1933.04.09 Wisła Kraków – Ruch Chorzów 2:0

Z Historia Wisły

1933.04.09, I liga, 1. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:00
Wisła Kraków 2:0 (0:0) Ruch Hajduki Wielkie
widzów: 3-4.000
sędzia: Jakub Seidner z Krakowa
Bramki
Henryk Reyman 47'
Henryk Reyman (w) 69'
1:0
2:0
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Aleksander Pychowski
Ferdynand Pachner
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Mieczysław Jezierski
Józef Adamek
Artur Woźniak
Henryk Reyman
Jan Reyman
Antoni Łyko

trener: brak
Ruch Hajduki Wielkie
2-3-5
Edward Kurek
Hubert Wadas
Stefan Katzy
Franciszek Zorzycki
Jan Badura
Karol Dziwisz (IV)
Ewald Urban
Paweł Buchwald
Edmund Giemsa
Alfred Gwosdz
Gerard Wodarz

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1933, nr 100 (10 IV)

Ruch—Wisła.

Dzisiaj w niedzielę odbędzie się o godz. 4-tej po południu na boisku Wisły jedno z najciekawszych spotkań ligowych. Spotkają się bowiem z sobą drużyny Ruchu i Wisły po sensacyjnem zwycięstwie drużyny śląskiej nad Garbarnią 6:0 we Wielkich Hajdukach.

Pozatem należy podkreślić, iż drużyna Ruchu jest tym zespołem, który w ub. roku w spotkaniach ze wszystkiemi zespołami Krakowa, nie wyłączając i mistrzowskiej Cracovii, nie poniósł żadnej porażki i zdobył w tych spotkaniach aż 9 punktów. W takich warunkach mecz niedzielny nabiera cech pierwszorzędnej sensacji sportowej i ściągnie nie wątpliwie na boisko Wisły rekordową Ilość publiczności. Początek zawodów o godz. 4-tej popołudniu, poprzedzi mecz Wieliczanka — Wisła I b.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1933, nr 101 (11 IV)


Kraków, 10 kwietnia.

Druga niedziela ligowa przyniosła tylko dwa spotkania ligowy, z których pierwsza Warta— Podgórze było traktowane jako załatwienie właściwie formalności, drugie zaś Wisła — Ruch nabrało posmaku sensacji po ostatniej porażce Garbarni w W. Hajdukach. I rzeczywiście nie pomylono się, jeśli idzie o wynik meczu poznańskiego, to 4:0 na korzyść Warty przemawia samo za siebie. Natomiast mecz krakowski przyniósł niespodziewanie pewne dane korzystne co do formy Wisły, która udowodniła, że jest zespołem niechcącym tak łatwo ustępować z grupy naszych najlepszych i jej zwycięstwo oraz dwa punkty w walce z Ruchem zasługuje na podkreślenie.

Walka w grupie zachodniej, która rozpoczęła się już na dobre, zostaje przerwana tylko na przeciąg świąt wielkanocnych, podczas których zjeżdżają do Polski drużyny zagraniczne, a w tem i słynny DFC z Pragi do Krakowa.

Wisła—Ruch 2:0 (0:0).

Po sensacyjnem zwycięstwie Ruchu, odniesionem ub. niedzieli nad Garbarnią w W. Hajdukach w stosunku 6:0, zainteresowanie całego sportowego Krakowa skupiło się dokoła wczorajszego meczu, który z jednej strony był pierwszym występem ligowym Wisły w bieżącym sezonie, a z drugiej miał stanowić niejako probierz właściwej siły i możliwości Ruchu. Zainteresowaniu temu odpowiedziała też frekwencja, która wyraziła się w obecności ponad 3.000 osób na powyższych zawodach.

