1935.09.08 Cracovia - Wisła Kraków 5:0

Z Historia Wisły

1935.09.08, I Liga, 13. kolejka, Kraków, Stadion Cracovii, 16:00
Cracovia 5:0 (2:0) Wisła Kraków
widzów: 1.500-3.000
sędzia: Oskar Kurzweil ze Lwowa
Bramki
Józef Korbas 3'
Stanisław Malczyk 38'
Stefan Doniec (w) 60'
Stefan Doniec (w) 70'
Wilhelm Góra (k) 76'
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
Cracovia
2-3-5
Władysław Pawłowski grafika:zmiana.PNG (Mieczysław Szumiec)
Stefan Lasota
Stefan Doniec
Kazimierz Schmager
Roman Grünberg
Wilhelm Góra
Antoni Zieliński
Józef Korbas
Stanisław Malczyk
Czesław Strąk Szeliga
Józef Zembaczyński

trener: Alois Pulpittel
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Stanisław Szczepanik
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Mieczysław Gracz
Artur Woźniak
Antoni Łyko

trener: brak
Rzutu karnego w 68' nie wykorzystał Doniec (Cracovia).
W Wiśle debiut zaliczył Mieczysław Gracz.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Derby Krakowskie - mecz Cracovia - Wisła
Przegląd Sportowy, numer 95/1935 strona 2
odbędą się tym razem na boisku Cracovii. Do spotkania decydującego nietyle o prowadzeniu co o groźbie deklasacji wystąpią obie jedenastki w nieco odmiennych składach.

W Cracovii braknie zdyskwalifikowanego Pająka, którego zastąpi Lasota. Skład definitywny będzie opiewał: Pawłowski; Lasota, Doniec; Szmagier, Grunberg, Góra; Zieliński, Korbas, Malczyk, "Szeliga", Zembaczyński. Również szeregi Wisły będą przerzedzone. Braknie w nich Obtułowicza, który po meczu ze Śląskiem jest "gotów" aż do końca sezonu. Łyko, któremu rozbito głowę na meczu Kraków - Lwów, wystąpi prawdopodobnie, ale będzie też się niechybnie musiał oszczędzać. Jedenastka Wisły ustawi się więc następująco: Madejski; Szumilas, Szczepanik; Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Bajorek; Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik, Łyko.


http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1935/numer095/imagepages/image2.htm


Cracovia - Wisła 5:0 (2:0)
Przegląd Sportowy, numer 96/1935 strona 1
KRAKÓW, 8.9. - Tel. wł. Cracovia - Wisła 5:0 (2:0). Bramki dla Cracovii: Korbas, Malczyk, Doniec (2). Sędzia p. Kurzweil ze Lwowa. Publiczności 1500 osób.

Powtórzyła się rzecz znana już od lat dziesiątek. Jeszcze za dawnych dobrych czasów było ogólnie wiadomo, że drużyna Kałuży, Koguta i Sperlinga rusza się lepiej na deszczu i błocie od jedenastki Reymana, Cepurskiego i Śliwy. To było rzeczą notoryczną i nie zmieniło się nawet teraz, gdy starzy gwiazdorzy dawno już ustąpili miejsca młodszym kolegom. To też już przed meczem, kiedy półtora tysiąca widzów kryło się pod parasolami, oceniano szanse "białoczerwonych" jako lepsze. Ale przedewszystkiem myślano też o odłożeniu meczu. Sędzia trzymał się jednak przepisów i nie widząc przed sobą błota tylko śliską trawę, uznał boisko za nadające się do gry, jakkolwiek przez 90 minut lało jak z cebra.

Wracając do przebiegu spotkania, trzeba z góry przyznać, iż Cracovia była zdecydowanie lepszym zespołem, który lepiej potrafił zastosować się do warunków. W każdej linji przewyższali biało-czerwoni swego przeciwnika przedewszystkiem ruchliwością. Wszędobylski Malczyk wyżywał się wprost na śliskim terenie, a młodzi łącznicy Szeliga i Korbas zręcznie unikali spotkania z ruszającymi się ciężko pomocnikami strony przeciwnej. Z obu skrzydłowych przewagę dać należy Zembaczyńskiemu, który potrafił wygrać większość pojedynków z Kotlarczykiem II.

Pomoc Cracovii miała nad swym przeciwnikiem przewagę lat. Dodajmy jeszcze do tego świetną formę Grynberga i Góry, zrozumiemy dlaczego słaba ofenzywa przeciwnika była szybko hamowana. Ostoją tyłów Cracovii był Doniec. Gracz ten doprawdy zasługuje na to, aby kapitan związkowy pomyślał o nim, jako o stałym uczestniku naszego teamu reprezentacyjnego.

Pisząc o przyczynach porażki Wisły trzeba zacząć od ataku. Linja ta zawiodła zupełnie i to we wszystkich punktach. Na dobrą sprawę możnaby jeszcze mówić o pracy Kopcia, który zresztą był poniżej swej formy i to bardzo znacznie. Wstawienie nowicjusza na środek ataku z powierzeniem mu tak odpowiedzialnej funkcji na poważnych zawodach musiało się odbić fatalnie. Odbiło się nie tylko na grze środkowego napastnika, ale i oddziałało ujemnie na jego sąsiadów.

