1932.07.24 Warszawianka - Wisła Kraków 0:6

Z Historia Wisły

1932.07.24, I liga, 11. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 18:00
Warszawianka Warszawa 0:6 (0:2) Wisła Kraków
widzów: 1.500
sędzia: Władysław Szyba ze Lwowa
Bramki
0:1
0:2
0:3
0:4
0:5
0:6
31' Henryk Reyman
42' Artur Woźniak
50' Jan Reyman
53' Jan Reyman
58' Artur Woźniak
85' Artur Woźniak
Warszawianka Warszawa
2-3-5
Keller Grafika:Zmiana.PNG (Jachimek)
Polak
Rusin
Materski
Zwierz
Hahn
Korngold
Królewiecki
Kotkowski
Frost
Szymański

trener:
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Józef Kotlarczyk
Stanisław Szczepanik
Mieczysław Jezierski
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Stanisław Czulak
Artur Woźniak
Henryk Reyman
Jan Reyman
Walerian Kisieliński

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

Mecz rozegrano na boisku Legii. Wisła "energiczna, pełna myśli, rutyny i wiadomości technicznych", a więc nie ta sama drużyna co gościła wcześnie na Polonii. Warszawianka z kolei zagrała "nikczemnie" słabo. W Wiśle dobra gra napadu: Reymana III, Artura, "Reyman I jako dyrygent i ostoja moralna drużyny spełniał swoją rolę niemal w stu procentach: jego batutę znać było w większości akcyj. Jako gracz wypadł on słabiej. Zawsze powolny, dziś gdy stracił jeszcze pewien procent szybkości zbyt często tracił piłkę i za rzadko był zdolny do wyrobienia sobie pozycji strzałowej. Notabene słynne ongiś bomby w niedzielę wyraźnie nie wychodziły". W pomocy chwalony Bajorek. W obronie miał grać Szczepański(!?). Wyrównana gra wszystkich formacji Wisły. Początek meczu dość chaotyczny i Wisła nie potrafi wykorzystać swej przewagi w polu (strzały Reymana III. Reymana i Czulaka nie wpadają do bramki). "Dopiero w 32 minucie Czulak pięknie centruje, a Reyman I-szy skierowuje piłkę z wolnego wprost do siatki". Keller nawet nie drgnął. Potem chwilowy zryw Warszawianki, ale to Wisła w końcówce zdobywa 2. gola (Artur z powietrza po podaniu Kisielińskiego w 42'). W pięć minut po przerwie jest już 5:0 (Reyman III. strzela 2 gole { szczególnie kuriozalna była jedna z nich, gdy bramkarz warszawski wybijając piłkę spod własnej bramki trafił Jana w plecy - odbita w ten sposób futbolówka wpadła do siatki}, a Artur jedną bramkę). Gra się nieco wyrównuje, choć groźne sytuacje stwarza tylko Wisła. Ostatni gol autorstwa Artura pada w 85'. Na podstawie: PS nr 60 i IKC.

Przegląd Sportowy numer 60/1932 strona 2:

Kameleonowe drużyny ligi
Niespodziewanie silna Wisła bije niespodziewanie słabą Warszawiankę


Wisła – Warszawianka 6:0 (2:0)

Bramki: Reyman I, Artur (3), Reyman III (2). Sędzia p. Szyba ze Lwowa.

Jak zmienna jest forma naszych drużyn ligowych, znamiennem tego świadectwem jest niedzielny mecz Wisła – Warszawianka w Warszawie.

Doprawdy wierzyć się nie chciało, że Wisła oglądana na boisku Legii, energiczna, pełna myśli, i wiadomości technicznych to ta sama drużyna, która popisywała się kilka tygodni temu swą nieudolnością na boisku Polonii.

