1931.05.03 Pogoń Lwów - Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

1930.05.03, I liga, 5. kolejka, Lwów, Stadion Pogoni, 16:30, niedziela
Pogoń Lwów 2:1 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 5.000-8.000
sędzia: Adolf Słomczyński z Sosnowca.
Bramki
Adolf Zimmer 17'
Michał Matyas "Motylewski" 53'

1:0
2:0
2:1


56' (k) Walerian Kisieliński
Pogoń Lwów
2-3-5
Spirydion Albański
Bronisław Fitchel
Wacław Jerzewski
Roman Wańczycki
Wacław Kuchar
Stanisław Deutschman
Karol Prass
Michał Matyas "Motylewski"
Adolf Zimmer
Karol Kossok
Józef Nahaczewski "Łagodny"

trener: brak
Wisła Kraków
2-3-5
Zbigniew Olewski
Józef Kotlarczyk
Emil Skrynkowicz
Karol Bajorek
Jan Kotlarczyk
Bronisław Makowski
Józef Adamek
Stefan Lubowiecki
Henryk Reyman
Walerian Kisieliński
Mieczysław Balcer

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


thumn

Spis treści

Relacje prasowe

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1931, nr 123 (5 V)

Kraków, 4 maja.

Każda niedziela przynosi nowe sensacje, z których jedna goni poprostu drugą. Niedawno mieliśmy do czynienia z nieprawdopodobnem zwycięstwem Benjaminka Ligi, Lechją, na stołeczną Po lon ją, triumfem Warty nad Pogonią, a tymczasem wczorajszy dzień przyniósł nowe, wprost nieprawdopodobne wieści, bo ponowny sukces Lechji w Warszawie i to w spotkaniu z pogromcą zeszłotygodniowym Cracovii, Legją, zwycięstwo lwowskiej Pogoni nad niepokonaną dotychczas drużyną Wisły, oraz niepowstrzymany zwycięski pochód twardej drużyny Ruchu, zwycięzcy Polonji w stosunku 3:0. Drugim zespołem, który jeszcze nie poniósł porażki, jest tylko Garbarnia, która uzyskała remisowy rezultat z Cracovią. Warta zaś potwierdziła zwycięstwem z ŁKS, iż przeszła pomyślnie swój kryzys.

Pogoń-Wisła 2:1 (1:0).

Lwów, 3 maja. (K). Oczekiwane z niezwykłem zainteresowaniem spotkanie powyższych drużyn, poza zaspokojeniem patrjotyzmu lokalnego, w sumie przyniosło rozczarowanie niezwykle licznie zebranym widzom. Zawiodła w pierwszym rzędzie Wisła, która aczkolwiek jest bezsprzecznie o wiele lepsza od wczorajszego swego przeciwnika, nie stanęła na poziomie lat ubiegłych. W szczególności zauważono u całej drużyny niedostateczną szybkość, tudzież nieorjentowanie się w sytuacjach podbramkowych. Napad Wisły grał w pierwszej połowie efektownie, jednakowoż w najdogodniejszych pozycjach podbramkowych przekombinowywał, w końcu dając sobie odebrać piłkę przez dobrze dysponowaną obronę Pogoni. Po nadto napastnicy Wisły wykazali b. słabą dyspozycję strzałową, a Reyman np. doskonałej sposobności wyrównania w ostatniej minucie przed pustą bramką nie potrafił wykorzystać. Z piątki napastników najlepiej wypadł Balcer, podczas gdy pozostali, oprócz dobrych mieli także większą ilość słabych momentów: W pomocy Kotlarczyk I grał niżej swego poziomu, słabiej również wypadł Bajorek. Bramkarz Olewski ponosi winę w utracie drugiej bramki.

