1924.05.18 Szwecja - Polska 5:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Aktualna wersja (21:03, 1 gru 2022) (edytuj) (anuluj zmianę)
 
(Nie pokazano jednej wersji pośredniej.)
Linia 1: Linia 1:
Z Wisły zagrali: [[Władysław Krupa]], [[Henryk Reyman]], [[Mieczysław Wiśniewski]].
Z Wisły zagrali: [[Władysław Krupa]], [[Henryk Reyman]], [[Mieczysław Wiśniewski]].
[[Grafika:1924.05. Polska Stadjon 1924-05-22b.jpg‎|thumb|right|400px]]
[[Grafika:1924.05. Polska Stadjon 1924-05-22b.jpg‎|thumb|right|400px]]
 +
[[Grafika:1924.05 Reprezentacja na dworcu w Krakowie.jpg|thumb|right|400px]]
[[Grafika:1924.05.18 Reprezentacja Polski w Szwecji.jpg|thumb|right|400px]]
[[Grafika:1924.05.18 Reprezentacja Polski w Szwecji.jpg|thumb|right|400px]]
 +
[[Grafika:1924.05.18 Szwecja - Polska .jpg‎|thumb|right|400 px]]‎‎‎
Debiut i zarazem ostatni mecz [[Władysław Krupa|Krupy]] w reprezentacji Polski.
Debiut i zarazem ostatni mecz [[Władysław Krupa|Krupy]] w reprezentacji Polski.

Aktualna wersja

Z Wisły zagrali: Władysław Krupa, Henryk Reyman, Mieczysław Wiśniewski.

‎‎‎

Debiut i zarazem ostatni mecz Krupy w reprezentacji Polski.


Skład reprezentacji Polski:

Mieczysław Wiśniewski - Wisła Kraków

Ludwik Gintel - Cracovia

Stefan Fryc - Cracovia

Marian Spoida - Warta Poznań

Władysław Krupa - Wisła Kraków

Tadeusz Synowiec - Cracovia

Wacław Kuchar - Pogoń Lwów

Mieczysław Batsch - Pogoń Lwów

Henryk Reyman - Wisła Kraków

Wawrzyniec Staliński - Warta Poznań

Leon Sperling - Cracovia

W 11 minucie kontuzjowanego Wiśniewskiego zastąpił Emil Görlitz - 1. FC Katowice


Miejsce/Stadion: Sztokholm.

Strzelcy bramek: Sven Rydell 6' (1:0), Gunnar Olsson 49' (2:0), Mieczysław Batsch 57' (2:1), Sven Rydell 61' (3:1), Torsten Svensson 69' (4:1), Sven Rydell 83' (5:1).

Selekcjoner: Adam Obrubański.


Spis treści

Opis meczu

Do meczu Szwedzi przystępowali żądni rewanżu za wcześniejszą porażkę i traktowali go jako „sprawę honoru”. 18 maja Polska rozpoczęła spotkanie „przeciw słońcu i wiatrowi” i jak można sądzić z doniesień prasowych, także sędziemu, który uznał 2-3 gole dla Szwedów strzelone podobno ze spalonych. Choć uważano, że wygrana Szwedów była zbyt wysoka i niesprawiedliwa, to jednak trudno było dopatrzyć się plusów w grze naszej reprezentacji. Grano, jak to było już pewną tradycją w meczach ze Szwedami, systemem jednobackowym. Szwedzi imponowali szybkością, stopowaniem, wózkowaniem, prowadzeniem piłki i celnością strzałów. Chwalono Polaków za ambitną i ofiarną grę, jednak z zawodników wyróżniono w zasadzie jedynie Batscha z lwowskiej Pogoni - strzelca jedynej bramki dla Polski w I połowie. Zawiedli gracze Cracovii Synowiec i Gintel, a i inni nie byli lepsi. „Reyman mało gra skrzydłami, a kierownikiem ataku chyba rzeczywiście nie jest. Sławny ten bombardier ani razu jakoś nie strzelił”. Szwedzi od początku spotkania grali ostro, a nawet brutalnie. W starciu podbramkowym kopnięty w brzuch Wiśniewski musiał opuścić bramkę już na początku spotkania. Do przerwy wynik brzmiał tylko 1:0 dla Skandynawów i były nadzieje, że po przerwie wynik się zmieni na naszą korzyść, jako że Polacy w I połowie również stwarzali szereg sytuacji podbramkowych niewykorzystanych przez Stalińskiego. Wprawdzie Szwedzi szybko strzelili drugiego gola, ale równie szybko odpowiedział bramką Batsch. Jednak kolejny gol dla Szwedów strzelony ze spalonego rozbił psychicznie naszą drużynę. Zrezygnowani graliśmy chaotycznie, co skończyło się dalszymi golami dla gospodarzy. W ocenie grającego kapitana naszej drużyny w tym meczu Synowca graliśmy ofiarnie, ale zawiodła gra skrzydłami. „Reyman i Krupa grali nie lepiej i nie gorzej niż zwykle”. Powody, że Polska zagrała gorzej niż 3-4 lata temu, a nawet niż przed wojną, widział Synowiec w rozgrywkach mistrzowskich, gdzie liczą się tylko punkty i walka, a nie piękność i celowość akcji. Dostało się również Obrubańskiemu, który nie potrafił dotrzeć do piłkarzy i się z nimi dogadać. Tajemniczo skrywać miał przed graczami skład drużyny (wcześniej dowiedzieli się o nim Szwedzi). Suchej nitki nie zostawiono również na trenerze Birö. Ten z kolei nie potrafił rozeznać się co do dyspozycji graczy, nie potrafił ich wesprzeć, a do tego „nie umie masować” i drużyna „mogłaby się bez niego obyć”.

