1927.10.02 Wisła Kraków – Polonia Warszawa 7:1

Z Historia Wisły

1927.10.02, I liga, 24. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 15:00 5.000
Wisła Kraków 7:1 (3:1) Polonia Warszawa
widzów: 4-5.000
sędzia: Emil Niedźwirski ze Lwowa
Bramki

Mieczysław Balcer 16'
Stanisław Czulak 20'
Henryk Reyman 30'
Henryk Reyman 52'
Henryk Reyman (k) 61'
Henryk Reyman 62'
Mieczysław Balcer 74'
0:1
1:1
2:1
3:1
4:1
5:1
6:1
7:1
12' (k) Stefan de Jelski







Wisła Kraków
2-3-5
Emil Folga
Aleksander Pychowski
Emil Skrynkowicz
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Bronisław Makowski
Józef Adamek
Stanisław Czulak
Henryk Reyman
Jan Reyman
Mieczysław Balcer

trener: brak
Polonia Warszawa
2-3-5
Feliks Gross
Mieczysław Miączyński
Andrzej Nowikow
Wacław Loth (IV)
Stefan de Jelski
Feliks Konarski
Włodzimierz Krygier
Adam Kogut
Stanisław Puchniarz
Mieczysław Ałaszewski
Mieczysław Zimowski

trener: brak
po przerwie klasyczny hat-trick Henryka Reymana

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Stadjon: R. 5, 1927, nr 40

1927.10.04


KRAKÓW.

Wisła — Polonja 7:1 (3:1).

Skład Polonji: Gross. Miączyński, Nowików, Maderski, Jelski L Loth IV, Zimowski, Ałaszewski, Puchniacz, Kogut. Krygier. Wisła w zwykłym składzie z Balcerem.

Pierwsze minuty należą do Polonji grającej znacznie spokojniej i ambitnie j od swego przeciwnika. Szereg niebezpiecznych, acz bezskutecznych ataków inicjują goście lotnemi swemi skrzydłami, wykorzystując jednak więcej Krygiera. Polonja rozporządza przytem wielką umiejętnością koncentrowania się w chwilach niebezpiecznych w mig pod własną bramką, by nie dopuścić do niemiłej kapitulacji. W dwunastej minucie sędzia dyktuje wątpliwy karny za rzekomy foul Kotlarczyka, który strzela Kogut. Teraz Wisła otrząsa się z dziwnej atmosfery, w jakiej chodzi, a raczej błądzi po boisku. Balcer dostaje w 15 minucie piłkę od Reymana III, ogrywa pomocników i back'ów, strzelając nieuchronnie wyrównującą bramkę. Od tej chwili uwydatnia się czasami mniejsza, czasami większa przewaga Wisły, która w chwilę później uzyskuje bramkę ze strzału Czulaka. Adamek i Reyman marnują szereg wspaniałych okazji, ujawnia się przysłowiowe szczęście Grossa, aż wreszcie ten ostatni próbuje nieudolnie bronić, ale — bomba Reymana I "siedzi".

Po pauzie obraz gry zupełnie się zmienia. Jak gdyby nie ta sama Polonja wyszła na boisko, gra staje się nudna i ospała, gracze Polonji przypuchli porządnie wszyscy bez wyjątku w obu drużynach grają bezdusznie, jak gdyby odrabiali pańszczyznę. Polonja — przy większym zapasie techniki mogłaby wykorzystać to lenistwo Wisły i wynik znacznie poprawić, ale sama ..ledwie zipie". Po kwadransie sędzia uznaje konieczność gola, więc daje najniesłuszniej karnego przeciw Polonji. Wśród 'Ogłuszających krzyków publiczności, która domagała się bicia karnego na out, Reyman I strzela nieomylnie. W minutę później ten sam gracz strzela bombę między obu obrońców Polonji, którzy skrupulatnie obstawili Grossa -uniemożliwiając mu spostrzeżenie piłki. Nie pomogło czasowe cofnięcie Ałaszewskiego do tyłów — Balcer podwyższa skoro do 7:1, poczem kończy się ten nad wyraz nudny mecz.