Pogoń, jako całość, ustępowała Wiśle, przewyższyła ją jednak ambicją i przytomnością w wykorzystywaniu sytuacyj podbramkowych. — Z poszczególnych zawodników Bezkonkurencyjnym okazał się Albański, który z łatwością wychwytywał najtrudniejsze piłki. Dzielnie sekund dowali mu obaj obrońcy, z których lepszym tym razem był Fichtel. W pomocy bardzo dobrze usposobiony był Kuchar, dopisali również naogół obaj boczni pomocnicy. Napad z wyjątkiem Skowrońskiego i przytomnie grającego Zimmera był bardzo słaby. W zupełności zawiódł Kossok. Gra w pierwszych minutach należy do Pogoni. Niebawem jednak do głosu dochodzi Wisła, zawodząc jednak w sytuacjach podbramkowych. W 17-ej minucie błąd Bajorka daje Pogoni sposobność do uzyskania pierwszej bramki. Piłkę niedokładnie podaną w tył przez Kotlarczyka odbiera Łagodny, którego centrę pięknie wykorzystuje Zitnner. Wisła przez pół godziny demon struje teraz bardzo piękną, aczkolwiek nieproduktywną grę w napadzie, przyczem niedopisuje jej jednak i szczęście. Do przerwy wynik 1:0 dla Pogoni.

W drugiej połowie gra naogół jest mało ciekawa, akcje Wisły są niezdecydowane i ciągle się urywają. W 53-ciej minucie Zimmer oddaje strzał na bramkę Wisły, uchwycony, aczkolwiek nie pewnie przez bramkarza, wybija Łagodny, którego podanie Skowroński przemienił w drugą bramką dla Pogoni. Zwycięstwo Pogoni zdaje się być zdecydowane. Sytuacja zmienia się jednak już w minutę później, gdy z trafienia w rękę Kuchara sędzia dyktuje rzut karny, z którego Kisieliński uzyskuje bramkę dla Wisły.

Na widowni objawy niezadowolenia pod adresem sędziego. Gra przez dłuższy czas toczy się w zdenerwowaniu, akcje Wisły jednak w dalszym ciągu nie są zbyt groźne, bądź też skutecznie paraliżowane przez Albańskiego. Pod koniec Pogoń gra na czas i ostatecznie utrzymuje zwycięski wynik. Sędziował p. Słomczyński, widzów około 6.000.


Przegląd Sportowy numer 36/1931 strona 5:

Pogoń zwycięża Wisłę 2:1 (1:0)
Ambitna gra lwowian


Zimmer i Motylewski strzelcami. Wisła nie ma szczęścia. Bramka z karnego

LWÓW, 3.5. (Tel. wł. „Przeglądu Sportowego”).

Pogoń: Albański, Fitchel, Jerzewski; Deutschman, Kuchar, Wańczycki; Łagodny, Kossok, Zimmer, Motylewski, Prass.

Wisła: Olecki; Skrynkowicz, Kotlarczyk II; Bajorek, Kotlarczyk I, Makowski; Balcer, Kisieliński, Reyman, Lubowiecki, Adamek.

Zawody rozegrano przy wspaniałej wiosennej pogodzie w obliczu 5.000 widzów. Miały one od pierwszej chwili charakter zaciętej, twardej walki. Obie drużyny zdawały sobie sprawę z wysokiej stawki, co odbiło się na grze, w której wiele było chaosu, bezplanowej kopaniny, obliczonej jedynie na utrzymanie przeciwnika w możliwie wielkiej odległości od bramki.

Drużyną o lepszej klasie była Wisła, zabrakło jej jednak – co jest u tej twardej drużyny najdziwniejsze – „umiejętności wygrania”. Jedyna bramka jej padła z rzutu karnego. Ataki Wisły, oparte przeważnie na szerokiej kombinacji z wykorzystaniem skrzydeł, załamały się na twardej defensywie miejscowych, względnie rozbijały się o Albańskiego, który stanowił klasę dla siebie. Cechowała go pewność chwytu, błyskawiczna orientacja, zdecydowanie i odwaga.

Pogoń była przeciwnikiem równorzędnym do jakiejś 15 minuty po przerwie. Od chwili utraty bramki wskutek rzutu karnego rozpoczęła skuteczną grę defensywną, która zwłaszcza w ostatnich 10 minutach obliczona była całkowicie „na czas”.

Sukces lwowian zasługuje tembardziej na uwagę, że drużyna przedstawiała się nierównomiernie, technicznie ustępowała przeciwnikowi, a braki nadrabiała ogromną ambicją i zapałem.

Dwoił i troił się niezmordowany Kuchar. Deutschmann unieszkodliwił Adamka a grający w miejsce Hankego Wańczycki, mając przed sobą przemożną parę Balcer – Kisieliński, wywiązał się z honorem ze swego zadania.

