1937.04.11 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 6:2

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 16:24, 11 paź 2008; Robsqn (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1937.04.11, I liga, Stadion Wisły,
[[Grafika:|150px]] Wisła Kraków : (:) ŁKS [[Grafika:|150px]]
widzów: 5000
sędzia: p. M. Walczak
Bramki
Gracz, Habowski, Szewczyk, Artur, Łyko. 6:2(1:1) Lewandowski
Wisła Kraków
ŁKS

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje prasowe

Przegląd Sportowy, nr 29, 1937


Opinie pomeczowe

Wisła rozbija ŁKS 6:2(1:1).


Wisła - ŁKS 6:2 (1:1). Bramki uzyskali Lewandowski, Gracz, Habowski?, Szewczyk, Lewandowski, Artur, Łyko.


Historia drugiego meczu rozegranego dziś na boisku Wisły jest o wiele prostsza. Może w innych warunkach należałoby i tutaj poświęcić sto wierszy i rozwodzić się szeroko o bohaterach. Ale ulewny deszcze, który zniweczył drugą połowę, wypaczył całość spotkania.


Zdawało się początkowo, że łodzianie będą dziś drugą Wartą. Widząc zwijającego się żywo Lewandowskiego, obserwując wszędobylskiego Króla i podziwiając dobre parady Andrzejewskiego w bramce, można by przypuszczać, że Wisła jest zagrożona. Byli tacy, którzy mówili już o drugiej sensacji.


Wystaeczyło jednak poczekać tych parę chwil aż wskazówka zegara po raz wtóry rozpocznie swą wędrówkę, a wówczas po przerwie było jasne jak na dłoni, że Wisła jest panem sytuacji. Wtedy nie ulegało już żadnej wątpliwości, że poza wymienioną powyżej trójką, ŁKS niema silniejszych punktów, atrzej gracze nie stanowią przecież 11-ki. Wówczas wyszły na jaw niedociągnięcia w defensywie, pomoc opierała się tylko na Rudnickim,a atak pod wpływem deszczu rozkleił się do reszty i istniał tylko dwoma wspomnianymi graczami.


W ten sposób nastąpiło odbronzowienie ŁKS, a Ci wszyscy, którzy spodziewali się sensacji zawiedli się srodze.


Wisła zdobyła po przerwie swoją forme, a szczególnie atak jej zrrobił swoje. Nie trzeba było troszczyć się o defenzywę, gdyż ta wobec postawy przeciwnika nie miała wiele do powiedzenia. Nic nie szkodziło już wtedy, że na śliskim i grząskim terenie młody Gierczyński trudno dawał sobie radę; jego boczni partnerzy uzupełnili go bez reszty. Natomiast atak na trudnym gruncie wygrał swe wszystkie atuty techniczne. Teraz przewaga Wiłsy wypłynęła jak oliwa i brmki sypały się jak z rogu obfitości. Skrzydłowi pracowali jak motory, trójka środkowa raz po raz lądowała pod bramką przeciwnika uzyskując w krótkich odstępach czasu 5 punktów.


Dla sprawiedliwości dodać należy, że w 26 minucie prowadzili łodzianie ze strzału Lewandowskiego, który to stan utrzymał się do 35 minuty, gdy Gracz po rzucie rożnym uzyskał wyrównanie. Teraz nastepuje seria Wisły, która w 6 i 16 minucie drugiej połowy przez Habowskiego i Szewczyka strzela dalsze bramki. Następuje chwila konsternacji gdy Lewandowski po kornerze ustala wynik na 3:2. Nie trwa to jednak długo, gdyż już w 28 minucie piękny przebój Gracza przynosi czwartą bramkę. Minuta 29-ta nalezy do Artura, a 32-ga przynosi oklaski dla Łyki. W ten sposób Wisła uzyskuje 6 bramek.


17:2

Jeśli odliczymy nawet prezent z sześciu bramek, jaki Dąb na odchodnym zostawił każdemu z byłych towarzyszy ligowych, to zawsze jeszcze zostanie cyfra - 11:2!

Jedenaście bramek w dwu meczach zdobyła Wisła! Stosunek rewelacyjny świadczy o niepospolitych walorach "czerwonego" napadu! Wymowę cyfr można naturalnie osłabić, wskazując na własne boisko, początek sezonu i gorsze przygotowanie przeciwników. Nie zmienia to jednak faktu, że Wisła wspaniale wysforowała się na przód, a wartość zdobytych bramek w kwietniu uwypukli się może w całej pełni przy bilansie końcowym w listopadzie. [...]