1925.06.21 Wisła Kraków - Warta Poznań 1:2

Z Historia Wisły

1925.06.21, Mistrzostwa Polski, 2. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:15
Wisła Kraków 1:2 (0:1) Warta Poznań
widzów: 1.500-2.000
sędzia: Mandl
Bramki


Mieczysław Balcer 61'
0:1
0:2
1:2
39' Wawrzyniec Staliński
63' Edmund Szmyt

Wisła Kraków
2-3-5
Tadeusz Łukiewicz
Kazimierz Kaczor
Marian Markiewicz
Stefan Wójcik
Witold Gieras
Jan Kotlarczyk
Józef Adamek
Stanisław Czulak
Henryk Reyman
Grafika:Kontuzja.png 7' Władysław Krupa
Mieczysław Balcer

trener: Imre Schlosser
Warta Poznań
2-3-5
Marian Fontowicz
Alfons Olszewski
Kazimierz Jarzembowski
Jan Wojciechowski
Zygfryd Kosicki
Marian Spojda
Zbigniew Niziński
Edmund Szmyt
Wawrzyniec Staliński
Władysław Przybysz
Roman Dabert

trener:
Rogi 8:1
Czas rozpoczęcia spotkania to najprawdopodobniej 16:30, gdyż sędzia spóźnił się o kwadrans na mecz.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

„Przegląd Sportowy” z 1925.06.24

„Wisła" — „Warta" (Pogoń) 1:2 (0:1).
Mistrzostwo Polski. „Wisła" przegrała zasłużenie i obecnie niema już prawie żadnych szans na zdobycie mistrzostwa. „Warta" zwłaszcza ma ogromny „for", pozostałe bowiem dwa mecze gra u siebie w Poznaniu! Goście poznańscy grali ładnie i dobrze, z ogromną ambicja i ofianością. Podobały się zwłaszcza linje napadu i pomocy. Trójka obrony nie stoi na poziomie drużyny. Jest to charakterystyczne, gdyż objaw słabości tyłów w stosunku do siły napadów obsewujemy a większości lepszych drużyn polskich.

„Wisła" natomiast była zupełnie bezsilną. Poza kwadransem gry po pauzie, gdy „Warta" prowadziła już 2 : 0, drużyna gospodarzy absolutnie nie mogła swą grą nikogo zadowolnić. Ten lub ów z graczy miał chwilowe przebłyski lepszej gry, lecz też się na tem kończyło. Gra do pauzy była najzupełniej równorzędną. Charakterystycznem było, że przy licznych i szybko zmiennych atakach — w czem specjalnie celowała „Warta", — brak było zupełnie strzałów. Kilka wolnych rzutów Reymana I i rzuty z rogu Nizińskiego, naprawdę piękne, oto wszystko. W 39 min. w zamieszaniu podbramkowem, po strzale Daberta ze skrzydła, pada pierwsza bramka dla Warty, ładnie splasowana przez Stalińskiego. Gra po przerwie zanosi się na lepszą — lecz po chwilowem ożywieniu tempo słabnie. Ostry strzał Reymana kieruje Fontowicz nad poprzeczkę. Dopiero w 18 min. przebój prawego łącznika gości Szmyta przynosi im drugą bramkę. „Wisła", mimo że gra w 10-kę ber Krupy, który zeszedł sam z boiska (?l), organizuje generalną ofensywe. Już w pierwszym ataku strzela Balcer z pięknego podania Czulaka bramkę — jedyną dla gospodarzy w tym dniu. Odtąd wszelkie wysiłki Wisły są daremne. Ostatnie minuty należą znów do Warty. Nieuchronny zda się przebój Stalińskiego kończy się strzałem w ręce Łukiewiczowi z kilku kroków.

