1929.08.25 Warszawianka – Wisła Kraków 3:2

Z Historia Wisły

1929.08.25, I liga, 16. kolejka, Warszawa, boisko DOK, 16:45
Warszawianka Warszawa 3:2 (1:1) Wisła Kraków
widzów: 3 000
sędzia: Adolf Słomczyński z Sosnowca
Bramki

Aleksander Szenajch 35'
Aleksander Szenajch 58'
Symplicjusz Zwierzewski (w) 65'

0:1
1:1
2:1
3:1
3:2
29' Jan Ketz



83' Zbigniew Zarzecki (sam.)
Warszawianka Warszawa
2-3-5
Stefan Domański
Zbigniew Zarzecki
grafika:cz.jpg 76' Bogdan Wróblewski
Jan Tłuczkiewicz
Symplicjusz Zwierzewski
Edward Hahn
Zdzisław Hasselbusch
Stanisław Jung
Aleksander Szenajch
Eugeniusz Zaborowski
Stanisław Piliszek

trener: Jozef Ferenczi
Wisła Kraków
2-3-5
Marian Kiliński
Aleksander Pychowski
Emil Skrynkowicz
Karol Bajorek
Jan Kotlarczyk
Bronisław Makowski
Władysław Stefaniuk
Jan Ketz
Józef Kotlarczyk
Stanisław Czulak
Mieczysław Balcer

trener: František Kożeluch

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Stadjon: ilustrowany tygodnik sportowy. R. 7, 1929, nr 35

1929.08.29

W stolicy Warszawianka bije Wisłę 3:2 (1:1). Po raz drugi odnosi zwycięstwo nad mistrzem Polski na „swojem” boisku. Wprawdzie w roku ubiegłym sukces był poważniejszy, bo Wisła grała wówczas w pełnym swym składzie, a teraz skapitulowała osłabiona brakiem kilku asów, niemniej przyznać trzeba, że i tym razem tryumf białoczarnych był przekonywujący, mimo iż Wisła miała długie okresy przewagi zupełnie wyraźnej. Warszawianka (również z^3 rezerwowymi) atakowała bardziej żywiołowo, do bramki przeciwnika dochodziła łatwiej, tudzież niebezpieczniejsze pod nią wytwarzała sytuacje. Jednakowoż zasługa wygranej winna być przypisana głównie linji pomocy, która pod dobrą komendą Zwierza wspomagała obronę, celowo zasilała atak, a nawet z powodzeniem interwencjowała pod bramką Wisły. Obrona gospodarzy była niepewna, a chwilami popełniała rażące błędy taktyczne. Atak wykazał tym razem słabe zrozumienie wzajemne, a kombinacje swe przeprowadzał tak pierwotnie, że tyły Wisły łatwo je likwidowały. Lepiej natomiast udawały mu się akcje przebojowe, inicjowane głównie przez Hasselbuscha. Emocjujący moment pod bramką Wisły na meczu Warszawianka — Wisła 3 : 2.

W Wiśle zawiódł atak, w którym brakło Rejmana i Adamka. Skrajni pomocnicy znacznie słabsi od Kotlarczyka, z trudem dawali sobie radę z lotnymi napastnikami Warszawianki. Najlepiej jeszcze spisali się obaj obrońcy. W całości swej drużyna gości zawiodła. Nie był to zespół godny miana mistrza. Gra jego zatraciła piętno jakiegoś stylu. Wisła zeszłoroczna miała żywiołowość, technikę i kombinacje celowe, twardość i start. Ostatnie jej produkcje w stolicy były tylko cieniem tych wartości. Trudno po jednej grze powiedzieć, czy jest to załamanie przejściowe, czy zmierzch bogów. Jeszcze nie wieczór, więc wnioski mogą się okazać mylne.

Gra utrzymywała się na poziomie miernym; nie dała też widzom mocniejszych emocyj, bo mało strzelano. Domański miał dwa naprawdę niebezpieczne strzały. Pierwszy biernie puścił, drugi pięknie obronił. Jego vis a vis miał z gry bodaj jeden tylko strzał. Pierwsza połowa gry miała tempo słabe, piłka przeważnie blisko środka boiska. Prowadzenie zdobywa Ketz dla Wisły, ładnym dalekim strzałem. Za chwilę wyrównywa Szenajch, wykorzystując błąd bramkarza. Po pauzie gospodarze mają krótki okres czasu przewagi, w którym uzyskują dwie bramki; pierwszą przez Szenajcha z gwałtownego zamieszania na linji bramki, drugą z rzutu wolnego, wykonanego przez Zwierza. Drugą bramkę dla Wisły fabrykują obrońcy gospodarzy. Powodem tego było zbytnie „murowanie” bramki, co wywołało pod nią niepotrzebny tłok. Piłka niemogąc znaleźć sobie drogi wprzód, poszła w kierunku przeciwnym i ugrzęzła w siatce.

