1935.10.27 Wisła Kraków - Polonia Warszawa 8:1

Z Historia Wisły

1935.10.27, I Liga, 16. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 11:30
Wisła Kraków 8:1 (5:1) Polonia Warszawa
widzów: 1.500
sędzia: Bolesław Posner z Bielska
Bramki

Antoni Łyko 16'
Artur Woźniak 20'
Henryk Kopeć (g) 25'
Artur Woźniak 40'
Henryk Kopeć 44'
Artur Woźniak 50'
Bolesław Habowski (g) 73'
Henryk Kopeć 77'
0:1
1:1
2:1
3:1
4:1
5:1
6:1
7:1
8:1
7' Roman Bułanow III








Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Stanisław Szczepanik
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Mieczysław Jezierski
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Artur Woźniak
Kazimierz Sołtysik
Antoni Łyko

trener: brak
Polonia Warszawa
2-3-5
Piotr Korniejewski Grafika:Zmiana.PNG (Edward Ałaszewski)
Jerzy Bułanow II
Władysław Szczepaniak
Bronisław Seichter
Stefan de Jelski
Zenon Odrowąż
Ewald Kruk
Stanisław Wolańczyk
Leonard Kruszyński
Roman Bułanow III
Józef Ciszewski

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Galeria

Relacje prasowe

Polonia - Wisła.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 25 października 1935
W najbliższą niedzielę będziemy świadkami nowych sensacyjnych zawodów ligowych, a mianowicie między warszawską Polonią a Wisłą. Dla drużyny krakowskiej mecz niedzielny może mieć znaczenie przełomowe, gdyż ewentualne zwycięstwo zapewni jej nie tylko dwa cenne punkty, ale wyswobodzi ją z obecnej groźnej sytuacji.

Nic dziwnego przeto, iż zainteresowanie powyższymi zawodami jest bardzo wielkie. Początek meczu na boisku Wisły o godz. 11:30 przed południem, poprzedzi mecz o mistrzostwo kl. A okręgu krakowskiego Cracovia Ib - Wisła Ib.




Polonia - Wisła.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 27 października 1935
Jutro w niedzielę odbędą się niezwykle interesujące zawody ligowe na boisku Wisły. Warszawska Polonia będzie przeciwnikiem drużyny krakowskiej, dla której mecz niedzielny może mieć decydujące znaczenie. W razie bowiem zwycięstwa Wisła może się wydostać ze strefy zagrożonej spadkiem i walczyć wówczas w przyszłości o lepszą lokatę w tabeli ligowej. Ten fakt spowoduje zapewne, iż Wisła zdobędzie się na najwyższy wysiłek i zdobędzie się na doskonałą grę, jaką ostatnio oglądaliśmy na jej ostatnich zawodach.

Początek tego atrakcyjnego meczu na boisku Wisły o godzinie 11:30 przed południem, poprzedzi mecz o mistrzostwo klasy A okręgu krakowskiego Cracovia 1b - Wisła 1b.



Polonia - Wisła.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 28 października 1935
Przypominamy, iż dzisiaj w niedzielę odbędzie się sensacyjny mecz ligowy między drużynami warszawskiej Polonii i krakowskiej Wisły. Początek zawodów o godz. 11:30 przed południem na boisku Wisły, poprzedzi mecz o mistrzostwo kl. A okręgu krakowskiego Cracova Ib - Wisła Ib.


Wisła - Polonia 8:1 (5:1)
Ilustrowany Kurier Codzienny, 29 października 1935
[...] Do rzędu niespodzianek ubiegłej niedzieli należy nie tylko zwycięstwo Śląska we Lwowie, ale i rekordowa wysokość porażki Polonii w spotkaniu z Wisłą. Wisła poprawiła sobie tym wybitniej stosunek bramkowy, który obecnie jest znowu aktywny.

[...]

Kraków, 28 października.

Zawody powyższe miały właściwie tylko znaczenie dla Wisły, której jako jeszcze zagrożonej spadkiem zależeć musiało nie tylko na zdobyciu dwóch punktów, ale i także na poprawieniu stosunku bramek. I jedno i drugie dobrze usposobiona obecnie drużyna Wisły osiągnęła bez większego trudu, uzyskując nawet wynik rekordowy w tegorocznych rozgrywkach ligowych.

