1937.04.18 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1:0

Z Historia Wisły

1937.04.18, I ligi, 3. kolejka, Chorzów, Stadion Ruchu, niedziela
Ruch Hajduki Wielkie 1:0 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 10-12.000
sędzia: Kazimierz Wardęszkiewicz z Łodzi.
Bramki
Ernest Wilimowski 80' 1:0
Ruch Hajduki Wielkie
2-3-5
Tatuś
Giemza
Czempisz
Panhirsz
Nowakowski
Dziwisz
Kubisz
Górka
Peterek
Wilimowski
Wodarz

trener: Gunther Ringer
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Alojzy Sitko
Józef Kotlarczyk
Franciszek Gierczyński
Mieczysław Jezierski
Bolesław Habowski
Mieczysław GraczGrafika:Kontuzja.png
Władysław Szewczyk
Artur Woźniak
Antoni Łyko

bez trenera

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1937, nr 107 (19 IV)


MECZ LIGOWY RUCH WISŁA W POL. RADJO. W poniedziałek, dn. 19 bm. o godz. 6.15 wiecz. nastąpi krótka audycja poświęcona zawodom ligowym Ruch Wisła. Kierownik sekcji piłki nożnej „Wisły” dzieli się wrażeniami z tego meczu przed mikrofonem, podając do wiadomości słuchaczy to, czego ni, mogli dowiedzieć się ze sprawozdań prasowych. Pol. Radjo wpadło na szczęśliwy pomysł urządzania tego rodzaju transmisji w każdy poniedziałek, ilekroć razy drużyna krakowska rozegra zawody na wyjeździe.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1937, nr 108 (20 IV)

Wisła traci pierwsze punkty.

Ruch-Wisła 1:0 (0:0).

Wielkie Hajduki, 18 kwietnia (Kl). Występ Wisły na Śląsku wzbudził nienotowane dotychczas zainteresowanie. Przeszło 12 tysięcy widzów zjawiło się na stadionie w Wielkich Hajdukach, ażeby oglądać krakowską drużynę po jej rewelacyjnych wynikach w tym sezonie, oraz grę Ruchu, od którego spodziewano się rewanżu za po niesioną przez AKS porażkę. Spodziewano się z tych względów ujrzeć piękną i ciekawą grę na boisku. Niestety, poziom gry naogół nie mógł w zupełności zadowolić. Ruch wyraźnie bowiem obniżył swój lot, i nie jest już tą drużyną, która umiała w porywający sposób wygrywać, budząc aplauz widzów.

W ostatniej niemal chwili z trudem wywalczone nikłe zwycięstwo nad Wisłą, nie przyszło właśnie w ten przekonywujący sposób. Usprawiedliwieniem gospodarzy była niewątpliwie doskonała postawa Wisły, która naogół nie zawiodła oczekiwań. Była ona bowiem przeciwnikiem ciężkim i trudnym do przeforsowania a technicznie reprezentowała się jako całość pierwszorzędnie.

Gorzej natomiast była z kondycją fizyczną, w której Krakowianie ustępowali wy raźnie drużynie gospodarzy. Mecz prowadzony nerwowo od początku do końca, przedstawiał zażartą walką o punkty.

Nic dziwnego, że w tych warunkach nie można było oglądać płynnych akcyj, które co chwila rwały się i rzadko kiedy przychodziło do ciekawych sytuacyj podbramkowych, o ile zaś te nadchodziły, nie nosiły w sobie niebezpieczeństwa bramki. Walka była prowadzona do ostatniej minuty, i mogła si zakończyć przy małej dozie szczęścia Wisły, wynikiem remisowym. Najsilniejszą cześć swego zespołu miała Wisła w trio obronnem, gdzie bramkarz Madejski wykazał wysoką formę. Obrońcy Sitko i Szumilas grali ofiarnie do końca spotkania, skutecznie rozbijając ataki Ruchu. Pomoc dobra w defensywie w pierwszej połowie, opadła na siłach po przerwie, pomimo pomocy napastnika Gracza, który wspomagał niezmordowanie do końca spotkania w linji pomocy, osłabiając tem samem napad. Kotlarczyk II wyszedł obronną ręką z ciężkiego zadania pilnowania i unieruchomienia Wodarza, jakkolwiek pod koniec meczu odczuł na sobie ten ciężki obowiązek.

