1934.11.04 Wisła Kraków – Cracovia 5:0

Z Historia Wisły

1934.11.04, I Liga, 20. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 11:30
Wisła Kraków 5:0 (0:0) Cracovia
widzów: 3-4.000
sędzia: Gruszka z Katowic
Bramki
Bolesław Habowski 48'
Artur Woźniak 56'
Henryk Kopeć 68'
Henryk Kopeć 83'
Artur Woźniak 90'
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Władysław Szumilas
Eugeniusz Feret
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Artur Woźniak
Antoni Łyko
Grafika:Kontuzja.png15' Mieczysław Balcer

trener: Vilmos Nyúl
Cracovia
2-3-5
Mieczysław Szumiec Grafika:Kontuzja.pngGrafika:Zmiana.PNG 85' (A. Radwański)
Stefan Lasota
Stefan Doniec
Józef Żiżka
Zygmunt Chruściński
Kazimierz Schmager
Stanisław Grabowski
Stanisław Malczyk
Andrzej Migas
Czesław Szeliga
Walerian Kisieliński

trener: Alois Pulpittel
Mieczysław Balcer w 15 min odniósł kontuzję, na boisku pojawił się ponownie dopiero po przerwie,
"udział jego jednak ograniczał się do statystowania na boisku."

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Galeria

Relacje Prasowe

Raz, Dwa, Trzy: Ilustrowany Kuryer Sportowy. 1934, nr 45

Wisła — Cracovia 5:0 (0:0).

Kraków, 5 listopada.

Po ostatnich spotkaniach obu. konkurentów, „derby“ zdawały się być zwykłą, innym zawodom podobną rozgrywką, w której dopiero po walce jeden z „odwiecznych" wrogów miał zostać ewentualnym zwycięzcą. Mniemanie takie znalazło uzasadnienie w pierwszej połowie gry, nieciekawej i pozbawionej dawnych wartości.

Tymczasem druga połowa przyniosła sensację w postaci rzadkiego w historji tych spotkań wyniku 5:0, zasłużonego w zupełności. Podkreślić to należy tem więcej, że Wisła już po kilkunastu minutach gry straciła Balcera, u chociaż po przerwie wrócił on na boisko, to kilka jego kopnięć piłki nie miało jednak poważniejszego znaczenia dla sukcesu.

W przeciwstawieniu do kondycji Wisły (która odpłaciła z nawiązką wiosenną przegraną), na graczach Cracovii znać było od samego początku skutki gry czwartkowej z Legją. Każda dalsza chwila pogarszała sytuację, a inicjatywa przechodziła coraz wyraźniej na stronę Wisły, która bez Balcera była wobec takiej Cracovii groźniejszą Jak długo jeszcze sił starczyło pomocnikom, odpierano ataki energicznych Czerwonych. Ci, po przerwie, rozsądnie zwiększyli nacisk i całkowicie zapanowali nad wyczerpanym przeciwnikiem, nie mającym czasem sił na odkop piłki.

Odwrotnie miała się rzecz z Wisłą, coraz lepsza w miarę opadania Cracovii. Gra Czerwonych stawała się nietylko skuteczną, ale i ładną, obliczoną w każdem podaniu i popartą ambicją. Pod koniec właściwie istnieli tylko oni, na tle złamanej zupełnie fizycznie i psychicznie Cracovii. Przeciętna do przerwy Wisła, mimo to była groźniejsza od przeciwnika. Doskonały duch walki, świeżość zawodników uzupełniały pojawiające się braki gry. Natomiast po przerwie, w ułatwionej sytuacji, wszystkie linje Wisły osiągnęły poziom, znacznie przewyższający nawet obrońców Cracovii, jedynych godnych dodatniej wzmianki.

Jak najczęściej dotąd bywało, fundamentem zwycięstwa była linja pomocy.