Dobra postawa pomocy zdecydowała też o wyniku tembardziej, że obrona, mimo niezawsze czystych wykopów, energią i zdecydowaniem potrafiła się również wywiązać zadowalająco ze swego zadania.

Atak grał właściwie w trójkę. Kossok znów prezentował się bardzo słabo, z powodu małej zwrotności i braku startu. Prass pracował wiele, rzadko jednak produktywnie. Jasne punkty stanowili: Motylewski i Zimmer. Również Łagodny spisywał się nieźle, szczególnie po pauzie.

Wisła mimo przegranej pozostawiła bardzo dobre wrażenie. Wykazała ona równy poziom i cechy wyższej szkoły klasyfikujące ją na czołowy zespół Polski.

Zabrakło jej jednak tym razem obok umiejętności również szczypty szczęścia nieodzownej w każdej grze. Pozatem napad funkcjonował jedynie od Balcera do Reymana włącznie, natomiast przeciętnie grał Lubowiecki i zgoła nic nie pokazał Adamek. Pomoc, jak zwykle pewna równomierna, słabszy nieco Bajorek. W obronie dominował Kotlarczyk, jeden z najlepszych na boisku. Rezerwowy bramkarz zawinił drugą bramkę.

Opis meczu

Grę rozpoczyna Wisła przeciw wiatrowi. Pierwsze pociągnięcia obu stron są chaotyczne, wiele piłek idzie górą. Wisła jest bardziej zwarta, Pogoń atakuje dorywczo i improwizacyjnie.

W 17-ej minucie Kossok otrzymuje piłkę z pomocy, wypuszcza Zimmera, który oddaje ją Łagodnemu. Krótki bieg, spokojne podanie do środka i momentalny strzał Zimmera przynosi pierwszą bramkę miejscowym. W czasie akcji Wisły piękny wybieg Balcera likwiduje brawurowym wybiegiem bramkarz. Róg dla Pogoni. Kilka spalonych, gra płynna i dość chaotyczna z obu stron. Połowa 1:0.

Po przerwie w 8-ej minucie niezwykły incydent. Bramkarz Wisły chwyta piłkę, którą Łagodny wybija mu nieoczekiwanie i tak szczęśliwie, że piłka pada wprost pod nogi Motylewskiego. Ten momentalnie orientuje się i strzela do bramki. 2:0.

Zryw Wisły i ofiarna walka Pogoni przed własną bramką kończy się w 11-ej minucie rzutem karnym za rzekomą rękę Kuchara. Egzekwuje pewnie Kisieliński.

Pięć minut ataku Pogoni i miejscowi rozpoczynają grę wybitnie defensywną, posługując się w ostatnich minutach obficie rzutami na aut. Zwycięstwo miejscowych zrywa na trybunach burzę entuzjazmu.


Sędziował p. Słomczyński dobrze. Widzów 5.000.

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Tygodnik Sportowy. 1931, nr 3 Kraków, dnia 6 maja.

Nic nie zapowiadało tak rewolucyjnego w swej formie epilogu spotkań ubiegłej niedzieli, jakiego jesteśmy świadkami. Zanosiło się bowiem w każdym niemal wypadku na spokojny przebieg meczu, jak i pewne zwycięstwo ogólnego faworyta, który z reguły wykazywał lepszą formę. Tymczasem jeszcze raz dobitnie rzeczywistość przekreśliła wszelkie obliczenia. Między poszczególnemi drużynami ligowemi nie ma zbyt wielkiej różnicy a nawet gdy je dzieli znaczny przełom pod względem techniki, to znowu nie taki, by nie można było braków nadrobić ambicją i ofiarnością. Stwierdzić również można, iż słabą stroną naszych nawet najsilniejszych zespołów ligowych jest to, iż nie potrafią one przez dłuższy czas utrzymać się w pełnej formie, stąd te niespodzianki są tak częste i tak nagłe.

Tern da się wytłómaczyć tylko klęski Legii i Wisły, wysokie zwycięstwo Ruchu, załamanie się ŁKS-u i t. p., jak to zresztą zobaczymy z poniższych sprawozdań z niedzielnych meczów ligowych.

Pogoń-Wisła 2:1 (1:0).

Ambicja Lwowian góruje nad hyperkombinacją lepszego ze społu krakowskiego .