Naodwrót było z Warszawianką: zespół, który potrafił pokonać Legię i Pogoń wczoraj był czemś, co nie znajduje w słowniku piłkarskim wogóle określenia. Jakaś zbieranina jedenastu graczy od Sasa i od lasa, bez ambicji i jakichkolwiek umiejętności, słowem – zero pod każdym względem. Jaskrawym wyrazem tego co oglądaliśmy na boisku zrywające się raz po raz na trybunach okrzyki: proszę grać; grać w piłkę nożną; wstyd; lub brawo Liga – okrzyki pełne zawodu i zupełnie uzasadnionej goryczy.

Wielką zasługą Wisły mającej tak nikczemnego przeciwnika było to, że potrafiła ona jednak utrzymać się na poziomie pewnej klasy gry i że nie zaraziła się mikrobem defetyzmu sportowego, tchnącego od drużyny biało – czarnych.

Pozatem na plus drużyny krakowskiej należy zapisać, że potrafiła ona swą bezsprzeczną wyższość uzewnętrznić odpowiednio w rezultacie cyfrowym, który prawdę mówiąc gdyby brzmiał 8:0 czy nawet 10:0 też nie byłby przesadzony.

Niestety jak wyglądają dzisiejsze rzeczywiste wartości wiślaków, po grze niedzielnej trudno jest obiektywnie osądzić. Wydaje się, że krakowianie są jednak zespołem wartościowym i groźnym. W całej drużynie Warszawianka nie potrafiła obnażyć żadnego punktu słabego. Wszystkie formacje pracowały składnie i produkcyjnie.

Największą niespodziankę sprawił napad. Brylował w nim tym razem Reyman III-ci. gracz w typie Ciszewskiego, ofiarny i niezmiernie pracowity w polu.

O wysokim skoku jego formy świadczyło zarówno powiększenie szybkości w akcji, jak i celny oraz szybki strzał.

Drugim objawieniem był Artur, mniej wprawdzie wartościowy w polu, ale zato bardzo skuteczny w sytuacjach pod bramką. Gracz ten przypomina nieco Czulaka z jego najlepszych czasów, z tym plusem, że posiada celniejszy i skuteczniejszy strzał.

Reyman I. jako dyrygent i ostoja moralna drużyny spełniał swą rolę niemal w stu procentach: jego batutę znać było w większości akcyj.

Jako gracz wypadł on słabiej. Zawsze powolny, dziś gdy stracił jeszcze pewien procent szybkości zbyt często tracił piłkę i za rzadko był zdolny do wyrobienia sobie pozycji strzałowej . Notabene słynne ongiś bomby w niedziele wyraźnie nie wychodziły.

Obaj skrzydłowi Kisieliński i Czulak spełnili swą rolę zadowalająco przedewszystkiem o tyle, że z ich dośrodkowań padły pierwsze dwie bramki, stanowiące o dalszych losach gry. Pozatem nic specjalnie ciekawego nie pokazali, ale zasłużyli sobie w pełni na miano graczy pożytecznych. W pomocy najlepiej wypadł bodaj Bajorek; stary rutyniarz zamknął prawą stronę napadu gospodarzy na kłódkę, a klucz schował do kieszeni. Kotlarczyk I potwierdził również swą dobrą formę z meczu Polska – Szwecja i nie dał żyć trójce środkowej. Mały i energiczny Jezierski braki rutyny nadrabiał z powodzeniem ambicją i pracowitością.

Kotlarczyk II-gi w obronie wraz ze Szczepańskim i Koźminem nie dopuścili ofensywy Warszawianki do oddania dosłownie ani jednego strzału; w nielicznych zamierzeniach podbramkowych interweniowali niezawodnie.

Dla napadu gospodarzy zdobycie w tych warunkach gola było taką samą bodaj niemożliwością jak otwarcie kasy ogniotrwałej bez klucza, raka i dynamitu. W linii tej poza jednym Szymańskim tylko złym, wszyscy byli najgorsi.

W pomocy fatalnie wypadł Materski, podczas gdy Zwierz i Hahn grali jeszcze jako tako. Obrońcy zupełnie nie potrafili sobie dać rady z prostopadłymi podaniami wiślaków.