  • Źródło: Paweł Pierzchała, Z białą gwiazdą w sercu, Kraków 2006.

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Władysław Krupa :
    • Władysław Krupa jako reprezentacyjny debiutant dostał „należne skórobicie”. 18 maja „skórobicie” dostali w Sztokholmie niestety wszyscy nasi reprezentanci, przegrywając z Szwedami aż 1:5. Ambicji i ofiarności naszym graczom w tym meczu nie brakowało. Także Krupie, który zagrał w tym meczu na środku pomocy. Cóż z tego skoro wynik mówił sam za siebie i naprawdę trudno było kogokolwiek z naszych reprezentantów pochwalić w tym meczu.
    • W ocenie grającego kapitana naszej drużyny w tym meczu Synowca: „Reyman i Krupa grali nie lepiej i nie gorzej niż zwykle”.
    • Krupa ma dużo zalet, technikę ma dobrą, wie zawsze co z piłką zrobić i umie dobrze ją podać, lecz nie m a tej ruchliwości, zwrotności niezbędnej na tem stanowisku. Umie wspierać własny atak lecz w rozbijaniu ataków, odbieraniu piłki, grze głową jest słaby. Broń Boże, bym Krupę chciał winić za przegraną, był on nawet może 'lepszym niż w grach klubowych; chcę jedynie podkreślić to, że z chwilą spadku formy u Cikowskiego naprawdę niema w Polsce odpowiedniego środkowego pomocnika dla reprezentacji.
    • Krupa do pauzy dobry, po pauzie słaby, jak cała drużyna.
    • Synowiec słaby, dużo jednak pomagał bardzo słabemu Krupie, powiem nawet nie nadającemu się do reprezentacyjnej drużyny.
  • Mieczysław Wiśniewski:
    • W 10 minucie zderzenie Wiśniewskiego z prawem łącznikiem (idą bowiem ostro na bramkarza). Wiśniewski kopnięty silnie w udo opuszcza boisko,

wchodzi Gorlitz.

    • Wiśniewski, kopnięty w brzuch, schodzi rozbity z boiska Wiśniewski bronił tylko 10 m…. z początku niepewny, później bardzo dobry, dobrze trzymał Kocka.
    • następuje zderzenie z Wiśniewskim (żołądek i lewa noga), który też schodzi w 9 min. z boiska, a w jego miejsce wstępuje Górlitz.
      • Źródło: [[Kategoria:Sport lwowski|Sport lwowski nr ]91]
    • Wiśniewski wybiega niezdecydowanie i w momencie, gdy chce uchwycić piłkę dostaje od Rydella kopnięcie w udo i kolanem w brzuch. Po 3 min. przerwie staje w bramce Goerlitz. Strata pierwszej bramki i wypadek z Wiśniewskim zdeprymował nieco drużynę.
    • ***Źródło: Sport Ilustrowany nr 16

Doniesienia prasowe

Tygodnik Sportowy

ROK IV. KRAKÓW, DNIA 2 8 MAJA 1 924 ROKU NR 22.

Szwecja — Polska 18. V. 5:1 (1:0), 20. V. 7:1 (4:0). (Od uczestnika ekspedycji).

Podróż. Z Krakowa wyjechaliśmy 14 bm., bardzo serdecznie żegnani przez grono przyjaciół sportu. W Katowicach sprawiono nam naprawdę niespodziewaną owację. Dwie panie wręczyły Dr. Cetnarowskiemu bukiet kwiatów dla drużyny olimpijskiej, prezes IFC. Katowice proporzec, na którym są wyszyte złote litery : „Naszej drużynie olimpijskiej życzy wiele szczęścia Śląsk“. Do Berlina podróż bez ważniejszych zdarzeń, następnie tak, jak przed dwoma laty, do Stockholmu, gdzie na stacji przywitała nas znowu cała kolon ja polska z białoczerwonemi chorągwiami, wręczając każdemu z nas białoczerwony bukiecik.

