1930.07.06 Legia Warszawa – Wisła Kraków 3:2

Z Historia Wisły

1930.07.06, I liga, 10. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 18:00
Legia Warszawa 3:2 (0:2) Wisła Kraków
widzów: 5.000
sędzia: Kazimierz Wardęszkiewicz z Łodzi
Bramki


Józef Nawrot 69'
Józef Ziemian 79'
Józef Ciszewskiego (g) 86'
0:1
0:2
1:2
2:2
3:2
30' Walerian Kisieliński
42' Walerian Kisieliński



Legia Warszawa
2-3-5
Stanisław Skwarczyński Grafika:Kontuzja.pngGrafika:Zmiana.PNG 31' (Paweł Akimow)
Henryk Martyna
Józef Ziemian
Marian Schaller
Franciszek Cebulak
Henryk Przeździecki
Witold Wypijewski
Józef Nawrot
Marian Łańko
Józef Ciszewski
Bolesław Cichecki

trener: Józef Kałuża
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin Grafika:Kontuzja.png Grafika:Zmiana.PNG 70' (Tadeusz Łukiewicz)
Aleksander Pychowski
Emil Skrynkowicz
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Bronisław Makowski
Aleksander Stefaniuk
Stanisław Czulak Grafika:Kontuzja.png
Henryk Reyman
Walerian Kisieliński Grafika:Kontuzja.png
Mieczysław Balcer Grafika:Kontuzja.png

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

W skrócie

Walka zażarta i niestety brutalna. Stawka meczu wysoka, a sędzia nie panował nad graczami. Bohaterem meczu był wiatr, którego "porywiste podmuchy psuły szyki najlepszym nawet technikom, rwały ciągłość akcji na strzępy i procent przypadkowości wyolbrzymiały wprost nieprawdopodobnie". Bramki strzelali tylko ci co grali z wiatrem. Do przerwy Wisła, a po przerwie Legia. Stąd I. połowa zdecydowanie dla Wisły. Strzały Reymana i Czulaka idą początkowo górą. Wisła większość czasu spędza na połowie Legii. Pierwszy gola pada po akcji: Balcer-Czulak-Kisieliński. Legia próbuje odgryzać się akcjami Wypijewskiego i Nawrota, bez skutku. Kisieliński natomiast po wspaniałym przeboju podwyższa na 2:0. Po zmianie stron Legia gra z wiatrem i to od razu widać. Nawrot strzela gola, a przy okazji kontuzję odnosi Koźmin. Łukiewicz w jego zastępstwie broni niepewnie i puszcza piłkę strzeloną niemal z połowy boiska przez Ziemiana. Wisła próbuje atakować, ale gra górą, co nie przynosi rezultatów. Balcer sieje trochę zamieszania, ale faulowany przez Martynę schodzi z boiska (sędzia nie odgwizdał nawet faulu). Kolejna bramka dla Legii pada z rzutu rożnego i główki Ciszewskiego. Wisła atakuje, a Legia broni się do końca spotkania wszelkimi sposobami (faule) - na co pozwala sędzia. W efekcie kontuzjowani zostają kolejni gracze „Czerwonych”: Czulak i Kisieliński. W efekcie osamotniony w ataku Reyman i statystujący Stefaniuk nie mogą wiele zdziałać. Komentator chwali Kotlarczyka, Reymana i Kisielińskiego. Niezasłużone zwycięstwo Legii.

Na podstawie: Stadion nr 28 i Przegląd Sportowy nr 55.

Przegląd Sportowy nr.55/1930 str. 2:

BEZPARDONOWA WALKA LEGJA -- Wisła 3:2
Ząb za ząb. Wichura rządzi na boisku. Brutalność graczy. Sędzia zawodzi


Już dawno boiska warszawskie nie oglądały walki tak zażartej i, niestety, wykraczającej często poza ramy przepisów i obowiązującego dżentelmeństwa boiskowego, jak ostatni mecz Legji z Wisłą. Stawka o jaką zawody o te się toczyły - torowanie drogi do zdobycia tytułu mistrza wiosennego Ligi, a tem samem i do ewentualnego odebrania berła mistrzowskiego z rąk Warty, sprawiła, że gra niedzielna wyszła daleko poza ramy popieranej przez nas męskości, ofiarności i ostrości i wkroczyła na tory z których najłatwiej wyjechać jest do... szpitala.