Pomoc Wisły była również nie do poznania, Kotlarczykowie byli tylko cieniem swej wielkiej przeszłości, z trudem dawali sobie radę na własnej połowie boiska, a pod bramką przeciwników rzadko ich było widać. Obrona i bramkarz nie mają na sumieniu poważniejszych błędów i przegrana jest raczej wynikiem formy całego zespołu aniżeli błędów trójki defenzywnej.

Sam przebieg spotkania wykazuje w pierwszej połowie zdecydowaną przewagę Cracovii, która w trzeciej minucie uzyskuje prowadzenie ze strzału Korbasa, a wynik podwyższa Malczyk w 38 minucie. Drugi punkt przyjmuje Wisła protestem, twierdząc, iż piłka przeszła bokiem bramki, sędzia był jednak innego zdania i bramkę uznał. W drugiej połowie zanosi się początkowo na renesans Wisły, nie trwa to jednak długo, natomiast obrona czerwonych stosuje grę ostrą, co kończy się utratą trzech bramek. Pierwszą uzyskał w 15 min. Doniec z rzutu wolnego, a w 10 minut później ten sam gracz nie wyzyskuje jedenastki. Rehabilituje się natomiast strzelając w 25-ej min. drugiego wolnego i podwyższając wynik do 4:0. Ostatni punkt pada znów z karnego, przyczem strzelcem jest Góra w 31 min. gry.

Cracovia: Radwański; Doniec, Lasota; Szmagier, Grynberg, Góra; Zieliński, Korbas, Malczyk, Szeliga, Zembaczyński.

Wisła: Madejski; Szumilas, Szczepanik, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Bajorek, Chabowski, Kopeć, Gracz, Artur, Łyko.


http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1935/numer096/imagepages/image1.htm



Wisła - Cracovia.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 5 września 1935
W najbliższą niedzielę 8 bm. będziemy świadkami niezwykłego zdarzenia sportowego, a mianowicie rewanżowych zawodów ligowych między Wisłą a Cracovią.

Od niepamiętnych czasów nie było takich nastrojów, jakie obecnie poprzedzają niedzielne spotkanie obu najstarszych klubów piłkarskich Krakowa. A więc wielka tradycja dawnych "derby Krakowa" odżyła, lecz w zgoła innych warunkach, w tych bowiem zawodach nie będzie walki o pierwsze miejsce tabeli ligowej, lecz będzie to zacięty bój o byt w lidze.

Kto w niedzielę zwycięży ten niemal w stu procentach uniknie przykrej formalności pożegnania się z ekstraklasą. Wysoka stawka niedzielnego meczu między starymi rywalami Krakowa, ongiś potentatami piłkarstwa polskiego, daje gwarancję że mecz ten przyniesie zwolennikom obu klubów tak wielką dawkę emocji, że zgromadzi na boisku Cracovii dawno niewidziane tłumy.




Wisła - Cracovia
Ilustrowany Kurier Codzienny, 6 września 1935
Zestawienie nazwy obu tych najstarszych klubów w Krakowie posiadało w dawnych czasach piłkarstwa polskiego niemal magiczny wpływ na liczne rzesze zwolenników, tak Cracovii, jak Wisły. Zainteresowanie zawodami odwiecznych tych rywali malało ostatnio stale, gdy nagle teraz sytuacja obu zespołów w lidze sprawiła, że zawody ligowe między nimi, które odbędą się w niedzielę dnia 8 bm. na boisku Cracovii, stały się sensacją sezonu piłkarskiego.

Od dwóch tygodni nie mówią sportowcy o niczym innym, jak tylko o zawodach Cracovii z Wisłą i zupełnie słusznie, bo kto spojrzy na obecny układ tabeli ligowej, ten stwierdzić musi, że oba zespoły walczyć będą wprawdzie nie o prymat w piłkarstwie polskim, ale o utrzymanie się w lidze. A więc o stawkę niezwykle ważną. Zwycięży Cracovia, to odsunie widmo spadku od siebie bodaj czy nie całkowicie, Wisła zaś przegrywając spadnie na przedostatnie miejsce i naprawdę troszczyć się będzie musiała o swą przyszłość.

Taka sytuacja, naszych do niedawna najlepszych drużyn piłkarskich w lidze, wzbudziła tak olbrzymie zainteresowanie niedzielnym meczem, że spodziewać się można rekordu publiczności.




Wisła - Cracovia.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 7 września 1935
Rewanżowe zawody ligowe obu rywalizujących drużyn piłkarskich Krakowa, jak już donosiliśmy, odbędą się nieodwołalnie w niedzielę dnia 8 bm na boisku Cracovii o godz. 4 po południu.

Wynik spotkania Cracovii i Wisły stał zawsze pod znakiem zapytania, gdyż obie drużyny wkładają wówczas w grę maksimum ambicji, stąd też mecze biało-czerwonych z czerwonymi mają już ustaloną tradycję.

