1929.06.22 VFB Lipsk - Wisła Kraków 1:2

Z Historia Wisły

1929.06.22, Mecz towarzyski, Lipsk, 18:30
VFB Lipsk 1:2 (-:-) Wisła Kraków
widzów: 1.500
sędzia:
Bramki



0:1
0:2
1:2
30' (k) Henryk Martyna
55' Mieczysław Balcer

VFB Lipsk
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Henryk Martyna (Legia Warszawa)
Emil Skrynkowicz
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Stanisław Czulak
Marian Łańko (Legia Warszawa)
Jan Ketz
Józef Nawrot (Legia Warszawa)
Mieczysław Balcer

trener: František Kożeluch

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Zapowiedź
Zapowiedź

Spis treści

Relacje prasowe

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1929, nr 167 (21 VI)

„Wisła” wyjeżdża do Niemiec.

W dniu dzisiejszym wyjeżdża do Niemiec mistrzowska drużyna Wisły dla rozegrania w dniach 22 i 23 bm. dwóch meczów w Lipsku i Dreźnie. Przeciwnika mi Wisły będą drużyny, należące do elity piłkarstwa niemieckiego, a mianowicie Verein far Bewegungssplle, Leipzig, znany w święcie sportowym pod popularną nazwą: V. f. B., wielokrotny mistrz Niemiec oraz Guts Muts z Drezna. Ponieważ poziom piłkarstwa niemieckiego w ostatnich latach podniósł się znacznie i drużyny niemieckie dorównują zawodowcom austriackim czy czeskim, a przeciwnicy Wisły znajdują się ostatnio w doskonałej formie, przeto mistrza Polski czeka ciężkie zadanie godnego zareprezentowania piłkarstwa polskiego w Niemczech, podobnie jak to zrobiła w ubiegłym roku poznańska Warta. Wyniki osiągnięte przez drużyny, z którem i spotka się Wisła, są znakomite, wystarczy zaznaczyć, że Guts Muts uzyskał ze słynną F. C. Nurnberg rezultaty 2:2 i 2:1, zaś z Wackerem mona chijskim 4:3, Zawody mistrzowskiej drużyny Polski wywołały w Niemczech wielkie zainteresowanie nie tylko w święcie sportowym, ale również wśród tamtejszej Polonii. Należy też oczekiwać, że Wisła mimo ostatnich słabszych wyników w mistrzostwie, zdobędzie się na wielki wysiłek, godny mistrza Polski i wyjdzie ze spotkań z czołowemi drużynami niemieckiemi z honorem.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1929, nr 172 (26 VI)

Świetny sukces polskich piłkarzy w Niemczech.

Dwa zwycięstwa „Wisły” nad V. f. B. (Lipsk) 2:1 oraz „Guts Muts“ (Drezno) 2:1. Świetna gra mistrzowskiej drużyny Polski. — Niezwykłe wrażenie naszych sukcesów w Niemczech.

(Od naszego specjalnego sprawozdawcy).

Lipsk, 22 czerwca.

Pod niezbyt dobremi auspicjami nastąpił zapowiedziany oddawna wyjazd mistrza Polski w piłce nożnej do Niemiec, celem zmierzenia swych sil z drużynami, stanowiącemi elitę tamtejszego piłkarstwa, jak V. f. B., wielokrotny mistrz Niemiec, oraz znajdujący się ostatnio w świetnej formie SportVerein „Guts Muts” z Drezna. Z jednej bowiem strony ostatnie porażki „Wisły” w spotkaniach o mistrzostwo z Cracovią i Wartą świadczyły o poważnym spadku w jej formie, z drugiej zaś strony na przeszkodzie stanęła niemożność wyjazdu ze strony drużyny jej czterech graczy, stanowiących jej główną podporą. i tak ze względów czyto służbowych, czy też przeważnie zawodowych nie było niestety możliwem graczom Wisły, jak kpt Reymannowi, Pychowskiemu, Makowskiemu i Kowalskiemu bronienie prestigeu sportu polskiego na terenie zagranicznym. Dlatego też Związek zmuszony był odpowiednio uzupełnić braki w drużynie „Wisły“ i zezwolił jej na uzupełnienie swego zespołu graczami warszawskiej „Legji”, która odda la do dyspozycji mistrza Polski swych doskonałych graczy: Martyny, Ziemiana, Łańkę i Nawrota. Tak uzupełniony zespól Wisły wystąpił do zawodów na ziemi niemieckiej, dwukrotnie odnosząc zwycięstwa, które dla propagandy sportu polskiego zrobiły niemało i ugruntowały w ogromnym stopniu pozycję polskiego piłkarstwa na tamt. terenie.