Do przerwy pomocnicy Wisły zbyt wiele, a całkiem niepotrzebnie, jak się okazało, uwagi poświęcali napastnikom Cracovii i dlatego mniej skutecznie wspierali własną ofensywę. Kiedy zaś po przerwie zmienili taktykę, a szczególnie starszy Kotlarczyk myślał przedewszystkiem o zasilaniu ataku, ten momentalnie stał się bardzo groźnym i zarazem skutecznym.. Na cały atak Cracovii wystarczył Kotlarczyk II, który obrzydził życie Kisielińskiemu, jedynemu, który przedstawiał niebezpieczeństwo. Do tych dwóch asów mógł przyłączyć się Bajorek ze swą defensywną pracą, ponieważ utrzymanie prawej strony ataku Cracovii sztuką nie było.

Atak Wisły był lepszym od tegoż Cracovii od samego początku gry. Utrata Balcera osłabiła całość, ale w dalszym ciągu czterej zawodnicy Wisły mieli znacznie więcej do powiedzenia, niż piątka Cracovii. Wniesione przez Kotlarczyka do ataku życie dodało każdemu z nich nowych sił, jakby uczyniło ich grę groźną bezustannie. Gdy nadto padła pierwsza bramka tuż po przerwie, morale całej drużyny doznało kolosalnego wzmocnienia.

Artur, Kopeć i Łyko stworzyli dobrą trójkę pod względem kombinacyjnym, a jeszcze bardziej wartościową swem zdecydowaniem pod bramką. Ono właśnie przyniosło większość bramek, uzyskiwanych po walce podbramkowej. Niemniej dodatnio wypadł Habowski. Na poziomie tych dwu linij stal cały czas bramkarz Koźmin, opanowany przy każdej interwencji, tak w bramce, jak i w polu. Skromniej prezentowali się obrońcy, z których Feret był słabszym, jednakże mimo to przewyższał szeregi napastników Cracovii. Lekkomyślność odpokutowała Cracovia boleśnie. Nie przygotowani do wysiłku po czwartkowem spotkaniu, posiadali białoczerwoni atak, o którym z całkiem małym wyjątkiem należy mówić tylko ujemnie. Ponieważ nadto za nim znalazła się linja pomocy z luką na miejscu nieobecnego Mysiaka, wartość ofensywna Cracovii od pierwszej minuty gry była równą zeru. Trud, spoczywający na trójce obronnej, wyczerpał ją nerwowo i ta wkońcu straciła resztki wartości. W sumie więc katastrofa.

Szumieć, Doniec i Lasota cierpieli za grzechy towarzyszy w pierwszych linjach. Długi czas grali dobrze. Nie mogli przecież podołać naporowi ataku i pomocy Wisły, nie mając pomocy w reszcie drużyny.

To z czem wystąpiła linja pomocy, dalekiem było do miana przeciętności. Żiżka i Chruściński „pływali" w całem tego słowa znaczeniu a rezerwowy Szmagier był jeszcze słabszy.

Nota „niedostateczny” nie wyraża stopnia oceny jaką musi ocenić się to, co czynili napastnicy Cracovii. I znowu Kisieliński sterczał samotny między rozumnym, ale fizycznie słabym Szeligą oraz resztą, która jakby chciała demonstrować to, co nie ma nic wspólnego z prawdziwem piłkarstwem.

Rekord wszystkich wad pobił Migas. Malczyk udowodnił, że sztukę gaszenia piłki stracił w jeszcze większym stopniu, niż inne tajemnice gry. Grabowski natomiast wykazał całkowity brak zrozumienia najprymitywniejszych zagrań oraz nieuzasadniony respekt przed piłką i przeciwnikiem. Prócz nazwy linja ta nie miała nic, co by wskazywało na jej zadania. Składy drużyn przedstawiały się nast.: Wisła : Koźmin Szumilas, Feret, Kotlarczyk II, I Bajorek, Habowski, Kopeć, Artur, Łyko, Balcer. Cracovia; Szumieć, Lasota, Doniec, Szmagier, Chruściński, Żiżka, Grabowski, Malczyk, Migas Szeliga, Kisieliński.

