1925.11.02 Kraków - Szwecja komb. 1:4

Z Historia Wisły

Grać mieli z Wisły: Kaczor, Kotlarczyk, Czulak, Adamek, Jan Reyman.

Spotkanie rozegrane dzień po meczu Polska - Szwecja, a więc 1925.11.02

Przegląd Sportowy nr 44/1925:

Dział sprawozdawczy. Piłka nożna. Kraków.

Szwecja komb. - Kraków 4:1 (2:0).

I znów Szwedzi pokazali piękną grę. Skład ich ten sam, co i poprzedniego dnia. Najlepsi u nich to Johanson w ataku i Hansen w pomocy. O całości drużyny szwedzkiej można powiedzieć, że grała dobrze i naprawdę o klasę lepiej od nas. Z drugiej strony drużyna krakowska grała o wiele lepiej niż polska. Nie było to, co byśmy pragnęli widzieć, ale przegrano po zaciętej walce. Charakterystycznem było dla naszych graczy, że na ogół dobrzy zawodzili w stanowczych momentach, tak pod własną jak i pod szwedzką bramką. Przy większej dozie energii można było mecz ten zakończyć remisowo. Kraków grał w składzie Malczyk - Kaczor, Gintel - Kotlarczyk, Chruściński, Zastawniak - Adamek, Czulak, Kałuża, Reyman III, Landmann. Malczyk, na ogół niezły, zawinił znów dwie fatalnie puszczone bramki. Obrona dobra, miłą niespodziankę sprawił Kaczor swą doskonałą grą. Pomoc nie nadzwyczjna, napad wcale dobry, brak mu zdecydowania pod bramką. Przebieg gry: od początku zmienne ataki, przyczem początkowo Kraków ma więcej pozycji. Jedną z nich marnuje Reyman III. W 10 minucie róg dla Szwedów - daleki wykop, Kałuża wypuszcza Adamka, który fatalnie pudłuje z bezpośredniej odległości. W groźnej sytuacji strzela Rydberg, tyłem do bramki stojąc, tuż nad poprzeczkę. Malczyk interweniuje skutecznie, lecz w 20 minucie przebija się wspaniale Johanson i strzela nieuchronnie w róg. Araki Krakowa przynoszą jedynie rzuty z rogu. W 40 minucie plasuje Rydberg ostro z samej linii do środka, Malczyk robinzonuje i odbija nieszczęśliwie piłkę do bramki. Pauza 2:0. Po pauzie początkowo otwarta gra. W 5 minucie strzela Johanson z centry Wancla tuż koło słupka. Kraków zaczyna atakować. Kilka ładnych podań młodziutkiego Landmanna (Makkabi) z trudem likwidują tyły Szwedów. W 11 minucie wspaniale przez Kałużę wypuszczony Reyman III strzela z bliska w ręce Lindbergowi. Kraków atakuje coraz gwałtowniej. Po wspaniałej kombinacji strzał Czulaka z 5 metrów trafia w poprzeczkę. W rewanżowym ataku niezmordowany Johansom strzela tuż koło słupka. W dwie minuty potem Kałuża przestrzeliwuje fatalnie podanie Adamka, stojąc sam na parę kroków przed bramką. Wreszcie 22 minuta przynosi oczekiwaną długo bramkę. Adamek po ładnej kombinacji centruje i Kałuża nieuchronnie głową zyskuje jedyny punkt dla gospodarzy. Gra staje się szybszą, lecz ostatni kwadrans należy już bezapelacyjnie do Szwedów. Rzut wolny Johansona broni pewnie Malczyk, również w 30 minucie ostry strzał Rydberga. W 33 minucie wspaniałą centrę Landmanna przejmuje Kałuża, lecz stojąc tyłem do bramki, przenosi. W 35 minucie Johanson centruje z prawego skrzydła, Malczyk puszcza chwyconą piłkę, a Rydberg przenosi, lecz już w następnym ataku strzela nieuchronnie w róg prawdziwą bombą. W trzy minuty potem Johanson centruje ponownie z prawej strony, Malczyk znów wypuszcza piłkę i Dahl pakuje ją do siatki. Ostatnie minuty Szwedzi nie schodzą z połowy Krakowa. P. Cejnar nie miał swego dnia, co chwilami wywoływało ostre protesty na widowni, gdyż gra była ostrą, a Szwedzi foulowali o wiele umiejętniej od gospodarzy, to też wiele im uchodziło płazem. Rogów 4:3 dla Krakowa.

