nie zawody najlepszych z dobrych dwóch państw, ale jakieś rozgrywki klubów conajwyżej B-klasowych, ozdobione wcale dobremi kombinacjami środkowego napastnika i lewego łącznika Jugosławji i prawdziwie internacjonalną grą Gintla i starego weterana Synowca. — Zawiodła w pierwszym rzędzie drużyna polska, a w niej atak, który nie przeprowadził ani jednej, podkreślamy, ani jednej akcji o charakterze kombinacyjnym. Zalecani przez wyrazicieli „opinji sportowców wschodniej Małopolski”, Kuchar i Garbień, kompromitowali sport polski nieumiejętnością stopowania względnie przedpotopowemu metodami stopingu. Kałuża zamiast prowadzić atak, foulował. Zimowski na prawem skrzydle, poza szybkimi biegami, odznaczył się, z powodu jednej jedynej „centry” oddanej z połowy boiska na . . . bramkę Trudno. U nas panuje ciekawy system. Gracz występujący kilka razy w pierwszej drużynie Cracovii z pewnym powodzeniem, ma zapewnioną karjerę internacjonalną. Odnosi się to w zupełności do Zimowskiego, następcy Mielecka pod względem czasu i sposobu gry. .Nie przypuszczamy, aby ktokolwiek inny gorzej mógł zastępywać barwy polskie na prawem, skrzydle. Sperling do .pauzy bezczynny z winy jugosl. prawego pomocnika, grał po pauzie najlepiej w ataku. Pomoc za wyjątkiem Synowca grała źle. Śmieszną była przed pauzą bezradność Cikowskiego i Spojdy wobec silnego naporu Jugosłowian. O grze Gintla wspomnieliśmy wyżej. Fryc, łagodnie mówiąc, nie dopisał. Wiśniewski w bramce miał małe pole do popisu.

Drużynę jugosłowiańską scharakteryzować można krótko, porównywując ją z przeszłorocznym drugim garniturem węgierskim. Porównanie wypada bezwzględnie na niekorzyść reprezentacji jugosłowiańskiej. Zadowolili! w zupełności środkowy napastnik Perska, który swą grą krakowską potwierdził w zupełności opinje zagraniczne. Perśka ze swoimi walorami taktyczno-kombinacyjnymi należy bezsprzecznie do najlepszych środkowych napastników kontynentu. Reszta napastników mierna. Pomoc, która przed pauzą zamknęła napadowi polskiemu przystęp do własnej połowy, „spuchła” po pauzie. Z obrońców podobał się Urdancić na prawym backu. Bramkarz Friedrich miał, podobnie jak jego polski przeciwnik, mało roboty. Przebiegu nie będziemy opisywali.- Podnieść jednakowoż musimy, iż system jednobakowy uprawiany przez obronę polską zniekształcił grę, dusząc w zarodku jakąkolwiek grę kombinacyjną. Czy tego rodzaju obrona leży na linji propagandy sportu, będącej prawieże wyłącznym celem spotkań międzynarodowych, pozwolimy sobie wątpić. Bramki strzelili dla Polski Kałuża po pięknej centrze Garbienia, dla Jugosławii Perśka po pięknej kombinacji Perśka — Vinek — Perśka i Zinaja II z wspaniałego podania Perśki. Sędzia p. Henryk Retschury, mimo kilku uchybień dobry.

„Morgenzeitung“

Jugosławja-Polska 2:1 (1:0). 20.000 widzów, Jugosławja fizycznie silniejsza, Polska technicznie lepsza. Sędzia p. Retschury (Wiedeń) b. dobry. Zawodom tym budzącym największe zainteresowanie w Polsce i na które zjechało mnóstwo gości z całej Polski przypatrywało się około 20.000 widzów. Sama gra nie stała na wysokim poziomie. Jugosłowjanie byli fizycznie lepsi natomiast Polacy technicznie, wynik zupełnie nie odpowiada stosunkowi sił, czego najlepszym dowodem stosunek kornerów 5;1 dla Polski. Po losowaniu boisk, sędzia p. Retschury z Wiednia daje znak do rozpoczęcia gry Jugosłowjanie już. 15 m. pierwszej połowy uzyskują przez swego centra ataku. Perska ostrym strzałem w prawy róg bramki, pierwszego goła. Aż do pauzy zmienne ataki bez żadnego rezultatu. Po zmianie pól Polacy narzucają z miejsca b. silne tempo i już w 5 minucie, z ślicznej kombinacji środkowej trójki uzyskuje Kałuża wyrównującego goła. Następują dalej liczne ataki Polaków na bramkę przeciwnika, z powodu jednak hyperkombinacji i zupełnego braku zdecydowania przed samą bramką nie mogą uzyskać zwycięskiego gola. 4 minuty przed końcem, w zamieszaniu, wylatuje Wiśniewski ze swej świątyni, jugosłowiański jednak center ataku ubiega go i z odległości 1 m. strzela zwycięskiego gola.

W Polsce liczono na bezwzględną wygraną reprezentatywki polskiej, zawiodła jednak zupełnie środkowa trójka ataku Kuchar Kałuża Garbień. Szczególnie Kałuża był zupełnie bez formy, Przepięknie natomiast grała obrona, szczególnie Gintel. Także jednostki w drużynie Jugosławji grały b. ładnie, a zwłaszcza center ataku Perska. Bramkarz bronił brawurowo. Sama gra miała przebieg spaczony z powodu obustronnych ustawicznych spalonych. Sędzia p. Retsehny prowadził zawody znakomicie.

Tygodnik Sportowy

ROK III. KRAKÓW, DNIA 3 CZERWCA 1923 ROKU. NR. 17.


Reprezentacja Polski: Wiśniewski (Wisła). Gintel Fryc (Crac.) (Crac.) Spojda Cikowski Synowiec (Warta). (Crac.) (Crac.) Zimowski, Kuchar, Kałuża, Garbień, Sperling. (Crac.) (Pogoń). (Crac.) (Pogoń). (Crac.) Rezerwa: Popiel, (Crac.) Kaczor, Gieras, Reyman, (Wisła), Niziński, (Warta), Bacz, (Pogoń).


ROK III. KRAKÓW, DNIA 3 CZERWCA 1923 ROKU. NR. 17. Reyman I. (Wisła) nie został wstawionym do Reprezentacji Polski, co uważamy za wielki błąd ze strony Komisji Trzech, gdyż jest on obecnie bezsprzecznie najlepszym strzelcem w Polsce. Taksamo błędem ze strony Komisji Trzech było urządzenie zawodów próbnych Reprez. przy drzwiach otwartych, co dało powód publiczności do wyśmiewania tak doskonałych graczy Polski, jak Reymana i Wacka, którzy nie są pupilami niektórych panów, zebranych na trybunach.

JUGOSŁAWJA — POLSKA

ROK III. KRAKÓW. DNIA 8 CZERWCA 1923 ROKU. NR. 18.