Obie drużyny zdają sobie doskonale sprawę z ważności niedzielnego meczu, toteż odbywają pilnie treningi i mobilizują swe najlepsze siły. Pierwsze zawody Cracovii w roku bieżącym zakończyły się klęską Cracovii w stosunku 0:4 - fakt ten wpłynie niewątpliwie na młodą drużnę Cracovii, podniecając jej ambicję w dążności do uzyskania drogocennych dwóch punktów.

Kto więc szczerze sympatyzuje z oboma klubami, ten na pewno przybędzie w niedzielę na stadion Cracovii, aby być świadkiem niepowszednich zmagań najstarszych drużyn piłkarskich naszego ogrodu.




Wisła - Cracovia.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 9 września 1935
Przypominamy, że w dniu jutrzejszym tj. w niedzielę dnia 8 bm. o godzinie 4-tej po południu odbędą się na boisku Cracovii sensacyjne zawody o mistrzostwo Polski między ligowymi drużynami Cracovii i Wisły.

Obie drużyny potrzebują punktów, celem wydobycia się z zagrożonej spadkiem strefy. Ten właśnie ważki moment zadecyduje, że tak Cracovia jak i Wisła rzucą na szalę wszystkie atuty, a to ambicję i umiejętności piłkarskie i opanowanie nerwowe.

"Derby Krakowa" w piłce nożnej winny ściągnąć rekordowe tłumy widzów zwłaszcza, że w tym meczu chodzi o wielką stawkę.




Cracovia - Wisła 5:0 (2:0)
Ilustrowany Kurier Codzienny, 10 września 1935
Wczorajsza niedziela przyniosła niebywałą sensację w postaci wysokiego zwycięstwa Cracovii nad Wisłą, którego nikt w takim stosunku nie przewidywał [...]

Kraków, 9 Września.

Krakowskie Derby zakończyły się, jak to już często zresztą w poprzednich latach bywało, wielką niespodzianką. Nie było zdaje się nawet zagorzałego fanatyka barw biało-czerwonych, który by tak wysoki wynik przewidywał, zwłaszcza iż Cracovia występowała do zawodów osłabiona brakiem dwóch wybitnych zawodników, a mianowicie Pająka i Kisielińskiego. Wprawdzie, biorąc pod uwagę ostatnio wykazaną słabą formę Wisły, nie wierzono w jej zwycięstwo, ale też nieoczekiwanej pogromu, jak można nazwać końcowy rezultat meczu.

Nie bez wpływu na wynik zawodów był teren i warunki atmosferyczne. Ciągła ulewa, trwająca zresztą do samego rana, śliskie i grząskie boisko, stawiało graczom wielkie wymagania. Odpowiedzieli im lepiej zawodnicy Cracovii, którzy dostosowali się doskonale do terenu, wyzyskując swą na ogół mniejszą wagę i lepszy start do piłki.

Już do pauzy zwracało ogólną uwagę, iż stroną niemal przez cały czas atakującą była Cracovia, podczas gdy Czerwoni ograniczyli się wybitnie do defensywy. Po pauzie pierwszy kwadrans należy wprawdzie całkowicie do Wisły, ale następnie nieuznanie przez sędziego bramki, zdobytej przez Wisłę, oraz szafowanie zbytnie rzutami wolnymi czy też karnymi przeciwko niej, zdeprymowało graczy i załamało w wysokim stopniu.

Nie umniejsza to wartości zwycięstwa Cracovii, która grała doskonale i wzięła pełny, a nawet z nawiązką, rewanż za wiosenną porażkę w stosunku 0:4. Wszystkie linie pracowały niezwykle składnie, a zawodnicy walczyli z dużą ofiarnością i poświęceniem. Tak ambitnie walczącej Cracovii od samego początku aż do końca zawodów już dawno nie oglądaliśmy.

Na czoło zwycięzców wysunęli się Malczyk w linii ofensywnej, a Doniec w defensywie. Pierwszy wybija się w ostatnich meczach na czoło napastników polskich, podobnie jak drugi wykazuje formę stawiającą go co najmniej na równi z najlepszymi naszymi obrońcami. Ale także i inne punkty jak Góra, Grunberg, zasługują na specjalne podkreślenie, gdyż wytrzymali pierwszorzędnie cały napór napadu Wisły, który nie mógł przez to przejść do głosu.

Oo zwycięstwie zadecydowała, jak to często bywa, lepsza gra pomocy. We Wiśle jeden Kotlarczyk II stanął na wysokości zadania, podczas gdy brat jego, podobnie jak i Bajorek, nie byli w formie. Trio pomocy Cracovii w szczególności na tych zawodach postawić trzeba wyżej od swego vis-a-vis we Wiśle.

