1935.11.17 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 4:2

Z Historia Wisły

1935.11.17, I Liga, 18. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 12:15 lub 11:00
Wisła Kraków 4:2 (0:1) ŁKS Łódź
widzów: 3.000
sędzia: Walenty Gerblich z Lipin
Bramki

Bolesław Habowski 48'
Kazimierz Sołtysik 59'
Bolesław Habowski 68'

Artur Woźniak 75'
0:1
1:1
2:1
3:1
3:2
4:2
10' Edward Miller



69' Edmund Gątkiewicz

Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Stanisław Cholewa
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Mieczysław Jezierski
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Artur Woźniak
Kazimierz Sołtysik
Antoni Łyko

trener: brak
ŁKS Łódź
2-3-5
Antoni Piasecki grafika:zmiana.PNG (Stanisław Andrzejewski?)
Władysław Karasiak
Antoni Gałecki
Eugeniusz Tadeusiewicz
Alojzy Welnitz
Władysław Pegza I
Edward Miller
Antoni Lewandowski
Edmund Gątkiewicz
Henryk Koczewski "Wolski"
Władysław Król

trener:
W Wiśle debiut zaliczył Stanisław Cholewa.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Skomplikowana sytuacja w Lidze.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 13 listopada 1935
Wyniki niedzielne w Lidze nie dały spodziewanych rozstrzygnięć. Sytuacja jest nadal niejasna, ale sądząc z wszelkich okoliczności, a przede wszystkim stanu tabeli ligowej i terminarza pozostałych rozgrywek mistrzowskich, decyzji ostatecznej można oczekiwać już w najbliższą niedzielę.

[...]

Wisła właściwie po zwycięstwie nad Legią wyswobodziła się kompletnie z jakiejkolwiek groźby spadku, mając dobry stosunek bramkowy i 18 punktów.

[...]




Dwa mecze ligowe w Krakowie
Ilustrowany Kurier Codzienny, 15 listopada 1935
W najbliższą niedzielę zwolennicy piłkarstwa będą przeżywać znowu nie lada emocje. Oba bowiem zainteresowane kluby krakowskie, to jest Garbarnia i Wisła, porozumiały się i urządzają wspólne zawody na jednym boisku (Wisły). Program ich jest następujący: o godzinie 10:30 Legia - Garbarnia, o godzinie 12:15 ŁKS - Wisła.

Stawka obu tych spotkań będzie niezwykła, gdyż tak w jednym, jak i w drugim przypadku idzie o uratowanie się przed grożącym jeszcze dalej spadkiem. Rachuby jakiekolwiek, iż Legia wystąpi w osłabionym składzie, mogą okazać się płonnymi, gdyż z doświadczenia wiemy, że młodzi zastępcy rutynowanych graczy, są częściej więcej ambitni i walczą z większą ofiarnością. Stąd nie może być mowy o pewnej wygranej Garbarni.

Podobna jest i sytuacja Wisły, która się spotka z ŁKS-em. Wiadomo bowiem, iż mecze tych drużyn obfitowały zawsze w niespodzianki. Stąd pozycja i szanse Wisły na zwycięstwo nie są tu też bynajmniej stuprocentowe.




Zaszczytne jubileusze.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 16 listopada 1935
W najbliższą niedzielę dwaj znani gracze ligowej drużyny Wisły i wielokrotni reprezentanci barw polskich bracia Kotlarczykowie obchodzić będą rzadki w dziejach sportu krakowskiego, a nawet polskiego jubileusz.

Pierwszy z nich Jan wystąpi na meczu ŁKS - Wisła po raz czterechsetny na zielonej murawie w I drużynie, zaś drugi Józef po raz trzechsetny bronić będzie na tym meczu barw Wisły.

Przedsprzedaż biletów na mecze Garbarnia - Legia i Wisła - ŁKS, które się odbędą w najbliższą niedzielę wspólnie na boisku Wisły, już się rozpoczęła.




Rozstrzygająca niedziela dla piłkarzy krakowskich
Ilustrowany Kurier Codzienny, 17 listopada 1935
Kraków, 16 listopada.

Jutrzejszy dzień niedzielny będzie dla piłkarstwa krakowskiego pod wieloma względami decydujący. Ważyć się będą losy piłkarskich klubów ligowych, ich lepsze lub gorsze przyszłości.

W najcięższej sytuacji znajduje się Cracovia, która musi grać mecz decydujący na obcym gorącym terenie w Wielkich Hajdukach i tylko zwycięstwo zasadniczo ratować ją może przed spadkiem z Ligi.

Niewesołą jest także pozycja Garbarni, która musi koniecznie wygrać z Legią, aby wydostać się z zagrożonej strefy. W przeciwnym bowiem wypadku może ona zostać kontrkandydatem Cracovii do opuszczenia elity piłkarstwa polskiego.