Po pierwszym ataku Wisły i kornerze, Kisieliński w biegu strzela tuż obok bramki Koźmina. Po chwili Koźmin ładnie zbiera piłkę z głowy po kornerze. W 8 min. Migas i Grabowski fatalnie marnują pozycje, najlepszą i jedyną. Wisła odpowiada atakami. W jednym Balcer zderza się z Żiżką i schodzi. Z czterema napastnikami Winy określić musi się to, co czynili napastnicy są groźniejsi od Cracovii, której linja ofensywna — Poza Kisielińskim — wykazuje zupełną bezradność. Z czasem na Cracovii uwidacznia się zmęczenie, coraz wyraźniejsze z każdą chwila. Po przerwie Balcer statystuje.

Wisła energicznie atakuje i w 2 min. odbicie Dońca dostaje na nogę Habowski, przerzuca wybiegającego Szumca i uzyskuje pierwszą bramkę. Wisła gwałtownie ożywia się, a błąd Szmagiera o mało nie przynosi jej bramki. Zdobywa ją w 6 min., ale „spalony" zmusza sędziego do jej zanulowania. W 12 min. Artur ładnie przedłuża podanie przy asyście tyłów Cracovii. Gra całkowicie należy do Wisły, której atak, party przez Kotlarczyka 1, pięknie przechodzi słaniające się tyły Cracovii. W 23 i 38 min. Kopeć zdecydowanem pójściem ku bramce w tłok graczy Cracovii uzyskuje dwie dalsze bramki. Mocno zatrudniony Szumieć w 40 min. w zderzeniu z Kopciem kontuzjowany, opuszcza boisko, a rezerwowy Radwański dobrze broni kilka razy. Ostatnia bramka Artura pada w 45 min.

Zawody prowadził p. Gruszka słabo. Widzów 4.000.


Przegląd Sportowy nr 89/1934, str. 2:

Wielki sukces Wisły
75 minut walki w 10-kę, a mimo to pogrom rywala



Kraków 4.11 - Tel. wł - Wisła - Cracovia 5:0 (0:0) Bramki dla Wisły: Chabowski 1, Artur i Kopeć po dwie. Sędzia p. Gruszka z Górnego Śląska.

Długa galerja cyfr ilustruje historję walk między starymi rywalami Krakowa. Spotykamy tam różne wyniki, stosunek sił zmienia się, jak w kalejdoskopie, przewaga jest jednak zawsze nieznaczna. Wynik 5:0 należy do rzadkości, zdarzył się, zdaje się, raz. Dziś powtórzył się znów, przyszedł wtedy, kiedy się go najmniej spodziewano.

Szanse ważyły się do ostatniej chwili. Tuż przed meczem nawet trudno było odgadnąć zwycięzcę, a tu jak grom z jasnego nieba 5:0. To nie przegrana, to klęska na całej linji! Skąd ta nagła różnica klasy? Czy Wisła potrafiła za jednym zamachem wznieść się na taką wyżynę, czy może Cracovia reprezentuje tak kiepski futbol?

Pierwsze chwile nie są nigdy miarodajne. I teraz nie można na ich podstawie czegoś dedukować. Obie strony są przy głosie.

Zwolna jednak sytuacja zaczyna się wyjaśniać: już po kilkunastu minutach Cracovia zaczyna słabnąć, a po półgodzinie sprawa jest przesądzona.

Rezultat do przerwy jest jeszcze bezbramkowy, widać już jednak kto lepszy jest w tej walce i kto z niej wyjdzie zwycięsko.

Wisła, grająca od 15-ej minuty w dziesiątkę, Wisła pozbawiona Balcera w ataku, jest mimo to w ciągłej ofenzywie, nie może tylko uwydatnić cyfrowo. Znać u niej silną wolę zwycięstwa, każdy gracz walczy do ostatniej chwili o piłkę, silny i niepowstrzymany pęd do przodu oddziaływa wprost sugestywnie.