Po oficjalnych i nieoficjalnych wizytach (wyróżnić należy przyjęcie u naszego ministra, p. Wysockiego) wyjechaliśmy 18 bm. o godz. 1-szej do stadjonu ślicznie udekorowanymi autami, gdzie o 2-giej rozpoczął się pierwszy mecz

Skład Polski: Wiśniewski, Fryc, Gintel, Synowiec, Krupa, Spojda, Sperling, Staliński, Reyman, Bacz, Kuchar.

Przebieg gry: Już przy losowaniu traci Polska, otrzymawszy połowę przeciw wiatrowi i słońcu. Przez pierwszych pięć minut siedzą Szwedzi pod naszą bramką. Powoli zaczynamy atakować i to nawet bardzo niebezpiecznie. Dopiero w 10 prawy pomocnik Szw. wypuszcza prawemu łącznikowi (zupełnie spalony pomimo krzyku ludzi), który kiwnąwszy wybiegającego Wiśniewskiego, strzela do pustej bramki. Po tej bramce pomimo wiatru jesteśmy w ofenzywie, aż w 15 m. Wiśniewski, kopnięty w brzuch, schodzi rozbity z boiska, miejsce jego zajmuje Gerlic. Obronił on cudowną robinzonadą pewną bramkę i sprawuje się dobrze. Stwarzamy kilkakrotnymi atakami groźne sytuacje. Raz cała nasza trójka środkowa trójkrotnie strzelała, jednak bramkarz, lub obrońca Szwecji obronili. W 29 Staliński wypuszczony jedzie sam do bramki, pech! bramkarz z wielkiem szczęściem broni. Drugi raz Staliński kiwnął bramkarza, pusta bramka, nadlatujący obrońca wywraca Stalińskiego, róg. Dzisiaj tylko w skrócie, nie obszernie. Gdyby Polska przed pauzą miała trochę szczęścia, byłby do pauzy stan 0 : 2 na naszą korzyść, ale że Szwedzi mieli szczęście, a my pecha, więc był stan do pauzy 1 :0 .

Po pauzie stała się rzecz straszna, Jak do pauzy była śliczna gra i wszyscy byli pewni, że Polska wygra, lub w najgorszym razie będzie nierozstzygnięta, tak nikt sobie nie może wyobrazić i zrozumieć, co się stało po pauzie. Jedno tylko muszę podkreślić. Sędzia Boas i system jednobackowy zgubił nas i to zupełnie zasłużenie. Mecz po przerwie był podobny do meczu Cracovia — Polonia w Warszawie, lub Wisła — Amatorzy w Król. Hucie. Polska pod bramką Szwedów, a nam strzelają bramki z 3-4 kroków. Ani jednej bramki nie zrobili Szwedzi z kombinacji, a ze zdobytych, jak same gazety szwedzkie piszą, 2 lub 3 były ze spalonych. Polska zdobyła bramkę z pięknej kombinacji środkowej trójki od połowy boiska z ładnego, przyziemnego strzału Bacza. Szwedzi wykorzystali wszystkie pozycje. Polska z powodu pecha i zażartej gry Szwedów, na 70 procent z gry tylko jedyną, a szeregu innych przez przypadek nie wyzyskuje. Stała się nam wielka krzywda, bo na taki sromotny wynik nigdy nie zasłużyliśmy. Rogów 4 : 4. P. Boas bardzo wiele zawinił. Cieszyłem się, że poznam tę „sławę sędziowską” i byłem bardzo ciekawy, czy jest to większa „gwiazda” od Meisla, lub Retschuryego. I znowu się zawiodłem, tymrazem strasznie. Bo takich sędziów, jak p. Boas, to mamy w samym Krakowie najmniej 15-tu, niestety nie są nasi holenderskimi miljarderami, nie mogą „za darmo“ przyjeżdżać do innych państw, gdzie napewno byliby także mile widzianymi. Wrażenie z sędziowania p. Boasa odniosłem takie, jakby on chciał, żeby Polska przegrała, bo już 10 razy sędziował Szwedom w Stockholmie i ani razu oni pod jego kierownictwem nie wygrali. Muszę jeszcze nadmienić, że także Gintla ubito w 15 tak, że dzisiaj ma nogę, jak konewkę i chodzi o lasce. Poturbowanie Synowca na meczu Wisła — Cracovia dało się również fatalnie odczuć. Gintel i Synowiec grali do końca, ale nie były. to już nasze podpory. Bardzo dobrze grał Spojda.