Druga nasza klęska na własnym terenie. Tym razem zasłużona. Jug. była lepszą od naszego teamu. Ubiegłego roku wyjechaliśmy do Zagrzebia, licząc na pewną klęskę, Jugosłowianie zaś byli pewni zwycięstwa. I stało się odwrotnie. Nasi byli na boisku lepsi i zwyciężyli zasłużenie, sensacyjnie. Obecnie liczyliśmy się ze zwycięstwem Polski, w najgorszym razie z nierozstrzygniętą. Jugosł. nie byli pewni wyniku i liczyli się z klęską. I stało się inaczej. Goście byli na boisku lepsi i zwyciężyli zasłużenie. Bramka, efekt, jest prawie zawsze we footballu przypadkiem , ale przebieg gry, faktyczne odbicie gry, znajduje prawie zawsze swój sprawiedliwy wyraz w matematycznym stosunku cyfrowym . Byłem na wszystkich prawie dotychczasowych zawodach Polski w kraju i zagranicą (z wyjątkiem Szwecji) i jeszcze nigdy nie widziałem naszej reprez. tak słabo grającej, jak obecnie. Nawet w Budapeszcie 18. XII. 1921 przeciw najsilniejszem u składowi Węgier atak nasz szedł kombinacyjnie lepiej, a tylko z powodu niezwykle silnych tyłów Węgrów nie mógł przyjść do głosu. Nawet w Rumunji nasz najsłabszy skład reprez. grał znacznie lepiej i celowiej, a przedewszystkiem ambitniej i ofiarniej, niż obecnie, a przecież Reprez. Rumunji nie była w defenzywie wcale gorszą od obecnej reprez. Jugosławji. Zupełnie tensam atak nasz (z wyjątkiem Zimowskiego, który jest w lepszej formie, niż wówczas Mielech. acz niema rutyny tam tego) z tymi samymi tyłami walczył w Zagrzebiu przeciw nieco silniejszemu może trio defenzywnemu i dawał sobie znakomicie radę, a teraz był on bezradnym , niemrawym , bezbarwnym , bezsilnym. Czemu to wszystko przypisać?

Uważam, że byłbym niesprawiedliwym , gdybym chciał kogokolwiek w czambuł potępiać, boć nie ulega przecież najmniejszej wątpliwości, że tak Komisja Trzech przy ustawianiu składu Repr. Polski działała w najlepszej wierze, jak i gracze niezawodnie grali jak mogli najlepiej wedle swej dyspozycji w tym dniu. Co krytykować wzgl. zaczepić można, to fachową stronę ułożenia składu. Ale tu winy świadomej znaleźć nie możemy. Komisja Trzech bowiem oparła się nietylko na szkielecie, ale wprost na całym składzie tam tegorocznym , który wszak swem wspaniałem zwycięstwem w Zagrzebiu dawał pełną rękojmię, tem bardziej, że lepszych graczy nowych nie można w Polsce znaleźć. Otóż właśnie co do tego ostatniego istnieją pewne zastrzeżenia. Vox populi domagał się instynktownie w stawienia Reymana z Wisły, który jeszcze nigdy nie znajdował się w tak znakomitej formie i dyspozycji strzału, jak w tym sezonie. Jem u należało się obecnie bezwzględnie w stawienie go do team u, byłby on niechybnie najlepszym w ataku, gdyż niezawodnie lepiej umiałby się porozumieć i zrozumieć przedewszystkiem z Kałużą, niż wystawieni łącznicy. Naturalnie przy dobrej woli sąsiadów. O tę wolę także chodzi. Bo na próbnym treningu czwartkowym , odnosiło się w rażenie, że niektórzy gracze sposobem swojej gry wykazać jakby chcieli niemożność współgrania z Reymanem, ale znawcy mogli to wyczuć i spostrzec. Niewstawienie więc Reymana zamiast Garbienia, który z całej lwowskiej trójki w ostatnich czasach był pono najsłabszym , uważamy za największy błąd. Ciekawą jest tu jedna rzecz. Ogólnie mówiono i pisano we Lwowie, że w najlepszej formie znajduje się obecnie Bacz. A tu, mimo, iż na próbnym treningu tak Kuchar, jak i Garbień okazali się słabym i, nie wstawiono Bacza, ani Reymana, tylko tych dwóch graczy. Największym błędem było wogóle zbyt spóźnione ustalenie reprezentatywki, nieurządzenie kilku treningów (jak w r. 1921 w jesieni), wyznaczenie w ostatniej chwili próby kandydatów , co jest w ogóle zgubną myślą, wywołującą demoralizację wśród samych graczy, konkurujących bezwiednie niemoralnie i niesportowo między sobą, przyczem próba ta jest zasadniczo zupełnie niemiarodajną, bo gracz może być w jednym dniu niedysponowany, a była w szczególności niemiarodajną z powodu ciężkiego terenu, oraz wobec przeciwnika zbyt słabego w porównaniu do ewent. Repr. Jug. Cóż to więc za próba była? Gdy do tego dodamy, że gracze Pogoni grali we środę wytężający mecz mistrzowski z Czarnymi we Lwowie, jechali we środę całą noc do Krakowa i już we czwartek popoł. grali z natężeniem na próbnym treningu, bo chodziło wszak o rozstrzygnięcie ich w stawienia do team u, to wówczas zrozumiemy, jak zmęczone były i niedysponowane ich organizmy na niedzielnym głównym meczu.

Nic dziwnego, że głównie gracze lwowscy, a także i reszta graczy team u Polski, byli niedysponowanym i co zatem idzie grali poniżej swej formy, z wyjątkiem tych, którzy niewątpliwie wchodzili w skład reprez. i widocznie się oszczędzali przed meczem, nie mając konkurentów. Jeśli więc mówimy o winie, naturalnie nie rozmyślnej, to odnosi się ten zarzut nie do graczy, których widzieliśmy już po 2 dniowej jeździe we formie o klasę lepszej, ale do tych fachowców,; którzy nie wzięli pod uwagę, wzgl. przeoczyli najważniejsze rzeczy, podstawę przygotowania naszego team u i uczynienia zdolnym do walki. Nasz team bowiem nie walczył, bo widocznie nie starczyło mu sił do walki (nie możemy wszak nikogo posądzać o brak ochoty), nasz team także nie grał, bo niedyspozycja fizyczna spowodowała i niedyspozycję psychiczną , a bez odpowiedniego nastroju ani grać ani walczyć nie można. Jeszcze w r. ub. po meczu z Jugosł. w Zagrzebiu podnieśliśmy myśl zajęcia się stałego organizacją i treningiem naszej Reprezentacji. i powierzenia tej misji, jakoteż i ustawienie składu kapitanowi związkowemu. Naraziliśmy się wówczas nawet na żarty ze strony jednego z fachowców organu oficjalnego PZPN. Myśl nasza jednak była słuszną. To się teraz dobitnie okazało. Podnosimy ją zatem ponownie i przypominamy miarodajnym czynnikom, że reprezentatywna footb. Polski, jeśli niema być rzeczą dorywczą, ale trwałą i silną, musi się oprzeć na twardych i silnych podstawach, które zasadzać się muszą na jednolitem , długiem i systematycznem przygotowaniu jej do wypełnienia wyznaczonego jej odpowiedzialnego zadania. Nie do każdych zawodów na gwałt się sposobić, ale do wszystkich stale się gotować i przygotować należycie. Wówczas inny będzie wśród graczy nastrój, inną jej siła i poziom. — Również i skład team u, proponowany przez nas, okazał się przecież słuszniejszy, bo gdyby zamiast Fryca, grającego już z przyzwyczajenia stale system em jednobackowym , grał inny pewniejszy back, a Reyman — strzelec zrównoważony w ataku, napewno nietylko nie przegralibyśmy ponownie na własnym gruncie, ale niechybnie zwyciężyli. Pracujmy więc, a nie kłóćmy się ciągle między sobą, bo nasze swary wewnętrzne odbijają się na zewnątrz w klęskach.