Jeszcze większa może, jak w linii pomocy, uwydatniła się różnica w linii obrony. Tu górowała bezwzględnie Cracovia, tak Doniec, a nawet słabszy jego partner Lasota, przewyższał o wiele dwu słabych obrońców Wisły, którzy ani ustawieniem się, ani wykopem, ani taktyką nie mogli nikomu zaimponować. Ich gra bez głowy, fatalne ustawianie się pozycyjne, spowodował w wielkiej mierze tak wysoką przegraną, nie mówiąc o niepotrzebnym uciekaniu się do faulów w groźnych sytuacjach podbramkowych. Ich konsekwencją były dwa rzuty karne i dwa wolne (choć tu sędzia nieco przeholował), które w efekcie końcowym przyniosły tak dotkliwą porażkę.

Zastanawiającym było załamanie się już przy stanie 0:3 drużyny Wisły, która w podobnych sytuacjach wielokrotnie nie dała się wyprowadzić z równowagi i zdołała nie raz jeszcze i przechylić nawet szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Chaos pod bramką Wisły w końcowym okresie był kompletny, nie ustawiano się samemu, ani też nie obstawiono zupełnie przeciwnika, ani też nie pomagano bramkarzowi, który w tak fatalnym terenie musiał aż pięciokrotnie kapitulować przed przeciwnikiem.

Nie dopisała także w Wiśle linia napadu, która straciła swój ciąg na bramkę i strzał, którym właśnie poprzednio celowała. Nie było gracza, który by tu dopisał. Najlepiej stosunkowo wypadli Łyko i Kopeć, zaś nowowstawiony młody zawodnik Gracz na środku napadu nie mógł wybić się wobec słabej dyspozycji swoich partnerów, tak iż nie można o jego roli wydać definitywnej decyzji.

Drużyny wystąpiły do meczu w następującym składzie: Cracovia - Pawłowski, Lasota, Doniec, Góra, Grinberg, Szmagier, Zieliński, Korbas, Malczyk, Szeliga i Zembaczyński. Wisła: Madejski, Szczepanik, Szumilas, Kotlarczyk II, I, Bajorek, Habowski, Kopeć Gracz, Artur i Łyko.

Przechodząc do przebiegu gry, warto podkreślić iż mecz rozpoczął się już od razu pod znakiem sensacji. W drugiej minucie Cracovia zdobywa pierwszą bramkę przez Korbasa, któremu nikt nie przeszkadzał w oddaniu strzału, natomiast Wisła mając co najmniej dwie identyczne pozycje w dwóch pierwszych minutach gry - nie bez winy zresztą Pawłowskiego - nie zdołała ich wyzyskać, gdyż Kopeć dwukrotnie przynosi ponad bramką. Od tej pory Cracovia naciska, ale nie umie wytworzyć sytuacji, z której udało by się strzelić gola. Tak monotonnie upływa okres przed pauzą, przy czym dopiero na 8 minut przed końcem udaje się strzelić Malczykowi drugiego gola, przy czym tyły Wisły znowu nie usiłowały mu przeszkodzić.

Po przerwie okres przewagi Wisły kończy się zdobyciem bramki, której sędzia nie uznaje z powodu spalonego, a natomiast dyktuje rzut wolny, z którego pada gol dla Cracovii, strzelony przez Donica. Od tej pory Wisła załamuje się i zdobycie dalszych dwóch bramek przychodzi gospodarzom dość łatwo. Wprawdzie Madejski broni w imponujący sposób rzut karny bity przez Dońca, ale nie jest w stanie przeszkodzić, iż tak rzut wolny egzekwowany przez Dońca oraz karny, strzelany przez Górę, koronują zwycięstwo Cracovii.

Końcowe minuty nie przynoszą już zmiany wyniku, a zwolennicy Cracovii witają owacyjnie sukces swych zawodników. Sędziował p. Kurzweil całkiem dobrze do pauzy, natomiast po przerwie popełnił kilka omyłek na niekorzyść Wisły. Publiczności z powodu niepogody około 2000.




Wielki sukces biało-czerwonych. Cracovia-Wisła 5:0 (2:0)
Raz, Dwa, Trzy, 10 września 1935
Znaczne przesunięcia zaszły w tabeli ligowej na skutek wczorajszych wyników, które w wielu wypadkach nazwać można wprost sensacyjnymi. Należy do nich w pierwszym rzędzie wysokie zwycięstwo Cracovii nad Wisłą, które potwierdza powrót do formy biało-czerwonych [...]

Kraków, 9 września.

Po raz pierwszy spotkanie dwu starych rywali odbywało się wśród tak niezwykłych okoliczności, jak to obserwowaliśmy w niedzielę na boisku Cracovii. Już zewnętrzna strona uroczystości, która od blisko 30 lat powtarza się z tym samym zainteresowaniem na boiskach obu drużyn dwa razy w roku, była niesamowita. Resztki trybun zburzonych wichurą, pokryte zostały przede wszystkim stałymi bywalcami, dla których przecież żadna najfatalniejsza pogoda nie jest przeszkodą w delektowaniu się wyjątkowymi emocjami derby. Ci z parasolami i bez nich przeważnie (ze względów "technicznych" - przeszkadzanie sąsiadom) mokli wytrwale na trybunie, tworząc z nią razem

niezwykły widok

Nie było ich oczywiście w ilości normalnej tym zawodom, ale i tak w tych warunkach poważna cyfra świadczy o zainteresowaniu sportem, no i wierności klubowej widzów.

