1923.10.21 Wisła Kraków - Pogoń Lwów 2:1

Z Historia Wisły

1923.10.21, Finał Mistrzostw Polski, Kraków, Stadion Wisły, 14:30
Wisła Kraków 2:1 (1:0) Pogoń Lwów
widzów: 4.000
sędzia: Aleksander Rząsa z Krakowa
Bramki
Henryk Reyman 17'
Władysław Kowalski 61'

1:0
2:0
2:1


63' Wacław Kuchar
Wisła Kraków
2-3-5
Mieczysław Wiśniewski
Kazimierz Kaczor
Marian Markiewicz
Stefan Wójcik
Stefan Śliwa
Władysław Krupa
Józef Adamek
Franciszek Danz
Henryk Reyman
Władysław Kowalski
Mieczysław Balcer

trener: brak
Pogoń Lwów
2-3-5
Mieczysław Kuchar
Władysław Olearczyk
Tadeusz Ignarowicz
Ludwik Schneider
Bronisław Fichtel
Edward Gulicz
Ludwik Szabakiewicz
Józef Garbień
Wacław Kuchar
Mieczysław Batsch
Józef Słonecki

trener: Karl Fischer

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Tygodnik Sportowy

ROK III. KRAKÓW, DNIA 16 PAŹDZIERNIKA 1923 ROKU. NR. 38.

Finał mistrzostwa Polski Krakowie. W najbliższą niedzielę rozstrzygną się losy tegorocznego mistrzostwa Polski. Pogoń, po ostatniem zwycięstwie nad Wisłą, ma wielkie szanse zdobycia tytułu mistrza, ale i Wisła na swem własnem boisku nie da się zawstydzić i zrehabilitować może poprzednią klęskę we Lwowie, ratując temsamem honor miasta Krakowa. Ewentualna wygrana Pogoni, a nawet nierozegrana, zadecyduje o zdobyciu tytułu mistrza przez Pogoń za rok bieżący, w razie zaś zwycięstwa Wisły obie drużyny rozegrają trzeci mecz na boisku neutralnem (prawdopodobnie w Warszawie), które to spotkanie zakończyłoby rozgrywki o mistrzostwo Polski. Zawody niedzielne zwracają na siebie uwagę całej Polski i będą prawdziwą atrakcją obecnego sezonu jesiennego. Jest to pierwszy finał o mistrzostwo Polski w Krakowie, gdyż w ubiegłym roku Cracovia odpadła już w rozgrywkach o mistrzostwo grupy.



Relacja

Tygodnik Sportowy

ROK III. KRAKÓW, DNIA 23 PAŹDZIERNIKA 1923 ROKU. NR. 39.

Przegląd sportowy lokalny. Nareszcie Kraków ruszył się z letargu. Właściwie teraz dopiero zaczął się pełny sezon. Minął nieskończony szereg nudnych sobót i niedziel; Nie musi się już ziewać na meczu. Cracovia, wróciwszy z długiego tournee po Hiszpanji, zatęskniła za własną murawą i własną, swoją publicznością. Chciała ona wykazać, co skorzystała zagranicą. Kraków był rozciekawionym, czy i o ile ulubieńcy jego zmienili się po ciężkich walkach z torreadorami footballowymi i wypełnił po brzegi boisko Cracovii, mimo niedzielnego przedpołudnia. Goście łódzcy mieli udowodnić racjonalność pretensji łódzkich krytyków sportowych, wyjawianych ostatnio odnośnie do lekceważenia i ignorowania footb. klasy Łodzi i jej zupełnej równorzędności z klasą krakowską. — Rewanż Wisły z Pogonią budził naprawdę olbrzymie zainteresowanie. Lwów trjumfował zbyt pochopnie i zbyt wcześnie. Każda zarozumiałość i zbytnia pewność siebie mści się. Mało było ludzi wierzących w zwycięstwo Wisły. Pogoń była pewnym faworytem. A jednak Wisła zwyciężyła, zasłużenie i sprawiedliwie. W polu i pod bramką, technicznie i kombinacyjnie była Wisła tymrazem lepszą. I poraź pierwszy mieć będziemy trzeci mecz finalny o mistrzostwo, decydujący ostatecznie o mistrzostwie Polski. Ciężko muszą w roku bieżącym pracować kandydujące drużyny na ten zaszczytny tytuł. Ani Lwów, ani Kraków-nie dożył tego szczęścia, by widzieć ostateczną, najbardziej emocjonującą i naprężającą walkę rywali. Warszawa będzie miała to clou 4. listopada br. Na neutralnym, stołecznym gruncie rozegra się aż do rozstrzygnięcia godz.) ten dramat między małopolskimi pretendentami. Wynik uważamy za niepewny.