Polonia, poza pierwszym kwadransem, nie była zupełnie groźnym przeciwnikiem dla Wisły, która za wyjątkiem drobnych okresów, miała cały czas wyraźną przewagę i górowała pod każdym względem.

Z resztą i zespół warszawski, nie mając nic do stracenia, grał miękko, mało zdecydowanie. Forma Wisły jest nadal zadowalająca, jej imponujące zwycięstwo było pod każdym względem zasłużone, a mogło ono wypaść nawet znacznie lepiej, gdyby napastnicy mnie "wózkowali" i puszczali się na solowe pojedynki, zamiast oddać natychmiast strzał, bądź też podać piłkę nieobstawionemu partnerowi.

Przebieg gry zaznaczył się z miejsca niespodzianką, gdyż zaraz w pierwszych minutach lewy łącznik Polonii Bułanow IV, celnym strzałem, zresztą nie bez winy Madejskiego, uzyskuje pierwszego gola. Niedługo jednak trwa ten sukces gości, gdyż Wisła opanowuje szybko grę i przypuszcza ustawicznie ataki, które nie dają początkowo efektu dla braku orientacji w sytuacjach podbramkowych. Dopiero od 15 minuty zaczynają się sypać bramki, serię ich otwiera Łyko z padania Sołtysika w 15 minucie, następnymi czterema golami dzielą się na zmianę Artur i Kopeć (20, 25, 40 i 44 minuta).

Po pauzie następuje zmiana na stanowisku bramkarza w Polonii. Pozycję Korniejewskiego zajmuje obecnie Ałaszewski, dawny bramkarz Wisły. W całej drużynie gości ustawicznie dokonują się przegrupowania, które nie dają jednak żadnego rezultatu. Przewaga Wisły jest w dalszym ciągu bezsporna. Pierwszego gola zdobywa już w piątej minucie Artur, przy czym Ałaszewski wypuszcza piłkę z rąk do siatki. Dalsze dwa gole strzelają Habowski (28 minuta) głową z podania Artura oraz Kopeć w 31 minucie. Nadążają się jeszcze liczne sposobności atakowi Wisły na zdobycie bramki, lecz napastnicy poszczególni osiadają na laurach i nie kwapią się z podwyższeniem rezultatu, mimo energicznej gry pomocy, zasilającej go ustawicznie piłkami.

Z drużyny zwycięzców zasługują na wyróżnienie przede wszystkim Kotlarczyk I, który zadowolił pod każdym względem, a swoją ambicją i walką energiczną do ostatka musiał zaimponować. Jego brat jak i Jezierski, zadowolili pod każdym względem, na dobrym poziomie obrońcy, bramkarz Madejski poza jednym błędem dobry. Linia ataku nie osiągnęła poziomu meczu z Pogonią, choć wywiązała się dobrze ze swego zadania. Zarzut jej postawić tylko można poważny - to zbyt długie przetrzymywanie piłki, bawienie się przydługie pod bramką przeciwnika i niewykorzystywanie nieobstawionych graczy.

Z Polonii najlepsi jak zwykle Szczepaniak i Bułanow, stary Seichter przeszedłszy po pauzie na stanowisko lewoskrzydłowego wykazywał nieraz młodzieńczy ciąg na bramkę przeciwnika, oddając w pełnym biegu niebezpieczne strzały, z którymi Madejski miał trudną przeprawę. Obok niego najlepszy stosunkowo Bułanów IV, który pomimo tuszy żwawo uwijał się po boisku i szedł odważnie na przeciwnika. Reszta na całkiem przeciętnym poziomie, za wyjątkiem skrzydłowego Kruka. Sędziował całkiem dobrze p. Posner z Bielska.



Tegoroczny rekord w lidze. Wisła - Polonia 8:1 (5:1).
Raz, Dwa, Trzy, 29 października 1935
Kraków, 27 października.

Przesądzony los tegorocznej ligowej Polonii przypieczętowany został zwycięztwem w stosunku, który w żadnej mierze nie może budzić wątpliwości. A dodać trzeba, że pokaźna liczba bramek nie jest wszystkim, co z tego spotkania mógł atak Wisły wyciągnąć. Zbyt łatwy sukces nastawił niektórych napastników Wisły trochę lekkomyślnie w grze podbramkowej, wskutek czego wiele pozycji zmarnowano.

