1923.06.10 Kraków - Lwów 0:0

Z Historia Wisły

1923.06.10, 12. mecz o Puchar Żeleńskiego, Kraków, boisko Cracovii,
Kraków 0:0 (0:0) Lwów
widzów: 8000
sędzia: Adam Obrubański (Kraków)
Bramki
Kraków
2-3-5
Stefan Popiel (C)
Ludwik Gintel (C)
Stefan Fryc (C)
Marian Majcherczyk (W)
Stanisław Cikowski (C)
Tadeusz Synowiec (C)
Mieczysław Zimowski (C)
Henryk Reyman (W)
Józef Kałuża (C)
Zygmunt Krumholz (J)
Leon Sperling (C)
Lwów
2-3-5
Adam Winnicki (C)
Władysław Olearczyk (P)
Tadeusz Ignarowicz (P)
Ludwik Schneider (P)
Stefan Witkowski (C)
Edward Gulicz (P)
Antoni Juras (P)
Mieczysaw Batsch (P)
Wacław Kuchar (P)
Józef Garbień (P)
Juliusz Miller (C)

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Opis meczu

10.06. b. Cracovii. Kraków-Lwów 0:0. Popiel - Gintel, Fryc - Majcherczyk, Cikowski, Synowiec - Zimowski, Reyman, Kałuża, Krumholz, Sperling. s. Obrubański. [PS 24]

Po wysokim zwycięstwie we Lwowie zlekceważono trochę rywala. Tym bardziej, że lwowscy gracze wykazywali słabą dyspozycję w przegranym meczu reprezentacji Polski z Jugosławią (1:2). Lwowianie nie popełnili jednak drugi raz tego samego błędu i przygotowali się bardzo dobrze do tego spotkania. Wprawdzie również oparli reprezentację swego miasta na zawodnikach tylko jednego klubu (Pogoni), ale zaskoczyli wszystkich ambitną grą do końca spotkania.

Krakowianie ubrani po raz pierwszy w odświętne niebieskie koszulki i białe spodenki (barwy Krakowa) wyszli na boisko Cracovii pewni zwycięstwa. Takie też były nastroje licznej widowni (6 do 8 tysięcy). Do małego zgrzytu doszło przed spotkaniem, a cała sprawa dotyczyła tego, kto ma poprowadzić mecz jako arbiter. Sędziować spotkanie miał Rosenfeld. Lwów jednak nie wyraził na to zgody i ostatecznie mecz poprowadził Obrubański, a Rosenfeld honorowo złożył legitymację sędziowską. Już początek meczu wskazywał, że nie będzie to łatwy pojedynek dla krakowian. Niespodziewanie pierwszy zaatakował Lwów. Potem gra toczyła się „pod znakiem przewagi miejscowych”. Cóż z tego, że „techniką i kombinacją górował Kraków”, skoro „grał bez duszy”. Na początku spotkania jedynie Reyman i Krumholz „poważnie zagrażają bramce gości”. „Reyman popycha atak nieustannie naprzód”. W 8 min. po jego przeboju tylko dobra interwencja Winnickiego uratowała gości od utraty gola. Ataki krakowian były jednak nieskuteczne. Krumholzowi udało się wprawdzie strzelić gola, ale nie został on uznany z powodu (wątpliwego dla komentatorów) spalonego. Gra się wyrównała: z jednej strony Reyman wspaniale strzelił obok spojenia słupka z poprzeczką, z drugiej strony Batsch strzelił w poprzeczkę. Krakowianie przeprowadzali jednak zbyt koronkowe akcje, a Kałuża nie potrafił wykorzystać dobrych pozycji. Również Reyman nie potrafił trafić do siatki, choć strzelał kilkakrotnie. W końcówce I połowy lepsze wrażenie sprawiali goście. Po przerwie gra była wyrównana i żywsza. Obustronne ataki nie przyniosły jednak zmiany wyniku, choć atak Lwowa sprawiał groźniejsze wrażenie.