Drużynie brak słabych punktów, są tylko gracze, którzy się wybijają, a więc niezmordowana pomoc, gdzie Kotlarczykowie i Bajorek szachują zupełnie przeciwnika. W ataku znów króluje Artur wracający po kontuzji do dawnej swej formy; partnerzy Kopeć i Łyko współpracują z nim celowo. Pierwszy gra chyba najlepszy swój mecz w barwach Wisły, drugi wykazuje swe walory po utrąceniu Balcera, kiedy to zagrywa nietylko na łączniku, ale umie i w potrzebie wziąć na siebie rolę skrzydłowego.
Czyż może być więc dziwnem, że po pierwszym okresie bezbramkowym musiało w drugiej połowie paść rozstrzygnięcie. Któż mógł stanąć na drodze do sukcesu dobrze usposobionej jedenastce Wisły.
Czy może piątka napastników Cracovii, którzy w ciągu 90 minut nie przeprowadzili ani jednej celowej akcji? Przecież poza Kisielińskim, wykazującym pewną dozę inicjatywy i umiejętności, reszta prześcigała się w słabości. Czy trzech pomocników, wyczerpanych zupełnie po półgodzinie było w stanie walczyć o stawkę w tak ważnym spotkaniu?

Czy mógł wystarczyć wreszcie w defenzywie jeden Doniec do załatania wszelkich luk?
Cracovia nie przypominała nam tej drużyny, która niedawno rozgromiła Pogoń i Legję. Te sukcesy drogą okupione zostały ceną. Dodajmy do tego dobrą formę przeciwnika, a przedewszystkim jego zdecydowaną wolę zwycięstwa, a wtedy otrzymamy odpowiedź na pytanie, dlaczego wynik opiewał 5:0 dla Wisły.

Drużyny stanęły na boisku w następujących składach:

Wisła: Koźmin; Szumilas, Feret; Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Bajorek; Chabowski, Kopeć, Artur, Łyko, Balcer.

Cracovia: Szumiec; Lasota, Doniec; Ziżka, Chruściński, Szmagier; Grabowski, Malczyk, Migas, "Szeliga", Kisieliński.

Początki meczu, jak zwykle - nerwowe i ruchliwe. Gracze obu drużyn zwolna wyzbywają się jednak nerwowości, akcje stają się coraz bardziej celowe. Wisła przechodzi odrazu do zdecydowanej ofenzywy, uzyskując rzut rożny już w pierwszej minucie.

Cracovia rewanżuje się przebojem Grabowskiego, po którym następuje ładna centra. Nic jednak z tego, piłka wraca do środka. Jeszcze jeden atak Cracovii. Błąd Kotlarczyka II wyzyskuje Kisieliński i strzela, piłka przechodzi jednak koło słupka.

Cracovia ma wciąż pozycję: Strzał Grabowskiego po rzucie rożnym Koźmin broni świetnie paradą. Za chwilę Migas marnuje stuprocentową szansę.

Na tem kończą się zwolna ataki białoczerwonych i Wisła przechodzi do ofenzywy. Trójka jej ataku prowadzi ładnie piłkę i przechodzi raz po raz poprzez słabo grającą pomoc przeciwnika. Ofenzywę czerwonych osłabia jedna kontuzja Balcera: zderzywszy się z Ziżką, opuszcza on w 15-ej minucie boisko.

Do przerwy Wisła gra w dziesiątkę, nie osłabia to jednak jej pozycji. Czterech napastników Wisły krząta się umiejętnie po boisku i szachuje przez 30 minut przeciwnika, uzyskując coraz to większą przewagę.

W ostatnich minutach przed przerwą Wisła przygniata, napastnicy stwarzają wiele pozycyj niewyzyskanych.

Po przerwie drużyny są w komplecie. Balcer wrócił na swą pozycję, udział jego jednak ogranicza się do statystowania na boisku.

Już w trzeciej minucie odbywa się inauguracja serji bramek: piłkę odbitą przez bramkarza, dostaje Chabowski i przenosi ponad Szumcem do bramki.