Mimo wszystko Polonia przystąpiła do gry całkiem poważnie, dając dowód należytego traktowania obowiązków sportowych. Jakby w nagrodę tego pierwsza bramka przypada właśnie jej w udziale i na tym koniec, choć sposobności bardziej honorowego wyjścia z opresji trafiały się jeszcze potem. Trafiały się tylko, bo jako całość goście nie byli groźni dla Wisły, mając w zespole faktycznie

zaledwie dwu zawodników,

zdolnych do skutecznego oporu. U reszty walorem mogła być wartość fizyczna, jak długo starczyła. Wyczerpanie tejże, naturalnie w grze z przeciwnikiem myślącym, musiało w końcu zaważyć na szali. Niedługo Więc trwało prowadzenie Polonii, a po pierwszym przełamaniu przeciwnika zawładnęli miejscowi polem już do końca gry, pozwalając jeszcze na krótko po przerwie na kilka chwil oddechu ofensywnego.

Zaletą spotkania była bezwzględnie

gra fair obu drużyn,

co zwalniało sądziego z trosk bardzo poważnych w tego rodzaju spotkaniach. Spodziewać się należało, że spokojny sędzia poświęci więcej uwagi innym problemom gry. Tymczasem ilość pomyłek w ocenie spalonego była wyjątkowo duża, zostawiając skrzydłowym - głównie Łyce - wiele swobody. Tak padła pierwsza bramka Wisły, a wyrównał pomyłkę drugą pomyłką, w rezultacie której prawidłowo uzyskana bramka Wisły nie została uznana z racji rzekomego spalonego. Gdyby nie kwestia spalonych rola sędziego przedstawiałaby się wcale dobrze.

Zwycięzcy trwają przy składzie, który z trzech ostatnich spotkań przyniósł im 5 punktów i mają rację. W drużynie panuje dobry duch, widać

skonsolidowanie się całości,

zdolność celowego uzupełniania się, co ma tę dobrą stronę, że nawet słabsze punkty znikają, wspomagane przez kolegów.

Na tle niedzielnego przeciwnika widoczna była lepsza, niż przed tygodniem gra ataku, wykorzystującego przytomnie liczne błędy Polonii, a przede wszystkim bramkarza. Pole korzystnego działania otwierało się całej linii, niepotrzebującej przy tym przeciwniku troszczyć się swe tyły. Dlatego też atak operował przeważnie całą formacją i do bramki przychodził bardzo łatwo, a tylko obrońcy Szczepaniak i Bułanow stanowili poważną w tym przeszkodę.

Bardzo wiele zatrudnienia znaleźli skrzydłowi

Łyko i Habowski.

Byli szybsi od pomocników, w rezultacie czego każdy ich bieg niósł grozę, a tylko niedokładność podań, czy innym razem błąd trójki środkowej powodował stratę doskonałych okazji. Do najbardziej pechowych strzelców należał Kopeć, strzelający z kilku kroków ponad bramkę kilkakrotnie. Lepiej pod każdym względem niż w ostatnich grach wypadł Artur. Solowe akcje, szybkość w wyzyskiwaniu błędów przeciwnika, pozwalały mu dochodzić najczęściej do pozycji, z których szczęśliwie strzelał.

Przeciw piątce ofensywnej Polonii

gra pomocy Wisły była murem,

który tylko raz można było przebrnąć w szczęśliwych okolicznościach. Gra Kotlarczyka II znajduje się od kilku tygodni na poziomie, określającym go

najlepszym naszym pomocnikiem.

Kwalifikacje starszego brata nie posiadają tylko tej szybkości i ciągłości wysiłku fizycznego, natomiast umiejętności operowania piłką i atakiem przedstawiają podobną klasę. Jezierski poprawia grę ofensywna, w defensywie nie ustępuje partnerom.

Para obrońców Wisły czuła się dobrze, poza krótkim okresem w początkach gry, w efekcie czego podła bramka Polonii. Madejski nie jest bez winy przy niej, zresztą mało miał zatrudnienia, a prawie żadnego poważnego.

Polonia zmieniła skład od czasu ostatniego pobytu. Niestety korzyści tego nie można było się dopatrzeć. W niedzielnym wyglądzie braki drużyny są tak wielkie, że chyba tylko gruntowne zmiany osobowe, przy równoczesnej silnej pracowitości i zaprawie, będą mogły pozwolić myśleć o powrocie do czasów lepszych.