Nawet Wisła, mimo 5 miejsca w tabeli ligowej, musi koniecznie wytężyć wszystkie siły, aby zwyciężyć tak twardego i nieustępliwego przeciwnika, jakim jest ŁKS, jeśli chce już definitywnie mieć zabezpieczone miejsce w lidze.

To krótkie przedstawienie sytuacji, w jakiej znajdują się kluby krakowskie, dobitnie podkreśla znaczenie niedzielnych rozgrywek ligowych, z których dwie niezwykle interesujące odbędą się w Krakowie na boisku Wisły, a mianowicie o godzinie 11-tej ŁKS - Wisła, a o godzinie 12:45 Legia - Garbarnia. Zawody ligowe poprzez interesujący mecz o mistrzostwo klasy A okręgu krakowskiego między Grzegórzeckim KS a Wisłą Ib. Zainteresowanie zawodami niesłychane, pozostałe bilety są jeszcze do nabycia w przedsprzedaży.




Ilustrowany Kurier Codzienny, 18 listopada 1935
Kraków. 17 listopada. Boisko Wisły, godz. 9.15 Grzegórzecki KS - Wisła IB o mistrzostwo okręgowe kl. A KZOPN-u.

Boisko Wisły, godz. 11-ta: ŁKS - Wisła o mistrzostwo Ligi.

Boisko Wisły, godz. 12:45: Legia - Garbarnia o mistrzostwo Ligi.




Wisła - ŁKS 4:2 (0:1)
Ilustrowany Kurier Codzienny, 19 listopada 1935
[...]

Inne wyniki oznaczają awans klubów walczących o lepszą lokatę, a mianowicie Wisła dzięki zwycięstwu nad ŁKSem dostała się na czwarte miejsce w tabeli [...]

Pozostałe mecze ligowe, a mianowicie Garbarnia - Wisła i Śląsk - Warszawianka w dniu 24 bm. oraz Warszawianka - Wisła w dniu 1 grudnia będą już bez większego wpływu na ukształtowanie się tabeli, chodzić tu będzie tylko o przegrupowanie w pozycjach środkowych.

I tej niedzieli Kraków miał sposobność zobaczenia aż czterech drużyn ligowych w walce o bardzo cenne punkty. Pierwszy mecz, rozegrany na boisku Wisły między drużyną gospodarzy a ŁKS należał, do najbardziej emocjonujących spotkań w ostatnim sezonie. Złożyła się na to nie tylko faktycznie zacięta gra obu zespołów, trudny, śliski teren, oraz doniosłość rozgrywki, ale także i to niestety sposób sędziowania p. Gerblicha, który swoimi orzeczeniami skierowanymi głównie przeciw Wiśle, wyprowadził z równowagi drużynę gospodarzy. Gdy zaś ŁKS przypadkowo zdobył prowadzenie, Wisła zdenerwowała się do reszty i zdawało się, że tym razem Wisła wyjdzie z meczu pokonana.

Po pauzie sytuacja zmieniła się. Wisła opanowała się, a strzelenie wyrównującej bramki dokonało reszty. Od tej pory Wisła stale przeważa i ostatecznie wychodzi z walki zwycięsko i to zasłużenie, gdyż przez całą drugą połowę przeważała znaczenie. W tej części meczu tempa gry nie wytrzymała pomoca ŁKS, co ułatwiało ofensywie Wisły przedostawanie się bardzo często pod bramkę gości. Piasecki, który, grał zresztą zupełnie dobrze, po trzech puszczonych bramkach dał się zmienić przez Andrzejewskiego pod koniec meczu. Nie uchroniło to ŁKS od otrzymania czwartego gola.

Do pauzy atak Wisły, jak i reszta drużyny, jest wyraźnie zdenerwowany. Akcje nie udają się, silniejsza natomiast fizyczne drużyna ŁKS łatwiej daje sobie rady ze śliskim terenem i zdobywa przewagę. Do reszty wyprowadza drużynę Wisły z równowagi podyktowane bardzo problematycznych dwóch rzutów wolnych, tak, że ostatecznie ŁKS znajduje drogę do bramki Wisły i 9 minucie zdobywa prowadzenie ze strzału Millera.

W tym okresie gry Wisła gra bardzo nerwowo. Akcje ataku, doprowadzone do obrony ŁKS tu się załamują i Wisła nie wykorzystuje kilku pewnych sytuacji. Piasecki kilkakrotnie broni efektownie i szczęśliwie. W 40 minucie obrońca ŁKS fauluje na polu karnym napastnika Wisły, ale sędzia tego nie chce widzieć i pierwsza połowa kończy się sukcesem łodzian 1:0.

Po pauzie już w czwartej minucie Wisła dochodzi do wyrównania przez skuteczny przebój Artura, który podaje Chabowskiemu i ten strzela bramkę. Bramka ta zachęca Wisłę do energiczniejszej gry i niebawem gospodarze uzyskują zdecydowaną przewagę, którą z małymi wyjątkami utrzymują już do końca gry.

13 minuta po kornerze Sołtysik uzyskuje drugą bramkę dla Wisły, a w kilka minut później Habowski z podania Kopecia strzela trzecią bramkę dla Wisły. Zdawałoby się, że wynik meczu jest przesądzony, ale ŁKS nie daje za wygraną i niebawem udaje mu się przebój, po którym Gądkiewicz strzela drugą bramkę dla ŁKS.

Wyrównanie zdaje się wisieć na włosku, ale Wisła opanowuje się i mimo okresu słabości niebawem znowu dochodzi do głosu. W 39 minucie po ładnym przeboju strzela czwartą i ostatnią bramkę dla Wisły Artur. Koniec meczu przynosi jeszcze kilka ciekawych akcji, gdyż obydwie drużyny nie ustają w usiłowaniach zmiany wyniku, ale ostatecznie wygrywa Wisła 4:2.

Widzów około 3000 osób. Drużyny wystąpiły w następujących składach: ŁKS - Piasecki (Andrzejewski), Karasiak, Gałecki, Tadeusiewicz, Welnic, Pegza, Król, Wolski, Gądkiewicz, Lewandowski i Miller. Wisła: Madejski, Szumilas, Cholewa, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Jezierski, Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik i Łyko.

Po meczu Wisły z ŁKS nastąpiła uroczystość uczczenia dwóch graczy Wisły, a mianowicie Jana Kotlarczyka, który grał czterechsetny mecz w barwach Wisły, oraz Józefa Kotlarczyka, który grał po raz trzechsetny.

Uroczystość zagaił prezes Wisły dyrektor Orzelski, który przemówił w serdecznych słowa do obu graczy, składając im życzenia dalszych sukcesów oraz wręczając im kosze kwiatów. Z kolei składali im życzenia przedstawiciele Ligi, KZOPN, drużyna ŁKS, Garbarni, Legii, młodszych drużyn Wisły oraz innych sekcji Wisły. Na koniec przemówił honorowy kapitan pierwszej drużyny Wisły kpt. Reyman, gratulując jubilatom i życząc im dalszego powodzenia. Proste żołnierskie słowa kpt. Reymana wywołały szczególne wrażenie na widowni, która gromko oklaskiwała obydwu zasłużonych i cenionych jubilatów.




Wisła wychodzi na czwarte miejsce. Wisła - ŁKS 4:2 (0:1)
Raz, Dwa, Trzy, 19 listopada 1935
[...]

Z innych spotkań na czoło wysunęło się spotkanie ŁKSu z Wisłą, które było zaciętą walkę o czwarte miejsce w lidze. Zwycięzcą została Wisła, która ma szansę na tej pozycji utrzymać się na stałe.

[...]

Dwa mecze w Krakowie.

Przesunięcie terminów z lata na tak późną jesień utrudniają urządzenie dwu spotkań ligowych w jednym dniu. W niedzielę Wisła i Garbarnia wspólnie zaaranżowały dwa mecze na boisku Wisły. Na szczęście idealna "piłkarska" pogoda ułatwiła im to tak, że w połowie listopada zapalenie widzowie mogli bez ryzyka dla zdrowia spędzić prawie 4 godziny na boisku.

Dwumecz dał krakowskim drużynom zwycięstwa, bardzo im zresztą potrzebne. Widzowie - około 2500 - nie mogli uskarżać się na brak emocji różnego rodzaju, w czym ilość 14 bramek miała bodaj największe wartości spośród nich, a ciekawość, ile ich jeszcze padnie, zatrzymywała tych, którzy liczyli na lepszy poziom. Ostatnia część widowiska stała pod znakiem sędziego, który swymi pomyłkami nie zwykłą wściekłość, ale wesołość wywoływał na boisku i widowni.

[...]

Są zawodnicy i drużyny całe, którzy nie lubią, boją się wprost wszelkich uroczystości boiskowych, jak szofer kota na drodze. Przesąd jak wiele innych, a jednak... W niedzielę od razu cała rodzina Kotlarczyków "jubileuszowała" cyfrą 300 zawodów u młodszego, a 400 u starszego brata. Co one znaczą już same w sobie, oceni każdy widz, co zaś wtedy, gdy są one przeważnie mistrzostwami naszej ligi, o tym mówić mógłby ślady na nogach, przeżycia nerwowe zawodników. Nic zatem dziwnego, że obaj byli przedmiotem gorącej sympatii, wysłuchali wielu przemówień i życzeń, do których i my swoje dołączamy.

A przecież coś tam tkwi w przesądzie graczy, bo start Wisły odbiegał bardzo od poziomu, widywanego u niej. Cała drużyna jakoś dziwnie nie mogła zapanować nad sobą, nic jej nie udawało się. Trwało to tak przez całą pierwszą połowę, a sytuację pogarszał fakt, że ŁKS zdołał wykorzystać ten słabszy okres Wisły i

strzelił jedną bramkę.

Widocznym było, że drużynie potrzebna jest jakaś podnieta, by opanowała się. Istotnie tak było. Bo, gdy zaraz po przerwie Habowski uzyskał pierwszą bramkę - w czym bramkarz Piasecki miał wybitną zasługę - nastrój drużyny zmienił się gwałtownie. Z tą chwilą role przeciwników zmieniły się i Wisła mogła uzyskać zasłużone po przerwie zwycięstwo.

Ranny przymrozek i południowe słońce sprawiły, że boisko na swojej powierzchni było oślizgłe, podczas gdy podłoże było twarde. Na nim gracze Wisły nie czuli się dobrze, w przeciwieństwie do Łodzian, szybszych i zwrotniejszych, co pozwalało im być częściej przy piłce, nią sprawniej operować. Wkładali też goście w swą grę więcej wysiłku niż gracze Wisły, a skutki tego pokazały się w drugiej połowie, gdy Wisła odzyskała równowagę, przyzwyczaiwszy się do boiska. W tym czasie jej gra ciągle jeszcze nie była w pełni dobrą, ale i te momenty starczyły na uzyskanie przewagi nad ŁKS, tracącym coraz gruntowniej swe walory sprzed pauzy.

Do przerwy grała Wisła słabo, nic jej nie wychodziło. Żaden z zawodników nie zbliżył się do swojej normalnej formy. Po przerwie

poprawa ogarnęła wszystkie linie,

dając już całość wysiłku i zamierzeń. Madejski miało tyle trudniejsze niż zwykle zadanie, że obrońcy w pierwszej połowie swymi wykopami na kilka zaledwie metrów, stwarzali sami groźne sytuacje pod jego bramką. Wybrnął z tego wcale dobrze. W drugiej połowie dobrze likwidował wypady ŁKS. Gra obrońców mimo poprawy po przerwie nie była bez błędów, do jakich zaliczyć trzeba niepewność wykopu i pozbywanie się piłki bez celu.

Jubilaci poddali się psychozie pierwszej połowy. Po niej znowu zawładnęli linią pomocy, mając w szeregu Jezierskiego, pociągającego się wraz z nimi z okresu słabości do pożytecznej gry. Rozpocząwszy grę spokojną dołem, planowo, rozruszali przed sobą atak, nadali mu więcej rozmachu. Przyszło im to łatwiej dlatego, że w tym czasie ofensywna linia ŁKS straciła swą spoistość, była zatem mniej groźną i pozwalała na poświęcenie więcej uwagi atakowi.

Suma grzechów linii ofensywnej Wisły przed pauzą była pokaźna. Nie dała wówczas stanowczo nic z wartości, jakie przyniosły ostatnie zwycięstwa. Do pewnego tylko stopnia zadowolić mógł w tym okresie Habowski, podejmujący walkę, inicjujący biegi, niestety niecelowo przedłużane do linii autowej. Ten sam gracz stał się po przerwie inicjatorem największej ilości ataków, umiejąc uciec z piłką, obejść w biegu przeciwnika, podać dobrze a także strzelić w potrzebie.

Volejowa bramka, zapoczątkowana na przez niego, nie tylko wyrównała wynik do 1:1, ale wpłynęła na zmianę nastroju i dlatego

zadecydowała o grze i wyniku.

Łyko mógłby odegrać podobną rolę, gdyby nie skłonność jechania do środka ataku z piłką, nawet błądzenie tam bez niej w czasie, gdy na skrzydle byłby najbardziej potrzebny. To było u niego błędem.

W trójce nie było gracza o wyraźniejszych zaletach. Każdy z nich miał dobre chwile, przyczynił się w nich do uzyskania zwycięstwa, ale brak im było ciągłości w utrzymaniu się na poziomie. Po bardzo dobrym zagraniu trafiał się kiepski moment na przemian i stąd wrażenie ogólne ich gry było przeciętne.

ŁKS do przerwy i po niej to

dwa oblicza drużyny,

która oparła swe wartości na dobrym przystosowaniu się do terenu, dzięki zwrotności i pracowitości, które jednakże nie mogły zastąpić braków gry technicznych wtedy, gdy siły fizyczne nie dopisywały już. Jeżeli ŁKS mógł mieć jakieś szanse na zwycięstwo, to tylko w pierwszej połowie, bo w drugiej Wisła była lepsza.

Linią, która skutecznie opierała się przez cały czas przeciwnikowi, była obrona. Do przerwy nie było to tak trudno, ale po niej obaj obrońcy ustawicznie byli w akcji, mając przeciw sobie niejednokrotnie całą linię ataku Wisły. Najtrudniejsi byli w pojedynkach. Błąd trójki obronnej

tkwił w bramkarzu.

Piasecki, efektownie wyłapujący dalekie i wysokie piłki, staje się mniej pewniejszy przy akcjach bliższych bramki. Strzał Habowskiego przepuścił w przekonaniu, że jedzie poza bramkę. Rezerwowy Andrzejewski zdradzał jeszcze więcej zdenerwowania.

Przy słabym ataku Wisły pomoc ŁKS przedstawiała się całkiem dobrze. Gdy jednakże napastnicy Wisła ożywili się, wylazły z nich braki w kryciu, oddaniu piłi partnerom. Na ogół lepiej trzymał się tylko środkowy Welnic, najdłużej szafujący siłami.

Różnica w grze ataku przed i po przerwie u ŁKS była odwrotnością ataku Wisły. Stary znajomy Król na lewym skrzydle przypominał się biegami, bo podania były już gorsze. Natomiast lepiej wypadła gra Millera, do przerwy najlepszego napastnika na boisku. Młoda trójka środkowa zadowoliła swą pracowitością i ruchliwością, a w niej środkowy Gontkiewicz zdradzał wcale niezłe opanowanie techniczne i zadatki celowej gry. Wszystko tylko do przerwy. Po niej całość tej linii nie istniała. Drużyny wystąpiły w następujących składach: Wisła - Madejski, Szumilas, Cholewa, Kotlarczyk II, I, Jezierski, Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik, Łyko. ŁKS: Piasecki, Karasiak, Gałecki, Tadeusiewicz, Welnic, Pegza, Miller, Lewandowski, Gontkiewicz, Wolski, Król.

Różnica w zdolność przystosowania się do terenu jest widoczna od razu u drużyn. Wisła niepewna, ruchy graczy chwiejne, ŁKS żywy, szybki. Zyskuje też zaraz na terenie i atakuje, a już w 9 minucie z małej odległości

pada dla niego bramka.

Gra toczy się na środku boiska, a dojście do bramek znaczą kornery. ŁKS ciągle jest groźniejszy, choć i atak Wisły dochodzi do pozycji. Obie te linie jednak zawodzą pod bramkową, choć omyłki sędziego ułatwiają im zadanie. W 24 minucie Artur i Łyko mogą zmienić wynik, ale obaj przepuszczają piłkę pod nogą. Podobna sytuacja trafiła się ŁKS przy nieporozumieniu się obrońców z Madejskim, ponieważ jednak piłka wyszła przedtem na aut, sędzia nie uznaje bramki. Pod koniec tej części Kopeć przedziera się ku bramce ŁKS, zatrzymany rękami, traci pozycję w polu karnym, czego sędzia nie widzi.

Już w 3 minucie po przerwie rozpoczyna się

seria przewagi Wisły,

gdy Habowski wolejem uzyskuje bramkę przy źle obliczonym spokoju Piaseckiego. Teraz Wisła odżywa i wreszcie gra. W 16 minucie po kornerze Sołtysik przedłuża piłkę do bramki i jest 2:1. Gra zaostrza się, co powoduje wiele przerw. W 23 minucie Habowski zamienia podanie Kopecia (ofsajd?) na trzecią bramkę, po której Piasecki odstępuje zajęcie rezerwowemu. W następnej minucie wypad Króla przynosi dobity z bliska strzał Gontkiewicza do bramki Wisły.

Przepływ energii u ŁKS znaczy się zwiększoną bojowością obu stron. Zwycięsko z niej wychodzi Wisła, strzelająca przez Artura w 29 minucie czwartą bramkę. Dalsza gra nie zmienia swego wyglądu i wyniku.

Sędzia p. Gerblich mylił się.




Wisła - ŁKS 4:2 (0:1)
Głos Poranny, 18 listopada 1935
Kraków.

ŁKS, pomimo porażki, pozostawił dobre wrażenie. Łodzianie wystąpili ze zmienioną linią ataku, gdyż bez Sowiaka, zamiast którego grał Lewandowski. Poza tym w ataku grali Król, "Wolski", Gątkiewicz i Miller. Koncepcja ta okazała się trafną, gdyż wpłynęła pomyślnie na grę całej drużyny.

Do połowy łodzianie bynajmniej nie ustępowali gospodarzom, przeciwnie mieli nawet lekką przewagę i zdobyli prowadzenie przez Króla. W drugiej połowie nastąpił zwrot na korzyść Wisły, która rozpoczęła seria energicznych ataków.

Po wyrównującej bramce Habowskiego Wisła strzela dalsze dwie bramki przez Sołtysika i Habowskiego. Teraz z kolei uzyskuje na dłuższy okres czasu przewagę ŁKS, strzelając drugą bramkę przez Lewandowskiego. Pod koniec łodzianie opadają na siłach, co wykorzystuje Wisła i zdobywa ostatnią bramkę przez Artura.

W stosunku do przebiegu meczu zwycięstwo Wisły bo za wysokie. W ramach meczu uczczono jubileusz braci Kotlarczyków z okazji czterechsetnego meczu w barwach Wisły Kotlarczyka I i trzechsetnego meczu jego młodszego brata Józefa. Sędziował p. Gerblich.




Wisła zwycięża ŁKS (Łódź) 4:2 (0:1)
Nowy Dziennik, 18 listopada 1935
Finisz krakowskiej Wisły jest naprawdę imponujący. Kolejnym dalszym zwycięstwem winduje się ona na czwarte miejsce w tabeli.

Zawody były bardzo ładne i stały na wysokim poziomie. W pierwszej części przewaga należała do łodzian, którzy zdobyli prowadzenie w 11 minucie w zamieszaniu podbramkowym przez Millera, atoli wypompowali się własnym tempem i oddali w drugiej połowie pola doskonale usposobionemu atakowi Wisły, który strzelił 4 bramki przez Habowskiego (2), Sołtysika i Artura. Goście zdołali tylko raz uwieńczyć kontratakiem swe wysiłki i osłabić rezultat końcowy drugą bramką.

Z graczy wyróżnić należy u gospodarzy cały napad, Kotlarczyka II w pomocy i bramkarza Madejskiego w drugiej połowie, u gości, niemających właściwie słabych punktów, wymienić należy Piaseckiego, Karasiaka i Welnica.

Sędziował p. Gerblich ze Śląska, w drugiej części lepiej niż w pierwszej.

Jubileusz braci Kotlarczyków

Zawody zakończone zostały piękną uroczystością. Korzystając z podwójnej imprezy urządziła Wisła swym zasłużonym pomocnikom braciom Kotlarczykom, będącym równocześnie długoletnią ostoją polskiej reprezentacji piłkarskiej, obchód jubileuszowy ich czterechsetnego względnie trzechsetnego meczu, przy czym uczestniczyły cztery drużyny. Jubilaci otrzymali moc kwiatów od klubów ligowych i kolegów i zniesieni zostali po przemówieniach na barkach kolegów do szatni.



Wisła - ŁKS 4:2 (0:1)
Ilustrowana Republika, 18 listopada 1935
Kraków, 17 listopada.

Na pierwszy ogień dzisiejszego czwórmeczu ligowego poszło spotkanie ŁKSu z Wisłą zakończone zwycięstwem gospodarzy.

ŁKS mimo przegranej pozostawił jak najlepsze wrażenie. Gdyby napastnicy drużyny łódzkiej celniej strzelali, wynik meczu byłby zupełnie inny.

Początkowo przeważał ŁKS, który już w 9 minucie zdobywa bramkę przez Millera. Powoli ujmuje inicjatywę Wisła, która atakuje bez przerwy, lecz napastnicy marnują szereg okazji.

Ostatnie minuty pierwszej połowy należą znów do ŁKSu i Król zdobywa co prawda bramkę nieuznaną jednak przez sędziego.

Po zmianie stron wyrównuje Chabowski już w pierwszych minutach, a w 13 minucie Sołtysik uzyskał prowadzenie dla Wisły. W kilka minut później uzyskuje Chabowski trzecią bramkę. ŁKS rewanżuje się z miejsca bramką zdobytą przez Gątkiewicza.

Zanosi się na wyrównanie bowiem ŁKS przeważa, nieoczekiwanie jednak uzyskuje w 30 minucie Artur czwartą najładniejszą bramkę dnia.

Mimo obustronnych wysiłków wynik meczu nie uległ już zmianie. Sędziował b. słabo p. Gerblich.




Wisła - ŁKS 4:2 (0:1)
Orędownik, 19 listopada 1935
Kraków - mecz miał nader ciekawy przebieg, przyczym gra stała na ogół na wysokim poziomie. Usprawiedliwia to fakt, że nie wchodził u obu drużyn w rachubę ani spadek z Ligi, ani też tytuł mistrzowski. Obie drużyny wystąpiły w swych zwykłych składach.

Pierwsza część gry należała do gospodarzy, jednak nie na długo, gdyż łodzianie się wkrótce rozegrali, przejmując inicjatywę gry. Przewagę swoją - momentami dość znaczną - ŁKS nie umiał jednak wyzyskać cyfrowo. Napastnicy bowiem strzelali za mało i bardzo niecelnie. Jedyną bramkę uzyskał w tej części gry dla ŁKS Miller.

Po przerwie gra początkowo była wyrównana. Następnie inicjatywę przejęła z kolei Wisła, która często zagrażała bramce gości. Bramki dla niej w tej części gry uzyskali Chabowski dwie oraz Artur i Kopeć po jednej. Drugi punkt dla łodzian zdobył Wolski, przyczym trzecią bramkę Wisła uzyskała ze spalonego. Sędziował p. Gerlich.


