1926.10.09 Wisła Kraków – Pogoń Lwów 4:2
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 4:2 (2:1) | Pogoń Lwów | ||||||||
widzów: | ||||||||||
sędzia: Landwirth | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
„Ilustrowany Kuryer Codzienny”
1926, nr 278 (9 X)
Pogoń—Wisła.
Dwudniowe zawody lwowskiej Pogoni z Wisłą, wzbudziły ogólne zainteresowanie. Po klęsce reprezentacji Krakowa z Warszawą, po wyeliminowaniu „Cracovii‘‘ od udziału w rozgrywkach o mistrzostwo Polski, dają się ogólnie słyszeć głosy, iż football krakowski upada. To też ostatnią można powiedzieć nadzieją, iż krakowskie piłkarstwo potrafi zatrzymać swą dawną supremację w sporcie polskim, pokłada światek sportowy na drużynie Wisły, iż potrafi ona, podobnie jak dawniej ,gdy szło czy to o obrona puharu prof. Żeleńskiego, czy też o rehabilitowanie porażek innych drużyn krakowskich w stolicy, zrehabilitować i podnieść sport krakowski w oczach innych okręgów.
Ze względu na spodziewany tłumny napływ publiczności w dniach zawodów, radzimy zaopatrzyć się wcześniej w bilety w przedsprzedaży w firmach K. Parafiński, ul. Sławkowska 14 i M. Kopeć, ul. Karmelicka 23.
Pogoń słynąca z gry do końca na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem sędziego spasowała. Wisła miała bowiem w tym meczu niezliczoną wprost ilość sytuacji podbramkowych. Pierwszego gola strzelili jednak lwowianie. Szybko wyrównał stan spotkania Reyman, a Czulak wyprowadził Wisłę na prowadzenie. II. połowa również zaczęła się szczęśliwie dla gości (gol Zimmera na 2:2). Potem już dominowała na boisku Wisła i po golach Reymana (z pięknej centry Czulaka) i Kowalskiego z rzutu karnego pewnie wygrała to spotkanie.
Czerwoni znaleźli się w tym roku poza burtą rozgrywek o MP i chcieli udowodnić finaliście, że są drużyną lepszą. Przed tygodniem Pogoń wygrała z Cracovią i mecze z Wisłą miały być szansą rehabilitacji piłki krakowskiej. Pogoń zagrała bez Wacka i od razu było widać, że straciła połowę ze swej wartości. Wisła na której barkach spoczął honor Krakowa grała niezwykle ambitnie i „przeciwstawiła Lwowiakom "szkołę krakowską, popartą jednak, w przeciwieństwie do miękkiej Cracovii, niebylejakimi walorami fizycznymi". Szczególnie dobrze prezentował się atak z Kowalskim i Reymanem. "Twardy i uparty, nie łatwo dał sobie odebrać piłkę. Przy szczęściu byłby uzyskał więcej jak dwie bramki". Receptą na sukces w Krakowie miało być wyeliminowanie z gry Reymana, którego nie odstępował na krok Fichtel. Nie na wiele się to zdało, gdyż Wisła mimo osłabienia skrzydłowymi miała niezliczone sytuacje podbramkowe, "kilka pewniaczków uratowały słupki, poprzeczka i las nóg” Poganiaczy' którzy w momentach drażliwych skupiali się pod swoją bramką. Ostatecznie pierwszy mecz wygrała Wisła 4:2.
Na podstawie: Stadion nr 41.
Przegląd Sportowy numer 41 (282); str. 1, Sobota 16 październik 1926:
Rehabilitacja piłkarstwa krakowskiego
Dwa sukcesy Wisły z Pogonią
Wicemistrz Krakowa stanął w obronie starej stolicy piłkarstwa polskiego. W spotkaniu z mistrzem Polski Wiśle udało się istotnie zrehabilitować football Krakowa, przez co niewątpliwie zdobyła gorące zawsze dla rodzinnego miasta serca krakowian. Oto relacje z obu spotkań.
Wisła - Sparta 4:2 (2:1)
Sobota 9.10. Do zawodów stanęły drużyny w następujących składach:
Wisła: Katz, Pychowski, Skrynkowicz; Wójcik, Kotlarczyk, Gieras; Czulak, Reyman III, Reyman I, Kowalski, Żelazny.
Pogoń: Lachowicz, Olearczyk, Maurer; Domoradzki, Fichtel, Deutschmann; Zimmer, Bacz, Łysek, Garbień, Urich.
W tym dniu była Wisła od Pogoni drużyną znacznie lepszą, tak, że wynik powyższy nie odzwierciedla w pełni przewagi.
Pogoń - cieniem Pogoni
Pogoń była cieniem drużyny sprzed dwa tygodni, kiedy to w pięknym stylu pokonała Cracovię. Smutny to fakt że brak Kuchara, Gierbatowskiego czy Szabakiewicza jest powodem takiej ujemnej zmiany w drużynie.