Mistrzostwo Polski.

2 l/X . W i s ł a — P o g o ń 2 :1 ( l :0). Po zdecydowanem zwycięstwie Pogoni nad Wisłą we Lwowie 3 : 0 prawie wszyscy przekonani byli o zwycięstwie Pogoni i w Krakowie. A jednak wszelkie rachuby zawiodły i Pogoń ulec musiała Wiśle, która grała tymrazem równie pięknie, jak we Lwowie na jubileuszu Czarnych, kiedyto prowadziła 4 : 1 z Pogonią. Wisła grała, jak drużyna, która zdaje sobie z tego sprawę, że tu chodzi 0 wszystko, o jej cały prestige, o jej cały dorobek pracy, o stanowisko od 16 lat upragnione i wyczekiwane. 1 Wisła uczyniła swem zwycięstwem mistrzostwo Pogoni problematycznem. Trzecia rozgrywka w Warszawie 4. XI. br., mająca się rozegrać ewentualnie nawet 2 7 2 godziny aż do ostatecznego rozstrzygnięcia, przynieść może i jednej i drugiej stronie zwycięstwo, zależnie od kondycji, szczęścia, no i lepszej, gry drużyn. W każdym razie emocja to będzie wielka.

Zwycięstwo Wisły jest zupełnie zasłużonem i dobrze zapracowanem. W tej formie Wisła jest lepszą drużyną. Nie mogę negować pewnej poprawy w jednolitości defenzywy Pog. i dobrego zgrania się ataku, ale to jeszcze nie wszystko. Akcje Pog. są energiczne, ale nie celowo obmyślane. Pog. rwie jak huragan, ale też nagle znika i mija jak huragan. Nie widać strategji, nie widać głowy w jej grze. Mało mózgowej pracy, a aż za wiele mięśniowej. Wisła natomiast nietylko posiada u wielu graczy lepszą technikę, ale ma taktykę, ma ciągi kombinacyjne. Wysyłani przez Reymana skrzydłowi i łącznicy otrzymywali piłkę w nieobsadzane miejsca i niebezpieczna sytuacja gotowa. Reyman jest znakomitym dyrygentem, nietylko grając na środku ataku, nietylko zapalając współgraczy i dyktując im wprost każdy krok, ale w danej chwili sam czynnie wkracza i zawsze, przy każdym strzale, jest niezwykle niebezpiecznym, jego każdy strzał jest znakomicie mierzony i niezwykle silny i może „siedzieć”. A drugi, to Śliwa. Jeden z najstarszych graczy w Krakowie, służyć może za przykład ofiarności i ambicji. Śliwa wydaje wszystko ze siebie, był też najlepszym graczem na boisku. A trzeci, to Wiśniewski.

