1923.11.01 Polska - Szwecja 2:2

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrał: Henryk Reyman.

Reyman 5. od lewej.
Reyman 5. od lewej.

Skład reprezentacji Polski:

Stefan Popiel - Cracovia

Ludwik Gintel - Cracovia

Stefan Fryc - Cracovia

Zdzisław Styczeń - Cracovia

Stanisław Cikowski - Cracovia

Tadeusz Synowiec - Cracovia

Wacław Kuchar - Pogoń Lwów

Wawrzyniec Staliński - Warta Poznań

Henryk Reyman - Wisła Kraków

Mieczysław Batsch - Pogoń Lwów

Juliusz Miller - Czarni Lwów


Miejsce/Stadion: Kraków. Stadion Cracovii.

Strzelcy bramek: Wawrzyniec Staliński 4' (1:0), Harry Dahl 15 ' (1:1), Wawrzyniec Staliński 49' (2:1), Henning Helgesson 78' (2:2).

Selekcjoner: Kazimierz Glabisz.

Spis treści

Opis meczu

Szwedzi byli wówczas dla Polaków dość wymagającym rywalem, ale będącym w ich zasięgu, o czym świadczyła wcześniejsza potyczka. Skandynawowie przyjechali do Krakowa we wtorek w nocy, po ciężkiej podróży z Budapesztu, utrudnionej przez trwający w Polsce strajk kolejowy. Spotkanie to po słabych występach polskiej reprezentacji w ostatnich meczach w Krakowie nie cieszyło się już takim powodzeniem u kibiców. Na stadion Cracovii przybyło około 8000 widzów, których przed meczem rozweselała orkiestra 20 pp. Reymana czekał dość trudny egzamin. Całe to zamieszanie wywołane jego nieobecnością we wcześniejszych meczach reprezentacji powodowało, że na jego występ oczekiwali z niecierpliwością tak kibice, jak i dziennikarze. Spodziewano się jego bardzo dobrej gry i odmienienia tym samym gry reprezentacji. Do tego po raz pierwszy mógł zagrać na swej ulubionej pozycji środkowego napastnika. Mecz rozpoczął się bardzo szczęśliwie dla Polski, bo już w 2’ po akcji Stalińskiego i Reymana, z podania Stalińskiego „Reyman wdusza pierwszą bramkę dla Polski”. Tak podawano w każdym razie w „Stadionie”, a potwierdza to statystyka zamieszczona w Roczniku PZPN i wydawnictwie rocznicowym Wisły z okazji 30-lecia klubu. „Przegląd Sportowy”, a za nim wszystkie oficjalne statystyki zaliczają tę bramkę na konto Stalińskiego (strzelić ją miał właśnie z podania Reymana). Utrata bramki podrażniła Szwedów, którzy ruszyli do ataku i po kwadransie dało im to wyrównanie. Szwedzi przeważali już do końca I połowy. Zderzyły się w tym spotkaniu dwa style gry. Szwedzi preferowali grę długimi podaniami, górą, wykorzystując dobrą kondycję i grę głową. Polacy hołdowali „przyziemnej, płaskiej grze krakowskiej”. Obie drużyny grały systemem jednego obrońcy, co z powodu często odgwizdywanych spalonych obniżało piękno gry. Atak polskiej drużyny zestawiony był nieco eksperymentalnie i na dodatek nie miał okazji sprawdzić się w sparingach. Odbijało się to na jego grze... Tym niemniej druga połowa meczu była o wiele lepsza w wykonaniu Polaków. Zaczęła się równie szczęśliwie, bo już w 5’ Staliński uzyskał dla naszej drużyny prowadzenie. Polacy atakowali nadal. „W 14’ wolny z przedpola karnego Szwedów bije wspaniałe Reyman, strzelając ostro tuż ponad górnym rogiem bramki”. Niestety, nadeszła feralna 30’ gry, kiedy to po rogu i strzale głową rywala Popiel, łapiąc piłkę, sam ją sobie wbił do bramki. Polacy nadal atakowali, jednak zbyt często udaremniał te wysiłki sędzia, gwiżdżąc urojone spalone, co wywoływało okrzyki „kalosz” na trybunach. Wynik nie zmienił się już do końca spotkania.

  • Źródło: Paweł Pierzchała, Z białą gwiazdą w sercu, Kraków 2006.

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Henryk Reyman:
    • Jak pisał po meczu „Stadion”, zestawienie Reymana z lwowianami „z ich górno-chmurnym poglądem na istotę futbolu” nie było szczęśliwym posunięciem. „Reyman ciężki do kierowania napadu, nie umie zaraz oddać piłki, lecz zawsze traci chwilę czasu na zorientowanie się... Oceny prasy po meczu nie były zbyt pochlebne dla Reymana. „Przegląd Sportowy” uważał, że Reyman jako jedyny reprezentant krakowskiej szkoły był „dziwnie powolny i nieporadny w akcji”. Podobnie uważał prezes PZPN Cetnarowski: „Po Reymanie spodziewaliśmy się znacznie więcej, szczególnie po wspaniałej jego grze na meczu Wisły z Pogonią w Krakowie”. Tak to nadmierne oczekiwania co do gry jednego z graczy zderzyły się z piłkarską rzeczywistością, w której najlepszy nawet piłkarz sam meczu nie jest w stanie wygrać. Przeciwnego zdania od oficjeli piłkarsko-prasowych była krakowska publiczność, która pożegnała Polaków brawami i zniosła kilku graczy na ramionach z boiska. Z czasem ocena gry Reymana w tym meczu stała się bardziej wyważona i pozytywna. Poza tym miano świadomość, że w wypadku słabszej dyspozycji Kałuży nie było w Polsce gracza, który oprócz Reymana mógłby w dobry sposób pokierować grą ataku. Charakterystyczne zresztą, że im dalej od Krakowa, tym ocena jego gry w tym meczu była lepsza. W „Sporcie” lwowskim pisano: „Trudne stanowisko środka ataku zajął po raz pierwszy Reyman i jak na początek wywiązał się z niego zadowalająco”, choć wykazywał brak zgrania z partnerami.
      • Źródło: Paweł Pierzchała, Z białą gwiazdą w sercu, Kraków 2006.
  • Dr. Cetnarowski, prezes PZPN :
    • Po Reymanie spodziewaliśmy się znacznie więcej, szczególnie po wspaniałej jego grze na meczu Wisły z Pogonią w Krakowie.
    • Trudne stanowisko środka ataku zajął po raz pierwszy Reyman i jak na początek wywiązał się z niego zadowalniająco. Nie była to jego najlepsza gra, bo widzieliśmy go grającego o klasę lepiej. Miał tą samą wadę co inni tj. nie rozumiał się z sąsiadami, gra jego ze Stalińskim była słabą, lepiej grał z Batschem.
    • Reyman niestety — nie nadaje się na stanowisko środkowego, był on najsłabszym w ataku. Batsch ze swym spokojem i klasyczną techniką będzie stanowczo lepszy, Stalińskiego i Kuchara jako przebojowców, rwących naprzód, możemy być pewni. Sperling zaś i Muller nie zawodzą również. We „Wiśle" Reyman, jako środek ataku, jest doskonały — w reprezentacji jednak zawiódł — niech Komisja Trzech zaufa nam 1 raz to stanowisko powierzy zimnej krwi i technice, bezkonkurencyjnej dziś w Polsce, Batscha.
    • . P. Reyman nie miał szczęśliwego dnia — nie zbyt umiejętnie rozdzielał piłki, tem samem nie mieli pola do popisu Bacz i Kuchar.
    • Reyman jest dobrym strzelcem, brak mu natomiast umiejętności kierowania atakiem.

Relacje prasowe

Tygodnik Sportowy

ROK III. KRAKÓW, DNIA 13 LISTOPADA 1 9 2 3 ROKU NR. 41.

SZWECJA — POLSKA 2:2 (1:1).