Gierczyński i Jezierski pracowali ofiar nie, jednakże nie potrafili w odpowiednich momentach podciągnąć się za atakiem, po rzucając grę defensywną. Po przerwie opadli na siłach.

Wisła niezbyt szczęśliwie zastosowała grę półgórną, która zasadnicza odpowiadała Ruchowi.

Z tego też względu znaczna część podań do napadu, stawała się łupem pomocy Ruchu, a w szczególności wysokiego wzrostem Nowakowskiego, który grając doskonale głową, rwał jakiekolwiek zaczątki akcji ofensywnych Wisły. W linji napadu najlepiej spisała się trójka środkowa, która stanęła na wysokim poziomie technicznym. Tam też rodziły się zawsze zalążki ataku, nie popar te jednak zdecydowaniem i strzałem. W kunktatorstwie celował Artur, grając ładnie, lecz mało skutecznie. On właśnie zaprzepaścił pewną bramkę w ostatniej minucie gry dzięki niezdecydowaniu.

Łyko był unieruchomiony przez Gemzę i Habowskiego. Po przerwie wyraźnie obniżył swój poziom. Wobec nieobecności Gracza w drugiej części meczu, w linji napadu trudno było od tej formacji wymagać czegoś więcej.

Ruch w tym meczu jeszcze raz udowodnił, że brak mu prawej strony ataku. Okazało się, że nie wystarczy trójka, chociaż by najlepsza pod względem technicznym, tembardziej, że zatraciła ona decyzję do strzałów. Hyperkombinacja raziła zupełnie widocznie i w tych warunkach trudno było oczekiwać poważniejszych sukcesów. Pomoc Ruchu wystąpiła bez Badury i Zarzyckiego z Nowakowskim i Panehyrzem. Zyskała ona wiele na tem odmłodzeniu. Nowakowski nie umie jeszcze zagrać ofensywnie. W obronie Giemza był lepszy od Czempisza, a Tatuś był odważny, ale nie pewny. Mecz sędziował p. Wardęszkiewicz. Mesz rozpoczął Ruch, który przez 10 minut przeważał nad Wisłą, grającą w tym okresie nerwowo, uzyskaniem pierwszego rzutu rożnego, który kończy się główką niebezpieczną Wodarza.

Za chwilę potem zanotować należy niebezpieczny strzał Peterka oraz główkę Gorki. I o tej przewadze Ruchu, Wisła przeprowadza dwa niebezpieczne ataki i gra się wyrównuje, przyczem Artur doskonale zagrywa, a Łyko oddaje niebezpieczny strzał.

Wkrótce potem Gracz strzela z pewnej pozycji, jednakże nie trafia. Do końca spotkania gra wyrównana, przyczem drugi rzut rożny uzyskuje Ruch, a pierwszy rzut rożny Wisła, który nie przynosi rezultatu. Po przerwie Ruch wzmaga tempo i raz po raz zagraża Madejskiemu, który broni skutecznie będąc w tym okresie mocno za trudniony. Peterek dwukrotnie trafia z bliskiej odległości, a „główkę“ Wilimowskiego Madejski w ostatniej chwili odbija. Wkrótce potem Wisła przeprowadza atak a Artura doskonałą sytuacje, jednakże interwenjuje Tatuś, kontuzjonując Artura. Nacisk Ruchu się zwiększa i Wilimowski dobija strzał Peterka po paradzie Madejskiego, uzyskując pierwszą i ostatnią bramkę dnia w 31 ej minucie. Na 5 minut przed końcem meczu Artur jest sam przed bramką i ociąga się ze strzałem, nie wykorzystując stuprocentowej sytuacji. Piłka przechodzi obok słupka.