W miarę upływu czasu goście zaczęli grać na czas, wiedząc, że remis będzie ich sukcesem i tak też się stało. Lwowianie odetchnęli z ulgą po ostatnim gwizdku sędziego. Oczekiwano w Krakowie na pewne zwycięstwo i zdobycie pucharu na własność. Nic dziwnego, że wynik spotkania przyjęto z dużym rozczarowaniem, dlatego gromy posypały się na zawodników, szczególnie tych grających w napadzie – z małym wyjątkiem gracza występującego na prawym łączniku. Reyman był „najlepszym w ataku Krakowa”. „Majcherczyk i Reyman, obaj z Wisły, byli najlepszymi w swoich linjach w teamie Krakowa przeciw Lwowowi” - pisała zgodnie prasa sportowa i codzienna. Niestety, Kałuża go nie dostrzegał i grał lewą stroną. Co cesarskie oddał cesarzowi Rudolf Wacek z lwowskiego „Sportu” pisząc: „Pomimo, iż specjalnie Reymana lwowscy gracze pilnowali i uniemożliwiali mu wszelką akcję przebojową, jednak gracz ten był o klasę lepszy od przereklamowanej wielkości Kałuży, który i w tych zawodach wykazał swe cherlactwo fizyczne, niezdolność do przeboju z powodu tchórzostwa i brak wreszcie strzału tej siły, którą... ma choćby Batsch i Wacek”. W ten sposób skończyło się na bezbramkowym remisie, co oznaczało rozpoczęcie rywalizacji o zaszczytny puchar od punktu wyjścia.

http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1923/numer024/imagepages/image10.htm

Tygodnik Sportowy

ROK III. KRAKÓW, DNIA 13 CZERWCA 1923 ROKU. N R 19.

10. VI. Kraków — L w ó w 0 : 0. Zawody międzymiastowe o puhar im. Żeleńskiego. — Kraków: Popiel, Fryc, Gintel, Synowiec, Cikowski, Majcherczyk, Sperling, Krumholz, Kałuża, Reyman I, Zimowski — Lwów: Winnicki, Ignarowicz, Olearczyk, Gulicz, Witkowski, Schneider, Miller, Garbień, Kuchar, Bacz, Juras. Składy oparte na szkieletach 2 rywali mistrz. Cracovii i Pogoni, z których każdy reprezentowany był przez 8 graczy w teamie. Wszystko oczekiwało walki 2 różnych systemów, górnego i dolnego, przebojowego i kombinacyjnego, żywiołowego i planowego, elementarnego i mechanicznego. I wszystko się zawiodło. Bo żadna z drużyn nie grała określonym i widomym systemem. Jedyny system widoczny, to był kiepski u Krakowa, a mierny u Lwowa, ambitny u Lwowa, bezduszny u Krakowa. Był to zatem raczej pokaz system u nerwów i woli, a nie gry i sztuki footballowej. A pod tym względem rezultat nie uzewnętrznił faktycznego stanu rzeczy, bo Lwów przewyższał Kraków pod względem siły nerwów, woli, energji, ambicji, nie ustępując mu wcale w grze (ogólnie wziąwszy). A szkoda, żeśmy się tej w alki 2 metod spodziewanych niedoczekali, bo przecież, mimo wszystkie teorje i dowody o klasyczności i wyższości tzw. gry kombinacyjnej, zauważyć się daje na całym świecie wahanie i walka o pierwszeństw o między temi metodami, a ostatnie wypadki w świecie footballowym międzynarodowym, niezwykłe zwycięstw a Hiszpanów, niepokonalność Reprez. Włoch, ostra w alka tam tegoroczna o mistrz. Niemiec i zdobycie takowego obecnie przez Hamb. Sp. Ver., zwycięstw a Sparty, mimo zapewnianego cudownego stylu Slavii, prowadzenie Rapidu dotąd we Wiedniu, mimo znanej z piękności gry Amatorów, walka między Ujpesti a MTK o prymat Węgier, a i u nas między Wisłą i Crac., Pogonią i Cracovią etc. etc. — nietylko nie rozwiązują tego niezwykłego, a nierozstrzygniętego jeszcze problem u, ale go jeszcze komplikują. Nie można w prawdzie tych przykładów brać generalnie, jako 2 typy jednolite, bo jest wszak wielka różnica w poziomie i stylu Sparty, H. S. V., Rapidu, Barcelony, Ujpesti i Wisły, lub Pogoni, ale pod jednym względem są sobie te wszystkie drużyny podobne, że grają massywnością, siłą fizyczną, ambicją, wolą, przebojowością (abstrahując od różnic technicznych i taktycznych między nimi). Problem zatem, czy mechanizm sztuki footb., doprowadzony do perfekcji, kombinacja maszynowa, współpraca mózgu i techniki, czy też indywidualizm w połączeniu z temperamentem przy użyciu wybitnem siły fizycznej, gra, czy walka — może liczyć na wyższość w efekcie, w skutku, mimo wszystkie dane i fakta, nie da się tak łatwo jeszcze dziś rozwiązać.