Przebieg gry: Blisko 15.000 widzów otacza boisko Cracovii. Witane owacyjnie wchodzą drużyny reprezentacyjne na boisko, oraz najlepszy sędzia na kontynencie p. Retschury z Wiednia. Przywitanie, zdjęcia, gra się zaczyna. Polska przeciw słońcu i wiatrowi. Piłka za lekka. Zaraz z początku atakuje Polska. Garbień przebija się niepowstrzymanie w 1 min. tuż do bramki, strzał zbliska odbity. Gra nerwowa, otwarta. Nacisk P. Centry Sperlinga p. odparte. Powoli zaczyna atakować Jug. Fryc zaczyna stosować system jednobackowy. Atak Jug. często ofside. Solowe akcje Sperlinga, pięknie przeprowadzone, udaremniane przez obronę i bramkarza Jug., której gracze pod względem technicznym i taktycznym wykazują coraz bardziej pewną wyższość nad Pol. Szczególnie pomoc z Dubravcicem na środku gra jednolicie i współpracuje dobrze z atakiem, którego środkowa trójka, kierowana przez wspaniałego Perskę szła coraz lepiej, krótkimi, przyziemnymi passingami. Team Jug. lepszy, niż w Zagrzebiu. Garbień bardzo słaby technicznie, jego podania są nieprecyzyjne. Jug. więcej przy piłce, w pojedynkach osobistych wychodzą jej gracze zwycięsko.

Gintel ratuje ciągle. Częste ofsidey. Atak Pol. bez wyrazu, system u i stylu. W pomocy tylko Synowiec, w ataku Sperling dobrzy. Kałuża izolowany. Coraz częstsze ataki Jug. W 17 min. niespodziewanie strzela Perska z pod. Vragovica zdaleka nadzwyczaj silnie. Wiśniewski ani drgnął, choć piłka przeszła tuż koło lewego ramienia. Pol. atakuje energicznie. Centrę Sperlinga chwyta Kuchar główką, Friedrich broni. Atak Pol. bez łączności z pomocą w przeciw stawieniu do Jugosł., zupełnie odwrotnie, jak w Zagrzebiu. Kilka przebojów Kałuży z podania Kuchara i Zimowskiego bez rezultatu. Za mało się gra prawą stroną, której trójkąt jest b. słaby. Perska doskonały w rozdawaniu piłek, prowadzi znakomicie swój atak. Po 25 min. gry następuje pewne osłabienie obustronne, gra mierniejsza. W Pol. łącznicy bezmyślni w grze. Pol. bez żadnej kombinacji, natomiast Jug. gra planowo. Jug. przejmuje system ofsideowy. Perska podaje do Zinaja, który przebija się sam i pod bramką przestrzeliwuje. W sytuacjach . pewnych szans kompromitują się lwowiacy w teamie Pol. Także Fryc technicznie słaby. Wzajemne ataki P. bez pojęcia, blamuje się Dod względem technicznej miernoty. Z tego powodu Jug. osiąga zupełną przewagę. W 41 m. Vinek sam pod bramką strzela obok lew. słupka. W 43 m. m a Kuchar możność wyrównania, z podania Kałuży przebija się, ale strzał jego słaby i niecelny. Do przerwy Pol. nieco na froncie bez rezultatu. Rogów 2 : 0 dla Pol. Bramek 1:0 dla Jugosł.

Po przerwie Jugosł. gra również „on-back“ systemem, który obie strony doprowadzają do absurdu. Polska naciska energicznie. W 3 min. centra Sperlinga, strzał Kuchara odbity, Kałuża poprawia zbliska w siatkę. 1 :1 . Niebywały entuzjazm . P. naciska dalej. 2 rogi niewyzyskane. Polska gra więcej prawą stroną, która się nieco poprawiła. Cała pomoc Polski znacznie lepsza, niż przed pauzą. Tempo coraz większe. Zdaje się, że Polska zwycięży. Polska gra coraz lepiej i jednoliciej. Pomoc Jug. osłabła, brak łączn. z atakiem u Jug., lepsze obstawienie ataku Jug. przez pomoc P. Przebój Zinaja z podania Perski, strzał odbity na róg niewyzyskany. Perska wytwarza ciągle Zinaji pozycję, strzał ostatniego w 13 m. ratuje Wiśniewski. Garbień jednak nie poprawia się, za ciężki i nieruchliwy. Nadarmo wytwarza mu Kałuża sytuację do przeboju. Znowu cudownie wyrobiona pozycja przez Kałużę Kucharowi, przebój, niepotrzebnie strzela Kuchar zdaleka i nie trafia. Pewna szansa minęła. Zmienne ataki. Atak Jug. słabszy, P. lepsza taktycz. niż przed pauzą. Piękna kombinacja Kałuży z Kucharem, strzał pierwszego chwycony. Jugosł. hołduje teraz stale systemowi jednobackowemu. Kuchar nie orjentuje się i jest ciągle ofside. Dobra kombinacja prawego trójkąta P. bez rez. W 27 m. niebezp. syt. wyjaśnia Wiśniewski. Ataki P. Gintel fenomenalny, unieruchomią, wszelkie zakusy J. Po 30 zaczyna J. znowu spokojnie atakować dolną kombinacją. P. zaś gra skrzydłami i bez precyzji. Centry Sperlinga w 33’ i wysyłanie łączników do przeboju bez rezultatu. Wspaniała, klasyczna kombinacja Kałuża-Sperling, centra, Kuchar strzela ponad poprzeczkę w korzystnej sytuacji. 1 znowu strzał Kałuży w 36 m. ponad. Teraz Jug. w ataku, jeden za drugim. W 41 m. katastrofalna chwila. Perska wytwarza Zinaji pozycję. Fryc w górze, Gintel nie może odebrać piłki pędzącemu do niej Zinaji. Wiśniewski decyduje się o moment zapóźno do wylotu, Zinaja mija go i lekko strzela w pustą bramkę. Zwycięska bramka padła tuż przed końcem zawodów. Wolny pośredni w 43 przeciw Jug. za przekroczenie pola karnego przez Friedricha, niewyzyskany przez zrozpaczonego Gintla. Jeszcze kilka usiłowań bezskutecznych i koniec zawodów. Rogów łącznie 4 : 1 dla Polski. Sędziował p. Retschury bez zarzutu i bez konkurencji. (Krytyka szczegółowa i ogólna oraz zdjęcia w nast. nrze).

Wywiady.

Sędzia, p. Henryk Retschury z Wiednia: Dzisiejsza gra była obustronnie kiepską. Niektóre jednostki przeszły siebie samych, większość zawiodła. Sądzę, że Polska, wykazująca wielką ilość młodych graczy, mogłaby bardzo wiele zdziałać w sporcie, gdyby główną uwagę zwrócono na kontakt ze zagranicą, sport bowiem zyskuje z tego powodu pod względem jakości. Jeśli nawet nie jest rzeczą tak łatwą angażować dobre zagraniczne drużyny, należałoby jednak ponieść pewne ofiary, aby to osiągnąć, gdyż tylko przez stałą styczność z zagranicznemi drużynami odwyka się od złych, a przyjmuje się dobre walory. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że młodzież polska posiada zdolności, które atoli należy odpowiednio zużytkować.

