1930.05.31 Kraków - Budapeszt 1:6

Z Historia Wisły

W skrócie:

Mecze z Budapesztem i Zagrzebiem odbywały się w ramach zorganizowanego przez austriacki związek Turnieju Miast Kraków-Budapeszt-Wiedeń-Zagrzeb. Odbył się on w Wiedniu w dniach 31.05 i 1.06.1930 r. (sobota i niedziela). Drużyna krakowska oparta została na zawodnikach Wisły. Skład uzupełnili zawodnicy Wawelu i Podgórza, ale tylko w pierwszym spotkaniu. Brakło zawodników Garbarni, którzy w tym czasie grali z Wartą w Poznaniu. W pierwszych meczach miały pojedynków mieli zagrać potem w finale turnieju, przegrani o trzecie miejsce. Zestawienie par niejako z góry skazywało nas na pożarcie. Miano jednak nadzieję na korzystny wynik, mając w pamięci wygrany rok wcześniej mecz z Budapesztem w stosunku 7:2, a więc najwyższym w historii takich pojedynków. Graliśmy jednak wówczas z amatorami, a to oznaczało różnicę klasy. Tym razem do pojedynku z krakowianami przystępowali węgierscy zawodowcy żądni rewanżu za kompromitującą porażkę swych mniej utytułowanych kolegów. Okazało się po meczu, że w reprezentacji Budapesztu zagrało 4 zawodników wywodzących się spoza stolicy Węgier, co wywołało oficjalny protest polskiej ekipy. Został on cofnięty, gdy organizator turnieju ogłosił, że Kraków zagrał z oficjalną reprezentacją Węgier35. Taka interpretacja zdarzeń usatysfakcjonowała Polaków, którzy ponieśli przykrą i wysoką porażkę 1:6 (1:3). W polskich opracowaniach ten mecz figuruje jednak jako międzymiastowy, a nie z reprezentacją Węgier.

W opisie tego spotkania posłużymy się słowami Reymana, który opublikował sprawozdanie w „Stadionie”. „Międzymiastowe mecze krakowskiej reprezentacji piłkarskiej spełniły w zupełności swe propagandowe zadanie jeśli chodzi o postawę drużyny, poziom techniczny i taktyczny i zachowanie się graczy na boisku. Wprawdzie wynik z Budapesztem 1:6 jest klęską, ale doprawdy tylko na papierze, na boisku bowiem nie zasłużyliśmy na więcej niż 1:2 czy 2:3. Za to z Zagrzebiem pokazaliśmy się z najlepszej strony i całkowicie naprawiliśmy efekt cyfrowy poprzedniego dnia.

Drużyna budapesztańska, składająca się z samych reprezentacyjnych zawodowców, była przeciwnikiem niezwykle silnym, ale gdyby nie pech w strzałach i wprost bajeczna gra bramkarza Achta, nie przegralibyśmy tak wysoko. Mecz zaczął się fatalnie, bo już po 10 minutach Węgrzy prowadzili 2:0, potem gra się wyrównała zupełnie, jedna tylko bramka, i to z wolnego, jest owocem naszych wysiłków. Po przerwie Otfinowski gra tragicznie, no i 6:1 dla Budapesztu. Nasze ataki unicestwia świetny Acht. Gra Krakowa podobała się bardzo, zwłaszcza „mały” Pychowski i „duży” Kossok, który jednak mało się cofał”. Uzupełniając tę relację warto dodać, że mecz toczony był w upale przed 8000 widownią, a obwiniany za tak wysoką porażkę bramkarz Cracovii Otfinowski grał równie źle i w I połowie. Nie popisał się już przy pierwszym golu dla Budapesztu, wpychając piłkę do własnej bramki po niezbyt groźnym strzale. Zdeprymowało to naszych graczy, którzy szybko stracili 2. bramkę. „Teraz dopiero drużyna zbiera siły i prze naprzód. Reyman prowadzi kilka ładnych ataków”. W ich efekcie Kossok strzelił najładniejszą bramkę dnia z około 40 metrów. Końcówka pierwszej połowy była jednak równie kiepska w wykonaniu naszego bramkarza, jak jej początek. Dało to 3. gola dla Madziarów. Po przerwie zawodowcy panowali na boisku, czego efektem były dalsze bramki. Przy stanie 1:5 Otfinowskiego zamienił Koźmin. Jednak i on nie zapobiegł utracie szóstej bramki. Sprawozdawca „Przeglądu Sportowego” sugerował, jakoby Polacy oszczędzali siły w tym spotkaniu na zbliżające się derby Wisła-Cracovia.



Grać mieli z Wisły: Koźmin, Pychowski, Skrynkowicz, Bajorek, Jan Kotlarczyk, Czulak, Henryk Reyman.

Relacje: [1]

31.05. Wiedeń. Kraków-Budapeszt 1:6 (1:3). Otfinowski (Koźmin) -Pychowski (Nowak), Skrynkowicz - Bajorek, Kotlarczyk I, Mysiak - Czulak, Węglowski, Reyman, Kossok, Ściborowski. Gol: Kossok 18’. s. Cejnar. [PS 44]