1934.09.02 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 2:1

Z Historia Wisły

1934.09.02, I liga, 13. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:00
Wisła Kraków 2:1 (1:0) Ruch Hajduki Wielkie
widzów: ok. 4.000
sędzia: Wawrzyniec Staliński z Poznania
Bramki
Władysław Szumilas (w) 44’
Artur Woźniak 79’

1:0
2:0
2:1


85' (g) Peterek
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Aleksander Pychowski
Władysław Szumilas
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
grafika:cz.jpg 86' Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Artur Woźniak
Antoni Łyko
Mieczysław Balcer

trener: Vilmos Nyúl
Ruch Hajduki Wielkie
2-3-5
Tatuś
Różański
Kacy grafika:cz.jpg 86'
Dziwisz
Panhirsz
Zorzycki
Urban
Majcherek
Peterek
WilimowskiGrafika:Kontuzja.png
Włodarz

trener: Gustav Wieser
Habowski i Kacy na polecenie sędziego opuszczają boisko.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Kuryer Sportowy. 1934, nr 36

Zwycięski pochód Ruchu przerwano.

Wisła-Ruch 2:1 (1:0)

Kraków, 3 września.

Do spotkania tego przygotowywał się cały Kraków. Nimb stolicy piłkarstwa polskiego nadszarpnięty został bowiem bardzo poważnie. Mało, że tytuł mistrzowski powędrował na Śląsk, ale nadto żadna z drużyn krakowskich nie zdołała w tym roku odebrać Ruchowi choćby jeden punkt. Przegrywały wszystkie, a zawsze całkiem wyraźnie. Czekali więc wszyscy na dzień, w którym drużyna krakowska powstrzyma zwycięski pochód Ruchu. Wreszcie okazja trafiła się i została przez Wisłę wykorzystana. Ruch został pokonany bez zastrzeżeń w grze, w której obie strony dały z siebie wszystko, co najlepszego dać mogły i na co je stać. W ciężkiem zadaniu miała, Wisła poparcie u wszystkich bez wyjątku widzów Krakowa. Na tę chwilę znikły fanatyzmy klubowe, a byt tylko jeden krakowski.

To też już dawno nie byliśmy świadkami spotkania, w któremby publiczność brała tuk żywo udział, wspomagając swoich słowami zachęty lewy, która przez cały czas gry dawała się we znaki. Odbiło się to przedewszystkiem na frekwencji, która siła rzeczy zmalała do jakich 3500, aczkolwiek znacznie więcej biletów sprzedano. W normalnych warunkach rekord widowni byłby prawdopodobny.

Mniej straciła gra.

Technicznie obie drużyny osiągnęły poziom tak dobry, że śliski teren nie był przeszkodą — pomijając oczywiście rzadkie jednostki Natomiast zyskała gra przez szybkość, z jaką zmieniały się sytuacje w polu, gdy dobrze podana piłka momentalnie przenosiła się z pod bramki na drugą stronę.

Obie drużyny walczyły z sercem, prześcigając się w ambicji. Mimo to nerwy zawodników wytrzymały bardzo długo, a dopiero pod koniec trafiły się incydenty, psując dobre dotychczas wrażenie całości spotkania.

Zwycięstwo przypadło drużynie lepszej o bramkę. Wyższość Wisły leżała przedewszystkiem w jej tyłach, a głównie pomocy, dzięki której atak znajdywał się ciągle w posiadaniu piłki. Z ataków więcej zalet wykazywał Ruch, dzięki jego lewej stronie, ale ponieważ kontakt z pomocą był u nich luźny, stworzył on mniej sytuacyj, niż atak Wisły.

Wisła zagrała jeden z najlepszych meczów w tym roku. Starzy, rutynowani jej gracze, rychło przystosowali grę do warunków, oszczędzając siły, a dyrygując piłką tam, gdzie czekał własny gracz. Dotyczy to przedewszystkiem obu Kotlarczyków. Starszy świetnem ustawianiem się zawsze zdołał dojść do piłki, a już oddanie jej dalsze-stwarzało dogodne pozycje napastnikom. Młodszy miał najtrudniejsze zadanie powstrzymywania groźnej dwójki Wodarz—Wilimowski, co spełnił tak dobrze, że obaj rzadko dochodzili do pozycji strzałowej w pobliżu bramki. Przez długi czas dotrzymywał im kroku Bajorek, co przyszło mu o tyle łatwiej, że prawa strona ataku Ruchu była o wiele mniej groźna.