Kurjer Sportowy

Nr. 35. Środa, 4 Listopada 1925 Rok I.

S z w e c ja Połdn . — Kraków

Poniedziałek przedpołudniem spędzili goście szwedzcyna zwiedzaniu pamiątek Krakowa. Z szczególnem zamiłowaniem studjował je p. Johanson mający nad podziw duże wiadomości z historji Polski. Dowiadujemy się, że skład drużyny szwedzkiej nie ulegnie żadnym zmianom. Kapitan związkowy inż. Rosenstock ma natomiast z ustawieniem drużyny wiele kłopotu. Sperling kopnięty dotkliwie w kostkę przy samym końcu zawodów niedzielnych nie może grać. Posyła się po Balcera, ale ten zjawia się w szatni, aby się wylegitymować, że jest skaleczony w nogę i również grać nie może. Ubiera się przeto Wójcik, a wezwano Landmana, aby możliwie rychło stawił się na boisku. Zbliża się druga, a nie ma Pychowskiego. Gintel, który czuje się kiepsko i ma być tylko rezerwowym, gdyż Kaczor miał grać na jego miejsce. Zrezygnowany ubiera koszulkę i wychodzi na boisko. Ostatecznie, gdy p. Cejnar daje sygnał rozpoczęcia gry ustawiają się Szwedzi w tym samym porządku co wczoraj, niebiescy zaś Krakowianie: Malczyk; Kaczor, Gintel; Kotlarczyk, Chruściński. Wieruski; Adamek, Czulak, Kałuża, Reyman III, Wójcik, którego po kwadransie zastąpił Landmann. Jak i dnia poprzedniego rozpoczyna się w szalonem tempie, które niemiało osłabnąć aż do końca. Pomimo, że Polska gra z wiatrem, Szwedzi przyciskają, ale nawet po kiksie Gintla Johanson przestrzeliwuje zbliska. Powoli dochodzi do głosu Polska, Pomoc pracuje znacznie lepiej, a. przedewszystkiem mądrzej taktycznie niż w niedzielę. Skrzydła dobrze obstawione nie dochodzą do głosu, a z trójką środkową daje sobie rady niezmordowany Chruściński i dobrze grający Kaczor i Gintel. Czulak obsługuje doskonale Adamka. , świetnie wykłada mu piłki Kałuża, który prowadzi dzisiaj atak fenomenalnie. Ten nie zaniedbuje i łączników, a pamięta także i o lewem skrzydle. Widać, że w drużynie dobry nastrój, ochota do boju, zapał i chęć powetowania wczorajszej porażki. Nawet Malczyk chwyta pierwsze piłki wcale dobrze. Strzały jednak ataku krakowskiego nie są celne lub też mający najlepsze pozycje Reyman zwleka zbyt długo z oddaniem strzału. Pomimo widocznej przewagi Krakowian, Szwedzi strzelają w 20 minucie pierwszą bramkę. Johanson objeżdża obronę i strzela nieuchronnie. Kraków mimo to naciska i to wcale energicznie. Piękne pociągnięcia wzbudzają silny oddźwięk w publiczności, która bierze żywy udział w grze zachęcając okrzykami drużynę krakowską. Strzela Chruściński dwukrotnie pięknie? ale strzały idą obok. Szwedom sprzyja znowu szczęście. Wszelkie wysiłki drużyny kończą się tylko. . . kornerami. Piękne pozycje pozostają bez skutku, raz ratują Szwedów po zamieszaniu kolana bramkarza. Natomiast lepiej powodzi się żółtym. Przebój Rydberga, który podciąga pod linję autową, ostry co prawda, strzał, ale pod kątem, który nie przedstawia trudność przy obronie i to nie bez pomocy Malczyka, piłka w siatce. Szwedzi prowadzą w 40 min. 2:0. Zmienne ataki, Malczyk parę razy dobrze wybiega, a Lindberg w ostatniej sekundzie broni nogą. Druga połowa przynosi zrazu ten sam obraz gry. Ataki Krakowa n:e przynoszą upragnionego punktu. Chruściński pracuje z podziwu godnym zapałem, Czulak pomaga w krytycznych sytuacjach pod naszą bramką. A Szwedom przychodzi w pomoc nawet słupek. „Pewniaczek" Czulaka trafia w poprzeczkę. Strzał Reymana broni nogą Lindberg. A le i Malczyk ma zajęcie. Wyłapuje niebezpieczne centry, tem groźniejsze, że Szwedzi go stale ostro atakują. W reszcie pada bramka dla Krakowa. Z masy bramek które padły w oba dni, najpiękniejsza. Kaczor odebrał piłkę napadowi, podał Kałuży, ten n:e stopując Czulakowi, który znowu wysunął ją Adamkowi. Krótki bieg wzorowa centra i Kałuża głową pakuje Lindbergowi bramkę. Cała akcja tak błyskawiczna, że pomoc i obrońcy nie zdążyli się nawet cofnąć. Szwecja odpowiada z miejsca ostrym atakiem.