Sędziował p. Mandl z Warszawy, który uważał za właściwe spóźnić się o 15 min. na mecz. Porównywując oba zespoły stwierdzić trzeba, że Warta miała bezwzględną przewagę techniczną nad Wisłą, co zwłaszcza uwydatniało się u pomocników. Najgorszym z nich był tym razem Spojda, który nonszalancko traktował swój obowiązek trzymania Adamka. Kosicki i Wojciechowski natomiast pokazali grę niezwykle precyzyjną i unieszkodliwili całkowicie swych przeciwników. Zupełnie też niezrozumiałą była taktyka Warty, kiedy przy stanie 2 : 0 dla niej zrezygnowała ona z akcji ofensywnej, skoro właśnie ta była największym jej atutem. Atakując dalej Warta mogła wygrać 3 : 0 lub 4 : 0.

Tygodnik Sportowy

ROK V. KRAKÓW DNIA 23 CZERWCA 1925 ROKU. NR 26.

Dzień 21 czerwca był dniem faktycznie emocjonującym. Mecze Wisły z ŁKSem i Pogonią we Lwowie i wyniki tychże spowodowały wielkie zainteresowanie się meczem Wisły z Wartą, który wygrała zupełnie zasłużenie Warta przez swój lepszy i ruchliwszy atak, oraz lepszą taktykę. Nie możemy się szczegółowo zająć opisem tego meczu, ponieważ Zarząd Wisły ciągle jeszcze trwa uporczywie przy swem stanowisku nieudzielania wstępu naszemu sprawozdawcy, popierany wybitnie przez sekretarza i prezesa tut. Związku Publicystów S p o rt, którzy zupełnie bez żenady z całą rozmyślnością popierają tę antypublicystyczcą aferę, zwlekając cynicznie od początku bieżącego sezonu z załatwieniem tej sprawy we własnym interesie. Naturalnie, że tak nasi przedstawiciele w Związku tym, jak i koledzy z nami się solidaryzujący, wyciągną wobec takiego Związku konsekwencje, który zamiast ich, jako członków, chronić, jeszcze wspomaga wykroczenia antyprasowe. Narazie, zanim opublikujemy szczegóły procederu w tej sprawie prezydjum zarządu Zw. Publicystów, podajemy ten fakt do publicznej wiadomości dla usprawiedliwienia się.

Aczkolwiek Wisła pracowała systematyczniej, to jednak szybkie akcje ofenzywne Warty były groźniejsze i skuteczniejsze. Toteż po kilku niebezpiecznych rogach udało się Warcie zdobyć do przerwy prowadzenie ze strzału Stalińskiego z podania prawego łącznika (zastępcy Einbachera), który odznaczał się najlepszą techniką i taktyką w napadzie i który też po przerwie zdobył 2-go gola. Z powodu zasadniczego błędu prawego pomocnika Warty uzyskuje Balcer jedynego gola już w minutę później. Odtąd przechodzi Warta do defenzywy, zagrażając mimo to groźnymi przebojami bramce Wisły, która cała przeszła do ofenzywy, likwidowanej przez pracowite tyły

Sport lwowski

Nr. 140. Lwów, wtorek 23. czerwca 1925. Rok IV.

Warta - Wisła 2:1 (1:0) Walka o mistrz. Polski przynosi w sumie Warcie 3 punkty, Wiśle 0 i zmniejszenie szans na zdobycie mistrz, również do 0; Pogoń ma również 3 punkty, wobec tego spotkanie tej niedzieli Pogoni z Wartą zadecyduje o mistrz. Polski. Mimo zwycięstwa Warty Wisła była lepszą drużyną. W drugiej połowie gry Warta b. skutecznie zastosowała system murowania. Na Wiśle odbił się brak Kowalskiego, którego za incydent z Cikowskim zdyskwalifikowano na cały rok, nadto w drugiej połowie już w 7 min. zeszedł z boiska Krupa i Wisła grała w 10-kę. Bramkę strzelili dla Warty w 39’ Staliński i w 60’ Szmydt w przeboju, zaś w minutę potem Balcer dla Wisły.