Przy doskonałej grze pomocy atak Wisły mógł był grać skuteczniej, a w każdym razie wykorzystać więcej sytuacyj, niż to uczynił. Ciężar akcji spoczywał na lewej stronie linji ofensywnej, gdzie dwaj biegacze i przebojowcy ustawicznie usiłowali ujść pościgowi. Udawało się to początkowo. Później zorjentował się Ruch i już trafiały się tylko „ucieczki". Na wyzyskanie Balcera dowcip Łyki nie starczył, a mądre podania Artura były za silne. Wkońcu i Balcer wyczerpał się.

Niedoświadczona prawa strona z Chabowskim i Kopeciem nie była groźną, a ona właśnie najczęściej dochodziła do korzystnych pozycyj szczególnie po przerwie. Wszyscy napastnicy bez wyjątku zapominali o tem, że na takim terenie każdy strzał nawet z 30 m. nosi w sobie możliwości bramki. Wolny rzut Szumilasa dowiódł tego, a jednak i potem nie strzelano z odległości. Zasługą obrony Wisły było, że zgodnie z potrzebą nie dopuszczali napastników Ruchu do strzału, nie wpuszczając ich w pole karne. Oczywiście mogli to robić przy współpracy swej pomocy -i robili to pewnie. Równie dobrze, a w kilku akcjach :

bardzo dobrze spisywał się Koźmin, nie wykazując częstego u niego zdenerwowania. Więcej obiecywano sobie po Ruchu, jeżeli chodzi o grę ataku. Brak Gemzy, zgranego z całością, wpłynął na całość, jednakże pozostali czterej gracze nie tworzyli zespołu, znającego się od lat. Dominujące stanowisko zajmuje w nim lewa strona Wodarz i Wilimowski, wysoko technicznie postawieni i pełni inicjatywy. Skrzydłowy nie wykazywał respektu przed przeciwnikiem, przechodząc odważnie przez szeregi graczy Wisły. Wilimowski znów był właściwie jedynym, który decydował się na strzał. Sztuka Koźmina i poprzeczka nie dopuszczały do sukcesu. Tylko świetnej grze Kotlarczyka zawdzięcza Wisła, że z tej strony nie było jeszcze groźniej.

Rola Peterka wypada już znacznie skromniej. Kierownictwa ataku nie sprawował, nie miał też nad nim władania, oddawszy się jedynie współgraniu z obstawionym Wilimowskim. Udawały się czasem ich zagrania w polu, zdobyli teren, ale pod bramką Peterek groźny nie był. Przeważnie zresztą siedział w tyle i dlatego do strzału nie dochodził.

Rezerwowy Malcherek, podobnie jak i Urban, nie posiadali szybkości i zwrotności lewego skrzydła. Dopiero zmęczenie Bajorka trochę poprawiło ich grę pod koniec.

W pomocy Badurę zastąpił Panhyrz. bez większego uszczerbku dla wartości tej linji, w której mały Dziwisz po słabym starcie okazał się najlepszym, mimo wagi Balcera.

Wreszcie i obrona miała rezerwowego Rurabskiego. Ten jednakże grał bodaj lepiej od wcale dobrego Kacego. Bramkarz Tatuś fatalnie wypuścił piłkę do własnej bramki po wolnym i to był jego jedyny poważny błąd.

Skład drożyn i przebieg gry.

Drużyny wystąpiły w składach: Wisła: Koźmin. Pychowski, Szumilas, Kotlarczyk II, I, Bajorek, Chabowski, Kopeć, Artur. Łyko, Balcer. — Ruch: Tatuś. Rurański, Kacy, Dziwisz. Panhyrz, Zorzycki, Urban, Malcherek, Peterek, Wilimowski, Wodarz.