Pod koniec meczu jest zupełnie ciemno, przyczem Wilimowski uzyskuje drugą bramkę, nie uznaną przez sędziego, wskutek niedozwolonego sposobu atakowania Madejskiego, którego wtrącił do bramki.



Kurjer Polski. R. 40, 1937, nr 107

RUCH — WISŁA 1:0 (0:0)

Drużyna Ruchu odniosła zasłużone zwycięstwo. W pierwszej połowie gra była naogół wyrównana.

Napad Ruchu gości częściej pod bramką przeciwnika, ale linja obrony Wisły jest zawsze na stanowisku.

Po przerwie przez pierwsze 25 min. Wisła góruje i zanosi się na to, że krakowianie zdobędą zwycięską bramkę. Jednak w 25 min. Wilimowski zdobywa jedyną bramkę dla Ruchu i od tej pory Ruch do końca przeważa.

Widzów 8000. Sędzia p. Wardęszkiewicz

Śląski Kurjer Poranny, 1937, R. 3, Nr. 107

Mordercze tempo wspaniała, gra!

Ruch - Wisła 1:0 (0:0)

Ciężko lecz zasłużenie wywalczone zwycięstwo mistrza

Na stadionie hajduckim zebrała się ponad 12 tysięcy publiczności, w tym pokaźny zastęp kibiców krakowskich, Z chwilą gdy juniorzy obu klubów zeszli z boiska (wynik 2:1 dla Ruchu) wkracza jedenastka Wisły, a krótko za nią mistrz Polski.

Składy

Wisła: Madejski, Szumilas, Sitko, Kotlarczyk, Gierczyński, Jezierski, Chabowski, Gracz, Szewczyk, Artur, Łyko.

Ruch: Tatuś, Czempisz, Giemza, Panhirsz, Nowakowski, Dziwisz, Wodarz, Wilimowski, Peterek, Górka, Kubisz.

Sędzia p. Wardęszkiewicz.

Już pierwsze minuty zapowiadają wspaniały przebieg spotkania. Piłka wędruje górnymi szlakami w coraz to szybszym tempie, przyspieszonym niesłychaną ambicją obu stron Zarówno gospodarz jak i goście forsują przede wszystkim lotne skrzydła, zwłaszcza, że śliski teren środkowy jest zbyt trudny do pokonania. Wisła porywa widownie koncertowymi zagraniami wszystkich linii.

W zespole krakowskim nie ma najmniejszego słabego punktu, co pozwała na rozwinięcie wszechstronnej ofensywy. Pomoc była w pierwszej połowie życiodajnym źródłem coraz to błyskotliwszych szturmów — przy czym bynajmniej nie zapomniała o defensywie. Kotlarczyk stał się nieodłącznym cieniem Wilimowskiego i Wodarza, którzy nauczeni taktyką Amatorskiego — przerzucali piłkę na prawą stronę swego ataku. Obrona gości, odważna i rozumna nie pozwalała na powstanie momentów krytycznych, a jeśli takie powstały — to wyjaśniał je doskonały Madejski. Koncert gości trwał jednakże tylko przez pierwszą połowę, po zmianie bowiem Ruch bezapelacyjnie górował.