Do zawodów powyższych wystąpiły drużyny w nast. składach: Ruch — Kurek. Wadas. Kacy, Zorzycki. Badura, Dziwisz. Urban, Buchwald, Gemza. Gwóźdź i Włodarz. Wisła: Koźmin. Pychowski. Pachner, Jezierski, Kotlarczyk I. Kotlarczyk II, Adamek. Artur. Reyman I. Reyman II i Łyko. Przebieg zawodów należał do zajmujących. Żywe tempo, ustawiczna zmiana sytuacyj na skutek b. częstego przerzucania piłki przez skrzydłowych Ruchu, dobra gra tyłów Wisły przez cały przeciąg meczu — wszystko to stwarzało grę przyjemną dla oka i dająca zadowolenie widzowi. Szkoda tylko, że skrzydłowi Wisły częścią dla braku rutyny (Łyko), a częścią dla braku zrozumienia taktyki gry (Adamek) nie stanęli na należnej wyżynie, a wówczas i wynik, jak i sam przebieg meczu wypadłyby jeszcze lepiej.

Pierwsze minuty stoją pod znakiem wy padów skrzydłowych Wisły (Łyko), które kończą się kornerami. Szybko jednak do chodzą do głosu dobre skrzydła Ślązaków, ale dobrze usposobiona pomoc i obrona Wisły likwidują te ataki na polu karnem, tak. ze Koźmin nie jest zupełnie zatrudniony. Jeżeli idzie jednak o pozycje podbramkowe, to bezsprzecznie górują tu miejscowi, z których Artur i Adamek mają doskonałą sposobność strzelania bramek, lecz nie udaje się pierwszemu skierowanie piłki głową do bramki z centry Łyki, drugiemu zaś celny strzał idący ponad bramką z bliskiej stosunkowo odległości. Ruch miał tylko jeden groźny wypad Włodarza, za kończony jego centrą i strzałem.niecelnym Urbana.

Po przerwie czerwoni przystępują do zdecydowanych ataków. Po dobrem podaniu piłki przez Reymana I, Łyko wydostaje się pod bramkę Ruchu i oddaje odpowiednią centrę, z której Reyman I strzela w sam róg pierwszego goala dla Wisły.

Podnieca to zespół miejscowych do dalszych wysiłków, jednak napad nie umie wykorzystać dogodnych sytuacyj. Dopiero w 26 min. gdy za potrącenie nieprzepisowe Artura sędzia dyktuje rzut wolny z za pola karnego, Reyman „bombą“ strzela drugą bramkę dla Wisły. Odtąd mecz jest na korzyść Wisły przesądzony, a wyczerpany przeciwnik jej nie ma już siły i czasu do „odrobienia” porażki. Jeszcze przy końcu meczu mają dwie „murowane” sytuacje Łyko i Reyman I, ale nie wykorzystują ich i wynik utrzymuje się już bez zmiany. Na wyróżnienie z drużyny Wisły zasługuje przedewszystkiem Reyman I., którego świetna forma przypomniała jego dawane dobre czasy. Strzał, orjentacja i doskonałe podania na skrzydła tego starego gracza musiały wszystkim bywalcom meczów za imponować. Śmiało można powiedzieć, w wielkiej mierze jego gra zadecydowała o zwycięstwie Wisły. Łącznicy dobrzy, ale Reymanowi II zarzucić można jeszcze powolność i słaby start, natomiast skrzydła często nie wiedzą jeszcze, co zrobić z piłką. Jezierski i Kotlarczyk II jako boczni pomocnicy zahamowali skrzydła przeciwnika. Formacje tyłowe Wisły niemal bez zarzutu, choć Pachnerowi jeszcze trzeba trochę szlifu. Kotlarczyk I już we formie. Bramkarz Koźmin właściwie bezrobotny. Z drużyny Ruchu najlepsze w ataku Giemza i skrzydła, ale natrafiwszy na dobrze usposobionego przeciwnika, nie mogły odegrać tej roli, co na innych zawodach. Pomoc i bramkarz na dobrym poziomie, jedynie obronie można zarzucić niezbyt dobre ustawianie się. Sędzia p. Seidner dość dobry, choć nieco jeszcze we „wiosennej” formie.

W ogólności mecz ten stanowi udały start ligowy Wisły, która wraca do swej dawnej formy i rokuje dobre na przyszłość nadzieje.