A cóż dopiero u nas, gdzie drużyny nasze właściwie nie posiadają żadnego z tych systemów, żadnego skrystalizowanego charakteru i ani pod względem techniki, ani pod względem elementarności, nie dadzą się jeszcze porównać z cytowanymi typami systemów footballowych na kontynencie. I cóż dziwnego, że znawcy i laicy doznają rozczarowania, gdy zamiast gry z walką, widzą walkę bez gry. Dlatego też chęć udowadniania z naszych rozgrywek o wyższości system u lwowskiego, czy krakowskiego, jest o tyle niecelową, że drużyny zawodzą i w cale nie odzwierciedlają rzekom o właściwych im systemów, lub metod. N.p. w niedzielę ubiegłą spodziewano się dolnej kombinacji po ataku Krakowa, a miała go raczej i więcej trójka lwowska, narzekano na brak zrozumienia się między Kałużą i łącznikami lwowskimi i spodziewano się napewno lepszego jego zgrania z łącznikami krakowskim i, a zapomniano, że wszak z tymi samymi łącznikami tak pięknie się grało i zwyciężyło w Zagrzebiu, a mógłbym nawet powiedzieć, że lepiej szedł poniekąd (jeśli w ogóle szedł) atak z 3. VI., niż atak krakowski z 10. VI. Widzimy zatem, że te schematyczne, papierowe kombinacje, zawodzą i nie trafiają w sedno. My jeszcze ciągle próbujemy, ale zdaje się, że próby nasze stosujemy na nieodpowiednich pionkach i nieodpowiednich pozycjach. Ale o tem kiedy indziej. Jedno jest pewnem, że gra międzymiastowa była żywszą, bardziej interesującą, emocjonującą, ambitniejszą, niż gra międzypaństwowa. Krakowscy gracze z reprezentacji państwowej byli znacznie gorszymi, lwowscy znacznie lepszymi, niż na meczu z 3. VI.— Zestaw my ten fakt w związku z zarzutami niemożności gry Krakowian z Lwowiakami, a zrozumiemy absurd tego zarzutu. Nie tu leży przyczyna. Szukamy przyczyny w graczach i grze, a nie szukamy jej u źródła. Graczy —ludzi trak tu jemy jak maszyny, jak konie wyścigowe, a nie widzimy żokejów, zaniedbujących i nie spełniających swe obowiązki, nie widzimy zaniedbania mechaników i dyrektorów, nie umiejących obchodzić się z powierzonemu im żywemi maszynami. Tam trzeba szukać przyczyny zła. W niefachowych i niesumiennych rękach, lekkomyślnych i jednostronnych mózgach, niesportowych, a politykujących umysłach — spoczywa kierownictwo całej naszej nawy sportowej, we wszystkich miastach, we wszystkich okręgach, we wszystkich kierowniczych instancjach sportowych. Nie sport ci ludzie mają na względzie, ale mandaty, nie dobro młodzieży, ale ambicję własną, nie cele wychowawcze, ale cele polityczne. 1 to się rezultuje nazewnątrz, w stałym objawie upadku naszej klasy footballowej. Organizatorowie są winni i przywódcy, a nie gracze. System pracy i metoda pracy szwankują, a nie system gry, lub metoda walki. Tu należy wyplenić zło! Gracze nasi nie są przygotowani ani do gry, ani do walki.