Osobna wzmianka należy się Kellerowi: obronił on pięknie kilka strzałów, ale puścił za to pierwszego gola. Pozatem zademonstrował on widzom trick, którego przypuszczamy – dwa razy w życie oglądać się nie będzie: mianowicie wykopując piłkę od bramki trafił w nogi wracającego na boisko Reymana III-go i w ten sposób przyczynił się do utraty czwartej bramki.

Drużyny stanęły do gry w składach:

Wisła: Koźmin: Kotlarczyk II, Szczepański, Jezierski, Kotlarczyk I, Bajorek; Czulak, Artur, Reyman I, Reyman III, Kisieliński.

Warszawianka: Keller (Jachimek): Polak, Rusin: Materski, Zwierz, Hahn: Korngold, Królewiecki, Kotkowski, Frost, Szymański.

Przebieg meczu

Przez dłuższy czas gra się nie klei. Wisła, mimo że zdecydowanie lepsza w polu nie potrafi jednak przez dłuższy czas uzewnętrznić swej przewagi w postaci bramki. Reyman III-ci bombarduje Kellera bezskutecznie, jego brat i Czulak pudłują. Dopiero w 32-ej minucie Czulak pięknie centruje, a Reyman I-szy skierowuje piłkę z wolnego wprost do siatki. Keller ani drgnął. W 10 minut później Wisła przeżywa ciężki moment pod swą bramką, ale nieudolność przeciwników jest zbyt wielka aby uzyskać punkt. Na dwie minuty przed przerwą centruje Kisieliński, a nadbiegający Artur z paru metrów strzela z powietrza nie do obrony.

W 50-ej minucie gry wynik brzmi już 5:0 dla Wisły. Trzecią bramkę strzela Reyman III-ci po wolnym Czulaka, czwarta fabrykuje w sposób opisany już wyżej Keller, a piąta jest dziełem pięknego wybiegu i strzału Artura.

Potem gra w polu nieco się wyrównuje, przyczem sytuacja podbramkowa i strzały są monopolem wyłącznie Wisły, która tez bombarduje grającego zamiast Kellera – Jachimka. Na pięć minut przed końcem meczu Artur pięknie wystawiony przechodzi z piłka i mimo interwencji bramkarza i obrońcy, potrafi znaleźć czas, aby ulokować piłkę w siatce, ustanawiając wynik dnia 6:0 dla Wisły.

Sędzia p. Szyba ze Lwowa drobiazgowy; przerywał często zupełnie zbytecznie grę, odgwizdując urojone faule. Pozatem jest on namiętnym zwolennikiem wiedeńskich spalonych, natomiast dużo mniejszą wagę do normalnych – angielskich.

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Tygodnik Sportowy. 1932, nr 30

Wisła-Warszawianka 6:0 (2:0)

Warszawa, 24 lipca. (tel. wł.) Skład Wisły. Koźmin , Kotlarczyk II, Stefaniuk, Jezierski, Kotlarczyk, Bajorek, Czulak, Artur, Reyman I i III, i Kisieliński. Skład Warszawianki: Keller, Jachimek, Rusin, i Polak Materski, Zwierz, Hahn, Szymański, Frost, Kotkowski, Królewiecki, Korngold, sędzia p. Szyba. Widzów 1500.

Wysokie zwycięstwo, które przyszło Wiśle bardzo łatwo, nie znaczy bynajmniej, że Wisła nie zasługuje na nie, oczywiście był to sukces przy minimum wysiłku dla Warszawianki. Kondycja szwankuje u wszystkich graczy, a pozatem trzeba dodać, iż wystąpili z nowymi graczami, co nie wpłynęło dodatnie na zgranie. Biało-Czarni muszą czuć możliwość wygranej, lub groźbę spadku z Ligi, wówczas dopiero umieją wygrywać. Początkowo wyglądało na to, iż goście nie mają zamiaru dobywać punktów, strzelać bramek, lecz grać sobie w piłkę nożną tak jak się gra na wakacjach Widocznem jest dla każdego, iż pod bramką należy grać ostrzej i .pilnie chodzić za piłką, że zdobycie gola wymaga większego wysiłku, ponieważ tyły Warszawianki zawsze zdążają na czas do obrony bramki.

