1938.06.12 Wisła Kraków - Warszawianka 3:1

Z Historia Wisły

1938.06.12, 7. kolejka I liga, 7. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:45
Wisła Kraków 3:1 (1:1) Warszawianka
widzów: 2-3.000
sędzia: Linke
Bramki
Mieczysław Gracz 20'

Wiktor Cholewa 74'
Mieczysław Gracz 85'
1:0
1:1
2:1
3:1

44' Święcki


Wisła Kraków
2-3-5
T. Brudny grafika:zmiana.PNG (5' J. Jurowicz)
Władysław Szumilas
Alojzy Sitko
Józef Kotlarczyk
Franciszek Gierczyński
Michał Filek
Bolesław Habowski
Wiktor Cholewa
Mieczysław Gracz
Władysław Filek
Antoni Łyko

trener: brak
Warszawianka
2-3-5
Jachimek Grafika:Kontuzja.pngGrafika:Zmiana.PNG(Jan Ketz)
Joksz
Cebulak
Sroczyński
Baran
Puzyna
Pawłowski
Knioła
Smoczek
Święcki
Pirych

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1938, nr 159 (11 VI)

Warszawianka Wisła.

W niedzielę, dnia 12-go bm. odbędą się na boisku Wisły atrakcyjne zawody o mistrzostwo Ligi — między Warszawianką a Wisłą.

Warszawianka, która w bieżącym roku dzięki wspaniałej grze, oraz swej ambicji znalazła się na drugiem miejscu w tabeli, będzie starała się udowodnić słuszności swej doskonałej lokaty, oraz będzie się starała ją nadal utrzymać, dlatego też przyjeżdża w pełnym składzie z utalentowanym Baranem, Smoczkiem, Martyną i Jokszem na czele. Wisła zaś, która przeciwstawi gościom odmłodzony swój zespół, dążyć będzie na tych zawodach do poprawienia swojej pozycji, przez co zawody po wyższe budzą wielkie zainteresowanie. Początek tych interesujących zawodów o godzinie 17.45.

Poprzedzą zawody o puhar KOZPN o godz. 15.45 Cracovia III—Wisła III. Bilety po cenach zniżonych są już do nabycia w przedsprzedaży.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1938, nr 162 (14 VI)

Mecz wśród burzy i ulewy

Wisła Warszawianka 3:1 (1:1).

Kraków, 12 czerwca.

Ulewa, jaka towarzyszyła temu spotkaniu, wpłynęła znacznie na jakość gry i jej końcowy wynik. Miejscowi przystosowali się do warunków dużo lepiej, toteż byli całkiem wyraźnie drużyną lepszą i na wynik w zupełności zasłużyli. Mimo udziału rezerwowych w ataku, linja ta pracowała wcale składnie, przyczem ton ofensywie nadawała prawa strona, gdzie żywy Gracz starał się najkorzystniej wyzyskać dobrego partnera na skrzydle. Łyko też sprawiał się dobrze. Łącznicy, młodzi, ale pracowici, przyczynili się również do niedzielnego sukcesu Wisły. Pomoc jej o całe niebo przewyższała pomoc gości, specjalnie w umiejętności zasilania ataku dobremi piłkami. Trójka obronna stanęła w zupełności na wysokości zadania, a szczególnie bramkarz Jurewicz miał dobre momenty.

Warszawianka właściwie zawiodła, uwzględniwszy jej dotychczasową lokatę w tabeli. Dotyczy to w pierwszym rzędzie linji ataku, który ani na jotę nie zbliżył się do poziomu ataku Wisły. Przyczyny szukać można także w fakcie, że nonsensem było puszczanie na boisko kulawego Smoczka, co zgóry pozbawiło atak zdolności myślowego działania. A ponieważ nadto Knioła grał niesamowitą rolę „stopera” gry własnego ataku przez wózkowanie, kończące sią stale zgubieniem piłki na rzecz przeciwnika, trudno dziwić się indolencji ofensywy gości. Jedyny Pirych zdradzał tu bowiem możliwości skutecznej gry, a tylko zbyt silnie trzymanie się w tyle Święckiego, hamowało zapędy skrzydłowe go. Wreszcie był w tej linji Baran, marnujący się całkiem zdecydowanie na pozycji skrzydłowego, bo nieuwzględniany przez nikogo. Stąd też rola jego poważną nie była.