Pierwszy mecz rozegrała Wisła (w składzie: Koźmin, Martyna, Skrynkowicz, Bajorek, Kotlarczyk I. Kotlarczyk II, Czulak, Łańko. Ketz, Nawrot i Balcer) na stadjonie w Lipsku V. i. B., który to klub zajmuje tamże dominujące stanowisko. Drużyna polska grała nadzwyczaj ambitnie, osiągając naogół przewagę nad przeciwnikiem, zwłaszcza pod względem technicznym. Jeśli idzie o przebieg gry, wynik winien był skończyć się znaczniejszem cyfrowo zwycięstwem naszej drużyny, jednak nerwowa gra napastników, zdających sobie sprawę z doniosłości tego spotkania, nie pozwoliła im na wyzyskanie całego szeregu sytuacyi podbramkowych. Pierwszą bramkę uzyskała drużyna Wisły z rzutu karnego (przez Martynę), podyktowanego za rękę obrony V. f. B. Stan do pauzy 1:0 na korzyść naszej drużyny.

Po pauzie, na skutek dalszej przewagi naszych, Balcer zdobywa silnym, efektownym strzałem drugą bramkę. Zanosiło się na wysoką wygraną naszej drużyny, gdy tymczasem niespodziewanie zdobycie pięknej bramki głową przez środkowego napastnika drużyny niemieckiej, Schreppera, dodało jej nowych sil i zachęciło ją do silnej akcji ofensywnej. Na wysokości zadania stanęli wtedy bramkarz Koźmin, obrońca Skrynkowicz, a przedewszystkiem Martyna, likwidując wszelkie akcje przeciwnika Wynik taki utrzymał się do końca. Sędziował dość dobrze prezes tamt. kolegium sędziowskiego, p. Zimmermann. W drużynie niemieckiej wyróżnił się przedewszystkiem znany internacjonał, środkowy pomocnik Edy.

W drugim dniu spotkała się nasza drużyna (w składzie: Koźmin, Martyna, Ziemian, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Bajorek, Adamek, Ketz (pod koniec Czulak), Lanko, Nawrot i, Balcer) na boisku w Dreźnie z zespołem „Guts Muts“. Ogólnie spodziewano się zwycięstwa drużyny niemieckiej, pragnącej za wszelką cenę powetować porażkę swoich rodaków w Lipsku. Tymczasem drużyna Wisły, mimo dość ostrej gry przeciwnika, po trafiła wywalczyć zwycięstwo i ugruntować swoje, poprzednie powodzenie. Gra toczyła się na boisku nietrawiastem, piaszczystem, wysypanem żwirem, do którego to terenu żaden piłkarz u nas nie jest przyzwyczajony. Mimo to technicznie nasi górowali nad przeciwnikiem, który grał jednak z niemniejszą ambicją. W końcu jednak Wisła przełamała opór przeciwnika, zdobywając pierwszą bramkę z ładnego strzału Adamka

Po przerwie gra wyrównana. Wykorzystując taktyczny błąd naszego obrońcy, "Guts Muts" zdobywa przez prawego łącznika. Borschnika, pierwszą i ostatnią bramkę. Podniecona tem drużyna Wisły przechodzi do generalnej ofenzywy i przesiaduje przez 15 minut końcowych na połowie boiska przeciwni ka i w rezultacie tej przewagi zdobywa zwycięstwo, dzięki umiejętnemu strzeleniu drugiej bramki przez Łańkę, na 6 minut przed końcem zawodów.