Po katastrofalnej klęsce Pogoni w Poznaniu mało było takich, którzyby przypuszczali, że Pogoń zdoła z spotkania z leaderem Ligi, niepokonaną dotychczas Wisłą, wynieść oba punkty. Powszechnie liczono się z klęską i to wysoką lwowskiej drużyny a najzagorzalsi i najbardziej optymistycznie nastrojeni zwolennicy Pogoni uważali wynik remisowy za szczyt swoich marzeń. Wbrew wszelkim jednak obliczeniom zawody wzięły nieoczekiwany obrót.

„Pogoń“ odniosła cenne, pierwsze po trzech latach zwycięstwo nad Wisłą, które tern bardziej jest godne podkreślenia, że uzyskane zostało zupełnie zasłużenie. Inna rzecz, że goście krakowscy pod wieloma względami przewyższali swych zwycięzców, którzy braki nadrabiali wielkim zapaleni i ambicją.

Wisła rozczarowała dość poważnie. Zespół krakowski miał nieliczne okresy, w których widać było pierwszorzędną robotę. Akcjom Wisły brak było ostatecznego wykończenia. Pod bramką przeciwnika poszczególni napastnicy miast zdobyć się na energiczny i celny strzał, tak długo przetrzymywali piłkę, aż dostawała się ona przeciwnikowi. Pozatem poszczególni gracze za mało się wysilali, co sprawiało wrażenie, że traktują oni grę nie jako walkę o punkty, lecz jako małoważne spotkanie towarzyskie.

Przechodząc do oceny pojedynczych linij zespołu Wisły, na pierwszy plan mimo wszystko postawić należy atak, który stosunkowo szybko a nawet efektownie zdobywał teren, a zawodził jedynie — jak już, wyżej wspomnieliśmy — pod względem dyspozycji strzałowej. W ataku szczególnie wyróżniali się Kisieliński i Balcer, obaj bardzo szybcy i stale groźni. Reyman prowadził kwintet wcale dobrze, choć nieco za powolnie. Lubowiecki na pozycji prawego łącznika był najgorszym graczem napadu, zaś Adamek miał więcej kiepskich, aniżeli dobrych momentów. Pomoc Wisły tym razem przedstawiała się nienadzwyczajnie. Na wysokości zadania stał jedynie Makowski, choć i on jest jeszcze daleki od swej zeszłorocznej formy. Reprezentacyjny Kotlarczyk I. grał dziwnie blado, w pojedynkach w większości wypadków ulegał napastnikom Pogoni, również jego kondycja fizyczna pozostawiała wiele do życzenia. Bajorek na bocznej pomocy zaliczał się do najsłabszych punktów drużyny. Obaj obrońcy i bramkarz grali niepewnie. Skrynkowicz znacznie słabszy od swego partnera Kotlarczyka II., dość często „kiksował“ a rezerwowy Olewski zawinił utratę drugiej bramki.

Pogoń spełniła swym sympatykom miłą niespodziankę. Cała drużyna, za wyjątkiem oszczędzającego się Kossoka, grała niezwykłe twardo i nieustępliwie. Albański, obronił cały szereg bardzo trudnych strzałów, odwagą swą często narażając całość swej osoby. Obaj obrońcy grali pewnie i z wielkim spokojem. Fichtel był tym razem znacznie lepszy od Jerzewskiego. Jego interwencje zawsze skuteczne a przytem dobre wykopy oddały drużynie wielkie usługi.

Wacek na środku pomocy miał bardzo dobry dzień. Trójkę przeciwnika krył umiejętnie, również podania do ataku były pożyteczne. Wańczycki, zastępujący nie wyleczonego jeszcze z kontuzji Hankego, dość dobrze obstawiał Balcera, zaś Deutschman, początkowo słaby poprawiał się z każdą minutą gry i pod koniec osiągnął już swą zwyczajną formę. 'W ataku gospodarzy tym razem prym wodził „wszędobylski“ Zimmer, który grał niezwykle ofiarnie. Łączników swych zatrudniał on równomiernie, wyrabiając im dogodne sytuacje podbramkowe. Kossok oszczędzał się wprawdzie zanadto, wszelkie jednak jego zagrania były groźne, zaś jako solista stanowczo był najlepszym graczem na boisku. Motylewski nieco słabszy, niż zazwyczaj, pracował niezmordowanie do ostatniego gwizdka. Z skrzydłowych lepiej spisał się Łagodny, który swym biegiem i centrami przysporzył obronie gości wiele kłopotu. Zawody nie należały z powodu słabego naogół tempa, do zbytnio ciekawych, niemniej jednak dzięki wcale dobremu poziomowi gry, obserwowane były przez blisko 0.000 publiczności z wielkiem zainteresowaniem.

