1936.05.24 Wisła Kraków - Chelsea Londyn 1:0

Z Historia Wisły

Mecz jubileuszowy z okazji 30-lecia Wisły.
1936.05.24, mecz towarzyski, Kraków, Stadion Wisły, 17:30, niedziela
Wisła Kraków 1:0 (1:0) Chelsea Londyn
widzów: 10.000
sędzia: Andrzej Rutkowski z Krakowa.
Bramki
Antoni Łyko (k) 45' 1:0
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Alojzy Sitko
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Mieczysław Jezierski
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Władysław Szewczyk
Artur Woźniak Grafika:Kontuzja.png Grafika:Zmiana.PNG (Kazimierz Sołtysik)
Antoni Łyko

trener: brak
Chelsea Londyn
3-2-5 (WM)
Victor Robert Woodley
John O'Hare
George Barber
William Mitchell
Allan Craig
Harold Miller grafika:cz.jpg 73'
Dick Spence
James Argue
George Mills
Harry Burgess
William Barraclough

trener: Jack Whitley

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Programy meczowe i bilet

Galeria

Film

Program meczowy

Relacje prasowe

Zapowiedzi

Angielscy zawodowcy piłkarscy przyjadą do Polski.
Raz, Dwa, Trzy, 21 kwietnia 1936
Donosiliśmy już, że z okazji jubileuszu 30-lecia krakowskiej Wisły przyjedzie do Polski znana ligowa drużyna angielska Chelsea. Obecnie sprawa została definitywnie załatwiona i Chelsea wystąpi w Polsce dwukrotnie, w dniach 23 i 24 maja. Tylko jedno z tych spotkań odbędzie się w Krakowie, a mianowicie w dniu 24 maja. Pierwszy przeciwnik Anglików w Polsce nie został jeszcze ustalony.

Spotkanie Wisły z Chelsea będzie niewątpliwie największą atrakcją polskiego sportu. Po raz pierwszy w odrodzonej Polsce gościć będziemy bowiem reprezentantów piłkarstwa angielskiego i występ zawodowców angielskich stanowić będzie doskonałą oprawą jubileuszu zasłużonego klubu.



Angielscy piłkarze przyjeżdżają do Polski na jubileusz Wisły
Ilustrowany Kurier Codzienny, 27 lutego 1936
W Londynie bawił ostatnio nasz współpracownik, redaktor J. Hauptmann, który tam przeprowadził szereg konferencji z kierownikami słynnych drużyn angielskich Arsenalu, Sunderlandu i Chelsea w sprawie ewentualnego przyjazdu ich do Polski, jak również zaproszenia do Anglii kombinacji Wisła-Warta, która w listopadzie roku bieżącego ma rozegrać jeden mecz w Paryżu. Chelsea, jeden z najlepszych zawodowych klubów angielskich z pierwszej ligi, wyraziła już zasadniczo zgodę na przyjazd do Polski w dn. 21-24 maja br. w celu rozegrania meczu z Wisłą z okazji 30-lecia istnienia klubu krakowskiego. Chelsea, która jest zaproszona do Rosji w pierwszej połowie maja dla rozegrania tam meczu z reprezentacją Sowietów w Leningradzie i Moskwie, zatrzymała by się w Polsce w drodze powrotnej.


Angielscy piłkarze przyjeżdżają do Polski na jubileusz Wisły.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 27 lutego 1936
W Londynie bawił ostatnio nasz współpracownik red. J. Hauptman, który tam przeprowadził szereg konferencyj z kierownikami słynnych drużyn angielskich Arsenalu, Sunderlandu i Chelsea w sprawie ewentualnego przyjazdu ich do Polski, jak również zaproszenia do Anglji kombinacji Wisła-Warta, która w listopadzie roku bieżącego ma rozegrać jeden mecz w Paryżu.

Chelsea, jeden z najlepszych zawodowych klubów angielskich z pierwszej ligi wyraziła już zasadniczo zgodę na przyjazd do Polski w dn. 21-24 maja br. w celu rozegrania meczu z Wisłą z okazji 30-lecia istnienia klubu krakowskiego. Chelsea, która jest zaproszona do Rosji w pierwszej połowie maja dla rozegrania tam meczu z reprezentacją Sowietów w Leningradzie i Moskwie, zatrzymałaby się w Polsce w drodze powrotnej.



Raz, Dwa, Trzy, 3 marca 1936


Kraków zobaczy angielskich piłkarzy zawodowych
Ilustrowany Kurier Codzienny, 18 kwietnia 1936
Londyn, 16 kwietnia. (Obr.). Dziś we czwartek odbyła się w Londynie w lokalu tutejszego klubu pierwszej angielskiej ligi zawodowej Chelsea konferencja, w której wzięli udział delegaci Wisły dr. Obrubański i red. Hauptman, kierownik Chelsea p. Knighton, oraz dr. Littauer, który podjął pierwsze kroki około nawiązania stosunków sportowych między Wisłą a klubem Chelsea.

Na konferencji tej ustalono definitywnie warunki, na których Chelsea przyjedzie do Polski. Klub angielski rozegra w Polsce dwa mecze w dniach 23 i 24 maja br.

Miejsce odbycia meczu w dniu 23 maja nie zostało jeszcze ustalone, natomiast mecz w dniu 24 maja odbędzie się w Krakowie, a to w związku z uroczystościami jubileuszu 30-lecia Wisły.

Będzie to pierwszy występ angielskiej drużyny piłkarskiej w Polsce Niepodległej.


(Obr)


Der Oberschlesische Kurier, 19 kwietnia 1936
Die Engländer kommen!

Wisla Chelsea London ????

Wie die polnische Presse meldet, fand am Donnerstag in London eine konferenz zwischen der Leifung des Londoner Professionalvereins Chelsea und einer Delegation der krakauer Wisla bestehend aus Dr. Obrubanski und Redakteur Hauptmann statt.

Auf dieser Konferenz wurde festgelegt, daß Chelsea am 23. und 24. mai zwei Spiele in Polen austrägt, und zwar spielen die Londoner am 24. Mai gegen Wisla anläßlich des 30 jährigen Bestehens des Krakauer Klubs.


Nadchodzą Anglicy!

Wisła Chelsea Londyn ????

Jak donosi polska prasa, odbyła się konferencja pomiędzy kierownictwem londyńskiego klubu zawodowego Chelsea a delegacją krakowskiej Wisły w składzie dr. Obrubanski i redaktor Hauptmann.

Na tej konferencji ustalono, że Chelsea zagra w Polsce dwa mecze 23 i 24 maja, 24 maja londyńczycy zagrają z Wisłą z okazji 30-lecia krakowskiego klubu.




Program Krakowa
Przegląd Sportowy, 23 kwietnia 1936
Pobyt red. Obrubańskiego w Anglji przyniósł sfinalizowanie wizyty zespołu Chelsea, która nastąpi 24 maja u Wisły. Poprzedni dzień 23 maja jest jeszcze do odstąpienia. Prawdopodobnie Anglicy będą gośćmi Ruchu.


Najpiękniej grająca drużyna angielska Chelsea w znakomitej formie. (Korespondencja własna Kuryera Sportowego").
Ilustrowany Kurier Codzienny, 29 kwietnia 1936
Dla piłkarstwa angielskiego mamy teraz większe w Polsce, niż dawniej, zainteresowanie, a to dlatego, iż na dn. 23 i 24 maja zapowiedziane są dwa mecze ze słynną drużyną angielską 1. ligi zawodowej, Chelsea. Znajduje się ona obecnie w wyjątkowej, jak na stosunki angielskie, nawet formie, gdyż na 4 mecze, rozegrane ostatnio z wybitnymi klubami ligi angielskiej, uzyskała aż 6 punktów, a mianowicie zremisowała z wiceliderem ligi Derby County 1:1, oraz z Wolwerhampton Wanderers 3:3, a wygrana z Portsmouth 1:0 i z Preston Northend 5:2. Zaangażowanie drużyny tej miary do Polski nie było łatwem przedsięwzięciem.

W ogólności Anglicy nie lubią wyjeżdżać na kontynent. Nie mają tu właściwie czego szukać, wszak grają bezsprzecznie lepiej, a poza tem narazić mogą tylko swych graczy na kontuzje, na wykończenie, a przecież ich zawodnicy przedstawiają dla klubów każdy z osobna wartość ponad 100.000 zł.

Skoro jeszcze spostrzeżemy, iż tylko obok Chelsei wyjeżdża w tym roku na kontynent 4 drużyny angielskie (mamy na myśli tylko I. ligę, a nie słabe zespoły II. ligi), a mianowicie Everton do Niemiec (jako sparingowy partner dla jedenastki olimpijskiej Niemiec). Middlesbrough do Norwegji, Liverpoll do Pragi i Zagrzebia - to zrozumiemy doniosłość inicjatywy krakowskiej Wisły, która sprowadza przeciwnika znanego ze swej najładniejszej gry w Anglji i całym świecie. Zresztą największa agencja niemiecka, pisząc o wyjeździe na kontynent Chelsei, pisze o sławie tej drużyny w nast. słowach: Manschaft berühmt als eine der schönstspie lenden Mannschaften des Inselreiches (Drużyna znana jako jedna z najlepiej grających drużyn w królestwie wyspiarskim - przyp. HW). W tych warunkach uznać należy, iż mecze Chelsei z drużynami polskiemi będą największem wydarzeniem tegorocznego sezonu sportowego w naszym


Rbr


Raz, Dwa, Trzy, 12 maja 1936


Wzmianka o meczu we francuskim Paris Soir
Paris Soir, 13 maja 1936
Chelsea, le fameux club de football de Londres, va faire une tournée en Pologne où il disputera deux matches. Il jouera contre Wisla, club qui doit représenter la Pologne aux Jeux olympiques.

Chelsea, słynny klub piłkarski z Londynu, odbędzie tournée do Polski, gdzie rozegra dwa mecze. Zagra przeciwko Wiśle, klubowi, który ma reprezentować Polskę na Igrzyskach Olimpijskich.




Pociąg popularny na mecz Chelsea - Wisła
Polska Zachodnia, 18 maja 1936
Dzięki staranim Wagons Lits Cook wyruszy w dniu 24 bm do Krakowa pociąg popularny na mecz piłkarski Wisła - Chelsea (Londyn). Cena biletu 3,90 zł. Wszyscy miłośnicy piłki nożnej skorzystają z pewnością z tego pociągu.


Chelsea-Wisła największą sensacją sezonu.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 18 maja 1936
Jak było do przewidzenia, mecz piłkarski między drużyną angielskiej I Ligi Chelsea a Wisłą wywołal nieprawdopodobne wprost zainteresowanie. Od kilku dni szereg osób nie może biletu na miejsca siedzące. Zarząd Wisły uruchomił sprzedaż jeszcze kilkuset biletów na miejsca na bieżni. Bilety te są w poniedziałek już do nabycia w miejscach przedsprzedaży.

W najbliższych paru dniach przedsprzedaż zostanie zakończona, poczem sprzedawać się będzie bilety po cenie, jak przy kasie, tj. droższej o 50 proc. od ceny w przedsprzedaży. Należy przeto we własnym interesie zaopatrzyć się w bilety jak najwcześniej w miejscach przedsprzedaży, w firmach wymienionych na afiszach.



Pociąg popularny na mecz Chelsea - Wisła
Polska Zachodnia, 19 maja 1936
Niezwykłe zainteresowanie wywołał również I na Śląsku wystep slynnej drużyny angielskich piłkarzy Chelsea w Krakowie. Nic dziwnego, wszak Śląsk to największy w kraju ośrodek piłkarski. Jak wiadomo Anglicy wystąpią już w niedzielę 24 maja w Krakowie przeciw Wiśle. Szereg zwycięstw odniesionych przez Anglików w Europie, a szczególnie ostatnio w Szwecji nad mistrzem AIK w Sztokholmie w stosunku 6:0, wskazują wyraźnie na wysoką klasę synów Albionu. Celem umożliwienia licznym miłośnikom płikarstwa na Śląsku oglądania meczu Chelsea-Wisła, urządza Liga Popierania Turystyki łącznie z Biurem Podróży Orbis specjalny pociag popularny do Krakowa w niedzielę 24 maja. Każdy wiec zamawiający miejsce w pociągu, może równocześnie zaopatrzyć się w Orbisie w bilet wstępu na zawody, przy czem Orbis sprzedawał będzie bilety wstępu na mecz aż do soboty, 23 maja, bez żadnych ograniczeń i dodatkowych opłat. Równocześnie odpowiednią ilość biletów do przedsprzedaży otrzymała firma Sport w Katowicach, ul. 3 Maja 22. Jak dotąd popyt na bilety jest niezwykle silny, to też zwraca się uwagę, by każdy zaopatrzył się bezwzględnie w bilety w przedsprzedaży an miejscu, gdyż w Krakowie przed meczem kasy prawdopodobnie będą zamknięte.


Angielska Chelsea w Krakowie
Polska Zachodnia, 21 maja 1936
W nadchodzącą niedzielę odbędzie się w Krakowie mecz piłkarski pomiędzy angielską Chelsea a Wisłą. Występ Anglików zorganizowany został z okazji jubileuszu 30-lecia Wisły, najstarszego klubu piłkarskiego w Krakowie. Chelsea znajduje się w doskonalej formie. Pokonała w tych dniach w Sztokholmie drużynę A. J. K. 6:0 (4:0). Drużyna Wisły wystąpi w następującym składzie: Madejski (Koźmin), Sitko, Szumilas, Kotlarczyk II. Kotlarczyk I, Jezierski, Habowski, Kopeć. Artur. Szewczyk, Łyko.

Program uroczystości jubileuszowych jest następujący: godz. 9'ta msza godz.10-hołd w krypcie, godz. 11 - akademja w klubie społecznym. Trybuny pomieszczą 12,0000 ludzi.



Ilustrowany Kurier Codzienny, 22 maja 1936


Jubileusz „Wisły” w Radju.
Ilustrowany Kurier Codzienny nr 142 (23 V), 23 maja 1936
Polskie Radjo poświeci jubileuszowi 30-lecia „Wisły” dwie audycje. Dziś, w piątek, 22 maja, nadana będzie na wszystkie rozgłośnie polskie o godz. 19.55 audycja w formie wywiadu, przeprowadzonego przez red. Olkusznika z prezesem „Wisły” dyr. Orzelskim, a w niedzielę transmitować będzie radjo fragment zawodów Wisła—-Chelsea, który zostanie nagrany na aparaturze „Stil“.



Der Oberschlesische Kurier, 23 maja 1936
Morgen, Sonntag, wird dann diefelbe english Mannschaft gegen Wisla Krakau antreten. S Anbetracht des großen Interesses, das auch dieses Spiel finden wird, find die Tribünen des Wisła Platzes in Krakau bedeutend erweitert worden, jo daß noch für eine Anzahl von Zuschauern der Ein tritt gewährt ist. Von Kattowiß aus geht be fannilich ein Sonderzug zu dieser Veranstaltung nach Krakau.

