1931.08.02 Wisła Kraków – Pogoń Lwów 2:2

Z Historia Wisły

1931.08.02, I liga, 13. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:30
Wisła Kraków 2:2 (1:1) Pogoń Lwów
widzów: +5.000
sędzia: Adam Nawrocki z Poznania
Bramki
Mieczysław Balcer 18'


Henryk Reyman 61'
1:0
1:1
1:2
2:2

44' Edmund Niechcioł
57' (w) Józef Nahaczewski

Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Aleksander Pychowski
Emil Skrynkowicz
Grafika:Kontuzja.png Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Stanisław Czulak
Stefan Lubowiecki
Henryk Reyman
Walerian Kisieliński
Mieczysław Balcer

trener: brak
Pogoń Lwów
2-3-5
Spirydion Albański
Bronisław Fitchel
Wacław Jerzewski
Leon Hanin Grafika:Cz.jpg
Wacław Kuchar
Stanisław Deutschman
Edmund Niechcioł *
Michał Matyas "Skowroński"
Adolf Zimmer
Karol Kossok
Józef Nahaczewski "Łagodny"

trener: Karol Hanke

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1931, nr 208 (30 VII)

POGOŃ—WISŁA.

Zapowiedź niedzielnych zawodów ligowych Pogoni z Wisłą wywołała w całym kraju olbrzymie za interesowanie. Mecz ten będzie miał niezwykle doniosłe znaczenie, albowiem obaj rywale są kandydatami na mistrza Ligi i zajmują obecnie w tabeli ligowej czołowe miejsca.

Nadto należy zważyć, iż po raz pierwszy od istnienia Ligi złożyło się tak, iż Pogoń stała się groźnym przeciwnikiem dla Wisły. Świetna forma Pogoni, która szczyci się w ostatnich czasach całym szeregiem tylko sukcesów, a nie gorsza i Wisły, za powiadają walko zaciętą, pełną emocji, którą nieprędko będzie można zobaczyć na boiskach polskich. Początek meczu o godz. 5.30 popoł. na boiska Wisły.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1931, nr 211 (2 VIII)

Mecz ligowy Pogoń-Wisła wielkiem wydarzeniem sportowem.

W najbliższą niedzielę oczekuje zwolenników piłki nożnej nielada sensacja, a może jedno z największych wydarzeń w tegorocznych rozgrywkach ligowych Spotkają się z sobą bowiem o godz. 5.30 popołudniu na boisku krakowskiej Wisły dwie drużyny, które zajmują czołowe miejsca w tabeli ligowej, a wynik lego meczu zaważyć może nawet na definitywnem ukształtowaniu się tabeli ligowej i przesądzeniu szans na zdobycie tytułu mistrza Polski.

Niezwykłe okoliczności towarzyszą powyższym zawodom, nabierają też one specjalnego charak teru, gdyż zejdą się z sobą dwaj starzy rywale, którzy wielokrotnie już przedtem walczyli z sobą o tytuł mistrza Polski. W pierwszych latach jednak (1923 i 1925) musi się Wisła ugiąć przed swym silniejszym rywalem, który utrzymuje się przy tytule mistrzowskim przez przeciąg 5 lat (1922—1927), zato lata Ligi przynoszą Wiśle supremację (1927—1928), oraz przewagę nad Pogonią, która nie odgrywa już poważniejszej roli, na skutek usunięcia się starych asów (jak Batsch, dr Garbień, Olearczyk, Gorlitz, Giebartowski i i.) przechodzi ciężki kryzys, połączony z reorganizacją drużyny. Udaje się ona dopiero w roku bieżącym po pozyskaniu doskonałego napastnika IFC, a następnie Cracovii Kossoka, a obecnie po wstąpieniu doń znakomitego skrzydłowego Niechcioła (Amatorski K. S.), znakomitego strzelca. Po zgrupowaniu nadto szeregu nowych utalentowanych własnych graczy (Skowrońscy, Hanin itd.), Pogoń sięga po laury mistrzowskie, zdobywając tytuł wiosennego mistrza Ligi.