Drużyny wystąpiły w następujących składach:

Pogoń: Albański, Fichtel, Jerzewski. Wańczycki, Kuchar, Deutschman, Prass, Motylewski, Zimmer, Kossok, Łagodny.

Wisła: Olewski-Kotlarczyk II., Skrynkowicz-Bajorek, Kotlarczyk I, Makowski-Adamek, Lubowiecki, Reyman, i Kisieliński, Balcer.

Grę rozpoczęła Wisła, lecz inicjatywę obejmuje Pogoń, która ma za sobą wiatr. Pierwsze minuty gry upływają na wzajemnem poznawaniu się drużyn. Wkrótce daje się bramkarz Wisły poznać ze słabej strony, rzucając się przedwcześnie do piłki, którą już poprzednio odbił Skrynkowicz. Pogoń zwolna osiąga przewagę. Ładna akcja Kossoka kończy się uzyskaniem rogu, który jednak mija bez skutku. W 8-miu min. żywiołowy przebój Balcera kończy się wspaniałym strzałem, który Albański broni piękną paradą. Pogoń jest teraz w ustawicznej ofenzywie, Wisła jedynie z trudem ratuje się z opresji. Po pięknem zagraniu Zimmera, ucieka Łagodny z piłką i centruje niemal z samej linji autowej. Piłkę łapie Motylewski na koniec buta, lecz strzela za słabo w ręce Olewskiego. Pierwsza bramka dla Pogoni pada w 17 min. Kossok wysyła w bój Zimmera, ’? ten prowadzi parę kroków i podaje Łagodnemu, który znów ucieka Bajorkowi a następnie oddaje piłkę nieobstawionemu Zimmerowi, który przytomnym strzałem lokuje ją w siatce. Na trybunie rozlega się huragan oklasków. Wisła gra bardzo nerwowo atakując przeważnie skrzydłami, przyczem zaznacza się okres jej silnej przewagi, której nie- umie wykorzystać wobec słabości gry ataku. Po pauzie Wisła gra już energiczniej, Reyman teraz spokojniej i dobrze dzieli piłki. Kisieliński znów psuje pozycję, zawiniając ręką. W 7 minucie niespodziewany atak Pogoni kończy się uzyskaniem drugiej bramki. Sukces notuje na swoje, konto Motylewski, przyczem nie małą winę poniósł bramkarz Wisły. Goście zrywają się do ataku i przeprowadzają szereg udatnych wypadów. W 11 minucie dyktuje sędzia za rękę Kuchara rzut karny, który pewnie wykonuje Kisieliński.

Następuje okres przewagi Wisły, — Pogoń dochodzi do głosu coraz rzadziej. Rzut wolny Makowskiego natrafia na wał nóg graczy, którzy blokują swą bramkę. Przewaga Wisły wkrótce jednak mija, a Pogoń inicjuje szereg akcyj, z których jedna kończy się zdobyciem 1 rogu. Gra coraz bardziej staje się ostra. W 35 minucie daleki strzał Makowskiego grzęźnie w pewnych rękach Albańskiego. Za chwilę piękna kombinacja Reyman-Kisieliński-Adamek kończy się strzałem obok słupka. Wisła dąży usilnie do wyrównującego punktu, nie udaje się jej to jednak wobec doskonałej postawy obrony Pogoni. W ostatnich chwilach Pogoń skupia niemal całą drużynę na polu karnem i ostatecznie zawody kończą się zwycięstwem gospodarzy. Publiczność pełna entuzjazmu wkracza na boisko, skąd znosi Motylewskiego i Zimmera na barkach do szatni. Zawodami kierował p. Słomczyński z Sosnowca poprawnie.



Ruch-Polonia 3:0. Tabela: Ruch 4-7, po przegranej z Pogonią Wisła druga Wisła 5-7.