Nie stracił on nadziei nawet przy dwu rzutach karnych, których podyktowanie było mocno wątpliwem i obronił je w sposób, ustalający jego klasę internacjonalną. Obrona Wisły była również lepszą ód obrony Pog. Kaczor i Markiewicz zrobili wszystko, co do nich należało, podczas gdy Olearczyk i Ignarowicz pod koniec gry już byli zrezygnowani i omal Wisła nie podwyższyła swego zwycięstwa. I pomoc Wisły była lepszą, przedewszystkiem dlatego, że grała więcej z atakiem i była zawsze za nim, a po drugie, że nie hołdowała wyłącznie zasadzie „fizycznej przeprawy”. Atak Pog, był bardzo blady. Nie widziałem w nim kierownika. Skrzydła bardzo słabe. Sama trójka środkowa, zdana na siebie, nie uprawiała gry środkowej, ale „kick and rush”. Samo przebijanie się i ciągłe tankowanie nie wystarcza. To męczy za szybko i wreszcie staje się bezcelowem. Wisły atak natomiast zmieniał zależnie od sytuacji system. Wyzyskiwał niezwykle szybkich swych skrzydłowych, gdy chodziło i można było zdobywać teren, a napierał masywnie i kombinacyjnie blisko bramki. Kombinacji Reymana z Kowalskim niczego zarzucić nie można, a Danz swoją nieobliczalnością i ruchliwością był mocno niebezpiecznym. — W ten sposób Wisła, lepsza tym razem we wszystkich linjach, zwyciężyła sprawiedliwie i zasłużenie Przebieg gry był niezwykle emocjonującym. Gra zupełnie otwarta, ataki zmienne zmieniały się kalajdoskopijnie. Ambicja u obu drużyn wielka. Z początku gra równa, nawet ataki Pogoni równiejsze. Ale wnet Wisła przychodzi zupełnie do siebie i inicjuje kombinacyjną grę, której tyły Pogoni nie umieją zahamować i napiera silnie Pog. na jej połowie. Adamka zasługą są obydwie bramki, zdobyte przez Wisłę. Z jego centr one powstały. Pierwszą zdobywa Reyman w chaosie podbramkowym. Dobija już w bramce Kowalski. Chęć wyrównania u Pog. silna. Obrona Wisły pewnie pracuje. Nagle rzut karny. Nikt nie wie za co i przez kogo. Punkt Wisły wisi na włosku. Bije Bacz zbyt górnie, Wiśniewski palcami chroni świątynię przed możliwem wejściem. Do przerwy jasna przewaga Wisły 1 : 0. Rogów 5 : 0.

Po pauzie walka i zmaganie się ostrzejsze. Tu prawe strony ataków pracują lepiej i skuteczniej. Adamek z Dancem 1 Słonecki z Baczem prowadzą ataki. Ale Wisła gra celowiej. Z centry Adamka drugiego goala zdobywa Kowalski „główką”. Wyglądało to nawet na własną bramkę. Teraz zrywa się podrażniony lew lwowski. Lawinowy atak. Bacz przebija się do samej linji bramkowej, szybka, niska centra i Kuchar zdobywa pierwszą i jedyną bramkę dla Pog. Niedługo prowadziła Wisła 2:0. Już stan gry jest 2 :1 i Pog. dąży do wyrównania. Widzieliśmy ją już nieraz w walce odwetowej. Umie ona walczyć o stracony posterunek. Tym razem go nie odbiła. Wyrównanie wisiało na włosku, bo rzut karny poraź drugi podyktowany przeciw Wiśle, mógł je przynieść. Lecz strzał dwukrotny Garbienia dwukrotnie obronił Wiśniewski. Dwóch karnych Pogoń nie zdołała wyzyskać. To robią nerwy w walkach mistrzowskich. Makkabi krak. również 2 karnych z Olszą nie wyzyskała i została w klasie B. Pogoń nie wyzyskała ich z Wisłą. Czyżby miała stracić mistrzostwo ? Dalsze wzajemne ataki bez rezultatu przy zmiennej przewadze. Pogoń zrezygnowana.

