1930.10.06 Cracovia - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

1930.10.06, I liga, 18. kolejka, Kraków, Stadion Cracovii, 15:00
Cracovia 0:1 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 8.000-10.000
sędzia: Edward Gulicz ze Lwowa
Bramki
0:1 14' Walerian Kisieliński
Cracovia
2-3-5
Jerzy Otfinowski
Stefan Lasota
Tadeusz Zastawniak
Kazimierz Seichter
Zygmunt Chruściński
Aleksander Mysiak
Józef Kubiński
Tadeusz Mitusiński
Ludwik Gintel
Karol Kossok
Leon Sperling

trener: Viktor Hierländer
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Aleksander Pychowski
Józef Kotlarczyk
Karol Bajorek
Jan Kotlarczyk
Ferdynand Pachner
Józef Adamek
Stanisław Czulak
Henryk Reyman
Walerian Kisieliński
Mieczysław Balcer

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Galeria


Relacje prasowe

W skrócie

8-10000 kibiców. Świetny mecz Koźmina w bramce. Cracovia grała zbyt kombinacyjnie, Wisła prostymi środkami dążyła do wygranej: "była drużyną więcej zwartą i jednolitą, zachowywała większy spokój i te walory wystarczyły do uzyskania bramki" i zwycięstwa. "W ataku Wisły spokojnie i celowo prowadzonym przez Reymana, najenergiczniejszy okazał się Kisieliński. Gra rozpoczyna się w ostrym tempie i już pierwsza akcja Wisły daje jej szansę na gola (Reyman strzela mocno z wolnego - Otfinowski broni). Zmienne akcje (szanse z wolnych Kossoka, Czulaka). Cracovia popełnia sporo błędów (straty piłek) i to stwarza szereg niebezpiecznych sytuacji - nie wyzyskanych przez „Czerwonych”. Jedyny gol pada w 14', kiedy to piłkę przejmuje Czulak, wypuszcza ją Adamkowi, ten centruje w pole karne, do piłki dopada Kisieliński i niemal z rąk bramkarza strzela nieuchronnie do siatki. Ze strony Cracovii najgroźniejszy w następnych minutach jest Sperling, próbujący indywidualnymi akcjami przeważyć szalę na stronę Pasów. Druga połowa rozpoczyna się od szeregu rzutów rożnych dla Wisły. Potem znów próbuje szarpać Sperling. W ataku Cracovia, Wisła gra z kontry. Podnieceni kibice Cracovii domagają się i bramki i gra się zaostrza. Wisła skutecznie broni wyniku i w końcówce gra się wyrównuje. Mecz w sumie wyrównany.

Na podstawie: Stadion nr 41 i Przegląd Sportowy nr 81.

Przegląd Sportowy nr 81 środa 8 października 1930 roku:

Wisła zwycięża Cracovię 1:0
Równa klasa przeciwników. Niewykorzystany napór gospodarzy. Szperling i Koźmin najlepsi na boisku.

Wisła: Koźmin: Pychowski, Kotlarczyk II: Bajorek, Kotlarczyk I, Pachner: Adamek, Czulak, Reyman, Kisieliński, Balcer.

Cracovia: Otfinowski: Lasota, Zastawniak, Seichter, Chruściński, Mysiak: Kubiński, Mitusiński, Gintel. Kossok, Sperling.

Historyczne derby krakowskie nie straciły - mimo ich dwukrotnego corocznie powtarzania - nic na swojej aktualności. Zainteresowanie ostatniemi zawodami było tem większe, że żadnej z drużyn nie można było przypisać szans faworyta. Okazana bowiem ostatnio forma wykazywała równorzędność sił co zresztą przebieg zawodów potwierdził.