Gra wypaść była w inna najsprawiedliwiej bez rozstrzygnięcia , ale szczęście przyniosło rozstrzygnięcie. W każdym razie niechaj nie będzie pominiętem, że niektóre jednostki u Pol. grały zbyt nerwowo, lub bez ambicji. — W I poł. byli Jugosł., w II Pol. lepszą drużyną. Jednego należy ponad wszystkim i postawić — Gintla. Gdyby tenże miał odpowiedn. partnerów , możnaby z niego zrobić międzynarodową klasę. Także Sperling i Synowiec byli bardzo dobrymi, podczas gdy inni grali źle, a niektórzy nawet zawiedli. Niezwykle słabym był Kałuża, znany mi jako bardzo dobry gracz i nie wiem dlaczego gra jego była tak słabą. — Z Jugosł. najsłabszą częścią była obrona i skrajni pomocnicy. Najlepszym był środek pomocy i „Innentrio”. Publiczność była wzorową, taksamo zachowanie się wszystkich 22 graczy. — Przyjęcie ze strony wszystkich sportowców, jakiego moja żona i ja doznaliśmy, pozostanie zawsze w trwałej pamięci. W porównaniu do meczu w Zagrzebiu była drużyna polska, aczkolwiek złożona z zupełnie prawie tychsamych graczy, nie do poznania. Gdy Pol. uzyskali bramkę wyrównującą, zdawało się, że pokonają przeciwnika. Jugosł. nie była ani lepszą, ani gorszą, niż w Zagrzebiu, tylko Polacy byli 1. X. ub. r. znacznie lepszymi.

Inż. Biro, trener Makkabi: Nie widziałem dotąd jeszcze nigdy tak nieprzygotowanego spotkania międzynarodowego, jak to rozegrała Polska z Jugosławją i gra wypadła jeszcze gorzej, niż się tego spodziewałem. Zdaje mi się, że gracze Polski bądź to grali bez chęci, bądź też nie mieli należytego zrozumienia dla interesu państwowego. System „jednobackowy”, podyktowany w I. połowie przez Polskę, był zupełnie fałszywym , gdyż tacy dwaj ciężcy obrońcy nie powinni uciekać się do tego system u przeciw przeciwnikowi, posiadającemu klasę. I za każdym razem drużyna Cracovii (której obrońcy stale grają tym system em ) pokutować będzie z powodu tego system u, gdy napotka na lotny atak przeciwnika. Pomijając, że gra taka jest nieładną, wywołuje ona reakcję, czego skutkiem będzie, że drużyna lepsza ulegnie z powodu tej złej taktyki. Przeciw słabemu przeciwnikowi może ten system być dobrym , gdzie jednak są niebezpieczni skrzydłowi, tam musi się zmianę przeprowadzić. Taktyką jest poznanie przeciwnika i wykorzystanie jego złych stron. Polacy wystąpili z gotową już z góry taktyką bez poznania uprzedniego przeciwnika na boisku.

Co się tyczy składu, nie mogę jeszcze dziś zrozumieć, jak to było możliwem, że znajdujący się w najlepszej formie polski napastnik Reyman nie znalazł miejsca w polskiej reprezentatywce. Jestem przekonanym , że gdyby on grał, byłby Polakom oszczędził tę niepotrzebną klęskę.

Naogół mogę powiedzieć, że polscy gracze grali poniżej ich przeciętnej formy. Wiśniewski w bramce mógłby był obronić 1. goala, gdyby nie był stał przeciw słońcu, przy innych strzałach był on pewnym, lecz za wygodnym . 2. goala mógłby obronić, gdyby się był zdecydował robinsonować. Gintel wygrał swą najlepszą formę i stanowi on tu rzeczywistą extraklasę. Brak m u tylko szybkości, dowodem, gdy przed 2 bramką Zinaja, choć w równej linji., wcześniej osiągnął piłkę od niego. Jest to również dowodem przeciw „onback” systemowi. Fryc, właściwy inicjator system u jednobackowego, dobry w rozbijaniu ataków , za ociężały przy zmianie swojej pozycji i kierunku biegu. Synowiec, stary rutynowany lis footb., zawsze wypełni swe zadanie porządnie. Cikowski rozczarował mnie najbardziej. Jeszcze nie widziałem go nigdy grającego tak bezmyślnie, a co mu najbardziej brakowało, to przecenianie przeciwnego trio, a zamało zaufania w samego siebie. W walce zbliska został on zawsze prawie pokonanym. Jego gra głową również była b. słabą. Prawy pomocnik Spojda, b. inteligentny gracz, b. dobry w podawaniu, słaby w odbieraniu piłki. Na jego usprawiedliwienie, że miał najsilniejszą parę przeciwną przeciw sobie. Bardzo ubolewałem, że Sperling grać m usiał sam bez poparcia, gdyż było dla mnie zawsze przyjemnością, gdy on posiadał piłkę. Jego sąsiad łącznikowy nie zaopatrywał go dostatecznie i odpowiednio, podawał mu źle piłki, a jego pomocnik grał więcej z atakiem wewnętrznym , niż z nim. Życzę reprez. Węgier takiego reprez. lewoskrzydłowego, jakim jest Sperling. Garbień pokazał swój talent w 1. m., w której dokonał klasycznego przeboju, ale to było wszystko. Ma on zamało wyczucia dla płaskiej kombinacji, a między takimi graczami kombinacyjnymi, jak Kałuża i Sperling, był on tylko przeszkodą. Kałuża nie znalazł dostatecznego poparcia ze strony swych 2 sąsiadów. Jest on graczem wybitnie kombinacyjnym. Ma on zawsze jakąś myśl, umie się dobrze ustawić i uwolnić od obstawienia i szuka myślowej assocjacji w grze u swych sąsiadów. Nie znajduje on jej, wówczas musi i on być słabym . Dwukrotnie wyłożył pięknie Kucharowi do przeboju sytuację, niewyzyskaną tylko z powodu pecha. Kuchara widziałem już częściej, zawsze był lepszym , niż tym razem . Podziwiałem jego nadzwyczaj wytrenowane ciało, które go czyni zawsze zdolnym do startu, do biegu lub skoku, ale i on m a więcej zrozumienia dla system u „Kick an Rush“, niż dla gry krótkiej, kombinacyjnej. Nie zauważyłem jego niebezpiecznych strzałów. Najmniej ze wszystkich umiał on się dostosować do system u jednobackowego. Zimowski był najsłabszym w jedenastce Polski mimo, iż je st on w swojej drużynie b. dobrym i zasłużył na w stawienie go na tę pozycję. Jest on młodym graczem z wielką tremą i bez rutyny. 1 Uważam za b. ważne, aby gracze, którzy mają reprezentować jakieś państwo, mieli sposobność lepszego zapoznania się wzajemnego. Ogólne wrażenie było takie, jakgdyby Polska składała się z 11 zupełnie sobie obcych graczy. Cóżby zaszkodziło Związkowi, gdyby urządził dla kandydatów do Reprez. więcej treningów . We wszystkich krajach w ten sposób rozwiązuje się tę kwestję, dlaczegóż miałaby więc Polska kroczyć inną drogą? Należy więcej kłaść wagi na rezultaty międzypaństwowych zawodów, inaczej Polska nie zdobędzie zasłużonego miejsca, które się jej należy i które mogłaby zdobyć. Jugosł. zwyciężyła wedle przebiegu gry zasłużenie. Nie dlatego, iżby była lepszą od Polski, lecz że lepiej zyła o zwycięstwo. Posiada ona pewne tyły. pilną pomoc, a atak prowadzi mądra głowa (Perska), popierana skutecznie przez lewą stronę. Widoczną była u Jugosł. przejęta szkoła z Wiednia, acz nie osiąga ona jeszcze klasy wiedeńskiej. W przyszłości musimy się liczyć napewno z szybkim rozwojem jugosłow . sportu. Sędzia był nadzwyczaj „korrekt” kierownikiem , który miał b. trudne zadanie z powodu obustronnego system u „onback”. W żadnym wypadku nie użył on swego gwizdka niepotrzebnie. Nie spodziewałem się tylko, że tak wiele zważać będzie na sędziów bocznych, którzy byli nieco drobnostkowym i. Spodziewam się, że na następnych międzypaństwowych zawodach będziemy mieli z jedenastki Polski większe zadowolenie i większą przyjemność.

