1933.05.17 Diables Rouges - Wisła Kraków 3:0

Z Historia Wisły

1933.05.17, Mecz towarzyski, Bruksela, Stadion Heysel, 21:00
Diables Rouges 3:0 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 30.000-35.000
sędzia: John Langenus
Bramki
Vorhoof 40'
Torfs
Torfs 80'
1:0
2:0
3:0
Diables Rouges

Robert Braet (Cercle Brugge)
Henri De Deken (Antwerp)
Nicolas Hoydonckx (Excelsior Hasselt)
Joseph Van Ingelghem (Daring)
Auguste Hellemans (Club Mechelen)
Jean Claessens (Union)
Leon Torfs (Daring)
Bernard Voorhoof (Liersche)
Joseph Desmedt (Ukkel)
Andre Saeys (Cercle Brugge)
Antoine Franckx (Lyra)
Wisła Kraków
2-3-5
Marian Kiliński
Aleksander Pychowski
Ferdynand Pachner
Mieczysław Jezierski
Jan Kotlarczyk
Józef Kotlarczyk
Stanisław Czulak
Artur Woźniak
Henryk Reyman
Jan Reyman
Antoni Łyko

trener: brak
Mecz zaszczycił swą obecnością król Albert i następca tronu książe Leopold.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Zapowiedź meczu we francuskiej gazecie L'Intransigeant
Zapowiedź meczu we francuskiej gazecie L'Intransigeant
Wycinek z prasy flamandzkiej: Drużyna Czerwonych Diabłów w 1933 roku, zdjęcie przy okazji meczu z Wisłą
Wycinek z prasy flamandzkiej: Drużyna Czerwonych Diabłów w 1933 roku, zdjęcie przy okazji meczu z Wisłą

Spis treści

Relacje prasowe

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Kuryer Sportowy. 1933, nr 21

Król Albert gratuluje Wiśle pięknej gry. Bruksela, w maju.

Historja belgijskiej piłki nożnej nie zna jeszcze meczu, któryby się spotkał z tak nieprawdopodobnem zainteresowaniem , jak spotkanie Wisły z re prezentacją Belgji. Od południa do Brukseli przychodziły już pociągi kibiców z prowincji, a z ca tego miasta pościągano tramwaje w ten sposób, iż ruch niemal zupełnie skierowany został w kierunku stadjonu.

Dzień środowy rozpoczął się deszczem. Nic nie wróżyło, iż wieczorem może być inaczej, jednak około 6 godziny niebo się wypogodziło i całe zawody odbyły się niemal przy idealnej pogodzie, a rekord publiczności w dzień powszedni wieczorem został pobity niemal trzykrotnie. Na stadjonie Heyzel zebrało się ok. 35.000 publiczności, a więc przeszło 20 tysięcy więcej, niż na rekordowem spotkaniu Sparta—Belgja.

Na dzień przed meczem mistrz Belgji Union Saint Gilloise zaprosił Wisłę na swe boisko, by potrenowała tam przy świetle elektrycznem. Był to wielki atut dla naszej drużyny, bowiem po 40-minutowej grze treningowej otrząśnięto się z obaw, jakie mogły budzić reflektory elektryczne w miejsce słońca.

Trybuna królewska w tym dniu miała niezwykły wygląd. Zapowiedź przybycia króla spowodowała, iż mecz przeszedł wszystko, co może się pod ramami spotkania piłkarskiego mieścić. W raz z królem przybył następca tronu książę Leopold, których powitał u wejścia do stadjonu burmistrz Brukseli i zarazem minister stanu Adolph Max, jedna z najpopularniejszych osobistości zubiegłej wojny.

Na trybunie królewskiej obok króla zajęli miejsca posłowstwo Jackowscy, dalej minister wojny Deveze wraz ze swym szefem gabinetu pułkownikiem Duivier, minister oświecenia publicznego Lippens, minister higjeny hr. Carton de Wiart, hr. de Baillet-Latour, prezes belgijskiego komitetu olimpijskiego, ministrowie Baels, Deus. Petilejean, kilku generałów, kilkunastu deputowanych, pułkowników, senatorów etc. Jeszcze nigdy manifestacja na cześć Polski nie miała tak wspaniałej oprawy.