Zwycięstwo Wisły było o tyle szczęśliwe, że w drugiej połowie cały szereg bardzo groźnych ataków, jak też długi okres przesiadywania Cracovii pod bramką przeciwnika, nie doprowadził do żadnego rezultatu. Prawdziwym bohaterem tego okresu był Koźmin, który poprostu dwoił się i troił. Okres przewagi Cracovii był jednak charakterystyczny dla obu drużyn. Cracovia kombinowała pięknie, potrafiła utrzymać się na połowie Wisły, strzelała nawet dużo, ale obok tego zatracała cały szereg najlepszych piłek, bądź to przez spóźnienie się, bądź też przez przesadne kombinowanie lub dribblingi Kossoka.

Zupełnie inną była Wisła. Nie dbając zbyt wiele o piękność kombinacyjną, obrona i pomoc wkraczały energicznie, przerywając pociągnięcia przeciwnika, lub też - w chwilach najgroźniejszych - skupiając się pod swą bramką.

Wisła była też drużyną więcej zwartą i jednolitą, zachowała większy spokój i te walory wystarczyły do uzyskania bramki i do utrzymania tak cennego wyniku.

Jak zaznaczyliśmy, Cracovia była przeciwnikiem równorzędnym, lecz (prócz popełniania zaznaczonych błędów) nie miała szczęścia. Z przebiegu bowiem zawodów, wyniknąć równie mogło i jej zwycięstwo. W ataku jednak często się nie kleiło. Kossok, energicznie pilnowany, był tym razem ofiarniejszy, nie znalazł jednak łączności z prawą stroną. Natomiast do perfekcji dostosowywał się Gintel. Po prawej stronie zgranie już rwało. Wprawdzie Mitusiński odznaczał się jak zwykle mrówczą pracowitością i zaciętością, lecz okazuje on braki we współgraniu, zaś skontuzjowany Kubiński, statystował po pauzie nie mogąc atakom nadążyć.

Osobna wzmianka należy się Sperlingowi. Jego obecna forma jest tak znakomita, że na pozycji skrzydłowego nie prędko znajdzie się dla niego konkurent.

W pomocy na pierwszy plan wybijał się Chruściński, prąc wraz z atakiem całą siłą naprzód, Seichter był głównie pomocnikiem defensywnym, a wywiązał się ze swego zadania dobrze, unieruchomiwszy kompletnie Balcera. Natomiast nader słabym był tym razem Mysiak, tracąc często piłkę i podając nieciekawie.

Obrona po słabej pierwszej połowie, rozegrał się po pauzie i w tym okresie był Zastawniak graczem bez zarzutu. Otfinowski nie miał wiele do roboty. Przy cokolwiek zwiększonej szybkości w wybiegu, byłby obronił straconą bramkę.

W ataku Wisły spokojnie i celowo prowadzonym przez Reymana, najenergiczniejszy okazał się Kisieliński i dzięki jego stanowczości uzyskała Wisła jedyna bramkę dnia. Równie dobry był Czulak. Forma Adamka idzie ku górę, natomiast Balcer, u którego widoczny jest brak treningu niczego nie pokazał.

W pomocy najlepszym był Bajorek, wykazujący pierwszorzędną grę głową i zaciemniając nawet Kotlarczyka I, który jeszcze do swej pierwotnej formy nie powrócił. Pachner nie stał wprawdzie na poziomie swych towarzyszy, występ jego wypadł jednak nie najgorzej. W obronie lepszy był Pychowski, o Koźminie mówiliśmy już na wstępie.

Ciężkie zawody niedzielne prowadził p. Gulicz. rehabilitując się za swój poprzedni, niezbyt fortunny, występ.

Opis meczu

Gra rozpoczyna się odrazu w ostrem tempie i pierwsza minuta przynosi rzut wolny dla Wisły, ostro strzelony przez Reymana, lecz obroniony przez Otfinowskiego. Dwa rzuty wolne bije Kossok, pierwszy zbyt lekko, drugi zaś przenosi. Pierwszy ładniejszy atak całej linji Cracovii przynosi siódma minuta, atak ten kończy się jednak strzałem Kubińskiego w aut. Po błędzie Mysiaka piłkę dostaje Kisieliński, podaje Czulakowi, którego ostry strzał przechodzi tuż nad poprzeczką. Następna minuta przynosi pierwszy róg dla Wisły, wyłapany przez Otfinowskiego. Po błędzie Zastawniaka dostaje piłkę Adamek ciągnąc samotnie pod bramkę, w ostatniej jednak chwili potyka się i Mysiak ratuje. Wisła gra spokojniej. Cracovia więcej nerwowo. W 14 minucie po wykopie Otfinowskiego zabiera piłkę Czulak wypuszczając Adamkowi na skrzydło. Do jego centry wylatuje Otfinowski lecz Kisieliński jest szybszy i wybija mu piłkę prawie z rąk, strzelając decydującą bramkę.