Jak dalece silną była rywalizacja między Wisłą a Pogonią, najlepiej ilustruje fakt, iż na 49 rozegranych wogóle spotkań między temi drużyn nami, wypada po 19 zwycięstw na każdy z obu zespołów, reszta, tj. 11 zakończyło się remisowo Walka zatem niedzielna o punkty będzie nie zwykle zacięta, gdyż zwycięstw'0 otwiera niejako „wrota“ do zdobycia tytułu mistrzowskiego; dla piłkarstwa krakowskiego zaś ma powyższy mecz niezwykle doniosłe znaczenie, albowiem w razie przegranej Wisły, wszystkie już właściwie drużyny grodu Podwawelskiego zostaną odsunięte od ubiegania się o pierwsze miejsce w Lidze, Pogoń bowiem w razie sukcesu odsunęłaby się zbyt już daleko od drużyn Krakowa, aby ją tak łatwo można było dogonić.

Fakt ten niewątpliwie wpłynie w wysokim sto pniu na drużynę Wisły, od której ogół sportowy Krakowa oczekiwać będzie gry niezwykle ambitnej i ofiarnej. Zainteresowaniu olbrzymiemu, jakiem cieszą się niedzielne zawody, odpowie nie wątpliwie ogromny udział publiczności, której przybycie na mecz niedzielny w rekordowej liczbie jest spodziewane. Na mecz wybiera się nie tylko bowiem każden sportowiec krakowski, ale zjeżdżają też miłośnicy piłki nożnej z okolic Krakowa, G. Śląska, Bielska, Zagłębia Dąbrowskiego, a przedewszystkiem ze Lwowa. Przedsprzedaż biletów po zniżonej cenie kończy się w dniu dzisiejszym.



POGOŃ—WISŁA.

Dzisiejsze zawody niedzielne dwu potężnych rywali ligowych są tematem rozmów codziennych mieszkańców Krakowa. Zainteresowanie zawodami nie bywale, spodziewany jest też rekord publiczności Celem ułatwienia jej nabycia biletów, kasy na boisku Wisły otwarte przedpołudniem od godziny 10-ej Równocześnie ostrzega się udających na zawody przed zakupywaniem biletów u pokątnych sprzedawców gdyż na skutek fałszowania w ostatnich czasach biletów na mecze ligowe, można się narazić na nieprzyjemności przez zakupno takich biletów Początek meczu o godz. 5.30 popołudniu boisku Wisły, poprzedzi o godz. 3.45 mecz drużyn młodszych.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1931, nr 213 (4 VIII)

Kraków, 3 sierpnia. Niedziela wczorajsza nie przyniosła zadowolenia zwolennikom emocyj ligowych; wielki mecz Wisły z Pogonią nie spełnił nadziei żadnej ze stron, zato niespodziewana porażka Legji w meczu z Ruchem gotowa znacznie pogorszyć szanse ten drużyny w walce mistrzowskiej na finishu. Wreszcie doniosłe spotkanie dla wyłonienia drużyny, co ma spaść do kl. A, wypadło dla Lechji, prowadzącej do pauzy' w ostatecznym wyniku — fatalnie. Czarni, dzięki ambicji i za sileniu zapewne swej drużyny Łańką, wygrali spotkanie dla nich bardzo ważne.

Pogoń -Wisła 2:2 (1:1).

Wczorajsze zawody ligowe, które należały do najważniejszych z pośród dotychczas rozgrywanych, nie spełniły tych nadziei, jakie przywiązywano do tego spotkania. Oczekiwano bowiem gry na wielką miarę, niezwykłych emocjonujących fragmentów, a tymczasem zobaczono grę nerwową, dość nudną i pozbawioną piękna kombinacyjnego. Prowadzono typową walkę o punkty, przyczem nierzadko siła fizyczna była czynnikiem decydującym. Zmysłu za to taktycznego i opanowania nerwowego w tej grze trudno było się dopatrzeć. „Byle naprzód", ale bez przemyślanego celu, to było myślą przewodnią napadu obu stron. Rzadko tylko dopatrzeć się można było jakiegoś przebłysku kombinacji w podaniach Kossoka, czy też Reymana. Naogół Pogoń winna być zadowolona, iż wyjechała z punktem, gdyż wedle ilości sytuacyj' podbramkowych, winna była wygrać Wisła.

Skład drużyn przedstawiał się nast.: Pogoń — Albański, Fichtel, Jeżewski, Hanin, Kuchar, Deutschman, Niechcioł, Skowroński, Zimmer, Kossok i Łagodny. Wisła: Koźmin, Pychowski, Skrynkowicz, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I., Bajorek, Czulak, Lubowiecki, Reyman, Kisieliński i Balcer.