Przez długi czas gra toczy się przeważnie w środku boiska. Mimo to podoba się, bo jest żywa i ma dobre momenty. Napastnicy unikają strzału, gdy dochodzą w pobliże bramki, dlatego bramkarze zatrudnieni nie są. Dopiero podania Artura dają Balcerowi sposobność ucieczek, nie wyzyskanych. Pierwszy zatrudniony zostaje poważnie Tatuś, broniąc strzał głową. U Ruchu akcje stwarza lewa strona strzały jednak mijają bramkę. Z wolnego rzutu w 45 min., dobrze wykonanego przez Szumilasa, pada niespodziewanie pierwsza bramka, ponieważ Tatuś wypuszcza z rąk schwytaną już piłkę.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy wolny rzut Szumilasa z trudem broni na korner Tatuś. Następuje teraz okres emocjonujących sytuacyj pod obu bramkami. W 8 min. strzał Wilimowskiego broni świetnie Koźmin, a poprawiony znowu przez Wilimowskiego strzał otarł się o poprzeczkę. W chwilę potem voley Artura broni Tatuś. W kilka minut później Balcer i Łyko przeszkadzają sobie przy świetnej pozycji, a piłka idzie w aut. To znów Wodarz strzela, lecz Koźmin wybija na korner. W 24 min. Chabowski marnuje doskonałą sytuację, sam stojąc przed bramką, potem na Spółkę z Kopeciem tracą dalszą pozycję. Okres tych emocyj zamyka Artur w 34 min., dobijając odbitą piłkę. Podniecenie powoduje incydenty. Wilimowski zostaje zniesiony z boiska, po chwili Chabowski i Kacy zostają wykluczeni za kopanie się. Ruch z 9-ma, Wisła z 10-ma zawodnikami zatracają właściwą grę i walczą nie zawsze czysto. Z centry Urbana w 40 min. Peterek głową uzyskuje jedyny punkt. Powrót Wilimowskiego oznacza wzmożony nacisk Ruchu, wyniku jednak nie zmienia.

Sędzia p. Staliński zawiódł.


Przegląd Sportowy nr 71/1934 str. 5:

Druga porażka Ruchu

KRAKÓW. 2.9. Tel. wł. - Wisła - Ruch 2:1 (1:0). Bramki zdobyli: Szumilas i Artur oraz Peterek. Sędzia p. Staliński.

Niedzielna wizyta Ruchu w Krakowie miała tym razem specjalnie ważne znaczenie. W przededniu meczu z Niemcami chodziło o skontrolowanie sprawności naszej siły ofenzywnej, opartej o formacje Ruchu, jak również o zbadanie możliwości Kotlarczyka I - trzonu naszej drużyny, - który na skutek kontuzji nie pojechał do Belgradu, i na którego tak bardzo liczymy w Warszawie.

Pomimo deszczu i wody zalewającej wspaniałą murawę boiska, nawierzchnia przedstawiała się niespodziewanie dobrze. Drużyny, świadome stawki spotkania, walczyły z dużą dozą ambicji. To też przebieg był wcale ciekawy i gdzieś do 70-tej minuty trzymał w napięciu widownię. Potem dopiero przyszła kolej na kilka przykrych incydentów, psujących nastrój i wpływających decydująco na przebieg.

Wynik spotkania, wyrażający przewagę Wisły różnicą jednej bramki, jest sprawiedliwy. Atak śląski wykazał wprawdzie więcej płynności w swych akcjach i krakowianie nie mogli poszczycić się graczem miary Wilimowskiego, ale w sumie biorąc, zagranie ofenzywy krakowskiej stwarzało więcej pozycyj, aniżeli jej przeciwnika. Akcje krakowian niweczył jeszcze do przerwy skutecznie Dziwisz. Po przerwie opadł on jednak na siłach. Dobrze wypadli obrońcy Ruchu wkraczając z powodzeniem w wielu ciężkich momentach. Skrzydłowi Włodarz i Urban byli natomiast dalecy od swej słynnej formy. Wisła jak za dawnych czasów "brylowała" swą pomocą. Na pierwszym planie Kotlarczyk II, gracz jak zwykle najpewniejszy i wywiązujący się w 100 procentach ze swej roli. Obok niego brat na środku spełnił rolę, jeśli chodzi o jakość piłek nadawanych atakowi; nie jest jednak jeszcze w pełnej swej formie defenzywnej. Trzeci z "muszkieterów" Bajorek dostroił się i teraz do roli swych kompanów. Atak Wisły zmienił znów swe oblicze: wrócił na skrzydło Balcer, a Łyko powędrował na łącznika. Pierwszy nie zmienił się zupełnie ani o jotę, jest dalej mieszaniną żywiołu i rozmachu, ze skromną domieszką techniki, drugi natomiast czuje się kiepsko na swej nowej pozycji, grawitując raczej w kierunku linii bocznej aniżeli w kierunku Artura. To też prawa strona była do przerwy groźniejsza. Po przerwie Kopeć był jednak mniej zatrudniany.