Inną niezwykłością niedzielnego spotkania była stawka, o jaką obie drużyny ze sobą pierwszy raz walczyły. Przez lata całe wiodące prym w piłkarstwie polskim, pretendujące zawsze do najwyższego tytułu w tym sporcie, w niedzielę wyszły na boisko

z troską o punkty,

dziś potrzebne przede wszystkim dla odsunięcia od siebie grozy zdeklasowana. Mimo tak bardzo zmienionej roli przeciwników, atmosfera spotkania pozostała prawie równą ubiegłym czasom, kiedy to grano bardzo ambitnie, uporczywie walczono o piłkę, a jednak nie zatraco myśli o samej grze na pewnym poziomie. Jeżeli pod koniec niektórzy zawodnicy pokonanych nie wytrzymali nerwowo, przepisać to trzeba nieoczekiwanemu przez nich efektowi gry ze strony przeciwnika, pokonanego na wiosnę 4:0. W tych warunkach zapomnienie się można sobie wytłumaczyć.

Biało-czerwoni sprawili niespodziankę,

jakiej na pewno nikt nie oczekiwał. Wygrana ich już przez grą samą była równie możliwą, jak i u Wisły. Osłabienie drużyn znaczniejsze u Cracovii bez Kisielińskiego, Pająka i Bialika, mniejsze u Wisły bez Obtułowicza, tylko pozornie dawały większe szanse Czerwonym, o ile się uwzględni wyjątkowe nastawienie zawodników w tych spotkaniach.

W niedzielnym spotkaniu jeszcze

inny czynnik zaważył na grze i wyniku.

Był nim deszcz, a w rezultacie oślizgłe boisko, na którym mali, fizycznie znacznie słabsi zawodnicy Cracovii czuli się doskonale, bo nie musieli staczać walk o piłkę, byli szybsi od przeciwnika, mniej pewnego na takim terenie. Przy takim atucie gra Cracovii wypadł bardzo dobrze i dała jej w pełni zasłużone zwycięstwo.

Omawiając grę Cracovii stwierdzić przede wszystkim należy fakt, że była grą zespołu nie posiadającego wyraźnie słabego punktu, stąd też i poszczególne linie wypadły bardzo dobrze, choć w każdej z nich był jeden zawodnik rezerwowy. Na trudnym terenie doskonale kombinowano, co umożliwiało naprawdę wysokie opanowanie techniczne piłki.

W bramce Cracovii na stałe usadowił się zapewne Pawłowski, typowa postać bramkarza z odpowiednimi rękami, w których grzęźnie pewnie chwytana piłka mimo śliskości. Uchybienia przychodziły w chwilach wybiegu i rzucania się w nogi przeciwnika, przy czym nie zawsze doszedł do posiadania piłki, co wynikało także z terenu.

Forma Dońca, trwająca od pewnego czasu, doznała dalszego potwierdzenia jego doskonałej gry taktycznej i pięknego oswobadzającego wykopu. Należał bezsprzecznie

do najlepszych na boisku,

w czym dzielnie sekundował mu Lasota, wytrwały, mimo choroby do końca.

Zaletą gry obrony było zrozumie się z własnymi pomocnikami, w rezultacie czego stworzono silną linię defensywną. Prócz tego zadania spełniła pomoc bez reszty drugie - współdziałanie z atakiem, który tylko dzięki pomocy mógł rozwinąć grę w jej niedzielnym wydaniu. W tym dominującą rolę spełniał środkowy Grinberg, rozumny kierownik akcji, doskonały technik. Jego powolność na tym terenie była raczej korzystną. Zbliżonym do niego typem okazał się rezerwowy Schmagier, pełnowartościowy zastępca. Innego rodzaju, bardziej żywiołowa gra Góry uzupełniła tę linię skutecznie.

Dobra gra pomocy dała atakowi korzystne warunki operowania i te wykorzystali napastnicy dobrze, prowadząc grę celową i ładną. Jeżeli szukać błędów, to chyba ciągle jeszcze wstrzemięźliwość pod bramką w sytuacjach, które prosiły się o strzał na mokrym terenie. W tej linii

Malczyk jest głównym aktorem,

przypominającym swe najlepsze czasy, w gronie starszych. Dziś sam jest starszym wobec reszty młodzików, prowadzi ich jako środkowy pomysłowo, stwarza pozycje strzałowe, pracuje w doskonałej formie fizycznej, jednym słowem nadaje ton grze linii ofensywnej. Najbardziej dogadzał teren obu łącznikom. Unikający zetknięć z przeciwnikiem Korbas, czynił to w niedzielę z znacznie swobodniej, wychodził z piłką dobrze. Należał za to do najwstrzemięźliwszych w strzelaniu. Pracowity Szeliga dobrze uzupełniał trójkę środkowych, a dalszą jego zasługą było uruchomienie Zembaczyńskiego, z którym bardzo wiele kłopotu sprawiali Kotlarczykowi II. Skrzydłowy Cracovii był bardzo pożyteczny, a po przerwie obok Mlaczyka najniebezpieczniejszym napastnikiem.