Dwa tygodnie minęły już od VIII. naszego meczu międzypaństwowego. Wszystkie pism a fachowe i codzienne wypowiedziały się już o nim i podały najdokładniejszy przebieg zawodów. Z powodu strajku ogólnego nie mogliśmy niestety od tego czasu wydać naszego numeru, teraz zaś dawać szczegółowy opis i przebieg jest rzeczą zbyteczną i spóźnioną. Ograniczymy się zatem do podania ogólnych naszych wrażeń i oceny krytycznej. Nasz sąd o sile i poziomie Szwedów okazał się słusznym. Ale i nasz optymizm co do siły i kwalifikacji naszego team u okazał się uzasadnionym. Mecz był pięknym, żywym, serdecznym , sportowym w calem tego słowa znaczeniu. Szwedzi umieli sobie ująć nas swoją prostotą, skromnością, ale i siłą, płynącą z uświadomienia i pracy. Udowodniliśmy, że nie jesteśmy „w schodem „ i że zasługujemy na równouprawnienie, tak pod względem gry, jak organizacji i przyjęcia. A jednak osobiście nie byłem w całej pełni zadowolonym. Malutkie niezadowolenie pozostało u mnie do dnia dzisiejszego, nie mogę się oprzeć tem u wrażeniu i podzielę się niem z naszymi Czytelnikami. Spodziewałem się lepszej gry naszego teamu, tak poszczególnych graczy, jak i całej jedenastki. Uczucie tego niezadowolenia nie opuszcza mnie od dnia 1: paźdz. 1922, kiedy oglądałem naszą drużynę reprezentacyjną, zwyciężającą we wspaniałej formie Jugosławję na jej własnym gruncie. Nigdy przedtem , ani potem, team nasz nie miał ta kiego dnia, takiej formy i takiego stylu. Od tego czasu nie mogę być zadowolonym w całej pełni, gdyż pragnąłbym, aby nasza reprezentacja była coraz lepszą, a nie gorszą. A była gorszą, niż się spodziewałem . Żaden gracz nasz, mojem zdaniem, nie wykazał swej najlepszej formy, przeciwnie był naogól gorszym nieco, niż niejednokrotnie w swoich grach klubowych. Ale stało się. Nie zblamowaliśmy się wcale, mimo pewnej technicznej i taktycznej wyższości gości U trzymaliśmy, a nawet poprawiliśmy nasze prestige międzynarodowe. A to już sukces dość wielki. to też powinno i musi narazie nam wystarczyć.

Team szwedzki był jednolitym , lepiej zgranym i kombinującym, ale nie miał strzału, efektu. Napad jego chciał wjeżdżać do samej bramki. Wprost nie strzelali, to była ich wada. Nasz zaś odwrotnie, bez jednolitości, bez współgrania, bez żadnej kombinacji, ale częściej strzelał, był niebezpiecznym pod tym względem. Szczególnie współgranie ataku z pomocą i tejże z obroną u Szwedów i brak zupełnego zrozumienia się wzajemnego naszego ataku między sobą i z pomocą, było charakterystyczną cechą tego meczu. I to mnie bolało u naszych. Grali ze sercem, ale bez głowy. Gdyby nasza drużyna tylko nieco więcej była mózgiem pracowała, byłaby niewątpliwie zwyciężyła.

Zbytecznem jest szczegółowe rozwodzenie się i krytyka. Wystawiliśmy możliwie najlepsze jednostki, stojące nam do dyspozycji. I te jednostki, jako jednostki spełniły prawie zupełnie swe zadanie. Całość jednak nie szła, całości nie było widać, akcji, planu, pociągnięcia, kombinacji, budowy, system u, stylu — nie było. Rzeczowo i fachowo zapatruję się na sprawę. Wiem, że jestem może zupełnie odosobnionym z tą moją pesymistyczną krytyką po meczu. Byłem może jedynym optymistą, który publicznie zaryzykował przed meczem swój sąd optymistyczny o wyniku. Jestem po meczu może jedynym pesymistą, którego gra naszego teamu nie zadowolniła i który domagał się od niej lepszej, mądrzejszej i celowszej gry. Nie wystarcza zatem zespół najlepszych graczy, choćby każdy był z innego tow. Szwedom ten eksperyment się rzekomo udał. Ale tylko udał się i tylko eksperyment. Nie jest on dowodem, ani pewnikiem. U nas on, mojem zdaniem, zawiódł. Chciałbym, by nasz team, jako team, grał lepiej. Spodziewam się, że przyszłość okaże słuszność moich poglądów. A już niedaleko do niej. Olimpjada na karku. Nasz team winien być już do niej przygotowany. To niechaj będzie, naszym program em obecnym. Mecz Szwecja-Polska winien dać nam otuchę do pracy i przestrogę w pracy.

WYWIADY:

Sędzia p. Imre Vertes (Budapeszt): Przed zawodami: Nie widziałem już polskiego team u przeszło rok, bo od 14. V. 1922 w Krakowie na meczu Polska — Węgry. Rezultaty jego meczów międzynarodowych są korzystne. Miarodajnemi w ocenie są dla mnie wyniki w Sztockholmie i Zagrzebiu. Polski football stał się widocznie silniejszym. Szwedzi grali w Budapeszcie 28. X. br, bardzo ładnie. W I. połowie kombinowali ładnie i wiele, w drugiej połowie opadli na siłach. Chcąc porównać oba teamy i ich szanse, trzebaby ryzykować w przepowiadaniu. Liczę na mniej więcej równorzędne siły. Zresztą na i po meczu zobaczymy.

Po zawodach: W spotkaniach międzypaństwowych zdarza się bardzo często, że gracze pragną wydać ze siebie swe najlepsze wartości i dlatego właśnie gorzej grają, niż na meczach klubowych. To zdarzyło się, mojem zdaniem, również i w niedzielę mimo, iż gra stała na takim poziomie, na jakim zazwyczaj stoją wszystkie prawie mecze międzykrajowe. Szwedzi wykazali wysoką technikę i mieli taktyczną przewagę, Polacy jednakże przeciwstawili tym walorom wielką szybkość i ambicję. Cała gra była bardzo interesującą, czasami nawet gwałtowną, szczególnie w II. połowie po wyrównaniu przez Szwedów. Co mi się nie podobało, muszę otwarcie powiedzieć, to zbyt częste przeszkody z powodu ofsideowych sytuacyj, które powstały ze stosowania przez obie strony system u „on-back“ . U nas na Węgrzech nie gra się tym system em i nasza publiczność była zdenerwowaną, gdy Szwedzi za często się nim posługiwali. Tutaj grały obie pary obrońców tym system em i dlatego zmuszonym byłem do ciągłego przerywania gry w II. połowie z powodu sztucznie wywoływanych sytuacyj spalonych. Szwedzi grali w Krakowie lepiej, niż u nas w Budapeszcie, szczególnie atak był tutaj aktywniejszym i wypełniał znacznie większą część gry, niż w Budapeszcie. Pokazywali oni często techniczne kawałki i byli również szybkimi i w ogólności niezmordowanymi. Polacy rozwinęli się bardzo od czasu, jak ich poraź ostatni widziałem. Obrona wykonywała dobrze swój obwiązek, szczególnie bramkarz sparował na początku kilka niebezpiecznych piłek. Także i środkowy pomocnik zaprodukował bardzo piękną grę. W obronie i pomocy • poprawili się Polacy. W ataku brak było zrozumienia, indywidualnie są wszyscy dobrym i graczami, jako całość byli mniej produktywnym i, niż się tego można było spodziewać. Staliński i Kuchar byli najlepszymi, przypuszczam jednakże, że umieją piękniej i skuteczniej kombinować. Drużyna polska podobała mi się lepiej, niż w roku ubiegłym przeciw Węgrom. Poprawa jest widoczna. Publika była bardzo dyscyplinowaną. Spodziewała się ona zwycięstwa swej druż. i dlatego nie dziwi mnie, że kilkakrotnie nie podobały się jej moje rozstrzygnięcia.

Kpt. Glabisz (Warszawa), członek Kom. Trzech, przed zawodami: Szwedów znam tylko z literatury sportowej i opinji. Sądzę, że o ile Polska będzie w kom plecie i tyły będą we formie, wówczas osiągniemy niezły rezultat, Zadecyduje pomoc, jeśli wytrzyma tempo Szwedów. Boję się tylko pechowatego gruntu krakowskiego, na którem dotąd stale przegrywaliśmy.

Kpt. Konkiewicz (Kraków), członek Koll. S. PZPN., przed zawodami: Sądzę, że Szwecja wygra z różnicą 2 goali. Obawa powyższa płynie stąd, że nasze reprezentatywne tyły grały przeciw Warcie bardzo słabo i wykazały słabą taktykę defenzywną.