Niebezpieczny przebój Sperlinga kończy się ostrym strzałem Mitusińskiego z paru metrów, lecz Koźmin broni w pięknym stylu. Równie groźna sytuację po centrze Sperlinga broni Kotlarczyk, zaś następna Koźmin na róg, również przez niego pięścią wybity. Koźmin ma świetny okres, broniąc również celny strzał znienacka oddany przez Chruścińskiego.

Drużyny wyczerpane ostrymi atakami zwalniają tempo, tak że do pauzy poza rogiem dla Cracovii nic ciekawego.

Początkowe minuty po przerwie przynoszą Wiśle serję trzech rzutów rożnych, poczem bajeczny przebój Sperlinga przez połowę boiska, podanie do Kossoka, któremu jednak trzech graczy przeszkadza. Kontratak przynosi znów Wiśle róg w 10 minucie, poczem następuje stały okres przewagi Cracovii, przerwany w 16 minucie dalszym rogiem dla Wisły i tylko czasowemi przebojami linji ataku. Centrę Sperlinga wyłapuje Koźmin poczem Sperling, po kiwnięciu czterech przeciwników , przebija się i strzela. Sperling ma okres najpiękniejszej gry, ale równie pięknie broni Koźmin.

Zwolennicy Cracovii domagają się okrzykami upragnionej bramki dopingując graczy, co wywiera jednak ten skutek, że dżentelmeńska dotychczas gra, przybiera charakter coraz brutalniejszy. Wolny za faul Kotlarczyka przenosi Mitusiński, następny rzut wolny, wypuszcza Koźmin z rąk, zdenerwowanie rośnie, lecz Cracovii nic się nie udaje. Wisła skupia obronę pod swoją bramkę, Strzały pomocników (Seichter) również nie pomagają. Kontratak Wisły ratuje niepotrzebnie Mysiak na róg, po którym piłkę dostaje Kubiński będąc sam na sam pod bramką . W ostatniej chwili broni jednak Kotlarczyk. Następuje groźne zamieszane pod bramką Wisły, lecz w końcu piłka szczęśliwie dostaje się Koźminowi, który również łapie po rzucie wolnym piłkę na samej linji bramkowej. Bezowocne ataki Cracovii prowadzą w ostatnich 2 minutach do jej zrezygnowania, a tem samem do wyrównania gry.

Widzów około 8.000.


Po tym meczu Wisła zrównała się z Cracovią punktami (18-25), ale miała o jeden mecz więcej.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1930, nr 266 (2 X)

WISŁA—CRACOVIA.

Zawody piłkarskie obu tych drużyn stanowią od 24 lat sensację sportową całej Polski, a jeśli spotkanie obu starych rywali toczyć sic ma o punkty mistrzowskie w Lidze, nic dziwnego, że najbliższy mecz Wisły z Cracovią jest tematem rozmów i zakładów. Najbliższa niedziela, t. J. 5 października 1930 r. o godz. 3 popołudniu na boisku Cracovii przyniesie rozwiązanie dręczącej wszystkich sportowców zagadki, komu przypadną drogocenne dwa punkty. Wisła nie straciwszy jeszcze szans na zdobycie mistrzostwa, pnie się na czoło tabeli wytrwale i ambitnie. Cracovia zaś dzierżąc od początku mistrzostwa ligowego pierwsze miejsce, musi dołożyć wszelkich starań i ambicji, by nie dać sobie wydrzeć prowadzenia w tabeli. W niedzielę więc najbliższą spotkają się zespoły równorzędne, które przy grze fair wykażą wszelkie dodatnie cechy posiadanych zasobów technicznych.

