1936.07.05 Śląsk Świętochłowice - Wisła Kraków 0:2

Z Historia Wisły

1936.07.05, I Liga, 10. kolejka, Świętochłowice, 15.00
Śląsk Świętochłowice 0:2 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 3.000
sędzia: Wawrzyniec Staliński z Poznania
Bramki
0:1
0:2
5' Zatorski / Filek
72'? Kazimierz Sołtysik
Śląsk Świętochłowice
2-3-5
Alfred Mrozek
Wilhelm Seifert
Maksymilian Kowaliński
Paweł Hołota
Józef Krosny
Szymon Waluś
Maksymilian Więcek
Alojzy Bryła II
Erwin Pogodzik
Karol Bryła I
Ewald Cebula

trener:
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Alojzy Sitko
Jan Kotlarczyk
Józef Kotlarczyk
Mieczysław Jezierski
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
"Władysławski" - Filek
Kazimierz Sołtysik
- Henryk Zatorski

trener: brak
W relacji Przeglądu Sportowego w składzie Wisły wymieniony jest Jan Sarna, który w tym meczu wystąpić nie mógł, ze względu na kontuzję (otwarte złamanie kolana) odniesioną w meczu z Ruchem. W jego miejscu Henryk Zatorski.
Władysławski - Władysław Filek (1935-49) lub Henryk Zatorski (1933-36). Spore wątpliwości, Gowarzewski twierdzi, że "Władysławskim" nazywano Zatorskiego, Władysław Filek zarzeka się, że był to on.
Według "Polski Zachodniej" i "Polonii" grał Zatorski.
Pogodzik nie wykorzystał rzutu karnego przeciwko Wiśle.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje prasowe

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1936, nr 187 (7 VII)

Ruch nadal na czele Ligi.

Kraków, 6 lipca.

Spotkania wszystkich par klubów ligowych wniosły znowu wiele zmian w tabeli ligowej, która jednak nadal utrzymuje się pod znakiem supremacji Ruchu. Stracił on coprawda jeden punkt, ale na gorącym gruncie lwowskim gdzie zwykle wyjeżdżał z przegraną.

Wisła utrzymała swe stanowisko, zwyciężając Śląsk po twardej walce z przeciwnikiem, a także częścią i publicznością świętochłowickiej, znanej z swojej awanturniczości. ŁKS zabezpieczył się znowu w swojej pozycji, zwyciężając Warszawiankę, która wraz z Wartą znalazła się w groźnej sytuacji. W nie lepszej jest i Dąb, mimo wy granej z Legją, która kroczy na szarym

Wisła-Śląsk 2:0 (1:0).

Świętochłowice, 5 lipca (Kl). Mecze w Świętochłowicach stały się coraz bardziej niebezpieczne zarówno dla drużyny przyjezdnej, jak i sędziego. Powodem tego jest rozfanatyzowana publiczność, która nie uznaje nikogo na boisku ani drużyny przeciwnej, ani sędziego prócz własnego zespołu. Publiczność stara się za wszelką cenę zespól swój natchnąć zwycięstwem. Na meczu z Wisłą, która wystąpiła w składzie osłabionym bez Artura i Łyki, publiczność znowu tak agresywnie występowała zarówno przeciw graczom Wisły, grającym bardzo ładnie i fair, jakoteż pod adresem bardzo dobrego sędziego Stalińskiego, że przez cały czas meczu panował ferment i wrzawa.

Zachowanie publiczności wpływało również ujemnie na graczy Śląska, którzy zapominając o grze, starali się podkreślać rzekome wykroczenia graczy Wisły, co rzecz prosta nie miało miejsca. Dopiero pod koniec meczu sytuacja się zmieniła, jednakże nie na tyle, ażeby mecz spokojnie doprowadzić do końca. Jest oczywistem, że w ten sposób publiczność świętochłowicka wyświadcza jak najgorszą przysługę swej drużynie, gdyż w tych warunkach łatwo o niedające się obliczyć w skutkach ekscesy na boisku, jak również poza niem.

Po meczu bowiem doszło do przykrych ekscesów, świadczących ujemnie o drużynie Śląska, o czem na innem miejscu piszemy.

Sam mecz stanął pod zdecydowaną przewagą techniczną Wisły, która zasłużenie wygrała 2:0 (1:0). Początkowo przewaga była po stronie Śląska, który grał bardzo chaotycznie, od początku do końca meczu, nie umiejąc się zdobyć przedewszystkiem w linji ataku na jakąkolwiek przemyślaną grę. Następnie jednak gra toczyła się pod znakiem zdecydowanej przewagi technicznej Wisły, która jakkolwiek osłabiona w linji ataku, była zawsze niebezpiecznym przeciwnikiem dla śląska..W pierwszym rzędzie należy podkreślić doskonałą grę Sitki w obronie, który stanowił zaporę nie do przebycia dla ataku Śląska.