Echa zwycięstwa Pogoni nad Wisłą

Przegląd Sportowy Sobota, 9 Maja 1931:

Echa zwycięstwa Pogoni nad Wisłą

Można i tak. Zawody Pogoni z Wisłą miały charakter, zaciętej, nieustępliwej walki, mimo to jednak obydwie strony umiał, utrzymać ją w granicach gry fair.

Sportowe gesty stają się na naszych boiskach coraz rzadsze, to też z zadowoleniem notować wypada każdy taki niecodzienny objaw. Przywitanie się Reymana z Kucharem przed zawodami miało szczególnie serdeczny charakter, co publiczność przyjęła aplauzem. Całe szczęście, że zakaz PZPN-u co do całowania się graczy odnosi się tylko do zawodników własnej drużyny, w przeciwnym razie obydwu kapitanów spotkałaby kara.

Albański przyczynił się wydatnie do sukcesu swej drużyny. Procent oddanych strzałów nie był wprawdzie zbyt wielki, jednak prawie wszystkie były ostre i ciężkie. Bramkarz Pogoni zalicza się do typu "stojących", tym razem kilkakrotnie wybiegał, zawsze w porę, zawsze pewnie i zawsze zdecydowanie.

Najefektowniejszym momentem spotkania był pojedynek Balcera z Albańskim w 18-ej minucie. Skrzydłowy Wisły minąwszy błyskawicznie Wanczyckiego z piłką na piersiach pędził wprost do bramki Pogoni. Albański wybiegł naprzeciw niego. Zderzenie się dwóch zawodników o tak różnej wadze nie mogło zakończyć się gładko. I faktycznie bramkarz znalazł się na ziemi a będący w pełnym pędzie skrzydłowy wpadł prawie do bramki, piłka jednak pozostała... w pewnych dłoniach Albańskiego. Co jest z Kossokiem? - oto pytanie, które stawiała sobie cała widownia lwowska już poraz drugi. Gracz ten o pierwszorzędnych walorach technicznych i fizycznych, należał ub. niedzieli znów do najsłabszych na boisku. Nawet w typowych swoich solowych popisach nie miał szczęścia. Trudno posądzać Kossoka o zupełny brak ambicji, tembardziej że w drugiej części gry okazywał już nawet jakby większą ruchliwość. Przyczyna słabej formy tkwi zatem zdaje się w barku odpowiedniego treningu.

Zimmer zmienił się nie do poznania. Zarzucił gdzieś w kąt nieproduktywne sztuczki, gra ambitnie, spokojnie, pracuje bardzo intesywnie, a ponieważ nie brak mu inteligencji i pomysłowości, więc też stał się pożyteczną wartościową jednostką swojego zespołu.

Kuchar, Reyman i Fichtel reprezentowali najstarszą generację na boisku. "Poważny" wiek nie ciążył im zbytnio na barkach. Wszyscy trzej poruszali się nie gorzej od swych znacznie młodszych kompanów. Prym wiódł Wacek Kuchar, który skonsumował zdaje się całe mnóstwo kilometrów. Reyman był bodajże ruchliwszy niż dawniej a Fichtel wciąż jeszcze dysponuje najszybszym startem. Liczy on przytem co małokomu wiadomo, 36 lat!

Brzydka nawyczka Kisielińskiego jest ustawiczne używanie rąk. Nie dziwiło by nas to u Balcera, który oddaje się też namiętnie koszykówce, ale skąd Kisieliński? Czyżby nosił się z zamiarem konkurowania z bratem w bramce.

Wisła nie znalazła uznania w fachowej opinii lwowskiej, a jednak nie zmienia to faktu, że krakowianie zaliczają się do tych, bardzo nielicznych w Polsce drużyn, które umieją nietylko kopać, ale i grać, które rozumieją istotę gry w piłkę nożną.

Kotlarczyk II okazuje się bodajże jeszcze lepszym obrońcą, nic pomocnikiem. Wykopy jego, technicznie bardzo dobre, idą przeważnie wprost do własnego gracza. W tacklingu również daje sobie doskonale rade, to też tworzy on ciężką do przebycia zaporę, tembardziej, że odznacza się wielkim spokojem i rutyną, nabytą w pomocy.