Wszyscy podawali piłkę i grali w tempie spacerowym, ale dokładnie. Piłka po chwilowem podawaniu znalazła się na polu karnem przeciwnika. Odwróciła raz obrona Warszawianki niebezpieczeństwo to, za chwilę znów operowano pod jej bramką.

Tak było przez 30 min. Wisła zebrała plon swojej taktyki, Przy wolnej grze umiejętność wyrobienia pozycyj do strzału lepsza technika i taktyka gości szybko rozstrzygnęła wynik spotkania. Mecz był niejako akcją pokazową, o ile walory czysto-fizyczne muszą w grze ustępować prawdziwej umiejętności.

Pozatem mecz miał kilka momentów, które rzadko się ogląda na boiskach. Gol Reymana strzelony voleyem z centry Czulaka, na bramkarza Kellera, który wykopując piłkę z bramki strzelił w odchodzącego Reymana III, tak iż piłka wpadła do siatki. W pewnym momencie Jachimek i Artur, siedząc na ziemi, podrzucili piłkę nogami jak przy siatkówce, póki obroń cy Warszawianki nie wyjaśnili sytuacji. Słowem wiele ciekawych momentów. Zawody rozpoczęły się po małym deszczyku, który na tyle skropił boisko, iż piłka była ciężka a podawanie bardziej płaskie.

Nieskoordynowanie ataku Warszawianki załamuje się szybko.

Atak gości pracuje bardzo celowo, lecz za wolno. Inicjatorem ataków jest Reyman III, który wygrywa ze Zwierzem wszystkie pojedynki i podaje celnie piłkę Kisielińskiemu lub bratu do strzału. Pierwszy strzela Reyman I. Czulak chybia celu. Wisła zdobywa przewagę, lecz wskutek powolności nie wykorzystuje szeregu sytuacyj. Dopiero w 30 minucie, Czulak otrzymuje piłkę od Artura, centruje tak celnie, że Reyman I volleyem strzela pierwszą bramkę. Koźmin tylko raz jest w opałach, wypuściwszy piłkę z rąk. Szczęściem dla niego, że skończyło się na strachu. W 43 minucie Reyman III podaje piłkę Kisielińskiemu w biegu, ten dociąga do Iinji autowej i centruje do Artura, który celnie plasuje w róg bramki.

Po przerwie już w 5-tej minucie Czulak bijąc rzut wolny, podaje piłkę nieobstawionemu Reymanowi III, który strzela 3 bramkę. W dwie minuty później Warszawianka traci gola, przy niefortunnym wykopie Kellera.

Jeszcze Warszawianka nie ochłonęła po stracie tej bramki, kiedy Reyman I podaje prostopadle piłkę na przebój a szybki Artur dochodzi do pola bramkowego, by zdobyć S bramkę.. To też Keller opuszcza boisko. Jego miejsce zajmuje Jachimek. Warszawianka przestawia drużynę. Zwierz wraca do obrony. Na środku pomocy gra Korngold, który zresztą wobec doskonałej gry Bajorka, dotychczas niczem na skrzydle _się nie oznaczył.

Kontredans ten na razie wyrównał partję. Korngold trafił piłką w słupek, lecz potem znowu gra potoczyła się po staremu. W 39-tej min. Artur biegnąc za podaniem Reymana I okazuje się szybszym od Jachimka i od obrońców i strzela do pustej bramki 6:0.

Jeszcze niejednokrotnie Reyman I II bombarduje bramkę, lecz Jachimek jest już zawsze na miejscu. Wynik pozostaje niezmieniony. W drużynie Wisły nie było słabych punktów.

Najlepszym był : Reyman III, który najwięcej strzelał, najlepiej wózkował i dobrze podawał. Najruchliwszym graczem na boisku był Artur. Był on doskonałym wykonawcą pomysłów taktycznych Reymana I, natomiast zapomniał zupełnie o Czulaku, który niezaprzeczenie nabrał prawa do starania się o zasiłek dla bezrobotnych.