Wisła szła na ten mecz właściwie bez szans. Przegrali przed nią w Brukseli na meczu wieczorowym: Słoniu praska 1:4, uzyskując honorową bramkę po czasie na skutek pomyłki sędziego, Sparta praska przegrała 1:2, wiedeński Hakoah uległ 0:5 i podobny los spotkał zawodowców angielskich. Belgja wyszła więc ze wszystkich tych spotkań niepokonana i trudno było przypuszczać, ażeby Wisła mogła się pokusić o zwycięstwo i przerwać to pasmo zwycięstw nieprzerwane.

Drużyna krakowska szła jednak na mecz z ambicją i zażartością, która nam wróżyła, iż nie ulegnie Belgom bez walki. O ile Wisła nie miała swego najlepszego składu i brak Balcera odczuwano dotkliwie, mimo, iż Łyko nie grał gorzej od swych partnerów w ataku, o tyle znów Belgowie wystawili skład, jaki przygotowują od dłuższego czasu na Austrję i gdzie dosłownie brakło jakiegokolwiek słabego punktu.

Gra Belgów była koncertową. Piłkę podawano z niezwykłą dokładnością po ziemi. Nieprawdopodobna dyspozycja strzałowa napastników , doskonała gra pomocy w ofensywie i defensywie, byli pewni w wykopach, w grze głową i doskonali tak tycznie.

Bramkarz, mało zatrudniony, miał również okazję do pokazania gry poprostu koncertowej tak, że cała drużyna sprawiała wrażenie jednej z najlepszych ekip zawodowych, przez co szanse Wisły były zredukowane niema, zupełnie.

Wisła wystąpiła w składzie następującym: Kiliński (bramka), Pychowski, Pachner (obrona), Jezierski, Kotlarczyk I, Kotlarczyk II (pomoc), Czulak, Artur, Reyman I, Reyman II, Łyko (ataki. Belgowie: Braet (bramka), Nouvens, Hoydonek (obrona), Van Ingelghein. Hellemans, Ćlaesens (pomoc), Torfs, Voorhoof, Desmedt, Saeys, Franek (atak).

Pierwsze minuty gry toczą się pod wyraźnym znakiem zdenerwowania obu drużyn. Wisła już od początku wkłada do gry taką ambicję i poświęcenie, iż przeciwnik jej jest tym oporem zaskoczony. Dwa ataki Belgów kończą się na polu karnem Wisły, gdzie obrona je wyjaśnia. Po ładnej kombinacji gości Franek strzela na bramkę, lecz Kiliński skutecznie interwenjuje. Napad belgijski z każdą chwilą jest coraz bardziej niebezpieczny, Desmedt strzela głową w poprzeczkę, lecz piłka idzie na aut. W piątej minucie Kiliński musi znów bronić dwa niebezpieczne strzały.

Typowy pierwszy kwadrans Belgów, kiedy to według miejscowych zwyczajów, następuje najsilniejsza ofenzywa na bramkę przeciwnika, kończy się jednak bezbramkowo. Wisła otrząsa się z przewagi i dobiera się zkolei do przeciwnika. Gra toczy się w drugim kwadransie bez niczyjej przewagi. A taki są poprostu błyskawiczne, a sytuacje zmieniają się pod jędrną i drugą bramką, jak w kalejdoskopie. Wisła zaczyna miejscami nawet przeważać, Belgowie jednak grają z taką ambicją i poświęceniem, iż wywołują swą grą entuzjazm widzów. „Czerwone Djabły” , które są w tym dniu ubrane na biało, nie tracą żadnej sytuacji, by nie oddać strzału na bramkę Kilińskiego. Piłki lecą tam poprostu serjami, lecz nie są zbyt groźne, by bramkarz Wisły miał przed niemi kapitulować.

W 22 minucie Łyko przebija się na bramkę. Obrona bije na korner, który bierze Reyman na voleya, lecz bez pożytku. Za chwilę nowy korner dla Wisły, lecz tak samo niewyzyskany. Gra toczy się w zawrotnem tempie, lecz bez niczyjej przewagi. W dwudziestejpiątej minucie Jezierski podaje Kilińskiemu w ten sposób, iż lewy łącznik Belgów otrzymuje piłkę w idealny sposób do strzału z 3 metrów, Kiliński się rzuca pod nogi, lecz przeciwnik go mija i oddaje strzał. Pychowski ostatkiem sił rzuca się ku piłce i ratuje, Pól godziny mija bez rezultatu.

Zdaje się, iż Wisła wytrzyma tę zaciekłą walkę i nie pozwoli się pobić. Na atak odpowiada ona atakiem, na strzał strzałem. Artur w 35 minucie ma niemal pewną sytuację do zdobycia bram ki, jak również później Reyman I, lecz wszystko zawodzi. Na 5 minut przed końcem pierwszej połowy Voorhoof dostaje piłkę i z dwudziestu metrów strzela na bramkę, piłka uderza w słupek i wpada do środka.

1:0 dla Belgów.

Publiczność przyjmuje to niezwykłym entuzjazmem. Ostatnie minuty to walka Belgów z obroną i bramkarzem Wisły. Cała drużyna opada na silach i zdaje się nie istnieć na boisko; Na szczęście pięciominutowy pojedynek z trio obronnem Wisły pozostaje bez rezultatu.

Po pauzie wszyscy oczekują, iż Wisła zerwie się do walki i nadrobi stracony punkt. Tymczasem jednak Belgowie zaczynają grać koncertów«». Praw e skrzydło, Torfs, raz po raz inicjuje przeboje, których Kotlarczyk II, mimo najlepszych chęci, nie może powstrzymać.

Ciężar obronny przyjmuje na swe barki poza Kilińskim Pychowski i Kotlarczyk I, którzy są najlepszymi graczami Wisły. A tak gra z każdą chwilą coraz słabiej ,i wreszcie speszony nie dochodzi wogóle do głosu. Słabo grają zwłaszcza obydwaj Reymanowie, którzy zresztą trzymani są w niezwykły sposób przez Hellemansa na środku pomocy i obydwóch obrońców. Hellemans, jak na meczu z Polską, jest jednym z najlepszych graczy na boisku. Obydwie drużyny mają po kilka kornerów, lecz nie potrafią ich wykorzystać. W 18 minucie Desmedt strzela tuż obok słupka, lecz w tej samej minucie Czulak się rewanżuje, przenosząc lekko piłkę ponad poprzeczką. W minutę później Torfs otrzymuje piłkę i nie będąc przez nikogo obstawionym, strzela nieuchronnie 2:0 dla Belgów. Za chwilę Polacy odpowiadają atakiem , który zakończony jest kornerem. Ten jednak, jak kilka poprzednich, pozostaje bez rezultatu. Belgowie w grze głową są bezkonkurencyjni i wszystkie piłki, bite z kornera, zabierają napastnikom Wisły bez najmniejszej trudności.

Atak Wisły gra nadal bardzo słabo i ciężar całej gry spoczywa na pomocy, jak i trójce obronnej. Belgowie przyciskają coraz wyraźniej i mają zupełną przewagę. W 35 minucie Torfs strzela ponownie do rogu.

3:0 dla Belgów.

Dopiero w ostatnich 5 minutach Wisła nieco przychodzi do siebie i zaczyna atakować, lecz jeśli już za późno.

Sędzia Langenus, ten, sam, który sędziował pamiętny mecz Anglja—Austrja w Londynie, zdobywając sobie miano najlepszego sędziego na święcie, odgwizduje koniec zawodów.

Publiczność głośno manifestuje swą radość ze zwycięstwa, a król Albert z następcą tronu schodzą na boisko, gdzie podają rękę graczom Wisły i gratulują przede wszystkiem Kilińskiemu za jego wspaniałą grę. Dowiadujemy się za chwilę, iż król, który miał odjechać po pierwszej połowie, był tak zachwycony grą, iż pozostał na całym meczu. Hajot



Przegląd Sportowy, numer 40, str. 2:

sobota 20 maja 1933


TYLKO TRZY BRAMKI STRZELA BELGJA WIŚLE W BRUKSELI

Bruksela 17.05 (Tel. Wł.)

Diables Rouges - Wisła 3-0 (1-0)

Przed ciężkim zadaniem stanęła Wisła w meczu z nieoficjalną reprezentacją Belgii, występującą pod nazwą Diables Rouges (Czerwone Diabły). Prowadzona od dłuższego czasu reklama i propaganda tego spotkania doprowadziła do punktu kulminacyjnego. Mecz Wisły stał się niemal najwyższym wzniesieniem tutejszego sezonu futbolowego i jakby dla zaakceptowania tego, zaszczycił go swą obecnością król Albert i następca tronu ks. Leopold.

To wystarczyło aby stadion Heysel zaległy dawno nie widziane tu tłumy widzów - przeszło 30 000 - i aby Diables Rouges zagrali lepiej niż kiedykolwiek dotąd. A o, sile Belgów zwłaszcza gdy grają przy sztucznem świetle świadczyć może to, że z Brukseli wyjeżdżały pokonane najsłynniejsze drużyny zawodowe świata, nie wyłączając Sparty praskiej z czasów jej najświetniejszej potęgi. Wisła doceniła wagę spotkania. To też poprzedniego dnia we wtorek odbyła dłuższy trening przy sztucznem świetle. Nie wystarczyło to do przyzwyczajenia się to tych warunków, wystarczyło natomiast aby przekonać się jak wielkiem utrudnieniem jest gra nocna dla nieobznajmionej z tem drużyny.

To też Polacy weszli na boisko zgóry przekonani o braku wszelkich szans , zato z żelaznym postanowieniem pokazania pięknej gry. Udało się im to w całej pełni zwłaszcza przez pierwsze 40 minut, gdy wynik pozostawał bezbramkowy. Pierwsza bramka strzelona przez Vorhoofa załamała jednak Wisłę, która od tego momentu ograniczyła się tylko do wypadów.

Belgowie opanowali teraz boisko i strzelili jeszcze dwie bramki przez Torfsa. Drużyna belgijska grała tak, jak nigdy. Wszyscy byli rzetelni, wyróżniając się swą szybkością i strzałami. Najlepiej wypadli Vorhoof, Hellemans i obrońcy. Wisła doskonała w grze defenzywnej, czemu zawdzięcza zaszczytny dla niej wynik zawiodła w ataku i mało strzelała. Groźnie wypadły przedewszystkiem skrzydła, które specjalnie się wyróżniły. Tyły Belgów były zresztą zaporą nie do przebycia. Pozatem na specjalnie dobrą notę zasługuje Pychowski, Kiliiński, Kotlarczyk I. Sędziował bez zarzutu p. Langenus.

Po meczu król Albert winszował obu drużynom pięknej gry. Pogoda dopisała. Stadion oświetlony był w sposób wzorowy tak, że na boisku nie było wcale cieni. Na meczu byli obecni minister Jackowski, konsul generalny, cały personel poselstwa, wielu ministrów belgijskich, generalicja, członkowie domu cywilnego i wojskowego, dyplomacja.


Przegląd Sportowy numer 41/1933:

Ładna gra Wisły w Brukseli.

Bruksela. 17.V.

Choć mecz wyznaczony był na 21-szą, już na dwie godziny przetem stadjon zapełnił się 30-tysięczną publicznością do ostatniego miejsca. O godz. 20.20 przy dźwiękach „Brabanconne” wchodzi król Albert I i ks. Leopold i zajmują miejsce na honorowej trybunie otoczeni największymi dygnitarzami (patrz zdjęcie obok).

Za chwilę kończy się „bieg armji” (rozegrany przedtem na stadjonie) i król oraz książę wręczają nagrody zwycięzcom. Zapadającą zwolna ciemność rozjaśnia wspaniałe światło reflektorów i przed trybuną stoją dwie drużyny: „Diables Rouges”, tym razem na biało oraz Wisła – w czerwonych koszulkach.

Arbitrem jest znany nam sędzia Langenus, któremu kpt. Reyman wręcza pamiątkową tarczę klubu. Gra była emocjonująca i na wysokim poziomie. Drużyny stosują odmienny styl gry, sytuacje pod bramkami elektryzują wszystkich. Belgowie są szybsi i niebezpieczniejsi, a własny teren, oświetlenie, do którego są przyzwyczajeni no i obecność króla robi swoje. Wisła stosuje przyziemne kombinacje w polu, czem zdobywa aplauz widowni. Pozatem bramkarz Kiliński staje się jej ulubieńcem za fenomenalne chwyty niebezpiecznych strzałów.

W 20 minucie wszędobylski Łyko strzela ostro, bramkarz paruje, nadbiega Reyman I ale Claessens ostatnim wysiłkiem wybija na korner, niestety niewykorzystany.

Belgowie strzelają nieustannie, ale dopiero w 40-ej minucie Voorhoof zdobywa pierwszy punkt. Piłka strzelona w słupek odbija się jeszcze o drugi i wpada do siatki. 1:0!

Po przerwie „Diables Rouges” atakują dalej, ale „Wisła” odgryza się coraz mocniej i jedynie brak zdecydowania pod bramką nie pozwolił Polakom zadokumentować cyfrowo swojej wartości. Belgowie rozumieją się coraz lepiej, zresztą wszystko im się udaje. Hellemans na środku wraz z Claessensem demonstrują wspaniałą i ofiarną grę, a obrońcy są zawsze na stanowisku.

Najlepszy na boisku, prawy łącznik Voorhoof pracuje jak maszyna i wreszcie wystawia pod samą bramkę Torfsa, który nieuchronnym strzałem w przeciwny róg podwyższa wynik do 2:0. W 35 minucie z identycznej sytuacji strzela tenże Torfs trzecią i ostatnią bramkę dla Belgów. Jeszcze parę ładnych, dwustronnych zagrań i mecz skończony.

U Wisły obrona była doskonała, dobra pomoc, zwłaszcza Kotlarczyk I, napad słabszy, ale skrzydła b. dobre, zwłaszcza Łyko.

Na drugi dzień Wisła zwiedzała Brukselę i okolice w autocarze, zwłaszcza panorama w Waterloo wywołała duże wrażenie.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1933, nr 136 (18 V)

Dookoła meczu Wisła (Kraków) Reprezentacja Belgji.

Z Brukseli donosi (Haj.). Belgja wystawiła przeciw Wiśle swą reprezentacje, która przedstawia się nast.; bramka Robert Braet, obrona: Henri Dedeken i Nicolas Hoydoncks, pomoc joseph Van Ingelghem, Augusto Hellemans i jean Claessens. Atak: Leon Torfs, Bernard Voorhoof, joseph Desmedt, Andre Saeys i Franek. Jest to najsilniejsza reprezentacja Belgji, jaka można tu w chwili tej wystawić. Słynni gracze reprezentacyjni, których proponowano wstawić do reprezentacji Europy zachodniej, jak Versyp są rezerwowymi. Belę ja będzie się starała za wszelką cenę mecz z Wisłą wy grać w celu zrehabilitowania się z poprzednich porażek z reprezentacjami: Francji, Austrji i.

Prasa belgijska znów zamieściła o tem spotkaniu kilkadziesiąt artykułów, notatek i fotografij. O każ dym graczu Wisły pisze się tu osobno. Ostatni numer „Les Sports“ zamieszcza na pierwszej stronie fotografję dr A. Obrubańskiego oraz olbrzymi artykuł, dotyczący jego działalności sportowej w Polsce. Pismo to mówi, iż dr Obrubański jest bezsprzecznie w Polsce jednym z najlepszych znawców piłkarstwa. Obok tego na całe szpalty piszą Belgowie o Wiśle. Nigdy jeszcze nie napisano o żadnej zawodowej drużynie angielskiej, austrjackiej czy czeskiej tyle, co dziś o polskiej piłce nożnej.

Wisła do Brukseli przybyła w poniedziałek 15 bm. z Lille. Kierownik drużyny złożył tuż po przyjeździe wizytę ministrowi polskiemu w Brukseli dr Tadeuszowi Jackowskiemu. Pałac królewski podał już do wiadomości publicznej listę osób, które będą obecne na meczu Wisła —Belgja. Na pierwszem miejscu usiądzie król Albert I, obok niego następca tronu książę Leopold, oraz państwo min. Jackowscy. Dalsze miejsca zajmie sześciu członków gabinetu belgijskiego, z ministrem wojny Albertem Deveze na czele. Dalej pięciu generałów belgijskich, wśród których znajdują się słynni bohaterzy z wielkiej wojny: gen. Baltia, Pontius, Bernheim. Wreszcie korpus dyplomatyczny. Na sąsiedniej trybunie znajdować się będzie kilkuset oficerów belgijskich, reprezentujących wszystkie pułki wojska. Minister wojny Deveze, który teraz prowadzi inspekcje oddziałów wojskowych na granicy niemieckiej wraca do Brukseli specjalnie na te manifestacje. Już od kilku dni w każdym tramwaju brukselskim są wypisane szczegółowe Instrukcje dla publiczności, w jaki sposób w celu uniknięcia zatłoczenia ulic ma się udać w dniu spotkania na stadjon. Od dworca kolejowego uruchomione są specjalne linje dla tych, którzy przyjadą na mecz z prowincji. Wisła w czasie pobytu w Brukseli za mieszka w hotelu „Schers”.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1933, nr 137 (19 V)

Reprezentacja Belgji—Wisła 3:0 (1:0)

Bruksela, 17 maja. (Hajot). Rzadko kiedy jakikolwiek mecz piłkarski wywołał tak olbrzymie zainteresowanie, jak dzisiejsze spotkanie krakowskiej Wisły z reprezentacją Belgji, nigdy też spotkanie piłkarskie nie miało tak świetnej oprawy, jak właśnie ten mecz. Na trybunie zajęli miejsca król Albert w towarzystwie następcy tronu ks. Leopolda, posła polskiego p. Jackowskiego wraz z małżonką, licznych przedstawicieli rządu i dyplomacji. Poza tem miejsca na trybunie zajęła elita towarzyska Brukseli. Można śmiało powiedzieć, że żaden mecz między państwowy w Belgji nie zgromadził jeszcze tak re kordowej ilości widzów, jak mecz dzisiejszy, zjawiło się bowiem nie mniej jak 30.000 osób.

Wisła doceniając wagę spotkania z reprezentacją Belgji przeprowadziła we wtorek trening na boisku przy sztucznem oświetleniu, co dało jej sposobność oswoić się z niezwykłemi warunkami takiej gry. Wisła szła na mecz właściwie bez szans, albowiem Belgowie wystąpili w składzie najsilniejszym, jakim obecnie rozporządzają. Miarą wysokiej klasy reprezentacji belgijskiej jest fakt, że drużyna ta pokonała poprzednio najlepsze zawodowe drużyny europejskie, jak czeską Spartę i inne.

Dziś Belgowie grali, jak nigdy przedtem trudno byłoby poprostu znaleźć w tej chwili na świecie drużynę, któraby ich pokonała.

W Wiśle wszystko szło dobrze, a i do pierwszej bramki. Potem gracze drużyny krakowskiej opadli na siłach i ograniczyli się już tylko do akcji obronnej.

Wszelkie — śmiało można powiedzieć — bohaterskie wysiłki zdobycia honorowego punktu rozbijały się o „żelazne4 tyły Belgów.

W pierwszej połowie dla gospodarzy zdobył bramkę Worchow w 40-tej minucie, po przerwie obydwa dalsze punkty zdobył Torff.

Sędziował doskonale p. Langenus, jeden z najlepszych sędziów europejskich.


Retro zdjęcie: Henryk Reyman przed meczem z reprezentacją Belgii, 1933 rok

Rozpoznanie piłkarza Wisły na dzisiejszym retro zdjęciu kibicom Białej Gwiazdy nie powinno sprawiać trudności. Ale czy wiecie przy jakiej okazji tę fotografie wykonano i dlaczego ten mecz był w dziejach Białej Gwiazdy precedensowy?


14.04.2020r.

HistoriaWisly.pl

HistoriaWisly.pl

W okresie międzywojennym spotkania towarzyskie miały znacznie większą rangę, niż współcześnie. Dzisiaj są to sparingi, jednostki treningowe w programie przygotowań do zasadniczych rozgrywek, okazje do przetestowania zawodników rezerwowych. Nic zatem dziwnego, że do wyników takich gier nie przykłada się obecnie większej wagi. W czasach Henryka Reymana było jednak inaczej - na zawodach towarzyskich nie było taryfy ulgowej, były to pojedynki, w których - jak zawsze - należało godnie reprezentować barwy klubowe i w honorowej rywalizacji walczyć o zwycięstwo. Było to szczególnie istotne w przypadku gier z drużynami zagranicznymi. Nie było wówczas europejskich pucharów w znanej nam dzisiaj formie, reprezentacja Polski rozgrywała zaś mniej spotkań, niż obecnie. W efekcie polscy piłkarze nie mieli gwarancji uczestniczenia w regularnych potyczkach międzynarodowych - możliwość zmierzenia się z zagranicznymi zawodnikami zależała od zdolności działaczy do nawiązania kontaktów z obcymi klubami i zorganizowania spotkań towarzyskich.

W tym kontekście łatwiej zrozumieć, jak wielkim wydarzeniem dla piłkarzy i sympatyków Wisły Kraków musiał być wyjazd Białej Gwiazdy do Francji i Belgii w 1933 roku. Kontakty międzynarodowe nie były czymś powszechnym, a gdy już do nich dochodziło, to najczęściej z zespołami z państw sąsiednich - tu tymczasem Wisła miała rozegrać pięć spotkań w dalekiej Francji i Belgii!

Najbardziej prestiżowy był bez wątpienia drugi mecz tournée, wyznaczony na 17 maja. Rywalem Białej Gwiazdy były Czerwone Diabły - Les Diables Rouges, czyli nieoficjalna reprezentacja Belgii. Spotkanie rozegrano na stadionie Heysel w obecności przeszło 30 tysięcy widzów. Mecz swoją obecnością zaszczycili sam król Belgów Albert I wraz z następcą tronu, księciem Leopoldem. Dodatkowym elementem niezwykłej atmosfery tego spotkania było oświetlenie elektryczne - na owe czasy rzecz wcale nie powszechna. Dla Wisły był to pierwszy występ przy sztucznym oświetleniu, przy czym krakowianie skorzystali z gościnności klubu Union Saint Gilloise i w przededniu meczu przeprowadzili czterdziestominutowy trening na ichniejszym stadionie, by choć trochę obyć się z niezwykłymi warunkami oświetleniowymi (na marginesie można dodać, że na stadionie Białej Gwiazdy w Krakowie jupitery zamontowano dopiero 39 lat później). Korespondent Przeglądu Sportowego już przed wyjazdem Wisły przestrzegał przed grą przy sztucznym świetle. „Z trybun wygląda to pięknie i oryginalnie: na tle ciemnej murawy toczy się pomalowana na biało piłka i widzom zdaje się, że gracze nie odczuwają absolutnie zmiany warunków gry. Wystarczy jednak samemu wejść na krótko na boisko, aby przekonać się, że jest zupełnie odwrotnie. Piłka widoczna świetnie z trybun na ciemnym placu ginie raz po raz z oczu; co gorzej, zatraca się zupełnie poczucie dystansu – człowiek nie wie czy znajduje się ona od niego o 10, czy o 20 metrów. Poza tym ostry strzał dla bramkarza bez bardzo długiego treningu jest niemal niemożliwy do sparowania, gdyż zanim się oswoi on z tymi tak swoistymi warunkami, już parokrotnie będzie musiał wyjmować piłkę ze swej siatki”. Warto zaznaczyć, że autorem tych słów był Stefan Jelski - piłkarz wówczas przebywający na emigracji w Belgii, a we wcześniejszych latach zawodnik Polonii Warszawa i Wisły Kraków.