Gra nerwowa, czasami chaotyczna; z Wisły najlepsi Kaczor i Balcer, słabi obaj łącznicy Czulak i Krupa, natomiast w Warcie jednakowi wszyscy z przewagą nieznaczną Daberta i Stalińskiego. Rogów 8:1 dla Wisły, to najlepszy dowód przewagi krakowian, z drugiej jednak strony nieudolność ich napastników, jeśli z tylu rogów bodaj jednej bramki nie wydusili. Sędziował p. Mandl z Warszawy dobrze. Zastępca.



Kurjer Sportowy

Nr . 16. Środa, 24 czerwca 1925 Rok I.

Warta — Wisła 2 :1 (1 :0 ).

Drugie z rzędu końcowe zawody o mistrzostwo Polski przyniosły Wiśle na własnem boisku drugą porażkę. Tem przykrzejszą, że czerwoni utracili nie tylko dwa dalsze punkty, lecz także prawie i wszelkie widoki zdobycia mistrzostwa. Trzeba by bowiem niezwykłych niespodzianek, aby tytuł mistrza przypadł jeszcze drużynie krakowskiej. Warta natomiast przez zwycięstwo swoje stała się obecnie faworytem w wy­ścigu, w którym zwycięzcy przypadnie w udziale tytuł mistrza.

Do zawodów stanęły drużyny w następujących składach: Warta: Fontowicz; Olszewski, Jarzębowski; Wojciechowski, Kosicki, Spojda; Niziński, Szmitt, Staliński. Przybysz, Dabert. Wisła: Łukiewicz; Kaczor, Markiewicz; Wójcik, Gieras, Spojda; Adamek, Czulak, Reymann, Krupa, Balcer.

W Wiśle brak więc zdyskwalifikowanego Kowalskiego, w Warcie kontuzjonowanego jeszcze we Lwowie Einbacbera.

Walka rozpoczyna się pod znakiem znacznej przewagi Wisły. Warta od czasu do czasu przebija zwarty pierścień szturmujących. Lecz wszelkie ataki gospodarzy bezowocne, nie kończą się nawet strzałami. Kombinacja albo niezbyt dokładna, lub też za wolna. Zawsze jest czas, aby noga, czy głowa zielonych, usunęła niebezpieczeństwo.

Balcer kilkakrotnie umyka swym strażnikom, lecz centry jego padają w pustą przestrzeń. Partnerzy zagapili się gdzieś z tyłu. Dopiero po około 20 minutach nacisk Wisły słabnie, Warta dochodzi częściej do głosu, przyczem ataki wychodzą z lewego skrzydła go­ści niepilnowanego przez Wójcika. Okazuje się, że atak Warty jest niebezpieczny. Nie kombinuje tak prezycyjnie jak dawniej, ale jest szybki i ruchliwy. Jak Krupa w Wiśle, tak i Szmitt w Warcie psują całość, nie dostrajając się do reszty. Kilka niebezpiecznych momentów pod bramką czerwonych i przebojów udaremnia obroną Wisły w której wyróżnia się Kaczor. Ale i atak Wisły nie próżnuje, dobre szanse nie znajdują jednak odpowiedniego zużytkowania. Reymann przenosi dwukrotnie z wolnego rzutu, bitego z linji karnej. W 39 minucie ucieka Dabert, centruje, piłka nad Łukiewiczem uderza o słup i odbija w pole. Staliński, spokojnie plasuje dołem w róg i Warta prowadzi 1 : 0. Gra wyrównana, Kosicki dzielnie wspiera swój atak, Spojda zaś nie pozwala przedrzeć się Adamkowi. Jeszcze raz interweniuje bramkarz Wisły, chwytając strzał Szmitta, poczem pauza. Po pauzie znać u Wisły chęć wyrównania i zwycię­stwa. Warta zmuszona do defenzywy, gdyż Wisła atakuje gwałtownie. Gra się przeważnie na połowie Warty, która z rzadka przebija się, głównie skrzydłami. Czerwoni grają w dziesiątkę, gdyż Krupa schodzi z boiska. W 15 minucie ucieka Szmitt i strzela drugą bramkę. Lecz już w minutę później strzela Balcer jedyny punkt Wisły. Dalszy przebieg to zmaganie się Wisły z obroną gości, z którego Warta wychodzi zwyclęzko, gdyż Wisła nie zdołała strzelić bramki. Rogów8:1 dla Wisły.