Dr. Cetnarowski, prezes PZPN : Mam w rażenie, że zeszłoroczna reprezentacja Szwecji w Sztockholmie, co się tyczy obrony i pomocy, grała lepiej, niż dzisiejsza w Krakowie. Atak natomiast był teraz lepszy i lepiej zestawiony. Reprez. Polski obecna (mimo wygranej P. w Sztokcholmie) grała lepiej. Z początku atak P. zupełnie nie miał piłki i bałem się, że tyły nasze nie przetrzymają meczu i że przegramy grubo. Cikowski jednak wytrzymał niespodziewanie nadzwyczajnie szybkie tem po Szwedów i był z minuty na minutę coraz lepszy. Szwecja grała fair, bardziej fair, niż w Sztockholmie, nie widać było ów czesnego strasznego „lecenia” na bramkarza, być może obce boisko i publika onieśmieliły ich. W stosunku do innych meczów międzypaństwowych uważam, że P. była tylko w Zagrzebiu lepszą. We wszystkich innych była znacznie gorszą, niż obecnie. Bezwarunkowo była zaś lepszą 1. XI. br., niż w Sztockholmie, gdzie rzut karny rozstrzygnął, co wówczas zdeprymowało Szwedów. — Co do graczy P. sądzę, że Popiel był bardzo dobry. Gintel i Fryc nie wygrali swej przeciętnej klubowej formy. Pomoc naogół, zwłaszcza po pauzie, dobra. Lewa strona ataku lepsza, niż prawa. Po Reymanie spodziewaliśmy się znacznie więcej, szczególnie po wspaniałej jego grze na meczu Wisły z Pogonią w Krakowie. — Sędzia był bardzo dobry, przeoczył tylko kilka ofsideów, miał jednak łatwe zadanie, bo obie drużyny grały nadzwyczaj fair. — Publika przyjmowała Szwedów, jak dotąd może nikogo, co też zrobiło najlepsze na nich wrażenie- — W roku bieżącym żadnych więcej meczów międzypaństwowych z powodu zbliżającej się zimy nie będzie. W Budapeszcie gramy dopiero w roku przyszłym. Żałuję, że stan mego zdrowia nie pozwolił mi być obecnym we Lwowie na meczu z Rumunją, oraz w Helsingforsie i Rewlu na meczu z Finlandją i Estonją. Przypuszczam, że nasze międzynarodowe kontakty będą w przyszłości coraz częstsze i żywsze.

Gustaf Rubenson, kapitan Związku Szwedz. Footb.: Sądzę, że nasza drużyna była w Krakowie obecnie równie dobrą i silną, jak w Sztockholmie. Polska natomiast była stanowczo teraz lepszą. Szczególnie atak był tu znakomity, szybki i dobrze strzelał. Rezerwowy prawy pomocnik Polski był najsłabszym punktem drużyny. Bramkarz i środkowy pomocnik byli znakomitymi. W ataku najlepszy lewy łącznik. Polska grała bardzo fair. Szwecja zdaje się cieszyć w Polsce sympatją, co nas ogrom nie raduje. Team nasz był w Krakowie lepszym, niż w Budapeszcie 28. X. Szkoda, że nasz środek pomocy był skontuzjonowany. Dlatego bowiem był atak P. lepszym i efektowniejszym , szczególnie pod względem strzałów , od szwedzkiego. Błąd Szwecji polegał na tem , że mało grała skrzydłami, a zbyt wiele środkiem. Bramkarz Szwecji był dobry. Lewy obrońca, Wihlborg, jeden z naszych najlepszych graczy, był z powodu kiepskiej gry lewego pomocnika, również gorszym . Nie jestem zadowolony z przeprowadzanego przez Lunda on-back systemu, co jest jego specjalnością, bo hamuje on również i własny atak. Kontakt, nawiązany z Polską, będziemy z przyjemnością kontynuowali, mimo dalekiej przestrzeni nas dzielącej. Przyjaźń nas wiążąca jest podstawą gry fair, gdyż teamy nasze grają nie z przeciwnikiem, ale z przyjacielem.—Sędzia był zupełnie bezstronny, ale miał nieszczęśliwą rękę w rozstrzygnięciach ofsideowych, to było jego słabą stroną, ale na tem ucierpiały obie partje w równej mierze. Chciał on i był sprawiedliwym . — Jesteśmy z rezultatu zadowoleni, a powiedziałbym nawet, że gdyby Polska była zwyciężyła, nie stałoby się to niesłusznie. W Budapeszcie gra nie była tak piękną, za dużo było tam momentów walki.

Józef Nagy, trener repr. szwedzkiej (były gracz MTK): Zawody były wcale piękne, szczególnie w I. połow. Obie drużyny grały tak, jak należy grać międzynarodowe mecze. Drużyna szwedzka grała nieco lepiej, niż w Budapeszcie. Reprez. Szwecji składa się z graczy 10 miast, a mian-: Góteborg, Sztockholm, Helsingborg, Boras, Lanckorona, Malmó, Norkopping, Elferas, Larcholm, Lydkopping. Trelleborg był punktem zbornym dla graczy, którzy dotąd prawie się nie znali. Rezultat mojem zdaniem nie jest słusznym 4 : 2 dla Szwecji odpowiadałby bardziej. Szwecja była lepszą partją, grała ona tak, jak należy grać we football. Gdyby gracze jej team u pozostali nadal razem, byłby team ten znakomitym. Nie spodziewałem się, że Polacy tak dobrze grają i tak energicznie. Najlepszym z nich był środek pomocy. Ze Szwedów najlepszy był Dahl i B. Karlsson. Obydwa goale P. były łatwe i w sytuacjach, które można było obronić. Obie drużyny grały system em „on back“ i zastosowywały go wzajemnie. Publika była nieco fanatyczną, a sędziowie boczni w skazywali czasem rzeczy, których nie było, Mecz był silny, ostry, ale nie brutalny, całkiem fair. — Polska ma dobrą klasę, ale nie gra jeszcze całkiem racjonalnie w football, musi się jeszcze wiele uczyć, szczególnie brak jej zgrania i współgrania pomocy z atakiem, oraz najważniejszej rzeczy tj. krycia. Gdziekolwiek piłka jest, musi istnieć dokładne krycie całej reszty graczy, na całem boisku, maszyna cała musi funkcjonować i każdy musi być zawsze na stanowisku. Grunt we footballu — to krycie. A to może i musi przyjść z czasem. Brak P. oddawania piłki pomocy własnej, gdy się jest tyłem obróconym do bramki przeciwnej. — Sędzia zrobił kilka błędów w ofsideach, nie zna on system u on-back, gdyż Węgrzy nim nie grają i nie są do niego przyzwyczajeni. Mecz był z tego powodu bardzo ciężkim do sędziowania, a także z powodu szybkiej gry.

Dr. Wład. Jentys, członek PZPN. Przed meczem miałem pewne obawy co do wyniku, ale i nadzieję, że nasza drużyna postara się o dobrą grę. Po 1. bramce dla P. bałem się przegranej z powodu silnego zdenerwowania naszego team u. Po 30 min. wyjaśniła się sprawa. W drugiej połowie P. miała przewagę. Effektywnych, na bramkę oddanych strzałów , miała P. więcej. Wedle gry drugiej połowy można było liczyć nawet na zwycięstwo. Popiel był doskonały, trudno winić go z powodu drugiej bramki.

Mjr. Szwenk, członek PZPN.: Szwedzi zaimponowali mi biegiem i mimo 1-szej naszej bramki obawiałem się przegranej zwłaszcza, że z początku forma Cikowskiego była kiepską, później poprawił się on znacznie. Kuchar nie nadawał się na prawe skrzydło. Kiepsko strzelał kornery. Drużyna nie orjentowała się należycie. Styczeń w pierwszej połowie dobry, w drugiej gorszy. Szwedzi mieli w pierwszej poł. pecha, kilku pozycyj nie wykorzystali. W drugiej poł. pecha miała znowu Polska (Popiel miał w rękach piłkę po rzucie z rogu, 2 bramka Szwedów). Gra naogół b. ładna. Z wyniku jestem zadowolony. jest on sprawiedliwy, po zsumowaniu pro i contra


Sport lwowski

Nr. 74. Lwów, czwartek 8. listopada 1923. Rok 11.


Polska—Szwecja 2:2 (1:1).

Kraków, 1 listopada 1923 r.

Drugie spotkanie ze Szwecją wypadło dla nas gorzej od pierwszego, pomimo że graliśmy na własnym terenie, wobec naszej publiczności, która nie szczędziła zachęty graczom. Wynik remisowy jest zupełnie nie zasłużony, powinniśmy bowiem odnieść zwycięstwo. Patrząc na te zawody widzieliśmy dwie zupełnie równorzędne drużyny; nasz napad lepiej był jednakże dysponowany w strzałach — to też szereg niebezpiecznych i efektownych rzutów padł na bramkę przeciwną. Szwedzi górowali nad nami jedynie zgraniem. Miało się wrażenie, że to gra nie reprezentatywna drużyna, złożona z graczy różnych klubów, ale drużyna, która stale gra w tym samym składzie. Na takie zgranie wpłynęły u nich w znacznej mierze poprzednie zawody z Węgrami, gdzie mieli sposobność wzajemnie dobrze się poznać. Gdyby grali u nas najpierw, to z pewnością wynik byłby dla nas korzystniejszy.