(M)



Wisła - ŁKS 4:2 (0:1). Zwycięski pochód z przedostatniego miejsca na 4-te
Czas, 19 listopada 1935
Do przerwy więcej z gry miał ŁKS. Już w 9-tej minucie Miller strzelił bramkę dla ŁKS. Po zmianie pól, w 3-ej minucie Habowski wyrównuje, w 12-ej minucie Sołtysik uzyskał prowadzenie, w 23-ej minucie Habowski podwyższa wynik, po czym 2-gi punkt dla ŁKS strzela z wypadu Gątkiewicz. Wreszcie czwartą i ostatnią bramkę dla Wisły uzyskał Artur w 30-ej minucie.

Po meczu odbyło się uroczyste wręczenie kwiatów jubilatom Wisły, braciom Kotlarczykom, z których starszy, Jan, obchodzi jubileusz 400-ego meczu, a młodszy, Józef, 300-ego meczu w barwach Wisły.




Wisła - ŁKS 4:2 (0:1).
Głos Narodu, 18 listopada 1935
Z małymi przerwami mecz toczył się pod znakiem przewagi Wisły, nad ostro grającymi i rozpaczliwie broniącymi się łodzianami, którym jedno z nielicznych zagrań udaje się, dzięki nieporozumieniu obrony miejscowych, zamienić na bramkę. Strzelił ją w 10 minucie Mueller.

Wisła wyrównuje dopiero po przerwie przez Habowskiego, a następnie podwyższa wynik do 3:1 przez Sołtysika i Habowskiego. Łodzianie za dwie bramki rewanżują się jedną przez Gątkiewicza. Wreszcie Artur ustala wynik dnia 4:2. Sędzia p. Gerblich.




Kraków: Wisła -ŁKS 4:2 (0:1)
Echo, 18 listopada 1935
ŁKS, pomimo porażki, pozostawił dobre wrażenie. Łodzianie wystąpili ze zmienioną linią ataku, gdyż bez Sowiaka, zamiast którego grał Lewandowski. Poza tym w ataku grali Król, "Wolski", Gątkiewicz i Miller. Koncepcja ta okazała się trafną, gdyż wpłynęła pomyślnie na grę całej drużyny.

Do połowy łodzianie bynajmniej nie ustępowali gospodarzom, przeciwnie mieli nawet lekką przewagę i zdobyli prowadzenie przez Króla.

W drugiej połowie nastąpił zwrot na korzyść Wisły, która rozpoczęła seria energicznych ataków. Po wyrównującej bramce Habowskiego Wisła strzela dalsze dwie bramki przez Sołtysika i Habowskiego. Teraz z kolei uzyskuje na dłuższy okres czasu przewagę ŁKS, strzelając drugą bramkę przez Lewandowskiego. Pod koniec łodzianie opadają na siłach, co wykorzystuje Wisła i zdobywa ostatnią bramkę przez Artura. W stosunku do przebiegu meczu zwycięstwo Wisły bo za wysokie.

W ramach meczu uczczono jubileusz braci Kotlarczyków z okazji czterechsetnego meczu w barwach Wisły Kotlarczyka I i trzechsetnego meczu jego młodszego brata Józefa.





Wisła - ŁKS 4:2
Tygodnik Sportowy Bydgoszcz, 19 listopada 1935
Kraków. W meczu ligowym w Krakowie Wisła pokonała ŁKS 4:2 (0:1).

Wisła odniosła zasłużone zwycięstwo, dzięki czemu wysunęła się na czwarte miejsce w tabeli mistrzowskiej.

Do przerwy więcej z gry miał ŁKS, którego ataki były groźniejsze.

Już w 9-ej minucie Muller strzelił bramkę dla ŁKS, a wynik ten utrzymuje się do przerwy.

Po zmianie pól, atak Wisły jest lepiej dysponowany. W 3-ej minucie Habowski wyrównuje, w 12-ej minucie Sołtysik uzyskał prowadzenie, w 23-ej minucie Habowski podwyższa wynik, po czym drugi punkt dla ŁKS strzela z wypadku Gątkiewicz. Wreszcie czwartą i ostatnią bramkę dla Wisły uzyskał Artur w 30-ej minucie.

W drużynie Wisły najlepiej wypadła linia pomocy, w drużynie łódzkiej na wyróżnienie zasługują: Król, Wełnic i Karasiak.

Sędziował p. Gerblich.

Po meczu odbyło się uroczyste wręczenie kwiatów jubilatom Wisły, braciom Kotlarczykom: z których starszy, Jan, obchodzi jubileusz 400-ego meczu, a młodszy, Józef, 300-ego meczu w barwach Wisły.

Tabela Ligi:

Po niedzielnych rozgrywkach ligowych tytuł mistrza Polski w piłce nożnej na rok bieżący zdobył Ruch Śląski.

Do klasy A spadają drużyny Cracovii i stołecznej Polonii.