Kisieliński zaprezentował się jako doskonały skrzydłowy. Pomoc grała również dobrze tak i dla ataku jak i dla obrony. Koźmian nie miał pola do popisu.

Warszawianka nie miała ani jednego gracza, któryby się wybijał nad przeciętność. Frost, nowo nabyty, zawiódł zupełnie. Zwierz na środku pomocy wypadł słabo. Korngold na skrzydle narazić nie zagroził pomocy przeciwnika. Bramkarz, ostoja Warszawianki tym razem ponosi winę porażki, gdyż trzy bramki były możliwe do obrony. Drużyna dałaby inne rezultaty, gdyby Zwierz od początku grał w obronie.

Dr. St. Mielech.


Protest Czarnych został odrzucony. Zarząd Główny Ligi potwierdził walkowery przyznane przez WGiD. Wisła awansuje na piąte miejsce w lidze 11-12. Prowadzi Cracovia przed Pogonią. Tabelę zamykają Czarni 13-3.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1932, nr 205 (26 VII)

Ubiegła niedziela przyniosła szereg ciekawych wyników, mających niemały wpływ na ukształtowanie się tabeli ligowej. Cracovia zapewniła swoją czołową pozycję zwycięstwem nad Czarny mi, których los wydaje się być przypieczętowany, zwłaszcza iż Polonja z Siedlec potrafiła wywieźć obydwa punkty.

Wisła przez wysokocyfrowe zwycięstwo nad Warszawianką wydostała się na piąte miejsce; co oznacza niemały awans i zapowiada całkowity renesans czerwonych po chwilowem załamaniu się na początku sezonu. Mistrz Ligi, Garbarnia uległa Ruchowi na boisku w Wielkich Hajdukach, co można było przewidzieć, gdyż Ślązacy są szczególnie groźni u siebie w domu.


Wisła—Warszawianka 6:0 (2:0)

Warszawa. 25 lipca. (A. Sz.). Skład drużyn: Wisła: Koźmin, Kotlarczyk IT, Szczepanik Jezierski, Kotlarczyk I, Bajorek, Czulak, Artur, Reyman I, Reyman III, Ki Bieliński. 11. Warszawianka: Keller (w drugiej połowie Jachimek), Pollak, Rusin, Materski. Zwierz. Hahn, Korngold, Królewiecki, Kotkowski, Frost, Szymański. Mecz zakończył się niespodziewanie Wysokiem, lecz zasłużonem zwycięstwem drużyny krakowskiej. Wisła zademonstrowała bardzo ładną i rozumną grę. Współpraca pomocy z napadem i doskonałe kombinacje w linjiataku uderzały przez cały czas meczu. Bardzo dobrze wypadły wystawienia na skrzydłach i podania w trójce środkowej. Wszystko może było nieco za wolne, ale w każdym razie widać było system. — Drużyna krakowska nie miała zupełnie słabych punktów.

Specjalnie w dobrej formie znajdował się Reyman III, a następnie obaj skrzydłowi Kotlarczyk I i Artur. Reyman I w ataku nieco zapowolny. a obaj boczni pomocnicy popełnili kilka błędów. W obronie Kotlarczyk II przewyższył znacznie rezerwowego Szczepanika. Koźmin nie miał wiele do roboty.

Warszawianka miała bardzo słaby dzień, tak w linjach defenzywnych, jak i w napadzie. gdzie każdy grał na swą rękę. — Tych kilka posunięć, na które zdobyli się napastnicy Warszawianki, wypadły tak nieskładnie i chaotycznie, że obrona Wisły z łatwością likwidowała wszelkie zakusy. Każdy z graczy grał poniżej formy, jedynie może Jachimek zadowolił. Zwierz na środku pomocy bardzo nieszczególny, na obronie znacznie się poprawił, podczas, gdy Korngold w drugiej połowie grając na środku pomocy, zadowolił.