Dużą, winę ponosi w tem prowadzący mecz p. Wardęszkiewicz z Łodzi, który jak większość sędziów polskich gubi się na boisku w drobiazgach i nie potrafi w ciągu całego meczu do każdego zjawiska gry przykładać tej samem miary. Rezultatem tego jest ciągłe, najzupełniej zbyteczne przerywanie gry przy faulach nieistotnych, czy wychodzących na niekorzyść drużyny skrzywdzonej, a z drugiej strony - tolerowanie przestępstw, za które bez żadnych uprzedzeń winno się brutali usuwać z boiska.

Owa kolosalna elastyczność osądu sprawia, że w orzeczeniach arbitra gubią się gracze, publiczność i nawet... on sam. Dochodzi do takich absurdów, że gwiżdże się na środku boiska każde nie mające absolutnie żadnego znaczenia dla gry dotknięcie (dosłownie) ręką przeciwnika przy główkowaniu czy w walce o piłkę, a zaprzepaszcza się brzemienne w bramkę pozycje spalone, rozpychanie się rękami obrońców na polu karnem, przytrzymywanie przeciwników za kostjumy, czy używanie swego ciała w formie grożącej przeciwnikowi połamaniem kości.

Przykłady powyższe cytujemy, z niestety, z bogatego repertuaru meczu niedzielnego i to z tem większą przykrością, że mnożą się na boiskach -mówimy o sędziach- polskich coraz to częściej. Jest to tembardziej przykre, że jeśli chodzi o Warszawę, publiczność tutejsza coraz bardziej zaczyna rozumieć, że wszelkie niekulturalne wykrzykniki w stosunku do arbitra odnoszą jeden tylko skutek-denerwowanie się jego i coraz gorsze sędziowanie.

Zresztą na chwałę publiczności stołecznej, musimy zaznaczyć, również że jest ona zawsze po stronie drużyny bardziej ambitnej, grającej fair, bitniejszej - słowem lepszej w najobszerniejszem słowa tego znaczeniu. To też żeby jeszcze widzowie warszawscy zrozumieli, że sędzia nie może a często i nie w myśl przepisów, prawa reagować gwizdkiem na każde przewrócenie się gracza, podstawienie nogi czy tak popularną na galerji rękę - staliby się doprawdy wzorem kulturalnych widzów sportowych.

Powracając do gry, stwierdzić należy, że o wyniki zadecydował przedewszystkiem... wiatr, którego porywiste podmuchy psuły szyki najlepszym nawet technikom, rwały ciągłość akcji na strzępy i procent przypadkowości wyolbrzymiały wprost nie prawdopodobnie.

Jak potężnym musiał być ten czynnik, stwierdza choćby fakt i to nie przypadkowy, że bramki strzelała tylko drużyna grająca z potężnym sprzymierzeńcem powietrznym - do przerwy Wisła potem - Legja.

Do walki zespoły stanęły w składach:

Legja - Skwarczyński; Martyna, Ziemian; Szaller, Cebulak, Przeździecki, Wypijewski, Nawrot, Łańko, Ciszewski. Cichecki.

Wisła - Koźmin; Pychowski, Skrynkowicz, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Makowski; Stefaniuk, Czulak, Reyman, Kisieliński, Balcer.

Opis meczu

Grająca z wiatrem Wisła opanowuje boisko niemal od początku. Jej skoordynowane akcje wspomagane wiatrem dają drużynie krakowskiej zdecydowaną przewagę w polu, nieuwidocznioną przez czas dłuższy dzięki bardzo słabej grze prawej strony napadu - Czulaka, a zwłaszcza Stefaniuka.

W pierwszym kwadransie raz tylko udają się Legji zagrozić bramce gości: piękny przebój Wypijewskiego zaskakuje tyły czerwonych swą szybkością, strzał jednak nie trafia celu.

