1931.10.25 Warszawa - Kraków 1:3

Z Historia Wisły

Grać mieli z Wisły: Koźmin, Makowski, Kisieliński, Artur, Lubowiecki

Doniesienia prasowe

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Tygodnik Sportowy. 1931, nr 28

Kraków-Warszawa 3:1 (0:1).

Niespodziewana porażka reprezentacji stolicy z osłabionym teamem Krakowa.

Warszawa, 25 października.

Na boisku Polonji wobec 2000 widzów rozegrano mecz Kraków—Warszawa o puhar wędrowny ofiarowany przez firmę Komispol. Historja tych spotkań jest dość ciekawa. Mianowicie w pierwszych dwóch latach dwa zwycięstwa kolejno odniosła drużyna krakowska, i zdawało się, że trzeci mecz będzie już tylko formalnością. Tymczasem mecz ten wygrała Warszawa, podobnie, jak i czwarte spotkanie, to toż do niedzielnych wyników obie drużyny przystąpiły ze specjalnem zainteresowaniem, gdyż w razie zwycięstwa Warszawy, puhar przeszedłby na jej własność.

Drużyny wystąpiły w następujących składach: Kraków: Koźmin, Zachemski, Filipkiewicz, Seichter, Chruściński, Makowski, Kubiński, Lubowiecki, Artur, Kisieliński Ił, Marjan

Warszawa: Korniejewski, Zwierz, Ziemian, Schaller, Cebulak, Nowakowski, Szczepaniak, Przeździecki Kotkowski, Pazurek II, Wypijewski.

Dziwny doprawdy przebieg miały te zawody. W pierwszej połowie Warszawa świetnie dysponowana gniecie, strzela, ciągle jest przy piłce i Kraków cudem tylko wychodzi w tym okresie obronną ręką i z jedną tylko bramką straconą.

Goście z podwawelskiego grodu, wśród których poza daniną na rzecz reprezentacji (podobnie zresztą, jak i Warszawy) brak było graczy z Garbarni, grali do pauzy niemal beznadziejnie i zaprezentowali się zupełnie drugokłasowo. Nic więc dziwnego, że napad stolicy robił niemal co chciał z piłką i cały prawie czas z wyjątkiem może ostatnich 10-ciu minut przed pauzą przebywał na połowie gości.

Zapowiadało się też, że po przerwie Warszawa przemoże bez trudu resztki oporu i strzeli kilka bramek.

Tymczasem obraz gry w drugie j połowie zmienił się kompletnie.

Stolica z każdą minutą opada na silach, natomiast Kraków zaczyna grać spokojniej, pewniej i skuteczniej. Trzy bramki zdobyte w drugim okresie gry były wynikiem bardzo konsekwentnej pracy napadu, który nagle odrodził się i z łatwością zaczął radzić sobie z obroną stolicy, która po pauzie zawiodła. Cała wogóle drużyna warszawska zadowoliła się 45 minutami ładnej gry, a po przerwie wykazała bardzo duże braki kondycyjne, czyli jednem słowem spuchła. Drużyna Krakowa, mimo bardzo słabej gry w pierwszej połowie, wygrała mecz zasłużenie, gdyż potrafiła zdobyć się na przewagę w decydującym okresie meczu. Najlepszym zawodnikiem tej drużyny, a jednocześnie najlepszym na boisku był Zachemski.

Potrafił on utrzymać w szachu groźną, lewą stronę, ataku stolicy, a po przerwie likwidował wszelkie zakusy Warszawian na bramkę. Koźmin miał dużo szczęścia, zwłaszcza przed przerwą. W każdym jednak razie wypadł bardzo dobrze. Filipkiewicz, słabszy naturalnie od kolegi, zupełnie jednak poprawny.

W linii pomocy wybijał się Makowski, który unieszkodliwił Szczepaniaka. Chruściński w pierwszej połowie przepuszczał wielokrotnie trójkę stolicy, ale po przerwie spisał się dobrze, podobnie jak i Seichter, który w pierwszej połowie nie trzymał się miejsca. W napadzie wyróżnić należy przedewszystkiem Lubińskiego, ale obok niego dobrze wypadł także Kisieliński II.