Mniejsza skuteczność Zielińskiego płynęła z nadmiaru unikania zetknąć z przeciwnikiem, których usiłował zwalczyć szybkością.

W niedzielnym wyglądzie daleka była Wisła do drużyny, mającej nie tak dawno szanse na walkę o tytuł mistrza. Spadek formy dosięgnął w tym spotkaniu wszystkich linii, w konsekwencji czego nie było dawniej spoistości tychże. Atut szybkości napastników odpadł na ślizgawicy, zamierzenia kombinacyjne rwały się wskutek niedokładności.

Madejski miał bardzo trudne zadanie obrony bramki. Z poświęceniem rzucał się w błoto, w wielu sytuacjach poważnych ratował skutecznie, a nawet obronił rzut karny. Wynik nie obciąża go.

Mniej dobrze prezentowała się obrona, nie czująca się pewnie na błocie. Zdenerwowanie spowodowało pod koniec posiłkowanie się środkami, które przyniosły w rezultacie wolne i karne, z tych zaś padały bramki. W każdym razie Szumilas był pewniejszym od kolegi.

Rozczarowanie przyniosła gra pomocy

i tu należałoby szukać podstawowej przyczyny takiej porażki. Od Bajorka już dawno nie wymaga się nic więcej, niż pożytecznej przeciętności i tę prawie że dał. Inaczej natomiast normalnie ma się sprawa z braćmi Kotlarczykami, osią dróżyny. Teren dał się najbardziej we znaki starszemu, który od początku nie mógł zastosować swojej zwykłej i rozumnej gry, choć młodszy brat wydatnie mu pomagał na środku i przez to zwalniał z opieki skrzydłowego Cracovii. Taktyka okazała się mylną, bo nie pomogła na środku a odsłoniła skrzydło.

Zawiódł także atak.

Powierzenie kierownictwa ataku młodemu rezerwowemu mimo jego talentu nie wzmocniło tej linii. Grano mało planowo, a pod bramką nieskutecznie. Najwięcej życia okazywał Artur, mający powodzenie w kilkakrotnym wózkowaniu, jednakże między nim a resztą nie było właściwej łączności, któraby pozwoliła prowadzić skuteczną grę. Łyko potrafił się uwalniać z opieki Góry i stwarzał pozycje strzałowe trójce, ta jednakże do strzału nie umiała dojść, nawet Kopeć, zwykle przytomnie wyzyskujący każdą pozycję strzałową. Habowski rzadziej zagrażał bramce Cracovii.

Skład drużyn i przebieg gry

Cracovia: Pawłowski, Lasota, Doniec, Góra, Grinberg, Schmagier, Zieliński, Korbas, Malczyk, Szeliga, Zembaczyński. Wisła: Madejski, Szczepanik, Szumilas, Kotlarczyk II, I, Bajorek, Habowski, Kopeć, Artur, Łyko.

Wśród rzęsistego deszczu rozpoczyna się gra żywa. Piłka sunie po trawie, utrudniając opanowanie, wskutek czego każda sytuacja może przynieść niespodziankę. Lepiej czujący się lżejsi zawodnicy Cracovii od razu wprowadzają ład w swe akcje i już w 3 minucie strzał Korbasa grzęźnie w siatce Wisły. Wisła odpowiada wzmożeniem akcji, co przynosi kilka sytuacji pod obu bramkami. Cracovia jest jednak groźniejsza z racji lepszej gry w polu, ale pod bramką nie ma szczęścia. W pewnej chwili Szeliga na linii bramkowej nie dosięga piłki. Dopiero w 38 minucie strzał Malczyka przynosi drugą bramkę.

Po przerwie Wisła rozpoczyna ofensywę i zagraża Cracovii. Gra Dońca jest jednak w pełni skuteczna. Powoli atak Cracovii równoważy grę i znowu jest groźny. W 16 minucie za faul dyktuje sędzia rzut wolny, który egzekwuje pewnie Doniec w róg bramki. W następnej minucie Wisła strzela bramkę, a tylko spalona pozycja innego gracza spowodowała jej nieuznanie. Podniecenie powoduje zaostrzenie gry ze strony obrońców Wisły, co przynosi w 23 minucie rzut karny obroniony przez Madejskiego. Natomiast wolnego rzutu Dońca w 26 minucie nie mógł obronić i Cracovia prowadzi 4:0. Takim wynikiem uspokojeni gracze produkują ładną grę, niestety bez strzału. Ostatnia bramka padła znowu z karnego za faul w 32 minucie. Strzelcem jest Góra. Wisła dochodzi jeszcze potem do strzału na poprzeczkę, to samo czyni Doniec rzutem wolnym na bramkę Madejskiego.

Sędzia p. Kurzweil.