Kimpton, trener Cracovii: Wynikiem jestem ja, jak i każdy obecny na zawodach, rozczarowany. Brak zgrania w naszej drużynie. Gintel najlepszy na boisku, obok niego dobrzy Synowiec i Sperling. Spojda dobry, lecz jeszcze mało dojrzały na gracza reprezentatywnego. Bardzo się smucę, że Kałuża grał słabo, ale to wina łączników. Ze swoimi łącznikami byłby całkiem innym. Cracovia sama byłaby tę drużynę repr. jugosłowiańską pobiła. Nie mówię tego dlatego, że jestem trenerem Cracovii, ale jest to zdanie ogólne. Sędzia dobry, zrobił w prawdzie kilka błędów, ale był energiczny. U Jugosłowian bramkarz, środek ataku i lewy łącznik dobrzy. Bardzo mnie smuci, że Polska przegrała.

Kpt. Glabisz, członek Komisji Trzech : Drużyna nasza grała niżej formy, o klasę gorzej, z wyjątkiem Gintla. Możliwe, że powodem tego był trening czwartkowy na ciężkim gruncie. Głównym powodem zdaje mi się jednak być dziwna trem a, a potem zdenerwowanie, tem mniej zrozumiałe, że większość składała się z gra czy wytrawnych i z systemem jugosłowiańskim obeznanych. A tak grał bez głowy i serca, podania były przeważnie niedokładne i górne. Wiśniewskiego zdaniem mojem nie można winić za żadną bramkę. Gintel był najlepszym nietylko w drużynie, ale w ogóle na boisku. Fryc swą tak tyką możliwe że uratował Polskę przed większą klęską. Podania jego jednak były niedokładne. Spojda w pierwszej połowie słaby, w drugiej bardzo dobry. Cikowski pracował za dziesięciu, a jednak nieproduktywnie, miał on ciężkie zadanie wobec dobrego zgrania trójki jugosłowiańskiej, podania jego do napadu były zadziwiająco słabe. Synowiec, jak zwykle, taktycznie dobry, zasilał dobrze lewe skrzydło, niemniej szybkiego prawego skrzydła jugosłowiańskiego nie zawsze mógł utrzymać. Sperling, miał m om enty bardzo szczęśliwe, popełniał jednak kilkakrotnie ten błąd, że za daleko i za nadto na zewnątrz prowadził piłkę. Trójka środkowa nie rozumiała się zupełnie mimo, że tak często w tym składzie grała. Kałuża i Garbień grali bez animuszu, a przytem nerwowo. Kuchar pracował, jak mógł, wykazał jednak duże braki techniczne i brak spokoju w sytuacjach podbramkowych. Zimowski słabszy, jak zwykle, oddał mało pożytecznych centr. Nie dziwmy się, że tak grająca drużyna przegrała. Sędzia b. dobry.

Dubravcic, kapitan team u Jugosł.: Jesteśmy zwłaszcza dumni z tego, żeśmy zdołali pokonać dobrą polską drużynę na jej własnym terenie. Gra team u polskiego była taką samą, jak ub. roku w Zagrzebiu. Konstatuję tylko, że jeden back, mian. prawy, był doskonalszym. Lewy skrzydłowy, lewy pomocnik i prawy obrońca są graczami o bardzo wysokiej klasie. Wielka frekwencja i zainteresowanie się publiczności zachwyciły nas. Nasza gra nie odpowiadała jeszcze pod względem jakości umiejętności składu naszego team u. O panu sędzim nie potrzebuję mówić, bowiem - jego kwalifikację i opinję zna cały świat sportowy już oddawna.

Tadeusz Synowiec, kapitan drużyny polskiej.:

Drużyna, mimo minimalnych zmian, grała o klasę gorzej niż w Zagrzebiu. Przyczyn tego można się dopatrywać w nerwowości większości graczy, a przedewszystkiem w niedyspozycji fizycznej, szczególnie u napastników i Cikowskiego. Obaj Lwowianie grali czwarty mecz w>8 dniach. Główne ich zalety, wytrwałość, przebojowość i siła strzałów , gdyż do gry kombinacyjnej z powodu słabej techniki się nie nadają — w skutek przemęczenia nie mogły się ujawnić. Cała trójka środkowa na treningu czwartkowym wydała wszystkie swe siły, by znaleźć łaskę w oczach Komisji Trzech; zabrakło im świeżości w tedy, gdy tego najbardziej było potrzeba. Kałuża, nie mając zrozumienia po obu stronach, ą mając za przeciwnika olbrzym a Dubravcica, z którym nie mógł się w dawać w walki o piłkę, a nie otrzymując ani od łączników, ani od Cikowskiego piłki „do nogi”, m usiał zawieść. Gdyby choć z jednej strony znalazł podporę, gra ataku nie byłaby tak bezbarwną. Komisja Trzech będzie się m usiała zastanowić nad tem , czy atak naszej reprezentacji ma grać stylem lwowskim , czy krakowskim ; pomieszanie ich okazało się niewskazane. Niepowetowaną szkodę naszej reprezentacji wyrządził Lw. ZOPN przez to, że się nie zgodził na rozegranie zawodów Lwów — Kraków przed meczem z Jugosławją. Byłby to najlepszy przegląd sił i nie byłoby wzajemnych kwasów i dąsań, które odbiły się najgorzej na drużynie, nie okazującej już tej jednomyślności i zgody, co w Zagrzebiu. Porażką zrażać się nie należy. Jestem przekonany, że był to dla nas wyjątkowo słaby dzień i wierzę, że Polskę stać na wystawienie silnej reprezentatywki, groźnej dla każdego przeciwnika. Graczy wybitnych nie brak.


Reymanowi stała się krzywda. Takie było ogólne przekonanie po uchwale Komisji Trzech przed, w czasie i po zawodach, w śród ogółu publiczności sportowej (z wyjątkiem lwowiaków).


Sport lwowski

Nr. 54. Lwów. Środa 30. maja 1923. Rok II.

Ostateczny skład drużyny reprezentacyjnej Polski, proponowanej przez naszą Redakcję jest taki: Popiel; Gintel, Fryc; Spojda, Cikowski, Synowiec; Szperling, Garbień, W. Kuchar, Batsch, Niziński; rezerwowi: Wiśniewski, Gieras, Staliński, Reymann, Kaczor.


Jugosławja-Polska 2:1

Sport lwowski

Nr. 55. Lwów. Środa 6. czerwca 1923. Rok II.

Kraków, 3/VI. 1923.

Jugosławja-Polska 2:1 (1:0).