I w tym dniu drużyna Wisły zdobyła się na najwyższy wysiłek, za który należy się jej specjalne uznanie, grała ona bowiem oby dwa mecze bez odpoczynku, bezpośrednio w tym samym dniu po ukończeniu podróży. Wrażenie zwycięstw Wisły w Niemczech niebywałe, prasa niemiecka, bez różnicy, podnosi z całym naciskiem piękną, na wysokim poziomie stojącą grę „fair” Krakowian, dowodzą tego określenia, iż gry takiej nie pokazała nawet żadna z drużyn zagranicznych, goszczących w Lipsku, za wyjątkiem najsilniejszego słynnego zespołu niemieckiego I F. C. Nuernberg.

A trzeba przypomnieć, iż niedawno bawiły W Lipsku dwie najsilniejsze drużyny francuskie (i w tem mistrz Francji) i obydwa uległy tamt. zespołom niemieckim. Specjalnie jest wyróżnione trio obronne drużyny polskiej, jak Martyna, Koźmin i Skrynkowicz, znakomita linja pomocy, oraz z napadu Balcer. Na zakończenie podkreślić mu simy niezwykle tłumny udział polskiej kolonji w Lipsku i w Dreźnie, która wzięła liczny udział w zawodach i okrzykami zachęcała swoich rodaków. Na zawodach obecni byli przedstawiciele konsulatu w Lipsku z gen. konsulem, drem Adamkiewiczem na czele, interesującym się żywo sportem i propagującym łączność sportową obu sąsiadujących krajów. W jednym z najbliższych numerów przytoczymy niezwykle charakterystyczne głosy prasy niemieckiej o tych zawodach.

Co pisze prasa śląska?

Z Bytomia donosi nasi korespondent (H): (H). Śląska prasa niemiecka zamieszcza bardzo sympatyczne wzmianki o występach krakowskiej „Wisły” w Lipsku i Dreźnie, pod nosząc, że drużyna polska godnie i zwycięsko reprezentowała barwy naszego sportu piłkarskiego po raz pierwszy na terenie państwa niemieckiego. „Wisła” pokonała wszędzie groźnych przeciwników, utrwalając raz jeszcze sławę polskiego sportu piłkarskiego, znanego zaszczytnie poza granicami Polski.

Entuzjastyczne głosy prasy niemieckiej

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1929, nr 184 (9 VII)

Entuzjastyczne głosy prasy niemieckiej

o zwycięstwach „Wisły” w Lipsku i Dreźnie.

T., Kraków, 8 lipca.

Jesteśmy w posiadaniu dzienników i pism niemieckich, opisujących wrażenia z pobytu krakowskiej Wisły, która z końcem ub. miesiąca rozegrała zwycięsko dwa mecze w Niemczech, dla propagandy polskiego sportu na tamtejszem terenie mające niemałe znaczenie. Ze wszystkich artykułów i sprawozdań bije jedna nuta: hymn pochwalny dla pięknej kombinacyjnie i „fair“ gry Wisły, która zwyciężyła pod każdym względem zasłużenie. Tu dodać musimy, iż drużyna krakowska nie miała dość słów uznania dla publiczności zachowującej się niezwykle objektywnie, czy to w Lipsku, czy w Dreźnie, a ponadto dla sędziów, których objektywne wzorowe i fachowe kierownictwo nic nie po zostawiało do życzenia. Oto poniżej głosy prasy, świadczące dobitnie, jakiem było wrażenie po ostatniem pobycie Wisły w Niemczech:

„Mitteldeutsche Sportzeitung” (Lipsk) — VfB zapoznał swoich przyjaciół w sobotę z polskim mistrzem piłki nożnej, Wisłą (Kraków). Można gospodarzom Probstheidy (stadjon VfB przyp red.) być wdzięcznym za po zyskanie tak niezwykle wysoko postawionego technicznie przeciwnika. Szybkość, pilna i obmyślana współpraca, jak i staranne opanowanie piłki, to były szczególne zalety jedenastki gości. Ich najlepszą bronią był bez wątpienia prawy obrońca i bramkarz. Obrońcę cechowała świadoma pewność w odbiciu, a bramkarz okazał niezwykłą rutynę w chwytaniu piłki we wszystkich pozycjach. Wsparcie, jakiego użyczała linja pomocy atakowi, było dlań prawie zawsze z korzyścią. Atak popadał za często w hyperkombinację pod bramką przeciwnika. Zresztą na skutek gry rezerwowego, środkowego napastnika brak mu było jednolitości. Ogólne wrażenie jednak, jakie pozostawili goście było nadzwyczaj dobre i przekonało, iż w Wiśle (Kraków) ma Polska godnego mistrza. Po zawodach polski konsul generalny w Lipsku, dr Adamkiewicz wydał przyjęcie w hotelu „Kaiserhof“. Tu można było poznać graczy polskich, jako prawdziwie cennych ludzi. Niejedno, trafne tu słowo padło a wzajemna wymiana odznak klubowych przypieczętowała na zewnątrz za wartą przyjaźń. W przyszłym roku VfB będzie gościem sympatycznych Krakowian. „Leipziger Neueste Nachrichten“: Zawody towarzyskie Wisły (Kraków) w Probstheidzie nie zgromadziły niestety takiej ilości widzów, na jaką zasługiwały. (Powodem niepogoda — (przyp. Red.). Goście pokazali bowiem piękny football. Rozporządzają oni wielką szybkością, dobrą kondycją fizyczną i wspaniałem opanowaniem piłki. Postanowili oni wszyscy bez wyjątku zdobyć zwycięstwo dla swoich barw, a ponieważ i VfB przedewszystkiem w pierwszej części całkiem dobrze grał — Edy (znany internacjonał niemiecki, środkowy pomocnik — przyp. Red.) był tym razem znowu w świetnej formie — przeto doszła do skutku gra obfitująca w zmienne momenty i prawdziwie emocjonująca, jakiej od dłuższego czasu nie oglądało się...“

„Neue Leipziger Zeitung”: „Wysoko ponad rozegranemi w ostatnich tygodniach zawodami pod względem jakości stało spotkanie mistrza Polski z VfB....W Probstheidzie, stadjonie VfB, za wyjątkiem I. F. C. Nuernberg już dawno nie gościła drużyna, któraby tak piękną szkołę zdradziła, tak pięknie prezentowała się fizycznie i rozporządzała taką wybitną szybkością, jak Wisła (Kraków). — W jej szeregach najlepsze figury to bramkarz i prawy obrońca, którego energiczna gra przypomina sławnego obrońcę Austrji, Popowicha. świetną była także linja pomocy, pod czas gdy atak przez wstawienie rezerwowe go gracza na środku, nie mógł rozwinąć w całej pełni swych wielkich umiejętności. Że VfB uległ temu silnemu przeciwnikowi tak nieznacznie, zawdzięcza on wysiłkowi całej jedenastki, która wykazała bardzo znaczne polepszenie formy...“

„Der Sport-Sonntag“ w artykule p. t. „Zasłużone zwycięstwo Wisły (Kraków)” pisze m. in.: „Goście spełnili wszelkie oczekiwania, które budowano na ich chęci zwycięstwa; byli bardzo szybcy, fizycznie rozwinięci i niezwykle biegli w opanowaniu piłki. Ich współgraniu brakło tylko coś na dokładności, a ich grze pod bramką na doświadczeniu, ale wtedy ich zwycięstwo wypadłoby jeszcze znacznie wyżej. Przytem VfB grał bardzo dobrze, Edy był nawet we wspaniałej formie.”zdumiewał swymi technicznymi „kawałkami” widzów...”