To dopinguje gospodarzy, którzy są coraz groźniejsi. Za chwilę piłka znów grzęźnie w siatce Cracovii, sędzia jednak odgwizduje spalony. Niezdeprymowana tem Wisła atakuje dalej i już w 11-ej minucie uzyskuje Artur wspaniałym wolejem drugą bramkę.

Rozstrzygnięcie meczu już zapadło: dalsze bramki są tylko kwestją czasu. Kopeć wyzyskuje w 23-ej minucie błąd obrony, strzelając trzeci punkt, a w 38-ej minucie tenże gracz przebija się i strzela czwarty raz w siatkę Cracovii. W ostatniej minucie Artur ustala wynik spotkania. Tuż przed końcem kontuzjowany Szumiec opuszcza boisko i zastępuje go rezerwowy bramkarz.

Sędzia p. Gruszka miał trudne zadanie. Prowadzenie meczu Cracovia - Wisła nie należy do łatwych. Naogół jednak wywiązał się ze swej roli nieźle.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1934, nr 304 (2 XI)

„Derby“ piłkarskie Krakowa mecz Wisła-Cracovia.

W niedzielę 4 bm. odbędą się na boisku Wisły zawody pliki nożnej o mistrzostwo Ligi, które stanowić będą dla Krakowa największą sensację sportową bieżącego sezonu. Zawody te mają mianowicie rozstrzygnąć, która z tych dwóch drużyn zostanie wicemistrzem Ligi.

Obecnie drugie miejsce w tabeli zajmuje Cracovia, lecz Wisła ma bardzo duże szanse na zdystansowanie swego rywala. Ze względu na szczytową formę obu drużyn należy się spodziewać pięknej gry z obu stron. Musimy uwagę zwrócić na ostatnie pasmo zwycięstw Wisły, która nawet na gorącym gruncie łódzkim zdołała się uporać z Ł. K. S. zwyciężając 4:2. Cracovia zaś pod odmłodzeniu swego napadu jest dla najlepszych drużyn bardzo groźnym przeciwnikiem, czego dowody mieliśmy w ostatnią niedzielę kiedy to lekko zwyciężyła Pogoń lwowską 3:1.

Nie wątpimy, iż zawody te, które w dodatku stanowią ostatnie atrakcyjne spotkanie ligowe w tym roku. ściągną na boisko Wisły rekordową ilość publiczności. Początek zawodów o godz. 11.31. Poprzedzą zawody drużyn młodszych Wisła II — Cracovia II. Przed- sprzedaż biletów już rozpoczęta.

Wisła Ib — Cracovia Ib rozegrają o godz. 9 rano na boisku Cracovii jako przedmecz — zawody o puhar KOZPN-u. Zawody te będą rozstrzygające dla tej konkurencji, dlatego te zapowiadają się nader interesująco.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1934, nr 308 (6 XI)

Walka o wicemistrzostwo jeszcze nie rozstrzygnięta.

Kraków, 5 listopada.

Zbliżamy się do zakończenia rozgrywek ligowych i aczkolwiek kwestja pierwszego miejsca została już rozstrzygnięta, to jednak walka o drugie miejsce utrzymuje nadal zwolenników piłkarstwa w napięciu i wywołuje coraz większe zainteresowanie.

W ub. niedzielę mogła rozstrzygnąć ten spor na swą korzyść Cracovia, jednak na drodze stanęła jej Wisła, która gromiąc swych starych rywali 5:0, stała sie bardzo poważnym kandydatem na wicemistrza. Niemniej stwierdzić należy, że Cracovia jest w lepszej sytuacji, gdyż pozostałe jej do rozegrania dwa mecze odbędą się w Krakowie (11 b. m. z Wartą a 18 b. m. z Polonją), podczas gdy Wisła gra obydwa mecze poza Krakowem (11 b. m. z Pogonią a 18 b. m. z Wartą).

O ile idzie o eliminację drugiego kandydata do spadku z Ligi, to sytuacja Warszawianki uległa znacznemu pogorszeniu po klęsce z Ruchem 1:7. Warszawianka ma wprawdzie od Podgórza o jeden punkt więcej, lecz dużo gorszy stosunek bramek.