Skład drużyn. Polska: Popiel; Gintel, Fryc; Styczeń, Cikowski, Synowiec (wszyscy z Cracovii); W. Kuchar, Batsch, (Pogoń) Reyman (Wisła) Staliński (Warta) Muller (Czarni) Szwecja. Karlson; Lund, Wihlborg; Heigesson, Moller, Andersson; Riiden, Dahl H., Detter, B. Karlson, Gudmundsson; (rezerwowi Bumsen, Peterson, Inver). Przebieg gry. Na zielone boisko Cracovii wchodzą pierwsi smukli Szwedzi. Muzyka wita ich szwedzkim hymnem narodowym, to samo przy wejściu polskiej reprezentatywki. Gwizdek sędziego, losowanie i Polska obiera gorszą połowę pod słońce. Pierwsze chwile nerwowego grania, piłka przenoszona szybko — jednak bezcelowo -— błądzi po całem boisku. Pierwszy atak Polski. Reyman podaje Stalińskiemu — ten podprowadza pod linję bramkową, centruje, chwilowe zamieszanie i Reyman przewrócony wpycha pierwszą bramkę. Huragan oklasków wita ten nagły sukces naszych, Nabierają oni większej pewności i spokoju. Jednak i Szwedzi nie próżnują; ich szybkie ataki podsuwają się często pod naszą bramkę, tem bardziej, że tyły nasze grają bardzo słabo. Szczególnie Gintel stwarza niebezpieczne momenty, z których jeden broni Popiel ładnie robinzonadą. Szwedzi ciągle w ataku nieprzepuszczają naszych poza połowę. Liczne spalone psują grę. Pomoc i obrona pracują bez korzyści, nie wspierając ataku, który znowu nie jest w stanie przeprowadzić żadnej na dłuższą metę obmyślonej akcji. Gra skrzydłami zawodzi, Wacek nie czuje się na swej pozycji zbyt dobrze. W 13’ Reyman strzela wolnego; piłka przechodzi tuż koło górnego rogu. Liczne oklaski nagradzają piękny strzał. Po kilkukrotnych usiłowaniach Szwedzi wyrównują w 15’. Synowiec pozwala strzelić prawemu łącznikowi prawie z linji autowej (bramkowej) w lewy róg. Gra toczy się dalej; u Szwedów znać pewne wyczerpanie, bo o ile dotąd mieli znaczną przewagę, to teraz gra wyrównuje się. Inicjowane ataki Reymana nie znajdują zrozumienia i tak łącznicy jak i skrzydłowi rwą tylko naprzód bez widocznego efektu. Obustronne spalone bardzo liczne. Szwedzi okazali, że i oni umieją ustawiać przeciwnika na spalonych; szczególnie Wacek i Reyman padali tego ofiarą. Reyman, gracz więcej kombinacyjny nie dostosowywał się do łączników, którym lepiej odpowiadałyby fory, wypuszczone wprzód. Podawania na skrzydła również nie doprowadzały do niczego, bo Wacek nie oswoił się ze swą pozycją, zaś Muller centrował na out. Tyły grały b. słabo i chaotycznie, jedynie Fryc przynosi nieco werwy do gry. Ładny atak: Reyman wypuszcza Wackowi, ten podprowadza i strzela ostro w róg, jednak bramkarz pewnie odbija. W 22’ pierwszy róg dla Polski strzela Wacek dołem. Wypad prawego łącznika Szwedów niweczy Synowiec. Śliczna kombinacja Polski: Reyman— Staliński—Muller, ten ostatni ostro centruje, jednak bramkarz przytomnie odbija. Ku końcowi tempo ostre, lecz obustronne ataki nie przynoszą żadnego wyniku. Po pauzie gra rozpoczyna się odrazu w ostrym tempie. Ataki zmieniają się szybko; nasi mają przewagę. Już w pierwszych minutach śliczny strzał Reymana w róg broni wspaniale bramkarz. Polska nie ustaje w atakowaniu, Muller strzela ostro na bramkę, obrońca Szwedów zatrzymuje piłkę, nadbiega Staliński i strzela momentalnie przy pomocy szwedzkiego obrońcy Lunda drugą bramkę w 5’ przyjętą rzęsistemi oklaskami. Gra toczy się dalej z błyskawiczną szybkością, Polska częściej atakuje, uzyskując jedynie drugi rzut z rogu. Szwedzi rewanżują się serją ataków, które jednakże świetnie grający po pauzie Fryc wraz z Synowcem likwidują. Pierwszy róg dla Szwecji nie wyzyskany. Reyman strzela wolnego: ostry strzał przechodzi tuż koło rogu bramki. Ładną centrę Millera marnuje Batsch. Trzeci róg dla Polski strzela Wacek w out. Popiel broni wybiegiem. Prawa strona ataku gra doskonale. Ataki Batsch—Wacek raz poraź podsuwają się pod bramkę gości. Wacek zamiast podać strzela z trudnej pozycji, piłkę chwyta bramkarz. Kombinacja Muller—Staliński—-Reyman—Batsch i ten ostatni strzela obok słupka. Atak Szwedów i Fryc strzela ostro do własnej bramki, na szczęście trafia wybiegającego Popiela. Drugi róg dla Szwedów bity znakomicie, prawy łącznik strzela z daleka głową, Popiel chwyta piłkę w ręce niezgrabnie i wypuszcza do bramki w 31’. Rodzaj depresji po tak nieładnie straconej bramce. Gra przybiera na tempie Atak nasz coraz częściej niebezpiecznie atakuje. Muller oddaje śliczny strzał odbity przez bramkarza z trudem na róg (czwarty róg dla Polski). Po rogu bitym przez Mullera strzela Batsch głową koło słupka. W chwilę potem śliczny strzał Batscha, obroniony przez bramkarza. Goście szwedzcy usiłują podniecić swoich okrzykami heja! heja!, wnet jednakże zagłusza ich nasza publiczność krzycząc: tempo, my chcemy bramki i t. p. Ku końcowi tempo wzmaga się i zdaje się, że lada chwila padnie decydujący strzał. Obie drużyny grają o wiele ładniej niż przed pauzą i za wszelką cenę starają się uzyskać zwycięstwo. Wynik pozostaje jednakowoż nierozstrzygnięty.

Ocena gry i graczy: Szwecja: Przedewszystkiem to, co już na wstępie podniosłem, zgranie, które robiło wrażenie drużyny grającej w tym samym składzie od dłuższego czasu. System ich gry dość prosty; gracze technicznie bez zarzutu, każdy bierze piłkę z każdej pozycji i podaje, stopuje mało, biorąc wszystko z powietrza. Gra ataku rozłożona równomiernie na wszystkich, ataki przeprowadzają, wypuszczając „for“ łącznikom lub też skrzydłami. Tyły pracowały bez zarzutu, pomoc ruchliwa, stale posuwała się za atakiem, obrona pewna, bramkarz wyśmienity, obie bramki padły bez jego winy. Z pośród nich wybijał się prawy łącznik, którego wypady były bardzo niebezpieczne i prawy skrzydłowy. Wszyscy biegają o wiele lepiej od. naszych; wszyscy ładnie zbudowani, robią b. sympatyczne wrażenie. Grają przytem doskonale głową. Polska: O naszej drużynie trudno pisać. Tyły Cracovii — atak złożony z graczy 4 klubów. Zdawałoby się, że tyły zgrane ze sobą wykażą pewną klasę, niestety w tym dniu cokolwiek zawiodły. Drugą bramkę może sobie Popiel przypisać, no a tem samem i stratę tak cennego dla nas zwycięstwa. Zawiódł cokolwiek Gintel. Jego osoba nie stanowiła wielkiej przeszkody dla Szwedów, to też z licznych sytuacji ratowali skrajni pomocnicy i Fryc, który miał swój dzień, szczególnie po pauzie. Był on najlepszym graczem z całej drużyny polskiej. Cikowski do pauzy słaby — po pauzie bez zarzutu. Skrajni pomocnicy grali b. przeciętnie, na ich usprawiedliwienie należy dodać, że mieli trudne zadanie, gdyż obaj skrzydłowi szwedzcy, to doskonali biegacze. Atak, ta stała bolączka naszych reprezentacji był tym razem dobry i zupełnie zadowolił. Nie znaczy to, byśmy mieli na tem poprzestać i nie starać się atak ulepszyć, jednak dzisiaj widzieliśmy, że ten atak pracował z pewnym pożytkiem i sukcesem. Jeszcze w nim wszystko surowe, gracze wzajemnie nie rozumieją się, ale po pauzie powoli to znikało tak, że ku końcowi widzieliśmy u naszego ataku wydatną pracę. Na skrzydłach mieliśmy Mullera, który dzisiejszym meczem potwierdził, że mu się to stanowisko należy i Wacka, który niezbyt dobrze czuł się na tej pozycji i dopiero przed końcem rozruszał się i z Batschem tworzyli niebezpieczną parę. Brak mu jednakże center pewnych i rzutów z rogu, które każdy skrzydłowy winien posiadać. Na lewym łączniku wystąpił Staliński, bardzo niebezpieczny przebojowiec. Na prawym Batsch, który jak się zdaje, zajmie to stanowisko na stałe. Trudne stanowisko środka ataku zajął po raz pierwszy Reyman i jak na początek wywiązał się z niego zadowalniająco. Nie była to jego najlepsza gra, bo widzieliśmy go grającego o klasę lepiej. Miał tą samą wadę co inni tj. nie rozumiał się z sąsiadami, gra jego ze Stalińskim była słabą, lepiej grał z Batschem. W całości drużyna nasza zmogła Szwedów tempem. M.