Z drużyny zwycięskiej gości zasługuje przedewszystkiem na wyróżnienie prawy obrońca, który obok Edyego był najlepszym i najskuteczniejszym graczem na boisku, linja pomocy zastosowała dobrze grę pozycyjną, w ataku grała dobrze prawa strona Czulak i Adamek, była też ona dobrze przez pomocnika Kotlarczyka II. wspierana. Lewoskrzydłowy Balcer był bardzo szybki. Bramkarz Koźmin wykonał swoje zadanie dobrze.

„Kampe“ (Drezno): jedenastka gości w Dreźnie zrobiła wrażenie całkiem jednolitego wyrównanego zespołu. Ponad wszystkich wznosili się tylko niezwykle pewny bramkarz i energiczny zwinny lewoskrzydłowy. Cała drużyna grała bardzo „fair“... zresztą mam wrażenie, że Polacy o wiele więcej potrafią, aniżeli potrzebowali wykazać w dniu dzisiejszym przeciw „Guts Muts“...

Frankfurter Zeitung“: jedenastka polska, która ma do zapisania poważne wyniki z zawodowymi drużynami Austrji i Czechosłowacji i której gracze brali żywy udział w rozwoju piłki nożnej w Polsce, okazała w obu meczach tak w Lipsku jak i Dreźnie piękną formę Polacy, każdy raz wygrywając 2:1, byli silniejsi od przeciwnika; nieznaczne rezultaty maja drużyny niemieckie do zawdzięczenia tylko swoim doskonałym liniom obronnym, w grze drezdeńskiej przeciw..Guts Muts gra napadu robiła znakomite wrażenie. Reszta napastników pokazała grę, którą jako wysokiej klasy międzynarodowej określić należy. Podobnie powiedzieć trzeba o grze tyłów, w których wyróżniał się prawy obrońca.

„Der Kicker“ w artykule p. t. „Podwójny sukces polskiego mistrza w piłce nożnej Wisły (Kraków): Stosunki z polskiemi drużyna mi ograniczały się przeważnie w ubiegłych latach do Śląska. Dopiero na wiosnę 1928 ro ku przybyła po raz pierwszy polska drużyna „Warta” z Poznania, trenowana przez Węgra Biro do Niemiec środkowych i pozostawiła po swem zwycięstwie 1:0 nad „Fortuną” (Lipsk) wcale trwałe wrażenie.

Mistrz Polski „Wisła“ sprawił się w dniach 22 i 23 czerwca tak samo pomyślnie, a nawet jeszcze pomyślniej, ponieważ jego jedenastce powiodło się dwukrotnie uzyskać zwycięstwo 2:1. Obydwa zwycięstwa Polaków są produktem w pierwszej linji nadzwyczajnej szybkości (start), ruchliwości, wytrzymałości i celowej, starannej gry Krakowian.. Atakowi Krakowian brakło pewności w współgrze i celnego strzału na bramkę, przedewszystkiem był to skutek braku ich najlepszego napastnika Reymana (środek)... W Lipsku i Dreźnie pozostawili Polacy łatwo zrozumiałe jak najlepsze wrażenie.

Cały szereg niezwykle pochlebnych nota tek oraz sprawozdań z powyższych zawodów ukazał się nadto w „M. S. Z.“, „Dresdener Neueste Nachrichten“, całym szeregu pism Berlina, Monachjum, Norymbergi, Hamburga, ponadto również pochlebną notatkę za mieściła i szwajcarska „Zuercher Zeitung“. — Śmiało można powiedzieć, iż tak pochlebnych sprawozdań nie miała żadna z drużyn polskich, wyjeżdżających kiedykolwiek zagranicę.



Przegląd Sportowy nr 36/1929:

ZWYCIĘSTWA NASZYCH PIŁKARZY W NIEMCZECH

Zespół Wisła - Legja w Dreźnie i w Lipsku

Wieści o dwu zwycięstwach piłkarzy naszych w Niemczech radością musiały napawać serce każdego Polaka. To też z punktu widzenia propagandy sportu naszego zagranicą, znaczenie tych sukcesów nie może umniejszyć fakt, że odniósł je zespół kombinowany, złożony z 7 graczy Wisły i 4 Legji.