Jeszcze jedno muszę dodać co do meczu. Był on naprawdę bardzo ciekawy. Wynik do pauzy 1 :0 dla Szw. był czystym przypadkiem. Gra była śliczna, chociaż chwilami „głucha”, bo 16,000 ludzi wyło gorzej jeszcze, jak w 1922 r. Po przerwie my byliśmy częściej pod bramką Szw., a oni z kilku kroków z wypadów robili nam bramki. Może, ale tylko może, wybiegami można byłą którąś z nich trzymać. Gerlic spisał się świetnie, choć pozatem miał tylko jedną ostrą piłkę. Gintel, od niej ubity, grał przecież do końca.

Szwedzi otwarcie przyznają, że na takie zwycięstwo absolutnie nie zasłużyli i potwierdzają, że Boas był bardzo słaby, zwłaszcza w ofsideach. Niewiadomo, co będzie obecnie z Gintlem, poszedł do lekarza, jego noga strasznie wygląda, obawiamy się, czy będzie mógł wogóle grać w Paryżu. Pozatem wszystko dobrze, bo ta przegrana „naostrzyła” „wiarę” i mam nadzieję, że wszystko się odmieni. Narazie tyle. Dziękuję w imieniu wszystkich za egzemplarze „Tyg. Sport.”, które w tej chwili otrzymaliśmy.

19. V. 1924.

20. V. godz. 7-ma wiecz. Skład Polski: Gerlic, Fryc, Cyll, Spojda, Krupa, Styczeń, Miller, Staliński, Kałuża, Bacz, Kuchar. Przebieg. Odrazu wkracza Gerlic, broniąc centrę praw. skrzydłowego. W 7 pada 1-sza bramka, strzelona przez lewego łącznika Szwedów, którzy znajdują się w ofenzywie. W 12 z ofsideu 2-ga bramka przez prawego łącznika. W 18 tensam gracz pakuje trzecią. Pol ska czasami wypadami zagraża, lecz bezskutecznie. W 39 4-ta bramka. Pauza

Po przerwie obraz gry się zmienia. Jak przedtem Polska broniła się, a Szwedzi atakowali, tak teraz Polska atakuje, a Szwedzi bronią się i tylko długiemi wypuszczeniami na skrzydła podsuwają się pod naszą bramkę. W 12 strzela Kuchar, bramkarz broni, Bacz dostaje piłkę i strzela, bramkarz znowu broni i wylatuje. Dopiero poraź trzeci strzela Bacz do pustej bramki skutecznie. Szwedzi pracują lewem skrzydłem. Na centrę tegoż pod samą bramką czycha cała trójka Szw, napierając na Gerlica, który odbija pięściami, ale nieszczęśliwie do własnej bramki (5-ta). W 24 strzał Kałuży broni bramkarz Szw. W 29 poprzeczka ze strzału Stalińskiego W 32 druga poprzeczka ze strzału Kuchara. To się nazywa prawdziwy pech! Bacz ubity zmienia się z Kucharem. Staliński skontuzjonowany gra do końca. Polska przez 20 ma ciągłą przewagę.. W 35 z karnego zdobywa środek ataku pewnie 6-tą, a w 39 tensam gracz dalekim strzałem ustala wynik. I już się mecz miał skończyć, gdy w tem na 30 sek. przed końcem zderzył się Miller z prawym backiem Szwedów tak fatalnie, że Szwed upadając złamał nogę. Wypadek straszny i przygnębiający. Polska przed pauzą bardzo słaba, po przerwie dobrą. Styczeń dobry, Bacz ubity, slaby, Spojda lepszy był w niedzielę o klasę na prawej pomocy. Szwedzi grali ślicznie i wykorzystali wszystkie prawie pozycje. Polska tak jak w niedzielę, tak i dziś grała z pechem. Sędzia bardzo słaby, dopuścił do ostrej gry, w spalonych kompletny ignorant. Sprawiedliwe wyniki w obu dniach byłyby 3 : 2 i 4 : 2 dla Szwedów. Atak Polski mierny, niebezpieczny po przerwie. Tyły bardzo słabe, zwłaszcza do przerwy. Szwedzi zareprezentowali graczy bardzo dobrych i trzeba im naprawdę przyznać, że są silni zwłaszcza, gdy mają podporę w nieustannem „heja, heja“ i sędzim, który o spalonych niema zielonego pojęcia. Z Gintlem już lepiej.

Stockholm 20. V. 1924, „Swój”. (Od drugiego uczestnika ekspedycji).

P rz e d 1-szym meczem 18. V. Za godzinę i pół zacznie się mecz i ażeby oderwać swe nerwy przed zdenerwowaniem, aczkolwiek dotychczas jestem dość spokojny, chcę kilka wrażeń, prognoz, i to co „w powietrzu czuć“ zakomunikować. Otóż Szwedzi idą na „pewniaka”. Cała prasa ich przewiduje 4 :1 na swą korzyść. Z drużyn szwedzkich, co przeciw Polsce grały, jest tylko 2. Nowy team olimpijski jest faktycznie pono b. silny, tak nas nawet kolonja polska uprzedza. I u nas przyznam się nurtuje ta myśl i przekonanie, choć nikt o tem ani piśnie i przygotowani jesteśmy duchowo na 3 1 przegrać. Ufamy jednak, że ponieważ Boas sędziuje i im, 10 meczy państwowych prowadząc, wszystkie przegrał, więc ten pech ich nas jeszcze pociesza.