Na naszym retro zdjęciu widzimy przywitanie przed meczem Diables Rouges - Wisła Kraków, 17 maja 1933 roku, około godziny 21:00 na stadionie Heysel w Brukseli. Henryk Reyman wymienia uścisk dłoni z kapitanem Belgów, Nicolasem Hoydonckxem. Belg trzyma pamiątkową tarczę z godłem Wisły, otrzymaną przed chwilą od Reymana. Pomiędzy piłkarzami stoi arbiter spotkania John Langenus, który w historii piłki nożnej zapisał się tym, że sędziował pierwszy finał Mistrzostw Świata (w 1930 roku w Urugwaju). Gospodarze nie tylko desygnowali do gry w nieoficjalnej reprezentacji kraju znakomitych piłkarzy, ale także powierzyli prowadzenie zawodów jednemu z najlepszych sędziów na świecie. Zwraca uwagę „mrok” za plecami zawodników - można przypuszczać, że sztuczne oświetlenie nie było zbyt mocne. Takie warunki faktycznie mogły mieć wpływ na dyspozycję Wiślaków, przyzwyczajonych do gry przy świetle dziennym.

Wisła mecz z reprezentacją Belgii przegrała 0:3. Atak krakowian nie był w stanie sforsować defensywy gospodarzy. Henrykowi Reymanowi życie szczególnie uprzykrzyli środkowy pomocnik August Hellemans i para stoperów Henri De Deken i Nicolas Hoydonckx. By uzmysłowić sobie klasę tych obrońców wystarczy wspomnieć, że cała trójka reprezentowała swój kraj na Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku oraz na Mistrzostwach Świata w Urugwaju w 1930 roku, a Hellemans wystąpił także na Mistrzostwach Świata w 1934 roku we Włoszech. Biała Gwiazda była słabsza od Czerwonych Diabłów, ale i tak zyskała sobie uznanie i sympatię miejscowej publiczności - za sprawą gry pełnej ambicji. Wobec siły przeciwnika wynik 0:3 polska prasa oceniała jako sukces. „Ładna gra Wisły w Brukseli. Tylko trzy bramki strzela Belgia Wiśle” - pisał Przegląd Sportowy.

Spotkanie było wielkim wydarzeniem i wzbudził olbrzymie zainteresowanie. „Od południa do Brukseli przychodziły już pociągi kibiców z prowincji, a z całego miasta pościągano tramwaje w ten sposób, iż ruch niemal zupełnie skierowany został w kierunku stadjonu” - relacjonował Ilustrowany Kuryer Sportowy Raz, Dwa, Trzy. „Mecz obfitował w tyle ciekawych momentów i odznaczał się tak piękną grą, że król, zamiast, jak to było przewidziane, do połowy - pozostał na całym meczu. Po odgwizdaniu meczu przez sędziego Langenusa król wszedł wraz z następcą tronu na boisko, uścisnął graczom Wisły rękę, gratulując im, a przede wszystkim bramkarzowi Kilińskiemu jego wspaniałej gry” - wydarzenie to było dla zawodników i Towarzystwa Sportowego tak podniosłe, że szczegółowo opisano je w księdze na jubileusz 30-lecia Wisły.

Wyprawa Wisły do Belgii i Francji odbiła się szerokim echem. W kraju nie brakowało krytycznych komentarzy pod adresem kiepskich rezultatów uzyskanych przez Wisłę. Z drugiej jednak strony podnoszono zarówno wysoki poziom sportowy przeciwników, jak i poza piłkarskie korzyści z tournée. Niewątpliwie wyjazd ten był także osobistym wielkim przeżyciem dla każdego z zawodników i pozostawił wspaniałe wspomnienia - musiał zaś być szczególny dla Henryka Reymana, gdyż okazało się, że były to jedne z ostatnich występów w jego karierze…


Źródło: wisla.krakow.pl