Pozatem Wisła gości często na połowie gospodarzy. Wolny Reymana idzie górą, jak również strzał Czulaka po fenomenalnym wprost biegu Balcera, który zabiera z linji piłkę eskortującemu ją na aut Martynie. Po półgodzinie gry szybki bieg Balcera kończy się centrą do Czulaka, ten oddaje piłkę bez stopowania (jedyna zaleta tego gracza) Kisielińskiemu, który bardzo pięknym strzałem lokują ją w siatce Legji.

Za chwilę wizyta Kisielińskiego na polu bramkowem Legji kończy się kontuzją Skwarczyńskiego, którego zastępuje w bramce Akimow.

Jedynymi graczami, którzy odgryzają się gościom jest Wypijewski i Nawrot. Pierwszy znów popisuje się pięknym biegiem zakończonym niewykorzystanym rogiem.

Tymczasem piękna akcja dobrze dysponowanego Kisielińskiego przynosi mu wspaniały sukces w styli słynnego Kohuta z F.F.C: łącznik Wisły przebija się i strzela pod bardzo ostrym kątem nieuchronnie. Wisła prowadzi 2:0.

Po zamianie stron pokazuje się że wiatr starcza za paru dobrych graczy. Role zmieniają się w sposób jaskrawy u już na początku Legja zyskuje na broniącej się mocno Wiśle dwa niewykorzystane rzuty wolne.

Pierwszy punkt uzyskany przez wojskowych jest w równej mierze zasługą świętego "wystawienia" piłki przez Przeździeckiego, jak zagrania Nawrota, oraz przedewszystkiem fatalnego ustawienia się obrońców Wisły nie plasujących się jeden za drugim, lecz równolegle do bramki. Długi bieg Nawrota kończy się pojedynkiem (w dosłownem znaczeniu) z Koźminem, którego znoszą z boiska - 2:1.

Legja gniecie nadal a rezerwowy bramkarz Wisły Łukiewicz nie wykazuje bynajmniej pewności chwytu. Mimo to broni on piękny strzał Wypijewskiego ale zato pakuje do swej siatki sobie sam bramkę strzeloną przez Ziemiana ze środka boiska.

Wisła otrząsa się teraz z przewagi i zaczyna atakować. Cóż kiedy mimo rutyny drużyna ta nie potrafi przystosować się do warunków atmosferycznych zamienić systemu długich podań krótkimi. Pozatem ciągłe forsowanie słabiutkiej prawej strony wobec świetnej gry Ziemiana zgóry skazane jest na niepowodzenie.

Natomiast ataki Balcera są stałe i groźne. Jeden jego przebój likwiduje Martyna bardzo niebezpiecznym foulem, po którym Balcer na pewien czas opuszcza boisko, a sędzia zarządza... rzut neutralny (!!).

Bramka decydująca o niezasłużonem tym razem zwycięstwie wojskowych pada po wolnym Łańki i następującym tuż po nim rogu z pięknej główki Ciszewskiego.

Wisła nie daje jednak za wygraną i walczy choćby o remis. W tym też okresie gry defensywa Legji zaczyna się bezkarnie, często w sposób stojący w zasadniczej sprzeczności z przepisami. Konsekwencją tego jest kontuzjonowanie Czulaka przez Cebulaka; a że w międzyczasie Kisielińskiego łapią skurcze, w ofenzywie gości pozostaje jedynie Reyman i statyk Stefaniuk.

Ostatnim zgrzytem meczu jest naiwny, lecz jakże niesmaczny rewanż Kisielińskiego na Martynie i wreszcie gwizdek kończy denerwujący mecz przy stanie 3:2 dla Legji.

W drużynie wojskowych na plan pierwszy wybił się Ziemian. Podkreślić jednak trzeba, że u lepszego arbitra zarobiłby on przynajmniej dwa rzuty karne za pchanie przeciwników rękami. W napadzie najlepiej wypadł Nawrot i Wypijewski, który pokazał kilka ładnych wślizgów i niebezpiecznych strzałów. Cichecki statystował jak zwykle. W Wiśle świetny był Pychowski. Kotlarczyk I. Reyman i Kisieliński, który czyni stałe i szybkie postępy.


Po tym meczu Wisła spada na trzecie miejsce w tabeli. Prowadzi Cracovia (11-18) przed Wartą (11-15).