Przewaga Wisły uwidoczniała się z małemi przerwami przez cały czas zawodów. Początkowo Wisła atakuje lewą stroną, przyczem Reyman III panuje zupełnie nad piłką i przeciwnikami. Ataki Wisły, nie kończą się narazie efektem. gdyż kilka ostrych strzałów broni Keller. Warszawianka ogranicza się do sporadycznych wypadów inicjowanych jedynie przez skrzydłowych.

W 32 minucie z podania Czulaka Reyman I zdobywa z powietrza bardzo ładnym strzałem pierwsza bramkę. W 42 minucie Koźmin zdecydowanym wybiegiem, ratuje z niebezpiecznej sytuacji, a w minutę później Artur z centry Zielińskiego strzela drugi punkt dla Wisły.

Po przerwie już w 2 minucie po rzucie wolnym, bitym przez Czulaka, zdobywa Reyman III trzecią bramkę dla Wisły. — W 3 minucie następuje humorystyczny incydent. mianowicie bramkarz Warszawian ki Keller po schwytaniu piłki, wybija ją na boisko, jednak piłka odbija się od pleców, wracającego od bramki Reymana i wpada niespodziewanie do siatki. W 7 minucie Artur po ładnym W gir zdobywa piątą bramkę dla Wisły. Warszawianka przestawia drużynę, przyczem Jachimek wchodzi w miejsce Kellera, Zwierz idzie na obronę, Korngold na środek pomocy, a Polak na prawe skrzydło. Wisła w dalszym ciągu przeważa, jednak gra jest już nieco -wolniejsza. Warszawianka przeprowadza kilka ataków prawą stroną, jednak bez powodzenia, natomiast Jachimek łapie parę strzałów napastników Wisły. W 39 minucie ze strzału Artura pada szósta i ostatnia bramka. Sędzia por. Szyba. — Widzów niewiele około półtora tysiąca.


Robotnik: centralny organ P.P.S. R.38, nr 250 (25 lipca 1932) nr 5043

KATASTROFALNA KLĘSKA WARSZAWIANKI.

Na stadjonie Legji w meczu o mistrzostwo Ligi Wisła pokonała Warszawiankę w wysokim stosunku 6:0 (2:0).

Gra nieciekawa, stojąca na dość niskim poziomie. Wisła zwyciężyła zasłużenie, chociaż cyfrowo jej zwycięstwo jest zbyt wysokie.


Kurjer Warszawski: wydanie poranne. R. 112, 1932, no 204

Na stadjonie Legji w Warszawie Wisła pokonała Warszawiankę w wysokim stosunku 6:0 (2:0).

Gra na dość nizkim poziomie. Wisła zwyciężyła zasłużenie, chociaż cyfrowo jej zwycięstwo jest zbyt wysokie. Winę za klęskę ponosi w pierwszym rzędzie bramkarz drużyny warszawskiej Keller, którego zastąpił pod koniec meczu Jachimek.

W Warszawiance najlepszym graczem był Zwierz, w Wiśle wyróżniła się pomoc.

Bramkami dla zwycięzców podzielili się Artur (3), Reyman I, Reyman II (po jednej), 6-a bramka padła ze strzału samobójczego.


Kurjer Polski. R. 35, 1932, no 204

Wisła -Warszawianka 6:0 (2:0)

Zawody wczorajsze rozczarowały zwolenników klubu stołecznego. Po ładnych wynikach tegorocznych Warszawianki i po dobrej formie jej graczy spodziewano się ogólnie wyniku innego. To co widzieliśmy wczoraj na boisku Legji ze strony Warszawianki nie można inaczej nazwać, jak grą o dwie klasy niższą, od klasy przez nią piastowanej.