Po lekkiej przewadze Śląska w pierwszych pięciu minutach, już w 7-mej minucie Zatorski uzyskuje główką pierwszą bardzo ładną bramkę, której strzeleniu nie przeszkodził Seichert, stojący w samej bramce.

Ślązacy rewanżują się niebezpiecznym strzałem Pogodzika, ale Madejski broni przytomnie na róg. Nie bezpiecznym graczem jest tylko Więcek, od którego wychodzą niebezpieczne wypady pod bramkę Wisły. Jednakże Jezierski, początkowo słaby, rozgrywa się w dalszym ciągu i pilnuje Więcka bardzo skutecznie. W 25-tej minucie przy akompaniamencie publiczności, która protestuje przeciw każdej decyzji sędziego, Habowski doznaje kontuzji i na 5 minut schodzi z boiska.

Po przerwie zaznacza się jeszcze wyraźniej przewaga Wisły, która przerwana jest niebezpiecznemi wypadami Śląska. Jednakże nie stoją one na tym poziomie, ażeby z nich mogła paść bramka, a to z tego powodu, iż atak Śląska jest niedysponowany strzałowo i kombinuje pod bramką Wisły aż do znudzenia.

Dopiero w 27-mej minucie pada ostateczny rezultat spotkania, który ustala Sołtysik, poprawiając strzał Zatorskiego, odbity od poprzeczki. Strzał Sołtysika był przytomny i nastąpił w chwili wybiegnięcia bramkarza Śląska.

Ostatnie minuty gry przynoszą trzy rogi z rzędu dla Śląska i przewagę nad zmęczoną upałem drużyną Wisły, przyczem Pogodzić nie wykorzystuje w ostatnich minutach gry rzutu karnego, który przestrzelił. Oceniając grę, należy podkreślić, 4e na wysokości zadania stanęło trio obronne, jakoteż pomoc Wisły. W ataku na wyróżnieni, zasługują: Habowski i Kopeć oraz doskonale zapowiadający się Zatorski, któremu tylko obecnie brak kondycji fizycznej. W drużynie Śląska, która zagrała bardzo słabo, a przedewszystkiem brutalnie, zadowolić mógł jedynie Seifert w obronie oraz Krosny na środku pomocy. Poza tem w linji ataku Więcek jednakże tylko w pierwszej połowie. Beszta zawodników grała niezwykle chaotycznie i nie mogła zdobyć się na skoordynowany wysiłek tembardziej, iż była ona stale ekscytowana przez publiczność. Sędziował p. Staliński z Poznania. Publiczność około 2 i pół tysiąca.

Skandaliczne zajścia po meczu.

Po ukończonych zawodach przy zejściu drużyn dwóch graczy Śląska, a mianowicie Bryła I i II zdobyli się na smutny i świadczący jak najujemniej o Ich morale sportowym wyczyn, a mianowicie na pobicie dwu zawodników Wisły, Jezierskiego i Kotlarczyka. Resztę graczy jak sędziego od pobicia i zaatakowania czynnego przez tłum wyrostków świętochłowickich ochroniła dopiero policja śląska, której tak pluton konny jak i pieszy wyparł publiczność z boiska, a następnie towarzyszył autobusowi, odwożącemu graczy krakowskich aż do samego krańca Świętochłowic.

Niewątpliwie te skandaliczne postępki graczy świętochłowickich spotkają się z dosadną reakcją ze strony władz sportowych. Dłużej nie wolno tolerować tego etanu i tych przykrych zajść, jakich ostatnio byliśmy wielokrotnie na tem boisku świadkami.



W asyście policji
opuszcza Wisła boisko Śląska


Chorzów, 5.7. - KS Wisła - KS Śląsk 2:0 (1:0). Bramki dla krakowian strzelił Władysławski i Sołtysik. Sędziował skandalicznie słabo p. Staliński z Poznania. Widzów do 3.000.

Wisła: Madejski; Szumilas, Sitko; Kotlarczykowie, Jezierski; Habowski, Kopeć, Władysławski, Sołtysik, Sarna.

Śląsk: Mrozek; Seifert, Kowaliński; Hołota, Krosny, Waluś; Więcek, Bryła II, Pogodzik, Bryła I, Cebula.

Powyższy mecz ligowy przejdzie niewątpliwie do historji. Nie chcemy przez to powiedzieć, że zapiszą go tam złotemi zgłoskami. Bynajmniej! Znajdzie się on raczej w aktach karnych W.G. i D. Ligi.

Zaczęło się od sędziego. Panu Stalińskiemu równie dobrze jak graczom nie służył upał (mecz rozegrany o g. 15). To też spadł on wyraźnie z formy i popełniał trakie przeoczenia, jakiemi dotychczas nie popisywał się żaden arbiter na Śląsku. P. Staliński dopuścił z miejsca do sotrej gry, którą zainicjowali gospodarze z chwilą, gdy Władysławski w 5-ej min. główką ponad wybiegającym Mrozkiem, uzyskał dla "czerwonych" prowadzenie.

Ciągłe niedociągnięcia w sędziowaniu zdenerwowały publiczność do ostatnich granic. Na widowni wrzało jak w ulu, a gdy pod koniec zawodów gracze Wisły padali najwidoczniej ze zmęczenia, reklamując jakieś faule i chcąc w ten sposób zyskać na czasie, zapowiadało się, że naładowana atmosfera spowoduje wybuch na meczu. Tak się też stało.

Za foul na Bryle arbiter w ostatniej minucie niechlubnego meczu podyktował karny, który przestrzelił nadomiar złego Pogodzik. W chwili gwizdka końcowego wszyscy gracze byli więc skupieni pod bramką wiślan, gdzie powstał tłok, na który jednak nie zwracano większej uwagi, gdyż cała widownia próbowała szturmować boisko powstrzymywana przez policjantów oraz porządkowych.

Z tłoku pod bramką wynieśli gracze Wisły jednego ze swych kolegów. Teraz przed szatniami przyszło do rozruchów, które uśmierzać musiała policja przy pomocy pałek gumowych.

Powstało niebywałe zamieszanie, przyczem jeden z sędziów bocznych p. Bednarski z Chorzowa został uderzony przez jednego z graczy Wisły. W bójce pomiędzy graczami jednej i drugiej strony użwyano butelek od wody sodowej. Tłum wypędzony z boiska otoczył autobus, którym Wisła miała udać się do Katowic. Graczy krakowskich sprowadzono więc do autobusu niby skazańców, każdego otaczało dwu policjantów.

Nie wnikając w dalsze konsekwencje, jakie przyniosą niebywałe te burdy, chcemy zaznaczyć, że zarząd Śląska przygotowany jest na najostrzejsze nawet represje stojąc na stanowisku, że o ile mecze mają się toczyć w takiej atmosferze i mają je prowadzić tego rodzaju sędziowie, to lepiej znaleźć się spowrotem w lidze śląskiej. Nie od rzeczy będzie dodać, że widownia w niedwuznaczny sposób dawała wyraz niezadowoleniu z obecnego zarządu i jego prac.

Wracając do zawodów należy przedewszystkiem zaznaczyć, że mecz stał na b. niskim poziomie. Gracze obu drużyn nie wysilali się zbytnio. Wisła nie przypominała zespołu, który tak ambitnie walczył przed tygodniem z Ruchem. Jako tako grał Madejski, oraz obrońcy i od niechcenia Habowski. Pozostali wypadli wręcz beznadziejnie. Ślązacy grali zupełnie bez głowy i oczywiście bez systemu. Na przeciętny poziom ligowy wznieśli się tylko Seifert, Waluś, Więcek i Mrozek. Reszta słaba, a wręcz fatalny Hołota i Pogodzik.

Pierwsza jak i druga połowa meczu była wyrównana, nieco więcej może mieli z gry jednak gospodarze. Grano ostro i bezmyślnie.




KRAKÓW, 5.7. - Tel. wł. - W godzinach wieczornych rozeszła się w Krakowie wiadomość, że gracze Wisły po wygranym meczu ze Śląskiem zostali dotkliwie pobici.

Niedługo później mamy możność sprawdzić autentyczność tej wiadomości. W tramwaju spotykamy braci Kotlarczyków i Jezierskiego, wracających do domu ze śląskiej ekspedycji. Dowiadujemy się, że pogłoski nie były przesadzone. Jezierski opowiada, że w momencie gdy schodził z boiska podbiegł do niego Bryła II i kopnął go z całej siły w udo. W tym momencie - mówi Jezierski - updałem na ziemię tak, że musiano mnie znieść z boiska. Do mnie - dodaje Kotlarczyk starszy - podbiegł znów Bryła I i uderzył mnie pięścią w głowę. Dopiero interwencja policji umożliwiła zajęcie miejsc w samochodzie, który pod eskortą posterunkowych przejeżdżał przez miasto.


źródło: http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1936/numer056/imagepages/image2.htm