1938.05.08 Warta Poznań - Wisła Kraków 6:2

Z Historia Wisły

1938.05.08, I ligi, 4. kolejka, Poznań, Stadion Warty, 17:15
Warta Poznań 6:2 (1:1) Wisła Kraków
widzów: 4-5.000
sędzia: Zdzisław Hasselbusch z Warszawy
Bramki
Gendera 2'

Gendera 47'
Scherfke 60'
Gendera 64'
Scherfke 65'
Kazimierczak 77'

1:0
1:1
2:1
3:1
4:1
5:1
6:1
6:2

26' Mieczysław Gracz





82' Bolesław Habowski
Warta Poznań
2-3-5
Marian Jankowiak
Konrad Ofierzyński
Edmund Twórz
Kajetan Kryszkiewicz
Piotr Danielak
Kazimierz Lis
Józef Nawrat
Bolesław Gendera
Fryderyk Scherfke
Stanisław Kaźmierczak
Aleksander Schreier

trener: Károly Fogl
Wisła Kraków
2-3-5
Jerzy Jurowicz
Władysław Szumilas
Alojzy Sitko
Józef Kotlarczyk
Franciszek Gierczyński
Michał Filek
Bolesław Habowski
Antoni Ogrodziński
Mieczysław Gracz
Artur Woźniak
Antoni Łyko

trener: brak
Debiut ligowy Michała Filka. Wątpliwości - patrz mecz 1 maja z Cracovią...

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

"Przegląd Sportowy" 9 maja 1938 r. Nr.37

8 Bramek w Poznaniu

Warta – Wisła 6:2 (1:1). Bramki dla Warty strzelili: Gendera 3, Scherfke 2, Kazimierczak i dla Wisły Gracz i Habowski. Sedzia p. Hasselbusch.

Warta: Jankowiak, Twórz, Ofleczyński, Lis, Danielak,Kryszkiewicz, Schraier, Kazimierczak,Scherfke, Gendera, Nawrat.

Wisła: Jurewicz, Sitko, Szumilas, Gierczyński, Filek, Kotlarczyk, Habowski, Ogrodziński, Gracz, Artur, Łyko.

Rozpoczeło się pięknie, gdyż już w pierwszej minucie Warta omal nie zdobyła bramki.W ostatniej sekundzie bramkarz Wisły obronił z trudem na róg. Czego Warcie nie udało się dokonać w pierwszej minucie dokonała w drugiej, zdobywając bramkę przez Genderę z podania Kazimierczaka. Później się nieco popsuło i chociaż zawodnicy Warty byli wyraźnie lepsi w zagraniach indiwidualnych, to jednak nie umieli swej przewagi uwidocznić cyfrowo. Bramka Wisły bardzo często była w niebezpieczeństwie lecz goście zawsze jakoś wychodzili obronną ręką. Bardzo niebezpieczna sytuacja wytworzyła się w 14-ej minucie: Scherkemu w ostatniej sekundzie przeszkodził w strzeleniu wybiegający bramkarz i obaj upadli gdy tymczasem piłka toczyła się wolno w kierunku pustej bramki. W ostatniej chwili wybił ją z lini bramkowej Gierczyński. Jeden przebój Wisły w 26-ej minucie przyniósł jej wyrównanie przez Gracza. Wynik ten utrzymał się do przerwy. Po zmianie stron nastawienie ataku Warty zupełnie się zmieniło, przy czym motorem był Twórz przebywający prawie stale na środku boiska. Toteż bramki posypały sie jak z rogu obfitości. Drugą bramkę dla Warty strzelił Gendera już w drugiej minucie szczurem w lewy róg. W 15-ej minucie Schreier scentrował do Scherfkega, który strzelił trzecią bramkę. W 19-ej Warta zdobyła czwartą bramkę przez Genderę, który odebrał piłkę z nogi Kazimierczaka. Na trybunach toczono spory, który z nich zdobył bramkę przy czym podzielono się na dwa obozy. W 20-ej minucie Scherfke zdobył piątą bramkę piękną bombą z 20 metrów. Natomiast w 32-ei minucie Kazimierczak strzelił dalszą bramkę i Warta prowadziła 6:1. Niedługo jednak, gdyż w pięć minut póżniej Habowski uzyskał drugą bramkę dla Wisły. Piłkę wypuścił z rąk Jankowski na linię bramkową, skąd błyskwaicznie wykopał ją Lis, lecz sędzia, słusznie uznał drugą bramkę. Atak Warty mimo, że grał z rezerwowym lewoskrzydłowym Schrelarem który nie zdołał zastąpić Szwarca, wywiązał się doskonale. Bardzo dobrze grała środkowa trójka. Pomoc również na wysokości zadania grała bardzo ofensywnie, podobnie jak obrona, która podzieliła pomiędzy siebie role.Twórz wysuwał.się stale do przodu i pchał drużynę do ataku. Ofleczyński przytomnie bronił. Jankowiak w bramce zadowolił. Specjalnie podkreślić należy doskonałą łączność pomiędzy wszytkimi liniami Warty. W drużynie Wisły Gracz na środku ataku troił się, lecz nie mógł podołać naporowi przeciwnika w drugiej połowie. Pozostałe linie zadowoliły nie wskazując słabych stron, nie zdołały jednak uchronić swej drużyny od tak wysokiej przegranej.