Przedsprzedaż biletów już rozpoczętą.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1930, nr 271 (7 X)

Wisła — Cracovia 1:0 (1:0).

Kraków, 6 października.

Krakowskie „derby“, mimo wietrznego i chmurnego dnia, a nawet przelotnych deszczów, zgromadziły na boisku Cracovii około 10000 widzów, pragnących być świadkami wielkiego spotkania, którego wynik dla Cracovii mógł oznaczać utrwalenie się na czołowej pozycji w Lidze, a dla Wisły miał być ewent. rehabilitacją za wiosenną porażkę i utrzymaniem w dalszym ciągu aspiracyj do tytułu mistrzowskiego. O wyniku walki tych dwu rywali decyduje stale lepsza strona kondycyjna i opanowanie nerwów. To ostatnie raczej było po stronie Wisły, która szła na ten mecz z większym spokojem i wykazała hardziej zrównoważoną grę od swego przeciwnika.

Przebieg zawodów nie wykazał jednak bez względnej przewagi którejkolwiek strony, podobnie zresztą, jak to było na wiosnę Obydwa zespoły utrzymały w oczach swych zwolenników tę świetną opinję. Jaką się cieszą zresztą w całej Polsce, a wynik zwycięski Wisły, który oznacza dla niej ogromny sukces, bo osiągnięty dopiero po upływie sześciu lat na boisku Cracovii, w niczem nie obniża wysokich walorów, cechujących drużynę biało-czerwonych.

Jeśli idzie jednak o stronę widowiskową meczu, to nie można było być zbudowanym grą wczorajszą; od obu czołowych zespołów wymagać należy więcej od tego, czego się było w dniu wczorajszym świadkiem. Jednak przypisać to na leży niezdrowej rywalizacji, panującej między obu klubami, która zawsze sprawa, iż tylko ner wy, a nie inne atuty w tych meczach decydują. Wynik zawodów był do samego końca nie pewny i publiczność była pod wrażeniem aż do końca meczu wyczerpującej, zaciętej i z furją pro wadzonej walki.

Do przerwy Wisła gra przeciw wiatrowi, jednak ataki jej w tym okresie są lepiej przeprowadzane, już w 1 min. Reyman strzela z rzutu wolnego na bramkę, lecz Otfinowski pewnie broni. Szybko potem Kubiński bije dwukrotnie na bramkę Wisły, ale strzały przechodzą obok bramki. W 7 min. Czulak przenosi ponad bramkę Cracovii. W 9 min. Otfinowski broni w groźnej sytuacji po rzucie rożnym. Częstsze ataki Wisły uwieńczone zostają powodzeniem, gdy w 13 min. Kisieliński po centrze Adamka zabiera z przed nosa wylatującemu z bramki Otfinowskiemu piłkę i strzela pierwszego, a zarazem ostatniego goala.

Teraz biało-czerwoni przychodzą częściej do głosu, jednak bramkarz Koźmin jest w ostatniej chwili zawsze na posterunku. Strzały czyto Kossoka, czyto Mitusińskiego stają się zawsze jego zdobyczą. Szeregu rzutów rożnych nie potrafi Cracovia wykorzystać Wypady również napadu Wisły nie doprowadzają do jakiejkolwiek poważniejszej zmiany.

Po przerwie gra początkowo należy do Wisły, która uzyskuje pod rząd aż cztery rzuty rożne. Jednak zostają one podobnie, jak wszystkie inne na tym meczu, niewykorzystane. Natomiast ostatnie niemal półgodziny stoi pod znakiem silnej przewagi Cracovii, która dopingowana przez publiczność. przypuszcza rozpaczliwe ataki jeden za (drugim, chcąc koniecznie doprowadzić do zmiany wyniku. Jednak w ostatnim momencie, kiedy zdawało się. iż wszystko jest stracone, ponad głowy wszystkich graczy wyrasta zielono-żółta koszulka bramkarza Wisły, Koźmina, który był prawdziwym bohaterem meczu. Wisła ograniczała się raczej do wypadów, które z powodu niedokładnych podań w linji napadu, nie były zbyt groźne. Pod koniec meczu zaszło niepotrzebnych kilka obustronnych wybryków ze strony obu drużyn, które niepotrzebnie wniosły niepokój u bez tego zdenerwowanej widowni.