Polonia, 9 września 1935
Drużyna Cracovii raz jeszcze potwierdziła, że jej zwycięstwa w ostatnim czasie nie były przypadkowe. Udowodniła to znów wczoraj w spotkaniu z Wisłą, pokonując ją zdecydowanie i będąc zespołem daleko lepszymi i zasługującym na zwycięstwo w całej pełni. Wisła w drugiej połowie, ratując się od dotkliwszej porażki, grała ostro, miejscami nawet brutalnie, co mimo to nie wpływało na ładny poziom gry. Drużyna Cracovii przedstawiała na ogół wyrównany i zcementowany we wszystkich liniach zespół. W obronie wyróżnił się Doniec oraz cały napad. W drużynie Wisły zawiódł atak, który mimo, że posiadał szereg doskonałych pozycji, nie potrafił ich wykorzystać.

Gra toczyła się na rozmokłym boisku, przy ustawicznym deszczu. Pierwszą bramkę zdobywają biało-czerwoni już w trzeciej minucie gry ze strzału Korbasa. Wynik do przerwy ustala Malczyk w 38 minucie gry. Po przerwie Cracovia nadal lekko przeważa i w 16 minucie oraz 25 zdobywa 2 dalsze bramki przez Dońca, w tym ostatnią z wolnego. Wyniki dnia ustalił Góra. Widzów 3000. Sędziował p. Kurzweil ze Lwowa, krzywdząc miejscami Cracovię




Niespodziewanie wysokie zwycięstwo Cracovia nad Wisłą 5:0 (2:0)
Nowy Dziennik, 9 września 1935
Tradycyjne derby Krakowa osłabione zostało na skutek w dnia wyborczego do Sejmu oraz całodziennej niepogody i deszczu, które obniżyło wybitnie frekwencję (około 1500 widzów), jako też wpłynęło na znaczne obniżenie poziomu gry skutkiem śliskiego terenu i piłki i niemożności przeprowadzenia normalnej walki.

Obie drużyny wystąpił w niekompletnych zespołach, Cracovia bez Pająka i Kisielińskiego, Wisła bez Obtułowicza i Habowskiego, gra więc nie stała na należytej wyżynie. Gospodarze znacznie lepiej umieli się dostosować do anormalnych warunków terenowych, to też mieli w pierwszej części zupełną przewagę i zdobyli zaraz z początku pierwszego gola przez Korbasa, a w 32 minucie drugą bramkę przez Malczyka.

Po przerwie przeprowadzili Czerwoni kontrofensywę, nie zdołali jednakże uzyskać wyrównania, a ponadto Cracovii udało się z dwóch rzutów wolnych Dońca oraz z rzutu karnego Góry zdobyć dalsze trzy bramki i ustalić wynik końcowy w cyfrowej wysokości już dawno w historii meczów pomiędzy powyższymi drużynami nienotowanej. Nadmienić należy że biało-czerwoni nie wykorzystali jeszcze jednego rzutu karnego.

Najlepszym graczem na boisku, tak pod względem technicznym, jaki taktycznym, okazał się Grinberg z Cracovii, który trzymał w szachu trio środkowe napadu Wisły i wygrywał wszelkie prawie pojedynki z Kolczykiem I, oraz ambitnie grający Góra. We Wiśle wszyscy zawodnicy zawiedli kompletnie, grając poniżej swego normalnego poziomu, a sposób obrony defensywnej Kotlarczyka II i Szumilasa spowodował trzy bramki za faulowanie przeciwnika.

Sędziował p. Kurzweil ze Lwowa.



Cracovia - Wisła 5:0 (2:0)
Ilustrowana Republika, 9 września 1935
Kraków, 8 września. Rewanż Cracovii za wiosenną porażkę udał się w całej pełni. Zawody rozegrane zostały podczas silnej ulewy i wykazały bezwzględną przewagę Cracovii, tak techniczną jak i taktyczną. Bohaterem meczu znowu okazał się doskonały Malczyk, który był motorem wszystkich akcji.

Już w trzeciej minucie po rozpoczęciu gry strzela Korbas pierwszą bramkę dla Cracovii, a sytuacje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Wisła zaraz po tej bramce mogła była wyrównać, lecz Habowski strzela w aut. Znowu z drugiej strony Zieliński nie trafia do pustej bramki. Cracovia ma więcej z gry, grając doskonale przyziemnie, co dla ciężkich graczy Wisły jest niemożliwe.

Powoli gra się wyrównuje, jednak pozycji podbramkowych ma więcej Cracovia. Cały atak Cracovii strzela bardzo dużo, a nawet i Grinberg z pomocy. W 38 minucie Malczyk strzela drugą bramkę, co Wisła reklamuje, twierdząc że piłka przeszła z boku bramki. Połowa gry nie przynosi zmiany wyniku.