Wisła: Koźmin, Pychowski, Szumilas, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Bajorek, Habowski, Kopeć, Artur, Łyko, Balcer.

Ruch: Tatuś, Różański, Kacy, Dziwisz, Panhirsz, Zorzycki, Urban, Majcherek, Peterek, Wilimowski, Włodarz.

Po serii ataków Wisły następuje groźny przebój Wilimowskiego,, zakończony strzałem obok słupka. Za chwilę Balcer demonstruje wspaniały bieg i jemu jednak brak jest zakończenia. Obie drużyny walczą w ostrem tempie, wysyłając w bój to skrzydłowych, to znów Wilimowskiego i Kopecia.

W 44-ej minucie sędzia dyktuje rzut wolny z 40 metrów. Następuje strzał Szumilasa. Bramkarz Ruchu łapie piłkę i oślizgłą puszcza z ręki do bramki. Wisła uzyskała prowadzenie, a gwizdek sędziego przerywa grę.

W drugiej połowie Ruch przechodzi do ofenzywy. Wilimowski strzela kilkakrotnie ostro, dając Koźminowi możność wykazania swej wysokiej klasy. Wynik ulega zmianie w 34-ej minucie, gdy Artur pewnym strzałem lokuje piłkę w siatce. Po rozpoczęciu gry Wilimowski fauluje Kotlarczyka I. Dochodzi do incydentu, w wyniku którego znoszą Wilimowskiego z boiska i jest on nieobecny przez pięć minut. Gra staje się ostra. Habowski i Kacy na polecenie sędziego opuszczają boisko. Ruch gra obecnie w dziewiątkę. Pomimo to uzyskuje punkt honorowy w 40-tej minucie, po ładnej główce Peterka. Wśród ulewnego deszczu kończą się zawody. Sędzia p. Staliński słaby.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1934, nr 243 (2 IX)

Ruch—Wisła.

Mecz niedzielny, jego ewent. wynik oraz ocena składów w obu walczących w niedzielę drużyn, jest tematem rozmów wszystkich sportowców Krakowa i Śląska. Wiadomość, iż Wisła wzmocniła swój zespół Kotlarczykiem I (który powrócił do pełni formy), Kopeciem oraz Balcerem, podziałała podniecająco na masy, które spodziewają się obecnie zwycięstwa czerwonych. Oznaczałoby ono nietylko zdobycie dwóch punktów dla Wisły, nietylko utorowanie drogi do mistrzostwa dla innych zespołów, a tem samem wzmożenie rywalizacji w Lidze, ale przedewszystkiem podniosłoby prestiż piłkarstwa krakowskiego, które zostało zepchnięte na dalszy plan przez Śląsk.

Tymczasem wydaje się nam, iż piłkarze Grodu Podwawelskiego są oceniani niesłusznie poniżej swej wartości w stosunku do graczy śląskich. Odpowiedź na to padnie na meczu niedzielnym z Wisłą, zainteresowanie którym przewyższa wszystko, co dotąd widzieliśmy w Lidze.

Ruch przygotowuje się bardzo solidnie do tego spotkania i zapewnia sobole wystawienie najsilniejszego zespołu z Włodarzem, Peterkiem, Urbanem, Badurą, Dziwiszem i Wilimowskim na czele. W bramce wystąpi nowy talent śląskiego piłkarstwa w osobie nowo pozyskanego bramkarza Tatusia, który przewyższył głośnego Kurka.

Początek tego sensacyjnego spotkania w niedzielę na boisku Wisły o godz. 4-tcJ popołudniu, poprzedzi mecz drużyn młodszych Legji i Wisły. Pozostałe jeszcze bilety można zakupić już w ograniczonej ilości w przedsprzedaży po zniżonych cenach.