Przebieg gry:

Przedewszystkiem kilka uwag ubocznych, mnie ważnych, ale w każdym razie godnych wzmianki. Obie drużyny wystąpiły w drastycznych kostjumach, czerwononiebieskich — Lwów, niebiesko-białych — Kraków (nareszcie ma Kraków własne kostjumy i nie musi pożyczać od klubów podartych koszulek). Zamiast p. Grabowskiego z Warszawy, wzgl. p. Rosenfelda z Bielska widzimy po roku przerwy niespodziewanie p. Obrubańskiego, który bez przygotowania „poświęcił się “ dla „dobra sprawy”. Sędziami linjowymi pp. Sternberg, m achający nieustannie chorągiewką, niby buławą, oraz Danz w długiej białej koszuli z czerwonymi obwódkami, który, nie przymierzając, wyglądał, jak funkcjonarjusz zakładu pogrzebowego. Czyjego pogrzebu się spodziewał, nie wiadomo. Pomylił się, nie było trupa. Tylko po skończonej grze, schowano cenny puhar do małej czarnej trumienki. Nie może on się doczekać od 11 lat wyzwolenia i tylko 2 razy do roku ogląda światło boże. Weselszym i momentami były: intermezzo jednego z członków Cracovii p. Dr. Z. z p. red. Wackiem ze Lwowa (vide rozm. sport.) na środkowych trybunach, oraz dar pięknych „haseniaczek” Crac. w formie kosza kwiatów dla p. Gintla „dzielnego naszego obrońcy”.

Do samej gry. Z początku atakuje spokojniej Lwów. Zaraz widać, że to nie pójdzie tak łatwo, że to nie przelewki. Lwów pracuje jak atleta, przygotowany do długiej, ciężkiej i ostrej walki. Kraków odbiera następnie inicjatywę. Reyman popycha atak nieustannie naprzód. W 5 i 8 min. strzał Krumholza i przebój Reymana pięknie unicestwia Winnicki. Kraków atakuje teraz celowo i skuteczne. Wolny, bity przez Sperlinga, głów ka Reymana pod samą bramką, obroniona. Przez 15 min. ma Kraków wybitną przewagę, uwieńczoną zdobytym pięknym goalem z główki Krumholza, z dalekiego górnego podania Zimowskiego. Sędzia odgwizduje.. ale nie bramkę. Ofside ? Nie. Wolny za foul! W śród widzów powątpiewanie, w śród graczy krak. konsternacja. Nastrój ulega zmianie. Zmienne ataki, obustronnie niebezpieczne sytuacje podbramkowe. Kraków gra zanadto środkiem , szczególnie Krumholz. Lwów zaś skrzydłami. Strzał ostry Reymana w 23 min. tuż ponad poprzeczką. Strzał Bacza w poprzeczkę, Kuchar poprawia w 25 min. w out. Popiel broni przytomnie kilkakrotnie. Szereg outów po 30 min. Kałuża nie wyzyskuje kilku dobrze mu wyrobionych sytuacji. Przebój Millera z podania Garbienia, dobra sytuacja spudłowana. Garbień mija Gintla, sam z Kucharem pod bramką, pass na kilka kroków przed Popielem , ofside. Rogów 1 :1 . — Po przerwie żywsza gra. W 9 m. róg dla Krakowa. Dwie główki, out. Znakomity strzał Kuchara w out. Lwów atakuje, Kraków w defenzywie. Majcherczyk broni w niebezpiecznej sytuacji. Znowu Kraków na froncie. Energiczne ataki. Po 15 min. zmiana pozycji Krumholz Sperling. b. niefortunna. Przebój Sperlinga z podania Kałuży, strzał zbliska obroniony. Centrę Jurasa chwyta Popiel. „Najpiękniejszy moment dnia“ : wolny pośredni przeciw Lwowowi. 21 graczy na polu podbramkowem Lwowa. Kilkuminutowe konferencje i ustawianie się. I to mają być pierwszoklasowi gracze ?! Sperling dotyka piłkę, Gintel strzela bez rezultatu. Lepiej niż atak kombinuje Gintel z Majcherczykiem w defenzywie, ostatniego rwie naprzód do atak strasznie niemrawo się spisuje. Niebezpieczna sytuacja pod bramką Polski. Bacz i Juras pudłują zbliska. Atak Krakowa monotonny i senny, Lwowa ambitny i ofiarny. Przebój Garbienia. Piękny dolny strzał chwyta Popiel robinzonadą. Tempo wzmaga się, wzajemne ataki, ambitna walka, szczególnie ze strony Lwowa. Znowu strzał Garbienia po solowym przeboju. Popiel unicestwia robinzonadą. Rogów 2:0, łącznie 3:1. Rezultat bezbramkowy. Puhar przez nikogo nie zdobyty.