Po przerwie w 8 minucie znów Malczyk ma doskonałą pozycję, którą zaprzepaszcza. Za faul obrońcy Szumilasa sędzia dyktuje w 16 minucie rzut wolny, z którego Doniec podwyższa wynik na 3:0. Wisła rewanżuje się bramką, jednak sędzia jej nie uznaje z powodu spalonego. Wisła zaczyna też grać ostro, a w 23 minucie sędzia dyktuje rzut karny. Bije Doniec jednak Madejski bardzo ładnie broni. I znowu za faul obrońcy Szumilasa strzela Doniec z rzutu wolnego czwartą bramkę dla Cracovii. W 31 minucie znów sędzia dyktuje rzut karny za faul obrońcy, z którego Góra strzela piątą bramkę. Cracovia opanowuje całkowicie grę i do ostatnich minut ma silną przewagę, jednak wynik nie ulega zmianie. Na wróżenie z Cracovii zasługuje przede wszystkim doskonały Malczyk oraz niezawodny obrońca Doniec i środkowy pomocnik Grinberg, który był lepszy od Kotlarczyka. W Wiśle zadowolił jedynie Artur w ataku.

Sędziował p. Kurzweil ze Lwowa.

Mimo deszczu przybyło około 1500 osób.



Cracovia - Wisła 5:0
Głos Narodu, 9 września 1935
Cracovia raz jeszcze udowodniła, że można na nią liczyć i, że w decydujących chwilach potrafi bronić swoich barw.

Gra na ogół ładna i na wysokim poziomie, przy decydującej przewadze biało-czerwonych. Gracze Wisły grali może nieco za ostro, a zwłaszcza Kotlarczyk.

Na wyróżnienie zasłużyli Doniec i Malczyk z Crakovii, którzy byli duszą drużyny.

Bramki padły: w 3 minucie ze strzału Korbasa, w 38 minucie ze strzału Malczyka, w 16 i 25 minucie ze strzału Dońca, zaś Góra ustalił wynik dnia. Sędziował Kurzweil ze Lwowa. Publiczności około 3 tysięcy.



Cracovia - Wisła 5:0
Czas, 10 września 1935
Kraków. W meczu o Mistrzostwo Ligi Cracovia pokonała Wisłę 5:0 (2:0) rewanżując się za porażkę 4:0 w pierwszej rundzie walk ligowych.

Mecz rozegrany został w warunkach nienormalnych z powodu padającego przez cały czas deszczu i grząskiego terenu. Pierwsza połowa wykazuje znaczną przewagę Cracovii, dla której bramki zdobywają Korbas i Malczyk. Po przerwie początkowo inicjatywę ma Wisła, ale atak jej nie umie się zdobyć na skuteczne strzały pod bramką przeciwnika. Po kwadransie do głosu dochodzi Cracovia, która uzyskuje przez Dońca dalsze dwie bramki. Wynik dnia ustala Szumilas z rzutu karnego. Drugi rzut karny przyznany Cracovii nie został przez nią wyzyskany. Sędziował niezdecydowanie p. Kurzweil ze Lwowa. Widzów 2000.



Biało-czerwoni ratują się od spadku z Ligi Wisła zagrożona Cracovia-Wisła 5:0 (2:0)
Siedem Groszy, 9 września 1935
Drużyna Cracovii raz jeszcze potwierdziła, że jej zwycięstwa w ostatnim czasie nie były przypadkowe. Udowodniła to znów wczoraj w spotkaniu z Wisłą, pokonując ją zdecydowanie i będąc zespołem daleko lepszymi i zasługującym na zwycięstwo w całej pełni. Wisła w drugiej połowie, ratując się od dotkliwszej porażki, grała ostro, miejscami nawet brutalnie, co mimo to nie wpływało na ładny poziom gry. Drużyna Cracovii przedstawiała na ogół wyrównany i zcementowany we wszystkich liniach zespół. W obronie wyróżnił się Doniec oraz cały napad. W drużynie Wisły zawiódł atak, który mimo, że posiadał szereg doskonałych pozycji, nie potrafił ich wykorzystać.

Gra toczyła się na rozmokłym boisku, przy ustawicznym deszczu. Pierwszą bramkę zdobywają biało-czerwoni już w trzeciej minucie gry ze strzału Korbasa. Wynik do przerwy ustala Malczyk w 38 minucie gry.

Po przerwie Cracovia nadal lekko przeważa i w 16 minucie oraz 25 zdobywa 2 dalsze bramki przez Dońca, w tym ostatnią z wolnego. Wyniki dnia ustalił Góra. Widzów 3000. Sędziował p. Kurzweil ze Lwowa, krzywdząc miejscami Cracovię.



Derby krakowskie - mecz Cracovia - Wisła
Tygodnik Sportowy Bydgoszcz, 10 września 1935
Kraków. W Krakowie w meczu o mistrzostwo Ligi Cracovia pokonała Wisłę 5:0 (2:0), rewanżując się za porażkę 4:0 w pierwszej rundzie walk ligowych.

Mecz rozegrany został w warunkach nienormalnych z powodu padającego przez cały czas deszczu i grząskiego terenu. Craco [tekst urwany].

Dzięki temu zwycięstwu Cracovia oddaliła się z zagrożonej spadkiem do klasy A strefy.