Na wyróżnienie zasługuje z drużyny Wisły przedewszystkiem bramkarz Koźmin, który nawet przewyższył swego doskonałego vis a vis Otfinowskiego, linja pomocy Wisły stała wyżej od tejże linji Cracovii, tutaj brylował przedewszystkiem Bajorek (mający do czynienia z najgroźniejszą parą napastników: Sperling i Kossok), oraz Kotlarczyk I, młody pomocnik Pachner, mimo wielkich zalet, ma jeszcze mało rutyny.

W Cracovii najlepszy Chruściński, potem Seichter, który miał zresztą łatwe zadanie, grając przeciw kontuzjowanemu Balcerowi, r słabszy zato Mysiak. Linja obrony Wisły bez zarzutu, choć i Cracovii nie gorsza. W ataku Wisły najlepsi Reyman i Kisieliński, pierwszy celował spokojem, drugi odwagą i silą przebojową, reszta grała b. ambitnie i ofiarnie. Najsłabszym punktem Cracovii był Gintel, zato najlepszym Sperling, którego centry były stale niebezpieczne. Mitusiński nie nadaje się do drużyny ligowej, Kos sok zawsze groźny, gdyż ma niebezpieczny strzał, zaś Kubiński po przerwie z powodu kontuzji nie miał możności wykazania w pełni swej formy. Sędziował p. Gulicz, któremu brak jeszcze rutyny do prowadzenia tak odpowiedzialnych zawodów, to też poddaje się on często niepotrzebnie nastrojowi publiczności.


Kurjer Polski. R. 33, 1930, nr 274

Wisła — Cracovia 1:0 (1:0). Największą sensacją bieżącego sezonu jest bezwątpienia porażka niepokonanej dotąd Cracovii w spotkaniu z lokalnym rywalem. Zwycięstwo zawdzięcza Wisła wielkiemu szczęściu i niedyspozycji strzałowej ataku przeciwnika. Jedyna bramka, decydująca o zwycięstwie, padła z przypadkowego strzału Kisielińskiego II. Widzów zebrało się przeszło 8 tysięcy


Stadjon: ilustrowany tygodnik sportowy. R. 8, 1930, nr 41

1930.10.09


10.000 widzów oglądało tradycyjny bój Wisły z Cracovią. Wisła zwyciężyła lokalnego przeciwnika co się jej zdarzyło przed 6-ciu laty. I na tym meczu reprezentacyjny gracz Mysiak zawiódł, zaś Chruściński i Sperling mieli dobry dzień. Cracovia nie była gorszą drużyną, lecz trafiła na świetny dzień bramkarza Wisły Koźmiana. Foulów oczywiście nie brakło.