Kraków ma sposobność wyrównania, ale jak i dotąd sytuacji nie może wyzyskać. Szwedzi jednak widząc powagę sprawy, zabierają się energicznie do walki. Mecz staje się ostry, obustronne faule, Cejnarowi trafiają się coraz częściej błędy. Powoli słabnie pomoc krakowska. Szwedzi coraz częściej podchodzą pod bramkę niebieskich. Malczyk broni kilkakrotnie, ale bomba Rydberga po pięknej kombinacji wchodzi w 35 min. do siatki 3:1. Mecz rozstrzygnięty. Kraków atakuje jeszcze, ale już nie ma tego rozmachu jak dotychczas. W 38 min. centruje prawy skrzydłowy, Malczyk przepuszcza fatalnie piłkę a Dahl z łatwością osiąga czwarty punkt dla swych barw. Jeszcze ataki Szwedów i gwizdek p. Cejnara, który miał bardzo nieszczególny dzień, kończy tak nieszczęśliwie prowadzone i niesłusznie przegrane przez Kraków zawody.

Bankiet.

Wieczorem po zawodach Kraków — Południowa Szwecja, połączył uczestników wspaniały bankiet wydany przez P Z P N . w salach Starego Teatru na cześć gości. Widzieliśmy tam jeszcze raz wszystkich uczestników dwudniowych bojów i to nie tylko tych, którzy na boisku Cracovii się odznaczyli, ale także i tych, którzy organizacyjnie przyczynili się do powodzenia imprezy. Niestety oprócz wojskowości, która jak zwykle zainteresowała się sportem intenzywnie, nie widzieliśmy objawów zainteresowania ze strony władz rządowych lub municypalnych, to też wiele miejsc honorowych gości świeciło pustkami. Nieszczególne wra­żenie odniosą goście z kraju, gdzie zainteresowanie się sportem jest u kierujących sfer wprost przysłowiowe. M y jednak jesteśmy już tak przyzwyczajeni, że z władzami municypalnymi sport spotyka się tylko na, terenie podatkowym, gdzie odgrywa rolę dojnej krowy, że nas nieobecność reprezentantów miasta nie dziwi. Przykrym nietaktem natomiast ze strony organizatorów należy nazwać fakt niezaproszenia reprezentantów prasy, nie wiadomo czy ze względów oszczędnościowych.