Przy ocenie drużyn należy podkreślić dobry i szybki start Polonji, który pozwalał jej na błyskawiczne przegrupowywanie drużyny na boisku. Ale na tem kończą się jej walory techniczne jako zespołu. Indywidualnie na pierwszem miejscu należy postawić środkowego pomocnika Jelskiego I, który jest na tej pozycji najlepszym graczem może nietylko w stolicy. Boczni pomocnicy spełniali swe zadanie bez zarzutu, back'i trzymały się prymitywnej zasady odkopywania piłki jaknajdalej od siebie, bez żadnej myśli przewodniej. Gross okazał dużo szczęścia zawinił ze trzy bramki i — wybiegał świetnie na spotkanie przeciwnika Ach gdybyż można było wszystko bronić wybiegami! Atak gości szedł zmiennie. Skrzydła mogłyby znacznie więcej zdziałać przy lepszej pracy środkowej trójki. Puchniacz narazie nie nadaje się stanowczo na kierownika ataku. Brak mu doświadczenia i umiejętności, chociaż reprezentuje bezsprzecznie znakomity materjał. Powinien grać przy bardzo dobrym centrze-techniku, np. Kałuży. Zagadką wieczną pozostanie zapewne, dlaczego kierownictwo Polonii wstawiło do drużyny Koguta. Stara ta gwardja zachowała z swych dawnych walorów tyko wielką umiejętność foulowania, z której korzystała zresztą skwapliwie. Ałaszewski li tylko ambicją nie mógł ratować honoru swych barw. Całość cechowała niezwykła karność i fairness

O Wiśle pisaliśmy już wyżej. Drużyna ta wypompowała się zdaje się zupełnie na I. F. C. Nie można twierdzić, by grała źle, albo by wygrała niezasłużenie w tak wysokim stosunku. Przeciwnie — przy odrobinie życia i serca z łatwością uzyskałaby wynik dwucyfrowy. Skrzydła zwłaszcza Adamek, słabe- reszta przecięta — jak na Wisłę.

Godność sędziego piastował p. Niedźwirski, krzywdzą? rzetelnie obydwie drużyny. Kornerów 7:0 dla zwycięsców.


REKORD BRAMEK.

37 br.: Reyman I.

27 br.: Łańko.

24 bn: Kuchar.

20 br.: Staliński, Przybysz, Steuerman.


I jak tu narzekać na upadek warszawskiej piłki nożnej, kiedy drużynom warszawskim doskonale się powodzi. Wszak Polon: a awansowała w ciągu tygodnia z 12-go (!) na ósme miejsce, zaś Legja odprawiła w niespotykanym dotychczas stosunku, moralnego mistrza Polski i bezwzględnie najlepszą drużynę piłkarską na terenie polskim, zaprawioną w walkach z „pierwszorzędnemi drużynami ojczystemi (terminologia według Katowitzer Ztg.), czyli, mówiąc normalnie — IFC. lak, tak — zarządy Polonji i Legji winny odznaczyć krzyżem zasługi klubowej autorów tych sukcesów, w pierwszym więc wypadku p. Hamburgera w drugim — całą linję ataku. O ile bowiem dyspozycji strzałowej ataku Legji nie wiele doprawdy zarzucić można, o tyle znowu musimy wyrazić więcej jeszcze, niż szczery podziw, dla pracy obrońcy interesów Polonji. Bronić pozycji, raz przegranej i nie mającej zbyt wielkich szans na poprawienie, jest już nielada trudem, cóż więc dopiero znaczy sprawy takie — obronić. P. Hamburgerowi muszę złożyć na tem miejscu wyrazy 'szczerego szacunku i... zazdrości. O ile p. Hamburger spełnił więcej nawet niż prosty obowiązek członka Klubu wymaga, o tyle nie możemy tego powiedzieć o drużynie piłkarskiej „stołecznego mistrza" (jak to brzmi dziwnie wobec „porządków" ligowych: jakieś słowa z minionego stulecia (z czasów gry egipcjan w piłkę nożną w Babilonie chciałem powiedzie — w Memphis). Przegrać 7:1 nawet do mistrza Polski — to nie jest zgodne z tradycją Polonji, zdobyć jedyną bramkę z karnego — to przypomina rok 1925, a wstawić do ataku Koguta — to pachnie 1915-ym rokiem! Jedno z pism codziennych przed wyjazdem Polonji do Krakowa podało następujący skład: Gross; Miączyński, Jelski II; Konarski, Jelski, Lotth IV; Zimowski, Ałaszewski, Puchniarz, Kogut i Krygier. Po przeczytaniu powyższego posiniałem ze złości jakto gdzie rezerwy, o których tyle się pisało, dlaczego nie gra Bułanow, Nowikow, Materski, Loth I i szereg innych znanych graczy, starych wyjadaczy? Konarski, Jelski II, może jeszcze kogo z 3-b drużyny wstawić?