Walka rozpocznie się na nowo.

Szkielet Lwowa był jednolitszy. Technicznie w prawdzie ustępował Lwów Krakowowi, atoli ostatni kapitulować m usiał przed żywiołową organiczną siłą, pełnych ambicji i ofiarności Lwowiaków. Nadspodziewanie dobre było trio defenzywne Lwowa. Jeszcze nigdy nie widziałem Winnickiego, Ignarowicza i Olearczyka, grających tak skutecznie. Pomoc Krakowa nieco górowała, ale współpraca lwowskiej była twardszą defenzywnie. A tak Krakowa zawiódł zupełnie, Lwow a grał dobrze. Bacz najlepszy technicznie. Ale Kuchar i Garbień znacznie żywsi i groźniejsi niż przeciw Jugosł. A Juras i Miller, szczególnie ostatni, niebezpieczniejsi, niż skrzydłowi Krakowa. Sperling, Kałuża, Zimowski, Cikowski b. słabi. Gra naogół fair. Wynik odpowiada przebiegowi gry. Lwów więcej strzelał, Kraków sprowadzał więcej chaotycznych sytuacji podbramkowych, ale mało i źle strzelał. Lwów grał lepiej, niż dotąd, Kraków znacznie gorzej, niż kiedykolwiek. — P. Obrubański sędziował całkiem dobrze, niezrozumiałem tylko jest rozstrzygnięcie w chwjli zdobycia bramki przez Krumholza.


Sport lwowski

Nr. 56. Lwów, środa 13. czerwca 1923. Rok II.

Lwów—Kraków 0:0.

Kraków, 10 czerwca b. r.