— Przypomnieć należy, że drużyna warszawska gra jeszcze: 18 b. m. z Legją, a 25 b. m. z Ł. K. S.-em, podczas gdy Podgórze zmierzy się jeszcze 11 b. m. z Legją w Warszawie, a 18 b. m. z Garbarnią na swojem boisku. Jak więc widzimy, zaciętość ostatnich gier ligowych, mimo definitywnego zdobycia mistrzostwa przez Ruch, który w niedzielę rozegrał swój ostatni mecz ligowy w bież. sezonie, wcale nie zmalała i będzie utrzymywała widzów w napięciu prawdopodobnie do ostatniego meczu.

Wisła gromi Cracovię 5:0 (0:0).

Poraz niewiadomo który i to może dosadnie potwierdzenia doznał fakt, iż „derby“ krakowskie — zmagania dwu starych rywali są zawsze niepewne i wynik ich jest niezwykle trudny do przewidzenia.

Cracovia, wicemistrz Ligi — zdaje się, mimo nawet ostatniej porażki niemal murowany — musiała ugiąć czoła przed znakomicie dysponowaną w tym dniu Wisłą i ulec w stosunku, który przed zawodami nawet dla zagorzałego zwolennika zwycięzców wydawałby się zupełnie nieprawdopodobny. A jednak przyznać trzeba, że na zwycięstwo swoje Wisła zasłużyła i to w tym stosunku w całej pełni, grając ponadto od 14 min. aż do pauzy w dziesiątkę bez kontuzjonowanego Balcera, który zresztą po pauzie już tylko cały czas asystował.

Drugą połowę meczu uznać można za najlepszy okres gry czerwonych, którzy podobną, choć nawet słabszą nieco formę wykazali w spotkaniu z Ruchem (które dla siebie zwycięsko rozstrzygnęli). Zdobyli, się oni w tym okresie na całkowity wysiłek, nie wykazując słabego wprost punktu. Zwycięstwo to zachwiało niemal pewne szanse Cracovii na drugie miejsce w Lidze, ale tylko w pewnej mierze, zato utwierdziło do pewnego stopnia trzecią lokatę Wisły w tabeli.

Przechodząc do przebiegu gry, podkreślić należy, iż pierwszy okres gry nie mógł zachwycić widowni, obie strony grały nerwowo i chaotycznie. Wprawdzie napad Wisły miał więcej stosunkowo pozycyj podbramkowych. to jednak gubiła je niedokładność podań. A kiedy ponadto już w 14 min. stracili czerwoni Balcera, który doznał kontuzji po zderzeniu z Żiżką, dłuższy czas trzeba było czekać, aż napad Wisły potrafi zastosować się do gry w dziesiątkę. Cracovia tego handicapu nie umiała wykorzystać, a jej akcje w napadzie były całkiem niezdecydowane, a poszczególnym zawodnikom brakło zgrania i zrozumienia do prowadzenia celowej kombinacji. Jedynie tylko Kisieliński i Grabowski wnosili trochę życia w tej linji, lecz dobrze dysponowani pomocnicy Wisły, a w ostatniej instancji Koźmin, unieszkodliwiali zupełnie ich groźniejsze pociągnięcia.