Na zawody te wybrałem się drogą okrężną: samolotem w sobotę rano do Warszawy, gdzie miałem sposobność obserwować bieg belwederski, poczem pociągiem pospiesznym w niedzielę rano znalazłem się w Krakowie. Razem ze mną jechali głównie przedstawiciele sportowej prasy warszawskiej, Wierzyński (Kurjer „Czerwony1'), Biernacki (Rzeczpospolita', Grabowski (Kurjer Polski), Sikorski z PAT-a, Marat i wielu innych. Zjazd w Krakowie olbrzymi. Są zapaleńcy nawet z Wilna, Jugosłowjanie aż z Berlina, kilkunastu ze Lwowa i z Warszawy, Pogoń katowicka w komplecie, toż samo lwowska; na dworcu krakowskim czekam z pół godziny, poczem ze spóźnionego cokolwiek pociągu wysypuje się ze stu AZS-owców, sama znajoma mi młodzież wyższych naszych uczelni i stali bywalcy zawodów. Wszyscy pytają, czy jeszcze są bilety do nabycia; skierowuję ich do PZPN a sam podążam do hotelu Polonia, gdzie zastaję Dr. Polakiewicza, p. Pluttera i Blausteina. Wszyscy jesteśmy jak najlepszej myśli.

W hotelu Pollera zawiązuję znajomość z Jugosłowjanami'; mili i serdeczni chłopcy, a zwłaszcza Dubravcić, kapitan i środkowy pomocnik ich reprezentacji, mężczyzna w sile wieku, zbudowany jak atleta. Dłuższy czas rozmawiałem z Vinekiem; najlepszy ich strzelec, chłopak młody i przystojny, wręcza mi listy od Schnellera, redaktora „Sportu” jugosłowiańskiego i wypytuje się o skład naszej drużyny. „Polacy grają systemem jednego obrońcy” — mówi Dubravćić — „ale dzisiaj pomylą się, mamy na nich sposób”. Uwagę moją zwraca czarny jak cygan Zinaja II. „To nasz prawy łącznik, ' dziś debiutuje”. Za kilka godzin byłem świadkiem sukcesu tego debiutanta, gdy strzelił decydującą bramkę. Pytają mnie o wynik. Rozkładam dyplomatycznie ręce i prorokuję im zwycięstwo lub wynik remisowy. „Musimy was nabić” mówi spokojnie Dubravćić, „inaczej nie mamy poco do domu wracać”. Dalej dowiaduję się od nich, iż przyjechali w najlepszym swym składzie, odbyli kilka treningów a zawody dzisiejsze będą dla nich doskonałym treningiem przed spotkaniem z Rumunami w Bukareszcie o puhar króla Aleksandra. Dowiedziawszy się, iż do Rumunji jadą przez Lwów, proponuję im rozegranie zawodów Zagrzeb—Lwów; na to jednak potrzebne jest zezwolenie Jugosł. Związku PN a o to zezwolenie nasze sfery sportowe nie postarały się. A szkoda. Zespół Jugosłowjan pod względem towarzyskim zrobił na mnie jak najlepsze wrażenie i taką samą wysoką znowu kulturę sportową okazał za kilka godzin na boisku Cracovii.

Porę objadową spędziłem w towarzystwie posła J. Jedynaka, który na te zawody przyjechał z Warszawy. Od niego dowiedziałem się, iż Koło Sejmowe Przyjaciół Sportu liczy już kilkudziesięciu członków, — posłów i senatorów — i główną troską tego koła jest chęć dopomożenia naszej ekspedycji olimpijskiej. Do najgorliwszych propagatorów tych usiłowań należą posłowie i senatorowie Osiecki, Stroński, Dubanowicz, Polakiewicz i wielu innych bez względu na przekonania polityczne. Poseł Jedynak jest sekretarzem tego klubu. Na zawody wybraliśmy się już o 3-ciej. Kasy były w oblężeniu, na parterach miejscami zbite tłumy widzów, jedynie trybuna Cracovii świeciła jeszcze wolnymi miejscami ale i te wkrótce się wypełniły. Na boisku rozegrały ze sobą zawody drużyny kombinowane Cracovii i Wisły, zakończone nieznacznem zwycięstwem tej drugiej 1:0. Będę zupełnie szczery, jeśli te zawody zaliczę do piękniejszych, aniżeli następne międzypaństwowe. Gdyby to tak był grał atak Polski przeciw Jugosławji, jak n. p. grał atak kombinowanej Wisły przeciw Cracovii, bylibyśmy zawody wygrali. Niestety nasz atak zawiódł zupełnie, zawiódł tak dalece, iż nie można go nawet porównać z atakiem którejkolwiek znanej polskiej drużyny. Twierdzę stanowczo, iż atak samej tylko Cracovii, Warty, Pogoni czy też Wisły byłby więcej zdziałał, aniżeli ta nieszczęśliwie złożona trójka, która miała być wyrazem doskonałości napastników Polski. Ci trzej gracze pokazali nam, jak grać nie należy. Garbień ociężały, bez życia, bez odrobiny temperamentu; Kałuża — prawdziwy „altvater“ footballowy, tchórzliwy, bez przeboju i bez siły rwącej innych naprzód i wreszcie Wacek „bezgłowy”, bez tej zimnej krwi, która byłaby mu pozwoliła strzelić pewne dwie bramki. Do tego przyłączyli się bardzo słabo grający Spojda, Cikowski, Zimowski, nadto winę drugiej bramki ponoszący Wiśniewski a komplet mamy skończony. Naprawdę grali Gintel, Synowiec i czasami Sperling. Zasłużony wynik dla Jugosławji powinien być 3 lub 4:1. Jugosłowjanie górowali nad nami techniką, szybkością, startem do piłki i zwłaszcza ambicją. Chcieli zawody wygrać i wygrali je. Również gra ich była spokojna i elegancka; moment ojcowskiego pogłaskania po głowie Kałuży przez Dubravćića za faul był także charakterystyczny. Widzów obliczam na 13.000. Pogoda dopisała. Sędzia p. Retschury nieszczególny. Opis gry samej odstępuję naszemu stałemu korespondentowi z Krakowa, p. Mastalskiemu; po opisie tym dodaję tylko statystykę ważniejszych momentów zawodów. Niektóre spostrzeżenia podam w następnym numerze, jak również przebieg bankietu i odgłosy prasy. Również Dr. Polakiewicz, który przemawiał na bankiecie w imieniu prasy polskiej, obiecał nam podać swe spostrzeżenia o zawodach. R. W.

Kraków niema szczęścia do zawodów międzypaństwowych. Drugie spotkanie i druga klęska, tem gorsza, że liczyliśmy więcej na naszą drużynę i więcej od niej spodziewaliśmy się. Zawód podwójny: przegraliśmy, co chyba zbyt zaszczytnem nie jest, drugie: zawiodła nasza drużyna a szczególnie atak. Nie czas obecnie na wzajemne wypominanie, ale zawody te winny być nauczką, że wszelkie „przekładańce”, jakie mieliśmy sposobność widzieć w ataku i to graczy dwu drużyn, które grają biegunowo przeciwnemi systemami gry, nie prowadzą go celu. Przegraliśmy wyłącznie dzięki atakowi, który był wprost niezdolny do jakiejś skoordynowanej akcji, który nie potrafił nawet piłki przy sobie zatrzymać, zwalając cały ciężar pracy na tyły naszej drużyny. Gra naszej drużyny reprezentacyjnej nie była ładną. Wielką ilość spalonych, umiejętnie urządzonych przez Fryca, może uratowało nas od niejednego niebezpieczeństwa, ale wypełniła czas zawodów wielką serją gwizdów, które ustawicznie przerywały zawody. Naturalnie że i przeciwnik odpłacał się pięknem na nadobne, w mniejszym coprawda stopniu. Również i Jugosławja okazała się na ogół reprezentacją dość przeciętną. Silni fizycznie, technika i kombinacja graczy dobra, ale nie wybitna; znać było u nich lepsze zgranie i atak, chociaż nie wybijał się zbytnio, grał dość udatnie i przeprowadzał niejednokrotnie szereg akcji, kończących się przeważnie na naszej bramie.