Ich drużyna wygląda tak: Lindberg (Helsingborg), Hirsch (Gais), Hillen (Gais), Friberg (Orgrypte), Holmberg (Gais), Lundberg (Djurgarden), Swensson (Gais), Rydell (Orgrypte), Ohlson (Helsingborg), Dahl A. (Helsingborg), Kock (AIK).

Po meczu. Przerżnęliśmy sromotnie 5 : 1, nawet 1 bramkę więcej, jak przewidywano. Ale co się tyczy oceny gry, nie zasłużyliśmy absolutnie, byliśmy nie, gorsi przeciw słońcu i silnemu wiatrowi, od nich, o ile nie lepsi, bramkę uzyskali ze skandalicznego offsidu, ale „paskudnego” tak, że Węgrzy obecni na meczu krzyczeli głośno offsid, Gdy przekonaliśmy się, że przecież oni nic takiego, po pauzie byliśmy poprostu pewni nawet zwycięstwa. Jednak stało się coś, co opisać, a raczej wytłumaczyć . się nie da. Drużyna polska grała, oprócz tego, że z dużym pechem, z kolosalną apatją mimo, że na boisko •y dobrej myśli wyszliśmy. Kolosalnie zawiedli gracze Cracovii. Synowiec chyba najgorszy dzień miał w swem życiu, gorzej jak zły był Sperling, 2 razy piłkę kopnął i to za siebie. Tchórz okropny. Fryc „zgłupiał” jak się zresztą często zdarza u niego, gdy tak fatalnie zaczął grać Synowiec, Gintel zawiódł kolosalnie, bo jest bardzo ubity, jutro grać nie może. Wiśniewski bronił tylko 10. P z początku niepewny, później bardzo dobry, dobrze trzymał Kocka. Krupa do pauzy dobry, po pauzie słaby, jak cała drużyna. Przyczynę przegranej upatruję tam, gdzie chyba nikt z całej ekspedycji, w braku energji duchowej, raczej nerwowego napięcia z powodu wybitnie zmienionego prowadzenia życia, bankietów, przyjęć, rozprószenia życia nerwami ponad zwykły stan. Nikt przecież nie spuchł. Boas, takich w Polsce mamy przynajmniej ze 20. Nic się w spalonych nie orjentuje i szczerze powiem próby systemu jednego backa przy tak kolosalnie niedysponowanych ludziach stały się też przyczyną -tego.

Jednak przecież technicznie byliśmy tacy, jak oni, o ile nie lepsi. Taktycznie Szw. lepsi, lepiej zgrani i faktycznie to, co mieli najlepszego, z tych nie grał nikt przeciw Polsce w obu poprzednich meczach. Jutro mecz towarzyski Polska—-Szwecja, zdaje się u nas będą zmiany w składzie i ja myślę, że nie na gorsze, a tylko na lepsze, Gintel nie będzie grał, lecz Cyll, Synowiec nie, tylko Spojda lewego, Styczeń prawego pomocnika, za Sperlinga Miller, za Reymana Kałuża. Tak myślę i tak piszę, ale „quod capita, tot sensus”. Załączając wszystkim pozdrowienie proszę nie myśleć tak źle o nas, bo w rzeczywistości tak źle nie było. 19. V. 24 później grał Gerlitz cały mecz dobrze, momentami doskonale, jednak 2 bramki puścił paskudnie, jedną nad rękami, drugą nogą chciał obronić- 2 zaś były z paskudnych offsideów, że aż trybuny 14 000 ne ryczały. Może coś mógł trzymać bramkarz, a może wynik byłby inny. Dla nas strzelił bramkę Bacz, nawet do trzymania, bramkarz Szw. ją chwycił tylko niezgrabnie. Reyman kiepskawy, ani raz nie strzelił, Bacz niezły, także nic nie pokazał Kuchar. Staliński dobrze pracował, tylko jak i w Krakowie, 3 pewniaki z kroku „zbyczył”. Spojda


Sport lwowski

Nr. 91. Lwów, środa 28 maja 1924. Rok III.



List ze Stockholmu. HOTEL CONTINENTAL.

Stockholm, 19. maja 1924.

Przychodzę do samego matchu. — Początek godz. 2 pop. Sędzia p. Boas (Holandja). Skład drużyn.