Zupełnie inaczej natomiast przedstawiła się sprawa w oświetleniu stosunków "wewnętrznych" piłkarstwa polskiego. Zagranicę udała się nominalnie drużyna jednego klubu i z tych czy innych przyczyn, wzmocniła swój skład czterema obcymi piłkarzami. Wszystko to czynione było w tajemnicy, choć po Warszawie krążyły pogłoski, że uzyskano "cichą" aprobatę P. Z. P. N. Sądzimy, ze wypadek powyższy jest dostatecznie jaskrawy, aby naczelna władza piłkarska ogłosiła publicznie swoje stanowisko i wyjaśniła, czy istotnie akceptuje takie "pożyczki".

Z Krakowa wyjechaliśmy o godz. 5.30 pp. W skład ekspedycji 15 osób wchodzi czterech graczy Legji: Nawrot, Łańko, Ziemian, Martyna i jeden Polonii -- Jelski. W czerwonych beretach Wisły wszyscy czują się świetnie. Ziemian i Adamek są w stosunkach przyjacielskich, dawne urazy zostały nazawsze zapomniane. W Katowicach, potem we Wrocławiu przesiadamy się o godz. 7 rano jesteśmy w Lipsku, witany serdecznie przez licznych przedstawicieli kolonji polskiej. O godz. 6.30 ppoł. wchodzimy na boisko oklaskiwani przez nieliczną coprawda publiczność (1500 osób).


WISŁA -- V. f. BEWEGUNGSSPIELE LEIPZIG 2:1 (1:0)

Wisła: Koźmin, Martyna, Skrynkowicz, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Bajorek, Czulak, Łańko, Katz, Nawrot, Balcer. W składzie V. f. B. trzech graczy reprezentacyjnych: Edy, Lederer, Schrepper. Wisła z miejsca atakuje, lecz Balcer przenosi, a Katz strzela w ręce bramkarza. Niebezpieczny moment pod bramką polską wyjaśnia Kotlarczyk I głową. Gra staje się żywa, drużyny rozgrywają się. Wisła opanowuje boisko przeprowadzając ataki skrzydłami. Balcer, pilnowany parę razy jednak przebija się. Z jego centry Łańko o mało co nie strzela bramki. V. f. B. przeprowadza parę groźnych wypadów, likwidowanych ponownie przez Martynę lub Koźmina. Kotlarczyk I pracuje wspaniale, zaćmiewając świetnego Edyego, starego 38-letniego internacjonała.

W 30 min. w zamieszaniu podbramkowem obrona zawinia rękę. Karny pewnie egzekwuje Martyna. Niemcy atakują zawzięcie, lecz nasza obrona jest na wysokości zadania.

Po przerwie gra staje się jeszcze szybsza. Wisła ma ciągle przewagę, jednak trójka środkowa ma pecha w strzałach, a bramkarz niemiecki dokazuje cudów. w 10 min. po pięknej kombinacji Czulak -- Katz, Katz strzela, bramkarz odbija w pole, ale Balcer dobija z bliska 2:0.

Wisła atakuje coraz zawzięciej, zmuszając Niemców do rozpaczliwej obrony (wybijanie piłki na kornery i auty). Parę pewnych sytuacji bohatersko wyjaśnia bramkarz niemiecki.

W 37 min. Schrepper pewnie wyzyskuje centrę, lecz mimo wysiłków V. f. B. wyrównać nie może. Z drużyny polskiej na pierwszy plan wybijał się Martyna, porównywany przez gazety niemieckie do słynnego Popovicza, oraz Koźmin. Pomoc dobra. Cała drużyna grała z poświęceniem i z ambicją. U Niemców doskonały bramkarz i środkowy pomocnik Edy.

Po meczu odbył się bankiet z udziałem konsula generalnego Adamkiewicza, przyczem wznoszono serdeczne toasty, za zbrataniem się sportu polskiego i niemieckiego. W niedzielę rano wyjechaliśmy do Drezna na mecz z groźny Guts Muts. który przed paru dniami osiągnąć z I. F. C. Nurnberg 2:1 i 1:1.