Ogólnie biorąc, gra obustronnie nieładna, nie zawierała pięknych momentów; toczyła się od przypadku do przypadku, kopano piłkę często na wiatr, akcji na dłuższą metę obmyślanych i przeprowadzonych nie było. Obie drużyny grały z ambicją. Tempo chwilami ostre i szybkie, to znowu monotonne. Piłka latała górą, przyziemnej krótkiej kombinacji nie wiele, w każdym razie u Jugosłowjan więcej niż u naszych.

Drużyny wystąpiły w następujących zespołach: Jugosławja: Friedrich; Vrbancić, Dasović (HASK); Pazur II, Dubravcić, Paśkvan (Concordia); Vragović (Gradjański), Zinaja II (HASK), Perska (Grad.), Vinek (HASK), Szaraz (NTK, Novi Sad). — Polska: Wiśniewski (Wisła); Gintel, Fryc (Cracovia); Spojda (Warta), Cikowski, Synowiec (Crac.); Zimowski (Crac.), Kuchar (Pogoń), Kałuża (Crac.), Garbień (Pogoń), Sperling (Crac.). Sędzia: p. Henryk Retschury z Wiednia, sędziowie boczni: pp. Rutkowski i Rżąca.

Zaczyna Polska, grając pod wiatr i słońce. Już w T Garbień podjeżdża pod bramkę, zda się: nieuchronny goal —. lecz bramkarz wybiegiem broni. Tempo ostre, Polska gwałtownie atakuje. Foul Kałuży i piłka przenosi się na pole miejscowych, jednakowoż spalony niweczy atak Jugosłowjan. Polską znowu w linji, centra Sperlinga nie wyzyskana. Gra żywa, piłka przenosi się szybko z jednej połowy na drugą. Goście mając silny wiatr za sobą szybciej podsuwają się pod naszą bramkę; liczne spalone na naszą korzyść unieruchomiają napastników Jugosławji. Polska atakuje głównie lewem skrzydłem, centry Sperlinga nie wyzyskane przez trójkę środkową. Sędzia ma ustawicznie zajęcie z gwizdaniem spalonych, których liczba stale się zwiększa. Goście mają więcej gry, obrona Polski pracuje intenzywnie, Gintel nie do ominięcia. W 16’ dość niespodziewanie strzela z pola karnego Perska pierwszą bramkę. Silny strzał z wiatrem w górny róg nie do obrony. Wiśniewski rzuca się, ale na próżno, Nieliczne oklaski witają ten sukces gości. Pierwszy strzał na bramkę Polski i goal, niezbyt ładna perspektywa. Chwilowe podniecenie u graczy Polski i ataki na bramkę przeciwnika. Strzał Kuchara głową słaby, bramkarz chwyta, wypad Kałuży udaremnia obrońca. Atak Jugosławji kończy się strzałem w aut. Kałuża znowu fauluje. Prawy łącznik Jugosłowjan mija Gintla i strzela na szczęście ponad poprzeczkę. 2 rogi dla Polski nie wyzyskane. Ostry strzał Sperlinga idzie obok słupka.. Jugosławja stale w ofenzywie. Usadowiwszy się na polu miejscowych, atakuje jednak bez rezultatu. Lewy łącznik Jugosławji przejeżdża obrońców, strzela jednak z bliska obok słupka. Koniec pierwszej połowy przynosi ataki Polski. Kuchar ładnie przebija się niestety zamiast bliżej podjechać, strzela z daleka w aut.

Po pauzie gra Polska z wiatrem, który znacznie osłabł, a ku końcowi zupełnie ustał. Również i słońce które dotychczas świeciło w oczy miejscowym powoli zaszło za chmury. Polska zaraz z początku prze naprzód Garbień ślicznie centruje z lewego skrzydła tuż przed bramką. Kałuża, mogąc strzelić goala peszy się, Kuchar również, jednakże ten ostatni oddaje ją z powrotem Kałuży, który z bliska wpycha ją do bramki (4’) Piłka uderzywszy o nogi obrońcy przechodzi za linję, 1:1 i nowe nadzieje wstępują w graczy Polski. Zda się że sytuacja dla nas zmieni się na lepsze. Tempo zaostrza się, miejscowi podnieceni sukcesem atakują śmielej -i udatniej. Bramkarz gości mocno zatrudniony. Gra toczy się przez dłuższy czas na polu karnem Jugosłowjan. Centry Sperlinga nie wyzyskane. Jugosłowjanie odwdzięczają się, ustawiając naszych napastników w pozycji spalonej. Gra znowu wyrównuje się, a nawet napastnicy Jugosłowjan podsuwają się pod bramkę przeciwnika. Wiśniewski ładnie broni, odbijając silny strzał zbliska na korner. Przebój Zinaji, Wiśniewski wybiega a napastnik przenosi nad słupek. Wypad Wacka i strzał koło słupka. Strzał Kałuży słaby chwyta bramkarz. Wiśniewski znów interwenjuje zabierając z pod nóg piłkę napastnikowi.

Ostry strzał Wacka nad słupkiem. Polska ma znaczną przewagę. Piłkę otrzymuje nieobstawiony Zinaja II i szybko przedziera się przed bramkę Polski, Wiśniewski zapóźno wybiega i rzuca mu się pod nogi jednakże ten zręcznie wymija go i strzela do pustej bramki (4’ min.). Jeszcze wysiłek Polski by wyrównać, wolny z pola karnego za „trzy kroki“ bramkarza nie wyzyskany i zawody kończą się zwycięstwem Jugosłowjan 2:1.

Ocena gry i graczy: Jugosłowjanie to wszyscy bez wyjątku silni, zbudowani doskonale. Z pośród nich wybijał się atletyczną budową ciała środek pomocy Dubravćić. Stanowili oni dość wyrównany zespół. Nie było miejsca wybitnie słabego, ani też wybitnie silnego. Bramkarz pewny, obrońcy zupełnie dobrzy — chociaż żaden z nich nie dorównywał Gintlowi. Pomoc ruchliwa i pracowita — spełniała zawsze swe zadanie — najlepszy środek pomocy. Atak posiadał dobre siły przebojowe w środkowej trójce, skrzydła słabsze. Reprezentatywka polska miała w Wiśniewskim dobrego bramkarza, miał on przed pauzą jeden b. słaby moment, ale pozatem spełnił swe zadanie dobrze — zresztą nie miał wiele roboty. Bramki puszczone nie były do obrony. Gintel i Fryc byli świetną parą obrońców. Szczególnie pierwszy był niezawodny. Był on najlepszym graczem na boisku. Fryc w zupełności zadowolił. W pomocy najlepiej pracował Synowiec, Cikowski słabszy, Spojda bardzo słaby. Gra jego była nadzwyczaj prymitywną. Pozatem ma ten gracz znaczne braki techniczne, nie umie stopować, a jego podawanie piłki atakowi stoi poniżej krytyki, również w defenzywie słaby. Sądząc tylko po tym meczu, gracz ten nie nadaje się do reprezentatywki. Atak był bolączką naszego zespołu. Napastnicy wzajemnie nic a nic się nie rozumieli. To też nie pokazali żadnej gry. Że szli naprzód to zasługa naszych tyłów, które oddawały piłkę daleko za połowę. By atak sam przeprowadził jakąś akcję, nie było mowy. Najlepszym był Sperling, który z pojedynków wychodził zwycięsko i oddał szereg ładnych centr. Garbień znacznie słabszy, ze Sperlingiem zgrany jeszcze możliwie, zato z sąsiadem z prawej strony było gorzej, wzajemnie nie rozumieli się. Strzelona bramka, to właściwie jego zasługa, że z trudnej sytuacji zdołał ładnie zcentrować. Najsłabszym na boisku był Kałuża. Wprost znać go nie było na boisku. Jedynie kilka ładnych „for“ na skrzydła mógłby na swe dobro zapisać. Pozatem nic. O bramce strzelonej napisałem już przedtem. Kuchar również nie czuł się pewnie. Nie umiał grać z sąsiadami i ci nie potrafili grać na niego. Kilka ładnych wypadów zmarnował, niestety wskutek pośpiesznego strzału. Zimowski za mało rutyny miał i pomimo, że nie był zbytnio obstawiony, nie wiele korzyści przynosił reszcie drużyny.