Po pauzie Wisła występuje już z Balcerem, który jednak ogranicza się raczej do statystowania na skrzydle, gdyż kontuzja nogi nie pozwala mu na swobodne poruszanie się. Przewaga Wisty zaznacza się już od samego początku gry- Już w 3 min. piękny wypad Artura kończy się minięciem samego bramkarza Cracovii Szumca, piłka dochodzi do Habowskiego, który celnym strzałem w róg zdobywa prowadzenie dla Wisły. Po kilku rzutach rożnych Kopeć głową zdobywa w pięknym stylu bramkę, którą sędzia początkowo uznaje, ale potem odwołuje, ua skutek protestów graczy Cracovii, reklamujących ofsid. Niezrażeni tem gracze Wisły atakują w dalszym ciągu, w 12 min. z przytomnego podania Kopecia Artur strzela drugiego goala, który deprymuje do reszty Cracovię. Panem sytuacji jest obecnie Wisła, która podwyższa jeszcze wynik cyfrowy, a to przez Kopecia, który wyzyskał nawzajem podanie Artura. Wisła atakuje w dalszym ciągu, podczas gdy Cracovia ogranicza się do wypadów skrzydłowych, tu groźniejszym okazuje się, zbyt jednak ostro grający Kisieliński, którego piękne niejednokrotnie strzały broni w piękny sposób Koźmin. W 30 min Artur strzela na bramkę, piłka odbija się, dochodzi do Kopecia, który strzela czwartą bramkę dla Wisły. Na kilka minut przed końcem schodzi z boiska Szumiec w zderzeniu się z Kopeciem, który strzela bramkę, jednak nieuznaną przez sędziego z powodu ofsidu. Wynik ustala po pięknym przeboju i celnym strzałem Artur. Sędziował energicznie p. Gruszka z Katowic, którego debiut na terenie krakowskim wypadł wcale dobrze. Na wyróżnienie zasługują z drużyny zwycięzców linja pomocy z braćmi Kotlarczykami na czele, o których jak o mur rozbijały się ataki Cracovii, trio obronne. doskonałe z niezawodnym Koźminem (tu jeszcze Feret wykazuje pewne braki), atak również dopisał niemal w całej pełni, a najlepiej wypadli tu Kopeć, Łyko i Artur. Ogólnie gra zwycięzców „fair zyskała sobie uznanie.

Z drużyny Cracovii wyróżnić można Malczyka, Kisielińskiego i Dońca. Składy drużyn byty następujące:

Wisła: Koźmin, Feret, Szumilas, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Bajorek, Habowski, Kopeć, Artur, Łyko i Balcer. Cracovia: Szumiec, Lasota, Doniec, Żiżka, Chruściński, Szmagier, Grabowski, Malczyk, Migas, Szeliga i Kisieliński.

Widzów około 4.000.

Naprzód : organ Polskiej Partji Socjalistycznej. 1934, nr 263 - 1934.11.06

SENSACYJNA KLĘSKA CRACOVII Z WISŁĄ. W niedzielę w Krakowie na boisku Wisły odbyły się sensacyjne derby ligowe pomiędzy Wisłą a Cracovia. Wbrew oczekiwaniom zwyciężyła wysoko-cyfrowo Wisła 5:0 (0:0). Do przerwy gra była równorzędna i mało ciekawa. W pierwszych minutach gry opuszcza boiska Balcer z powodu kontuzji. Mimo to Wisła wytrzymuje tempo, a nawet ma więcej z gry. W drugiej połowie Wisła grając dalej w dziesiątkę opanowuje niepodzielnie boisko i kolejno zdobywa 5 bramek.


Kurjer Polski. R. 37, 1934, no 305

Wisła- Cracovia 5:0 (0:0)

Mecz ten zakończył się niezwykle wysokiem zwycięstwem Wisły. W pierwszej połowie Wisła ma lekką przewagę, ale już w 10-ej min. Balcer kontuzjowany, schodzi z boiska i Wisła gra do przerwy w dziesiątkę. Po przerwie Balcer znów się ukazuje, ale ogranicza się do statystowania. Mimo to Wisła gra doskonale, szczególnie w linji ataku, który opanowuje kompletnie sytuację. Drużyna Wisły zdobywa pięć bramek, mianowicie przez Chabowskiego, potem przez Artura, wreszcie dwie kolejne bramki zdobywa Kopeć, a piątą bramkę strzela w ostatniej minucie gry Artur. Sędzia nie uznał nadto jednej jeszcze bramki, zdobytej przez Wisłę. Widzów 3000. Sędzia p. Gruszka.

Tak wysokiego wyniku nie było dawno w krakowskich derbach. Można to tłomaczyć chyba tylko prze męczeniem Cracovii, która gra trzeci mecz w tygodniu.