Relacje w prasie niemieckiej

Wspomnienia

Henryk Martyna: Ja też grałem w Wiśle

Tak, to było na pewno lato 1929 r., bo w tym roku debiutowałem w reprezentacji Polski w meczu z Węgrami (5:1 dla nas – w ataku grali Wypijewski i czterej krakowianie Kossok, Kałuża, Pazurek, Szperling) w Poznaniu z okazji Powszechnej Wystawy Krajowej. Wkrótce po tym meczu mój klub Legia otrzymał z zarządu TS Wisła pismo z prośbą o „wypożyczenie” czterech piłkarzy na tournee po Niemczech. Tak się bowiem złożyło, że z zespołem ówczesnego mistrza Polski nie mogło wyjechać kilku zawodników, wśród nich Henryk Reyman (był majorem WP, a stosunki z Niemcami nie układały się wtedy zbyt przyjaźnie) i kontuzjowany obrońca Pychowski. Wisła prosiła konkretnie o czterech krakowian – Łańkę i Nawrota do ataku oraz Ziemiana i mnie na obronę.

Jednocześnie i ja otrzymałem list, w którym ówczesny kierownik sekcji piłki nożnej red. Adam Obrubański, „szara eminencja” Wisły, prosił mnie o wyrażenie zgody na wyjazd z drużyną krakowską, zapewniając, że z przyjemnością będzie widział zawodników Legii, a przy tym krakowian, w swoim zespole. Oczywiście nie było tu ani cienia jakiegoś – jakby ktoś złośliwie mógł pomyśleć – kaperownictwa. Po prostu bardzo kulturalna forma załatwienia sprawy i dzisiaj bardzo często stosowanej – wypożyczenia zawodników (np. ostatnio Szmidt z GKS-u i Faber z Ruchu do Polonii bytomskiej na Interligę).

Zgoda – jedziemy. Wyjazd z Krakowa przez Śląsk do Lipska. Na stacji w Bytomiu, ówczesnym Beuthen, zbiegowisko wokół naszego wagonu. Stoimy w oknach – co młodsi Niemcy pokazują sobie nas palcami, wykrzykując: „Polnische Komunisten!”. Spojrzeliśmy na siebie – no jasne. To nasze, a raczej wiślackie berety. Bo istniał wtedy w Wiśle zwyczaj ubierania drużyny w czerwone berety z białą gwiazdą. Żeby włosy się nie prószyły (wagony były brudne jak nieszczęście), siedzieliśmy wszyscy w tych beretach i w nich także wyglądaliśmy z okien na stacji w Bytomiu, budząc sensacje wśród Niemców, już wówczas mocno zarażonych przez Hitlera faszyzmem.

Pierwszy mecz w Lipsku. Gramy z Verein fur Bewegungsspiele. Z naszej czwórki występują obaj napastnicy i ja w obronie, mając za partnera Skrynkowicza, młodego, utalentowanego piłkarza Wisły. W bramce grał Marek Koźmin ( rezerwowy Ketz), w pomocy Kotlarczyki i Makowski, w ataku Adamek i Balcer na skrzydłach, Czulak na łączniku. Wygraliśmy 2:1, uzyskując prowadzenie z egzekwowanego przeze mnie karnego (za podcięcie Łańki w sytuacji tzw. stuprocentowej), oraz zwycięską bramkę ze strzału Nawrota.

Po meczu serdeczne przyjęcie i kolacja z gronie tamtejszej Polonii, której prezesował… Niemiec Ackermann. Mówił zresztą on sam i jego dwie, przystojne córki świetną polszczyzną, a wszystko to było zasługą p. Ackermannowej, Polki, która znalazła się w Niemczech w wyniku powszechnej w tamtych latach emigracji za chlebem na tzw. „Sachsy” czyli najczęściej do Saksonii.