Sędziował p. Hasselbusch z Warszawy zadowalająco.

http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1938/numer037/imagepages/image2.htm

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1938, nr 128 (10 V)


Imponujące zwycięstwo Warty nad Wisłą.

Warta-Wisła 6:2 (1:1).

Poznań, 8 maja (Soł). Chociaż sezon ligowy jest już w pełnym toku, Poznań oglądał dopiero jeden mecz ligowy z Polon ją warszawską. Później nastąpiły dwa wy jazdy Warty na Śląsk, które, jak wiadomo, przyniosły niepowodzenie Warty. Jako czwarty przeciwnik zjechała do Poznania krakowska Wisła.

Wiślacy mają wyrobioną markę w Poznaniu, to też każdy ich występ cieszy się powodzeniem kasowem. Na boisku Warty zgromadziło się ponad 4.000 widzów, co jest rekordem w tym sezonie. Warta miała znów swój dzień, podobnie jak z Polonją warszawską i udowodniła, że na własnem boisku jest nie do pobicia. Wisła została pokonana w stosunku 6:2 (1:1).

Do przerwy nic nie zapowiadało tak wysokiej porażki i wynik 1:1 odpowiadał przebiegowi walki. Dopiero po pauzie Warta uchwyciła moment, kiedy przerwała linję obronną Wisły i ten moment zadecydował o wyniku meczu. Należy nadmienić, że po 20-tu minutowej grze Warta prowadziła 5:1, a pozostała część meczu była tylko formalnością.

Warta, trzeba przyznać, wygrała zasłużenie nawet w tak wysokim stopniu. — Atak wspomagany przez dobrze grającą pomoc, miał ustawiczny ciąg na bramkę, w efekcie czego musiały padać tak gęsto bramki. Linja obronna Warty miała stosunkowo mało pracy wobec miękkiej gry ataku Wisły, który choć ładnie kombinował w polu, jednakże strzałowo zawodził.

W 9 min. Gierczyński wysyła piłkę na prawe skrzydło, centrę łapie Artur ostrym strzałem tuż ponad poprzeczkę, w ił tej min. Szerfke przebija się, Jurowicz wybiega z bramki, piłka toczy się ku pustej bramce, lecz w ostatniej niemal chwili wyrasta jak z pod ziemi lewy obrońca Wisły i wybija piłkę na róg.

W 20 min. atak Wisły podciąga pod bramkę Warty. Łyko centruje, Artur strzela w ręce bramkarza Warty. W 24 min. Habowski ostro strzela z 20-tu metrów Jankowiak przytomnie się rzuca i paruje strzał. W 2 minuty później omal nie pada bramka dla Warty, strzał jednak przechodzi obok słupka.

W 26 min. Gracz z podania Łyki strzela nie do obrony w prawy róg.

Stan meczu 1:1.

Wisła rozgrywa się coraz lepiej i gra się wyrównuje. Wśród zmiennych ataków dobiega do końca pierwsza połowa gry nie przynosząc zmiany wyniku.

Początek drugiej połowy przynosi znów sukces Warcie. W 7 min. z podania Kaźmierczyka. Gendera uzyskuje drugą bramkę dla Warty i po raz drugi prowadzenie. Akcja była tak szybka, że Jurowicz nie zdołał się zorjentować, kiedy piłka znalazła się w siatce.

Teraz to publiczność dopinguje Wartę, która groźnie atakuje Wisłę. Gra toczy się na połowie gości, doprowadzając do trzeciej bramki, którą strzela w 15 min. Szerfke po niefortunnym wybiegu Jurowicza.

W cztery minuty później Gendera zdobywa czwartą bramką, strzelając obok speszonego Jurowicza W 20-tej min. Szerfke dostaje piłkę od Gendery i dalekim strzałem z 20-tu metrów strzela nieuchronnie w lewy róg. Warta prowadzi 5:1.

Warta opanowuje teraz sytuacją, to też gra toczy się cały czas na połowie Krakowian. Wisła broni się z determinacją i chociaż cofa, całą pomoc do tyłu, w 32 min. pada 6-ta bramka strzelona z flanki przez Kazimierczaka. W 33 min. Wisła prze prowadza pierwszy atak w tej części gry, zmuszając „nakrywką” Jankowiaka do obrony. W 36 min. Wisła przez Habowskiego ze skrzydła uzyskuje bramką, piłkę łapie wprawdzie Jankowiak, jednakże za linją bramkową, wobec czego sędzia każe rozpocząć grę od połowy boiska, przyznając słusznie bramkę Wiśle.