W pierwszym kwadransie Wisła wykazuje dobrą, energiczną grę, stale przebywając na połowie gości: niedokładne jednak podania w linji napadu nie doprowadzają do wyzyskania tej przewagi. Strzały napastników Wisły niecelne. Dopiero 20 minuta przynosi Wiśle pierwszy goal. Po dobrem podaniu Reymana Balcer wysuwa się naprzód i celnym silnym strzałem zdobywa pierwszą bramkę dla swoich barw. Dopiero od tego momentu Pogoń zaczyna przychodzić do głosu, wyrazem czego jest fakt, iż Koźmin teraz dopiero jest wogóle zatrudniony. Przychodzi to Pogoni tem łatwiej, gdyż Wisła po swoim sukcesie osiadła na laurach. Napastnicy Pogoni przedostają się coraz częściej prawą stroną (przez Niechcioła) pod bramkę Wisły i Stwarzają zamieszanie pod bramką. Na prawej natomiast Kotlarczyk II wychodzi zwycięsko Z każdego pojedynku bądź to z Łagodnym, bądź też z Kossokiem.

Tempo słabnie coraz wyraźniej, sytuacje zmieniają się ustawicznie, jednak ostatnie minuty upływają pod znakiem przewagi Pogoni, która uzyskuje kilka rzutów wolnych, dość niebezpiecznych przeciw Wiśle. Po jednym z nich stwarza się w 45 min. dość niemiła sytuacja pod bramką Wisły i niepilnowany przez nikogo Niechcioł strzela z kilku kroków wyrównującą dla Pogoni bramkę.

Po przerwie goście dzierżą w swych rękach inicjatywę, tyły Wisły niewytrzymują. Po szeregu groźnych sytuacyj następuje w 11 min. niebezpieczny wypad Kossoka. Lecący za nim Kotlarczyk II nieprzepisowo go zatrzymuje i przy tem doznaje kontuzji, poczem schodzi na kilka minut z boiska. Sędzia dyktuje za „faul“ Kotlarczyka Ił tuż wolny tuż z za linji pola karnego, egzekutorem jest Kossok, broni w pięknym stylu Koźmin, jednak wypadającą mu z Tak piłkę dobija Niechcioł, uzyskując drugą bramkę. Wśród zwolenników Wisły konsternacja, z jednej strony Pogoń prowadzi, a z drugiej drużyna wobec braku Kotlarczyka II zmuszona jest grać w dziesiątkę. Jednak w ciągu pięciu minut wraca doskonały pomocnik czerwonych na boisko, Wisła opanowuje teraz grę i z małemi przerwami jest ciągle panem sytuacji. Wyrówna nie wisi na włosku, przychodzi też ono szybko, bo już w 1 5min. Reyman strzela wyrównującą bramkę.

Odtąd przewaga jest stale po stronie czerwonych, którzy nie mają często szczęścia w strzałach, w bardzo dogodnych bowiem sytuacjach zawodzą wielokrotnie czy to Lubowiecki czy też Kisieliński, pozatem doskonały bramkarz Albański jest zawsze na posterunku. Pogoń, czując się wyczerpaną, ogranicza się do obrony i cofa nawet Zimmera do pomocy. Zabawa z piłką Albańskiego na polu karnem oraz odkopy na aut, stosowane przez graczy Pogoni, nie przysparzają jej sympatji. Za ostrą grę i brutalne kopnięcie Kisielińskiego sędzia usuwa w ostatnich minutach Hanina z boiska. Wisła nie ma sił przełamać linji obronnej Pogoni i gra kończy się remisowym rezultatem. Sędziował dobrze p. Nawrocki.

Jeśli idzie o ocenę gry obu drużyn, to stwierdzić trzeba, iż nie było w żadnej drużynie linji, któraby spełniła w całości swe zadanie zadowalająco. Najlepiej indywidualnie wyszli jeszcze z Pogoni Niechcioł i Albański, dość dobrze grali Kuchar (choć bez zmysłu kombinacyjnego) i Kossok, Fichtel jak zwykle brutalny, reszta przeciętna; w Wiśle najlepsi: Balcer (karygodnie wprost niewyzyskiwany), Reyman, który przegrywał jednak zbyt wiele pojedynków z Kucharem oraz bracia Kotlarczykowie. »




Przegląd Sportowy. R. 11, 1931, nr 62

1931.08.05


Mecz dwu liderów ligi w Krakowie kończy się wynikiem nierozstrzygniętym

KRAKÓW, 2. 8. Tel. wł. Pogoń — Wisła 2:2 (1:1). Te niezwykle ważne dla ukształtowania się tabeli ligowej zawody zakończyły się wynikiem remisowym, czyli pozostał status quo. Wynik naogół zasłużony, Lwowianie jednak zupełnie słusznie uważać go mogą za duży dla siebie sukces.