Doniesienia prasowe

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1934, nr 245 (4 IX)

Kraków, 3 września.

Wczorajsze rozgrywki wniosły wiele zmian w tabelą ligową. Przedewszystkiem zwycięstwo Wisły nad Ruchem w wysokim stopniu zachwiało czołową pozycją w lidze Ślązaków, którym zaczyna zagrażać już poważnie Cracovia. Popsuła sobie wy bitnie pozycją Garbarnia, ponosząc drugą z rzędu dotkliwą porażkę, tym razem z Wartą w Poznaniu. Podobnie jest z Pogonią, która uległa kompromitująco Podgórzowi. Warszawianka, która już była pewna niemal Wyratowania się z sytuacji, wobec porażki z ŁKS-em i równoczesnego zwycięstwa Podgórza musi być niewątpliwie o swój byt jeszcze zatroskana.

Wisła-Ruch 3:1 (1:0).

Wyjątkowy pech’ prześladował organizatorów spotkania, którzy trafili na niebywałą słotę. Od samego rana po pięknym sobotnim dniu padał ulewny deszcz bez przerwy, który niemiłosiernie siekał zawodnikom w oczy i utrudniał grę, stwarzając okropne warunki dla ery. Pomimo to zainteresowanie było temi zawodami tak wielkie, iż przybyło na nie blisko 4.UMI widzów. Boisko, mimo tak niesprzyjających okoliczności, odpowiadało wymogom na mecz o mistrzostwo.

Już od pierwszej minuty dało się odczuć, iż mecz wygra Wisła, za która stała cała publiczność za wyjątkiem nieznacznej grupy Ślązaków, którzy przybyli specjalnie na powyższe zawody. Mecz był niezwykle nerwowy i utrzymywał “wagę widzów od pierwszej aż do ostatniej minuty ery. Warunki fatalne terenowe przeszkadzały, by zawody stały na specjalnie wysokim poziomie, gdyż ciągłe poślizgnięcia się graczy nie pozwalały na normalne prowadzenie i opanowanie piłki.


Jeżeli chodzi o przebieg gry i jej końcowy efekt, to stwierdzić trzeba, iż zwycięstwo Wisły było w pełni zasłużone i wynik cyfrowy jest nawet za niski, inicjatywa na meczu była w Poważnej części po stronie Wisły która mogła mecz wyżej wygrać zwłaszcza w drugiej połowie, gdyby nie nadzwyczajne szczęście bramkarza Ruchu. Zarazem jednak przyznać, iż drużyna śląska zaprezentowała się dobrze, dzięki jednak kilku jednostkom z Wilimowskim na czele. Jako całość górowała bezsprzecznie Wisła, która miała swoje najlepsze punkty w linji pomocy i Koźminie, który uratował w dwu niewiarygodnie ciężkich sytuacjach. Tym razem wypadłą też doskonale linja obrony Wisły, tak Pychowski, jak i młody Szumilas wykazali bardzo dobrą formę, przyczyniając się walnie do zwycięstwa drużyny. Atak natomiast był najsłabszą częścią.

Ruch walczył niezwykle ambitnie, jednak; niższość jego techniczna i kombinacyjna w porównaniu z Wisłą wystąpiła dość jaskrawo na jaw. To było najprzyjemniejszym do stwierdzenia dla zwolenników piłkarstwa w Krakowie, którzy wracali po ukończonych zawodach. Wygrana Wisły wedle tego przebiegu gry, jaki obserwowaliśmy, świadczy, iż walka o prymat w rywalizacji śląsko krakowskiej w piłce nożnej nie jest bynajmniej na niekorzyść Krakowa rozstrzygnięta. Mecz ten trzeba określić jako jeden z najlepszych w tym sezonie.

