1946.11.12 Wisła Kraków - Honvéd Budapeszt 2:0

Z Historia Wisły

1946.11.12, mecz towarzyski, Kraków, Stadion Cracovii, 14:00
Wisła Kraków 2:0 (2:0) Kispest Budapeszt
widzów:
sędzia:
Bramki
Mieczysław Gracz 57'
Wiktor Cholewa 79'
1:0
2:0
Wisła Kraków
2-3-5
Jerzy Jurowicz (W)
Gendłek (C)
Stanisław Flanek (W)
Jabłoński I (C)
Parpan (C)
Adam Wapiennik (W)
Kazimierz Cisowski (W)
Wiktor Cholewa (W)
Artur Woźniak (W)
Mieczysław Gracz (W)
Różankowski I (C)

trener: Jan Kotlarczyk
Kispest Budapeszt

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Południa. 1946, nr 245 (14 XI)

Mimo powszedniego dnia, 12 tys. widzów zapełniło widownię stadionu Cracovii, aby po raz drugi emocjonować się walką dwóch godnych siebie rywali. Po meczu niedzielnym niewielu jednak było takich, którzy by liczyli na wygraną lub chociaż na remis. Trzeba na wstępie stwierdzić, że w sumie górują Węgrzy nad naszymi piłkarzami tak technicznie jak i taktycznie, a w momentach decydujących potrafią pojedynek szybkości wygrać.

I jeśli mimo to drużyna nasza zwyciężyła, to tylko dzięki temu, że cała jedenastki wydźwignęła się na najwyższe chyba wyżyny ambicji i ofiarności. Zawodnik, który stracił piłkę rzucał się natychmiast w wir walki, aby ją odzyskać. Nie dawano przeciwnikowi chwili do zastanowienia się i rozglądnięcia. Zajadła walka o każdą, nawet beznadziejną piłkę toczyła się aż do końcowego gwizdka. Niesłychanie szybkie tempo nie słabło nawet na chwilę. Kolejne fale ataków obu stron, przeprowadzanych z błyskawiczną szybkością, moc sytuacyj podbramkowych, entuzjazmowały widownię do ostatnich granic. W sumie nastrój i temperatura wielkiego wydarzenia sportowego.

Węgrzy wystąpili do tego meczu w identycznym składzie jak w niedzielę, natomiast team przedstawiał się następująco:

Rybicki, Flanek, Gędłek, Jabłoński I, Legutko, Wapiennik, Różankowski I, Gracz, Artur, Cholewa i Cisowski.

Po przerwie w miejsce Artura, po odpowiednich przesunięciach, zagrał Kłeczka.

KISS—RYBICKI Kiss zademonstrował kilka tak pięknych parad powietrznych, że sylwetka jego pozostanie na długo w pamięci najwybredniejszych choćby miłośników piłki nożnej. Na tym tle, Rybickiemu, pracującemu bez wytchnienia, bezustannie bombardowanemu w bramce, a broniącemu odważnie i ofiarnie w najtrudniejszych sytuacjach, trzeba zapisać na konto lwią część zasługi zwycięstwa.

Wspaniała postawa naszych zawodników, — Pojedynek bramkarzy. — Ambicja zwyciężyła technikę to dla niego na pewno jeden z najlepszych meczów w życiu.

OBROŃCY Żywiołowy, mrówczo pracowity i zacięty Flanek, wraz z rozważnie I spokojnie grającym Gędłkiem, stanowią znakomitą parę obrońców, — której suma wartości przewyższa tę samą linię u Węgrów. I dla nich mecz ten będzie miłym wspomnieniem.

POMOC Wszyscy trzej pomocnicy zagrali z taką ambicją i poświęceniem, że wyróżnienie któregokolwiek, — byłoby równoczesnym skrzywdzeniem pozostałych. W trudnej walce z doskonałym atakiem węgierskim wydali wszystkie swe siły.

ATAK W ataku działo się dużo lepiej niż w niedzielę. W tej linii „Szkoci” — Gracz i Różankowski I grali pierwsze skrzypce. Cholewa dostrajał się do nich szybkością i ambicją silnie absorbując Węgrów. Także Cisowski i grający drugą część meczu. Kłeczka wypadli bez porównania lepiej niż w niedzielę. Solidarna praca tej linii walczącej twardo i nieustępliwie dała w efekcie dwie bramki i — piękne zwycięstwo.