Zespoły wystąpiły w następujących składach: Albański, Fichtel, Jeżewski, Hanin, W. Kuchar, Deutschmann, Niechcioł, Skowroński M, Zimmer, Kossok, Łagodny. Wisła: Koźmin, Skrynkowicz, Pychowski, Bajorek. Kotlarczyk I, Kotlarczyk II, Czulak, Lubowiecki, Rejman, Kisieliński, Balcer.

Zawody, do których obie strony przygotowały się sumiennie nie przyniosły bardzo licznym, jak na czas wakacyjny, rzeszom widzów (ponad 5 tys.) spełnienia nadziei, jakie nazwy dwu prowadzących w mistrzostwie polskiem drużyn zgóry obiecują. Niewątpliwie tego przyczyną była obawa utraty dwu cennych punktów, wisząca, jak miecz Damoklesa nad głowami zespołów. Stąd też ostrożne pociągnięcia i powolny spadek tego szybkiego tempa. jakie na początku narzuciła Wisła. Również niepotrzebnie ostra, jakkolwiek utrzymania w granicach gra nie dodała tym zawodom piękna. Z zapasów "lepiej wyszła Wisła, w której najlepszą częścią była znowu pomoc. Niewiadomo, którego z Kotlarczyków postawić wyżej. Środkowy brał na swoje barki całą trójkę środkowa gości, młodszy brat wcale dobrze dawał sobie radę z lewą stroną, gdzie pra wie, że unieruchomił Kossoka. Bajorek pracował wiele i dostrajał s:e do poczynań swoich partnerów. Na takiej podporze mógł atak wiele zdziałać, to też akcje jego były płynniejsze, bardziej celowe i obmyślane, czego o linji napadu lwowian powiedzieć nie można. Wysuwał się u nich na pierwszy plan żywiołowy ciąg naprzód a ponieważ poszczególni napastnicy nie zdają się być w formie, prze to akcje chromały. Szczególnie słabym punktem był Łagodny. Zimmer ruszał się żwawo i ofiarnie i znaleźć go można było wszędzie. Kossok wypracowywał pozycje i walczył o piłkę, Niechcioł grał wcale dobrze na prawem skrzydle. O Skowrońskim II wiele powiedzieć nie można.

W pomocy Kuchar nie próżnuje, ale jednak czas robi swoje. Popularny Wacio w końcowym okresie zawodów grał już ostatkami sił. Hanin dobrze się nadal zapowiada, ale do swojego poprzednika jeszcze mu daleko. Deutschman może wypadł najbladziej, dlatego, że rozbity statystował w drugiej połowie. Obrona Pogoni nie stanowiła nic więcej ponad przeciętność, a Albański ryzykował niepotrzebnie i nie w porę wybiegi, które go kosztowały utratę dwu punktów. W ataku miejscowych wybijał się Rejman i grający za Adamka na skrzydle Czulak. Kisielińskiemu i Lubowieckiemu udawało się wiele ładnych tricków i główek w całości wypadli jednak bladziej niż zwykle. Balcer nie miał okazji do pokazania swoich biegów, bo zbyt ostro go pilnowano. I Skrynkowiczowi i Pychowskiemu na tym meczu podziały się gdzieś wykopy. Koźmin był mało zatrudniany. Grę rozpoczęła pod słońce Pogoń. Wykorzystuje to Wisła i pod ciąga odrazu pod bramkę lwowian. Zmagania obu drużyn trwają czas dłuższy bezskutecznie, Albański zaś, jako ostatnia zapora wykazuje, że nie dzisiaj się z piłką zapoznał. Zwracają uwagę pojedynki Kotlarczyka II z Kossokiem, przyczem piłkę zatrzymuje przy nodze krakowianin. Sędzia odgwizduje każde najdrobniejsze nawet przewinienie, chcąc utrzymać obie drużyny w karbach. W 18-ej minucie po centrze Czulaka piłkę dostaje Rejman i oddaje ją Balcerowi, który strzela nieuchronnie. Po tym golu dopiero po raz pierwszy piłkę ma Koźmin. Pogoń stara się wyrównać, ale bezskutecznie, natomiast ładny strzał Kisielińskiego staje się łupem Albańskiego. „For“ Kossoka łapie przed Niechciołem Koźmin. Niebezpieczny moment, w którym Kisieliński niedaleko bramki ma piłkę. Albański po desperacku broni w ostatniej chwili. Główka Kossoka z centry Łagodnego przechodzi ponad poprzeczkę. Powoli. Pogoń otrząsa się z przewagi i przeprowadza stałe, ale mało udatne ataki, atak jej jest bowiem za wolny. Dwukrotnie musi Albański interweniować, raz zastępuje go w tej akcji słupek, a poraź drugi łapie piłkę ponad głowami graczy. Dwa wolne ładnie bite przez Hanina chybiają o mały włos celu. Niebezpieczny „szpic“ Kossoka trafia w Koźmina. Kossok egzekwuje wolnego za faul na sobie, z którego wytwarza się niebezpieczna sytuacja i w 44-ej minucie wypuszcza on Niechcioła, który uzyskuje wyrównująca bramkę. Zaraz potem gwizdek kończy pierwsza połowę.