Przechodząc do przebiegu gry podkreślić należy, iż do przerwy gra toczy się otwarta z zmiennem szczęściem, przyczem jednak atak Wisły ma ładniejsze zespołowo pociągnięcia, podczas gdy w Ruchu pracują jednostki Wilimowski, Włodarz i Peterek. — Urban pracowity, jednak z powodu tuszy cały zwrotny, centrował jednak często i dość celnie. Bramkarz śląski Tatuś pracował z wielkiem szczęściem, ratując dwukrotnie swą bramkę przed strzałami Balcera, który miał ciężką walkę z Dziwiszem. Pomocnik ten poświęcił się wyłącznie za daniu pilnowania lewoskrzydłowego Wisły, co udawało mu się ze zmiennem szczęściem. Zdawało się, iż wynik bezbramkowy utrzyma się do pauzy, tymczasem w ostatniej minucie gry rzut wolny, strzelony dobrze przez Szumilasa, przynosi Wiśle prowadzenie. Ostro bita śliska piłka wymyka się z rąk bramkarzowi i wtłacza się do bramki Ruchu.

Po przerwie Wisła, grająca z wiatrem, ma znaczną przewagę nad swym przeciwnikiem, lecz nie może jej wykorzystać, na skutek nieskładnie pracującej miejscami linji napadu i ciężkiego terenu. Piękne centry Balcera, niewykorzystane wobec małej stanowczości i braku decyzji w linji napadu Wisły. Mimo to udaje się parokrotnie Arturowi oddać parę pięknych strzałów na bramkę (w tem piękny voley), lecz Tatuś broni szczęśliwie.

W końcu po dobrem zagraniu lewą stroną z dośrodkowania Łyki, strzela Artur drugą bramkę dla Wisły. Ruch zdenerwowany zaczyna grać ostro, a sędzia Staliński, którego wadą jest, że dopuszcza do ostrej gry, nie reaguje niemal zupełnie. Coraz więcej „fauli” powoduje, iż wkońcu dochodzi do niemiłych wykroczeń. Gra się zaostrza, co zmusza arbitra do usunięcia po jednym z graczy obu stron za wzajemną kopaninę. Ruch wykorzystuje pewne zamieszanie na boisku i w drużynach, jakie za szły w związku z temi faktami i przeprowadza parę groźnych wypadów, zakończonych dobrymi strzałami, obronionymi jednak kapitalnie przez Koźmina. Ten ostatni kapituluje wkońcu po dobrem odbiciu gry piłkę, ponownie dobija Peterek po dośrodkowaniu Urbana na parę minut przed końcem gry, który już nie ulega zmianie. Skład drużyn. Wisła: Koźmin, Pychowski, Szumilas, Kotlarczyk II, I, Bajorek, Chabowski, Kopeć, Artur. Łyko, Balcer. Ruch: Tatuś, Rurański, Kacy, Dziwisz, Panchyrz, Zarzycki, Urban, Malcherek, Peterek, Wilimowski, Wodarz.



Naprzód : organ Polskiej Partji Socjalistycznej. 1934, nr 199 (po konfiskacie nakład drugi) - 1934.09.04

WISŁA—RUCH 2:1 (1:0). Gęsty deszcz powstrzymał tłumy, jakie się wybierały na te zawody. Mimo to zjawiło się mnóstwo żądnych zobaczenia ciekawej gry. — Spotkanie było w istocie bardzo interesujące. Wisła znacznie się poprawiła. Naogół zaprodukowała też ładniejszą i efektowniejszą grę. Śliski teren zdawał się jej lepiej odpowiadać niż przeciwnikowi, który dużo stracił z dawnej świetności. Najlepszą częścią drużyny miejscowej była pomoc, szczególnie bracia Kotlarczykowie. Obrońcy, zwłaszcza Pychowski oraz bardzo przytomny Koźmin, spełni« swe zadanie bez zarzutu. Gorzej wypadł atak, który pod bramką tracił głowę, zaprzepaszczając przez to kilka dogodnych sytuacyj. Najsłabiej wypadł Balcer, którego niepotrzebnie się trudzi w drożynie. — Z gości podoba-li się Tatuś, Różański i Wilimowski. — Polerkowi i Urbanowi nie odpowiadał Śliski teren. Gra prowadzona była spokojnie, przyczem Wisła miała naogół lekką przewagę. Bramki dla Wisły uzyskali: Szumilas z wolnego i Artur. Przy stanie 2:0 dla Wisły zaszedł przykry incydent pomiędzy Kostarczykiem I a Wilimowskim, który wyprowadził z równowagi Wisłę, a w konsekwencji przyczynił się do utraty jednej bramki. Sędziował słabo p. Staliński z Poznania.