Gdybyśmy chcieli określić ogólnie przebieg zawodów, stwierdzić by należało, że klęska Wisły nie była zasłużona. Drużyna, która miała prawie przez cały czas przewagę zeszła z boiska pokonana. Warta odniosła szczęśliwe zwycięstwo, W drużynie jej na pierwszy plan wybijał się Kosicki. Technicznie doskonały, gra rozumnie, spokojnie — jest tylko za wolny. Spojda wywiązał się ze swego zadania unieszkodliwienia Adamka doskonale, lecz grał tylko defenzywnie. Wojciechowski najsłabszy. Z obrońców lepszy prawy. Bramkarz miał bardzo niewiele roboty. W napadzie wyróżniał się ruchliwością Staliński, dobremi biegami i centrami obaj skrzydłowi, Niziński posuwa się jednak za daleko do środka. Przybysz jest graczem użytecznym, ale i tym meczem nie uzasadnił wstawienia do reprezentacji. Szmittowi brak wiele do Einbachera. Całość fair i sympatyczna, — Warta może być pewna życzliwości krakowskiej publiki.

Wisła wywarła dobre wrażenie, nie widać było jedynie w decydujących chwilach tej nieugiętej woli zwycięstwa, która zwyczajnie czerwonych cechuje. Uderzało to zwłaszcza w ostatnim kwadransie spotkania, kiedy miało się wrażenie, że pogodzili się już z przegraną.

Przyjemnie zadziwił swą dobrą formą Kaczor. Partner jego ciągle jeszcze niepewny. Słabsza niż zwykle linja pomocy, nawet Gieras nie osiągnął swego zwykłego poziomu. W napadzie pracował Reyman, dobry był w pierwszej połowie Balcer, reszta przeciętna. Sędziował poprawnie p. Mandl z Warszawy. Zaprzeszło jednak 20 stominutowe spóźnienie, publiczność sprawiła mu serdeczną „owację", a P. K. S. powinien zażądać wytłumaczenia. 2000 widzów. O


„Stadion” nr 26

Warta ładną początkowo grę "zamieniła pod koniec w murowanie bramki i w odsyłanie piłki byle dalej lub na aut". Zawiódł Reyman. Wisła zdenerwowana zagrała poniżej możliwości.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1925, nr 170 (22 VI)

Warta (Poznań — Wisła,

W niedzielę odbędą się zawody finałowe o mistrzostwo Polski, a więc o najzaszczytniejszy tytuł, o jaki może się ubiegać polska drużyna. Nigdy jeszcze finał mistrzostwa Polski nie przedstawiał się tak interesująco, jak w tym roku. Staja trzy drużyny równej siły i niewiadomo dotychczas, która ma szanse zdobycia tak chlubnego zaszczytu. — Dotychczasowe dwa spotkania we Lwowie z Pogonią nie mogą być miernikiem, gdyż tak Warta jak i Wisła, sądząc z przebiegu gry powinny były z Pogonią wygrać. Niedzielne spotkanie jest decydującem, gdyż w wypadku zwycięstwa Warty, ta ostatnia zostanie mistrzem Polski, gdyż dwa pozostałe zawody rozegra u siebie w Poznaniu, co stanowi dla niej znaczne for. — Sądzimy jednak, że Wisła niezrażona niezasłużoną przegraną z Pogonią we Lwowie (1:0 z karnego) mając przytem wszelkie szanse do zdobycia mistrzostwa, nie zawiedzie w tej rozstrzygającej walce o punkty i godnie reprezentować będzie barwy Krakowa: wobec najsilniejszej obecnie drużyny Polskiej, jaką jest Warta, z którą Pogoń na własnem boisku z trudem osiągnęła remisowy wynik. Gracze Wisły winni zdać sobie sprawę z tego, że walczą o odebranie z powrotem dla Krakowa tytułu mistrza, straconego przed paru laty. W tem może wiele pomóc publiczność krakowska, którą okrzykami zachęty poprze wysiłki miejscowej drużyny. W czasie zawodów przygrywać będzie orkiestra wojskowa. Zawody odbędą się na boisku Wisły o g. 4.15. Poprzedzi spotkanie K. S. Trzebinia-Błękitni o g. 2.30.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1925, nr 141 (23 V)