Przegląd Sportowy nr 40/1927 ,str. 3:

Wisła-Polonia 7:1 (3:1)

Mecz oczekiwany z dość dużym zainteresowaniem w pierwszej połowie był rzeczywiście ciekawy. Choć liczono się ogólnie ze zwycięstwem Wisły, spodziewano się jednak, że zwycięstwo to będzie musiała sobie ciężko wywalczyć. Co prawda wiele z tych dla Polonji pochlebnych horoskopów polegało na przekonaniu, że w barwach Polonji wystąpi Kisieliński, niemniej jednak, mimo ładnej i żywej gry, Polonja nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Drużyna, po zmianach odmłodzona, niemniej jednak odmłodzenie to nie przyniosło poza pewnem ożywieniem tempa gry nic nowego. Gracze nowi są młodsi i ruchliwsi- nie są natomiast wcale lepsi od dawnych.

Pozatem aczkolwiek Jelski gra zupełnie dobrze na środku pomocy, może lepiej niż w obronie, a napewno lepiej niż w napadzie, to jednak gra nie jest odpowiednią do drużyn lekkich i szybkich, jaką chce być po odmłodzeniu Polonja. Jelski gra technicznie dobrze, pracuje bardzo intensywnie, niemniej jednak gra za wolno i wszystkie jego zagrania stwarzają sytuacje, które przeciwnik może już naprzód przewidzieć. Dlatego też, jeżeli ich nie popiera wspaniała rzeczywiście technika innych graczy, bardzo często interwencja jego ma skutek czysto destruktywny, a to, jak na środek pomocy jest stanowczo za mało. Dobrze grały oba skrzydła, szczególnie Zimowski w pierwszej połowie. Obrona jeszcze bardzo słaba. Gross w bramce kilka bramek mógł przy większej sprawności technicznej utrzymać, natomiast pod koniec gry miał rzeczywiście nadzwyczajne szczęście, kiedy po zupełnem załamaniu się Polonji, musiał staczać walkę z całym atakiem Wisły zgromadzonym stale pod bramką Polonji.

Wisła grała dobrze aczkolwiek przez pierwszych kilkanaście minut i przez ostatni kwadrans wydawało się, że to nie ta sama drużyna. Doskonale grały tyły (Skrynkowicz lepszy, Pychowski spokojniejszy). Folga poza kilku pierwszemi minutami, kiedy nie był całkiem spokojny, grał doskonale i z wielką brawurą, pomoc bez zarzutu. W ataku lepsza naogół prawa strona. Balcer i Adamek mieli szereg pięknych rzeczywiście biegów i śmiało można powiedzieć, że taką siłą przebojową jak Adamek nie rozporządza żaden napastnik w Polsce. Reyman II słabszy, Reyman I jak zwykle doskonały. Czułek dobry. Naogół jednak trzeba powiedzieć, że Polonja zostawiła lepsze wrażenie aniżeli na wiosnę i przez pierwszych 45 minut grała rzeczywiście dobrze, załamując się zupełnie dopiero w drugiej połowie.

Drużyny w składzie: Wisła- Folga- Skrynkowicz- Pychowski- Makowski- Kotlarczyk I- Kotlarczyk II- Balcer- Reymann II- Reymann I- Czulak- Adamek.

Polonja- Gross- Miączyński- Loth IV- Jelski- Konarski- Krieger- Kogut- Puchniarz- Alaszewski- Zimowski.

Sędzia dr. Niedźwierski (Lwów) dobry.

Gra otwarta i w szybkim tempie daje odrazu kilka pozycyj podbramkowych, których jednak strony nie wykorzystują. Polonja gra niespodziewanie ładnie i ambitnie, kombinując szczególnie prawą stroną ataku. W zamieszaniu podbramkowem Folga wybija piłkę pięściami i na samej linii pola karnego powstaje zamieszanie . Sędzia dyktuje rzut karny, który Jelski egzekwuje. Wisła zrywa się z wielką ambicją do walki, gra jednak narazie nie nadzwyczajnie, gorzej od Polonji, która widocznie chce za każdą cenę umocnić swoją przewagę. Niemniej jednak technicznie lepsza gra Wisły bierze górę, w 16-ej minucie Balcer przechodzi sam i po pięknym biegu wyrównuje strzałem tuż obok niezdecydowanego Grossa. Wisła zaczyna atakować energiczniej uzyskuje korner i w 20 minucie drugą bramkę z pięknego strzału Czulaka. W 30 minucie strzela Reymann I trzecią bramkę obok bezradnego Grossa. Atak Wisły zaczyna kombinować zanadto i nie jest w stanie podwyższyć rezultatu do pauzy.