Brak Kuchara
Niemniej jednak brak Kuchara dawał się odczuwać w każdej fazie gry. Atak Pogoni pozbawiony jego kierownictwa był linią zupełnie rozerwaną, bez żadnego wzajemnego kontaktu, tak, że ani Bacz, ani Garbień - zwykle tak groźni - zmuszeni grać każdy na swoją rękę - nie wyszli należycie. Najwięcej brak Kuchara odczuwał za pewne Fichtel. Pozbawiony współpracy wszędobylskiego Wacka i oddany wyłącznie na swoje siły zawiódł kompletnie.
Obrona Pogoni jak zwykle słaba w wykopie, Lachowicz niepewny w chwytach, przepuścił fatalnie pierwszą bramkę.
Upadek animuszu
W całości drużyna Pogoni czyniła wrażenie zespołu przemęczonego, bez animuszu do walki. Ze znanej energii i zapału tej drużyny , które jej tyle sukcesów nawet nad lepszymi w zasadzie drużynami przynosiły, nie było tym razem śladu.
Drużyna ta umiejąca dotychczas walczyć do ostatniej minuty, już na kwadrans przed końcem poddała się swemu losowi. I to może było jedną z największych niespodzianek sobotnich zawodów, lecz winno też być przestrogą dla Pogoni, że mistrzostwo Polski - mimo wyeliminowania Cracovii - zdobyć będzie można tylko przy największym wysiłku.
Ambicja "Wisły"
Wisła pewna widocznie wysokiej odpowiedzialności honoru Krakowa, walczyła z wielką ambicją. W każdej bez wyjątku linji była też drużyną lepszą.
Różnica ta była nader widoczna tak w ataku, jak i w pomocy. Znaczne polepszenie formy Kowalskiego, nadało atakowi Wisły większą spoistość, a jego lekkie i dokładne podawanie piłek, było wzorowe. Kowalski był też w tym dniu jednym z najlepszych w drużynie. Dzielnie walczył obok niego Reyman I. Twardy i uparty, nie łatwo dał sobie odebrać piłkę. Przy szczęściu byłby zapewne uzyskał więcej jak dwie bramki. Czulak na nieswojej pozycji prawego skrzydłowego trzymał się dzielnie. Słabsi fizycznie Reyman III i Żelazny wypadli blado.
Niezmordowanym i nader skutecznym graczem był Kotlarczyk w pomocy, pokazując grę o klasę lepszą od swego vis-a-vis Fichtla. Stała przewaga Wisły i ciągłe "gniecenie" przeciwnika jest jego wielką zasługą. Braki techniczne Wójcika i fizyczne Gierasa nie pozwoliły im dorównać klasie Kotlarczyka. Obrona pracowała bez zarzutu, aczkolwiek Skrynkowiczowi brak jeszcze rutyny, w taktyce gry, Katz bronił spokojnie, choć jego źle obliczony wybieg sprowadził utratę drugiej bramki.
Strzelcy
Bramki strzelili kolejno: Garbień, Reyman I, Czulak, zaś po pauzie: Zimmer (głową), Reyman I (z pięknej centry Czulaka głową) i Kowalski (z karnego za "foul" Deutschmanna)
Naprzód : organ Polskiej Partji Socjalistycznej. 1926, nr 237
WISŁA — POGOŃ 4:2 (2:2) i 0:0. Oczekiwano z naprężeniem wyników zawodów z obu dni. Wisła miała zrehabilitować nadszarpaną opinię footballu krakowskiego. I powiedzmy szczerze, że się jej to udało. Wprawdzie Pogoń wystąpiła bez Kuchara i Giebartowskiego, a w pierwszym dniu także bez Szabakiewicza i Hankego, lecz również Wiśle brakło najlepszych graczy, tj. Adamka i Balcera. Sobotnie zawody stały bezwzględnie pod znakiem czerwonych, gra do pauzy była żywa, interesująca i obfitująca w szereg, obustronnie ładnie przeprowadzanych ataków. Niestety druga połowa stanowiła kontrast części pierwszej, a więc nudną, chaotyczną grę. Znacznie ładniejszą grę pokazały obie drużyny. dnia następnego. I znowu Wisła była stroną poważnie atakującą, ale obarczoną pechem w strzelaniu. Kilka pewnych sytuacyj podbramkowych, które w normalnych warunkach kończą się bramkami, nie umieli napastnicy Wisły wykorzystać, a pozycyj tych gospodarze mieli znacznie więcej od gości. Wynik remisowy, w dodatku zerowy absolutnie nie odpowiada istotnemu przebiegowi gry i układowi sił drużyn, w których Wisła w: obu dniach była lepszą i stanowczo w polu niebezpieczniejszą. Pogoń grała słabiej niż z Cracovią. Sędziowie p. Landwirth i Arczyński, słabi,
Robotnik : centralny organ P.P.S. R.32, № 281 (12 października 1926) = № 3081
Kraków. W sobotę Wisła - Pogoń 4:2 (2:1) bramki zdobyli dla Wisły Reyman I (2), Czulak i Kowalski (Karny), dla Pogoni-Garbień i jedna samobójcza (przez Gierasa), W niedzielę wynik bezbramkowy 0:0. Obie drużyny z kilkoma rezerwowymi