Po przerwie gra bardziej ostrożna. Pogoń ma początkowo więcej z gry. Kossok strzela główką centrę Niechcioła obok słupka. Przebój Rejmana kończy się podaniem piłki Kisielińskiemu zamiast strzałem. Kotlarczyk II fauluje Kossoka na linji karnej i przytem sam symuluje. Wolny w 12-ej minucie strzela Kossok i uzyskuje prowadzenie), gdyż Koźmin wypuścił piłkę z ręki. Od tej chwili gra staje się coraz ostrożniejsza. W 16-ej minucie akcja Wisły uwieńczona jest wyrównującą bramką, strzeloną przez Rejmana z zamieszania. Teraz publiczność podnieca, miejscowych. Ładnie technicznie zbiera piłki Kisieliński. Wolny przeciw Wiśle łapie Koźmin. Ładna główka Lubowieckiego chybia celu. Znowu Wolny bity przez Rejmana i w rewanżu przez Kossoka. Wisła wysuwa się coprawda naprzód ale akcje jej są zbyt anemiczne. Dalekie „fory” Kossoka stają się łupem Koźmina. Ładne centry Czulaka, strzały albo nie dosięgają, albo też przechodzą ponad bramka.

Sędziował słabo p. Nawrocki z Poznania.



Mecz na szczycie. Wynik zasłużony. 5000 kibiców. Gra ostrożna z obu stron - stąd niewiele sytuacji podbramkowych. Pomoc Wisły z Kotlarczykiem znakomita (Kotlarczyk wyłączył prawie z gry Kossoka), wspomagał atak dobrymi podaniami. U Lwowian te formacje słabsze (u Wacka w końcówce widać było brak sił). "W ataku miejscowych wybijał się Reyman i grający za Adamka na skrzydle Czulak". Początek meczu dla Wisły, potem gra się wyrównuje, ale sytuacji groźnych mało. W 18' "po centrze Czulaka piłkę dostaje Reyman i oddaje ją Balcerowi, który strzela nieuchronnie". Dopiero po tej bramce Koźmin zapoznaje się z piłką, bo Pogoń chce wyrównać. Ataki z obu stron (w głównych rolach Kisieliński i Kossok) bezskuteczne. W końcu I. połowy szczęście uśmiecha się do Pogoni (w 44' Kossok podaje do Niechcioła i pada wyrównanie). Po przerwie gra ostrożna i to Pogoń ma początkowo więcej z gry (główka Kossoka obok słupka). W odpowiedzi przebój Reymana nie wykorzystany przez Kisielińskiego. W 12' rzut wolny bity przez Kossoka wpada do siatki Wisły (Koźmin wypuszcza piłkę z rąk). Wyrównanie pada po 4 minutach - w zamieszaniu podbramkowym potrafi się znaleźć Reyman i strzela gola. Do końca meczu najwięcej pracy mają bramkarze z rzutami wolnymi bitymi przez Kossoka i Reymana. W końcówce Wisła ma lekką przewagę i atakuje, ale bez efektu bramkowego. Na podstawie: Przegląd Sportowy nr 62.