Dziesięć minut drugiej połowy po piątej bramce, strzelonej przez Wisłę i po przejściu Zwierza na swoje stanowisko obrońcy, a Korngolda na środek pomocy, zaświtało coś w drużynie gospodarzy. Zaczęli grać pierwszorzędnie i efektownie, ale tylko przez dziesięć minut. Po tym okresie nastąpiła jeszcze gorsza gra i tylko dzięki wspaniale grającemu bramkarzowi rezerwowemu, nie udało się Wiśle zdobyć więcej bramek, nad jedną — mimo iż bombardowali bramkę gospodarzy bezustannie.

Opisać grę graczy Warszawianki możemy w kilku słowach: wszyscy — z wyjątkiem Zwierza w obronie i Jachimka w bramce — grali niżej krytyki. Na specjalną krytykę zasługuje bramkarz Keller. Jemu może Warszawianka w 80 procentach zawdzięczać wczorajszą przegraną.

Już parokrotnie zwracaliśmy uwagę na jego charakter gry — gry, która nie może mieć miejsca w drużynie ligowej. Bramkarz ma bronić a nie krytykować i graczy swoich wprowadzać w stan zdenerwowania, który się później odbija fatalnie na własnej drużynie. Keller nie umie opanować swoich nerwów i dlatego w większości przynosi drużynie szkodę. Trzeba go z tego błędu wyleczyć a potem dopiero wstawić do bramki.

Wisła grała koncertowo. Mimo dwóch rezerwowych za Balcera i prawego pomocnika—nic nie wskazywało osłabienia jej na tych pozycjach. Atak Wisły z Reymanami i Arturem na czele pokazał grę, jaką dawno nie oglądaliśmy w stolicy. Stopowanie piłki, podanie, wy suwanie na pozycje, przebój i strzał — to wszystko było pierwszorzędne.

Lecz ponad wyczyny ataku Wisły i obrony, która miała nie trudne zadanie — przy słabej grze napastników stołecznych — należy postawić grę pomocy Wisły a specjalnie Kotlarczyka I. Naprawdę, zmordowany w odbieraniu piłek, precyzyjny w ich podawaniu do ataku, w ustawianiu się w obronie piłek niebezpiecznych — okazał się on mistrzem. Był najlepszym na boisku z obu drużyn. Koźmin w bramce Wisły okazał spokój i technikę — czego właśnie brakowało jego vis a vis.

Bramki padły w pierwszej połowie dwie, w drugiej cztery — z tych 3 w przeciągu pięciu minut, na początku drugiej połowy i one zadecydowały w głównej mierze o przegranej Warszawianki.

E. W.


Express Poranny, ROK 1932 (11), NR. 205.

Warszawa. Wisła — Warszawianka 6:0 (2:0). Tak nikczemnie grającej W ar sza wianki nie widzieliśmy chyba jeszcze nigdy. Był to niewątpliwie najsłabszy mecz w karjerze tej drużyny. Zespół taki nie mógł stanowić odpowiedniego tła dla wykazania umiejętności Wisły, na której dobro trzeba zapisać to, że nie dała się pociągnąć bezładowi i dyletantyzmowi Warszawianki. Mecz ten będzie pamiętny dzięki nie zwykłej bramce jaka na nim padła. Mianowicie bramkarz Warszawianki Keller wykopując piłkę od swej bramki trafił w nogi wracającego do środka boiska napastnika Wisły Reymana III-go; pił ka obiła się z impetem i wpadła do siatki. Resztą bogatego łupu Wisły podzielili się Artur (3), Reyman III i Reyman I. Sędzia p. Szyba ze Lwowa słaby.


Express Sportowy, R. 1, nr 20 (25 lipca/1 sierpnia 1932

Wisła - Warszawianka 6:0 (2:0)

Warszawa (tel. wł.). Rozegrany tu w dniu wczorajszym mecz pomiędzy powyższemi drużynami, zakończył się katastrofalną klęską Warszawianki, w stosunku 0:6. Wisła była o klasę lepszą od swego przeciwnika i zagrała mecz po mistrzowsku. Wynik odzwierciedla w zupełności przebieg spotkania. Bramki dla Wisły uzyskali Artur 3, Reyman I i Reyman II po jednej, oraz samobójcza. Sędziował p. por. Szyba.