Przegląd Sportowy, numer 29, str. 3:

środa 12 kwietnia 1933

Wisła mści się za Garbarnię na Ruchu

Kraków, 9.4 - Tel. Wł. - Wisła - Ruch 2:0 (0:0). Obie bramki dla Wisły strzelił Reyman I. Sędzia p. Seidner.

Pierwszy w tym sezonie występ słynnych pogromców Garbarni w Krakowie nie potrafił przekonywująco udowodnić, że zeszłotygodniowy wynik drużyny śląskiej jest oparty na świetnej formie. Ślązacy nie zaprezentowali nam niczego innego, aniżeli w latach ubiegłych. Są dalej drużyną lotną, dobrą technicznie, dysponującą szeregiem graczy o wysokim poziomie, ale z drugiej strony, posiadającą również pewne luki.

Możnaby powiedzieć, że w roku ubiegłym widzieliśmy w Krakowie Ruch już w lepszej formie. Szczególnie dotyczy to formacji ataku, gdzie zadowolić mogły jedynie skrzydła, a specjalnie Włodarz i niewiele mu ustępujący Urban. Natomiast akcje trójki środkowej wypadły znacznie słabiej, aniżeli się tego spodziewano. W szczególności środkowy napastnik Giemza okazał się mocno przereklamowany i zawiódł pokładane w nim nadzieje. Z łączników lepszy Buchwald. W linjach defenzywnych można wyróżnić ruchliwego Dziwisza i Zorzyckiego. Obrona pewna, bez słabych momentów.

U Wisły linje defenzywne nie miały zbyt wiele roboty, to też Koźmin nie miał wogóle sposobności do wykazania swej klasy. Z obrońców pewniejszy Pychowski, w pomocy najlepszy Jezierski oraz Kotlarczyk II. Kotlarczyk I na środku lepszy, ale jeszcze nie jest w zeszłorocznej formie. W ataku były stosunkowo najgroźniejsze skrzydła, w szczególności Łyko na lewej stronie. W trójce środkowej zaimponował jedynie Reyman I. Stary wyga i rutyniarz nie mógł wprawdzie zadowolić pod względem szybkości ale za to rutyną i strzałem nadrabiał te braki.

Grę zaczynają Ślązacy od których Wisła wkrótce przejmuje inicjatywę i już w drugiej minucie uzyskuje rzut rożny. Wisła przeprowadza szereg ataków szczególnie lewą stroną. Brak kontaktu skrzydeł z łącznikami uniemożliwia jednak stworzenie poważniejszych sytuacji podbramkowych. Reyman I współpracuje właściwie tylko ze skrzydłami, obaj łącznicy bowiem szwankują. Goście dochodzą do głosu i uzyskują kilka groźnych sytuacji pod bramką Wisły po akcjach Włodarza i Urbana. W 31-ej min. napastnicy Wisły, mają prawie pewną szansę, gdyż centra Łyki przechodzi tuż obok linji bramkowej, lecz nie wyzyskują jej. Podobną szansę niewyzyskaną stwarza później Adamek. W ostatnich minutach Łyko ma znów dwie pewne sytuacje.

O wiele korzystniej przedstawiają się szanse gospodarzy po przerwie, gdyż tuż po rozpoczęciu Reyman I wyzyskuje podanie lewego skrzydła i ostrym strzałem zdobywa prowadzenie. Zachęcona powodzeniem przypuszcza teraz Wisła serję ataków zakończonych przeważnie strzałami Reymana. Goście powoli przychodzą do siebie, przypuszczają również kilka ataków, inicjowanych jednak dalej przez skrzydła. Drugi punkt pada w 24-ej minucie, gdy Reyman I po wolnym rzucie ostrym strzałem umieszcza piłkę pod poprzeczką. Gra do końca stoi pod znakiem lekkiej przewagi Wisły, która ma jeszcze w końcowych fazach kilka sytuacyj do podwyższenia wyniku.

Drużyny wystąpiły w składach następujący:

Wisła: Koźmin, Pychowski, Pachner, Jezierski, Kotlarczyk I, Kotlarczyk II, Adamek, Artur, Reyman I, Reyman II, Łyko.