Raz Dwa Trzy

WG RDT mecz 3.08. Dokuczliwy upał i zbyt ostre tempo gry forsowane przez Wisłę przez pierwsze pół godziny odbiło się na losach tego meczu. Pogoń wykorzystała zmęczenie Wisły. Gra Wisły od początku spotkania wyśmienita. Pogoń nie potrafiła nawet zbliżyć się do bramki Wisły (zasługa w tym znakomitej gry pomocy). Atak znakomicie prowadził Reyman. Pogoń jak zwykle grała ambitnie i twardo i, co było nowością, dobrze taktycznie i technicznie. Wisła w ataku od pierwszych minut (sytuacje strzałowe Reymana i Czulaka niewykorzystane), Kossok sporadycznie kontruje. W 18' bomba Balcera i piłka grzęźnie w siatce. Po pół godzinie w ataku Pogoń i strzela gola w 45' po akcji Kossoka (Niechcioł prawdopodobnie ze spalonego strzela na 1:1). II. połowa zaczyna się niespodziewanie pod dyktando Pogoni: w 11' po wolnym Kossoka Koźmin odbija piłkę pod nogi Niechcioła i 2:1. "Wyrównanie pada w 16 min. przez Reymana, który wyzyskał nieporozumienie w tyłach Pogoni". Wisła przeważa do końca meczu, ale nie potrafi wykorzystać szeregu dogodnych sytuacji. J. K. (Józef Kałuża). Wg Ikaca przy stanie 2:1 dla Pogoni boisko musiał opuścić Józef Kotlarczyk, mimo to Wisła zdołałą wyrównać i przeważała do końca spotkania: „opanowując grę i z małemi przerwami [była] ciągle panem sytuacji”. Na podstawie: Raz, Dwa, Trzy nr 16 i IKC nr 213.

Z wspomnień Reymana

z meczu z Pogonią: kiedy to Wisła miała realne szanse na mistrzostwo: "I nawet mieliśmy przez chwilę mecz wygrany przeze mnie i przeze mnie ... przegrany - śmieje się płk Reyman. Tego największa 'pazyra' w historii Wisły, Józek Kotlarczyk, do dzisiaj nie może mi darować. A było tak. Przy stanie 2:2, po przerwie wypuszczam 'fora' Balcerowi i biegnę ku bramce, wyczekując na jego centrę. Piłka piękna, rzucam się szczupakiem i ostatnim wysiłkiem skierowuję ją do bramki. Sędzia odgwizduje gola, a tu obrońca Pogoni Olearczyk w krzyk do swego kapitana Wacka Kuchara: 'Ta Wacuś! Ta łon ręką bramkę strzelił. Reklamuj!' I już cała Pogoń biegnie z 'płaczem' do sędziego, ja tam się wcale nie pcham. Sędzia wyciąga mnie z tłumu naszych.

'Panie Reyman, ja bramkę odgwizdałem, ale nich pan da słowo, że pan zdobył bramkę głową'. Koledzy patrzyli na mnie w milczeniu, Józek Kotlarczyk szarpał mnie z tyłu za rękę... 'Nie, panie sędzio, zdobyłem ją rzeczywiście ręką'. 'Dziękuję panu, a więc rzut wolny z linii autowej dla Pogoni'. A Józek Kotlarczyk tylko klął pod nosem: 'Taka okazja! Stracone mistrzostwo!'. Bo meczu tego rzeczywiście już nie wygraliśmy, trzeba było zadowolić się tytułem wicemistrza. No i trzeba było pomyśleć mnie osobiście już o szukaniu sobie po tylu latach gry następcy. Był nim skromny, spokojny chłopczyk, Artek Woźniak".

Na podstawie: Głos Sportowca 1958 nr 32 z 11.08.


Tabela: Wisła 13-18. Pogoń 12-17, Garbarnia piąta 11-13. Legia przegrywa z Ruchem i traci dystans.

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Tygodnik Sportowy. 1931, nr 16

Kraków, 3 sierpnia.

Bez większych zmian — temi trzema słowy można określić dzieje ostatniej niedzieli ligowej, ale tylko na pozór, gdyż w rzeczywistości zaszły bardzo doniosłe rozstrzygnięcia, które zaważą dobitnie na ukształtowaniu sią tabeli ligowej. Przedewszystkiem walka o pierwsze miejsce toczy się dalej między Pogonią a Wisłą, przyczem do głosu dojdzie zapewne i Warta, podczas gdy Legja na skutek porażki z Ruchem chwilowo ale tylko chwilowo w tym wyścigu „zaniedbała sią“. Na dole natomiast sytuacja Czarnych, którzy teraz mają szereg meczów na własnem boisku, wybitnie sią poprawiła — o tyle natomiast pogorszył sią los Lechji, który nie jest bynajmniej do pozazdroszczenia. Przechodzimy teraz do opisu niedzielnych wrażeń: