1934.05.23 Szwecja - Polska 4:2

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Józef Kotlarczyk; Jan Kotlarczyk.

Skład Reprezentacji Polski:


Spirydion Albański - Pogoń Lwów

Henryk Martyna - Legia Warszawa Grafika:Zmiana.PNG (58' Jan Pająk - Cracovia Grafika:Zmiana.PNG 68' Henryk Martyna - Legia Warszawa)

Jerzy Bułanow - Polonia Warszawa

Józef Kotlarczyk - Wisła Kraków

Jan Kotlarczyk - Wisła Kraków

Aleksander Mysiak - Cracovia

Ewald Urban - Ruch Wielkie Hajduki

Michał Matyas - Pogoń Lwów

Józef Nawrot - Legia Warszawa Grafika:Zmiana.PNG (81' Teodor Peterek - Ruch Wielkie Hajduki)

Ernest Wilimowski - Ruch Wielkie Hajduki

Gerard Wodarz - Ruch Wielkie Hajduki


Miejsce/Stadion: Sztokholm.

Strzelcy bramek: Sven Jonasson 13' (1:0), Józef Nawrot 26' (1:1), Tore Keller 36' (2:1), Ernest Wilimowski 59' (2:2), Tore Keller 70' (3:2), Tore Keller 74' (4:2).

Selekcjoner: Józef Kałuża.

Spis treści

Opis meczu

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Jan Kotlarczyk i Józef Kotlarczyk:
    • Po meczu ze Szwecją chwalony na pierwszym miejscu Kotlarczyk II, „który doskonale wytrzymał ciężar całego meczu i grał świetnie”. Jego brat w 80% wypełnił „swe zadanie”.
    • Kotlarczyk I na środku w ciągu 90 minut był świetnym ośrodkiem inicjatywy ofenzywnej, w czem Kotlarczyk II i Mysiak byli współpracownikami na starym poziomie. Bez tak grającej pomocy atak nie mógłby się popisywać.
    • Na wyróżnienie z drużyny polskiej zasługuje cała pomoc z najlepszym w tej linji Kotlarczykiem II na czele oraz trójka środkowa napadu.

Galeria

Relacje prasowe

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Kuryer Sportowy. 1934, nr 22

(Własna koresp. „Raz Dwa Trzy").

Sztokholm, 23 maja.

Po dobrej i pięknej, ale nieszczęśliwej grze w Kopenhadze, występ drużyny polskiej w Sztokholmie nabrał większego, niż zwykle, znaczenia. Historja spotkań ostatnich lat, ostatni występ Szwedów przed mistrzostwami świata w Bolonji i to z drużyną wyeliminowaną, wreszcie konkurencja duńsko-szwedzka — to okoliczności, które łącznie musiały nadać spotkaniu sztokholmskiemu specjalnej doniosłości. Szwedzi potrzebowali zwycięstwa. Myśmy go także pragnęli, byliśmy go blisko, niestety — dobrze grając, nie umieliśmy tej gry pokazowej zamienić na cyfry. W efekcie koniec zawodów rozpętał entuzjazm 23.000 widzów (przepełniony stadjon) uradowanych zwycięstwem swoich, a oczarowanych grą ofenzywnych formacyj Polski.

Powodzenie swe zawdzięczają Szwedzi w każdym razie nie swej wyższości. Tem poszczycić mogliby się tylko w obronie.

Natomiast pomoc nasza mimo, iż nie posiłkowała się ostrą grą — jak to czynili Szwedzi — była lepszą.

Gra ataków obu różniła się kontrastowo. Szwedzi wyzyskiwali szybkość, proste podania wprzód, co ułatwiali nasi obrońcy błędnem taktycznie ustawianiem się. Nie posiadała ta gra naszej błyskotliwości, wzorowego do przesady ustawiania się graczy i idealnego „plasowania” piłki, co tak entuzjazmowało widzów. Za to Szwedzi swe proste akcje kończyli zawsze strzałem, wyzyskiwali błędy i stąd ich zwycięstwo, podczas gdy nasi demonstrowali szczytowe piękno gry, bez wyrażenia tego w bramkach. Poprostu strzałowo zawiedli. Przy 100 proc, grze, strzał wyrażał się w najlepszym razie w promillach.

Uogólniając przebieg gry, można śmiało orzec, że Polary swą grą utkwili na długo w pamięci widzów, a Szwedzi zabrali „pieczone kasztany". Nic więc dziwnego, że prasa szwedzka nie znajduje wprost słów zadowolenia.

W drużynie szwedzkiej bohaterem stał się lewy łącznik Keller, strzelec 3 bramek i faktyczny wódz ataku. Stary „rutyniarz” zajaśniał w wyzyskiwaniu słabości przeciwnika, jak nikt inny na boisku. Nie ulęga żadnej wątpliwości, że słaba gra Martyny ułatwiła mu to zadanie. Martyna w dobrej formie grający, wystarczyłby na tego rutynowanego, ale mniej od innych ruchliwego gracza.

Przy dominującym Kellerze inni napastnicy wypadli dobrze. Szybkość skrzydłowych nosiła zawsze grozę podania pod bramkę. Trójka chodziła szeroko. W niej Gustafson markował system W i dlatego dla naszej bramki groźny nie był.

Więcej zalet posiadała pomoc w zakresie defenzywy. niż w parciu ataku. Skrajni „przyszyli" się do Wodarza i Urbana, którzy musieli używać całej gamy umiejętności, by dostać się do piłki. Środkowy znów nie zdołał opanować naszej trójki, dlatego więcej od bocznych nadużywał po przerwie siły, lecz i to nie starczyło.

Obrona gospodarzy przedstawiała się okazale już na oko. Walor wagi miał swe znaczenie w ich grze, polegającej na silnym wykopie, ale nierzadko nieprzemyślanym. Przy ich bezwzględnem atakowaniu napastników, ci mogli czasem zawodzić.

Strzelonym przez Polaków bramkom nie mogła przeciwstawić się wysoka klasa Rydberga w bramce, jaką wykazał w kilku sytuacjach. W drużynie polskiej grupa przednia, tj. atak i pomoc mimo zawodzenia w strzałach ataku — stanęła na poziomie, przynoszącym zaszczyt.

To, co ujawnili oni w sposobie przeprowadzenia piłki przez szeregi nieprzyjaciół, przypominało wzory austriackie w najlepszem swem wydaniu. Nie wymagajmy wiele, ale gdyby strzałowa zdolność wyobrażała się choćby w skromnych 10 proc, tego pokazu gry, nasze zwycięstwo musiałoby być wysokie.

Nawrot i Matjas, a potem Wilimowski stworzyli tercet, który imponował. Nie było wprost problemu taktycznego, któregoby nie rozwiązali łatwo, a równocześnie tak technicznie pięknie, że stadjon wył z zadowolenia, gdy sunęli ku bramce szwedzkiej. To samo starczy do oceny ich gry.

Tylko strzał! Zawodzili wszyscy, ale Matjas już najbardziej. 4—-a pozycyj, które on posiadał do przerwy, nie uchodziły mu chyba nigdy dotąd.

Jeden poważny błąd tkwił w ich grze. Znalazłszy dobrze obstawione skrzydła, prawieże ich nie wykorzystywali. A szkoda, bo Urban dał próbki swych możliwości, wodząc za nos obrońcę. Wodarz trochę więcej grywał, jednakże w sumie zbyt mało, by wznieść się do poziomu z Kopenhagi.

Stara, w tylu spotkaniach wypróbowana pomoc dowiodła jeszcze raz swej wartości.

Kotlarczyk I na środku w ciągu 90 minut był świetnym ośrodkiem inicjatywy ofenzywnej, w czem Kotlarczyk II i Mysiak byli współpracownikami na starym poziomie. Bez lak grającej pomocy atak nie mógłby się popisywać Jakieś fatum zawisło nad grą obrony. Bułanów i Martyna już w Danji nie byli sobą, ale tam można to było tłumaczyć słabszą grą pomocy. W Sztokholmie pomoc grała, a jednak obaj byli tak słabi, jak nigdy dotąd. Co, dziwniejsze, tak długo współgrający ze sobą i znający się, grali taktycznie obok siebie, jak nowicjusze. Nic dosłownie nie udawało im się. Nerwowo najbardziej zawodzili, cofając się w pole karne i otwierając drogę strzału przeciwnikowi.

Do pewnego stopnia oddziałali wskutek tego na Albańskiego, który zdradzał nerwowość w momencie chwytania piłki i atakowania przez napastników. Bieganie z piłką, w rękach przyniosło pośredni rzut z kilku kroków.

Skład drużyn i przebieg gry:

Szwecja: Rydberg (Kamraterna Goteborg), Axelsson, (Halsingborg 1. F.), S. Andersson (AIK), Carlsson (Elskilstuna), Rosen (H. I. F-), E. Andersson (Goteborg), Olsson (Goteborg), Gustavsson (Goteborg), Jonasson (Elsborg), Keller (Norkóping), Jansson (Gevle). — Polska: Albański, Martyna, Bułanow, Kotlarczyk II i I, Mysiak, Urban, Matjas. Nawrot, Wilimowski, Wodarz.

Energicznie ze startu ruszyli Szwedzi, długiemi podaniami forsując skrzydła. Pierwszy impet przynosi im odrazu dwa kornery. Polacy odpowiadają udale lewą stroną, ale strzał Wilimowskiego mija celu. Coraz wyraźniej zaznacza się różnica w grze obu ataków. Gospodarze prowadzą akcję całą linją, szeroko, Polacy ścieśniają się do trójki, która wolniej, ale pięknie atakuje. Po błędzie obrony Olsson oddaje piłkę pod bramkę Polski. Jansson chwyta ją i gdy Martyna z Albańskim rzucają się ku niemu, on piłkę oddaje Jonasonowi, który bez trudu strzela w bramkę w 12 min.

Przez krótki czas Szwedzi inicjują dalsze ataki, ale wreszcie trójka polska znowu powraca do głosu i już do przerwy daje koncert gry pokazowej. Świetne pociągnięcia Nawrota i Matjasa, tricki Urbana i Wilimowskiego podobają się. Zawodzi tylko strzał. W 20 min. Wilimowski bombarduje poprzeczkę, w chwilę potem Matjas przenosi bramkę, to znów „główka" Nawrota grzęźnie w rękach Rydberga. W tym czasie Szwedzi operują szybkiemi wypadami, obliczonemi na Kellera, którego strzał broni Albański świetnie z kilku kroków.

Wreszcie piękna gra znajduje strzelcu w osobie Nawrota, który w 26 min. przenosi bramkarza. Niedługo potem kiks Bułanowa oddaje piłkę skrzydłowemu, którego przyhamował jeszcze na czas Martyna. W 30 min. broni Albański dwukrotnie pod rząd. Po drugiej stronie boiska Rydberg równie często interwenjuje w mniej groźnych sytuacjach. Znowu Albański nadzwyczajnie robinsonuje. a Matjas z 3 m. strzela w ręce Rydberga, W 39 min. strzela Keller. Albański poślizgnąwszy się, nie dochodzi już do piłki i Szwedzi prowadzą 2:1 przy naszej przewadze. Jeszcze Wilimowski i Matjas mają dogodne pozycje, ale tracą je. Przed gwizdkiem na przerwę powstaje pod naszą bramką krytyczna sytuacja. Nieporozumienie obrony z Mysiakiem dopuszcza Janssona do strzału z kilku kroków. Na szczęście poszedł pod poprzeczkę i Albański odbitą piłkę chwycił przed linją.

Po przerwie sędzia karze Albańskiego za bieganie z piłką. Niezgodne z przepisami wykonanie kończy się szczęśliwie ręką Szweda. Atak polski kontynuuje swą grę nadal. Rydberg zdejmuje piłkę z nogi Nawrota, potem broni strzał głową. Również Wilimowski nic ma szczęścia do bramkarza. W 10 min. przy obronie Martyny uderzony piłką, opuszcza boisko. Pająk zastępuje go przez jakiś czas.

Wyrównanie pada wreszcie w 14 min. z przeboju Wilimowskiego.

Zdaje się teraz że zwycięstwo nasze jest pewne, bo atak nasz nawet lepiej strzela. Niestety świetny Rydberg broni wszystko. Wbrew oczekiwaniu Szwedzi uzyskują w 2ó min. trzeci punkt ze strzału Kellera, do którego Albański się nie ruszył, sądząc, że idzie w aut. Od słupka odbita piłka weszła do bramki.

Usiłowania polskie zmuszają Rydberga do wykazania całej sztuki. Nadto Szwedzi grają coraz ostrzej, a to najbardziej nam dokucza.

30 min. decyduje o wyniku.

Po kiksie Bułanowa strzał Janssona broni raz Albański, ale poprawionego strzału Kellera z 3 metrów nie może już dosięgnąć.

Ostatnie możliwości ma Matjas. Przenosi fatalnie, podobnie, jak i Wodarz potem. Gdy w 35 min. Matjas musi opuścić boisko z powodu kontuzji, gra ataku rwie się. Peterek nie może przystosować się do trójki, choć pracuje. Albański jest zatrudniony, ale i Rydberg musi interwenjować, a nawet obrońcy Szwecji nie wstydzą się kopać na auty w niebezpiecznych sytuacjach.

Zawody prowadził Fin Tuhkunen objektywnie do przerwy. Po pauzie pozwalał Szwedom na ostrą aż nadto grę. Jego rozstrzygnięcia klasy międzynarodowej stanowczo nie wykazywały