PRZEBIEG GRY

Już pierwsze pociągnięcia wywołują gorączkę na widowni. Gracz przerywa się przez obronę i sam na sam z bramkarzem strzela celnie, ale Kiss broni przytomnie. Kilka ataków węgierskich likwiduje pewnie nasza obrona, po czym z kolei pod bramką węgierską robi się gorąco. W dogodnej sytuacji Cholewa miast strzelać, oddaje piłkę do środka, gdzie brak egzekutora. Za chwilę za przewinienie Szalaya dyktuje sędzia rzut karny, ale strzał Artura grzęźnie w rękach Kissa. Węgrzy ostro atakują i uzyskują kilka rogów, jednak nie potrafią przełamać naszej obrony. Po kombinacji z Arturem Różankowski I strzela ostro, — Kiss jak kot śmiga w powietrzu i broni. A kiedy za chwilę bombę Jabłońskiego I paruje w podobny sposób, zdaje się, że strzelić Kissowi bramkę jest niepodobieństwem, Węgrzy uzyskują dość silną przewagę, atakują bez przerwy i bramka zdaje się wisieć w powietrzu. Rybicki Ha pełne ręce roboty. Broni kolejno strzały Beresa, Budaiego i Zalaya i wyłapuje kilka dośrodkowań.

Powoli drużyna krakowska otrząsa się z przewagi. Błyskawiczne kolejne ataki obu stron składają się na obraz pięknej gry żywo oklaskiwanej przez widownię. Końcowe minuty pierwszej części gry znów należą do Krakowian. W czterdziestej minucie szybki Cholewa wygrywa pojedynek z Kissem, ale podania jego nie ma kto dobić. Za chwilę za faul na Graczu, dyktuje sędzia rzut-wolny pośredni z pola karnego, ale podaną piłkę posyła Gracz tuż obok słupka.

Po zmianie pól znów w pierwszych minutach są nasi w ataku, ale centrę Klęczki wyłapuje Kiss. Dwa kolejne ataki Węgrów wyjaśnia Rybicki, broniąc strzały Bozsika i Beresa.

Po okresie gry na środku boiska wyrywa się Cisowski — do centry jego nie zdążyli jednak tak Różankowski jak i Kłeczka. W dziesiątej minucie piąstkuje Rybicki niesłychaną bombę Bozsika, a poprawkę Budaia stopuje Jabłoński. Znowu Rybicki w pięknym stylu likwiduje centrę Babolczaya. Tempo gry wzmaga się coraz więcej. W „dwunastej minucie żywiołowy atak Krakowian przeprowadzony lewą stroną, kończy się ostrym strzałem Różankowskiego I, a odbitą przez Kissa piłkę pakuje nadbiegający Gracz w siatkę. Na widowni wybucha burza entuzjazmu. Fruwają w powietrzu czapki.

Węgrzy za wszelką cenę dążą do wyrównania, ale w zdenerwowaniu podania ich są mniej precyzyjne. — Natomiast atak nasz przeprowadzony prawą stroną o mało nie przynosi drugiej bramki, jednak Gracz z bliskiej odległości przestrzeliwuje. Przez kilka minut znowu przeważają Węgrzy, lecz zdobyte przez nich dwa rogi, przechodzą bez efektu, a groźny przebój Meszarosa likwiduje Rybicki, wybierając mu piłkę spod nóg. Wypady drużyny krakowskiej są coraz niebezpieczniejsze i w pewnym momencie obrońca Szalay naciskany, przez Różankowskiego, podaje do Kissa, który z trudem w pięknym etylu wyłapuje zbyt ostre podanie. W trzydziestej czwartej minucie Gracz sprytnie wykorzystuje powstałą sytuację. Po faulu na nim i gwizdku sędziego ustawia on szybko piłkę, błyskawicznie podaje Cholewie i nim zdezorientowani Węgrzy zrozumieli co się stało, strzał Cholewy grzęźnie w siatce. Powtórny sukces naszej drużyny widownia przyjmuje burzą oklasków.

Od tego momentu przez końcowe 15 minut Węgrzy przeważają zdecydowanie ale dopingowani przez publiczność zawodnicy nasi dwoją się i troją na boisku, zajadle i nieustępliwie walcząc o każdą piłkę. Rzadkie, ale zdecydowane wypady naszego ataku wprowadzają w tyłach Węgrów zamieszanie i coraz częściej uciekają się oni do wykopów na aut. Szalone tempo gry wyczerpuje wreszcie siły zawodników obu drużyn i obydwa ataki nie potrafią się już zdobyć na zdecydowaną akcję. Wreszcie gwizdek sędziego kończy wspaniałą walkę.

Sędziował bardzo dobrze ob. Michalik. A. G.

"Start z 1946.11.11

"Dziennik Polski" z 1946.11.13

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=16832

Węgrzy przegrywają z teamem Wisła—Cracovia 0:2

Przy pięknej, słonecznej pogodzie, w obecności kilkunastu tysięcy widzów, odbył się na boisku Cracovii drugi mecz drużynowy Kispesti z teamem złożonym z zawodników Cracovii i Wisły. Mimo wysokiego kunsztu piłkarskiego, jaki zademonstrowali goście, drużyna krakowska zwyciężyła zasłużenie. Skład teamu krakowskiego: Rybicki, Gędłek, Flanek, Jabłoński, Legutko, Wapiennik, Cisowski, Cholewa, Artur (do przerwy), Gracz, Różankowski i po przerwie Kleczka.

"Start z 1946.11.14