Mistrz Polski siłą faktu skazany był I na robotę jednostkową, w przeciwieństwie do Krakowian, których linie były najzupełniej wyrównane. Podczas gdy Wisła konstruowała sytuację podbramkowe inteligentnymi, krótkimi podaniami. Ruch zdobywa teren długimi ciągami, kryjącymi w sobie dużo przypadkowości. Atak jest pełen zapału, Wilimowski cofa się chętnie do tyłu, podaje gdzie należy. Peterek nie grzeszy lenistwem, wkracza z brawurą i nawiązuje co chwilę kontakt ze skrzydłami. Cała piątka dużo, choć nie celnie strzela, tym odróżniając się dodatnio od biało-czerwonych. świetny Madejski, a przede wszystkim pomoc nie pozwala na zdobycie prowadzenia. Pomoc gospodarzy w pierwszej połowic była mizerniutka, Nowakowski chodził „na protezach“, a skontuzjowany Dziwisz raczej ograniczał się (1° uzupełnienia defensywy. Przy niezmiernej ruchliwości gości, bramka Ruchu znalazła się w bezustannym niebezpieczeństwie. I byłby niewątpliwie padł gol dla Krakowian, gdyby ci trochę częściej strzelali — no i gdyby nie para Tatuś—Giemza. Bramkarz Ruchu z nieprawdopodobną odwagą — i celnym okiem wyłapywał groźne strzały, Giemza, ten niezmordowany „oracz“, był ostoją całej defensywy. Umiał powstrzymać driblującego niesamowicie Habowskiego, czy Artura, dalekimi wykopami oswobodzić się z duszących kleszczy napadu gości.

Mieliśmy pewne obawy o los mistrza, obserwując wysoki poziom techniczny Wisły, jej świetną grę kombinacyjną i wspaniałą kondycję fizyczną. Na szczęście obawy te okazały się płonne. Z chwilą gdy nastąpiła zmiana pól, Ruch »mienił się nie do poznania. Znikły kiksy, odrodziła się wiara w zwycięstwo.

Cała jedenastka doznała renesansu.

Mistrz Polski przy zerowym stanie bramkowym, wzniósł się na szczyty Olimpu.

Podyktował tempo już nie mordercze a wręcz piekielne. Dramatyczne „być albo nie być“ było tą sprężyną, która Pchnęła wszystkie linie do najwyższej wydajności. Atak za atakiem sunął na bramkę Madejskiego, pomoc z mizerniutkiej stała się godną podziwu. Obrona sięgała do dawnego repertuaru swych umiejętności, rozbijając każdą akcję gości.

Wisła tymczasem spuchła. Atak schował pazury, nie mógł po prostu znaleźć drugiego oddechu. Jedynie pomoc, mocno kołysząca się na nogach, stawiała dzielnie opór. Madejski — ten człowiek z gumy — uratował swoją drużynę od utraty niejednej, zdawałoby się, że „murowanej“ bramki. Inicjatywa spoczywała bez przerwy w rękach biało-niebieskich, którzy swoją brawurą i poświeceniem zasłużyli na najwyższe uznanie.

Ruch zdawał sobie sprawę z wagi tego spotkania. Przegrana, a nawet remis, byłby równoznaczny z utratą mistrzostwa Polski, z przejściem tronu na teren krakowski. I w tym tak ważnym momencie rzucił na szalę to, czego Krakowianom przy całej ich błyskotliwości i niezrównanej technice brak: NADLUDZKĄ SIŁĘ DUCHA, żelazną wytrzymałość śląskich wiarusów, która zdolna jest dokonywać cudów, Rezerwy moralne i fizyczne Ślązaków są jednak bogatsze, od Krakowian ... Mistrz Polski — mamy nadzieję — teraz dopiero odnalazł samego siebie — i kroczyć będzie od zwycięstwa do zwycięstwa!

Przebieg: Pierwsze momenty cechują zmienność szczęścia, Tatuś kilkakrotnie interweniuje, w 12 min. główka Górki w aut. Giemza wali jak „w kapustę“. Artur popisuje się wspaniałym driblingiem. Gdzie koło 2? min. pada pierwszy „należyty“ strzał Wisły. W 27 min.

Wilimowski wyłożył Wodarzowi wprost „na patelnię“, ale obrońca Krakowian jest o ułamek sekundy szybszy ... Pomoc Ruchu radzi sobie jak może, ale nie dorównuje stronie przeciwnej. Do zmiany 0:0.

Następuje teraz dyktando niesamowitego tempa ze strony gospodarzy. Nowakowski pracuje z myślą i z sercem.

Dziwisz, stara „haubica“, pakuje w piłkę cały ładunek swego „ja“. Wilimowski w 11 min. pięknie strzela, ale Madejski jest na posterunku. Główkę, a potem ukośny strzał Kubisza paruje Madejski… min. bomba Wodarza muska sztangę.