W pomocy był Cebulak mocnym punktem. Przy takim jednakże ataku wszystkie jego wysiłki szły na marne. Sroczyński, mając przeciw sobie groźniejszą część ataku Wisły, był w każdym razie lepszy od Sochana, niepotrzebnie ostrego. Przyjemnie uderzała gra Martyny, pewnego na ciężkim terenie i najbardziej rutynowanego z obrońców. Jemu też zawdzięcza Warszawianka, że porażka jej nie wypadła gorzej, bo Joksz mimo wielu dobrych momentów miał i słabsze, które przynosiły bramki.

Bramkarz Ketz, nie ponosi winy, a przeciwnie miał kilka dobrych akcyj, szczególnie przy górnych strzałach. Drużyny grały w następujących składach: Wisła: Jurewicz, Szumilas, Sitko, Kotlarczyk, Gierczyński, Filek I, Habowski, Cholewa, Gracz, Filek II, Łyko. Warszawianka: Jachimek (Ketz), Martyna, Joksz, Sochan, Cebulak, Sroczyński, Ba ran, Knioła, Smoczek, Święcki, Pirych. Ulewa, powiększająca się z każdą chwilą, zmusiła zawodników do dokładniejszego opanowania piłki. Ślizgająca się piłka ucieka z pod nóg, stwarzając ustawicznie najmniej oczekiwane, sytuacje. W 3 min. przy zderzeniu z napastnikiem Wisły, kontuzjonowany zostaje bramkarz Warszawianki. Zastępuje go dobrze Ketz. Gra jest ciekawa, bo żywa.

Piłka ciągle wędruje z jednej połowy na drugą, dając wiele pracy bramkarzom. — Pierwsza dobra pozycja Habowskiego kończy się na poprzeczce Warszawianki, po tem Łyko zbliska przenosi.

Do ulewy przyłączają się teraz i grzmoty, Iecz sędzia jest wytrwały, gra się dalej. W 20 min. Gracz po kornerze strzela głową pierwszą bramkę. I nadal Wisła ma więcej okazji do zyskania bramki, a jednak to udaje się przeciwnikowi, gdy w 41 min. strzał Święckiego przy pomocy nogi Szumilasa przyniósł wyrównanie.

Po przerwie coraz wyraźniej uwidacznia się lepsza gra Wisły, znajdującej opór tylko w trójce obronnej. Długo jednakże przewagi swej nie umie za znaczyć, choć pozycje ma Habowski z 8 m, czy Łyko. Atak Warszawianki właściwie nie istnieje. Obłędny wózek Knioły psuje do reszty szczątki akcyj ofenzywnych. Dopiero w 28 min. Cholewa z najbliższej odległości strzela zasłużoną drugą bramkę dla Wisły. Potem gra się już w coraz większej ciemności. Sędzia nie widzi wielu przekroczeń, względnie mylnie jej interpretuje. W zupełnej ciemności pada ostatnia bramka, strzelona przez Gracza z większej odległości. Widzów wobec deszczu 2000. Sędzia p. Linke.



http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1938/numer047/imagepages/image2.htm do przepisania

Wspomnienia

Jerzy Jurowicz

Z dalszych spotkań mistrzowskich letniego sezonu 1938 mocno utkwił mi w pamięci mecz z Warszawianką, rozegrany na naszym boisku w anormalnych warunkach. Tuż przed rozpoczęciem zawodów ołowiane chmury pokryły niebo. Lunął deszcz, który przemienił się w ulewę. Wśród huku grzmotów i blasku błyskawic rozpoczęto grę i prowadzono ją w tych niesamowitych warunkach przez 45 minut. Pod bramkami i na środku boiska potworzyły się błotniste bajora, gdzie piłka momentalnie grzęzła. Napastnicy nasi strzelali celniej i Wisła wygrała 3:1.

Źródło: Jerzy Jurowicz, Pamiętniki