Wisła gra na czas i utrzymuje rezultat. Rogów 6:2. Gracze Crac. wynoszą graczy Wisły na barkach z boiska, rewanżując się za tensam czyn Wisły po zwycięstwie Crac. nad Pogonią we Lwowie również 2:1. Sędzia, p. Rząsa, jak zawsze, stanowczy, energigiczny i przytomny. Kilka chwil miał tylko słabych, a to przy rozstrzyganiu rzutów karnych. Na szczęście nie zostały one wyzyskane. Stałaby się bowiem W



"Stadion" nr 26

4000 widzów. "Reyman doskonale prowadził atak, raz po raz posyłał w bój lotne, niebezpieczne skrzydła, a i sam groźnie strzelał. Zwłaszcza jego wolne rzuty, bite celnie i wzorowe technicznie, wywoływały żywe oklaski. W ogóle nigdy jeszcze Wisła za piękną grę nie była tak często oklaskiwana, jak na meczu niedzielnym". Prowadziła otwartą grę (dopiero w ostatnich 10 min. się cofnęła). Słabszy jedynie Danz. Wiśniewski w wspaniały sposób obronił karnego bitego przez Garbienia i dobitkę Batscha. Gol Kuchara padł po podaniu Batscha. Gole dla Wisły Reymana i Kowalskiego. Na rękach gracze Cracovii wynieśli Reymana!

„Przegląd Sportowy” z 1923.10.24

Wisła—Pogoń (Lwów) 2:1 (1:0).

Po długich, szarpiących nerwy rozgrywkach o mistrzostwo Polski doczekaliśmy się wreszcie ostatnich zawodów finału. W niedzielę, 21 b. m., stanęły przeciw sobie na zielonej murawie Wisła i Pogoń, by jeszcze raz zmierzyć swe siły w walce o zaszczytny tytuł mistrza Rzeczypospolitej. Zawody te, rzecz naturalna, budziły duże zainteresowanie, toteż widzów zebrało się sporo. Różne stawiano horoskopy, jedni liczyli na zwycięstwo Wisły, inni zaś, — a tych było znacznie więcej — spodziewali się wygranej Pogoni, boć przecież forma Wisły na ostatnich zawodach z Iskrą i ŁKS-em pozostawiała wiele do życzenia, o wysokim zaś poziomie i dobrej kondycji graczy Pogoni dochodziły częste słuchy. Naogół zatem spodziewano się, że zawody niedzielne przyniosą ostateczne rozstrzygnięcie i położą kres niepewności oczekiwania. Tymczasem stało się inaczej. Wisła, która w ważnych dla siebie spotkaniach umie zawsze zdobyć się na energję i ofiarną pracę, nie zawiodła i tym razem, a rzuciwszy na szalę wszystkie swe siły, wywalczyła zwycięstwo rzetelne i zasłużone. W ten sposób pytanie, kto będzie mistrzem Polski, pozostało nadal niewyjaśnione, a odpowiedź na nie przyniesie dopiero trzeci mecz między mistrzem Zachodu a mistrzem Wschodu, mecz, który się odbędzie najprawdopodobniej w niedzielę 4 listopada na gruncie neutralnym, a więc przypuszczalnie w Warszawie.

Drużyny:

Wisła: Wiśniewski: Kaczor, Markiewicz, Wójcie, Śliwa, Krupa, Adamek, Danc, Reyman l Kowalski, Balcer.

Pogoń: Kuchar M.; Olearczyk, Ignarowicz: Schneider. Fichtel. Gulicz, Słonecki, Kuchar W, Bacz, Garbień, Szabakiewicz.

Przebieg gry:

Żywo oklaskiwane przez zebraną publiczność, wchodzą drużyny na boisko. Pogoda wymarzona; dzień spokojny i słoneczny. Teren natomiast ciężki, bo ciągłe deszcze i szaruga jesienna rozmoczyły ziemię, pokrytą bujną i nieprzystrzyżoną trawą. Gwizd sędziego, — w chwilę później losowanie, które oddaje kapitanowi Wisły prawo wyboru boiska. Pogoń staje przeciw słońcu i rozpoczyna grę, biorąc chwilowo inicjatywę w swoje ręce. Wisła, jakby skonsternowana pozwala gościom na bezkarne już prowadzenie pierwszych, bezowocnych ataków. Ale wnet obraz gry zmienia, miejscowi opanowują swe nerwy i ruszają w bój. Ataki ich suną szybko pod bramkę Pogoni, gdzie napastnicy nie tańczą modnego obecnie u napadów krakowskich pląsu dookoła piłki, lecz strzelają groźnie z każdej sytuacji. Akcjom Wisły brak finezji i piękna, ale zato, co ważniejsze, cechuje je siła i moc uderzenia. Czuje to na swej skórze Pogoń, która nawet musi się bronić trzema, kolejno po sobie następującymi rogami. W 14' Kowalski przebija się przez obronę Pogoni, jedzie szybko z piłką, ale zbacza niepotrzebnie w bok i wskutek tego strzela w aut. W trzy minuty później zdobywa Wisła

pierwszą bramkę,

którą uzyskuje Reyman, dostawszy piłkę od prawego skrzydła. Nasilenie gry się wzmaga. Wisła, zachęcana okrzykami publiczności, atakuje zawzięcie. Pogoń broni się dzielnie, a od czasu do czasu Bacz reżyseruje sporadycznie wypady, niweczone przez tyły Wisły. Gulicz przez swą ostrą grę powoduje kilka wolnych przeciw Pogoni, które uderza Reyman zawsze z niebywałą siłą wprost do bramki. Lecz M. Kuchar chwyta wszystkie strzały, robinzonując odważnie i skutecznie. W 31' niebezpieczny przebój Garbienia i ostry strzał w prawy róg bramki paruje brawurowo Wiśniewski, który w chwile później wyjaśnia jeszcze jedną groźna sytuację.

I oto staje się rzecz, o której się nawet nikomu nie śniło: dwóch graczy krakowskich, biegnie ku Garbieniowi, będącemu z piłką na polu karnem Wisły, a w tym momencie sędzia p. Rząsa odgwizduje karny przeciw Wiśle, bo rzekomo gracze miejscowi „mieli zamiar" zrobić przeciwnikowi prasę, Znana jest skłonność p. Rząsy do szafowania karnymi u słuszne, a często nawet mało słuszne przewinienia, nikt jednak nie przypuszczał, aby w tym wypadku nawet p. Rząsa mógł karnego podyktować. Boć przecież karny, to największa kara, jaką można drużynie wymierzyć i stosować się go winno tylko w wyjątkowych wypadkach, a nie za samą chęć przewinienia, jak to miało miejsce tutaj. P. Rząsa nie zdawał sobie chyba sprawy, że sędziuje finał zawodów o mistrzostwo Polski i że jego rozstrzygnięcie mogło Wisłę pozbawić szans zwycięstwa i celu, do którego drużyna dążyła rok cały, nie bacząc na trudy i pracę. Za to, że Wisła podporządkowała się bez słowa protestu temu orzeczeniu sędziego, należy się jej prawdziwe uznanie. Podyktowanego rzutu Pogoń nie wyzyskuje, bo Batsch strzela wysoko ponad bramkę. Na zmiennych atakach upływa reszta pierwszej połowy zawodów, poczem następuje pauza.

W drugiej części gry miejscowi, którzy dotąd byli stroną atakującą i mieli stanowczą przewagę nad przeciwnikiem, opadają z sił tak, że gra się wyrównuje, a po paru min. zaznacza się nawet przewaga Pogoni. W napadzie lwowskim bardzo ofiarnie pracuje W. Kuchar i stwarza ładne momenty, jak np. strzał, oddany w 15', który Wiśniewski z trudem zdołał skierować na róg, przez Pogoń niewyzyskany. W min. później Wisła atakuje prawą stroną, centrę łapie Kowalski , z paru kroków ostrym strzałem kieruje piłkę w bramkę, M. Kuchar chwyta rzut, lecz już poza linją bramkową. Tak pada

drugi punkt dla Wisły.

