1930.02.12-16. Mistrzostwa Polski w narciarstwie

Z Historia Wisły


Stadjon: ilustrowany tygodnik sportowy. R. 8, 1930, nr 9

1930.02.27

Z MISTRZOSTW NARCIARSKICH

Przy bardzo sprzyjającej pogodzie odbyły się biegi: 50 kilometrowy, zjazdowy, 18 kilometrowy, bieg pań. Skokami na Krokwi — w konkursie indywidualnym i dla biegu złożonego (kombinacji) — (zakończono tę największą tegoroczną imprezę narciarską. Z zagranicy zjawiło się tylko trzech narciarzy z południowej strony Tatr, który przedstawiali średnią klasę zawodniczą.

Bieg 50 kim. prowadził jedną wielką pętlą, podobnie jadąc w zeszłym roku na międzynarodowych zawodach. Padający śnieg i zmienna pogoda utrudniały kwestję wysmarowanie nart, pomimo tego czasy osiągnięte są bardzo dobre. Motyka Zdzisław potwierdził swą klasę, a Kawa tym razem nie zawiódł. Młody kolankowy (brat Bronci) zadziwił wszystkich znakomitą formą i osiągniętym trzecim czasem. Startował jednak poza konkursem, gdyż nie ukończył jeszcze dwudziestego roku życia. Groźny dla Motyki, Józef Kuraś odstąpił pod sam koniec biegu, skarżąc się na nieszczęśliwe wysmarowanie nart.

Bieg zjazdowy był kopją biegu zeszłorocznego. Warunki śnieżne były nawet podobne. Tym razem gonił Bronka Czecha na drugim etapie Suleja, znający doskonale teren, gdyż jest strażnikiem górskim, mieszkającym na Hali Gąsienicowej. Obaj nie potrafili opanować nerwów i zjazd do Olczysk obfitował w przykre upadki dokonywane w największym pędzie. O rozbicie się na licznych pniakach sterczących z pod śniegu nie było trudno. Po każdym upadku Czecha, Suleja padał niemal w to samo miejsce — powstawali, by niebawem znowu chmurą pyłu śnieżnego zaznaczyć ponowny upadek. Przed samą metą Bronek, z największym trudem wygramoliwa się z głębokiego śniegu — Suleja uczynił to szybciej i jako pierwszy minął metę z rękami w górę wzniesionemi z wielkiej radości zwycięstwa. Na pochwałę zasługują jeszcze młodziutki Marusarz i Władysław Czech, który z połamanemi nartami dojechał do celu. Wogóle w tym biegu nart i kijków połamanych było co niemiara. Suleja zdobył przepiękny puhar ufundowany przez firmę Haberbusch i Schiele — musi jednak ten bieg wygrać jeszcze dwukrotnie, by zdobyć go na własność.

Bieg Pań. Również ten bieg był kopją zeszłorocznego. Polankowa wykazała po niewiem raz. który, że jest najlepszą narciarką w Polsce, a młoda Stopkówna, że nienarciarski kurs nauczycielski w Zakopanem. wiele jej ustępuje. Bieg miał charakter, pół na pół, zjazdowego i biegu w terenie zmiennym, falistym, na wzór biegów męskich. Mojem zdaniem — najbardziej odpowiedni dla pań, które muszą wykazać się wszechstronną techniką narciarską i solidną zaprawą wogóle. Niewiadomo z jakich przyczyn nie stanęły na starcie panie Ziętkiewiczowa i Loteczkowa, obecna przy mecie. Bieg 18 kim : Trasa biegu, wybrana fachowo przez Stolpego, prowadzona w przepięknym terenie na wschód od Antałówki, podobała się wszystkim zawodnikom i była wreszcie odmienną od oklepanego szablonu: Kościeliska — Gubałówka. Śnieg był nośny, choć w miejscach do słońca hamowało znacznie. Temwięcej podziwiać należy osiągnięte czasy, z których 16-cie było poniżej 1 30 godziny. Trzy, po drodze, niełatwe parowy i zjazdy lasami i wśród krzaków, były dość znacznem utrudnieniem i urozmaiceniem trasy. Motyka Zdzisław potwierdził znowu swą znakomitą formę z wyprawy do Niemiec. Bronisław Czech miał pecha za bardzo na śliskość wysmarować narty i na podejściu pod Cyrlę stracił tak wiele, że na zjazdach odrobić straconego już nie zdołał. Żytkowicz, Słowiński, Kądziołka zdziwili mile swem splasowaniem się, pośród najlepszych. Malutki Berych Władysław wyrabia się na asa atutowego wśród naszych biegaczy. Rajski Zygmunt powinien był zająć lepsze miejsce, lecz i jego także zawiodło smarowanie nart.

Skoki na Krokwi odbyły się przy ślicznej pogodzie i świetnych warunkach śnieżnych. Skocznia była starannie przygotowaną, choć drugi skok z upadkiem Bronisława Czecha był z winy, że zeskok wyszatkowano tylko w pośrodku, Lądując prawą nartą w miękki śnieg nie mógł w skoku ustać i koziołkował w dół, dotkliwie się potłukłszy. Jako pewny zwycięzca zeszedł tern samem na końcowe miejsce w klasyfikacji, a taki sam los spotkał jego najgroźniejszego konkurenta Stanisława Marusarza. Konkurs więc wygrał Cukier, przed rutynowanym Rozmusem i dobrym niespodziewanie Gaj duszkiem. W skokach do biegu złożonego Karol Szostak skakał pewnie, pięknie i względnie daleko, nie pozwalają Bronkowi Czechowi odrobić straconego terenu w biegu. Zdobył więc mistrzostwo polski zasłużenie, jako najgroźniejszy i jedyny rywal swego znakomitego kolegi. K. Schiele