Po pauzie Wisła odrazu przygniata bramkę Polonji. W 8 minucie uzyskuje Reymann I bardzo ładną, nie do obronienia bramkę z bliskiej odległości. W 11 minucie jeden z rzadkich ataków Polonji kończy się pięknym strzałem Ałaszewskiego z podania Kriegera, który wspaniale łapie Folga. Szereg doskonałych pozycyj dla Wisły, kończy się dwiema bramkami uzyskanymi przez Reymanna I w 16 minucie z karnego, a w 17 z pięknego strzału w wysokości przynajmniej 1 i pół metra. W 31 minucie przerywa się Adamek, przechodzi i centruje. Balcer dopada do piłki i lekko uzyskuje ostatnia bramkę. Atak Wisły siedzi jeszcze ciągle pod bramką Polonji nie jest jednak w stanie uzyskać lepszego rezultatu.


1.FC przegrywa wyraźnie z Legią 0:5.

Tabela: Wisła 39:9, 1.FC 30:14, Pogoń 27:17.

Krytyka 1.FC za zejście z boiska. Pożałowania godny incydent, świadczący o kulturze graczy musi być przez władze i opinię potępiony. Próby nadawania grom charakteru polityczno-narodowego i pretensje Niemców nieuzasadnione.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1927, nr 272 (3 X)

Program niedzielnych zawodów piłkarskich.

KRAKÓW. Boisko Wisły, godz. 15: Polonia (Warszawa) — Wisła. Powyższe zawody o mistrzostwo Polskiej Ligi Piłki Nożnej, wzbudzały wielkie zainteresowanie ze względu na specjalne przygotowania Po lon j i, która dokonuje zakrojonego na wielką skalę przegrupowania swego zespołu. Ponadto na meczu tym debiutuje w drużynie stołecznej znakomity bramkarz Kisieliński, wielokrotny reprezentatywny gracz Polski. Doskonała gra tego bramkarza decydowała nieraz, że drużyny, w których on występował, odnosiły zwycięstwo. Drużynę Polonji cechuje obok eleganckiej gry, niezwykła ambicja w spotkaniach z najsilniejszymi w Lidze, co zresztą uwydatnia się w jej zwycięskich wynikach, jak wygrana z Wisłą 2:1, I. F. C. 3:1 ł remis z Pogonią 3:3. Niewątpliwie mecz jutrzejszy ze względu na doskonałą formę Wisły, pragnącej z jednej strony zrewanżować się Polonji za doznaną klęskę w Warszawie i zdobyć 2 cenne punkty, potrzebne dla uzyskania mistrzostwa, a z drugiej strony ze względu na wysoce ambitną grę warszawskiej drużyny, będzie niezwykle zajmującym. Sędziuje p. dr Niedźwirski ze Lwowa.

Publiczność, przybywająca na ten mecz, będzie miała sposobność zobaczenia nowej ozdoby boiska w postaci ogromnego zegaru o średnicy 1 ½ metra. Zegar ten, idący 2 razy po 46 minut, będzie wielkiem udogodnieniem dla publiczności, pragnącej informacji w czasie zawodów. Chronometrów (Omega), wartości kilku tysięcy złotych, jest wystawiony na specjalnej wieżyczce żelaznej z betonowem obmurowaniem. O wielkości jego świadczy sam fakt, iż tarcza jego waży 80 kg. T. S. Wisła, idąc w danym wy padku za wzorem wielkich zagranicznych klubów, z których b. niewiele tylko może się piszczycić za prowadzeniem podobnej imowacji, jest piór wszem w Polsce.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1927, nr 273 (4 X)


„Wisła” mistrzem Polskiej Ligi Piłki Nożnej.

Tytuł mistrza Polski w piłce nożnej wraca do Krakowa.

Kraków, 3 października.