Katastrofą był pierwszy bramkarz Korniejewski, który gubił piłki trzymane w ręce, ze stoickim spokojem przypatrywał się grze wtedy, gdy można było wyjść z bramki i łatwo uchronić się przed stratą bramki. Zmieniono go późno, a choć i następca rozpoczął puszczeniem łatwiej piłki, w każdym razie był lepszym. Obrona była jedyną linią zdolną do skutecznej gry. Bułanów i Szczepaniak opierali się całej ofensywie Wisły, a nawet zbyt ryzykownie zapuszczali się daleko w przód z zamiarem wspomagania swego ataku.

To, co grało przed nimi, daleko odbiegał od tego, by uznać je za wartościowe! Pomoc z Jelskim na środku zdała się na wysiłek fizyczny, mający na celu przeszkadzanie przeciwnikowi. Roboty konstrukcyjnej nie było, a za taką nie można uważać przypadków gry środkowego pomocy.

W ataku napastnika nie o nazwie, lecz z walorów gry, nie było. Ciszewski był graczem, dziś zostały słabe resztki rozumnych zagrań, niestety wykonanie, z braków fizycznych, szwankuje. Przesunięty nadto na skrzydło, tam był bez wartości, a dopiero przewrócony na łącznika, przypominał kilku podaniami swoją młodość piłkarską. Na drugim skrzydle dopiero po przerwie przy Ciszewskim miał Kruk sposobność wykazania, że mógłby być nawet zupełnie wartościowym graczem w innych warunkach. Natomiast trójka środkowa niemożliwa. Bułanow II strzelił bramkę przynajmniej.

Skład drużyn i przebieg gry

Wisła: Madejski, Szczepanik, Szumilas, Kotlarczyk II, I, Jezierski, Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik, Łyko. Polonia: Korniejewski (Ałaszewski), Szczepaniak, Bułanow, Seichter, Jelski, Odrowąż, Kruk, Bułanów, Kruszyński, Wolańczyk, Ciszewski.

Po kilku uderzeniach piłki Polonia zdobywa się na atak ze strzałem w aut. Zostaje nadal w pobliżu bramki i w 7 minucie udaje się Bułanowowi II "szpic" pod rękami nieprzygotowanego bramkarza. Już w następnej minucie nieporozumienie Kotlarczyka II z Madejskim grozi, a tylko strzał w piersi Madejskiego ratuje. Na tym kończy się powodzenie gości, bo Wisła poczyna prowadzić ofensywę skrzydłem lewym. Już w 17 minucie padła bramka Wisły ze strzału Łyki stojącego przedtem na spalonym. Następna pada w 21 minucie przy wydatnej pomocy Korniejewskiego, wpychającego piłkę do własnej bramki. Strzelcem był Artur. W dwie minuty potem całkiem regularnie uzyskuje bramkę Artur, lecz sędzia dopatrzył się spalonego. Za to w 25 minucie, po nieudanym złapaniu piłki przez bramkarza, uzyskuje Kopeć głową dalszą bramkę. Następnie strzelcami są Artur w 41 minucie i Kopeć w 44 minucie. Ostatnia bramka już wybitnie skompromitowała bramkarza.

Po przerwie Polonia przegrupowała się i zmieniła bramkarza. Następca z rąk wypuszcza do siatki piłkę, strzeloną przez Artura w piątej minucie gry. Teraz Wisła giniecie. Kopeć dwukrotnie z bliska marnuje pozycje. Na krótko przypomina się Polonia i podchodzi bez rezultatu do bramki Wisły. Ta natomiast strzela dalsze dwie bramki. W 28 minucie Habowski uzyskuje centrę głową, w 32 minucie Kopeć uzupełnia wynik do 8:1.

Widzów mało. Sędzia p. Posner.