.Sport R.1, 1930, nr 36

1930.10.07

Miniona niedziela wolna była od rozgrywek ligowych ponieważ reprezentacja nasza walczyła w Szwecji. Mamy więc trochę czasu dla przyglądnięciu się tabeli. Obecna sytuacja w Lidze będzie dużo jaśniejsza, jeśli oprócz tabeli normalnej zestawimy kolejność klubów według ilości utraconych przez nie w dotychczasowych rozgrywkach punktów. Zestawienie tych tabel ułatwi zorjetowanie się w szansach poszczególnych klubów. Przyglądając się obydwu tabelom widzimy, że Cracovia prowadzi bezkonkurencyjnie. Nienotowanem dotąd w dziejach rozgrywek ligowych jest dzierżenie przez Cracovię pierwszego miejsca w tabeli od początku zmagań ligowych. A „Cracovia“ — jak dotąd — prowadzi „bez zająknienia“. Przypuszczamy, .że osiągniętego miejsca już nie opuści. Zdobyła bowiem największą ilość punktów (druga po niej „Polonia“ ma ich o dwa mniej, mając przytem o 2 matche więcej), straciła zaś najmniej, odsądziwszy następną Wartę o trzy punkty, zaś Legję i Wisłę o cztery. Jak pod koniec rozgrywek — to dosyć. Cracovji pozostało jeszcze 6 zawodów do rozegrania, a chociaż piłka jest okrągła, to jednak są czynniki, które kwestję pierwszeństwa zdają się na jej korzyść przesądzać. Należą do nich: 1. rzeczywista wartość drużyny, 2. duch bojowy i wiara we własne umiejętności, 3. fakt, że najcięższe rozgrywki czekają ją na własnym terenie (z Wisłą i Polonją), najlżejsze (Ruch, Ł. K. S.) na obczyźnie. Ponadto będą obie drużyny lwowskie gośćmi leaderki. Jest rzeczą jasną, że nawet „najlżejszy" przeciwnik może mnóstwo kłopotów sprawić, nie wolno więc „Cracovji“ żadnej — ale to dosłownie żadnej drużyny lekceważyć. Nawet wzgląd, że wolno „Cracovji“ dwa punkty bez uszczerbku dla prowadzenia utracić, nie może pozwolić na bagatelizowanie sobie drużyn. Druga z kolei (a zarazem piąta wedle ilości straconych punktów) stołeczna „Polonia“, niema prawie szans na zepchnięcie leaderki, straciła bowiem o 6 punktów więcej, a ma jeszcze wszystkiego 4 gry, których mimo swej znakomitej formy obecnej do łatwych i pewnych zaliczyć nie może. Cracovia będzie chciała bowiem udowodnić, że potrafi z Polonią nietylko walkowerem wygrywać, Legja zechce pomścić swą klęskę w pierwszej kolejce, a Garbarnia ma w Warszawie bardzo dobrą opinję. Match z Ł. T. S. (1. winien Polonji przynieść posunięcie w tabeli. W każdym razie znajdzie się Polonia w pierwszej piątce, przypuszczalnie jako piąta. Dużo wyjaśni najbliższa niedziela, przynosząca spotkania rywali miejscowych Cracovia — Wisła i Legja — Polonia. Na trzecim miejscu uplasowała się Wisła, która ostatnio nie grała zbyt szczęśliwie. Niemożność wystawienia pełnego składu mści się na bitnej drużynie eksmistrzów. W normalnych warunkach winna Wisła zająć trzecie miejsce, przypuszczać bowiem należy, że w dalszych grach straci 3—4 punktów. Czekają ją bowiem zawody z Cracovia i Wartą, inne powinna wygrać. Gdyby się Warcie jeszcze gdzie noga powinęła, umożliwi to Wiśle zajęcie miejsca wicemistrza.


Sport.. R.1, 1930, nr 36

1930.10.07

Wisła — Cracovia 1:0 (1:0).

Przeszło ośm tysięcy widzów śledziło z niesłabnącem zainteresowaniem powyższe zawody od pierwszego kopnięcia piłki do ostatniego gwizdka sędziego. Trzynastka, szczęśliwa dla Marszałka Piłsudskiego, okazała się feralną dla gospodarzy, których pars sportowy nosi Jego imię. Bo oto w 13- tej minucie padła jedyna bramka dnia, która zapewniła Wiśle dwa cenne punkty, a dotychczasowego mistrza, Wartę, zbliżyła znacznie do leadera ligi.

Do tych ważnych zawodów wystąpiły drużyny w następujących składach:

Wisła: Koźmin, Pychowski, Kotlarczyk II, Bajorek, Kotlarczyk I, Pachner, Adamek, Czulak, Reyman, Kisieliński, Balcer.

Cracovia: Otfinowski, Lasota, Zastawniak, Seichter, Chruściński, Mysiak, Kubiński, Mitusiński, Gintel, Kossok, Sperling.