Po sześciomiesięcznych zaciętych bojach piłkarskich zapadła nareszcie decyzja. Spowodowała ją wygrana Wisły z Polonią i zwycięstwo Legji z I. F. C. Zaszczytny tytuł mistrza Polski w najpopularniejszym w Polsce sporcie piłkarskim wraca nareszcie do Krakowa po pięcioletniej przerwie. Przez pięć lat dzierżyła dumnie w swych rękach mistrzostwo lwowska Pogoń, która w ostatecznej chwili potrafiła rozprawić się ze swojemi rywalami, jak Cracovia, Wisła, Warta i Polonia. Pierwsze wogóle mistrzostwo Polski dzierżyła Cracovia, która ten tytuł utrzymała tylko przez r. 1921. Trzeba jednak tutaj powiedzieć, iż poprzednie boje o mistrzostwo nie wymagały tak cięż kich walk, jak obecnie. Twarde walki ligowe żądały obecnie od najlepszej drużyny utrzymania dobrej formy w ciągu całego roku. I musi się przyznać, iż tytuł mistrza przypadł drużynie najlepszej, najbardziej wyrównanej we wszystkich linjach, która w tegorocznem mistrzostwie swoje porażki zawsze niemal mogła usprawiedliwić czy to niepełnym składem, kontuzją graczy itp. O niebywałej różnicy Wisły w stosunku do innych drużyn mówi przedewszystkiem tabela ligowa, która wykazuje, iż Wisła, mimo że ma jeszcze dwa mecze do rozegrania, wyprzedziła już wszystkich swoich rywali tak dalece, iż żaden z nich nie może już absolutnie jej dogonić. Przewagę jej, wspaniałą dyspozycję strzałową maluje także stosunek bramek, wyrażający się już obecnie w imponującej liczbie 94:28 bramek. Nowy mistrz ma niewątpliwie wszelkie dane, aby godnie reprezentował sport polski piłkarski, który w latach poprzednich nieco pod upadł.

Na uwagę zasługuje z wczorajszych wyników jeszcze zwycięstwo Legji nad I. P. C. 5:0, niespodziewane, jeśli idzie o wysokocyfrowy wynik. Porażka I. F. C. była bowiem dość łatwa do przewidzenia, gdyż po takiej prze granej, jaką ostatnio w Katowicach doznali Górnoślązacy w spotkaniu z Wisłą, przypuszczać można było, iż nastąpi w nich „za łamanie”. Los taki spotkał też rzeczywiście górnośląską jedenastkę. Wreszcie i Hasmonea wykazała Wcale dobrą formę, uzyskując coprawda na swojem boisku nierozstrzygnięty wynik z Pogonią.

W najbliższą niedzielę odbędzie się jedno z najbardziej interesujących spotkań w tegorocznym sezonie i to w Krakowie. Spotkają się z sobą Pogoń i Wisła. Poprzedni mecz prze grała Wisła we Lwowie w stosunku 4:1. Chodzić teraz będzie o rewanż, a zarazem Pogoń będzie usiłowała za wszelką cenę zdobyć suk ces moralny, coby się jej udało w razie zwycięstwa nad Wisłą. To też spotkaniu temu towarzyszyć będzie niebywałe zainteresowanie. Niektóre dotychczasowe niekorzystne wyniki Pogoni nie oznaczają tego, że drużyna lwowska nie będzie grała z całym wysiłkiem woli i umiejętności przeciw Wiśle, owszem wszystko przemawia za tem, iż w meczu tym oczekiwać należy innego, odrębnego wysiłku b. mistrza Polski.


Wisła-Polonja 7:1 (3:1). Kraków, 2 października. Mecze tych drużyn mają już swoją piękną tradycję. Towarzyszyła im dotąd zawsze nie zamącona harmonja. I mecz wczorajszy nie był pod tym względem wyjątkiem, choć Wisła zrewanżowała się wspaniale za doznaną na wiosnę porażkę w stosunku 2:1. Wczorajsze zwycięstwo jest dalszym dowodem, iż forma, w jakiej się Wisła znajduje jest w dalszym ciągu doskonalą, i że mistrzostwo Polski w godnych spoczywać będzie rękach. Mecz ten z drużyną warszawską, która w każdej kombinacji znawców sportu piłkarskiego zalicza się do czołowych w Polsce, stał przez cały niemal jego przeciąg pod znakiem druzgocącej przewagi czerwonych, którzy do tego nie wykorzystali całego szeregu sytuacyj podbramkowych. W szczególności zaś raziły nie wykończone solowe przeboje Adamka, który doprowadziwszy piłkę pod samą niemal bramkę wkońcu utykał na bramkarzu Polonji, którym był Gross. Kisieliński bowiem mimo zgłoszenia się do drużyny warszawskiej zdecydował się grać jeszcze w tą niedzielę w barwach G. Z. O. P. N. ze względu na ciężki dlań mecz w. Wrocławiu.