Polska: Wiśniewski (później Górlitz); Fryc, Gintel; Synowiec, Krupa, Spojda; Sperling, Staliński, Reyman I. Batsch, Kuchar W. Szwecja: Lundberg, Hillem, Hersch, Sundberg, Holmberg, Friberg, Kock, R. Dahl, Rydell. G. Olsson, Soensson,

Szwedzi wybierają z wiatrem i słońcem. Polska zaczyna, lecz Szwedzi odbierają piłkę, pierwszy ich atak załamuje się, lecz następny kończy się bramką w 5 m. (pr. łącz.) z wyraźnego offside’u. Polska znów rozpoczyna, podprowadza, lecz obrona Szwedów odbija, piłkę łapie linja ataku, prawy łącznik podprowadza i tuż przed bramką następuje zderzenie z Wiśniewskim (żołądek i lewa noga), który też schodzi w 9 min. z boiska, a w jego miejsce wstępuje Górlitz. Polska się opamiętuje, podprowadza raz po raz ataki, zagraża kilkakrotnie poważnie bramce przeciwnika, lecz nie może osiągnąć do pauzy punktu wyrównującego. Do pauzy więc Polska grała zupełnie dobrze, prawa strona napadu raz po raz podciąga, lecz niestety wszelkie wysiłki idą na marne, wobec pewnej i poniekąd szczęśliwej gry bramkarza i obrony. Nasza obrona również do pauzy była dobrą. — Po pauzie natomiast nasi będąc pewni wygranej nie chcieli się odrazu zabrać do pracy, co Szwedzi wykorzystują i w 3 min. strzelają 2 bramkę. Teraz dopiero Polska bierze inicjatywę w swoje ręce i przeprowadza najładniejszy atak dnia, zakończony bramką strzeloną w pełnym biegu przez Batscha z 20 mtr., długim przyziemnym strzałem. Znowu wstąpiła otucha w graczy, lecz pomoc (z wyjątkiem Spojdy, najlepszego gracza na boisku obok Batscha) i obrona, grająca o klasę gorzej aniżeli w pierwszej połowie, popełniała rażące błędy, system jednego obrońcy, źle stosowany, w mig wyzyskiwany był przez Szwedów. -— Następne bramki padają w 16, 25 i 38 min.; z nich dwie były do obrony, lecz mało rutynowany Górlitz źle się ustawiał. — Wszystkie prawie bramki padły z prawej strony (prawy łącznik strzelił 4).

Na usprawiedliwienie muszę zaznaczyć, że Gintel przed pauzą został utrącony i mniejwięcej statystował, a Synowiec był jeszcze potłumiony z matchu z Wisłą (mógł był to przed matchem powiedzieć, byłby Styczeń grał). Sędzia Boas nieszczególny. Kilka dat: Sędzia odgwizdał 19 szwedzkich offsidów (7 przeoczył), 8 polskich offsidów (2 niesłuszne) 10 polskich fauli, 8 szwedzkich. Wieczorem odbył się bankiet w salach hotelu Grand, przy współudziale dygnitarzy sportowych Szwecji i w obecności posła Dr. Wysockiego i pań z kolonji polskiej.

W tej chwili dowiedzieliśmy się o składzie na wtorek: Górlitz; Cyll, Fryc; Styczeń, Krupa, Spojda; Muller, Staliński, Kałuża, Batsch, Kuchar. Wyjeżdżamy we środę do Paryża razem ze Szwedami via Berlin, Kolonja. Ze sportowem pozdrowieniem Juljusz Muller, Wacek Kuchar, Mieczysław Batsch.

Sport Ilustrowany

Nr. 16. Poznań, czwartek 5 czerwca 1924. Rok I.


SZWECJA — POLSKA.

Jeden z olimpijczyków poznańskich przyrzekł, nadesłać nam sprawozdanie z pobytu w Szwecji, to też nie poczyniliśmy już starań o otrzymanie takiego sprawozdania z innej strony, jednak zawiedliśmy się sromotnie.

Nie piszemy o tem dla tego, aby zarzucać niesłowność odnośnemu panu, tylko by usprawiedliwić się przed Szan. Czytelnikami,. że dopiero w trzy tygodnie po odbytym meczu możemy podać im garść wiadomości o tych spotkaniach i do tego nie z źródła autentycznego, a zaczerpniętych z innych gazet sportowych.

Na przyszłość przyrzekamy pod tym względem gruntowną poprawę.

Sztokholm, 18. 5. Szwecja — Polska 5 : 1 (1:0).