JK


Polonia prowadziła z Wisłą 1:0 a przegrała 1:8
Polonia, 28 października 1935
Powyższy mecz, rozegrany w Krakowie, nie miał dla Polonii już właściwego znaczenia, bowiem nawet w przypadku zwycięstwa nie miała ona szans na wydobycie się ze strefy zagrożonej spadkiem z ligi państwowej. Zawody rozpoczęły się nawet dość sensacyjnie, bowiem Polonia w 6 minucie gry zdobywa niespodziewanie prowadzenie. Jednak już chwilę później uwidoczniła się przewaga Wisły, trwająca do końca meczu. Mimo tak wysokiego zwycięstwa Wisły wynik nie odpowiada przebiegowi gry, gdyż Wisła mogła nawet odnieść zwycięstwo dwucyfrowe. Od tak wysokiej porażki nie obronili Polonii dwaj bramkarze, a to Korniejewski i po przerwie Pałaszewski. W drużynie Polonii jedynie na wysokości zadania stanęli Szczepaniak i Bułanow.

Drużyna Wisły grała we wszystkich liniach bardzo dobrze, nie miała na ogół słabych punktów. Wyróżnił się Kotlarczyk I, Kopeć i Artur. Gra stała na ogół na wysokim poziomie, a Wisła zawsze była panem boiska i Polonia poza pierwszymi dziesięcioma minutami gry nie zagrażała jej poważnie. Bramki dla Wisły padły w następującej kolejności: w 15 minucie - Łyko, w 20 minucie Artur, w 25 minucie Kopeć, w 40 minucie - Artur, 44 minucie - Kopeć. Po przerwie w 5 minucie - Artur, w 27 minucie - Habowski, a wynik dnia ustalił Kopeć w 32 minucie. Sędzia Posner, na ogół dobry. Widzów około 1000.




Wisła - Polonia 8:1 (5:1)
Ilustrowana Republika, 28 października 1935
Kraków, 27 października.

Mecz zaczął się sensacyjnie, albowiem Polonia była w pierwszych minutach dość groźna i w 7 minucie Bułanów III silnym strzałem zdobył nawet pierwszą, a jak się później okazało również ostatnią bramkę dla Polonii. W dwie minuty później ten sam gracz ładnie strzela, lecz Madejski jest na stanowisku i wybiegiem ładnie broni.

Teraz gra toczy się przez kilka minut na środku boiska, aż wreszcie Wisła przejmuje całkowicie inicjatywę w swe ręce i zdobywa w 15 minucie ze stojącego na pozycji spalonej Łykę wyrównującą bramkę. Drugi punkt zdobywa w 20 minucie Artur po jednym biegu, a następnie w 24 Kopeć, w 40 znowu Artur i w 44 Habowski głową, przy czym Korniejewski wykazał beznadziejną grę przy obronie wszystkich prawie bramek.

Po przerwie w bramce Polonii gra Ałaszewski, lecz Wisła ma nadal całkowitą przewagę, przede wszystkim dzięki słabej grze ataku Polonii, w którym nic się nie klei. Czasami groźniejszy jest jedynie Ciszewski, który przeszedł z lewego skrzydła na prawego łącznika. Wszelkie jego zakusy niweczy jednak dobrze dysponowana obrona i pomoc krakowian. Już w piątej minucie po przerwie zdobywa Artur szóstą bramkę. Napad Wisły przesiaduje teraz stale przed bramką Polonii, gdzie jednak Artur, Kopeć lub Sołtysik przestrzeliwują dużo pozycji. Dalsze bramki zdobywają w 23 minucie Habowski głową z centry Łyki i w 33 Kopeć.

Wisła mogła podwyższyć wynik co najmniej do piętnastu bramek, jednak bardzo dobrze grający obrońcy Polonii Szczepaniak i Bułanow likwidowali często bardzo groźne zagrania wiślaków. Obok tej dwójki w zespole warszawskim wyróżnił się jeszcze Bułanow III w ataku. Reszta bardzo słaba. W Wiśle najlepiej podobali się bracia Kotlarczykowie.

Sędziował p. Posner, który nierzadko się mylił publiczności około 1500 osób.



Klęska Polonii w Krakowie.
Tygodnik Sportowy Bydgoszcz, 29 października 1935
W Krakowie w meczu o mistrzostwo Ligi Wisła pokonała zdecydowanie Polonię warszawską w stosunku 8:1 (5:1).

Przez cały czas zawodów Wisła miała ogromną przewagę. Niemniej prowadzenie zdobyła przypadkowo Polonia przez Bułanowa z winy obrony Wisły. W 15 minucie Wisła wyrównała przez Łykę. Dalsze bramki do przerwy zdobywają na zmianę Artur i Kopeć (po dwie).

