1926.05.30 Kraków - Wiedeń 2:4

Z Historia Wisły

Grać mieli z Wisły: Pychowski, Kaczor, Jan Kotlarczyk, Kowalski, Jan Reyman.

Relacje:

„Przegląd Sportowy”

Przegląd Sportowy. 1926, nr 22

Międzymiastowe spotkanie Wiedeń—Kraków 4:2.

Oczekiwane z wielkiem naprężeniem spotkanie piłkarskie z Wiedniem przyniosło kołom sportowym Krakowa — co z góry trzeba powiedzieć — znaczne rozczarowanie, w dodatku odnoszące się do obu drużyn. Wiedeńczycy grali bezsprzecznie dobrze i zbyt dobrzy gracze składali tę reprezentację, by mogło być inaczej. Ale też nie pokazali tego, czego od nich oczekiwano. Równie dobrą grę widzieliśmy już wiele razy. Ponadto, co było wielce ujemną stroną zawodów, grali oni można powiedzieć już nawet brutalnie, czem wielce zrazili do siebie publiczność krakowską. Jako plus zawodów podnieść znów należy: z jednej strony podtrzymywanie ciągłości spotkań z Wiedniem, jak i z innemi ośrodkami głównemi piłkarstwa, z drugiej strony zupełnie dobry wynik, który mógł był i powinien był być lepszym.

Smutne to coprawda, że po dwudziestu latach gry w piłkę nożną cieszymy się honorowemi, jak je nazywamy, porażkami; byłby już czas najwyższy zacząć się cieszyć ze zwycięstw. Goście stanęli do tych zawodów w następującym składzie:

po lewej stronie stał główny promotor ataków Wiednia, Schlosser. Był on najefektowniejszym graczem z napadu, Znakomity dribbler i kombinator, zawodził jednak pod bramką, nie siląc się nawet zbytnio na strzał, a starał się wyrabiać innym pozycje. Dzięki niemu właśnie doskonale grał Fischer, karmiony wprost idealnemi piłkami. Zdarsky na środku mniej od Schlossera efektowny, i przedewszystkiem gracz fair, czego się zupełnie nie da o jego koledze powiedzieć, był niemniej dobry i wiele skuteczniejszy. Sam on zresztą zdobył trzy bramki z rzędu. Krakowianie wystąpili do tych zawodów w składzie następującym:

Drużyna ta, jako całość, zaprezentowała się dobrze. Była ona lepszą od drużyny krakowskiej i wygrała za służenie, Inna rzecz, że wygrała może za wysoko. Feigl w bramce nie miał sposobności pokazania swych umiejętności. Słaba gra napastników krakowskich nie na stręczyła mu wiele roboty. Potem, gdy po pauzie w 25 min. upadłszy nieszczęśliwie musiał opuścić boisko, następca jego znalazł się w poważniejszych opałach. Obrońcy byli może najsłabszą częścią drużyny. Nieco więcej energji w atakowaniu przez krakowian, — a nie byliby oni stanowili poważnej zapory. Natomiast po moc była rzeczywiście dobrą; najlepszym może był Stepan. W napadzie prawa strona była słabszą od lewej. Raz, że gruntownie przytrzymał ją Zastawniak, najlepszy w tym dniu z drużyny gospodarzy, a po drugie, że Krakowska drużyna zawiodła oczekiwania. Na prawdę na wysokości zadania i ponad ogólny poziom wybili się Zastawniak, Mieczysławski i Kaczor, Zadowolili Chruściński i Pychowski. Ale reszta grała grubo poniżej swej zwykłej formy nawet w spotkaniach klubowych. Mieczysławski w bramce pokazał, że jest dziś bezsprzecznie jednym z najlepszych bramkarzy polskich. Kilka pozycji i strzałów kapitalnie obronionych pokazały jego nieprzeciętną klasę. Obrona Krakowa była jeszcze jako całość — (uwzględniwszy i bramkarza) najlepszą częścią drużyny. Doskonałym był Kaczor, choć też zawinił w okropny sposób trzecią bramkę. W linji pomocy zawiódł poważnie Kotlarczyk, natomiast skrajni pomocnicy potrafili godnie spełnić swe zadanie. Przez to też trójka środkowa Wiednia wy szła o wiele lepiej niż skrzydłowi.

Napad Krakowa był najsłabszą częścią drużyny. Zawiedli wszyscy. W równej mniej więcej, dość przeciętnej formie utrzymali się Kałuża i Sperling. Pozo stali poprostu bardzo słabi, dopiero w ostatnim kwadransie rozegrała się prawa strona. W międzyczasie za ubijanych przez gości graczy wstępowali na boisko Nawrot za Kałużę, Seichter I za Kotlarczyka i Jesionka za Kaczora, by zniknąć po paru minutach, ustępując po przednim miejsca, niczem dodatnim nie zaznaczywszy swej bytności na boisku. Ponadto przestrzelono znów— karnego.

Przebieg gry: Pierwsze minuty wiedeńczycy nie schodzą z połowy Krakowa. Gdy jednak po dwu rzutach rożnych, powstałych po pięknych paradach Mieczysławskiego, strzela Zdarsky w 4 min. pierwszą bramkę, gra staje się otwartą zupełnie. Narazie jednak ataki Krakowa idą dość niedołężnie; ładny moment wytwarza strzał Sperlinga. Z drugiej strony Mieczysławski broni wspaniale kilka strzałów. W 27 min. przenosi Zdarsky głową ponad pustą bramkę. Niedługo potem w rewanżowym ataku Kałuża marnuje wspaniałą pozy ;ę. Dopiero w 36 min. centra Kubińskiego przechodzi przez cały atak od gracza do gracza, a Sperling w końcu wspaniałym strzałem w przeciwny górny róg pakuje piłkę do siatki. Odrazu jednak, w dwie minuty, rewanżują się wiedeńczycy; po pięknym ataku strzela nieuchronnie z podania Schlossera Zdarsky drugą bramkę.

Po pauzie chwila przewagi Krakowa. W 5 min. sfaulowany Kałuża przestrzeliwuje pustą bramkę. Wiedeńczycy biorą ponownie górę. Mieczysławski ma wciąż sposobność do efektownych interwencji. Nieoczekiwanie idącą spokojnie do bramkarza piłkę podaje Kaczor w nogi Zdarsky'emu i 21 min. przynosi trzecią nie uchronnie strzeloną bramkę. W 28 min. przejeżdża Buresch 4 graczy i spokojnie po raz czwarty piłka siedzi w siatce. Wreszcie zrywa się Kraków do ataków, które idą teraz prawą stroną, w 31 min. rzut karny strzela Sperling w aut. Dla ścisłości dodać trzeba, że jest to piąty karny, przestrzelony w czwartym z rzędu ważnym meczu!!! Reymann III, Krumholz, Zastawniak, Gintel i Sperling — to ładna litanja. Tymczasem w minutę później mija Reymann III obronę i przed samą bramką oddaje piłkę Kałuży, który bez trudu ustala rezultat. Dalsze ataki pozostają już bez rezultatu. Rogów 6 ; 1 dla Wiednia. Sędzia p. Herites z Pragi — znakomity. Publiczności około 5.000.