Wynik niedzielnego meczu winna „Komisja Trzech“ wziąć sobie pod sumienną rozwagę. Każdy widzi już chyba jak na dłoni, gdzie nasze braki są jeszcze i po tym spotkaniu można słabe punkty uzupełnić, a po choćby jednorazowym treningu pełnej reprezentacji możemy być pewni, że spisze się ona lepiej niż ostatnio.. M

Statystyka przebiegu zawodów przedstawia się następująco: rogów 5:1 dla Polski; pozycji spalonych robi Polska w pierwszej połowie 21, w drugiej 7, Jugosławja w pierwszej połowie 3, w drugiej 12; rąk Polska 6, Jugosławja 3; za grę ostrą lub niebezpieczną gwiżdże sędzia przeciw Polsce 14 razy, przeciw Jugosławji 15 razy; rzuty wolne pośrednie po dwa; strzałów oddała Polska 8, w tern 5 chybionych, 3 obronione, Jugosławja 10, w tem 6 chybionych; wrzutów bocznych (autów) ma Polska 25, Jugosławja 34; pewnych pozycji nie wyzyskała Polska 3, Jugosławja 4.


Komentarz

Sport lwowski

Nr. 56. Lwów, środa 13. czerwca 1923. Rok II.


Jugosławja—Polska.

Prasa nasza tak krakowska jak lwowska i warszawska jednozgodnie stwierdza, iż winę klęski ponosi atak polskiej reprezentatywki. Gdy jednak dzienniki krakowskie biją głównie w Garbienia i Kuchara, Kałużę zręcznie salwując i podkreślając strzelenie (?) bramki przez niego, to dzienniki lwowskie podnoszą znowu gwałt z powodu rozerwania środkowej trójki Pogoni. Z prasy fachowej jedyne „Wiadomości Sportowe" zajęły bardzo roztropne stanowisko, pisząc: „wobec tego, iż sportowcy lwowscy twierdzą, iż Kałuża był bezwzględnie przeszkodą dla łączników a nie przeciwnie, wstrzymujemy się ze sądem do niedzieli do zawodów Lwów—Kraków, w których nareszcie zobaczymy tą słynną trójkę Pogoni, wówczas można będzie wydać sąd, czy kombinacja miała rację bytu, czy też była to tylko przechwałka". „Morgenzeitung" pisze: „Drużyna jugosłowiańska fizycznie wyżej stała od polskiej, ta jednak technicznie lepsza i rezultat walki niesprawiedliwy, co łatwo poznać po rogach 5: 1 na korzyść Polski. Tu liczono na pewne zwycięstwo, zawiodła jednak zupełnie środkowa trójka a zwłaszcza bez formy Kałuża. Doskonała obrona Polski, zwłaszcza Gintel. Sama gra zepsuta z powodu ustawicznych spalonych". Sędzia Retschury wyraził się o grze tej jako o beznadziejnej kopaninie.

Z dzienników lwowskich „Słowo Polskie" piętnuje grę ataku i zarzuca drużynie polskiej brak ambicji i chęci zwycięstwa, co właśnie cechowało Jugosłowjan. Doskonale i bezstronnie ujmuje przebieg gry i ocenę „Wiek Nowy". „Poranna" pisze o niskim poziomie zawodów i atakuje Retschurego. „Kurjer Lw.“ pisze o słabej grze obu drużyn a o Retschurym wyraża się iż miał swój słaby dzień. „Chwila" daje dobry obraz gry i pisze, iż obie drużyny zawiodły a atak polski był wprost niemożliwy i system spalonych — to objaw nie bardzo ładny na zawodach międzypaństwowych. Sędzia słaby. Charakterystycznem jest, iż „Komisję Trzech" oszczędzano i zarzutów wielkich nie widać, dowód to, iż każdy doskonale sobie zdaje sprawę, iż Komisja chciała drużynę ułożyć jak najlepiej i nie spodziewała się tak jak się nikt nie spodziewał takiej beznadziejnej gry ze strony Garbienia, Kałuży i Kuchara. Lecz na przyszłość to nauka, by stanowczo dawać atak zgrany a więc z jednej drużyny, albo dać trzech najlepszych z różnych drużyn, lecz pozwolić temu atakowi się zgrać.

Tymczasem jedyny trening, jaki urządzono w czwartek przed rozstrzygającą niedzielą, był parodją treningu i mimo, iż Reymann był lepszy na tym treningu aniżeli Kałuża, utrącono go na rzecz partyjności klubowej i prowadzonej na tym sznurku i w tej niezdrowej atmosferze „Komisji Trzech". „Sport" jugosłowjański w Zagrzebiu wydał nadzwyczajny dodatek, w którym pisze: „Zasłużone lecz ciężko wywalczone zwycięstwo, Polacy nie pokazali nam tej gry, jaką widzieliśmy w Zagrzebiu. Bramkarz ich nie mógł uratować sytuacji, bramki były nie do obrony. Polacy w drugiej połowie zdwoili tempo lecz ataki ich unicestwili nasi obrońcy i stosowany również przez nich system „one-back“.

Lwowski „Kurjer Sportowy" uważa, że główną winę przegranej ponosi Kałuża, który był najgorszym graczem na boisku i źle prowadził napad. Najlepszy artykuł, jaki się w prasie polskiej okazał z powodu tych zawodów, to artykuł wstępny „Gazety Lwowskiej", z dnia 9 czerwca, nr. 128 pt. „Zły znak". Autor nie daje opisu zawodów lub krytyki graczy, lecz uwypukla fakt klęski, który nam w opinji zagranicznej więcej może zaszkodził, aniżeli n. p. kryzys gabinetu. „Die Polen haben vollkommen versagt". Na podstawie takich potępień urabia się zwolna lekceważenie naszych sił, naszej tężyzny fizycznej także w tych warstwach innych narodów, których nasze problemy parlamentarne czy gospodarcze zgoła nie interesują. Porażka w Krakowie, to nie drobiazg. Bo w Europie współczesnej miljony ludzi wnioskuje sportowemi kategorjami. Dla nich senzacja sportowa jest senzacją dnia, wypierająca na szary koniec i politykę i naukę i nawał osobistych trosk. Stopień kultury obcego narodu oceniają te sfery życiem sportowem tego narodu i prestige obcego państwa mierzą wynikiem i przebiegiem podobnych zdarzeń, jakie dni temu kilka oglądał Kraków. Tak pisze „Gazeta Lwowska", a głos to znamienny i zanadto poważny, by nad tern nie zastanowiły się nasze sfery sportowe. Nam następnych zawodów międzypaństwowych przegrać nie wolno. R. W.