Statystyka. Pierwsza połowa przeciw Szwecji: autów 9, rogów 0, faulów 9, spalonych 11, strzałów na bramkę 16. Przeciw Polsce: autów 9, rogów 1, faulów 8, spalonych 11, strzałów na bramkę 7. Druga połowa: przeciw Szwecji autów 8, rogów 3, faulów 10, spalonych 12, strzałów na bramkę 12. Przeciw Polsce: autów 17, rogów 2, faulów 7, spalonych 14, strzałów na bramkę 7. Opinia Vertesa: Drużyna polska ofiarniejsza i taktycznie lepsza, szwedzka szybsza o lepszym starcie do piłki. Technicznie najlepszy na boisku prawy łącznik Polski (Batsch), przebojowo lewy (Staliński), z obrońców Lund u Szwedów i Fryc u Polaków. Środek ataku Polski nie nadaje się do swoich towarzyszy, za ciężki. Gra bardzo fair, zachowanie się publiczności wzorowe. Z Polski wywożę jak najlepsze wspomnienie.

Opinia p. Rząsy, sędziego autowego. Szwedzi przewyższali nas technicznie i taktycznie, Polacy wyrównywali to szybkością i ambicją. Najlepsi z Polaków Fryc, Cikowski i Kuchar, u Szwedów obaj obrońcy. W pierwszej połowie przewaga Szwedów, w drugiej nieznaczna Polski. Gra fair, stojąca na wysokim poziomie sportowym, psutym jednak w drugiej połowie przez częste spalone u obu drużyn.

Sędzia p. Imre Vertes z Budapesztu dość słabo orjentował się w spalonych i wcale nam żadnej klasy nie pokazał. Urząd sędziów bocznych spełnili p. Rząsa bez zarzutu, zato p. Ziemiański wydawał tak błędne i krzywdzące naszą drużynę dyspozycje, iż słusznie wywołał głosy u tych. którzy nie wiedzieli, kto on jest, że to Szwed sędziuje. W momentach, w których Wacek sfaulowany, mimo wszystko, dalej piłkę mógł podciągać pod szwedzką bramkę, przerywanie gry było tylko karą dla polskiej drużyny.

Pogoda dopisała wspaniale, publiczności około 10.000. Publiczność ta w dużej mierze wpłynęła na wynik, zachęcając oklaskami i okrzykami swoich do tempa. Wynik remisowy musimy nazwać dla nas w oczach Europy pięknym sukcesem, który każe zapomnąć obcym 0 klęskach Cracovii i Pogoni za granicą i znowu zwróci na nas uwagę sportu zagranicznego.

W końcu zdaje nam się, iż wreszcie nasza reprezentacyjna drużyna ustali się. Tyły są bezkonkurencyjne -— całe z Cracovii a atak? Jeśli chcemy następne zawody wygrać, to atak dajmy taki: Sperling, Staliński, Batsch, Wacek i Muller. Reyman niestety — nie nadaje się na stanowisko środkowego, był on najsłabszym w ataku. Batsch ze swym spokojem i klasyczną techniką będzie stanowczo lepszy, Stalińskiego i Kuchara jako przebojowców, rwących naprzód, możemy być pewni. Sperling zaś i Muller nie zawodzą również. We „Wiśle" Reyman, jako środek ataku, jest doskonały — w reprezentacji jednak zawiódł — niech Komisja Trzech zaufa nam 1 raz to stanowisko powierzy zimnej krwi i technice, bezkonkurencyjnej dziś w Polsce, Batscha. R. W. Po zawodach odbyło się towarzyskie zebranie, na którem przemawiali prezes PZPN Dr. Cetnarowski, Johanson prezes Z w. Szwedzkiego, sędzia Vertes, kapitanowie drużyn i wiceprezydent Krakowa p. Wielgus. Szwedów przyjęto w Krakowie ze staropolską gościnnością.


Sportowiec: tygodnik, poświęcony wszelkim gałęziom sportu: oficjalny organ Tor. Zw. Okręg. P. N. R.1, 1923, nr 38 1923.11.15

Polska—Szwecja 2:2 (1:1)

Zawody powyższe są czwartemi z rzędu rozegranymi na naszym terenie, zaś trzeciemi w Krakowie. W zawodach rozgrywanych na własnym boisku nie mamy szczęście, 2 klęski (z Jugosławią i Węgrami) i 2 8 wyniki remisowe (Rumunia i Szwecja). Ani jednego zwycięstwa; nie mieliśmy jeszcze tej przyjemności, by oklaskiwać naszą jedynastkę, jako zwycięzców. Mecz odbył się w dzień Wszystkich Świętych 1. b. m. o godz. 2,30 na boisku Cracovii, wobec 11.000 szereg publiczności, która już od 2 pop. spieszyła ku błoniom. Dzień cudowny, pogodny i ciepły. Nastrój pełen zdenerwowania. Pierwsi wybiegają Szwedzi; na pierwszy rzut oka zauważyć się dają ich fizyczne walory, wysoki zwrost, doskonała budowa ciała, świadcząc iż reprezentują kraj o znanej tężyźnie ciała. Muzyka gra hymn szwedzki wysłuchany stojąc przez publiczność i nagrodzony hucznemi oklaskami. Następnie zjawia się polska reprezentacja, w składzie: Popiel, Gintel, Fryc, Styczeń, Cikowski, Synowiec, Kuchar, Batsch, Reyman, Staliński, Muller; hymn polski, oklaski, przemówienia, wręczenie drużynie szwedzkiej od PZPN, bukietu z żywego kwiecia, gwizd sędziego i zawody oczekiwane z takim napięciem rozpoczynają się.

Gra prowadzona od samego początku w ostrem tempie. Szwedzi od pierwszych chwil wykazują swe wyćwiczenie lekkoatletyczne, doskonałe biegi, podskoki i nie spotykaną grę główkami. Atak nasz jednak nie próżnuje, lecz przeciągle naprzód, i już w 3 min. z podania Stalińskiego uzyskuje Reyman pierwszą bramkę. Kolosalny entuzjazm, okrzykom i nawoływaniom nie ma końca. Szwedzi jednakowoż niezrażeni wcale, zabierają się do pracy i tu zaczynamy obserwować grę, jakiej nie mamy sposobność oglądać. Szwedzi przeprowadzają atak za atakiem, ciągle mając piłkę, której nasz atak ani pomoc nie są w stanie utrzymać. W 23 min. w zamieszaniu podbramkowem uzyskują wyrównującą bramkę. I już do samej przerwy widoczna przewaga gości; pomoc podaje piłkę za silnie, napastnicy tracą ją ciągle, na korzyść Szwedów, którzy im z pod nóg zabierają, za to goście precezyjnem podawaniem i opanowaniem technicznem budzą podziw. — Pauza. —

Po przerwie Polska rozpoczyna grać z życiem i stara się za wszelką cenę uzyskać zwycięstwo. Trudno to jednak bardzo przychodzi, wobec ciśkości napadu i słabej pomocy, mimo iż Cikowski pracuje niezmordowanie. Nie ma z naszej strony żadnego systemu, nic oprócz dobrych chęci. Wolny dla Polski bije Reyman tuż nad poprzeczką. Obie drużyny zaczynają stosować system jednego obrońcy, co wypacza całą grę. Tempo nie słabnie, a Szwedzi nadal dzierżą inicjatywę. W tern z podania Mullera, uzyskuje Staliński zwycięską bramkę. Publiczność przyjmuje ją z szalonym entuzjazmem. Lecz pech nas prześladuje. Trzy rogi strzelane przez Wacka nie wyzyskane, jak również czwarty przez Mullera. Tymczasem goście z drugiego rogu bitego bardzo dobrze uzyskują główką wyrównującą bramkę. Popiel miał piłkę w ręce, lecz puścił ją do siatki. Konsternacja. Znów rozpoczyna się walka, lecz przewaga Szwedów widoczna. Wypady Wacka, Batscha, Reymana i strzały tychże stają się łupem bramkarza. Jeszcze 3 minuty . . . 2 . . i koniec zawodów. Jeśli chodzi o krytykę zawodów, to drużyna szwedzka stanowczo lepsza, lżejsza, celuje w grze główkami, w szybkim starcie do piłki taktycznie bez zarzutu, technika opanowania piłki i walki przebojowej o dużo lepsza niż nasza. Drużyna polska nie zgrana. Atak za ciężki i do tego nie umiejący grać główkami, skrzydła, jako takie, nie spełniały swego zadania, trójka środkowa nie wykazała ani taktyki, ani kombinacji, ani nawet strzałów. Gra prowadzona górą; jedynie Cikowski w niej dotrzymywał miejsca. Synowiec w pomocy bardzo słaby, po pauzie spuchł zupełnie. Styczeń niezły. Gintel i Fryc przeciętni. Popiel 9 dobry, choć na jego konto zapisać należy puszczoną 2 bramkę. Wynik ten powinien nas zupełnie zadowolić, gdyż wygrana dla Szwedów byłaby odpowiednim wyrazicielem stanu sił obu drużyn. Błędy, które się mszczą, to nieurządzanie treningów dla naszej jedynastki, i na ustawianie drużyny stosownie do przeciwnika. Sędziował p. Imre Vertesz z Budapesztu zupełnie poprawnie. — be. —



Przegląd Sportowy :1923, nr 44

Szwecja-Polska 2:2 (1:1).