Warta Wisła 2:1 (1:0),

Trzecie z rzędu zawody o mistrzostwo międzygrupowe Polski kończą się porażką Wisły i utratą pra wie wszelkich szans zdobycia mistrzostwa Polski przez tenże klub. Do meczu stanęły drużyny w następującym składzie: Warta: Fontowicz, Olszewski, jarzębowski, Wojciechowski, Kosicki, Spojda, Niziński, Szmyt, Staliński, Przybysz i Dabert. Skład Wisły: Łukiewicz, Kaczor, Markiewicz, Wójcik, Gieras, Kotlarczyk, Adamek, Czulak, Reyman I, Krupa i Balcer. Wisła osłabiona była brakiem Kowalskiego, co odbiło się ujemnie na wyniku zawodów, a o czem na innem miejscu piszemy.

Grę obu stron można scharakteryzować jako pro wadzoną bardzo nerwowa przez cały jej czas, a przez to nie stojącą już na zbyt wysokim poziomie. Prze wagę zdecydowaną po pauzie miała Wisła, która nie zdołała przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę li tylko skutkiem ustąpienia z powodu zasłabnięcia lewego łącznika (w 7 m.) Krupy i zmuszona została grać w dziesiątkę.

Najlepszym na boisku był bez wątpienia Kaczor, który wybijał się na czoło obu drużyn, gra Balcera stała też na wysokim poziomie, bardzo słabi natomiast byli łącznicy Wisły, reszta przeciętna. Warta przedstawiała jednolity typ drużyny, nie było tam wielkości, nie było też i specjalnie słabych Punktów.

Pierwsze 10 minut gry stoją pod znakiem całko witej przewagi Wisły, która nie wykorzystuje ani kornera, ani rzutu wolnego, podyktowanego tuż z za linji pola karnego, a przestrzelonego przez Reymana. Również na marne idą dobre centry Balcera, gdyż reszta napadu zwłóczy i niepotrzebnie pozostaje w tyle. Od tej chwili zaczyna atakować Warta, w 10 świetnym wypadem ratuje Kaczor w bardzo groźnej chwili, parę ataków Adamka likwiduje Spojda. W 26 m. korner przeciw Warcie niewyzyskany, w następnej minucie przenosi Reyman ponownie rzut wolny tuż w pobliży połą karnego. W 30 m., po ładnym wypadzie solowym Balcera następuje doskonała centra tegoż gracza, zamieszanie pod bramką Warty, Reyman i Czulak strzelają niezdecydowanie i marnują doskonalą sposobność uzyskania goala. Warta zaczyna przypuszczać coraz zaciętsze ataki, z center Daberta tworzą się coraz groźniejsze pod bramką Wisły sytuacje, aż z jednej z nich, w 39 m. po odbiciu się piłki od słupka, uzyskuje Staliński pierwszy punkt dla swoich barw. W cztery minut potem broni przytomnie Łukiewicz strzał Szmyta z odległości paru kroków przed bramką. Pauza 1:0 dla Warty.