Artur posiada zadatki na świetnego kierownika napadu, na razie jednak wskutek braku rutyny popełnia mnóstwo błędów. Lubowiecki i Marjan w pierwszej połowie słabi, po przerwie podciągnęli się do ogólnego zwycięskiego poziomu. Warszawa w pierwszej fazie meczu zagrała chyba jeden z najlepszych meczów. Tej klasy starczyło jednak tylko na 45 minut. Napad chodził początkowo jak po sznurku, zwłaszcza groźna była lewa strona, gdzie tak Wypijewski, jak i Pazurek nadawali ton grze. Kotkowski popełnił sporo błędów, głównie wskutek powolności, Przeździecki jakoś nie mógł się porozumieć z kolegami, Szczepaniak nieszczególny. Po przerwie linja napadu Warszawy prawie, że nie istniała. 7 pomocy pierwszorzędnie zagrał Cebulak, najpracowitszy gracz na boisku.

Dostarczał on moc piłek do napadu, a w akcjach defenzywnych nigdy prawie nie zawodził. Z bocznych Szaller wypadł lepiej od Nowakowskiego.

Co do obrony, to duży procent porażki spada na nią. Początkowo obrońcy warszawscy wypadli jaka tako, po przerwie jednak opór ich został przełamany zupełnie. Błędy popełniane przez nich, zaszczytu tak renomowanym graczom bynajmniej nie przynoszą. Korniejewski zawinił może jedną bramkę, pozatem pola do popisu szczególnie nie miał.

Przebieg gry.

W pierwszej połowie Warszaw a gniecie, jak to już zaznaczyliśmy. Co parę minut następują strzały. Wróżyły one wysokie zwycięstwo. Jednak jeden raz tylko pitka dosięgła siatki i to po rzucie wolnym, bitym w 13-tej minucie przez Wypijewskieqo. Po przerwie, już w 1-ej minucie Artur wyrównuje.

Warszawa słabnie z każdą minutą, a druga bramka .zdobyta w 44-tej minucie strzelona, »rzez Lubowieckiego dobija już zupełnie gospodarzy. Ostatecznie zapewnia zwycięstwo Kisieliński ładnym, górnym strzałem w 30-tej minucie. Sędzia p. Miron popełnił mnóstwo pomyłek, niedopuszczalnych na pierwszorzędnych meczach.

Po zakończeniu zawodów kapitan okręgu krakowskiego p. Kałuża oświadczył nam, że jest bardzo zadowolony z gry swej drużyny, przyczem na specjalne wyróżnienie zasłużyli według niego Zachemski, Kubiński i Kisieliński. P. Kałuża narzeka na sędziego, który nie dorósł do takiego meczu. Co do drużyny stołecznej, to podkreśla dobrą grę Cebulaka, lewej strony ataku i niespodziewanie słaby występ obrońców.

Członek zarządu warszawskiego O. Z. P. N. p. Górka zmartwiony jest niewytrzymaniem tempa przez swoją drużynę. Na przerwie spodziewał się łatwego zwycięstwa, tymczasem druga połowa przyniosła rozczarowanie, zwłaszcza wskutek słabej gry tyłów. W drużynie krakowskiej najlepiej podobał mu się Zachemski.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1931, nr 297 (27 X)


Kraków—Warszawa 3:1 (0:1)

Warszawa, 26 października (X). Mecz dzisiejszy mógł przynieść w razie zwycięstwa Warszawy ostateczne zdobycie przez nią puharu Komispolu. Osłabiony brakiem graczy Garbami skład Krakowa zapowiadał możliwość sukcesu stolicy. Tymczasem jednak wielka ambicja graczy krakowskich i zbytnia pewność siebie graczy warszawskich, którzy prowadzili 1:0 i mieli w ciągu pierwszej potowy zdecydowaną przewagę, sprawiły, że puhar powrócił do Krakowa, a ko lejka meczów będzie się znów ciągnąć. Drużyna warszawska przegrała wskutek fatalnej gry obu obrońców, którzy absolutnie nie po trafili wyjaśnić zdecydowanie ani jednej sytuacji. O ile Zwierza może usprawiedliwiać gra na niezwykłym terenie, o tyle słaba forma Ziemiana była niezrozumiała. Korniejewski zagrał nie pewnie w przepuszczeniu dwóch bramek. Pozatem był niezły.