Jutro, w niedzielę, ten sam angielski zespół zmierzy się z Wisłą Kraków. Biorąc pod uwagę duże zainteresowanie, jakie ta gra również wzbudzi, trybuny Placu Wisły w Krakowie zostaną znacznie rozszerzone, dzięki czemu wejście jest nadal przyznawane dla wielu widzów. Specjalny pociąg wyjedzie z Katowic na to wydarzenie w Krakowie.




Ostschlesische Post, 23 maja 1936
Morgen, Sonntag, wird dann dieselbe englische Mannschaft gegen Wisla Krakau antreten. Sn Anbetracht des großen Interesses, das auch dieses Spiel finden wird, sind die Tribünen des Wisla Plazes in Krakan bedeutend erweitert worden, jo daß noch für eine Anzahl von Zuschauern der Ein tritt gewährt ist. Von Kattowiß aus geht besanntlich ein Sonderzug zu dieser Veranstaltung nach Krakau.

--- Jutro, w niedzielę, ten sam angielski zespół zmierzy się z Wisłą Kraków. W związku z dużym zainteresowaniem, jakie wzbudzi również ta gra, trybuny Placów Wiślanych w Krakanie zostały znacznie powiększone, dzięki czemu część widzów może jeszcze wejść. Na to wydarzenie kursuje specjalny pociąg z Katowic do Krakowa.




A dzisiaj: Chelsea-Wisła.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 25 maja 1936
Dziś w niedzielę w gra Krakowie z Chelsea Wisła. Jubilaci stoją przed ciężkiem zadaniem, ale ambicją ich będzie niewątpliwie uzyskanie wyniku zbliżonego do tego, jaki osiągnęła z Anglikami reprezentacja Polski.

Mecz wzbudził w Krakowie, tak samo jak w Warszawie olbrzymie zainteresowanie. Wykorzystali to jacyś sprytni kombinatorzy, którzy próbowali sprzedawać bilety fałszywe, przedczem należy przestrzec publiczność.

Towarzystwo Sportowe Wisła prosi również widzów o wcześniejsze zajmowanie miejsc na boisku. Spodziewany jest tłumny udział publiczności, wcześniejsze przybycie ułatwi więc nie tylko pracę organizatorom, ale leży również we własnym interesie widzów.



Autograf kierownika drużyny angielskiej
Ilustrowany Kurier Codzienny, 25 maja 1936
Dla krakowskiej publiczności i dla czytelników I. K. C.: Drużyna klubu Chelsea jest bardzo zadowolona, że do Was przybywa i ma całkowitą nadzieję, iż znajdując się w najlepszej formie pokaże Wam prawdziwy angielski football. A. Lesie Knighton.


Drużyna angielska "Chelsea" w Krakowie.
Głos Narodu, 13 maja 1936
24 maja b. r. o godz. 17.30 rozegra jubilat krakowski Wisła match z zawodową angielską Chelsea. Goście należą do I. Ligi angielskiej piłki nożnej, z czego wnioskować można, że gospodarze będą mieli niebylejakiego przeciwnika, z którym należy się liczyć bardzo poważnie. W szeregach drużyny angielskiej figuruje kilka nazwisk o europejskiej sławie, dość wspomnieć tylko Craiga, Szkota, który był uczestnikiem meczu Szwecja Anglja w Wembley. Spotkanie to zakończyło się zwycięstwem Angliji w stosunku 5:2.

Również prawoskrzydłowy Spence występował ostatnio w barwach swego klubu przeciwko Austrji i Belgji. Pozatem w Krakowie wystąpi Burgess, łącznik zakupiony za zawrotną, jak na nasze stosunki, sumę 40 tys. funtów szterl. z klubu Sheffield Wednesday. Anglicy przyjeżdżają do Polski w następującej obsadzie: bramkarz Woodley, obrona O'Hoare i Barber, pomoc Mitchel, Craig i Miller, atak Spence, Burgess, Mills, Gibsch i Barraclough, oraz rezerwowi Allum (pomoc). Argue, Cheyne i Chitty (atak).




Sport. MECZ CHELSEA WISŁA.
Głos Narodu, 24 maja 1936
Dziś o godz. 17.30 na boisku Wisły odbędzie się oczekiwany z wielkiem zainteresowaniem mecz drużyny angielskiej Chelsea z Wisłą. Polskie Radjo transmitować będzie o godz. 21.45 na wszystkie rozgłośnie nagrane na płyty Still fragmenty z tego meczu.


Sprawozdania

Wisła Krakau Chelsea 1:0 (1:0)

Wisła Kraków Chelsea 1-0 (1-0)

Kattowitzer Zeitung, 25 maja 1936
Die Sensation in Krakau war gestern das Jubiläumsspiel der Wisła gegen die Chelsea-Elf. Wenn man angenommen hatte, daß die Engländer in Krakau auf einen schwächeren Gegner stoßen und ihre lleberlegenheit hoch zum Ausdrud bringen würden, so fah man fich von der Wisła angenehmt enttäuscht. Dies um so mehr, als die Krakauer auf Arthur verzichten mußten und Kotlarczyk! It am Sonnabend bereits in der Nationalmannschaft mitgewirkt hatie. Gegen alle Erwartungen spielen die Krakauer von Anfang an sehr ruhig. Schon in den ersten Minuten sind sie vor dem gegnerischen Tor. Wenn auch die Engländer sofort einen Gegente angriff starten, laffen fich doch die Wisłaleute von ihnen nicht übertumpeln. Zwar hält bie englische Ueberlegenheit einige Zeit an, fann jebody infolge der ausgezeichneten Arbeit der Wisła Verteidigung nicht durch Tore zum Ausbrud fommen. Nach ungefähr zehn Minuten find wieder die Krakauer por bem Tore der Chelsea, Łyko schießt und die englische Verteidigung tonn nur noch zur Ecke abwehren, die jedoch nicht verwandelt wird. Die Engländer unternehmen einen Gegenangriff, auch sie erzielen eine Ecke, die gleichfalls ohne Erfolg bleibt. Arthur muß ver leht vom Platz. Sein Fehlen macht sich zunächst im Sturm der Krakauer bemerkbar, aber bald haben sie ihr altes Gleichgewicht wieder gefunden, das Spiel wird wieder ausgeglichen, bis chlie lich Wisła gegen Ende der zweiten Halbzeit leicht überlegen wird. Kurz vor Schluß der ersten Halbzeit bricht der englische Sturm wieder einmal durch, aber der Schuss des Halblinken geht neben das Tor. Jcht folgt ein Durchbruck der Krakauer. In höchster Bedrängnis hält ein englischer Verteidiger den Ball mit der Hand. Den Elfmeter schießt Łyko. Unter dem Jubel der Laufen den von Zuschauern landet der Ball im Netz. Wisla führt 1:0! Gleich darauf werden die Seiten gewechselt.

Nach dem Wechsel beginnt die Wisła erneut mit tapferen An griffen, aber die Engländer spielen jest sehr hart und schließlich muß einer ihrer Spieler jogar den Platz verlaffen, was nicht ohne Protest abgeht. Obwohl die Engländer, in den letten wangia Minuten mit nur zehn Mann spielen, sind sie jebt die überlegene Partei und versuchen um jeden Breis den Ausgleich, ohne daß er ihnen jedoch gelingt. Das Spiel bleibt bis zur lebten Minute außerst spannend, aber die Hintermannschaft der Krakauer ist ab folut auf ihrem Posten und fann in aufopfernder Arbeit den 1:0 Vorsprung der Krakauer halten. Dem Spiel, das von Rutkowski sehr objektiv geleitet wurde, wohnten 7000 Zuschauer bei.


Wczoraj w Krakowie sensacją był jubileuszowy mecz Wisły przeciwko Chelsea. Jeśli zakładano, że Anglicy spotkają słabszego przeciwnika w Krakowie i zademonstrują swoją wyższość, to w Wiśle mile się zaskoczono. Tym bardziej, że Kraków musiał się obejść bez Artura i Kotlarczyka! W sobotę grał już w reprezentacji. Wbrew wszelkim oczekiwaniom Kraków od początku grał bardzo spokojnie. W pierwszych minutach są przed bramką przeciwnika. Nawet gdyby Anglicy natychmiast rozpoczęli kontratak, Wiślacy nie daliby się im oszukać. Choć przewaga angielska trwała jakiś czas, dzięki doskonałej pracy obrony Wisły nikt nie zdołał zdobyć bramki. Po około dziesięciu minutach Kraków znów znalazł się pod bramką Chelsea, strzał Łyko, a angielska obrona mogła tylko wybić piłkę na rzut rożny, który nie został jednak wykorzystany. Anglicy kontratakują i zdobywają rzut rożny, który również jest nieudany. Artur musi opuścić pole gry. Jego nieobecność jest początkowo zauważalna w ataku Krakowian, ale szybko odzyskują oni dawny balans, gra ponownie się wyrównuje, aż wreszcie pod koniec drugiej połowy Wisła nieznacznie zyskuje przewagę. Tuż przed końcem pierwszej połowy angielski napastnik ponownie przedarł się, ale strzał lewego skrzydła był niecelny. Wkrótce następuje przełom w Krakowie. W największym niebezpieczeństwie angielski obrońca zatrzymuje piłkę ręką. Łyko wykonuje rzut karny. Piłka ląduje w siatce przy wiwatach zawodników i widzów. Wisła prowadzi 1-0! Natychmiast następuje zmiana stron.

Po zmianie Wisła znów zaczęła odważne ataki, ale Anglicy grali bardzo ostro i ostatecznie jeden z ich zawodników musiał nawet zejść z boiska, co nie obyło się bez protestów. Chociaż Anglicy grali tylko z dziesięcioma zawodnikami w ciągu ostatnich kilku minut, teraz są partią dominującą i próbują wyrównać, lecz bez powodzenia. Mecz pozostaje niezwykle emocjonujący do ostatniej minuty, ale obrońcy Krakowa są od teraz na swoim posterunku i dzięki ofiarnej pracy zdołali utrzymać prowadzenie krakowian 1:0 . W meczu, który bardzo obiektywnie poprowadził Rutkowski, wzięło udział 7 tysięcy widzów.


k. r.



„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

Niebywałe zainteresowanie meczami Chelsei w Krakowie i Warszawie.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 1936, nr 133 (14 V)
Kraków, 13 maja.

Pomimo, iż jeszcze nas dzieli kilkanaście dni od występów słynnej drużyny angielskiej Chelsei w Krakowie, zainteresowanie temi zawodami przewyższa wszystko, co dotąd widzieliśmy w Krakowie. Wszystkie niemal trybuny już zostały rozkupione tak, iż Towarzystwo Sportowe Wisła czuje się zmuszone rozbudować swoją trybunę, a ponadto dostawić setki krzeseł na bieżnię.

Tak samo olbrzymi pokup jest na miejsca stojące, gdyż każdy już się orjentuje, iż niezależnie od ceny biletów, którą oznaczono przy kasie na 3 zł., uchodzi za pewnik, iż wszystkie bilety zostaną wykupione, ponieważ boisko Wisły może pomieścić tylko około 10.000 widzów.

Zjazd z prowincji zapowiada się niezwykle licznie, dyrekcja kolei uruchamia pięć pociągów popularnych na ten dzień do Krakowa, szczególnie z Górnego Śląska, Bielska, Żywca, Oświęcimia, Chrzanowa, Rzeszowa, Tarnowa, Sosnowca, Wadowic itp. Pragnący zakupić bilety, winni uczynić to najwcześniej i zaopatrzyć się w nie w oddziałach „Orbisu” lub biura podróży Cooka, gdyż zachodzi wielkie prawdopodobieństwo, iż biletów wogóle nie dostaną.

Niemniejsze zainteresowanie panuje dookoła meczu w Warszawie, dokąd wybiera się również wielka ilość osób z innych znowu stron Polski. Doskonała forma Chelsei, słynnej z tego, iż nie została do tej pory pokonaną przez żaden zespół kontynentalny i zapowiedź jej managera p. Knightona, iż pragnie pokazać swoją drużynę grającą tak, jak walczy o mistrzostwo w Londynie, sprawiają, iż mecze Anglików w Warszawie i Krakowie są przedmiotem rozmów nietylko sportowców. Na mecz wybiera się bowiem wielka ilość osób, które dotychczas nie widziały wogóle meczu piłki nożnej.




Chelsea Wisła.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 139 (20 V)
Zapowiedź niedzielnego meczu drużyny angielskiej z Wisłą wywołała olbrzymie zainteresowanie, spotęgowane wiadomością, że Chelsea pokonało onegdaj mistrza Szwecji „AIK“ w stosunku 6:0.

Przedsprzedaż biletów po zniżonych cenach trwać będzie tylko do środy włącznie. Od piątku (we czwartek przypada święto) bilety będą sprzedawane tylko po pełnej cenie t. J. o 50 proc. wyższej od normalnych. Ze względu na ewentualność wyprzedania biletów radzimy zaopatrywać się w nie jaknajwcześnie w przedsprzedaży. Początek zawodów w niedzielę o godz. 5.30 popoł. na boisku Wisły,

Pociągi popularne ze Śląska na mecz Wisła-Chelsea.

Katowice, 18 maja (Kl). Niezwykłe zainteresować nie wywołuje również na Śląsku występ słynnej drużyny angielskiej Chelsea w Krakowie z drużyną Wisły. Nie dziwnego, wszak Śląsk to największy w kraju ośrodek piłkarski, gdzie społeczeństwo lubi ten sport i zna się na nim. To też spodziewany jest wyjazd ze śląska wycieczki około 2000 osób na niedziel; do Krakowa.

Celem umożliwienia licznym miłośnikom piłkarstwa na Śląsku oglądania tego meczu, urządza Liga Popierania turystyki łącznie z biurem podróży Or bis w Katowicach specjalne pociągi popularne da Krakowa na niedzielę 2i maja.




Występ angielskich piłkarzy największa atrakcja sezonu.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 140 (21 V)
Jeszcze tylko kilka dni dzieli nas od występu słynnej angielskiej drużyny I Ligi Chelsea z Londynu, a już dziś śmiało można powiedzieć, że mecz niedzielny będzie w historji sportu krakowskiego rekordowym. Zainteresowanie zbliża się do punktu kulminacyjnego, przedsprzedaż biletów po zniżanych cenach kończy się w dniu dzisiejszym, z Górnego Śląska, Bielska, Żywca, Oświęcimia, Rzeszowa i Tarnowa za powiedziany jest przyjazd tysięcy widzów pociągami popularnymi, a tymczasem pra ce komitetu jubileuszowego „Wisły” idą naprzód w całej pełni.

Trybuna środkowa, jak i boczna (prawa) są już ukończone i prezentują się dla sportowca znacznie lepiej i praktyczniej, ani żeli było poprzednio, kiedy potężne filary i słupy nie pozwalały śledzić w całej pełni przebiegu zawodów. Akademja zapowiedziana jest na niedziele godz. 11-tą w Klubie Społecznym (Rynek gł. 25), na którą wstęp jest bezpłatny. Ponadto nakładem Tow. Sport. „Wisła“ ukaże się broszura, omawiająca historję Wisły oraz ważniejsze w jej 30-letniej pracy wydarzenia.

Pisma szwedzkie roją się od artykułów, omawiających wspaniałą grę Chelsei, która wzbudziła podziw dla angielskiego foot ballu w Szwecji. Na meczu Anglików w Sztokholmie była obecną także para królewska. Anglicy przyjeżdżają do Warszawy we czwartek, dnia 21 b. m. o godz. 7.55 rano i zamieszkają w hotelu „Polonia“. Przypominamy, iż początek zawodów Chelsea—Wisła wyznaczone na niedzielę, godz. 5.30 popołudniu na boisku Wisły, a ze względu na spodziewany natłok radzimy zakupić bilety po tańszych cenach w przedsprzedaży.




Chelsea na ustach wszystkich sportowców.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 142 (23 V)
Kraków, 22 maja. Nie było dotąd meczu dookoła którego istniałoby większe zainteresowanie, jak dookoła występu Chelsea w Polsce. Aż 25 lat czekać nam przyszło na ponowny przyjazd drużyny angielskiej do kraju. — Właśnie przed 25 laty gościł w Krakowie również u „Wisły” słynny klub szkocki Aberdeen, który pozostawił niezatarte wrażenie wśród ówczesnych widzów. W pamięci starych bywalców meczowych pozostały jeszcze wspomnienia o niedościgłej klasie szkockich piłkarzy, dla których żaden zespół kontynentu nie mógł stanowić odpowiedniego przeciwnika. Oczywiście, iż w łych warunkach oczekują wszyscy ze specjalnem zainteresowaniem nowego zapowiedzianego występu angielskich piłkarzy, który dochodzi do skutku w Innych warunkach, bo już w okresie większego uświadomienia ogółu sportowego. Stąd zainteresowanie meczem niedzielnym przewyższa znacznie tę ciekawość, której świadkami byliśmy w Krakowie przed 25 laty. Odbudowana trybuna „Wisły“ jak i nowowzniesiona trybuna dla miejsc stojących nie będzie według wszelkiego prawdopodobieństwa mogła pomieścić tych tłumów, jakie przybędą nie tylko z Krakowa, ale i całej Polski na powyższy mecz. Ilość biletów będzie musiała ulec ograniczeniu i z tego względu należy w bilety zaopatrzyć się jak najwcześniej, ażeby mieć wejście na miejsce zapewnione. Meczem niedzielnym Chelsea—Wisła kieruje p. Andrzej Rutkowski. Jeszcze jeden dzień przedsprzedaży. Pragnąc umożliwić jak najszerszej publiczności oglądanie tak sensacyjnego meczu, zarząd „Wisły“ postanowił przedłużyć na piątek sprzedaż biletów po tańszych cenach na zawody Chelsea — Wisła na miejsca stojące (częściowo siedzące), które pozostały w małej ilości ze zwrotów z miejsc sprzedaży na prowincji. Potem nastąpi już sprzedaż biletów po normalnych cenach, a więc wstęp 3 zł, miejsce na bieżni 6 zł, trybuna boczna 8 zł, środkowa 10 zł. Bilety po tańszej cenie są zatem dziś w piątek do nabycia tylko w dwu firmach tj. J. Voigt, ul. Florjańska 47, oraz Berger, Plac Szczepański 9.



Wszystkie bilety na mecz Chelsei w Warszawie rozsprzedane. W Krakowie zanosi się na to samo.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 143 (24 V)
Kraków, 23 maja.

Podobnie żywy ruch na bilety zapanował i w Krakowie, gdzie wszystkie miejsca przedsprzedaży są dosłownie oblegane przez nabywców. Ze względu na szczupłe rozmiary boiska „Wisły” w porównaniu ze stadjonem warszawskim, należy się spieszyć z zakupem, gdyż może biletów za braknąć. Pozostała ich reszta jest w dalszym ciągu do nabycia, jest przytem i drobna część miejsc siedzących. Cena biletów normalna.

Ze względu na to, że pojawiły się fałszywe bilety, należy we własnym interesie zakupywać je tylko w miejscach sprzedaży, wymienionych na afiszach.

Początek meczu na boisku Wisły o godz. 5.30 popołudniu. Wisła wystąpi w składzie najsilniejszym, wzmocnionym nowemi nabytkami (Szewczyk i Sitko). Główny mecz poprzedzi o godz. 3.45 mecz juniorów Wisły z reprezentacyjną drużyną gimnazjum IX, jako tego, do którego uczęszczali jako uczniowie założyciele dzisiejszej Wisły. Drużyna gimnazjum IX należy do najsilniejszych W Krakowie i liczy wielu dobrych graczy.

Z okazji 30-letniego jubileuszu ukazała się nakładem „Wisły” broszura, która w licznych artykułach omawia historję klubu i przynosi wiele zdjęć do tej pory niereprodukowanych. Broszury są do nabycia w Ośrodku Propagandy LOPP (Pierackiego 1), oraz w F-mie Voigt (Florjańska 47)




Historyczny mecz.

30-lecie krakowskiej „Wisły”. Historyczny mecz.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 145 (26 V)
Kraków, 24 maja. (wd) Dawno Kraków nie miał takiej sensacji, jaką był przyjazd angielskiej drużyny zawodowej Chelsea z Londynu. Obchodząca jubileusz 30-lecia Wisła nie mogła wybrać lepszego przeciwnika dla swej pierwszej drużyny.

Poprzedzeni sławą zwycięstw nad Szwedami, oraz nad reprezentacją Polski w Warszawie, Anglicy przybyli do Krakowa jako zdecydowani faworyci. Liczono sią z wysoka porażką Wisły, tembardziej, ze kontuzjonowany na meczu z Garbarnią Artur nie miał grać, a Kotlarczyk I zmęczony sobotnim meczem z Anglikami i nie rokował tak świetnej gry jak zwykle. Od wczesnych godzin popołudniowych tłumy widzów ciągnęły na boisko Wisły, odrestaurowane po zeszłorocznym huraganie Wisła przewidując tak wielki napływ publiczności, zorganizowała pierwszorzędnie, tak, że każdy z widzów kierowany był natychmiast na swoje miejsce. Mimo olbrzymiej liczby publiczności, obliczanej na 15.000 osób. wszyscy znaleźli swe miejsce na długo przed rozpoczęciem meczu.

Boisko Wisły przybrało odświętny charakter. Nowe trybuny, dwa wielkie maszty, przy których przygotowano flagi polską i angielską, odpowiedni, a niepozbawiony zdenerwowania nastrój widzów, złożyły się na niecodzienną całość, która dowodziła, że impreza, zakrojona na wielką skalę zawsze w Krakowie zostanie dobrze zorganizowana a publiczność zawsze imprezą tą potrafi zrozumieć.

Przed meczem u wejścia na boisko usta wiły się dwie drużyny junjorów, przez których szpaler wbiegli najprzód Anglicy, ubrani w niebieskie koszulki, a następnie Wiślacy, ubrani w czerwone. Drużyna Wisły ustawiła się na kole środkowem i pozdrowiła publiczność, poczem odbyła sią ceremonja powitania gości.

Do Anglików przemówił prezes Wisły dyr. dr Orzelski wręczając kierownikowi ekspedycji płk. Crispowi pamiątkowy proporczyk. Okrzyki obydwu drużyn zakończyły tę część spotkania, a w międzyczasie na masztach załopotały dwie wielkie flagi: angielska i polska.

Jeszcze ceremonia losowania boiska, w której biorą kapitanowie obydwu drużyn, ze strony Wisły Kotlarczyk I, oraz sędzia Rutkowski i wreszcie początek tego pamiętnego meczu. Wisła wystąpiła do tego meczu w składzie: Madejski, Szumilas, Sitko, Jezierski, Kotlarczyk lI, Kotlarczyk I, Łyko, Artur, (Sołtysik), Szewczyk. Kopeć i Habowski. Na trybunie honorowej zasiadło wiele osobistości. M. in. zauważyliśmy wojewodą krakowskiego, p. Gnoińskiego, gen. Łuczyńskiego, dowódcę O. K. V., gen. Bończę Uzdowskiego, prezesa P. Z. P. N., gen. Monda, dowódcę Dywizji Piechoty, płk. Glabisza, prezesa P. K. Ol., wiceprezydenta miasta Krakowa, dr. Radzyńskiego, dyr. Rzadkiewicza, naczelnego redaktora IKC, M. Dąbrowskiego, kier. Okr. Urzędu W. F. z Łodzi, płk. Gabrysia, kier. Okr. Urzędu W. F. z Krakowa, ppłk. Wójcickiego, starostów Pałosza i dr. Wnęka, dr. Czuchajowskiego, dyr. K. Dobije, honorowego prezesa „Wisły“, prof. Dyboskiego, radcą Stankowskiego i w. in.

Spodziewano sią, że początek meczu upłynie pod, znakiem zdenerwowania Wiślaków. Stało sią wręcz odwrotnie,

Wisła zaczyna doskonale i już w pierwszej minucie zapuszcza sią pod bramką Anglików. Wprawdzie Anglicy odpowiadają atakiem i szybko znajdują sią pod bramką Wisły, jednak ten pierwszy zryw zadecydował bodaj o całym charakterze meczu. Gracze Wisły przekonali się, że z Anglikami można także grać jak równi z równymi i że utrzymywanie gry otwartej stanowczo więcej opłaca sią, niż obronna gra defenzywna.

Okres przewagi Anglików utrzymuje sią przez kilkanaście minut, jednak doskonale grająca obrona Wisły nie dopuszcza do wytworzenia groźniejszych sytuacyj. Wielką zasługą ponosi tu

Sitko, który okazał sią pierwszorzędnym nabytkiem dla Wisły. Cała drużyna Krakowian -gra zresztą nietylko z wielką ambicją, ale już w 7 min. Łyko zapuszcza się świetnym przebojem pod bramką Anglików, tak, że obrona wybija piłką na korner. Strzał Łyki z rogu idzie jednak na aut. Znowu Anglicy odpowiadają atakiem i uzyskują korner, ale i tu obrona Wisły wyjaśnia szybko sytuację.

W 10 min. sędzia dyktuje rzut wolny dla Wisły niemal, że z linji pola karnego, ale strzał Sitki wyłapuje pięknie bramkarz. W 10 min. Artur, któremu odnowiła się kontuzja musi zejść z boiska, a zastępuje go Sołtysik. Brak Artura daje sią odczuć na całej akcji napadu, który jest wyraźnie słabszym od doskonale grającej linji pomocy, a zwłaszcza obrony. Gra wyrównuje się i nie widać wcale przewagi Anglików.

W 15 min. uzyskują oni drugi rzut rożny, ale bez efektu. Minutę później Łyko znowu inicjuje przebój, ale na kilkanaście metrów przed bramką przewraca sią przy widocznej „pomocy” obrońcy angielskiego. Zwraca uwagą ustawienie ataku angielskiego, którego środkowy stale jest daleko wysunięty do przodu. Napastnicy angielscy strzelają bardzo szybko i pewnie, ale strzały ich są albo niecelne, albo padają ofiarą obrońców Wisły wzgl. Madejskiego. Anglicy dysponują niewątpliwie lepszą kondycją fizyczną od graczy Wisły. Są przedewszystkiem silniejsi i ciężsi od nich, dysponują wieloma „trickami” technicznymi, ale Wiślacy szybko się orjentują w sztuczkach przeciwników i potrafią je paraliżować.

Wisła znowu ma kilka wypadów, ale Szewczyk nie może równać się w szybkości z obrońcami gości i sytuacje pozostają niewykończone. Strzały Szewczyka, a potem piękny strzał Habowskiego wyłapuje bramkarz. Około 30 min.

Wisła uzyskuje nawet dość wyraźną przewagę i przesiaduje na polu podbramkowem Anglików. W tym okresie gry zostaje kontuzjonowany lewy pomocnik gości, ale gracze Wisły nie ponoszą tu żadnej winy. Na jego miejsce wchodzi odrazu rezerwowy.

Od tego momentu gra zaczyna się zaostrzać, a inicjatorami tego systemu są jednak Anglicy. Sędzia Rutkowski opanowuje szybko sytuacją i szereg rzutów wolnych przeciw Anglikom wpływa zdecydowanie ochładzająco na ich grą. Jeden z rzutów wolnych w 14 m. egzekwuje Sitko ale piłka idzie na aut.

W 32 min. i 36 Kopeć i Szewczyk zapuszczają się pod bramkę, ale znowu sytuacje pozostają niewykorzystane. W 37 min. daleka strzał Sitki bramkarz angielski końcami palców wybija na korner. I ten jednak rzut rożny pozostaje bez efektu. W 43 min. Kopeć przebija sią i strzela — bramkarz pewnie łapie w ręce. W 44 min. Atak Chelsei jest pod bramką Wisły, ale piękny strzał lewego łącznika idzie o metr obok słupka.

W kilkanaście sekund później następuje sensacyjny moment.

Atak Wisły gromadnie przebija sią pod bramkę Anglików i jeden z obrońców gości zatrzymuje piłkę ręką tuż przed bramką. Sędzia Rutkowski dyktuje rzut karny, którego egzekutorem jest Łyko. Wśród wielkiej ciszy, jaka zapanowała w tej chwili na trybunach, Łyko pewnie strzela, tuż o bok bramkarza.

Wisła prowadzi 1:0.

Trybuny trzęsą sią od braw. Speszeni nieco Anglicy powracają na środek, ale w tej chwili gwizdek sędziego przerywa grą. Do pauzy Wisła utrzymuje prowadzenie, a gracze schodzą do szatni oklaskiwani żywo przez publiczność.

Po przerwie.

Po wznowieniu gry Wisła nadal utrzymuje swoją przewagą, a Anglicy zaczyna ją coraz ostrzej stosować swoje brutalne metody. Dochodzi do tego, że w 28 min. jeden z pomocników angielskich protestu je przeciwko orzeczeniu sędziego, zamierza sią na arbitra, a nawet go popycha. Sędzia go oczywiście wyklucza z gry, co staje się powodem do „strajku włoskiego”. Anglicy rozkładają sią na boisku, a ukarany gracz nie chce opuścić boiska.

Dopiero po dłuższych pertraktacjach ukarany gracz zdecydował się opuścić boisko naskutek polecenia kierownika ekspedycji płk. Crispa i wtedy gra może się zacząć.

W dalszym ciągu meczu Wisła ma więcej sposobności do zdobycia bramki niż Anglicy, a nawet Łyko i Szewczyk z odległości 3 m od bramki pudłują fatalnie.

Po owym niesmacznym incydencie Anglicy, grając w dziesiątkę, uspakajają sią nieco, zatrudniają kilka razy Madejskiego, ale wszystko nie jest zbyt groźne. Mimo obustronnych usiłowań sędzia kończy mecz. Wisła schodzi z boiska zwycięsko.



Legenda o fair play Anglików rozwiana.

Legenda o fair play Anglików rozwiana
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 26 maja 1936
(jr) No, a więc teraz jesteśmy o jedno złudzenie ubożsi, o jedno doświadczenie bogatsi. Niema cudów, przynajmniej nie w piłkarstwie. „Słynni”, „niezrównani” Anglicy grali jak całkiem zwyczajni śmiertelnicy, grali w dodatku słabo.

To trzeba wreszcie powiedzieć otwarcie: mimo całego uznania dla rzeczywistej klasy Anglików, mimo niewątpliwej wyższości t. zw. kultury piłkarskiej — przestaje my zdecydowanie wierzyć w bajki, opowiadane przez panów managerów i w naiwne rozróżniania między grą Anglików u siebie w domu, a grą na kontynencie.

Przypadkowo nasunęło się nam słowo: kultura. Pojęcie dżentelmena związane jest tak niepodzielnie z Anglją i Anglikami, jest wogóle ta typowe dla tego narodu wyspiarzy, że trudno nawet przetłumaczyć to słowo choćby drogą okrężną przez jakieś długie określania. I oto mieliśmy zobaczyć jedenastu panów, wprawdzie nie w cylindrach, ale w koszulkach sportowych, co w Anglji znaczy niemal to samo. Bo przecież słowo dżentelmen zrodziło się właśnie na boiskach sportowych i można go w Anglji zastąpić doskonale słowem: sportowiec. I okazuje się, że nie warto i nie wolno mówić stale i ciągle: „U nas w Polsce, w naszych warunkach” itd. w znaczeniu lekceważącem. Okazuje się, że — w najgorszym wypadku — nie mamy bynajmniej monopolu na brutalną i ordynarną grę, że słynny brak dyscypliny polskich sportowców to poprostu złoto w porównaniu z tem, co zademonstrowała drużyna Chelsea, właśnie w chwili, która jest sprawdzianem tej dyscypliny sportowej i opanowania nerwowego. Skoro gracz, usunięty z boiska przez sędziego nie chce zejść i otrzymuje w dodatku moralne poparcie całej drużyny, to już to samo jest w sporcie przewinieniem jednem z największych. Jeśli w dodatku gracz ten zamierza się jeszcze na sędziego i pozwala sobie, na tak bezprzykładny „dowcip jak splunięcie, to u nas niema miejsca wśród młodzieży sportowej dla takiego pana wogóle.

Możemy z dumą powiedzieć, ze chociaż wszelkiego rodzaju awantury i wybryki zdarzają się na naszych boiskach, tak jak wszędzie indziej na. świecie, to sportowcy polscy, będąc zagranicą, nie zapominają ni gdy, że reprezentują w danym wypadku nietylko swój własny klub, ale cały kraj. Tyle do wiadomości panu Millerowi osobiście i tym wszystkim płaczkom, którzy stale szermują słowami „zagranicą jest inaczej” lub tym podobnie i pozwalają sobie ze wzruszeniem lekceważącem ramion na porównania między „Wschodem” i „Zachodem”.

Po tej dygresji w stratosferę uczucia wracamy do tego, co się działo na boisku. Spróbujmy na chłodno rozważyć sytuację i lojalnie przyznać gościom to, co się im należy nie tylko z kurtuazji, ale ze względu na rzeczywiste kwalifikacje. Widać, że umieją football na pamięć, że siedzi im to, czego się nauczyli nietylko w nogach, ale poprostu we krwi, w mięśniach, w nogach, wszędzie. Z drugiej strony bez złośliwości stwierdzić trzeba, ze najmniej pozostało im z tych wiadomości w — głowie.

Ich gra jest szablonowa, niemal zupełnie zautomatyzowana i na dłuższy dystans, to znaczy oglądana co tydzień, nawet w warunkach bardziej normalnych, niż niedzielne musiałaby w końcu znużyć.

Prawda — ta gra jest niezwykle bojowa, co ma już swój urok, ale powtarzamy — musiałaby się znudzić dość szybko. Chelsea grała w Krakowie, tak jak i w Warszawie naogół defensywnie, a więc systemem „W”. Tylko, że modyfikacja tego systemu, oglądana w Warszawie, przeszła na drugi dzień jeszcze dalszą deformację. Było to jakieś nierówne, kulawe i koślawe „W“ — zresztą rzeczywiście ciekawe. Stale płynne, ciągle zmieniające się, co chwilę inne. Odnóża tej litery to się wydłużały, to znów wciągały w głąb macierzyste go terenu, punkt szczytowy trójkątu pozo stawał nawet czasami zupełnie samotny. Ściągano do tyłu już nietylko łączników, ale i skrzydła, przyczem jednak wysyłano w razie potrzeby w bój całą piątkę. Słowem zobaczyliśmy rzeczywiście przykładowo przeobrażenie, jaki system ten przeszedł w międzyczasie w Anglji, a nie skostniały pierwowzór, kultywowany z uporem w dalszym ciągu przez jego twórcę Arsenał. I przyznajemy się odrazu — skoro byliśmy przeciwnikami tego systemu, aplikowanego zawzięcie reprezentacji Polski przez trenera Otta, to na jego modyfikację i najnowsze przejrzane i poprawione wydanie godzimy się niemal bez zastrzeżeń.

To więc są plusy. Zbyteczne dodawać jeszcze, że gra głową stała na poziomie, choć bynajmniej nie były to szczyty możliwości, że gdy trzeba było, to pozornie zniechęceni i zmęczeni Anglicy wydobywali nagle skądciś taki zasób sił i taką szybkość, że przy szło się dziwić naprawdę. Szybkość i kondycja — zgoda, ale dawkowane bardzo ostrożnie, byle nie przemęczyć się, byle przypadkiem nie pokazać zadużo.

Tutaj właśnie jest źródło, jak się zdaje, ciągłego nieporozumienia. Kontynent, przyzwyczajony do uczciwych zawodowców, do ludzi, którzy stali się nimi po długich latach amatorstwa i siedzących zwyczaj nie dłużej w swym klubie i mających dla tego klubu umiłowanie i sentyment — spodziewa się tego samego od Anglików, i Oni traktują jednak grę na wyjazdach jako zło konieczne, połączone z miłą wycieczką, jako pańszczyznę i sprawę zawodową. Tak jest zresztą prawdopodobnie nawet w mistrzostwach, tylko tam musi. się wyduszać z siebie maksimum energji i umiejętności, bo tam trzeba tego koniecznie dla punktów dla mistrzostwa i — gaży, czy specjalnej gratyfikacji.

Inna rzecz, że nawet przy tej przypuszczalnej różnicy, niebardzo istotnej dla samego piękna gry i jej wartości abstrakcyjnych, trzeba powiedzieć sobie z ulgą — niema już czasów supremacji angielskiej w footballu — przeszły bezpowrotnie. ten, kto był na meczu Wisły z Chelsea, przyznać musi, że goście nie lekceważyli, sobie przeciwnika, że starali się wy grać za wszelką cenę i wyłazili ze skóry poprostu, pocąc się, jak myszy. Nie udało się im nietylko wygrać, ale nawet wyrównać. Wisła, zdeprymowana z początku. niezwykłemi metodami, przebyła szczęśliwie okres niezdecydowania i niemych skarg na dziejącą się jej krzywdę, przechodząc następnie sama do gry ostrej, męskiej i niemal zdeterminowanej.

Grali ci chłopcy jak straceńcy, jak ludzie, których posłano na zgóry straconą placówkę pod obstrzał brutalnych w swej bezpośredniości metod. Nie potrafili, rzecz jasna wydobyć się spod narzuconego im wpływu i wypośrodkować bardziej odpowiadający im styl i sposób gry, ale system narzucony im przez przeciwnika opanowali -o krótkich chwilach lekcji tak doskonale, że wkońcu powalili Anglików na obie łopatki. W dniu swego jubileuszu osiągnęli gracze Wisły formę, która jest formalnie i faktycznie niemożliwa do utrzymania na dłuższy dystans.

To jest właśnie jeszcze jeden punkt, który dzieli naszych graczy od angielskich. Nasi mogą tak zagrać raz od święta, Anglicy choćby codziennie. To, co nasi chłopcy robili w pocie czoła i z wywieszonemi językami oni potrafili czasami załatwić na prawdę jednem kiwnięciem palca w bucie. Ta ekonomja sił jest oczywiście dość nie widoczna i spostrzega się ją dopiero, po ja kimś czasie. Ponieważ zaś w niedzielnym wypadku Wisła grała conajmniej o klasę lepiej, niż normalnie, a Anglicy nieco gorzej niż w sobotę w Warszawie, złudzenie równowartości obu drużyn potęgowało się jeszcze bardziej. Wszystko, co robili Anglicy obliczone było jedynie i wyłącznie na celowość. Wszystko z jedyną myślą, która przeradzała się niekiedy w idee fixe: dojść do celu jak najprościej, bez bawienia się, bez zbytecznych sztuczek i jak najmniejszym wysiłkiem.

A jednak były chwile, kiedy wytrąceni z równowagi grali zupełnie chaotycznie, na oślep — poprostu źle i niemądrze przytem. Tak, czy owak, nie zapominali jednak nigdy o swych możliwościach fizycznych. Nawet w największem zdenerwowaniu pamiętali jeszcze, że mają łokcie i kolana nie od pa rady. Będą o tem pamiętać niewątpliwie również gracze Wisły...

Uwagi te w niczem nie nadwyrężają rzetelnego sukcesu Wisły, który jest już nawet triumfem.

Anglicy przegrywali już nieraz na kontynencie, ale o klęsce w Polsce nie posądzałby ich nikt na całym świecie W tem leży zasługa Wisły i w tem jej sukces uboczny poza prawdziwie doskonałą grą. Jubilaci wystąpili bez Artura, którego zastąpił młody Szewczyk. Jeśli będzie tak grał zawsze, to można tego nabytku Wiśle pogratulować. Jeszcze więcej pochwał za służył sobie Sitko w obronie, którego debjut w tak poważnem spotkaniu przeszedł wszystkie nadzieje.

Tych dwóch graczy wymięliśmy na samym wstępie, ponieważ poza Belgją po raz pierwszy wystąpili w reprezentacyjnej drużynie Wisły. Reszta nie ustępowała im ani ambicją i zaciętością, ani grą samą, która pozbawiona delikatniejszych składników nie straciła mimo to niczego na wartości, a otrzymała zupełnie nowe, nieznane nam w takiem natężeniu tło bojowości.

Olbrzymi wysiłek, na jaki zdobyła się drużyna.Wisły, zasługuje na to, by me rozdrabniać go i nie kawałkować na poszczególne odcinki indywidualnej oceny graczy. Trzeba wysiłek ten. traktować zbiorowo, jako przejaw ambicji i poświęcenia dla barw klubowych, normalnie nie zawsze znajdujących właściwy wyraz zewnętrzny w obecnem naszem pokoleniu sportowem. Niemniej trzeba, choć w skrócie, przemycić kilka słów o trzech pomocnikach Wisły. Nawet Jezierski, zwyczajnie najsłabszy z tej trójki, podciągnął się tak, że nie poznawało się go i przecierało oczy. Bracia Kotlarczycy stworzyli tandem tak różnorodny i tak wszechstronnie się uzupełniający, że drugiego takiego szukać można by w Polsce nadaremnie. W oparciu o doskonałą dwójkę obrony pozwolić sobie mogli często na myślenie nietylko o przeciwnym, ale i o własnym napadzie.

A jeśli można tak powiedzieć, myśleli w tych wypadkach — konstruktywnie. Stąd tyle możliwości, jakie stały przed atakiem Wisły.

Pomoc była rzeczywiście pomocą, a atak był naprawdę atakiem. Być może, że ktoś powie — mogli strzelić dwie bramki, albo i cztery nawet. No tak, ale w spotkaniu z każdą inną polską drużyną ten atak nie straciłby napewno ani jednej z tych pozycyj, które poszły w niedzielę na marne. A tak grali jak mogli, a mogli nie wszystko. bo starali się o to Anglicy bardzo namacalnie. Pozostaje jeszcze samotnik z bramki Madejski. Wytrzymał do końca i wytrwał bohatersko nie puściwszy ani jednej bramki.

Już to samo wystarczyłoby za tysiąc słów. Bo choć Anglicy poza rudym Arguem nie mogą pochwalić się żadnym strzelcem o specjalnie niesamowitym strzale, to jednak Madejski w bramce nie miał bynajmniej beztroskiego życia i napewno się nie nudził. Sędzia p. Rutkowski nie zapomni tego meczu chyba nigdy. Tu trzeba było pracować tak, jak gracze, przyczem nie wolno było puszczać samopas swych nerwów, co graczom uchodziło często bezkarnie. Pan Rutkowski był spokojny w miarę i w miarę taktowny. Tam jednak, gdzie w grę wchodziły podstawowe zasady dyscypliny sportowej — zrezygnował szybko z przesadnej kurtuazji.




Najcenniejszy wynik polskiego piłkarstwa. Refleksje po wielkim meczu.

Najcenniejszy wynik polskiego piłkarstwa. Refleksje po wielkim meczu
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 146 (27 V)
Kraków, 26 maja.

Sensacyjne zwycięstwo piłkarzy krakowskiej „Wisły” nie przestało być tematem rozmów sportowców nietylko Krakowa, ale i całej Polski — Fakt, iż drużyna angielska, niepokonana do tej pory na kontynencie, musiała właśnie na boisku „Wisły” ugiąć czoła przed dzielnie walczącym zespołem gospodarzy, którego przewaga mogła nawet wyżej cyfrowo się wyrazić, ma tak wielką wymowę, iż wobec niego bledną wszelkie ewent. zastrzeżenia, któreby można na usprawiedliwienie angielskich zawodowców przytaczać, jak np. zmęczenie podróżą i meczem warszawskim. Okazało się przecież, iż odbywający tę samą podróż i grający w sobotę w Warszawie Kotlarczyk II mógł być mimo to jednym z najlepszych graczy na boisku. A przecież w danym wypadku mieliśmy do czynienia z angielskimi profesjonałami, dla których nie jest dziwnem grać dwa mecze pod rząd o mistrzostwo nawet w ciągu 2 dni i to z odbyciem kilkugodzinnej podróży.

Anglicy sami nie mają zresztą nic na swoje usprawiedliwienie. Przygnębieni porażką nie chcą nawet rozmawiać o wczorajszym meczu, nie przypuszczali bowiem, że na taki opór się na tkną. Z graczy „Wisły” wyróżniają przedewszystkiem: Sitkę, Kotlarczyka II, Habowskiego i Madejskiego w bramce. Ich manager Kighton który był sam znakomitym graczem w drużynach zawodowych I. ligi angielskiej, twierdzi, iż podobnego momentu, jakim była na tym meczu w pewnej chwili wspaniała obrona bramki przez Madejskiego, w ciągu całej swej karjery sportowej nie oglądał.

Wynik „Wisły” przyjęty był powszechnie z niedowierzaniem, Redakcję naszą zapytywano zewsząd o potwierdzenie tej wiadomości a największa agencja sportowa niemiecka prosiła parokrotnie o bliższe wyjaśnienia. Jest to w bilansie polskiego piłkarstwa najpiękniejszy, najcenniejszy wynik.

Trzech graczy Wisły typowała opinja publiczna zaraz po meczu na przyszłych reprezentantów Polski i opinja ta została potem zaaprobowana w pełni przez prasę. Są to Madejski, Łyko i Sitko. Madejski przewyższa już dziś Albańskiego nietylko większym spokojem, ale i szybszym refleksem. Poza tem uderza stałość jego formy. Łyko powinien był właściwie grać w reprezentacji już dawno. Na meczu z Chelsea wyszły na jaw wszystkie jego zalety w całej pełni. Bojowość tego gracza poparta jest szybkością i zupełnym brakiem egoizmu. Łyko rezygnował może aż za często z ambicji i możliwości strzelenia bramki na rzecz swych kolegów. Skoro nabędzie jeszcze rutyny w wielkich międzynarodowych spotkaniach, stanowić będzie niewątpliwie podporę ofensywnej piątki reprezentacyjnego napadu polskiego.

Sitko prawdopodobnie poczeka jeszcze trochę na promocję do reprezentacji. Jest jednak jeszcze młody i ma czas. Szumilas nie był w niedzielę gorszy od niego, ale Sitko imponował wszystkim spokojem i zupełną swobodą, z jaką rozwiązywał najcięższe zagadnienia taktyczne.

Zarówno w Warszawie, jak i w Krakowie, brak było płynności akcyj. Sędziowie obu spotkań zostali przez Anglików zmuszeni do częstej interwencji i gwizdek ich hamował co chwilę grę, nie pozwalając na jej rozwinięcie się. — Anglicy skarżyli się na to zgodnie i dziwili się bardzo, że nie pozwala się im grać tak, jak umieją i jak są przyzwyczajeni.

Można na tę sprawę zapatrywać się różnie. — Można ewentualnie nawet zgodzić się na to, że sędziowie traktowali grę ciałem zbyt rygory stycznie — w tym względzie pogodzimy się z Anglikami szybko. Należałoby sobie życzyć nawet, aby nasi gracze wykorzystywali więcej wagę ciała, niż dotychczas i aby gra ich nabrała więcej twardości, ale pokaz „remplowania”, za demonstrowany przez „Chelsea” na ogół odstraszał.

Sędziowie może chwilami gwizdali …rawdę niepotrzebnie, ale trudno było dopuścić do rozpanoszenia się niebezpiecznej gry. A goście grali często właśnie niebezpiecznie.

Rozgłośnia krakowska Polskiego Radja nadała w niedzielę z występu Anglików w Krakowie reportaż z końcowego fragmentu gry. Audycja niedzielna wywołała reakcję naszych Czytelników w postaci kilku listów, bardzo ciekawych. Sportowcy są naogół tak zniechęceni audycjami sportowemi, że po rozlicznych protestach początkowych zrezygnowali z nadziei naprawy dotychczasowego stanu rzeczy. I oto teraz dostajemy listy niemal entuzjastyczne i pełne zadowolenia. „Nareszcie porządny reportaż z meczu piłkarskiego, żywy, dowcipny i ciekawy” — oto mniej więcej kwintesencja tych głosów. — jeden z Czytelników dziwi się, że ten „talent reporterski” tkwił tak długo w ukryciu, zanim odnalazła go rozgłośnia krakowska i kończy życzeniem: „Pro simy częściej”.

Notujemy te głosy z tem żywszem zadowoleniem, że speakerem niedzielnym był nasz kolega redakcyjny.

Bardzo korzystne wrażenie robi nowa trybuna Wisły. Zarówno rozwiązanie architektoniczne, jak i rozmieszczenie miejsc, podyktowane troską o wygodę widza i dążnością do upewnienia mu jak największego pola widzenia spotkały się z uznaniem publiczności. Nowością jest piękna loża reprezentacyjna i loża prasowa, która nie została niestety wykończona na czas. — Dziennikarze miejscowi i zamiejscowi, którzy przybyli do Krakowa bardzo licznie, zostali więc częściowo rozmieszczeni w pobliskich lożach.

Z okazji jubileuszu 30-lecia swego istnienia, Towarzystwo Sportowe „Wisła” otrzymało setki telegramów i pism z życzeniami, m. in. od pp. min. Ulrycha, gen. Narbut-Łuczyńskiego d cy O. K. V., gen. Olszyny-Wilczyńskiego dyrektora PUWF., wicewojewody dr. Małaszyńskiego, prezydenta dr. Kaplickiego, założyciela „Wisły” b. wicemin. Łopuszańskiego, prezesa P. K. 01. płk. dypl. Glabisza prezesa WKS.-ów płk. dypl. Wendy, wiceprezesa Ligi mjr. dypl. Kempskiego, Tadeusza Kuchara, b. prezesów Marjana Orzelskiego i mjr. Szkolnikowskiego, Ligi Pol. Związku Piłki Nożnej, „Sokoła”, Akademickiego Związku Sportowego, Warszawskiego OZPN.-u, Związku Pol. Związków Sportowych i Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Łódzkiego Okr. Kolegjum Sędziów, krakowskiej Rozgłośni Pol. Radja, Związku Pracowników Handlowych i Biurowych w Krakowie, naszych klubów ligowych, Klubu Sportowego Gedania, LKS. Czarni we Lwowie, WKS. Wawel w Krakowie, Grzegórzeckiego Klubu Sportowego, Klubu Sportowego „Sanoczanka“, licznych redakcyj pism oraz wielu starych graczy i zawodników.

Od swego sympatyka Kornela Makuszyńskiego otrzymało T. S. „Wisła” nast. telegram: „O Wisło, niech posuchy nie dotknie Cię klęska, płyń w chwale zawsze dumna i zawsze zwycięska. Kornel Makuszyński”.

Od Szczepka i Tońka nadszedł nast. telegram do „Wisły”: „Na Wasz Lubyleusz amy wygrany meczy za wyjątkiem broń Boże naszy Pogoń, życzy Szczepko Tońko”.

Od prezesa Syndykatu Dziennikarzy Krakowskich red. dr. Flacha nadeszło do T. S. „Wisła” nasi pismo:

„Stan zdrowia nie pozwala mi niestety na wzięcie osobistego udziału w dzisiejszych uroczystościach jubileuszowych. Muszę się ograniczyć do przesłania „Wiśle” tą drogą życzeń i Syndykatu Dziennikarzy Krakowskich i moich własnych. Nie życzę „Wiśle” samych tylko sukcesów na boiskach, bo żadnej, nawet najchlubniej działającej organizacji los nie oszczędza na dalszą metę sporadycznych niepowodzeń. Nie na wygranych tylko meczach zresztą i nie na nich przedewszystkiem opiera się najlepsza strona „Wisły“, ile na powszechnem, trzema już dziesiątkami lat utrwalonem przeświadczeniu Krakowa, że., Wisła“ najszlachetniej zawsze pojmuje i realizuje piękną ideę sportu. Ta sportowa „virtus” „Wisły” — a nie wygrane czy przegrane mecze, nie taka czy inna pozycja w tabeli ligowej — sprawiło, że Kraków serdecznie jest do „Wisły” przywiązany, że jesteście Panowie jedną z jego chlub. I niech tak będzie dalej. Bądźcie nadal takimi, jakimi byliście i jesteście a będzie z tem dobrze i Wam i Krakowowi! Tego Wam, Panowie, życzy zrzeszona krakowska brać dziennikarska! —




Komentarze prasowe

Chelsea were defeated 1:0 by Wisła...
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 149 (30 V)
Ze zrozumiałem zaciekawieniem przeglądaliśmy po zwycięstwie Wisły prasę zagraniczną. Dzienniki angielskie miały tylko króciótką wzmiankę: Chelsea were defeated 1:0 by Wisła, yesterday at Cracov, says Reuter“.

To wszystko, ale nie spodziewaliśmy się nawet więcej. Anglicy są aż dziecinnie śmieszni w swej naiwnej zarozumiałości i lekceważeniu z jakiem traktują występy kontynentalne swych piłkarzy. — Wystarczy im wynik podany przez agencję Reutera. W tych samych poniedziałkowych numerach prasy angielskiej był również wynik Chelsea—Polska, przyczem podano nawet strzelców obu bramek.

Anglicy są — jak widzimy — wstrzemięźliwi. Gorzej, że w ich ślady poszła r ed a k c j a PA T-a, która nie uważała za wskazane zawiadomić zagranicę o tym — bądźcobądź niezłym — wyniku polskiej drużyny. Tak więc przeszukaliśmy poniedziałkową prasę francuską, niemiecką, włoską, szwajcarską, austriacką, czeską i węgierską i nigdzie nie znaleźliśmy ani śla du, ani jednego słowa O suk cesie Wisły.

Była to niespodzianka tem przykrzejsza, ze we wszystkich tych pismach był naturalnie zwycięski wynik Beogradskiego z Liwerpoolem. Postarała się o to jugosłowiańska agencja telegraficzna Avala i to było właśnie również obowiązkiem PAT-a. Wysłać do kilku miast Europy kilka równobrzmiących depesz nie jest chyba robotą zbyt wytężającą.

PAT jednak jest wy g o d n y. Kto wie, czy wynik meczu z Wisłą dostałaby od PAT-a nawet agencja Reutera. W każdym razie korespondent tej agencji, znając widocznie zwyczaje i przyzwyczajenia PAT-a, wolał już pofatygować się sam z Warszawy do Krakowa.

1 tylko dzięki temu prawdopodobnie zna leźliśmy w pismach angielskich krótką no tatkę, zaczynająca się od słów: „Chelsea were defeated 1:0 by Wisla“.

Nasza urzędowa agencja — bądźcobądź informacyjna — „was defeated“ (została pobita) przez swoje własne niedbalstwo: przegrała z agencją Reutera conajmniej 0:1. Ta porażka, nie martwi nas rzecz jasna, Martwi nas natomiast, to, że znowu, jak ty le razy nie wyzyskano możliwości propagandy, która w dodatku nie kosztu je ani grosza.



Wisła będzie zaproszona na rewanż do Londynu.

Wisła będzie zaproszona na rewanż do Londynu
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 150 (31 V)
Londyn, 29 maja (PAT.) Drużyna angielska Chelsea, która bawiła ostatnio w Polsce, powróciła już do Londynu. W chwili obecnej staje się aktualną sprawa zaproszenia Wisły na rewanż do Londynu. W lutym b. r. menager Chelsea p. Knighton, prowadząc pertraktacje z delegatem Wisły p. Hauptmanem na temat wyjazdu Anglików do Polski, wyraźnie zaznaczył, że jeżeli Wisła okaże się drużyną wysokiej klasy, zaprosi ją na jesień do Anglji. W tym okresie Chelsea od szeregu lat tradycyjnie rozgrywa na swym boisku mecz z jedną z drużyn kontynentalnych. Obecnie po porażce Anglików w Polsce, Wisła automatycznie będzie zaproszoną do Londynu. Sprawa ta zostanie zdecydowaną w najbliższym czasie.

Ewentualny wyjazd drużyny krakowskiej nastąpiłby w listopadzie, przyczem Wisła rozegrałaby pozatem w drodze powrotnej dwa mecze we Francji lub Holandji.

W drodze powrotnej z Polski do Londynu menager Chelsea p. Knighton odbył w Brukseli konferencję z p. Hauptmanem na temat przyjazdu Wisły na mecz rewanżowy do Londynu.



Porażka piłkarzy Chelsea w Krakowie sensacją w Belgji.

Porażka piłkarzy Chelsea i Krakowie sensacja w Belgji.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 152 (2 VI)
Bruksela, w maju.

(Man). Największy dziennik sportowy belgijski „Les Sports” podaje ze sensacyjnym tytułem wiadomość o porażce Chelsea w Krakowie. Wynik ten posiada tem większe znaczenie, że o ile w Wiedniu i Brukseli pokonano reprezentację Anglji, po grze bardzo mało zaciętej i Anglicy nie zdawali się przywiązywać żadnego znaczenia do tych porażek, to w Krakowie Chelsea nie przyjęła jej z lekkiem sercem lecz zaczęła grać bardzo ostro, chcąc za wszelką cenę wyjść ze spotkania zwycięsko. Było to przeciwieństwem do gry Anglików w Wiedniu i Brukseli, gdzie ostro grali natomiast ich przeciwnicy.

Zgodnie zresztą cała prasa angielska podkreśliła, iż drużyny z I. ligi, jak Chelsea, Sunderland i Arsenał grają lepiej od reprezentacji Anglji. Sensacja główna wreszcie porażki Anglików w Krakowie polegała na tem, iż Chelsea nie należy do zespołów, które podróżują tylko dla przyjemności i nie łatwo myśli pogodzić się ona z porażką. Nie ma mowy o porównywaniu jej do drużyn w rodzaju Liverpoolu, który zostaje pokonany w Belgradzie 5:1 i nie przywiązuje do wyniku na kontynencie najmniejszego znaczenia.

Wszystkie wyżej podane argumenty podkreślają w sumie tylko wartość zwycięstwa Wisły i dziennik belgijski, który wszystkie poprzednie wyniki drużyn angielskich uzyskiwane obecnie w Europie, podawał bez komentarzy, poświęca teraz zwycięstwu Wisły krakowskiej obszerne sprawozdanie.

„Les Sports“ pisze, iż Krakowianie zastosowali podobną taktykę, co Belgowie w Brukseli. Obstawili trzech napastników wysuniętych według systemu W do przodu a przy tem nie zapominając o energicznem atakowaniu skrzydłami, rozegrali to spotkanie pierwszorzędnie taktycznie. Anglików pokonano więc tą samą bronią w Wiedniu, Brukseli i ostatnio w Krakowie Wisła tym wynikiem stałą się jeszcze głośniejszą w całej Belgji, gdzie tak często jest zapraszana.

Ze zdziwieniem jednak przeglądaliśmy prasę francuską, holenderską, szwajcarską i wreszcie nawet belgijską, nie znajdując w niej nawet wyniku tego spotkania. „Les Sports” zamieścił wyżej wspomniany artykuły tylko dlatego, iż jednym z jego redaktorów jest Polak, który poprostu o meczu tym dowiedział się z polskiej prasy. Zwycięstwo Wisły nad Chelsea stanowi bezsprzecznie jeden z największych sukcesów naszego piłkarstwa. Powinien on więc być rozpowszechniony przez naszą propagandę, jak każdy inny, uzyskany na jakiemkolwiek polu.

Tymczasem wynik ten nie wydostał się dalej poza Niemcy —i Zachód, z którym od lat próbujemy napróżno nawiązać kontakt, wogóle się o nim nie dowiedział. Z całą pewnością sportowcy francuscy i inni, dowiedziawszy się o porażce Chelsea w Polsce i to zasłużonej, zmieniliby swój obojętny stosunek do naszego piłkarstwa. Specjalnie przecież duże zainteresowanie wywołał w Londynie wyjazd najpopularniejszej tam obok Arsenału drużyny Chelsea. Jeden z najbardziej znanych dziennikach z pośród wszystkich pism wieczorowych „The Star‘‘, do tego stopnia intere sował się meczami Chelsea w Polsce, iż kilka dni temu wiadomość o wyjeździe tem zamieścił na naczelnem miejscu przed wy padkami politycznemi, sensacjami etc. W Londynie każdy dziennik dla reklamy rozlepia zawsze na mieście afisze, w których podaje tytuł najciekawszego swego artykułu lub wiadomości. I otóż „The Star“, pisząc o meczach Chelsea z Ligą i Wisłą, umieściła tytuł tego artykułu na afiszu, nazywając Chelsea — „Chelski“, o czem już donosiliśmy.

Po raz pierwszy sport polski zainteresował do tego stopnia Anglików. Jest to też pierwszy z całą pewnością wypadek, ażeby mecze polsko-angielskie zepchnęły wszystkie inne wiadomości z Anglji i zagranicy na dalsze miejsca. Świadczyło to coprawda najlepiej o popularności Chelsea w. Londynie, a zarazem jednak o smutnym fakcie niewykorzystania tego momentu przez naszą propagandę.



Relacje z meczu Polska - Chelsea

Przegląd Sportowy numer 44/1936 strona 1 i 2:


Wisła wygrywa - Polska przegrywa
Zwycięstwo piłkarzy angielskich w Warszawie 2:0 i porażka w Krakowie 0:1


Reprezentacja Polski - Chelsea 0:2

Raz, Dwa, Trzy,


Relacje z meczu Wisła - Chelsea

Wisła w jubileuszowym humorze

Wisła w jubileuszowym humorze
zwycięża zawodowców londyńskich 1:0


KRAKÓW, 24.5. - Tel. wł. - Wisła - Chelsea 1:0 (1:0). Bramkę dla Wisły strzelił Łyko z karnego. Publiczności 10 tysięcy. Sędzia p. Rutkowski.

Chelsea: Woodley, O'Hare, Barber, Mitchell, Craig, Miller, Spence, Argue, Mills, Burgess, Barraclough.

Wisła: Madejski, Szumilas, Sitko, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Jezierski, Habowski, Kopeć, Szewczyk, Sołtysik, Łyko.

Dumni synowie Albionu zawiedli pod każdym względem!

Nie dali nam tego o czem marzyliśmy, idąc wśród gęstych szpalerów taksówek w stronę boiska. Przepychając się między wielobarwnym tłumem, myśleliśmy o pięknej grze angielskiej, o czekającym nas pokazie ojców piłkarstwa. Siedząc na trybunie, czekaliśmy na ten pokaz. Wraz z nami czekało jeszcze 10.000. I... nie doczekało się.

Mijała minuta za minutą, zegar posuwał się wolno, a na trybunach rzedły miny.
-Ta, oni beznadziejnie grają, ta Pogoń nalałaby ich fest - zawodził obok jakiś lwowianin.

Anglicy, ustawieni w literę "W", próbowali najpierw ostrych przebojów. Długonogi Mills raz po razie wyrzucał piłkę na skrzydła, forsując Spenca, ale bez efektu. Całość ofensywy nie kleiła się. Jedynie rudowłosy Argue ciągnął naprzód piątkę napastników, strzelając najczęściej i będąc najgroźniejszym z całej linji.

W pełni jubileuszowego nastroju zagrała Wisła, zdobywając sobie szturmem serca widowni. Nawet nabardziej zagorzali antagoniści "czerwonych" byli dziś przy nich duszą. Tu nie szło już o wynik klubowy.

Oklaski zbierał doskonały Madejski w bramce, zasłużył sobie w pełni na pochwałę Sitko, obrońca wielkiego formatu, jakiego Wisła nie miała już od paru lat. Ci dwa, wespół z Łyką na lewem skrzydle, stanowili rdzeń Wisły, walczącej skutecznie z renomowanym przeciwnikiem, Kotlarczykowie poświęcili się w zupełności akcjom defensywnym. Odbiło się to brakiem piłek w napadzie, ale zastopowało zupełnie atak angielski.

Publiczność jest tak pod wrażeniem renomy gości, że pierwszy przebój Łyki i jego centra wywołują grzmot oklasków. Niemniej radosny jest nastrój, gdy Madejski brawurowo trzyma rzut wolny, bity z bliskiej odległości. Artur schodzi zaraz z boiska, gdyż kontuzja nie pozwala mu na grę. Zastępuje go Sołtysik. Obie strony uzyskują po jednym kornerze. W wykonaniu angielskiem jest on bardziej groźny. Rudowłosy Irlandczyk wali jednak pięścią w piłkę, marnując sytuację.

- Gdy ja chodziłam dawniej na mecze - żali się jakaś pani - to się o wiele lepiej grało.

Pod bramką Wisły zakotłowało się kilkakrotnie. Madejski wyjaśnił jednak sytuację. Wspaniały bieg Łyki zelektryzował znów widownię, ale skończył się poślizgnięciem na polu karnem. Anglicy przestawiają swój atak, gdyż Wisła ujmuje inicjatywę i jest coraz częściej przy głosie.

Habowski strzela ostro w róg, bramkarz angielski jest jednak na miejscu. Publiczność dopinguje gospodarzy, atakujących żywo. Prawy obrońca angielski rozbija sobie kolano i schodzi z boiska, by wrócić dopiero po przerwie. Anglicy podnieceni faulują coraz bardziej. Tracą dwa kornery i bronią się coraz goręcej przed atakami Wisły.

Zbliża się 45 minuta i nadchodzi sensacja. Strzał Artura ląduje na ręce obrońcy angielskiego. Rzut karny. Wśród olbrzymiego napięcia Łyko strzela nieuchronnie. Zrywa się niebywała burza oklasków. Laski i kapelusze fruwają w powietrzu. Za parę sekund przerwa.

Tuż po rozpoczęciu Wisła ma znów szansę. To Łyko, to Sołtysik są sami pod bramką, jednak bez rezultatu. Anglicy coraz częściej faulują, coraz częściej dochodzi do konfliktów. Urozmaica je jasny moment, gdy w 19 minucie Łyko przebija się znów wspaniale. I teraz jednak marnuje swą szansę.

Na boisku jest coraz goręcej. Pomocnik Miller upomniany przez sędziego, pluje w jego stronę. Za niesłychany ten gest zostaje wykluczony z boiska. Anglik nie chce jednak zejść. Rozpoczynają się targi. Na boisku zjawia się meneżer, perswaduje coś graczom i po 5-minutowej przerwie winowajca opuszcza boisko.

Gra toczy się już spokojnie, tylko Szewczyk ma tuż przed końcem wspaniałą szansę, której nie wyzyskuje. Wśród niebywałego entuzjazmu sędzia p. Rutkowski odgwizduje zawody. Arbiter miał bardzo trudne zadanie, z którego wywiązał się jednak zupełnie dobrze.


Raz, Dwa, Trzy,


Raz, Dwa, Trzy,


Raz, Dwa, Trzy, 26 maja 1936


Raz, Dwa, Trzy, 26 maja 1936


Tygodnik Sportowy Bydgoszcz, 26 maja 1936


Piłkarze Wisły krak. zwyciężają Anglików. Chelsea po raz pierwszy pokonana na kontynencie.
Nowy Dziennik, 25 maja 1936
W dniu wczorajszym rozegrany został w Krakowie na boisku Wisły wobec blisko 10.000 widzów mecz piłkarski między drużyną zawodową londyńską Chelsea, a krakowską Wisłą. Po sobotniem zwycięstwie Anglików nad Reprezentacja Polski w Warszawie 2:0 jest wynik zdobyty przez Wisłę niezwykłym sukcesem na miarę europejską. Wisła wygrała zasłużenie i była w polu równorzędnym przeciwnikiem, chociaż ustępowała technicznie zawodowcom angielskim, którzy stosowali niezwykle brutalną grę, potępioną i wygwizdaną przez wrażliwą i wyrobioną publiczność krakowską. Jedyną bramkę zdobył z rzutu karnego tuż przed końcem I połowy Łyko, najlepszy gracz Wisły obok Kotlarczyka II w pomocy, który był ostoją drużyny. Doskonałe było również trio defenzywne (Madejski, Sitko, Szumilas). W II połowie mogła Wisła zdobyć trzy efektywne bramki z bliska, ale Łyko i Szewczyk nie wykorzystali sytuacji.

Anglicy rozczarowali, grali bowiem nietylko brutalnie, ale nonszalancko i poza pewnością siebie nie wykazali większych umiejętności, niż przeciętna drużyna ligowa zagraniczna. Taktycznie i kombinacyjnie nie odznaczają się pomysłowością, a gra ich jest raczej szablonowa i punktowa. Zwycięstwo Wisły jest pierwszą klęską Anglików na kontynencie w ich obecnem tournee. Zawodowcom jednak opłaca się nawet przegrać za 30.000 zl.


Powyższa impreza Wisły, nie mówiąc już o rezultacie, jest naprawdę wielkim sukcesem czerwonych, którzy w dniu wczorajszym święcili jubileusz 30-lecia i ukoronowali swą dotychczasową, pełną zasług w historii polskiego ruchu sportowego, działalność triumfem, który rozniesie ich sławę po całej Europie i zwróci uwagę zagranicy na rozwijający się stale sport polski.

Wisła ma już tradycję w śmiałości imprez piłkarskich. Jeszcze w roku 1910 za prezesury śp. Ustyanowicza sprowadziła Wisła do Krakowa zawodową szkocką drużynę Aberdeen, korzystając z jej pobytu w Pradze u Slavii i Sparty. Różnica między Szkotami a Wisłą wypadła wówczas cyfrowo 9:1, a w grze wyglądali gracze krakowscy jak elementarni uczniacy wobec mistrzów Albionu. Była to wtedy pierwsza drużyna W. Brytanji, która zawitała do Krakowa.

Obecnie zasługą znowu Wisły jest sprowadzenie londyńskiej Chelsea do Polski, jako pierwszego zespołu piłkarskiego angielskiego profesjonalnego, demonstrującego sztukę niedoścignionych nauczycieli futbolu. Chelsea uchodziła za niepokonaną drużynę i nie przegrała ostatnio w swych meczach tak w Anglii, jak i na kontynencie ani jednego meczu. Jej lokata ósma w tabeli ligi angielskiej jest bardzo zaszczytna. Tem większy zaszczyt dla krakowskiej Wisły, że po takich sukcesach Chelsea, po jej zwycięstwach w Belgji, Holandiji, Szwecji, właśnie w Krakowie przerwano zwycięską passę Anglików.

Już przebieg meczu Chelsea w Warszawie z Teamem ligi polskiej wskazywal, że można Anglików pokonać, że i oni są do zwyciężenia i to nawet przez piłkarzy polskich. Wiśle udało się ten dowód przeprowadzić. Nic zreszta dziwnego, Anglicy bowiem absolutnie nie mogli nam Krakowianom zaimponować. Widzieliśmy przecież sławy kontynentalne w ich najlepszych wydaniach i okresach w ich najlepszej szczytowej formie. Toteż nie przemawia nam do przekonania flegmatyczna zarozumiałość zawodowych piłkarzy Angli, nieoparta na prawdziwym kunszcie klasycznego futbolu, niewykazująca się wcale spodziewanemi koncepcjami strategicznemi i taktycznemi, a tylko schematycznemi i mechanicznemi pociągnięciami graczy odbywają pańszczyznę i odpoczywających po młócce puharowej i mistrzowskiej w swej metropolji brytyjskiej. Wolimy już esprit i finezję wiedeniskiej szkoły kombinacyjacyjnej, pełnej dowcipnych i przemyślanych pomysłów, elan temperamentu węgierskiego, żywiołowość i lawir czeskich piłkarzy, a nawet ambicję i zapał polskich piłkarzy, przy całym ich prymitywizmie - niż suchy szablon trenerski, komercjalizm w każdym calu i ruchu, bezduszny pyszałkowaty deseń brutala - piłkarza angielskiego, który często chwyta się sztuczek bokserskich.

Spodziewaliśmy się pokazu estetyczne sztuki piłkarskiej, a ujrzeliśmy urągający wszelkim zasadom rycerskości sportowej boks na murawie zielonej. Zamiast demonstracji dżentemeństwa i fair play, dali nam goście angielscy dobrą szkołę, jak nie należy i nie wolno grać w futbol prawdziwym sportowcom, nietylko w spotkaniach towarzyskich przyjacielskich, ale nawet mistrzowskich punktowych. Brutalność, brak podstawowej dyscypliny sportowej. To były zasadnicze cechy gry gości angielskich.

Każde zetknięcie się było foulem i kock-downem. Bramkarz Madejski musiał dwukrotnie opuścić swe sanctuarjum (zastąpił go Koźmin), a gdy sędzia p. Rutkowski, do pauzy pobłażliwy, po przerwie bardziej stanowczy, wziął graczy w karby i pod koniec meczu za niesubordynację wykluczył jednego gracza angielskiego, on nie chciał z początku opuścić boiska i cała drużyna gości wykazała w tym momenecie zupełny brak dyscypliny. Fakt ten wywołał oburzenie i niesmak na widowni.

Krakowska widownia piłkarska jest bardzo czuła i rozumie się na futbolu. Potrafi się entuzjazmować piękną grą gości nawet przy wysokocyfrowej klęsce swoich graczy, ale potrafi też spontanicznie zareagować i zaprotestować przeciw lekceważeniu i zapodania nam za drogie pieniądze bijatyki i braku dyscypliny zamiast emocji sportowej. Do nas musi się przyjechać z prawdziwym z prawdziwym futbolem, a przede wszystkiem z owem tradycyjnem fair play angielskiem, którego niestety nie dostrzegliśmy…

Oczywiście nie chcemy przez to powiedzieć, że Anglicy nic już nie umieją. Rozumiemy, że po tylu zawodach dość częstych mogli być zmęczeni, że po alkach ligowych są znudzeni i zblazowani. Zdajemy sobie sprawę z tego, że ich poziom techniczny, ich orjentacja błyskawiczna, ich wspaniałe obstawianie i krycie, oraz w ogóle opanowanie piłki, jest nadzwyczajne i że nam do tego daleko. Ale to nie jest jeszcze wszystko. O zwycięstwie nie decyduje tylko sama siła fizyczna i umiejętność. Istnieją imponderablia i nastroje, duchowe i moralne siły i walory, podświadome i suggestywne enerje, które nieraz miażdżą kolosy i gigantów.

Brytyjscy piłkarze, którzy na swej wysepce, w swej „splendid isolation” czują się niezwyciężonymi panami, musza wreszcie zrozumieć, że traktowanie „kontynentu” jakby gatunku mniejwartościowego futbolu, jest całkowicie nieuzasadnione, jest wynikiem pewnej pychy, która nie dowodzi jeszcze wyższości. Tę nauczkę niechaj wyniosą z Polski





Polska Zachodnia, 25 maja 1936


Polska Zachodnia, 28 maja 1936


Głos Narodu, 26 maja 1936


Ilustrowana Republika, 25 maja 1936


Wisła - Chelsea 1:0 (1:0)
Kurjer Poznański, 26 maja 1936
Kraków. W niedzielę goście angielscy rozegrali drugie spotkanie w Polsce, przyczem przeciwnikiem ich była Wisła, obchodząca jubileusz 30-lecia istnienia. W związku z tem odbył się szereg uroczystości, a wieczorem bankiet.

Spotkanie samo było prowadzone w bardzo ostrej formie ze strony Anglików, to też sędzia musiał bardzo często interwenjować, a wreszcie w drugiej połowie gry musiał usunąć z boiska gracza Chelsea, Millera. Początkowo Anglik nie chciał usłuchać sędziego i dopiero po interwencji trenera drużyny opuścił boisko.

Goście mieli przez cały czas wyraźną przewagę, jednakowoż Madejski w bramce Wisły bronił doskonale, był też najlepszym graczem na boisku. Z Wisły ponownie podobali się bracia Kotlarczykowie. Napad grał dobrze w polu, zawodził jednak pod bramką. Decydującą o wyniku bramkę zdobył w 44 min. Łyko z karnego.

Ostra gra i niesportowe zachowanie się wydalonego gracza miały ten skutek, że publiczność po grze wygwizdała opuszczająca boisko drużynę angielską.


(c)


Czas, 26 maja 1936


Siedem Groszy, 25 maja 1936


Polska Zbrojna, 25 maja 1936


Opinie pomeczowe

Po meczu krakowskim przeprowadzamy szereg rozmów:

Kpt. Zw. Kałuża: Anglicy byli dziś słabsi, niż w Warszawie, a szczególnie mniej skoordynowani. System ich, to resztki "W". Jeśli chodzi o brutalność, to może, jakkolwiek mniejsza jakościowo niż w Warszawie, ale ilościowo ta sama. Wisła grała dobrze, doskonale przystosowała się do gry Anglików i dlatego przeciwnik był dla niej mniej groźny.

Prezes Wisły, dyr. Orzelski: Jestem z drużyny zadowolony. Grała dobrze, a szczególnie nowe nabytki nie zawiodły, specjalnie Sitko. To samo dotyczy pomocy. Atak ucierpiał na braku Artura. Anglików widziałem pierwszy raz, spodizewałem się jednak, że zagrają lepiej. Zaimponowali grą ciałem oraz głową.

Kierownik sekcji Wisły, p. Delekta: Wszyscy grali tak ambitnie, że gdyby to było w rozgrywkach ligowych to nie przegraliby chyba ani jednego spotkania. Anglicy poza ostrą grą nie pokazali niczego, ale graczom naszym wyjdzie to na dobre. Zobaczą jak winno się grać w piłkę.

Kierownik drużyny angielskiej, p. Knighton: Jestem nadzwyczaj zadowolony z pobytu w Polsce. Gracze polscy są bardzo dobrzy, a między Wisłą i drużyną warszawską nie było wielkiej różnicy. Gdy przyjadę do Anglii będę wszystkim drużynom polecał, aby wyjechały do Polski.

Nawiązania i echa meczu

Przegląd Sportowy, 29 maja 1936


Czas, 26 maja 1936


Głos Narodu, 27 maja 1936


Czas, 2 czerwca 1936


Wisła została zaproszona na rewanż do Londynu
Siedem Groszy, 2 czerwca 1936
Drużyna angielska Chelsea, która bawiła ostatnio w Polsce, powróciła już do Londynu. W chwili obecnej staje się aktualną sprawa zaproszenia Wisły na rewanż do Londynu. W lutym b. r menager Chelsea p. Knighton, prowadząc pertraktacje z delegatem Wisły, p. Hauptmanem na temat wyjazdu Anglików do Polski, wyraźnie zaznaczył, że jeżeli Wisła okaże się drużyną wysokiej klasy, zaprosi ją na jesień do Anglji. W tym okresie Chelsea od szeregu lat tradycyjnie rozgrywa na swym boisku mecz z jedną z drużyn kontynentalnych. Obecnie po porażce Anglików w Polsce,

Wisła jest automatycznie zaproszona do Londynu. Sprawa ta zostanie zdecydowaną w najbliższym czasie.

Wyjazd drużyny krakowskiej nastąpiłby w listopadzie, przyczem Wisła rozegrałaby pozatem w drodze powrotnej dwa mecze we Francji lub Holandii. W drodze powrotnej z Polski do Londynu menager Chelsea p. Knighton odbył w Brukseli konferencję z red. Hauptmanem na temat przyjazdu Wisły na mecz rewanżowy do Londynu.



REWANŻOWY MECZ WISŁA CHELSEA W DRUGIEJ POŁOWIE LISTOPADA
Nowy Dziennik, 13 lipca 1936
Londyn. Prasa angielska ponownie pisze o decyzji Chelsea zaproszenia Wisły krakowskiej na mecz rewanżowy do Londynu. Tym razem dzienniki angielskie podają już datę tego meczu. Ma się on mianowicie odbyć w drugiej połowie listopada br.


Rewanżowy mecz Wisła-Chelsea w listopadzie
Czas, 14 lipca 1936
Prasa angielska ponownie pisze o decyzji Chelsea zaproszenia Wisły krakowskiej na mecz rewanżowy do Londynu. Tym razem dzienniki angielskie podają już datę tego meczu. Ma się on mianowicie odbyć w drugiej połowie listopada br.




Express Poranny, ROK 1936 (15), Nr. 144.

Chelsea pokonana!

na lekceważącą i brutalną grę Anglików Wisła odpowiada - zwycięstwem 1:O (Telefonem od własnego korespondenta „Expressu Porannego”)

KRAKÓW. 25.5. Wobec 10.000 widzów krakowska W i t(a odniosła wczoraj sensacyjne zwycięstwo 1:0 nad londyńskim zespołem Chelsea, który poprzedniego dnia pokonał reprezentację Polski. Anglicy znowu zareprezentowali grę na znakomitym poziomie technicznym, ale mało skuteczną j co jeszcze dziwniejsze - pozbawioną pięknych pociągnięć zespołowych. Wisła zagrała natomiast wspaniale, zdumiewając ofiarnością i wolą zwycięstwa. Wszyscy gracze spełnili bez zarzutu swoje zadanie, a już na szczególne podkreślenie zasługuje znakomita gra Łyki w ataku, Madejskiego w bram ce i braci Kotlarczyków w pomocy. Krakowianie przeważali zdecydowanie w pierwszej połowie meczu i w początkowych minutach po przerwie. Potem opadli z sił, ale nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa. Ora od samego początku jest bardzo żywa , a po zmianie kontuzjowanego Artura, ku radosnemu zdumieniu widzów, krakowianie zaczynają zdobywać coraz wyraźniejszą przewagę. Obrona Wisły pracuje bez zarzutu, podczas gdy akcje napadu są niezwykle płynne, precyzyjne i skuteczne. W ostatnich minutach przed przerwą Kopeć marnuje znakomitą okazję do zdobycia bramki, ale już w chwilę potem sędzia Rutkowski dyktuje rzut karny za rękę obrońcy angielskiego, pewnie zamienioną na bramkę przez Łykę. Entuzjazm widowni jest niebywały, natomiast Anglicy są wyraźnie skonsternowani. Po przerwie Wisła początkowo przeważa w dalszym ciągu, ale po 10 minutach obraz gry się zmienia i Anglicy przez dłuższy czas oblegają bramkę miejscowych. Przechodzą oni na grę pół-górną, która wyraźnie lepiej im odpowiada, przyczyniając równocześnie poważne trudności Polakom. Anglicy, podobnie jak i w Warszawie, grają brutalnie, nie przebierając w środkach. W pewnym momencie obroń ca angielski fauluje napastnika Wisły, choć ten w danym momencie nie brał udziału w grze. Gdy p. Rutkowski dyktuje rzut wolny, nadbiega jeden z graczy angielskich Ł” opluwa sędziego! Po straszliwej burzy protestów, która zrywa się na widowni; gracz ten zostaje usunięty z boiska. Anglicy grają dalej w dziesiątkę i nie są już w stanie zdobyć wyrównującego punktu, mimo, że Mills miał ku temu doskonałą okazję. Mecz kończy się zatem rewelacyjnem, ale raczej zasłużonem zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:O).



Dobry Wieczór! Kurier Czerwony: ilustrowane pismo codzienne

KRAKÓW. 24.5. - Tel. wł. - Wisła — Chelsea 1:0 (1:0) Bramkę dla Wisły strzelił w 45 min. pierwszej połowy z karnego Łyko. Sędzia p. Rutkowski.

Anglicy znów rozczarowali. Po Warszawie przyszła kolei na Kraków, i 10 tys. widzów opuszczało stadion Wisły z wyraźnemi oznakami niezadowolenia. Oczekiwali cudów, dostali tylko rzadka porcje wysokiej klasy, częściej widoki ostrej gry i faulów. Tak, jak w Warszawie daremnie czekano na rzeczy niezwykłe, daremnie w miarę posuwania się wskazówki zegara spoglądano na boisko.

Anglicy grali szybko, ostro, ataki sunęły na bramkę Wisły, ale bramek nie było.

Długo musieli gracze Wisły przezwyciężać tremę. Kiedy w pierwszych momentach gry napastnicy podjeżdżali pod bramkę Anglików, czuli się tak nieswojo, jakby popełnili jakiś nietakt.

Ale gdy potem zaczęły się ich ataki powtarzać coraz częściej, przezwyciężyli obawę i szli już odważniej. Wtedy to można było skonstatować świetną formę lewoskrzydłowego Łyki i łącznika Sołtysika, który zastąpił kontuzjowanego Artura. W całej pełni zajaśniała też gra Kotlarczyków. którzy konsekwentnie i bezustannie pracowali w defensywie i zatrzymywali wszystkie ataki Anglików.

Przychodzi 45 minuta gry. Już sędzia ma gwizdać na przerwę, gdy obrońca angielski dotyka piłkę ręką. P.

Rutkowski ordynuje karnego, a Łyko strzela bramkę. Radość, wiwaty, podrzucanie czapek i kapeluszy do góry! Po przerwie Anglicy przypuszczają ataki. Na nic jednak, gdyż świetnie gra Madejski w bramce, a Sitko w obronie objawia talent pierwszej wody.

Anglicy grają coraz ostrzej, uciekają się nawet do złośliwych fauli. Wtedy to p. Rutkowski napomina prawego pomocnika Millera. Ten pluje w stronę sędziego, za co zostaje usunięty z boiska. Nie chce zejść, targi trwają dość długo, kończą się wreszcie usłuchaniem sędziego. Do końca wynik się nie zmienia.

Tak Wisła grała z Anglikami w dzień jubileuszu swego 30-lecia, 24 maja 1936 roku.

Anglicy przegrali, to prawda, rozczarowali, też prawda, ale oddali rozwojowi sportu piłkarskiego w Polsce wielką zasługę. Przedewszystkiem pokazali nam raz jeszcze, że footbal jest grą ostrą i męską, i nie można przesadnie uważać wykorzystania gry ciałem za grę faul. Niemniej jednak faulowali oni kilka razy złośliwie i wtedy byli karani, ale nasze przyzwyczajenie do przesadnej delikatności skończyło się już na drugim meczu w Krakowie.

Drużyna polska odzyskała też wiarę w swe siły i potrafiła walczyć.

Zdobyła sobie wreszcie pochwałę ze strony Anglików. Ich manażer p. Knighton oświadczył w Krakowie, że będzie namawiał zespoły angielskie do przyjazdu do Polski.

A przedewszystkiem Chelsea w czasie swego tournée została pokonana tylko w Polsce.

Kurjer Polski. R. 39, 1936, nr 143

Wisła-Chelsea 1:0

Wielki triumf krakowskich piłkarzy Kulminacyjnym punktem uroczystości jubileuszowych krakowskiej Wisły był mecz piłkarski, rozegrany z zawodową drużyną pierwszej ligi angielskiej Chelsea z Londynu. Po emocjonującej grze, zawody zakończyły się sensacyjnie i w pełni zasłużeniem zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:0).

WISŁA PRZEWAŻA

Gra jest od początku otwarta, bardzo żywa, prowadzona w szybkiem tempie. W czwartej minucie daleki rzut wolny broni Madejski wspaniałą paradą. Zwraca uwagę, że Anglicy mało strzelają. Wisła coraz częściej przedziera się przez tyły Anglików, zwłaszcza lewą stroną, gdzie Łyko wprowadza zamieszanie i raz po raz groźnie centruje. W 5-ej minucie Artur, który na poprzednim meczu z Garbarnią był kontuzjowany, opuszcza boisko, jego miejsce do końca meczu zajmuje Sołtysiak. Wisła z czasem uzyskuje coraz większą przewagę ku zdumieniu widzów. Napastnicy grają doskonale. Piłka idzie od nogi do nogi. Formacje zaś obronne doskonale kryją napastników Chelsei i nie dopuszczają ich do strzału. Trzy niebezpieczne strzały Argue obronił Madejski. Anglicy zaczynają nadużywać gry ciałem. Sędzia nie dopuszcza do tego. Publiczność gwizdami okazuje swoje niezadowolenie. W 30 minucie gry obrońca Anglików Barber zderza się z Habowskim i schodzi z boiska. Zastępuje go Allum.

Wisła dalej przeważa. W 38 -ej minucie daleki piękny rzut wolny Sitki wyrzuca bramkarz angielski za bramkę. W 40-ej minucie Kopeć mija obrońców i z paru kroków strzela w ręce bramkarza, marnując wspaniałą okazję zdobycia bramki.

ŁYKO ZDOBYWA ZWYCIĘSKI PUNKT

44-ta minuta przynosi rozstrzygnięcie. Sędzia dyktuje rzut kamy za rękę obrońcy. Krok ten wywołuje protesty Anglików, twierdzących, że ręka była nastrzelona. Egzekutorem jest Łyko, który zdobywa zwycięski punkt dla Wisły wśród niebywałego entuzjazmu widzów. Wśród Anglików powstaje konsternacja. Publiczność żywo okazuje swoje zadowolenie i nie ucisza się w czasie przerwy.