Zawody te, które miały zadecydować ostatecznie 0 puharze Żeleńskiego, przedstawiającego dziś wartość 20 miljonów mkp. i przyspożyć jednemu z miast pięknej karty w historji polskiej piłki nożnej, nie dały rozstrzygającego wyniku. Kraków pewny był zwycięstwa, Lwów znowu trzymał się dewizy, rzuconej mu w kronice sportowej jednego z dzienników lwowskich „tych zawodów nie wolno drużynie Iwkowskiej przegrać.” Lwów swoje zrobił co więcej — gdyby nie prawdziwy pech, o czerń kilka wierszy niżej ■— mógł te zawody wygrać. Kraków jednak zawiódł się; w Krakowie bowiem ogólnie liczono na zwycięstwo a podobno Dr. Lustgarten, mener krakowskiej piłki nożnej, odezwał się do Lwowian: „dostaniecie sześć zero i puhar będzie nasz”. Trudniej to jednak było wykonać. Ażeby te zawody wygrać, nie wystarczyła świetna obrona Krakowa, lecz trzeba było te zalety mieć i w ataku. Niestety -— atak krakowski zawiódł zupełnie a nawet Reyman, który jedynie w tym ataku był bez konkurencji, nie stanął na wysokości swego zadania, t podczas, gdy w drużynie lwowskiej widzieliśmy pracę jednolicie rozłożoną na wszystkich, w krakowskiej świetną była obrona, dobra pomoc lecz zły atak, A musimy tu na korzyść Lwowa uwypuklić jeszcze ten fakt iż drużyna lwowska, w której było tylko dwu graczy reprezentacyjnych Polski i jeden rezerwowy (Garbień, W. Kuchar i Batsch) miała do czynienia właściwie z drużyną reprezentacyjną Polski (Gintel, Fryc, Cikowski, Synowiec Sperling, Kałuża, Zimowski, Popiel, Reyman, Krumholz). Jeśli do tego dodamy, iż Majcherczyk w pomocy był daleko lepszy od Spojdy a Krumholz w ataku lepszy od Garbienia, wówczas dopiero zrozumiemy sukces Lwowa, odniesiony w rzeczywistości w spotkaniu z reprezentacyjną drużyną Polski. Krakowska piłka nożna musi w końcu zrozumieć, iż jeden z jej graczy, który dotychczas był świętością nietykalną skończył swą karjerę; dla mnie jest on tylko emerytem, dobrym może w spotkaniach lokalnych — nigdy międzymiastowych tern bardziej międzypaństwowych. Twierdzę stanowczo po tem co w niedzielę widziałem, iż gdyby Reyman był grał na zawodach z Jugosławją, bylibyśmy te zawody wygrali. To każdy laik mógł w niedzielę stwierdzić, to obowiązkiem „Komisji Trzech”, było widzieć. Niestety — Kałuża 1 Kałuża! 1 dla Kałuży wysłało się w Szwecji W. Kuchara na... skrzydło, dla Kałuży rozbiło się trójkę środkową Pogoni, Reymana wzięło się poza nawias i przegrało zawody z Jugosławją. Sądzę, iż nadszedł kres stanowczy położenia tamy tej nienasyconej ambicji klubowej, która gotowa nam jeszcze zawody z Rumunją przegrać Piszę o tem, co nas boli, co nam zagranicą urabia fałszywą opinję a niezasłużoną, co nas dyskredytuje i na ciężką próbę wystawia nasz prestige narodowy. Chęć też ujrzenia Reymana, Kałuży i środkowej trójki Pogoni była głównie przyczyną mego przyjazdu do Krakowa; wynik zawodów Lwów— Kraków był u mnie na dalszym planie. Pomimo, iż specjalnie Reymana lwowscy gracze pilnowali i uniemożliwili mu wszelką akcję przebojową, jednak gracz ten był o klasę lepszy od przereklamowanej wielkości Kałuży, który i w tych zawodach wykazał swe cherlactwo fizyczne, niezdolność do przeboju z powodu tchórzostwa i brak wreszcie strzału tej siły, którą mogliśmy podziwiać w strzałach Batscha lub W. Kuchara. Nie zapominajmy w końcu o jednem: drużyna reprezentacyjna danego państwa powinna być elitą nietylko pod względem techniki, szybkości, strzału, gry głową i t. p. lecz powinna być obrazem doskonałości fizycznej budowy; chyba też Reyman nie przedstawia typu suchotniczego, o zapadniętych piersiach i sterczących ramionach i Reymana nie poważyłby się Dubravćić głaskać po głowie. Drugim graczem reprezentacyjnym Polski który po niedzielnych zawodach domaga się operacji, to Zimowski. Lwów go tak lekceważył, iż zupełnie go nie obstawiał; takich skrzydeł w Polsce mamy kilkanaście. Również i Sperling zawiódł zupełnie. W spotkaniu z Jugosławją był dobry, gdyż go nikt nie pilnował; w niedzielę Schneider unieszkodliwił go zupełnie i nie pomogła nawet zmiana stanowiska ze swym sąsiadem Krumholzem pod koniec gry; wówczas Schneider obu tych graczy pilnował. O wiele lepszym był Miiller ze Lwowa i tego należy bezwarunkowo przy przyszłym składzie reprez. drużyny Polski brać pod uwagę. Najlepszym na boisku był bezwzględnie bramkarz Lwowa Winnicki; gdyby to był bramkarz krakowski, poszedłby gromki okrzyk po całej Polsce — oto jest najgodniejszy do reprezentacji — a tak i Muller i Winnicki długo jeszcze czekać będą; a może spotka ich kiedy zaszczyt być bodaj... rezerwowymi. Garbień w ataku Lwowa był najsłabszym i gdyby na tej wyżynie pozostawał dalej, pozycja jego w reprezentatywce Polski musi być zastąpiona. Cikowski znacznie lepszy od gry z Jugosławją, Synowiec trafił na Jurasa, który mu często uciekał z piłką i gdyby Juras był bardziej rutynowanym graczem (był to jego pierwszy występ w repr. Lwowa), Kraków byłby te zawody przegrał. Para obrońców Gintel i Fryc bez konkurencji. Popiel pewny.

W drużynie Lwowa atak dobry, o wiele przewyższający atak Krakowa tak kombinacją przebojem, jak siłą strzału i tempem. Pomoc i obrona pracowite, grające ofiarnie, mimo tego stały o klasę niżej od Krakowian w podawaniu piłki a obrońcy w sile wykopu. W pomocy najlepszy Schneider. Witkowski był wszędzie, pracował za dwóch, w podawaniu jednak piłki bardzo słaby, Gulicz całą swą uwagę skierował na Reymana i ze swego zadania wywiązał się znakomicie.