Do jubilatów przemawiali: prezes Wisły, przedstawiciele Ligi, zarządu KOZPN i klubów krakowskich.




Wisła pnie się jeszcze wyżej
Przegląd Sportowy,, numer 126, str.4, poniedziałek 18 listopada 1935
KRAKÓW, 16.11. - Tel. wł. - Wisła - ŁKS 4:2 (0:1)

Bramki da Wisły zdobyli: Habowski dwie, Artur i Sołtysik po jednej, dla ŁKS Miller i Gątkiewicz.

Sędzia p. Gerblich

Wisła: Madejski, Szumilas, Cholewa, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Jezierski, Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik, Łyko.

ŁKS: Piasecki, Karasiak, Gałecki, Tadeusiewicz, Welnic, Pegza, Miller, Lewandowski, Gątkiewicz, Wolski, Król

Gdyby wziąć pod uwagę wszystkie trzy tegoroczne występy ŁKS w Krakowie, to pierwsza połowa meczu z Wisłą była ich najlepszym wyczynem. W tym okresie zaprezentowali się jako dobrze zmontowany zespół, w którym szybkość i współgranie były dominującymi cechami.

Ruszyli do boju z takim impetem, że już po 10 minutach prowadzili 1:0. w tym okresie gry Piasecki miał wiele szczęścia, a para Gałecki i Karasiak dawała sobie radę z atakiem Wisły. Teraz i Welnic był wciąż przy piłce, a Pegza sekundował mu dzielnie.

Trudny był do utrzymania Król, współpracujący dobrze z Wolskim i Gątkiewiczem. Słabiej tylko wypadła prawa strona, gdzie Lewandowski nie potrafił nawiązać kontaktu z Mullerem. Zmieniło się to wszystko już pod koniec pierwszej połowy. Obrona Wisły ustabilizowała swą formę. Madejski złapał kilka ostrych piłek, a pomoc rozkręciła się na dobre. Teraz dopiero widać było Kotlarczyków, operujących skutecznie, również Jezierski szachował swego przeciwnika. Najbardziej poprawił się atak gospodarzy.

Druga połowa to okres prawie że bezustannej przewagi, okres gorących sytuacyj pod bramką łodzian. O ile Łyko grał słabiej, niż przeciw Legji, o tyle znów Sołtysik poprawił się znacznie. Artur oprócz wspaniałej bramki dyrygował świetnie kwintetem, a prawa strona pozostawała w ścisłym z nim kontakcie. Nic dziwnego, iż padły 4 bramki, mogło ich być znacznie więcej. Gra rozpoczyna się pięknym strzałem Artura, obronionym przytomnie przez Piaseckiego. Łodzianie rewanżują się atakiem i bramką strzeloną po odgwizdaniu spalonego. ŁKS jest obecnie w ofenzywie, czego widocznym znakiem bramka, uzyskana przez Millera. Po kilkunastu minutach gra wyrównuje się. Goście mają więcej pozycyj nie grzeszą jednak zbytnią orjentacją.

Już w 3 minucie drugiej połowy pada wyrównanie. Wisła jest obecnie w przewadze, uzyskuje dalsze punkty w 13 m. przez Sołtysika i w 22 przez Habowskiego. Zryw gości, którzy w minutę później rewanżują się przez Gątkiewicza. W 30-ej m. Artur podwyższa wynik. Ostatnie minuty mijają przy silnej przewadze Wisły. Sędzia p. Gerblich miał słabe momenty.


Tel. wł.



Naprzód : organ Polskiej Partji Socjalistycznej. 1935, nr 361 - 1935.11.19

Walka bardzo zacięta. Drużyna łódzka sprawiła bardzo dobre wrażenie i w pierwsze: połowic była, przeciwnikiem zupełnie równorzędnym, prowadząc nawet 1:0. Po przerwie Wisła rozgrywa się i zdobywa kolejne bramki. Podczas meczu odbyła się uroczystość wręczenia upominków braciom Kotlarczykom. a mianowicie: Janowi za 400-ny mecz, a Józefowi za 300-ny mecz w barwach Wisły. Sędzia p. Gerblich.


Kurjer Polski. R. 38, 1935, nr 320

Wisła- Ł. K . S. 4:2

W meczu ligowym w Krakowie Wisła pokonała Ł. K . S . 4:2 (0:1).

Wisła odniosła zasłużone zwycięstwo, dzięki czemu wysunęła się na czwarte miejsce w tabeli mistrzowskiej.

Po meczu odbyło się uroczyste wręczenie kwiatów jubilatom Wisły, braciom Kotlarczykom, z których starszy, Jan, obchodzi jubileusz 400 meczu ,a młodszy, Józef, 300-go meczu w barwach Wisły.

Do jubilatów przemawiali: prezes Wisły, przedstawiciele Ligi, zarządu K.O .Z.P.N. i klubów krakowskich