PO PRZERWIE ANGLICY PRZEJMUJĄ INICJATYWĘ

Drugą połowę gry rozpoczynają Anglicy. Początkowo przez mniej więcej 10 minut w dalszym ciągu Wisła jest lepsza i ma inicjatywę. Już w drugiej minucie wspaniałą pozycję, wypracowaną przez Łykę, zaprzepaszcza Szewczyk, nie trafiając do pustej bramki, zkolei jednak gra przenosi się na połowę Wiały i następuje dłuższy okres, w którym Anglicy napierają na bramkę gospodarzy. Gra staje się brutalna, której ofiarą pada w 12-ej minucie Madejski. Zastępuje go na parę minut Koźmin. W 25-ej minucie następuje wypad Wisły i znowu Łyko marnuje świetną pozycję do zdobycia bramki. Anglicy przechodzą na grę górną.

NIEBYWAŁY SKANDAL NA BOISKU

Częste faule Anglików, wywołują głośne protesty i gwizdy widzów. W JO-ej minucie dochodzi do niebywałego skandalu. Obrońca angielski fauluje napastnika Wisły (bez piłki).

Sędzia dyktuje rzut wolny. Nadbiega jeden z Anglików i opluwa sędziego. Wykluczony przez sędziego, nie chce opuścić boiska.

Podniecenie na widowni ogromne.

Po kilkuminutowych pertraktacjach winny zajścia opuszcza wreszcie boisko i sędzia prowadzi dalej zawody.

Anglicy grają w 10-kę. Znowu Wisła jest stroną atakującą. Tempo gry utrzymuje się. Jedynej okazji zdobycia bramki nie wyzyskuje Anglik Mills. Wisła gra na czas i zawody kończą się sukcesem Wisły.

OCENA GRY OBU DRUŻYN

Analizując grę Anglików, należy zaznaczyć, że zademonstrowali oni grę równą, technicznie bez zarzutu, jednak mało błyskotliwą i stąd nie podobali się publiczności. Drużyna Wisły grała nadzwyczaj ambitnie i zachwyciła publiczność.

Anglicy sprawili niespodziankę w znaczeniu ujemnem. Przedewszystkiem przez swoją brutalność i przez nikogo dotąd na naszych boiskach niepraktykowane wybryki.

Katolik, 1936, R. 70, nr 120

Wisła -Chelsea 1:0 (1:0)

Kraków, (tel. własny.) Drugi występ Anglików w Polsce zakończył się zgoła nieoczekiwanie klęską mistrzów piłki nożnej w spotkaniu z "Wisłą w Krakowie. Przebieg meczu obfitował w momenty o dużem napięciu dramatyczne«, z dużą jednakże szkodą dla ogólnego poziomu gry. Wisła, znajdując się w korzystniejszej sytuacji i w lepszej kondycji fizycznej, niż reprezentacja polski (znała już przeciwnika) —. z miejsca zastosowała grę ofensywną, która spotkała się z identyczną reakcją ze strony Anglików. Już wkrótce jednak zarysowała się bardzo wyraźnie techniczna i taktyczna wyższość Chelsei nad Wisłą. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość trójce obronnej Jubilatki, która doskonale dawała sobie radę z niebezpiecznymi atakami Anglików. Szczególnie dobrze spisywał się Madejski w bramce, a obok niego nowy nabytek, obrońca Szewczyk. Pomoc grała na poziomie, a tylko atak krakowski szwankował. Pełnowartościowym graczem był w tej linji tylko nowopozyskany Sitko, szczególnie słabo natomiast zagrał renomowany Kopeć. Bramka decydująca wyniku padła w ostatniej minucie pierwszej połowy z rzutu karnego, egzekwowanego przez Łykę. Tu się kończy normalna gra. Anglicy zaskoczeni sukcesem Wisły, wznowili w drugiej połowie serję gwałtownych ataków, na bramkę Madejskiego. Jednocześnie publiczność, zaskoczona bramką strzeloną przez Wisłę, podniecona nadzieją sensacyjnego sukcesu krakowskiej drużyny, zaczęła brać udział w grze okrzykami, które wytrąciły z równowagi arbitra spotkania p. Rutkowskiego, który wreszcie pod presją publiczności popełnił fatalny błąd. Otóż zmienił wydaną decyzję, która mogła mieć znaczenie zasadnicze dla dalszego przebiegu gry.

A-było tak: Po faulu, którego dopuścił się Madejski na jednym z Anglików, sędzia podyktował rzut karny, a kiedy na trybunach podniósł się krzyk i niesłychany tumult, p. Rutkowski odwołał poprzednie orzeczenie i podyktował rzut wolny. Publiczność odetchnęła zadowolona, oburzyli się natomiast Anglicy i od tej chwili gra przybrała na brutalności i minęła bez zmiany wyniku. Taka jest historja nieoczekiwanego, stanowiącego niewątpliwie sensację sportową, zwycięstwa Wisły nad jedną z najlepszych drużyn ligi angielskiej. Z oceny drużyn z pewnością lepiej wyjdzie Chelsea, która zasłużyła na zwycięstwo i w normalnych warunkach byłaby je może zdobyła. Musi jednak zdziwić u Anglików brak wymaganego w takich razach spokoju i hartu, ale to ich rzecz. Osobno należy poświęcić parę uwag niefortunnemu sędziemu tego spotkania, p. Rutkowskiemu, który stracił już wszystko ze splendoru międzynarodowego arbitra, wykazując brak opanowania i decyzji. Publiczności ponad 10 tysięcy. ;

Retro zdjęcie: Najcenniejszy wynik polskiego piłkarstwa. Wisła - Chelsea 1:0, 1936 rok

Dzisiaj prezentujemy Wam zdjęcie z jednego z najważniejszych spotkań w przedwojennej historii Wisły Kraków. W 1936 roku w meczu jubileuszowym Biała Gwiazda pokonała Chelsea Londyn 1:0. Czy udało Wam się rozpoznać choćby niektórych zawodników Wisły?


21.04.2020r.

HistoriaWisly.pl



Wisła Kraków była pionierem w zakresie kontaktów polskiego piłkarstwa z futbolem brytyjskim. Już w 1911 roku działaczom Wisły udało się sprowadzić pod Wawel szkocki Aberdeen - pierwszy zawodowy klub piłkarski, który zawitał na polskie ziemie. 25 lat później Wisła zorganizowała wizytę Chelsea Londyn i był to pierwszy angielski klub, z którym zmierzyli się polscy piłkarze.

Najpierw w szranki z „Niebieskimi” stanęła nieoficjalna reprezentacja naszego kraju, ulegając 0:2. Następnego dnia - 24 maja 1936 roku - naprzeciwko Anglików stanęła Wisła. Było to nie lada wydarzenie. Zainteresowanie kibiców było tak wielkie, że dobudowano tymczasową trybunę, specjalne pociągi zjeżdżały do Krakowa z różnych części kraju, a na rynku pojawiły się nawet… fałszywe bilety wstępu!

Mecz był punktem kulminacyjnym obchodów 30-lecia Wisły. Spotkanie poprzedziły uroczystości - msza w kościele OO. Kapucynów, złożenie kwiatów na grobie Józefa Piłsudskiego, akademia z przemówieniami i występem chóru oraz mecz drużyn młodszych. W końcu chwilę przed 17:30 na boisko wybiegli najważniejsi aktorzy tego dnia. Właśnie ten moment uchwycił fotoreporter Ilustrowanego Kuriera Codziennego:

„Przed meczem u wejścia na boisko ustawiły się dwie drużyny junjorów, przez których szpaler wbiegli najprzód Anglicy, ubrani w niebieskie koszulki, a następnie Wiślacy, ubrani w czerwone. Drużyna Wisły ustawiła się na kole środkowem i pozdrowiła publiczność, poczem odbyła się ceremonja powitania gości. Do Anglików przemówił prezes Wisły dyr. dr Orzelski wręczając kierownikowi ekspedycji płk. Crispowi pamiątkowy proporczyk. Okrzyki obydwu drużyn zakończyły tę część spotkania, a w międzyczasie na masztach załopotały dwie wielkie flagi: angielska i polska” - czytamy w sprawozdaniu sportowym.

Piłkarze Wisły widoczni na zdjęciu to (licząc w lewo od arbitra, którego poznacie po ciemnym stroju, krótkich spodenkach i białym kołnierzyku): Kazimierz Sołtysik, Antoni Łyko, Bolesław Habowski, Henryk Kopeć, Edward Madejski, Władysław Szumilas, Alojzy Sitko, Józef Kotlarczyk, Władysław Szewczyk, Artur Woźniak, Mieczysław Jezierski i Jan Kotlarczyk.

Dalsze relacje prasowe sugerują, że wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego skończyły się uprzejmości - gra była bowiem brutalna. Możliwe jednak, że goście zaprezentowali standardową dla siebie bezpardonową walkę, która jedynie na polskiej publice - pierwszy raz oglądającej angielską drużynę w akcji - wywarła złe wrażenie. Tak czy inaczej faktem jest, że jeden z zawodników Chelsea został wykluczony za spięcie z sędzią zawodów, mecz zaś był bardzo wyrównany.

Decydująca okazała się 45 minuta gry - w zamieszaniu jeden z obrońców gości zagrał piłkę ręką w polu karnym. „Do piłki podszedł Łyko i ustawił ją dokładnie na „jedenastce”. Na trybunach widzowie wstrzymywali oddechy, najbardziej przesądni przesłonili oczy. Krótki bieg skrzydłowego Wisły i mimo rozpaczliwej obrony Woodleya – piłka zatrzepotała w siatce. Huragan oklasków był nagrodą za celny strzał. W powietrzu fruwały laski i kapelusze – a za kilka sekund gwizdek sędziego oznajmił pauzę” - tak kluczowy moment meczu wspominał Jerzy Jurowicz, junior Wisły, który wkrótce miał doczekać się debiutu w pierwszej drużynie.

Po przerwie wynik nie uległ zmianie i triumf Wisły stał się faktem. Wówczas - gdy kontakty międzynarodowe w piłce nożne były znacznie rzadsze niż obecnie - takie spotkania traktowane były bardzo poważnie. „Najcenniejszy wynik polskiego piłkarstwa” - bez żadnych wątpliwości oceniał sprawozdawca Ilustrowanego Kuriera Codziennego.

Źródło: wisla.krakow.pl

Wspomnienia

Jerzy Jurowicz

Chelsea pokonana w Krakowie

Wiosna 1936. – w związku z zakrojonymi na szeroką skalę przygotowaniami piłkarzy polskich do Igrzysk Olimpijskich w Berlinie – przyniosła cały szereg spotkań międzynarodowych. Gościliśmy wówczas w kraju wiele drużyn zagranicznych, między innymi przybył zespół zawodowców pierwszej ligi angielskiej – Chelsea.

Anglicy przyjechali do Polski poprzedzeni sławą rozgromienia nieoficjalnej reprezentacji Holandii 6:0 i wysokimi zwycięstwami w Danii. OO tym, że reprezentowali oni istotnie wysoką klasę opinia publiczna miała możność się przekonać po łatwym zwycięstwie futbolistów angielskich nad polską kadrą olimpijską w Warszawie.

Drugie swe spotkanie w Polsce Chelsea rozegrać miała w Krakowie, gdzie została zaproszona przez Wisłę na uroczystości jubileuszowe tego klubu.

Szczupły stadion krakowski wypełniony był w tym dniu po brzegi.

Zrozumiałe podniecenie widzów, niepokój o wynik (byle tylko nie jakaś „dwucyfrówka” na prezent jubileuszowy), wreszcie chęć jak najszybszego ujrzenia jedenastki gości sprawiły, że bez większego zainteresowanie obserwowano w oczekiwaniu na „wielką grę” przedmecz juniorów.

Broniłem wówczas bramki Wisły w spotkaniu z reprezentacją IX Gimnazjum. Po naszym meczu utworzyliśmy szpaler, przez który witane huraganami braw wkroczyły na boisko drużyny gości i jubilatów.

Gospodarze rozpoczęli grę z kompleksem niższości, niezbyt wierząc we własne siły w zawodach z tak renomowanym przeciwnikiem. Wisła grała jednak z wielkim poświęceniem i ambicją, toteż chociaż mijała minuta za minutą – Anglikom nie udawało się zmusić Madejskiego do kapitulacji.

Piłkarze Chelsea, których atak grał wówczas mało znanym u nas systemem „WM” raz po raz przedzierali się na pole karne gospodarzy. Center napadu, długonogi Mills co chwila dalekimi przerzutami wypuszczał skrzydłowych. Rudowłosy łącznik Argue, najgroźniejszy zresztą zawodnik w linii ataku niezmordowanie usiłował przedrzeć się z piłką przez linię obrony krakowian.

Wszystkie usiłowania gości były jednak daremne. Wisła grająca w jubileuszowym nastroju rozbijała i powstrzymywała akcje przeciwnika, a w miarę upływu czasu ataki gospodarzy zaczęły stawać się coraz groźniejsze. Gra Wiślaków porwała kibiców. Nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy „Czerwonych” byli teraz cała duszą za nimi. Tu nie szło już przecież o wynik klubowy.

Gorąco oklaskiwano Madejskiego w bramce za piękne parady, jako obrońca wielkiego formatu prezentował się Sitko, niezawodne były interwencje Kotlarczyków. Zmuszeni do obrony Anglicy, podniecenie napotkanym oporem zaczęli grać już nie twardo, ale wprost brutalnie. Mnożyły się faule i rzuty wolne.

- Wskazówka boiskowego zegara zbliżała się do cyfry 45. Oczekiwano na gwizdek sędziego, sygnalizujący przerwę – i wtedy nieoczekiwanie padło rozstrzygnięcie. W zamieszaniu podbramkowym jeden z obrońców gości dotknął piłkę ręką. Rzut karny!

Do piłki podszedł Łyko i ustawił ją dokładnie na „jedenastce”. Na trybunach widzowie wstrzymywali oddechy, najbardziej przesądni przesłonili oczy. Krótki bieg skrzydłowego Wisły i mimo rozpaczliwej obrony Woodleya – piłka zatrzepotała w siatce. Huragan oklasków był nagrodą za celny strzał. W powietrzu fruwały laski i kapelusze – a za kilka sekund gwizdek sędziego oznajmił pauzę.

Po przerwie mecz stracił na atrakcyjności. Coraz częściej dochodziło do konfliktów. Pomocnik Chelsea – Miller upomniany przez sędziego ostentacyjnie splunął w jego stronę. Za nieobliczany ten gest zostaje wykluczony z boiska – Anglik nie chce jednak zejść i rozpoczynają się targi. Dopiero na skutek perswazji trenera drużyny angielskiej winowajca opuścił teren gry.

Wynik nie uległ już zmianie i tak to Wisła zapisała w swym albumie jeszcze jeden cenny sukces, którego echa odbiły się daleko poza granicami kraju. Bramka, jaką zdobył Łyko, była jedyną, którą Anglicy stracili w czasie ówczesnego tournée po kontynencie, a przegrana w Krakowie jedyną ich porażką.

Źródło: Jerzy Jurowicz, Pamiętniki

Harry Burgess

Wspomnienia piłkarza Chelsea - czytaj na naszym blogu!