Pod koniec rosnąca, lecz jałowa przewaga Wisły.



Przegląd Sportowy nr 53/1929 str. 2:

WARSZAWIANKA - WISŁA 3:2

Wisła: Kiliński, Pychowski, Skrynkowicz, Bajorek, Kotlarczyk I, Makowski, Stefaniuk, Ketz, Kotlarczyk II, Czulak, Balcer.

Warszawianka: Domański, Zarzecki, Wróblewski, Tłuczkiewicz, Zwierz, Mahn, Hasselbusch, (Junz), Szenajch, Zaborowski, Piliszek.

Mecz ten można nazwać zbiorem niespodzianek. Zaczęło się od składów drużyn: Wiśle brakło Reymana, Kowalskiego i Adamka. Warszawiance - Korngolda, Wielgusiaka i Luxenburga.I tu i tam teoretycznie osłabienie zespołów.

Gdy zaczęto jednak grać i po kilkunastu minutach Wisła zdobyła pierwszą bramkę po ładnym driblingu Ketza, każdy z widzów pokiwał głową żałośnie: "wszystko jednak pójdzie po dawnemu". I tu właśnie kryła się druga niespodzianka, gdyż już po dwu minutach Warszawianka wyrównała szanse, po szczęśliwym przeboju Szenajcha i odtąd do końca połowy była stroną więcej atakującą. Po przerwie zaraz, miast ofenzywy Wisły, widownia jest świadkiem rzeczy niesłychanych: gospodarze zdobywają dwie kolejno dwie dalsze bramki (przez Szenajcha i Zwierza z wolnego) i Warszawianka prowadzi 3:1!!

Najwidoczniej jednak drużyna ta sama "speszyła się" swem prowadzeniem, bowiem od tej chwili zrezygnowała z regularnych akcyi napadu cofając Hasselbuscha do obrony i ograniczają się do rozbijania naporu Wisły. Ta ostatnia zabiera teraz głos i stale gości na polu przeciwników. Niestety ani świetne przeboje Balcera, ani niezła praca trójki środkowej - nie przynoszą efektu dla prostej przyczyny: są one odrabiane bez serca, bez tej ambicji jaką np. Polonia potrafi ostatnio wygrywać mecze z groźnym przeciwnikiem.

Z pomocą krakowianom przychodzi wreszcie obrona Warszawianki, która sama pakuje piłkę do swej bramki. W zamieszaniu wynik 3:2 pozostaje niezmieniony.

Czy jest on sprawiedliwy: tak i nie. Sprawiedliwy gdyż gracze Warszawianki zdobyli cztery bramki, a Wisła - jedną. Sprawiedliwy - gdyż walczyli o zwycięstwo ambitnie, a pod koniec umieli mądrą taktyką utrzymać je przy sobie. Natomiast wynik możnaby nazwać niesłusznym jeżeli oceniamy umiejętności drużyn: krakowianie byli bowiem zespołem lepszym jako całość pod każdym względem. Cóż, kiedy formalnie nie chcieli zmusić się do walczenia o zwycięstwo.

Co do graczy zapasowych w drużynach, to Warszawianka miała właśnie w Zaborowskim i Tłuczkiewiczu swe podpory i powinna stale utrzymywać ich w drużynie. Piliszek natomiast grał słabo. Wisła znalazła w Ketzu utalentowanego łącznika, a Kotlarczyk II zupełnie nieźle prowadził atak. Rezerwowy Stefaniuk nie dorósł jeszcze do zespołu mistrza ligi.

Wynik tego meczu odebrał Wiśle prowadzenie w tabeli, a Warszawiankę pchnął o dwa miejsca w tabeli do góry. Sędziował dobrze p. Słomczyński.


Warta bije Ruch i 5:0 i jest na czele tabeli (16-22), Wisła (16-21), ŁKS po remisie z Legią 1:1 (15-18), Cracovia pauzowała.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1929, nr 233 (27 VIII)

Kraków, 26 sierpnia.