Ruch: Kurek, Wadas, Kacy, Zorzycki, Badura, Dziwisz, Urban, Buchwald, Giemza, Gwóźdź, Włodarz.

Sędzia p. Seidner. Publiczności około 3000.

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Kuryer Sportowy. 1933, nr 15

Wisła -Ruch 2:0 (0 :0 )

Ubiegłotygodniowa klęska Garbarni na Śląsku wywołała trwogę w Krakowie, oczekującym następnego spotkania Ruchu z Wisłą. Szczęśliwsza sytuacja klubów śląskich z początkiem sezonu, czyniła je zawsze niebezpiecznymi nawet dla lepszych zespołów, co niejednokrotnie w poprzednich latach odczuwały kluby krakowskie, a co obecnie potwierdziła Garbarnia. Jeżeli zawsze liczono się z możliwością porażki drużyn krakowskich, to jednak 0:6 przekroczyło najbardziej pesymistyczne możliwości i dlatego właśnie z obawą oczekiwano niedzieli. Do obaw dołączył się także moment ciekawości, wzbudzony wiadomościami o dobrej grze poszczególnych zawodników Ruchu, co w sumie uczyniło niedzielne spotkanie ponad miarę cieką wsze. Oczekiwania nie spełniły się, co zresztą poprawiło humor krakowskim teoretykom. Wisła wy grała bowiem zasłużenie, a rzekomo groźny Ruch może być zadowolony, że nie wyszedł gorzej z tego spotkania.

O sukcesie Wisły zadecydował już pierwszy punkt uzyskany przez Reymana I w 2 min. po przerwie nietylko dlatego, że dał jej przewagę bram ki, ale ponieważ zmienił zasadniczo nastrój drużyny , która do tej pory z nielicznemi wyjątkami grała jakoś bez serca. Teraz dopiero ujawniła się ochota do gry i utrzymania zwycięstwa. Grano też odtąd i żywiej i lepiej.

Mimo sukcesu Wisła nie jest pozbawiona wad. Z natury rzeczy najwięcej z nich mieści się w ataku, dotkniętym najpoważniej zmianami od zeszłego roku. Linja ta mimo usiłowań Reymana l nie tworzy zgranej jednostki. Kontakt trójki środkowej pozostawia wiele do życzenia a również „obsługa“ skrzydłowych przez łączników szwankuje.

Poważniejszym mankamentem jest zbyt wielka powściągliwość w momentach podbramkowych, wymagających zdecydowanej szybkości. Pocieszającym objawem jest odzyskiwanie przez Reymana I swego sławnego strzału z dalszej odległości. Skrzydłowi Łyko i Adamek mogli sami podwyższyć wynik, gdyby nie szablonowość ich gry, niepozwalająca im na samodzielne wyzyskanie posiadanych pozycji do strzału.

Podobne wahania w grze wykazuje obrona. Pychowski grał dobrze taktycznie, asekurując zawsze niedoświadczonego Pachnera, odgrywającego rolę taranu, rozbijającego ataki, likwidowane potem doszczętnie przez Pychowskiego.

Pracę obrony ułatwiała gra pomocy, operującej przedewszystkiem taktycznie doskonale. Zadanie przytrzymania obu skrzydłowych a przez to złamanie kośćca ofenzywy Ruchu wypełnili Kotlarczyk l i Jezierski całkowicie. Trzeci w tej linji Kotlarczyk l poświęcił się znowu współpracy z atakiem , dla którego był znaczną pomocą. Ryła to najlepsza linja Wisły. Koźmin nie znalazł zatrudnienia .

To co dla Wisły było zbawienną podnietą, przyprawiło Ruch o dalszy spadek w jakości gry. Do przerwy, grając przeciw wiatrowi, Ruch nie imponował coprawda, ale przecież z poszczególnych momentów można było wnioskować, że coś tam w drużynie tej kryje się. Niestety po przerwie było znacznie gorzej. Łączność graczy a nawet linji prawienie istniała, bardzo też rzadko zbliżano się z poważniejszą groźbą ku bramce Wisły.