Jesień okazała się tego roku łaskawą dla sportowego Krakowa. U schyłku sezonu posypały się jeden za drugim wielkie boje piłkarskie. Koroną ich miały być zawody Polska—Szwecja. I były nią. Tak wspaniałego spotkania, niezamąconego ani żadnym incydentem, ani usterką, ani jakimkolwiek niemiłym niesmakiem, nie mieliśmy jeszcze w polskiem piłkarstwie. Już sam fakt doprowadzenia do skutku zawodów był pierwszej wagi wypadkiem. Szwedzi mają dużą „markę“ w światowym sporcie. Tak ze względu na doskonałe wyniki, jakie osiągają ich sportowcy i jak i dla wzorowej solidarności pojęć i ruchu sportowego. To ostatnie nabiera szczególnej wagi w chwili obecnej. Ferment na tle profesjonalizmu, pół profesjonalizmu i amatorstwa dojrzewa i coraz to wyraźniej rozdziela Europę na dwa różne obozy. „Z Czechami nie grywamy — usłyszeliśmy z ust kapitana związkowego szwedów — „nie życzymy sobie wstępować w szranki z zawodowcami. — Do Austrji też odnosimy się krytycznie“. Przyjazd Szwecji do Polski przeto stał się manifestacją, którą odczuto i to dotkliwie u naszych sąsiadów. Dotknięta niespodzianem przyjęciem przez Szwecję terminu z Polską — wroga nam naogół opinja sportowa Austrji, Czech i Niemiec, oczekiwała też z uwagą wyniku zawodów. Nierozegrana oraz niezamącona niczem gra, serdeczny stosunek wzajemny — odezwą się przeto tym razem głośniejszem echem na Zachodzie, niż wszystkie nasze dotychczasowe spotkania międzypaństwowe. Tembardziej powinniśmy cenić giest Szwecji, która dla sportowego ideału poświęciła ambicje sportowe, wybierając spotkanie z nami, a nie z Austrją lub Czechami. Spotkaniem tem umocniliśmy nasze stanowisko w sporcie zagranicznym — więcej jeszcze umocniliśmy naszą pozycję moralną. Kto patrzał na Kraków w przeddzień i w dzień spotkania rnusiał zauważyć z radością, że ruch sportowy uczynił wielkie już wyłomy w naszem społeczeństwie. Mecz ten czuło się „w powietrzu“ w każdym zakątku miasta. Tłumy towarzyszące szwedom przy pojawieniu się ich na ulicach, rozmowy toczone w kawiarniach i restauracjach, zaintrygowane i odświętne twarze — wszystko to świadczyło, że sprawą, która najbardziej w danej chwili zajmuje całe miasto, jest mające się odbyć spotkanie. I choć niejeden „poważny“ i „myślący“ obywatel wzruszał lekceważąco ramionami nad tem wszystkiem, choć ten i ów umysł filozoficznie dowodził, że jest to psychoza mas, choć niejeden „działacz“ publiczny biadał nad marnowaniem i frymarką sił społecznych — to jednak, faktem pozostanie fakt, że „gol“ zatrjumfował w dniu tym nad dolarem. I niewątpliwie z korzyścią dla społeczeństwa naszego. Trjumf sportu miał jednak szersze jeszcze podstawy. W chwili, gdy szwedzi mieli opuścić Budapeszt, mieliśmy w Polsce strejk kolejowy i nawet generalny. Wiadoma rzecz, jak wydarzenia takie rozdmuchuje nieobznajmiona ze stosunkami naszymi prasa zagraniczna. Prócz strejku z jednej strony, „galimatias“ niemiecki, z drugiej „huzia“ sowieckie. „Byliśmy przygotowani na zupełnie co innego“ — mówili szwedzi po przyjeździe do Krakowa. A jednak przyjechali. I odjadą, przypuszczać należy, unosząc dobre wrażenie o naszym kraju. Po sobie pozostawią pamięć jak najlepszą. Czynnikiem, który tu dopomógł do przyjaznego zaznajomienia się i poznania wzajemnego przedstawicieli dwu narodów, pomimo wszelkie, olbrzymie trudności i przeszkody — był sport. Można tu stwierdzić bez przesady, że żadna inna zbiorowa a bezinteresowna w istocie swej idea, nie byłaby w stanie dzieła tego dokonać.

Goście szwedzcy przybyli do Krakowa we wtorek w nocy, zmęczeni podróżą i zawodami w Budapeszcie, wskutek czego program zwiedzenia przed zawodami Wawelu i Wieliczki, musiał odpaść, względnie uledz przesunięciu na piątek. Z Budapesztu przywieźli wrażenia dobre. Jedynie Kertes II. który „utrącił“ ich środkowego napastnika i grał pono bardzo brutalnie zapisał się niemiło w ich pamięci. Fizycznie przedstawiają się dobrze, acz może nie tak, jak zwykliśmy ich sobie wyobrażać, jeżeli chodzi o stan społeczny, do którego należą, to są to przeważnie ludzie pracy, należący do średniego stanu, handlowcy, urzędnicy i robotnicy. Tem milej uderza ich pełne taktu i uprzejmości zachowanie się. Jeżeli zważyć, że reprezentatywka nasza w przeważającej części składa się z t. zw. inteligencji, akademików, oficerów, techników etc. — to w składach obu mieliśmy obraz ilustrujący nam dobrze rozmiar i zakres ruchu sportowego w obu krajach. Środę poświęcono — wypoczynkowi, czwartek przedpołudniem przechadzkom i przejażdżkom po mieście, przyczem w ruchu było i kino. Boisko Cracovii zapełniało się widzami już od godz. 1'30. Mimo tego, tłoku takiego jak na Polska—Węgry nie było, gdyż ogólna liczba widzów nie przenosiła 8 — 9 tysięcy. Przyczyną był tu niezawodnie strejk kolejowy, który powstrzymał od przybycia wielu zamiejscowych gości. Mimo tego przybył Lwów, przybyła Warszawa, Łódź i cała małopolska prowincja. Sporo było takich, którzy utyskiwali na ceny miejsc. Ludzie nie mogą jednakże pojąć, że w warunkach dzisiejszych każde prawie międzynarodowe zawody skazane są na deficyt i że tylko solidność szwedów mogła wogóle zezwolić na urządzenie zawodów. Jak realnie kalkuluje nasz PZPN. — świadczą warunki w jakich pracuje. — Przed zawodami, po wejściu na boisko obu drużyn odegrała orkiestra hymny państwowe, szwecki i polski. Innowację tą powitano chętnie — nie należy jednak zapominać, że stosować ją można wobec niektórych tylko gości. Ustawianie się drużyn na boisku zezwala na pobieżne porównanie fizycznej postawy obu drużyn. Porównanie to wypada raczej na naszą korzyść. Szczególnie linja ataku przedstawia się okazale. Zachodzi tylko kwestja, czy za dobrą postawą naszych graczy pójdzie i sprawność fizyczna. Zawody rozstrzygnęły sprawę tę pozytywnie — bodajże po raz pierwszy we wszystkich naszych międzypaństwowych spotkaniach. Przed zawodami. O godz. 2’45 wchodzi na boisko drużyna szwedzka w dresach barwy żółtej z herbem państwowym na piersi i spodenkach koloru niebieskiego. Gości wita huragan oklasków i entuzjastyczne pozdrowienie zebranych wielotysięcznych tłumów. Skoro brawa umilkły, ustawiona za bramką orkiestra wojskowa zaczyna grać hymn narodowy szwedzki; gracze zaprzestają próbnej kopaniny, publiczność wstaje z swych miejsc i w skupieniu przysłuchuje się dźwiękom muzyki. Po odegraniu hymnu zrywają się nowe oklaski, bo oto na zieloną ruń trawy wstępuje reprezentacja polska, przybrana w czerwone koszulki z śnieżnym orłem. I znów muzyka gra „Jeszcze Polska“, jakby chciała przypomnieć naszym wybrańcom, że wkrótce mają bronić honoru sportu polskiego i złożyć dowód tężyzny fizycznej narodu. Za chwilę obie drużyny zbierają się na środku boiska i gromkim okrzykiem witają się wzajemnie. Reprezentanci P. Z. P. N. pp. Obrubański i dr. Jentys wręczają gościom wspaniały pęk kwiatów, poczem sędzia p. Vertes daje hasło do losowania boiska. Los pada na korzyść szwedów i nasi muszą zająć stanowisko przeciw słońcu i wiatrowi. Niebawem ponowny gwizd sędziego zwiastuje rozpoczęcie walki.