Mimo to zwycięstwo krakowian wisi na włosku, bo Pogoń atakuje zawzięcie, a miejscowi zmęczeni nadmiarem pracy, nie mogą skutecznie stawiać oporu. Już w 18' chwyta centrę Słoneckiego W. Kuchar i z paru kroków strzela nieuchronnie w prawy róg, zdobywając

honorową bramkę dla Pogoni.

Naprężenie rośnie, bo wyrównanie zdaje się wisieć w powietrzu. tembardziej, że sędzia dyktuje drugi rzut karny przeciw Wiśle za rękę Wójcika. Lecz i tego rzutu Pogoń nie wyzyskuje, bo strzał Garbienia odbija Wiśniewski i zaraz potem łapie drugi rzut Szabakiewicza.

Ten moment zmęczył obie drużyny i wyczerpał nerwowo tak, że odtąd prowadzono grę już bez serca i tempa. Wynik do końca nie uległ już zmianie. — Rogów 5:2 dla Wisły. — Po skończonych zawodach nastąpił najpiękniejszy moment dnia gdy uznojonych i spracowanych graczy Wisły znieśli z boiska na ramionach gracze Cracovii przy akompanjamencie hucznych oklasków, którymi darzono zwycięzców.

Ocena gry i zawodników.

Zawody były istotnie walką o mistrzostwo. Obie drużyny dawały ze siebie wszystko co mogły, szczególnie Wisła, która pokazała grę, jakiej już od dawna u niej nie widzieliśmy. W napadzie najlepszym był Reyman I, dusza ataku i Kowalski, szczęśliwy strzelec zwycięskiej bramki. Najsłabszy stosunkowo Danc, a to wskutek ciągłego bawienia się z piłką i zbyt ostrego sposobu gry. Balcer jest dopiero materjałem na gracza, a wadą jego jest to, że nie lubi przestrzegać swego stanowiska na skrzydle, przez co ładne podania Reymana no lewą stronę napadu szły ciągle w aut. W pomocy bardzo produktywnie pracował Śliwa i stanowił dobrą oś drużyny zarówno w pracy defenzywnej, jak i ofenzywnej. Dzielnie sekundował mu Krupa, o klasę lepszy na tem stanowisku, niż w napadzie. Wójcik trochę nieobliczalny. W obronie Markiewicz lepszy od Kaczora, chociaż i ten ostatni stał na wysokości zadania. Wiśniewski znakomity.
Pogoń słabszą była od Wisły pod niektórymi względami, jedynie tempo wytrzymała lepiej i była więcej świeża do końca zawodów. W napadzie najwięcej stosunkowo znać było pracę Kuchara, bo Bacz, dobry technik, nie był widocznie dysponowany. Garbień, jak zwykle ciężki i żółwi, ale często groźny. Słonecki słaby, centry nie oddaje ze skrzydła, lecz wyjeżdża z piłką ku środkowi, przez co opóźnia niepotrzebnie ataki i pozwala przeciwnikowi skopie się pod bramką. Szabakiewicz bez żadnych wybitnych walorów. Linja pomocy nie szła za atakiem, lecz trzymała uporczywie w tyle, wskutek czego cierpiała wiele jednolitość drużyny i ciągłość pracy. Najlepszy stosunkowo Fichtel, Gulicz zaś trochę zbyt brutalny. W obronie Olearczyk stanowił silną zaporę dla przeciwnika, podobnie jak i M. Kuchar w bramce, który jednak niepotrzebnie prowokuje przeciwnika zbyt długiem zatrzymywaniem piłki w rękach. Gra ostra, twarda i żywa. ale poprawna i nie brutalna.

Sędzia p. Rząsa mało ruchliwy, ale spokojny, pewny i bystry: z podyktowaniem nieuzasadnionych karnych powinien jednak już raz skończyć. Sędziowie autowi pp. Steinberg i A. Przeworski.

L. Kornaś