Cracovia wybiera i gra z wiatrem. Już w 1-szej minucie broni Otfinowski z poświęceniem. Obie drużyny wycofują od początku swych prawych łączników (Czulaka i Mitusińskiego) na czwartego pomocnika, by wzmocnić defenzywę. Gra przez cały czas ostra i zacięta, chwilami nawet brutalna, lecz sędzia panuje nad sytuacją. Atak gospodarzy kończy się na Koźminie, zaś przebój Kisielińskiego udaremnia Lasota. Strzał Kubińskiego idzie w aut, Czulak zaś po ładnej kombinacji z Reymanem i Kisielińskim strzela nad poprzeczkę. Róg przeciw Cracovji wyłapuje ładnie Otfinowski, Adamek po przeboju przewraca się na piłce. W 13-tej minucie wybiega Otfinowski po centrę tego gracza, Kisieliński jest jednak o ułamek sekundy szybszy i wbija piłkę przed schwyceniem jej przez bramkarza fałszem do bramki. 1:0. Gospodarze zrywają się do kontrataku i po ślicznej kombinacji strzela Mitusiński z paru kroków, piłkę jednak chwyta pewnie Koźmin. Także centra Sperlinga nie znajduje wykonawcy. Na widowni i na boisku temperatura 100’. Wszystko wrze. Strzał Kossoka wybija Koźmin na róg. Balcer oddaje po walce piłkę Czulakowi, którego strzał przechodzi obok słupka. To samo powtarza za nim Gintel. Ostry strzał Chruścińskiego grzęźnie w rękach cerbera Wisły. Następuje serja przykrych fouli, niema jednej minuty bez foula. W tej „grze“ lubują się specjalnie Kisieliński, Mitusiński i Kotlarczyk II. W 30 minucie po ładnem zagraniu Kossok—Sperling—Gintel strzela ten ostatni w aut, potem Kossok lekko strzela, otrzymawszy piękną piłkę od Kubińskiego. Strzał Mysiaka skierowuje Koźmin na róg. Wisła otrząsa się na chwilę z przewagi Cracovji, defenzywa jednak Crac. nie dopuszcza do strzału, raz zaś Otfinowski zabiera piłkę z nóg Reymana. Kubiński wyrabia liczne dogodne sytuacje, Gintel jednak wiele psuje. Driblującego Kossoka wstrzymuje Kotlarczyk II ręką, a rzut wolny, przez poszkodowanego egzekwowany, obroniono na róg. Sperling centruje, lecz nikt z ataku centry jego przejąć nie umie. Jeszcze raz,- broni Koźmin trudny strzał Kossoka z rzutu wolnego i pierwsza połowa pod znakiem lekkiej przewagi białoczerwonych, skończona. Po przerwie gra Cracovia cały czas prawie w dziesiątkę, kontuzjowany bowiem Kubiński statystuje tylko. Pierwszy kwadrans upływa pod znakiem silnej przewagi Wisły. Efektem jej jest pięć rogów, w tym okresie na Cracovji zdobytych. Centra Adamka ląduje pewnie w rękach Otfinowskiego. W tym okresie przeprowadza Crac, tylko dwa groźne ataki. Kilkakrotna wymiana piłek Sperling—Kossok wywołuje oklaski widowni. Bardzo gorącą sytuację po kombinacji Kossok — Gintel — Sperling wyjaśnia Koźmin. W 17 min. oddaje Reyman piłkę Czulakowi, a groźny strzał jego chwyta w ślicznym stylu Otfinowski. Ataki te wypompowały jednak gości i odtąd zupełną inicjatywę przejmuje Cracovia. Atak za atakiem sunie na bramkę czerwonych. Specjalnie podobają się nadzwyczajne biegi i dryblingi Sperlinga, oraz mądre i dokładne zagrania jego i centry, z których cudem kilka bramek nie padło. Po jednym z takich biegów jesteśmy świadkami najpiękniejszego momentu meczu: Koźmin z podziwu godną brawurą robinzonadą broni swej świątyni, w chwilę zaś potem chwyta piłkę Sperlinga. Także