… Tadeusz Synowiec w „Przeglądzie Sportowym" pisze: Polska zaczyna przeciw słońcu i wiatrowi. Szwecja lekko naciera, trzykrotne ataki jej kończy aut. bramkowy. Wy p a d Polski kończy się na bramkarzu. W 5 minucie Szwecja ciągnie środkiem. Ohlsśon wypuszcza piłkę stojącemu na spalonym (co i szwedzkie gazety przyznają) Rydellowi, Wiśniewski wybiega, Rydell go wymija i z pozycji lewego łącznika pakuje piłkę do pustej bramki. Lindberg ratuje wybiegiem. W 9 minucie wolny przeciw Polsce. Wiśniewski wybiega niezdecydowanie i w momencie, gdy chce uchwycić piłkę dostaje od Rydella kopnięcie w udo i kolanem w brzuch. Po 3 min. przerwie staje w bramce Goerlitz. Strata pierwszej bramki i wypadek z Wiśniewskim zdeprymował nieco drużynę, w skutek czego Szwedzi częściej atakują i Goerlitz ma dużo do roboty. Przebój świetnego Rydella kończy strzał w poprzeczkę. Dahl dwukrotnie spudłował. Bramkarz szwedzki także nie próżnuje. Szczególnie groźne były dwa przeboje Stalińskiego :. pierwszy zakończony „pudłem ", drugi strzałem z 5 metrów , silnym, dość dobrze plasowanym , który Lindberg wspaniale odparował na róg. Pierwsza połowa przyniosła walkę próbną, zaciętą. Drużyna nasza, grała bardzo ambitnie, i ofiarnie tak, iż wszyscy byli głęboko przekonani że druga połowa przyniesie nam zwycięstwo.

Niestety stało się inaczej. W 2 minucie róg dla Polski. W 4 minucie centra Kocka, Ohlsson z bliska . strzela drugą bramkę. Polska jeszcze nie daje za wygraną; już w 4 minuty po niej Batsch strzałem z 20 m robi bramkę; za Lindberga, który w zderzeniu przed pauzą stłukł sobie obojczyk, gra teraz Zander. Szwedzi nieco speszeni, nasi grają z nową otuchą i częściej atakują. Lecz już w 17 minucie przyszło fatum: Rydell stoi na spalonym, piłka, podana ze środka, ociera się na nieszczęście o Fryca i Rydell po raz trzeci strzela dla Szwecji. Od tego momentu drużynę ogarnęła rezygnacja i im dalej do końca, tem grała ona coraz gorzej, chaotyczniej. W 23 minucie Rydell z centry lewego skrzydła strzela czwartą, a w 38 min. Swendson z centry Dahla piątą (łatwą do obrony) bramkę. Jeszcze raz potem Rydell trafia w poprzeczkę, bramkarz szwedzki dwukrotnie wybiega i zawody się kończą.

Ocena gry i graczy.

Na podstawie przebiegu gry, Polska na tak wysoką przegraną nie zasłużyła, co zresztą Szwedzi zgodnie przyznają, różnica i—2 bramek byłaby sprawiedliwą. Rogów było 3 :3, spalonych 15 : 15, rzutów od bramki 22 : 10 dla Szwecji, bramkarz szwedzki interwenjował (obrona i wybiegi) 18 razy, polski 21 razy, rzutów wolnych 9 : 8 dla Polski. Inna rzecz, że Szwedzi ustępowali nam jedynie co do szybkości, pozatem we wszystkiem byli lepsi, stopowanie i prowadzenie piłki, wózkowanie, balansowanie, ciałem, siła i celność strzałów, gra głową, łączność i współpraca wszystkich linij, _większa twardość i bojowość, te zalety czynią ze Szwedów przeciwnika o klasie naprawdę że wysokiej. Trzech graczy szczególniej się wybijało; nowicjusz Hirsch w obronie, najlepszy na boisku Friberg (w pomocy) i zarówno świetny w polu jak i pod bramką bohater dnia Rydell. Obaj sztokholmiacy Sundberg i Kock, jakoteż Ohlsson w środku ataku, to może najsłabsi w drużynie. Dahl gra najbardziej ordynarnie, pozatem w strzelaniu miał pecha. . Swendsson i Holmberg, jakoteż obaj bramkarze przeciętni. Szwedzi mają być teraz w dobrej formie i jadą na olimpjadę z wielką otuchą.

Co się tyczy naszej drużyny to do pauzy naogół zadowoliła. Wszyscy grali ofiarnie, brak tylko było zgrania (wszystkie akcje były indywidualne). Błędami naszemi było prawie zupełne niewykorzystanie skrzydeł — Szperling w ciągu całej gry nie dostał nawet 10 piłek — przejęcie od Szwedów półwysokiej gry, co przy ich lepszej grze głową i technice musiało się źle dla nas skończyć, no i brak strzelców. W ataku najlepszy Batsch, bardzo ruchliwy, właściwy w tym dniu kierownik ataku. W pomocy najlepszy Spojda. Staliński jest obecnie nie w formie, Reyman i Krupa grali nie lepiej i nie gorzej niż zwykle. O bron a słabsza niż zwykle. Górlitz źle się ustawił przy piątej bramce, zdaje się, że jego słabą stroną to dolne piłki od lewej ręki i nieumiejętność wybiegów. Gintel i ja, wyszliśmy na boisko nie zupełnie zdrowi, z pamiątkami z ostatniego meczu z Wisłą. Gintel 2 opuchniętą stopą i stłuczonem udem, już po- 20 minutach był gotów, mnie zaś stłuczony bok nie pozwalał na nagłe zwroty i balanse.