W drugiej części zawodów gra dotychczas otwarta, zamienia się w zupełną przewagę Wisły, Warta od czasu do czasu stwarza pojedynczymi tylko wypadami niebezpieczne sytuacje dla czerwonych. 3 m. silny strzał Reymana broni bramkarz Warty. Wisła uzyskuje dwa kornery niewyzyskane. Jeden z przebojów Warty kończy się w 15 m. strzałem Szmyta, który uzyskuje drugą bramkę dla Poznańczyków, rewanżuje się zaraz w następnej minucie Balcer, który, minąwszy prawego pomocnika Warty, zdobywa jedyny punkt dla Wisły. Dalsze 2 rzuty rożne, bite przeciw Warcie, ani parę strzałów Reymana, nie przynosi żadnej zmiany i mecz kończy się niezasłużoną pod względem gry i stosunku sił, prze graną Wisły. Stosunek rogów 8 : 1 dla Wisły. Sędzia p. Mandel (warszawskie kolegjum sędziów) zupełnie bezstronny, ale bez specjalnej orientacji.

Na marginesie zawodów Warta-Wisła.

Na niekorzystny wynik tego meczu i utratę przez Kraków wszelkich szans do zdobycia mistrzostwa, wpłynęło załatwienie sprawy gracza Kowalskiego, które z tego powodu szerzej omawiamy. Gracz Kowalski został przez Wydział Gier i Dyscypliny Krakowskiego Związku Okręgowego Piłki Nożnej zdyskwalifikowany na przeciąg jednego roku na skutek zajścia, jakie miał z graczem K. S. Cracovia p. Cikowskim w czasie ostatnich zawodów Wisły z Cracovią w dniu 3 maja. Wydział Gier i Dysc. na podstawie obustronnych zeznań ustalił, iż p. Kowalski uderzył p. Cikowskiego w głowę w zdenerwowaniu, będąc przez tego ostatniego sprowokowanym (ciągnięcie za nogę i kostjum). I na tej podstawie za padł wyrok, dyskwalifikujący Kowalskiego na 1 rok, a uwalniający w zupełności Cikowskiego. Nie wdając się w tą niewspółmierność wymiary kary i uznając w zupełności słuszność surowego karania podobnych faktów, uważamy za konieczne poruszyć dalsze szczegóły, które dowodzą, że Krakowski Związek Okręgowy nie kierował się bynajmniej interesem sportowym Okręgu, ale że rządzi tam i decyduje zbyt często intryga.

Bo oto Wydział Gier i Dysc., biorąc pod uwagę ważne znaczenie, jakie mają mistrzostwa polskie tegoroczne dla Krakowa, zezwala Kowalskiemu brać w nich udział. Kowalski gra też we Lwowie przeciw Łódzkiemu klubowi i grą swą, świetną przyczynia się do zwycięstwa Wisły. Nie podobało się to jednak areopagowi K. Z. O. P. N., ojcowska miłością darzącemu mistrzowski klub Kratkowa, obala bezprawnie uchwałę swego Wydziału (wbrew przepisom statutu!) i zakazuje brać udziału Kowalskiemu w zawodach z Wartą, nie mówiąc, iż tensam zarząd Kokowskiego Związku udzielił jeszcze zezwolenia temu graczowi na grę z Pogonią we Lwowie (li bm.)

Zważywszy ten fakt, oraz okoliczność, że inne okręgi (Lwowski) nawet w jaskrawszych wypadkach udzielały zezwoleń dyskwalifikowanym graczom na wzięcie udziału w zawodach mistrzowskich, musimy przyjść do przekonania, iż Krakowski Związek nie kierował się zasadami, ale mściwością, nie interesem sportowym, dobrem okręgu, ale nienawiścią. I na karb Krakowskiego Związku, który w wielkim sto pniu przyczynił się swą uchwałą do zdeprymowania drużyny Wisły w wczorajszych zawodach zapisać należy utrata szans Krakowa do zdobycia mistrzostwa Polsku