wolny, bity przez tego gracza, chwyta Koźmin, wywraca się jednak i wypuszcza piłkę z rąk, lecz obrońcy bronią. W 28 min. jest znowu bramka gości pusta, lecz rozpaczliwie walcząca defenzywa Wisły nie pozwala Cracovji wyrównać: W dwie minuty potem znowu kotłowisko pod bramką Wisły, lecz w ataku Crac. nikt piłki do bramki kopnąć nie może. Gra zamienia się na walkę Crac, z tyłami Wisły, wspomaganemi dzielnie przez jej atak, z którego tylko Balcer przebywa na linji środkowej. Wisła gra na czas. W 32 min. sporadyczny atak Wisły, zakończony rogiem, poczem po przeboju Kubińskiego róg przeciw Wiśle. Tuż potem tragiczny moment pod bramką Wisły: wszyscy strzelają na nią, główkują, bohaterski Koźmin cudem wyławia piłkę. Wolny Chruścińskiego łapie Koźmin, który w drugiej połowie gry ma ręce pełne roboty. Piłkę z wolnego, uderzonego przez Sperlinga, kieruje do bramki głową Kossok, lecz Koźmin jest na miejscu. Ostatnie minuty nie przynoszą zmiany mimo druzgocącej przewagi Cracovji. Na boisko wpadają zwolennicy Wisły i znoszą jej graczy na ramionach. Pokup na -chorągiewki czerwone z białą gwiazdą po meczu znaczny. (Pierwszy raz sprzedawano w Krakowie chorągiewki o barwach klubów walczących.) Nie ulega wątpliwości, że Cracovia przegrała niesłusznie. Mówiąc o meczu nie sposób nie zacząć od dwóch bohaterów tego spotkania: Chruścińskiego i Koźmina. Pierwszy był bezwzględnie najlepszym graczem na boisku. W takiej formie nie widzieliśmy go nigdy i obecnie nie dziwimy się, że w znacznej mierze zawdzięczamy mu zwycięstwo nad Szwedami. Niespodziewany u niego zapas sil, pozwalający mu równie wydatnie wspierać atak, jak defenzywę z pierwszym i ostatnim gwizdkiem sędziego, czyni go najlepszym środkowym pomocnikiem Polski. Jeśli temu graczowi zawdzięczała Cracovia możność tak silnego atakowania, to zwycięstwo swe zawdzięcza Wisła Koźminowi, broniącemu z poświęceniem, bez błędu. Bramkarz ten dwoił się I troił, a że grał przytem ze szczęściem, więc świątynia została nienaruszona. Otfinowski wykazał również kilkakrotnie wysoką klasę. Z czterech obrońców najsłabszym był tym razem Pychowski, najlepszy Zastawniak. Pomoc Cracovji — nawet rezerwowy Seichter, który unieruchomi, Balcera — przewyższała o klasę tęże linję przeciwnika, w której górował Bajorek, Kotlarczyk bowiem zadowolił tylko do przerwy. W ataku Cracovji bezsprzecznie brylował Sperling. Technika, bieg i precyzyjność dośrodkowań usprawiedliwiają w zupełności grę jego w reprezentacji. Kossok nie mógł przedostać się przez tyły Wisły, a ponieważ od Gintla piłek nie dostawał, zdany był tylko na Sperlinga. Na tern miejscu daliśmy raz wyraz przekonaniu, że tradycją meczów się nie wygrywa, a za Gintlem przemawia niestety tylko tradycja. Mitusiński bardzo pracowity, raził nieprzyjemnemi foulami. U przeciwników najlepsze trio środkowe, specjalnie Kisieliński, najsłabsze skrzydła, przyczem niespodziewanie blado wypadł Balcer. Sędziemu, p. Guliczowi ze Lwowa należą się wyrazy prawdziwego uznania za taktowne i rzeczywiście poprawne prowadzenie bardzo ciężkich zawodów. Popełnił wprawdzie kilka omyłek, lecz w tych warunkach zdarzyłyby się one i najlepszemu arbitrowi. Dr. H