Wilimowski znajduje się często w asyście aż 4 Wiślaków. Atak Wisły wyraźnie „urlopuje“. Wilimowski próbuje kilka główek, wyciągając się w pełnym galopie. Peterek też niespodziewanie częstuje Madejskiego. Wreszcie, w 31 min. Wilimowski, majstersztykiem z lewej linii autowej, z podania Wodarza zdobywa jedyną bramkę dnia. Huragan oklasków, deszcz kapeluszy i... kropelki prawdziwego deszczu. Teraz Ruch dopiero zaczyna „wielką grę“. Spuchnięci Wiślacy tracą głowy, ale Madejski ratuje, Tuż przed końcem Wilimowski strzela nie uznaną przez sędziego, drugą bramkę.

Arbiter, p. Wardęszkiewicz popełnił kilka „gaff“, przesadnie interpretując przepisy co do rąk i bawiąc się w „paragrafo-znawstwo“. KI.



Przegląd Sportowy. R. 17, 1937, nr 31

1937.04.19

75 MINUT KONCERTU WISŁY NIE DAJE EFEKTU. GDY ZABRAKŁO TCHU, WILIMOWSKI ZROBIŁ SWOJE BEZ PIONTKA ATAK A. K. S. KOMPROMITUJĄCO NIEZDARNY. CHORZOWIANIE ZAWODZĄ NA CAŁEJ LINII

Ruch-Wisła 1:0

CHORZÓW. 18. 4. — Tel. wł. —

Roch — Wisła 1:0 (0:0). Jedyną bramkę dnia uzyskał Wilimowski. Sędzia p. Wardęszkiewicz. Widzów około 10.000. Ruch: Tatuś, Giemza, Czempisz, Panhirsz, Nowakowski, Dziwisz, Kubisz, Górka, Peterek. Wilimowski' i Wodarz. Wisła: Madejski, Szumilas, Sitko, Kotlarczyk, Gierczyński, Jezierski, Habowski. Gracz, Szewczyk. Artur Łyko.

Mecz Wisły z Ruchem zaliczyć należy do widowisk bardzo atrakcyjnych. sensacyjnych — o ile chodzi o rozwój wypadków i tajemniczo niezrozumiałych — jeśli chodzi o taktykę zespołów. Stawiając tak zdawać by się mogło absurdalne wytyczne, mieliśmy jednak po temu dane. Bo proszę: Wisła zaprezentowała się jako zespól niemal fenomenalny Doskonale zmontowana jedenastka bez jednego nawet słabszego punktu, dala prawdziwy pokaz gry, imponując precyzyjnymi podaniami, szybkością i zwrotnością, a niejednokrotnie i sprytem. Na wyróżnienie z b. dobrej całości zasługuje przede wszystkim pomoc z niezawodnym Kotlarczykiem i Gierczyńskim na czele. W ataku prym wodził Artur i skrzydłowi, podczas kiedy w obronie brylował Sitko. Taka ocena Wisły miała by miejsce, gdyby aktorzy czerwonych na jakieś 30 minut przed zakończeniem spotkania kompletnie nie spuchli, oddając inicjatywę przeciwnikowi, I który do tej chwili był zdany na ich łaskę i niełaskę. Po pauzie bowiem, kiedy zwłaszcza pomoc, a później atak krakowian coraz bardziej „popuszczał“.