Na ogół gry całej nie możemy zaliczyć do rzędu ładnych spotkań. Akcję środkowej trójki Lwowa uniemożliwiała gra Krakowa systemem jednego obrońcy: ciągły gwizd sędziego i czy to spalony, czy aut, czy faul, to razem wziąwszy, nie mogło się złożyć na grę ładną. W pierwszej połowie przewagę ma Kraków lecz tu fenomenalnie bronił Winnicki; silny znowu, nie do obrony strzał Batscha w 25’ uderzył o poprzeczkę bramki, odbitą piłkę podchwycił W. Kuchar lecz fatalnie spudłował. Również Garbień nie trafił do pustej bramki. W drugiej połowie żywsze i niebezpieczniejsze ataki Lwowa, w 10’ istna bomba W. Kuchara. zdawało się, nieuchronna bramka obok... słupka, to znowu Reyman w 25’ psuje pewną pozycję. Przy końcu gry kilka sytuacji drażliwych tak dla Lwowa jak i Krakowa: za dłuższe niesienie piłki przez Winnickiego sędzia daje rzut wolny z pola karnego i pod bramkę Lwowa zbliża się 20 graczy, strzał Reymana i piłka uderzona przez któregoś z graczy pada poza bramkę. Juras podprowadza pod samą bramkę Krakowa, niema jednak odwagi strzelić, daje Batschowi piłkę na pierś i ten z odległości trzech kroków lekkim rzutem przenosi ponad poprzeczkę. W krakowskiej drużynie znać zdenerwowanie, Gintel gra kilka minut w ataku, jednak z powodu silnych ataków Lwowian nazad wraca do obrony, jeszcze jeden — zdawało się — decydujący już strzał Garbienia, chwycony ostatnim wysiłkiem Popiela i gra zakończona. Walka o puhar potoczy się dalej Winnickiego sympatycy znieśli z boiska na rękach a lwowski AZS wręczył drużynie Lwowa kwiaty. Pogoda, widzów około 7000. Rogów 4:2 dla Krakowa. Bramki strzelonej w pierwszej połowie gry z pozycji spalonej głową przez Krumholza sędzia nie uznał.

Sędzia p. Obrubański dobry; zrobił kilka błędów i na niekorzyść Lwowa, lecz tu winę ponosi niesumienność p. Danza, sędziego autowego, który kilkakrotnie chorągiewką dawał znak spalonego tylko chyba z rozmysłu ; wszak gracz tak rutynowany mylić się nie powinien, gdy widzi, że Fryc i Majcherczyk na boku są przed W. Kucharem przedzierającym się z piłką, również ręki nastrzelonej a więc nie umyślnej Ignarowicza p. Obrubański widzieć nie mógł. Sędzia warszawski p. Grabowski usprawiedliwił swą nieobecność. Ostatnia wreszcie uwaga pod adresem p. Obrubańskiego, członka „Komisji Trzech”. Spodziewamy się, iż p. Obrubański dobrze przypatrywał się na tych zawodach graczom i pewnie konsekwencje w przyszłym składzie Reprezentacji Polski z*tego wyciągnie. Przed bramką Jugosławji. W oczekiwaniu piłki. — T. PI.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1923, nr 134 (12 VI)

LWÓW — KRAKÓW 0:0.

Wczorajsze zawody między reprezentacyjnemi drużynami Krakowa i Lwowa stały na b. niskim poziomie sportowym. Składy obu drużyn były zestaw wionę możliwie najlepiej — pod względem technicznym i kombinacyjnym „Kraków” górował nad „Lwowem“, który jednakże przeciwstawił drużynę K. ambitną i ofiarnie grającą. Napad krakowski zawiódł na całej linii, nie potrafił wyzyskać szeregu doskonałych sytuacyi. Ruchliwym był jedynie p. Reyman który niestety miał wczoraj z a mało szczęścia. — Lwowianie grali energicznie — jednakże i oni przepuścili dwie lub trzy znakomite pozycye. Utrudnione mieli zadanie ponadto fenomenalną grą obrońców i bramkarza Popiela, którzy o całą klasę przewyższali swych towarzyszy.

Na opisywanie przebiegu nudnych nad wyraz zawodów szkoda czasu i papieru. Zaznaczyć jednak należy, że Kraków miał znaczną przewagę — na zwycięstwo jednakże grą swą nie zasłużył i dlatego remisowy wynik jest w tym wypadku najsprawiedliwszym.