Sędzia Boas, który wraz z żoną jechał z nami incognito z Malmö do Sztokholmu, dzięki swej niezależności majątkowej wielce zarozumiały (w poniedziałek wydał drugie śniadanie dla kilkunastu osób, a w razie zwycięstwa Szwecji lub Polski w Paryżu, zobowiązał się dla drużyny zwycięskiej wydać obiad), był może najsłabszym ze- znanych mi sędziów międzynarodowych, tak co do' fouli jak i spalonych. Jest to pierwszy mecz, który Szwecja rozegrała pod jego- kierownictwem. Pomińmy pech, który nas prześladował w oba dni, a oglądnijmy się za innymi powodami niepowodzeń. Otóż trzeba stwierdzić przedewszystkiem a uznać za fakt, że w Polsce gra się obecnie znacznie, jeśli nie o klasę gorzej niż przed wojną, a nawet w latach 1921—2. Dlaczego? Gry o mistrzostwo, o punkty wysunęły na czoło moment walki, kosztem piękności gry i celowości akcyj. Coraz mniej ogół interesuje to, w jaki sposób dana drużyna gra; grunt — to zwycięstwo-, dwa punkty, wszystko jedno jak zdobyte. Zdziczenie stylu widoczne jest bez wyjątku u wszystkich drużyn polskich. Czy zatem reprezentacja ma nagle gr a ć ’ nadzwyczajnie? Inna rzecz czy istotnie zestawienie drużyny jest bez ale. Przedewszystkiem brak jej środka pomocy. Krupa ma dużo zalet, technikę ma dobrą, wie zawsze co z piłką zrobić i umie dobrze ją podać, lecz nie m a tej ruchliwości, zwrotności niezbędnej na tem stanowisku. Umie wspierać własny atak lecz w rozbijaniu ataków, odbieraniu piłki, grze głową jest słaby. Broń Boże, bym Krupę chciał winić za przegraną, był on nawet może 'lepszym niż w grach klubowych; chcę jedynie podkreślić to, że z chwilą spadku formy u Cikowskiego naprawdę niema w Polsce odpowiedniego środkowego pomocnika dla reprezentacji. Niewstawienie Kałuży, spotkało się u większości drużyny z wielką niechęcią i odebrało jej dużo, bo zaufanie we- własne siły.

Nastroju w drużynie tego tak doniosłego podłoża psychicznego nie było. P. Obrubański ma wiele niezaprzeczonych i cennych zalet, lecz na kierownika drużyny się nie nadaje, nie umie się zainteresować graczami, mówić z nimi, odczuwać ich psyche, dogadzać nieraz tym kapryśnym dzieciom. Wiele krwi psuje jego tajemniczość; o składzie drużyny na niedzielę wcześniej dowiedzieli się Szwedzi niż drużyna. Zapytywany o skład na dworcu, nie mogłem im dać odpowiedniej odpowiedzi. A przecież chyba podstawową jedenastkę olimpijską można było ustalić. Coprawda, to pan Obrubański, któremu także przypadła w udziale część reprezentacyjna i który nie czuł się zdrowy, nie ma w trenerze Biro należytego pomocnika. P. Biro nie potrafi się zaś zainteresować i oglądnąć co któremu graczowi dolega, nie umie masować i t. d. Jednem słowem - drużyna mogłaby się doskonale bez niego obejść.

Prasa szwedzka wyraża się — rzecz dziwna — naogół wcale pochlebnie o grze Polaków i wynik uznaje stanowczo za wysoki. Lekceważenie polskiego sportu piłkarskiego nigdzie nie spotkaliśmy. Przed dwoma np. laty mieliśmy przydzielonego masażystę, który codziennie każdego z nas masował; obecnie nie można się było doprosić masażysty, ani jeden nie miał rzekomo w ciągu dnia czasu. Tego samego dnia o godzinie 6 grała szwedzka drużyna olimpijska w stadjonie z reprezentacją Sztokholmu z wynikiem 2 : 0. O tej samej porze urządzono nam bankiet w Grand Hotelu (mniej wystawny niż za pierwszym razem) tak, że nie mogliśmy oglądać tego meczu. W piątek grały ze sobą drużyny AIK.— Hammerby (2 : 2); na czas tego meczu przypadło przyjęcie u posła. Szwedzi widocznie tak wszystko- urządzili, byśmy nie mogli oglądać żadnych zawodów.

Galeria