Po przerwie Wisła góruje w dalszym ciągu bezapelacyjnie, a owocem jej przewagi są trzy bramki.

Najlepsi w Wiśle bracia Kotlarczykowie, Jezierski i Łyko.




9 bramek na boisku Wisły. Wisła - Polonia 8:1 (5:1)
Przegląd Sportowy, numer 117, str.2, poniedziałek 28 października 1935
Bramki dla Wisły: Artur i Kopeć po trzy, Chabowski i Łyko po jednej.

Sędzia p. Posner

Wisła: Madejski, Szumilas, Szczepanik, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Jezierski, Chabowski, Kopeć, Artur, Sołtysik, Łyko.

Polonia: Korniejewski, Bułanow, Szczepaniak, Seichter, Jelski, Odrowąż, Kruk, Wolańczyk, Kruszyński, Bułanow III, Ciszewski

W ciężkich warunkach, smagani przejmującym wichrem, siedzieliśmy przez półtorej godziny, licząc na przemarzniętych palcach, padające bramki. Było tych bramek sporo, więc widownia miała trochę emocyj. Poza tem zresztą na nic nie liczyła.

Od skazanej bezapelacyjnie n spadek Polonji nie spodziewano się niczego. Wiedziano, że nie stać ją na przeciwstawienie się Wiśle, kroczącej ostatnio ku górze i walczącej skutecznie z potentatami Ligi. Cóż dopiero z autsajderami!

Jakaż więc była sensacja, jaki dreszcz emocji przebiegł po zmarzniętych widzach, kiedy w pierwszych minutach goście "odważyli się" bronić, a nawet podjeżdżali pod bramkę przeciwnika. A cóż dopiero działo się, kiedy mocne kopnięcie Bułanowa III ulokowało piłkę w siatce Wisły: ta siódma minuta była doprawdy największą niespodzianką meczu. Większą, aniżeli wszystkie 8 min., w których padały następne gole po stronie warszawskiej.

Po chwilach niespodziewanego sukcesu przyszły dla gości ciężkie momenty. Drużyna, istniejąca tylko pracą swych obrońców, nie mogła jednak niczego więcej osiągnąć. Dodajmy jeszcze słabą formę Korniejewskiego i uganiających się bezcelowo pomocników, a wówczas zrozumiemy, dlaczego prowadząca 1:0 Polonia musiała 8-krotnie wyciągać piłkę z własnej bramki.

Istnieje jeszcze atak - powie czytelnik. Słusznie, ale ten na tym meczu nie mógł wiele zdziałać. Z jednej strony tyły, grające katastrofalnie, a z drugiej strony pomoc Wisły, twarda i nieugięta. Cóż więc mogła zdziałać ofenzywa, składająca się z gwiazd o minionej sławie - Ciszewski albo też zawodników, rokujących dobre nadzieje - Bułanow III, ale narazie jeszcze niezaprawionych do kampanji ligowej.

W tych warunkach Wisła miała łatwe zadanie. Spoczątku nie mogła wejść w uderzenie, ale już po kilkunastu minutach była panem boiska i strzelała w równych odstępach czasu bramki. Atak, gdzie najlepsi byli Kopeć i Łyko, oparty o dobrą pomoc zadecydował o wyniku. Reszta drużyny nie miała ciężkiego zadania. Po pierwszej bramce Bułanowa Wisła wyrównuje już w 16 m. przez Łykę. Do przerwy gospodarze mają bezwzględną przewagę. Artur w 20, Kopeć w 25, Artur w 40 i Kopeć w 44 strzelają kolejno dalsze punkty.

W drugiej połowie w Polonji następuje generalne przesunięcie: Korniejewskiego zastępuje Ałaszewski. Jakkolwiek puścił on niepotrzebnie jedną bramkę, to jednak był lepszy od swego poprzednika. Pozatem Jelski zmienia miejsce z Odrowążem, Wolańczyk idzie do pomocy, zastępuje go Ciszewski, a jego znów Selchier na skrzydle. Tak zestawiona Polonja gra lepiej, niż przed pauzą, ma nawet kilka pozycyj, nie przeszkadza to jednak, że atak Wisły uzyskuje dalsze bramki, a to ze strzałów Artura w 5 minucie, Chabowskiego w 27 i Kopecia w 32.

Sędzia p. Posner słabo orjentował się w spalonych.