Drużyny. Polska: Popiel, Gintel/Fryc, Synowiec, Cikowski, Styczeń, (wszyscy z Cracovii) Müller (Czarni), Staliński (Warta), Reyman (Wisła), Bacz (Pogoń), W. Kuchar (Pogoń). Szwecja. Karlsson Gunnar, (Elfsborg, Boras), Lund Valdus (Göteborg - Kamraterna), Willborg Gösta (Stockholm Hammarby), Helgesen Hennig (Orgryte, Göteborg), Möller Gustaw (Malmö-Kamraterna), Andersson Erik (GöteborgKamraterna), Ryden Anders (Lidköping Heimer), Dahl Harry (Landskrona), Karlson Bertil (Eskilstuna-Kamraterna), Gudmudson Emil (Malmö, F. F.) Bromes Charles (Helsingborg).

Przebieg gry. Po zaczęciu gry, napad Polski usiłuje przeprowadzić ofenzywę, lecz załamuje się na lewym obrońcy szwedów. Ów dalekim wykopem odbija piłkę do Gintla, który rewanżuje się natychmiast, wskutek czego wywiązuje się mało zajmująca rozmowa obrońców, zakończona bezowocnem wypadem gości. Z kolei nasz atak naciera: Reyman podaję Stalińskiemu, a ten ładnie i szybko wydziera naprzód pod samą bramkę szwedzką. Tutaj następuje krótkie zamieszanie; obaj obrońcy biegną ku Stalińskiemu, podobnie jak i bramkarz, który wybiegiem chce unieszkodliwić przeciwnika. Lecz Staliński nie traci zimnej krwi i w odpowiednim momencie strzela z paru kroków, pakując piłkę w prawy róg bramki. Tym sposobem w trzy minuty po rozpoczęciu zdobywa Polska pierwszy punkt nagrodzony licznymi, żywiołowymi oklaskami. Nasilenie gry rośnie, a Szwedzi z niebywałą zaciekłością i temperamentem atakują naszych, którzy oszołomieni grą przeciwnika, zaczynają pracować bez planu i nerwowo. Napad Polski nie idzie zupełnie do piłki i spycha całą robotę na tyły drużyny, które jak mogą opędzają się gwałtownie nacierającym gościom. Prawy łącznik Dahl, udatnym pociągnięciem mija Gintla i strzela w róg, lecz Popiel łapie piłkę, podobnie jak i przy następnym strzale, oddanym przez środkowego napastnika Karlsona. Przewaga szwedów rośnie z minuty na minutę, bo startują oni wprost żywiołowo do piłki, odbierają ją przeciwnikowi umiejętnie, a odebrawszy nie bawią się bezproduktywną kombinacją, lecz momentalnie starają się ją pchnąć jak najbardziej naprzód i podać najmniej obstawionemu napastnikowi. Głównie forsują goście skrzydło, szczególnie prawe ogromnie ruchliwe i niebezpieczne. W 9‘ zda się, że już padnie wyrównująca bramka. Lewy łącznik Grudmundson przebija się przez obronę polską i na polu karnym boryka się z piłką, by ją sobie ułożyć do strzału, gdy wtem nadbiega z boku Styczeń i wyjaśnia bardzo groźny moment. W 12’ wolny z przedpola karnego Polski, przestrzela środek pomocy Müller. W dwie minuty później ustawicznie atakujący s z w e d z i wyrównują zdobywając bramkę z przeboju i strzału prawego łącznika Dahla, który przebrnął szczęśliwie przez obronę Polski i z najbliższej odległości wpakował piłkę w siatkę, pchnąwszy ją obok wybiegającego Popiela. Wyrównanie podnieca cokolwiek nasz napad, który zaczyna pracować, niestety akcje są nazbyt powolne i niejednolite. Reyman ciężki do kierowania napadu, nie umie zaraz oddać piłki, lecz zawsze traci chwilę czasu na zorjentowanie się, Staliński nie rozumie zupełnie Müllera, a ten ostatni nie zważa na to, że goście stosują system jednego obrońcy i ustawicznie stoi na „spalonym“. Lepiej spisuje się prawa strona, gdzie Bacz z Wackiem Kucharem przeprowadzają niezłe kombinacje; szczególnie Kuchar daje z siebie co może, a strzał jego oddany w 19‘ trafił w słupek i omal nie przyniósł Polsce cyfrowego rezultatu. Polska więcej jest teraz na froncie. Cikowski oddaje z daleka groźny i górny strzał, który bramkarz szwedów z trudem złapał. Po chwilowej lekkiej przewadze naszych gra się znów wyrównuje, a 21’ strzela prawy łącznik szwedów z powodzeniem do bramki polaków, lecz z pozycji spalonej, co sędzia bystro pochwycił. W jakiś czas potem pada niewykorzystany róg dla Polski.

Gra toczy się górą, przyczem goście popisują się wspaniałemi główkami i budzącymi zachwyt podskokami. Nasi nie pozostają w tyle, szczególnie zaś Cikowski i jak zwykle Synowiec dotrzymują dzielnie pola w grze głową. W 36‘ hamuje Gintel efektownnie niebezpieczny atak gości, a niedługo potem Styczeń i Synowiec wyjaśniają dwie bardzo groźie sytuacje na polu karnem Polski. Pod sam koniec pierwszej połowy zachodzi interesujący moment pod bramką szwedów; Müller w wypadzie zbliża się z piłką tuż pod linję bramkową, bramkarz wybiega i zabiera mu ją z pod nóg, lecz ta wypada mu z rąk... niestety niema nikogo, ktoby nadbiegł i strzelił do otwartej bramki. Po tym emocjonującym epizodzie następuje pauza. Po przerwie nasi żywo przechodzą do ataku i goszczą stale niemal na połowie szwedów. Napad polski pracuje teraz więcej jednolicie, widać, że poszczególni gracze zgrali się trochę ze sobą i wzajem lepiej się rozumieją. W 5 min. Müller prowadzi ładnie piłkę, a następnie centruje, centrę łapie Staliński i strzela ostro; prawy obrońca szwedów usiłuje piłkę złapać, lecz ta schodzi mu z nogi i grzęźnie w siatce. Polska znów prowadzi. Zwycięstwo zdaje się przechylać na naszą stronę, bo szwedzi zdeprymowani folgują w tempie i atakach, a polacy coraz gwałtowniej napierają. Staliński, najszybszy w ataku, walczy często udatnie z obroną przeciwnika, podobnie Wacek przebija się raz po razu pod jego bramkę. Lecz wszystkie wysiłki naszych mijają bezowocnie, a często niweczy je gwizdek sędziego, dyktującego nawet mylnie „spalone“. Pomoc polska idzie już teraz więcej za atakiem, aniżeli w pierwszej połowie, podczas której trzymała się uparcie defenzywy. Wybija się głównie Cikowski przez swe efektowne „główki“, któremi zasila napad. Synowiec trzyma doskonale swego szybkonogiego przeciwnika na prawym skrzydle i nie pozwala mu na zbędne igraszki. Styczeń grający w miejscu ciężko chorego Spojdy, stoi całkowicie na wysokości zadania i jest znakomitym „wędzidłem“ na niebezpiecznego łącznika Gudmundsona. W 14 min. wolny z przedpola karnego szwedów bije wspaniale Reyman, strzelając ostro tuż ponad górnym rogiem bramki. W 18 min. uzyskuje Polska róg, lecz Wacek, wykonując go, kopie piłkę w aut. Obie strony stosują teraz system jednego obrońcy, co powoduje liczne „spalone“ i obniża piękno gry. Gracze grupują się na chwilę na środku boiska, reszta zaś pola świeci pustkami. W 24 min. zachodzi bardzo groźny moment pod bramką Polski: środek napadu szwedów przebija się i z paru kroków strzela ostro w bramkę. Na szczęście Popiel jest na stanowisku i wsjpaniale odbija piłkę w górę. Czyni się chwilowy tłok i zamieszanie pod bramką naszych, które wyjaśnia znów Popiel, wybierając piłkę niemal z pod nóg szwedzkich napastników. Siły zaczynają już teraz polaków opuszczać, co wykorzystują szwedzi i przypuszczają szturm. W 30 min. broni Popiel znów fenomenalnie ostry strzał środka napadu Karlsona, a potem szczęśliwie walczy z atakującymi go ostro przeciwnikami. W chwilę później pada róg przeciw Polsce; uderza go świetnie prawy skrzydłowy, któryś z napastników zgrupowanych pod bramką uderza piłkę lekko głową i skierowuje ją ku siatce. Popiel chce rzut pochwycić, podskakuje, łapie piłkę na piersi, lecz w tym momencie wypada mu ona z rąk i wchodzi do bramki. Tak uzyskali szwedzi wynik nierozstrzygnięty. Po chwilowej niemocy zbiera się drużyna polska do energicznej pracy i staje się panem pola i piłki. W 37 minucie sędzia nie dostrzega ręki na polu karnem szwedów, a niedługo potem popełnia znów błąd, gwiżdżąc „spalony“ wtedy, gdy Kuchar podał piłkę będącemu za nim Baczowi. Powoduje to liczne okrzyki niezadowolonej publiczności, która nawet nie omieszkała nazwać sędziego głośno „kaloszem“. Jest to naprawdę smutny wypadek, boć przecież każdy sędzia może się pomylić, zwłaszcza przy tak ciężkim meczu, na którym tempo przez cały czas było niemal mordercze, a gra przenosiła się szybko z jednej połowy boiska na drugą. Pod koniec zawodów uzyskuje Polska jeszcze jeden róg, po którym „główka“ Bacza idzie w aut tuż koło bramki. W 43’ oddaje Bacz fenomenalny strzał z daleka, atoli bramkarz szwedów łapie go z wiewiórczą niemal zwinnością. Na tym ostatnim interesującym momencie kończą się zawody. Rogów 4:2, do pauzy 1:0 dla Polski. Ocena zawodów i drużyn. Przystępując do oceny zawodów przyznać trzeba na wstępie, że wynik nierozstrzygnięty odpowiada najlepiej zarówno przebiegowi gry, jak i wartości obu drużyn. Do przerwy widoczną przewagę miała Szwecja, zwłaszcza w początkowych momentach, podczas których gracze nasi rzadko przychodzili do głosu, a cała ich praca koncentrowała się tylko około obrony zagrożonej bramki. Sytuacja zmieniła się radykalnie po pauzie. Stroną atakującą była głównie Polska i inicjatywa pozostawała chwilami wyłącznie w jej ręku. Zaznaczyć również należy, że zawody powyższe były o wiele więcej interesujące, aniżeli np. spotkanie Jugosławja—Polska.