W ostatnich minutach Warta zadowoliwszy się wynikiem, nie wysila się zbytnio. Na minutę przed końcem Łyko strzela do bramki, lecz piłka wpada obok słupka. Sędziował po raz pierwszy b. dobrze p. Haselbusz z Warszawy.


Wspomnienia

Jerzy Jurowicz

Na mecz z Wartą do Poznania jechaliśmy z nadzieją, że wreszcie tym razem uda nam się przecież nawiązać z rywalem wyrównaną walkę.

Zbliżały się imieniny naszego kierownika sekcji, który podkreślając wagę spotkania zachęcał nas, by dobrym wynikiem uczcić przyjemny dla niego dzień. Przyrzekliśmy solennie…

Wisła miała w Poznaniu już od lat wyrobioną markę. Na boisku Warty zgromadziło się ponad cztery tysiące widzów, co wtedy było swego rodzaju rekordem. Wylosowaliśmy niekorzystnie. W pierwszej połowie grałem pod wiatr i słońce. Dramatyczny moment przeżyłem tuż po rozpoczęciu meczu, ale piłkę, której nie mogłem dosięgnąć – szczęśliwie wybił na róg obrońca.

- Ciężki to będzie mecz – pomyślałem. Już pierwsze zagrania napadu gospodarzy potwierdziły me przypuszczenia. Kwintet ofensywny Warty w składzie Nawrot, Gendera, Scherfke, Kazimierczak i Szwarc – miał swój dobry dzień.

4 minuta gry. Wybiegłem z bramki do centry Nawrota – i w powietrzu minąłem się z piłką. Nim zdążyłem odwrócić głowę, piłka po celnym strzale Gendery zatrzepotała już w siatce, a przez trybuny przeszedł huragan braw i okrzyków. Nasi napastnicy speszeni utratą bramki grali nerwowo. Tymczasem napór przeciwnika nie słabł ani na chwilę…

Znów niebezpieczny moment. Przy piłce Scherfke. Mija pomocnika, obrońcę, nikt mu już nie zagrozi. Błyskawicznie decyduję się: wybiegam z bramki naprzeciw, by zmniejszyć kąt strzału. Scherfke to jednak nie lada technik. Jakby od niechcenia trącił piłkę lekko podbiciem. Rzuciłem się do niej – i nie dosięgnąłem… Wolno, przeraźliwie wolno piłka toczyła się do bramki, już, już przekroczy namalowaną wapnem linię… W ostatniej chwili wyrosłemu jak spod ziemi obrońcy Sitce udaje się jednak wybić ją w pole.

Na szczęście przyszły krótkie odprężenie. Gra nieco się wyrównała, a pod koniec pierwszej połowy za strzału Mietka Gracza zdobyliśmy bramkę

- Grajcie dołem, ciągle dołem! I ostro i szybko. Nie tak delikatnie! Trzeba przejść do ataku. Ten mecz musimy wygrać – pouczał w czasie przerwy trener Mazal.

Wybiegliśmy na boisko po przerwie z mocną wolą zwycięstwa. Szybko przyszedł jednak kres nadziejom. Znów zamieszanie pod naszą bramką. Nawrot podaje, przyjmuje piłkę Gendera, błyskawicznie przerzuca do Scherfkego i nie zdążyłem się nawet spostrzec, kiedy sitka ugięła się pod ostrym strzałem.

Gra toczyła się teraz stale na naszej połowie.

- Jeszcze przecież nie wszystko stracone – próbowałem się uspokoić.

Z trudem, dopiero po meczu zdołałem sobie przypomnieć krótki okres między 15-tą a 20-tą minutą gry. Na boisku nie miałem czasu na zastanawianie się. Bez przerwy niemal wybiegałem, rzucałem się z jednego rogu bramki w drugi, wyciągnięty jak struna chwytałem górne piłki. Mimo całego poświęcenia i mego wysiłku Warta zdobyła w tym czasie trzy bramki.

Broniliśmy się z determinacją. Pomoc Wisły cofnęła się do tyłu, niewielki był jednak tego efekt, gdyż nasi boczni pomocnicy nie byli w stanie zatrzymać szybkich skrzydłowych gospodarzy. Toteż w 32 minucie gry po pauzie po raz szósty wyciągałem piłkę z siatki.

Końcowe minuty przeszły spokojnie. Warta zadowoliwszy się wynikiem nie wysilała się zbytnio. Wiśle udało się jeszcze zdobyć drugą bramkę.

- No rzeczywiści, imieninowy prezent – skomentował porażkę kierownik. Takiego lania trzeba się naprawdę wstydzić. W milczeniu opuściliśmy szatnię.

- Przepuściłem sześć bramek – powtarzałem sobie w myślach – znów opanowało mnie zwątpienie.

Początek sezonu nie był dla nas pomyślny. Jeden za drugim remisy, później fatalna porażka w Poznaniu dawały Wiśle niską lokatę w tabeli.

Źródło: Jerzy Jurowicz, Pamiętniki