Szereg toastów otworzył prezes PZ P N -u Dr. Cetnarowski pijąc na zdrowie szwedzkich gości. W przemowie swej podniósł ofiarną i pełną ambicji grę polskiej drużyny i podkreślił, że mimo cyfrowo brzydkiego wyniku mamy pełne nadzieje na przyszłość. Następnie wręczył podarki przeznaczone dla związku szwedzkiego a mianowicie puhar srebrny na pamiątkę tych zawodów, dalej pamiątkowy puharek dla prezesa Johanssona, wielkiego naszego przyjaciela, Wreszcie zwrócił się po polsku do sędziego Cejnara dziękując mu za. doskonałe prowadzenie obu spotkań i ofiarując mu srebrną papierośnicę na pamiątkę. Obfite oklaski i okrzyki: Cześć dla gości i serdeczne owacje dla sędziego zakończyły przemówienie prezesa. Odpowiadał prezes szwedzkiego Zwią­zku Johansson, podnosząc w sympatycznemu przemówieniu znaczenie i wagę jakie Związek szwedzki przywiązuje do spotkań z Polską i ich dalszego kontynuowania, poczem zakończył po szwedzku, wznosząc wraz z drużyną czterokrotne Hurra na cześć Polski i PZPN -u. Imieniem niestety nieobecnego p. Brodatego, dzięki którego inicjatywie przyszedł swego czasu pierwszy mecz, do skutku, wręczył p. Johansson wspaniały srebrny puhar, jako wędrowną nagrodę na te spotkania międzynarodowe, Związek szwedzki ofiarował pozatem P Z P N -ow i, Dr. . Cetnarowskiemu i p. Cejnarowi puhary. Ponadto przemawiali jeszcze imieniem K Z O P N . p. Bieżeński, wręczając Szwedom piękny upominek, oraz p. Rubenson, który wygłosił wielką mowę historyczną

Sport lwowski

Nr 159. Lwów, środa 4. listopada 1925. Rok IV.

Południowa Szwecja-Kraków 4:1 (2:0)

2. XI. Kraków: Malczyk, Kaczor, Gintel, Kotlarczyk, Chruściński, Zastawniak, Adamek, Czulak, Kałuża, Reyman III, Landman (Makkabi). Szwedzi wystąpili w składzie z dnia poprzedniego. Sędzia p. Cejnar. Widzów 3000.

Drużyna szwedzka grała dobrze, lecz nie tak, jak w meczu międzypaństwowym. Kraków grał nadzwyczaj ambitnie i ofiarnie. Najlepszą linją był atak z wyjątkiem Landmana, grającego w miejsce Sperlinga, który się spóźnił na boisko o 20 minut Najsłabszymi byli Zastawniak i Malczyk, który znowu jest głównym powodem tak wielkiej klęski. Mógł on z łatwością obronić 2 bramki. Szwedzi, wśród których wybijali się Hanson i Johanson, grali zbyt ostro, w czem im p. Cejnar, sędziujący słabiej, niż dnia poprzedniego zbytnio nie przeszkadzał.

Wywoływało to częste protesty ze strony publiczności.

Przebieg gry: Początkowo atakuje Kraków. Wszelkie jednak ataki kończą się na obronie i doskonałym bramkarzu Lindbergu. W 10’ środek napadu Szwedów, po pięknym biegu solowym, zdobywa pierwszą bramkę. W 39’ przepuszcza Malczyk piłkę łatwą do obrony. Pod koniec pierwszej połowy dusi Szwecja. Po pauzie zdobywa Kałuża głową bramkę z centry Adamka. Szwedzi rewanżują się dwiema bramkami, z których jedną stanowczo mógł Malczyk obronić.