Każda niemal niedziela przynosi coraz to nowe niespodzianki. Do takich należy zwycięstwo Warszawianki nad Wisłą, której skład jest wobec utraty kilku graczy bardzo osłabiony. Warta wychodzi coraz wyżej, wyzyskując porażki Wisły. Dalszą niespodzianką to prze grana Pogoni z Polonją, która ratuje się na gwałt przed spadkiem do kl. A. Inne rezultaty były już łatwiejsze do przewidzenia.

Warszawianka—Wisła 3:2 (1:1)

Warszawa, 25 sierpnia. (Bs) Warszawianka wystąpiła bez Luksemburga i Materskiego, drużyna zaś krakowska bez Adamka, Reymana, Kowalskiego i Koźmina. Gra ospała z powodu dużego upału. Pierwszą bramkę zdobywa Wisła przez Ketza w 32 minucie, w kilka minut później wyrównuje Szenajch. Do przerwy wynik remisowy. Po przerwie następuje krótki okres przewagi Warszawianki, przyczem Szenajch zachęcony przez publiczność, ostro naciera, zdobywa drugą, a Zwierz trzecią bramkę. Następnie Wisła zaczyna przeważać, owocem czego są jednak jedynie rzuty z rogu. Nieporozumienie między obrońcami Warszawianki kosztuje Warszawiankę drugą bramkę i to „samobójczą”. Ostateczny wynik 3:2 dla Warszawianki. Najlepszy z Wisły Balcer, Pychowski i bracia Kotlarczykowie.


Robotnik: centralny organ P.P.S. R.35, nr 240 (26 sierpnia 1929) nr 3800

WARSZAWIANKA BIJE WISŁĘ 3:2 (1:1)

Na boisku Legji rozegrany został ligowy mecz pomiędzy Warszawianką a dwukrotnym mistrzem ligi i obecnym leaderem tabeli, krakowską Wisłą. Mecz ten zakończył się niespodziewanem zwycięstwem drużyny warszawskiej, która walczyła niezwykle ambitnie i szybko. Pierwsza połowa upływa bez specjalnej przewagi którejś ze stron. Po przerwie następuje okres przewagi Warszawianki, która atakuje niezwykle zacięcie i spotkanie rozstrzyga na swoją korzyść.


Siła i Zdrowie: dodatek tygodniowy „Słowa Pomorskiego”. 1929, nr 34 1929.08.28

Warszawianka bije Wisłę 3:2 (1:1). Na boisku Legji rozegrany został ligowy mecz pomiędzy Warszawianką a dwukrotnym mistrzem ligi i obecnym leaderem tabeli krakowską Wisłą. Mecz ten zakończył się niespodziewanem zwycięstwem drużyny warszawskiej, która walczyła niezwykle ambitnie i szybko. Wynik 3:2 (1:1) na korzyść Warszawianki. Wisła wystąpiła bez Reymana, Adamka i Kowalskiego, zaś Warszawianka bez Luremburga i Materskiego, których zastąpili Zaborowski i Piliszek. Pierwsza połowa upływa bez specjalnej przewagi którejś ze stron. Pierwszą bramkę zdobywa Wisła ze strzału Ketz‘a, następnie wyrównywuje Sznajch dla Warszawianki, która przerwie następuje okres przewagi Warszawianki, która atakuje niezwykle zacięcie. Drugą bramkę strzela znów Szenajch, a w kilka minut później Zwierz pięknym strzałem z rzutu wolnego strzela trzecią bramkę dla gospodarzy. Teraz Wisła atakuje i przeważa zupełnie wyraźnie. Jedynie jednak rzuty z rogu są owocem jej ataków, Druga bramka dla Wisły, to nieporozumienie obrońców Warszawianki, którzy samobójczo pakują piłkę do siatki. Sędziował p. Słomczyński. Widzów 3.000.



Kurjer Śląski, 1929, R. 4, nr 197

„Warszawianka" — „Wisła" 3:2.

Niedzielna porażka leadera ligi z „Warszawianką" jest naprawdę dla kół sportowych wielką niespodzianką. Zdawało się, że po ostatniem zwycięstwie „Wisły" nad „Turystami" minął u niej chwilowy kryzys» a tu nagle ze słabszą „Warszawianka" wychodzi z klęską. Jeśli tak dalej pójdzie, to bardzo wątpliwem jest, czy „Wisła“ zostanie mistrzem ligi. Niedzielną swą grą, bardzo słabą, pokazała, że u niej jest coś nie w porządku. „Warszawianka" natomiast grała z wielką ambicją i wygrała zupełnie zasłużenie. Sędzia bardzo dobry p. Słomczyński z Sosnowca