Ruch zabrał się do solidnej roboty, dając z kolei swój koncertowy pokaz gry. Odtąd wyróżnić należy znów pomoc Ruchu z Panhirszem i Dziwiszem na czele, oraz Giemzę i Tatusia z linii defensywnych, jak i Wilimowskiego, który wniósł do ataku, popisującego się koronkową robotą, najwięcej życia. Wilimowski też był sprawcą jedynej bramki dnia, wykorzystując sprytnie zamieszanie. W ostatniej dosłownie sekundzie gracz ten zdobył jeszcze długiego gola, którego sędzia jednak wskutek faulu na Madejskim nie uznał. W sumie jednak Ruchowi przypadło zwycięstwo zasłużenie. Ślązacy mieli bowiem więcej sytuacyj podbramkowych, a w chwilach decydujących górowali nad przeciwnikiem stanowczością i bezwzględnością akcyj. W linii ataku Peterek I cc prawda nie wykazał najlepszej formy, a i Górka wykazał braki fizyczne. W pomocy Nowakowski na odpowiedzialnym miejscu często „pływał“, w decydujących jednak chwilach spisywał się dziarsko. W tych warunkach zakończenie meczu licznie zebrana publiczność przyjęła z wielkim aplauzem. Grano dosyć ostro, zawsze jednak w ramach dozwolonych, przy czym piłka chodziła przy ziemi. Sędzia nie wykazał najlepsze; formy, a jego rozstrzygnięcie co do nieuznania drugiej bramki Ruchu, może podlegać dyskusji.


Katolik, 1937, R. 71, nr 89

Ruch- Wisła 1:0 (0:0)

Wisła: Madejski; Szumilas, Sitko; Kotlarczyk II, Gierczyński, Jezierski; Habowski, Gracz, Szewczyk, Artur, Łyko.

Ruch: Tatuś; Giemza, Czempisz; Dziwisz, Nowakowski, Panhisz, Kubisz, Górka, Peterek, Wilimowski, Wodarz.

Publiczności około .10.000 Sędzia p. Wardęszkiewicz z Łodzi.

Przebieg meczu był niezwykle emocjonujący i trzymał widownię, która brała bardzo żywy udział w grze, w nieustannym napięciu. Do pauzy gra toczyła się ze zmienną przewagą obu drużyn. Już w 2 min. niebezpieczny przebój Wilimowskiego likwiduje Madejski. W parę minut później Tatuś piąstkuje po wolnym, lutym przez Kotlarczyka. Kubisz ładnie podaje z rogu — jednak Wodarz głową nie trafia. —- Ruch atakuje i piękny strzał Wilimowskiego chybia o centymetry. Gra wyrównuje się i Artur inicjuje parę bardzo udatnych ataków, które jednak mijają bez efektu, co należy zawdzięczać Giemzie, przy czym Tatuś jest również dość pewną „ostatnią instancją“. W 16 min. Sędzia nie zauważył ręki na polu karnym Wisły. Krakowianie atakują, parę razy ładnie strzela Gracz i Artur. Pod koniec pierwszej połowy Ruch atakuje znowuż. Po przerwie goście wybitnie słabną i Ruch jest całkowitym panem boiska. Wilimowski zagrywa koncertowo i defenzywa krakowian za wyjątkiem Sitki — traci całkowicie głowę. Rozpoczyna się dosłownie trening na jedną bramkę, hajduczanie mają jednak pecha, bo zdawałoby się, najpewniejsze strzały rozmijają się z celem o centymetry. Bardzo przytomnie gra Kubisz, który wytwarza raz poraź krytyczne sytuacje pod bramką przeciwnika. Upragniony gol przychodzi dopiero w 31 min. — kiedy to bardzo silny strzał Peterka z trudem paruje Madejski, piłkę przejmuje Wilimowski i mimo asysty czterech graczy Wisły, strzela nie do obrony prawie z samej linii autowej. — Bramka została przywitana przez widownię z niesłychanym wprost, entuzjazmem, kapelusze, laski i inne przedmioty powędrowały pod niebiosa... Wisła ma okazję do wyrównania, gdy w 40 min. Artur jest - sam naprzeciw Tatusia, as Wisły jednak, chybia. W ostatniej minucie Wilimowski w niezwykle sprytny sposób zdobywa plecami (!) drugą bramkę, sędzia jednak jej nie uznaje z powodu rzekomego faulu. Rogów 3:2 dla Ruchu. Sędzia popełnij stosunkowo, sporo, jak na tak poważne zawody, błędów, przy czym gospodarze byli stroną raczej pokrzywdzoną.