Bez zarzutu grała tylko trójka obronna. Kurek bronił dobrze w wielu trudnych sytuacjach, winy u traty bramek nie ponosi. Również Wadas i Kacy jako obrońcy zadowolili, to znaczy dali to, czego się od nich spodziewano a więc grę pewną, odważną, aczkolwiek pozbawioną wyższych walorów. Inaczej już przedstawiała się sprawa w linji pomocy. Kontakt z własnym atakiem był zbyt luźny przez cały czas, gdy go znów nawiązano, czyniono to mało celowo. Tylko niewiele skuteczniej wypadła defenzywna część ich gry. W sumie była to słaba linja.

Podczas gdy poprzedni nie zadowolili, atak rozczarował swą grą. Do dwu internacjonałów skrzydłowych miał przybyć trzeci talent, Gemza, jako środkowy ataku, tymczasem ujrzano na ich stanowisku zawodnika niczem nieusprawiedliwiającego opinji z ubiegłego tygodnia. Czy był to wynik gry pomocy Wisły — przyszłość okaże. Urban i Włodarz jedynie do przerwy dali dowód swej klasy mimo opieki skrajnych pomocników Wisły. P o przerwie Włodarz znikł gruntownie, Urban natomiast od czasu do czasu błysnął. Wina ich nieskuteczności wypływała niewątpliwie także z tego powodu, że łącznicy Ruchu albo o nich zapominali albo nienależycie wykorzystywali.

Skład drużyn i przebieg gry :

Wisła: Koźmin, Pychowski, Pachner, Kotlarczyk II i I, Jezierski, Adamek, Artur, Reyman I i II, Łyko.

Ruch: Kurek, Wadas, Kacy, Zorzycki, Badura, Dziwisz, Urban, Buchwald. Gemza, Gwóźdź, Włodarz.

Po pierwszym nieudałym atak u Ruchu, Wisła przejmuje inicjatywę i .przenosi grę pod bramkę przeciwnika, uzyskując zaraz dwa kornery. Przez cały kwadrans przesiadują czerwoni na polu karnem, nie umieją jednak wypracować sobie solidnej pozycji do strzału, by ukoronować swą przewagę. Zwolna i Ruch daje znak życia, a szybcy skrzydłowi coraz częściej dostają się w pole karne Wisły. Jeden taki wypad Włodarza z pozycji spalonej omal nie kończy się u tratą bram ki, następne przynoszą tylko kornery. Naogół Wisła ma nadal przewagę w polu, pod bramką zawodzi. I tak Artur nie dosięga świetnej centry Łyki, to znów wolny Artura wzdłuż bram ki nie znajduje egzekutora. W reszcie Adamek przedziera się przez obronę i pudłuje niemiłosiernie.

Po przerwie w 2 min. Łyko pięknie mija obrońców Ruchu, podaje do środka a Reyman I skierowuje piłkę w róg bramki. To zmienia sytuację z miejsca. Wisła gra spokojnie i więcej dokładnie, w rezultacie jest groźniejsza, niż dotąd. Reyman I strzela voleyem, lecz obrońca ratuje na korner. Po chwili atak Artur — Adamek kończy aut. To znów Włodarz ucieka i strzela na słupek. Naśladuje go Adamek, mija 3 graczy i zamiast strzału z kilku kroków oddaje piłkę do środka, gdzie się marnuje. 23 min. utwierdza zwycięstwo Wisły .

Wolny rzut Reymana l z 20 m idzie pod poprzeczkę i w siatkę. Wspaniały! Przybity tym widocznie Ruch broni się tylko, czyniąc to coraz mniej pewnie. Adamek i Łyko pudłują w świetnej pozycji. W ostatniej minucie trafia się jeszcze jedna świetna pozycja Reymanowi l, który zdołał dojść sam z piłką na kilka metrów przed bramkę i stąd przestrzelić. Widzów ponad 3.000. Sędzia p. Seidner — naogół dobry, zapomina, że przerwaną grę rozpoczyna się z miejsca przerwania