Podobnie serdeczny nastrój – po drugim naszym meczu wygranym w Dreźnie z drużyną Guts Muts 2:1 (ze strzałów Łańki i Nawrota). Nasza kolonia rozentuzjazmowana zwycięstwem Wiślaków, gości nas w Domu Polskim. Jest również prezes Ackermann z obu córkami mającymi ze względu na swoją urodę duże powodzenie w naszej drużynie. Mowy Ackermanna, red. Obrubańskiego, toasty, podkreślanie doskonałej propagandy sportu polskiego i polskości zaprezentowanej przez Wisłę – wspólne odśpiewanie „Jeszcze Polska nie zginęła”… I prośby o częstsze tego rodzaju wizyty (co zresztą już w następnym roku zrealizowała Legia na tej samej trasie, przetartej przez Wisłę).

Powracaliśmy z tournée niezwykle zadowoleni – zarówno rdzenni wiślacy jak i nasza czwórka „krakowskich legionistów”, czujących się w tym gronie naprawdę jak w swoim własnym. Humor, czynione sobie nawzajem kawały nie opuszczały nas do samego końca podróży. Pamiętam, jak jeszcze jadąc do Warszawy przez Poznań, „ograliśmy” Miecia Balcera, który wówczas studiował WSWF w Poznaniu i jechał z naszą czwórką. Jednym słowem zapewnienia red. Obrubańskiego o miłej wycieczce piłkarskiej potwierdziły się w pełni, tournee pozostawiło niezatarte wspomnienia. Co więcej – echo jego odezwało się po latach 12 w sytuacji wręcz… sensacyjnej.

Wspomniałem o prezesie Polonii „na Sachsach” Ackermannie i jego rodzinie. Ackermann, który podobno nawet doznawał represji ze strony władz niemieckich za swoją działalność polonijną, umarł, zmarła także jego żona. Młodsza córka przeniosła się do Polski, starsza odwiedzała ją niejednokrotnie w Warszawie, zamieszkując zawsze w hotelu Polonia. Raz nawet miałem okazję rozmawiać z nią, wspominając wiślackie tournee. To było jeszcze przed wrześniem 1939 r. I oto wojna, pierwsze lata okupacji. Idę Mokotowską – naprzeciw w dorożce jedzie rozgadana i rozbawiona starsza panna Ackermann w towarzystwie… gestapowca. Tak, nie myliłem się – gestapowca i to, sądząc po dystynkcjach wysokiego rangą dostojnika. W jakiej roli pojawiła się wówczas w Warszawie? Czy po śmierci rodziców odezwała się w niej krew niemiecka, czy jeszcze za ich życia? Czy była na usługach wywiadu niemieckiego, czy może kontrwywiadu aliantów?

Ot, jeszcze jedna z nierozwiązanych do dziś tajemnic wojny. Zagadka, która tak nieoczekiwanie utrwaliła jeszcze bardziej w mojej pamięci ów wyjazd z drużyną Wisły i dwa w jej barwach występy.

Henryk Martyna

Źródło: Zbiory TS Wisła. Zachowana pisownia oryginalna. Martyna spisał swoje wspomnienia w 1965 roku, gdy Wisła i redakcja Tempo ogłosiły konkurs "Jubilatka we wspomnieniach" z okazji 60-lecia Towarzystwa Sportowego.


Maksymilian Koźmin

"W roku 1927 [sic!] graliśmy w Lipsku z wielokrotnym mistrzem Niemiec, drużyną VfB, wygrywając niespodziewanie 2:1. Zwycięstwo to nie przyszło łatwo, ale też radość była wielka, ponieważ na meczu obecna była polska kolonia w liczbie kilku tysięcy [sic!]. Podczas całego spotkania rodacy nasi zagrzewali Wisłę gorąco do walki, a po ostatnim gwizdku sędziego sprawili nam ogromną owację, znieśli na rękach do szatni, a wieczorem wyprawili okazały bankiet. Podczas kolacji siedzieliśmy w wypełnionej po brzegi sali, w której było obecnych około 500 Polaków".
Źródło: Księga Pamiątkowa na 50-lecie Wisły.