W pomocy Cebulak osiągnął bardzo wysoką klasę i on przedewszystkiem prowadził składną i dobrą grę w pierwszej połowie. Z bocznych pomocników lepszy Szaler. W ataku do przerwy bardzo dobrze grała lewa strona, Wypijewski i Pazurek, którym Seichter nie mógł poradzić. Przeździecki i Kotkowski grali rozumnie polu, strzałowo jednak przedstawiali się bardzo słabo. Szczepaniak był niewykorzystany, znajdował się w dużo słabszej formie niż zwykle. Impotencja strzałowa ataku Warszawian zemściła się na nich całkowicie i niewykorzystana przed przerwą duża przewaga stała się powodem przegranej.

Krakowianie przedstawiali się do przerwy bardzo słabo. Jedynie tylko tyły z Koźminem i Zachemskim na czele grali dobrze. Po przerwie natomiast rozpoczęli Krakowianie grę z niezwykłą energją, w drużynę wstąpił nowy duch. Atak zaczął kombinować składnie krótkiemi podania mi, wprowadzając zamęt w obronie Warszawy. Bardzo dobrze wypadła gra Artura na środku ataku, który umiejętnie wystawiał łączników. — Z tych dużo lepszy był Kisieliński. Ze skrzydłowych lepszy Kubiński, gdyż Marjan nie zagrażał poważnie przeciwnikowi. Dla dobra ataku krakowskiego zapisać należy fakt, że po przerwie potrafił wykorzystać dla siebie każdą dogodną pozycję. Z pomocników najlepiej wypadła gra żakowskiego, Chruściński i Seichter do przerwy bardzo słabi, potem się rozegrali. Zachemski w obronie i Koźmin w bramce byli najlepszymi graczami drużyny krakowskiej.

Sędzia Mirem był bardzo słaby. Skład drużyny krakowskiej; Koźmin, Zachemski, Filipkiewicz, Seichter, Chruściński, Makowski, Kubiński, Lubowiecki, Artur, Kisieliński, Marjan. Skład drużyny warszawskiej: Korniejewski, Ziemian, Szaler, Cebulak, Nowakowski, Szczepaniak, Przeździecki, Kotkowski, Pazurek, Wypijewski.

Już w drugiej minucie Pazurek oddaje piękny Strzał, obroniony przez Koźmina. W 9 minucie wolny dla Warszawy strzela Szczepaniak nad poprzeczką. Drużyna Warszawy ma dużą przewagę i w 11 min. ma sposobność uzyskania bramki. Wskutek niepewności gry Filipkiewicza jednak Koźmin w ostatniej chwili broni. W 14 m. Cebulak bije z wolnego i Kotkowski głową zdobywa bramkę dla Warszawy. Od tej chwili drużyna warszawska ma niezliczoną ilość sytuacyj, które napastnicy przestrzeliwują. M. in. w 33 m. Kotkowski znajduje się przed wybiegającym Koźminem i strzela w słupek. Piłka wraca do rąk Koźmina. Ładny strzał Pazurka w 40 min. idzie w aut. Kotkowski i Przeździecki parę razy przestrzeliwują.

Po przerwie Kraków już w pierwszej minucie uzyskuje bramkę ze strzału Artura, po nieumiejętnym wybiegu Korniejewskiego. W 4 min. Pazurek strzela z daleka, a Koźmin dobrze broni. W 12 min. Korniejewski wybiega, znów nie trafia w piłkę i Lubowiecki zdobywa prowadzenie dla Krakowa. Gra jest znów równą, z małą przewagę Warszawy, w której napastnicy znów przewlekają w sytuacjach podbramkowych, podczas gdy Kisieliński w 29 min. strzela trzecią bramkę dla Krakowa. Dalsza przewaga Warszawy nie przynosi rezultatów wskutek doskonałej gry Zachemskiego i Makowskiego i mecz kończy się wygraną Krakowa.



Relacje: [1]