Trzeba jednak przyznać drużynie warszawskiej, iż mimo swych wielu słabych punktów, liczy niejedną utalentowaną jednostkę a odmłodzenie, jakie zostaje przeprowadzone, chwilowo nie korzystne, w przyszłości zato odbije się tylko z korzyścią na całym zespole. — Najsłabszą częścią tej drużyny był atak, w którym poza Ałaszewskim i Zimowskim nie było wybitnych jednostek. Tak Krygier na lewem skrzydle jak i Puchniarz oraz Kogut (dobrze znany publiczności krakowskiej) nie byli zupełnie dysponowani. Najlepsza stosunkowo pomoc, w której wyróżnił się przedewszystkiem utalentowany i bardzo pracowity środkowy Jelski, najlepszy stosunkowo w tym dniu gracz drużyny stołecznej. W obronie Nowikow jak Mięczyński ustępują jeszcze bardzo staremu Bułanowi II. Bramkarz Gross, o ile przepuścił fatalnie z dwie bramki, o tyle znowu szczęśliwszymi wybiegami uratował parę nie uchronnych sytuacyj podbramkowych. W Wiśle najlepsza część drużyny to obrona, gdzie tak Skrynkowicz jak i Pychowski wywiązali się znakomicie ze swego zadania. Bramkarz Folga popełnił lekkomyślnie jeden błąd, który kosztował jedną bramkę drużynę Wisły i to zaraz z początku gry. Podyktowany przez sędziego rzut karny za trzymanie gracza przeciwnej drużyny rękami będzie dla niego w przyszłości dobrą nauczką. Pomoc czerwonych zadowoliła w zupełności, choć zbyt długo niekiedy przetrzymywała piłkę. Atak grał dobrze, aczkolwiek nierówno. Nie dopisał Adamek, który nie może przyzwyczaić się do dokładnego, nie zbyt silnego centrowania. Reyman I aż do czterech bramek grał dobrze, potem już nonszalancko. Łączni ki naogół średnie.

Pierwszy kwadrans gra była otwarta, wreszcie w 12 min. Folga zawinia rzut karny, z którego Jelski zdobywa pierwszą bramkę i je dyną bramkę dla Polonji. Wprowadza to pewne zdenerwowanie wśród drużyny Wisły, która dopiero przychodzi do siebie po zdobyciu pierwszej bramki. Udaje się to w 16 min. Balcerowi z pięknego przeboju po otrzymaniu piłki od Reymana III. W 20 min. drugą bramkę strzela Czulak znowu z podania Reymana III. W 10 min. później trzecią bramkę zdobywa Reyman I z podania znowu swego brata.

Po przerwie Reyman I zdobywa dalsze trzy bramki w 5, 16 i 17 min. w tem jedną z rzutu karnego. Wreszcie ostatnia bramka jest dziełem Balcera, który wykorzystał przytomnie zamieszanie pod bramką przeciwnika. Od tej chwili drużyna czerwonych nie stara się zbytnio o powiększenie wyniku, bawiąc się w ładne, acz nie produktywne kombinacje na polu karnem. Wykorzystuje to Polonja, która przeprowadza kilka groźnych ataków, zlikwidowanych jednak w ostatniej chwili przez obrońców albo przez Folgę. Sędziował dobrze p. Niedźwirski, który nie miał wiele pracy wobec pięknej, eleganckiej gry obu drużyn.

W oczy rzucała się innowacja na boisku Wisły t. J. urządzenie specjalnego olbrzymiego zegara, według którego informować się mogła tak publiczność, jak i sędzia. Publiczności zgromadziło się bardzo dużo, bo do 4.000 osób.


Robotnik: centralny organ P.P.S. R.33, nr 271 (3 października 1927) nr 3111

WISŁA BIJE POLONiĘ 7:1 (3:1)

Wisła jest obecnie stanowczo bezkonkurencyjna. Ku zaszczytnemu tytułowi Mistrza Ligi Państwowej kroczy przez zwycięstwa, zwycięstwa i jeszcze raz zwycięstwa.

Tym razem ofiarą krakowian padła stołeczna Polonja, ulegając w stosunku 7:1. Początkowo przeważa mistrz „syreniego grodu", zdobywając w 12 m. gry jedyną bramkę z karnego (Jelski). W krótce jednak miejscowi wyrównują ze strzału Balcera (w 15 minucie) i odtąd gra toczy się z całkowitą przewagą Wisły, dla której dalsze bramki uzyskali: Reyman I (4), Balcer i Czulak.