Gra prowadzona przez cały czas w ognistym niemal tempie, które doskonale wytrzymały obie drużyny, robota w polu planowa i umiejętna, pod bramką zaś żywa i obfitująca w efektowne momenty miała charakter naprawdę gry międzypaństwowej. Dodajmy do tego fakt, że obie strony walczyły z sercem, ostro, ale poprawnie, a będziemy mieli dokładny jej obraz. Drużyna polska w tyłach jednolita, w ataku pod tym względem szwankowała mocno. Nic to zresztą dziwnego. Bramkarz, obrona i pomoc rekrutowali się z jednej drużyny, gdy tymczasem w napadzie byli gracze czterech drużyn i to tacy, którzy bądź grali ze sobą po raz pierwszy, bądź też pracowali nie na zwykłych swych stanowiskach. Wskutek tego jedność akcji mocno cierpiała i to było głównym powodem, że w pierwszej połowie zawodów tak mało byliśmy w ofenzywie. Ale miał atak Polski i drugą wielką wadę, a była nią zbytnia powolność poszczególnych graczy, oraz zadługie przetrzymywanie piłki. Głównie kierownik napadu nie umiał dość szybko reżyserować pociągnięć, lecz dostawszy piłkę, przetrzymywał ją zawsze przez dłuższą chwilę, a dopiero rozglądnąwszy się wokoło, oddawał swym współkolegom, przez co trwonił drogi czas i opóźniał ataki. Na pierwszy plan w napadzie wybili się obaj łącznicy, Bacz doskonały technik i tęgi strzelec, oraz Staliński gracz szybki i dlatego na szwedów może najwięcej odpowiedni Wacek Kuchar mimo, że grał nie na swem stanowisku, odpowiedział naogół zadaniu, a zawodził tylko w biciu rogów, które zawsze niemal skierowywał w aut. Reyman byłby stanowczo lepszy na prawym łączniku, a na środku powinien go był zastąpić Bacz. Müller miał słaby dzień. Najlepszą linją polskiej drużyny była pomoc, która w zupełności odpowiedziała zadaniu. Cikowski do pauzy słabszy, po pauzie grą swą budził entuzjazm i był duszą drużyny. Sekundowali mu dzielnie Synowiec i Styczeń, jak się zdaje na tych stanowiskach w Polsce bezkonkurencyjni. Zwłaszcza Synowiec miał bardzo ciężkie zadanie utrzymać w ryzach szybkiego i zwinnego skrzydłowego Rydena. — Popiel w bramce obronił nadzwyczajnie trzy bardzo groźne strzały, przez cały zaś przeciąg meczu brał żywy udział w grze i wybiegał zdecydowanie ilekroć tego zachodziła potrzeba. Piłki nie przetrzymywał długo w rękach, lecz natychmiast oddawał ją dalej, a gdy go atakowano umiał szczęśliwie uniknąć następstw. Jedyną wadą tego gracza był trochę słaby wykop. Drużyna szwedzka przedstawiła się więcej jednolicie aniżeli nasza. Gracze wspaniale fizycznie rozwinięci i doskonale odżywieni, posiadają wysoką technikę, a kombinują sprawnie i precyzyjnie. Na szybkość ataków kładą szczególny nacisk, tak dalece że nawet rzadko stopują piłkę, lecz wprost z powietrza oddają ją sobie wzajem. Hołdują systemowi długiego podawania, który więcej odpowiada ich walorom fizycznym t. j. szybkości biegów i wytrzymałości. Wyrobieni lekkoatletycznie, umieją biegać i skakać, do piłki zaś startują zdecydowanie i osto. Szczególnie pięknie grają głowami i są wskutek tego dla naszych graczy niebezpieczni. Od nich mogłyby sią nasze drużyny jeszcze jednej rzeczy nauczyć, a to atakowania bramkarza. U nas utarło się bowiem mylne przekonanie, że bramkarz to świętość której dotknąć nie wolno, gdy tymczasem szwedzi pokazują nam, że bramkarza należy traktować na równi z innymi graczami, a nawet atakować go więcej i zacięciej.

Najlepsi w drużynie szwedzkiej byli prawy skrzydłowy, środek i obaj łącznicy napadu, dalej środkowy pomocnik i prawy obrońca. Sędzia. Sędzia p. Imre Vertes z Budapesztu, znany już kołom sportowym polskim, bo prowadził zawody Cracovia—M. T. K. w Budapeszcie i Makkabi—Union w Krakowie w przeddzień zawodów z Węgrami, nie zawiódł pokładanych w nim nadzieji. Spokojny, taktowny, spełniał swój urząd sumiennie i starał się być ciągle przy piłce. Kilka błędów, jakie popełnił, kłaść należy na karb tego, że zawody były trudne do sędziowania, bo obie strony stosowały system jednego obrońcy, a gra przenosiła się ustawicznie z jednej połowy boiska na drugą. Zresztą „errare humanum est“.

Urząd sędziów linjowych spełniali bez zarzutu pp. Rząsa i Ziemiański. Publiczność na tych zawodach chciała już współdziałać w grze i dlatego ustawicznie wznosiła okrzyki „tempo“, „my chcemy bramki“ i t. d. Lecz okrzyki te miały niestety charakter nieartykułowanej wrzawy i wątpię, czy którego z graczy mogły zachęcić do wysiłków. Obrzucanie zaś sędziego swojskiem przezwiskiem „kalosz” było wysoce nietaktowne i nie na miejscu. Przykładem dla naszej publiczności, jak graczy nawoływać i podniecać do pracy, mogły być okrzyki nielicznej garstki przybyłych do Krakowa szwedów. Po zawodach Cikowskiego, Synowca i Kuchara porwał rozentuzjazmowany tłum na ramiona i zniósł z boiska. Resztę graczy polskich, podobnie jak i gości darzono długo niemilknącemi brawami. (Luźne uwagi, opis bankietu i przyjęcia szwedów, głosy prasy, oraz wywiady, z powodu braku miejsca odkładamy do numeru następnego). L. Kornaś