1946.11.24 Wisła Kraków - Cracovia 1:0

Z Historia Wisły

1946.11.24, mecz towarzyski, Kraków, Stadion Wisły, 11:30, niedziela
Wisła Kraków 1:0 (0:0) Cracovia
widzów: ok. 10.000
sędzia: Przepiesławski
Bramki
Tadeusz Legutko 72' 1:0
Wisła Kraków
2-3-5
Jerzy Jurowicz
Tadeusz Kubik
Stanisław Flanek
Jan Wapiennik
Tadeusz Legutko
Adam Wapiennik
Władysław Giergiel
Wiktor Cholewa
Artur Woźniak Grafika:Zmiana.PNG (Zbigniew Jaskowski)
Mieczysław Gracz
Kazimierz Cisowski

trener: Jan Kotlarczyk
Cracovia
2-3-5
Henryk Rybicki
Władysław Gędłek Grafika:Cz.jpg
Tadeusz Glimas
Edward Jabłoński I
Tadeusz Parpan
Eugeniusz Mazur
Świst Grafika:Zmiana.PNG (Stanisław Zastawniak III)
Stanisław Różankowski II
Józef Dycyan
Eugeniusz Różankowski I
Bolesław Kletschka

trener: Zygmunt Chruściński

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Południa. 1946, nr 257 (26 XI)

Piłkarze krakowscy kończą sezon

Wisła-Cracovia 1:0 (0:0)

W poszukiwaniu pieniędzy, w ciężkim położeniu finansowym obydwu klubów, sięgnięto do niezawodnego środka, — jakim jest spotkanie, choćby towarzyskie starych, piłkarskich „rywalek” krakowskich- I jeśli chodzi o stronę finansową tej imprezy, to efekt kasowy był nienajgorszy. Blisko osiem tysięcy widzów, zaprzysiężonych zwolenników piłki nożnej, stawiło się na boisku Wisły, — aby po raz któryś z rzędu w bieżącym roku, rozkoszować się piękną grą obu zespołów.

Pod tym względem jednak spotkał widownię całkowity zawód. Obydwie drużyny niczym nie przypominały zespołów, walczących ostatnio przeciw Węgrom, a poziom spotkania daleko odbiegał od tego, czego normalnie spodziewać się można od obu rywalek.

Większa część zawodników znajduje się już w zimowej formie, i odrabiała właściwie pańszczyznę, — starając się jak najprędzej pozbyć piłki, — aby ciężar wysiłku przerzucić na partnera.

Do poziomu drużyn, dostroił się arbiter tych zawodów, ob. Przemysławski. Prowadzenie tak ciężkich zawodów, jakim; bezsprzecznie są spotkania Cracovii 2 Wisłą, było dla ob. Przemysławskiego ponad jego możliwości. Trzeba bezstronnie przyznać, że wykazał on dużo dobrej woli i trudno go posądzić o stronniczość.

Niemniej popełnił on kilka błędów, z których jeden najcięższy, zaważył ujemnie na całym spotkaniu. W 72-ej minucie gry, przy stanie 0:0, stojąc o kilka kroków od miejsca incydentu, nie zauważył, że Gracz ręką „zdjął” piłkę z głowy Gędłka. Ręka była tak widoczna i tak blisko sędziego, że wszyscy zawodnicy zatrzymali się, w oczekiwaniu gwizdka. Nie wiadomo jednak, z jakich powodów, — sędzia me zareagował. Legutko, zorientowawszy się szybko w sytuacji, — bez przeszkód pociągnął i strzelił ostro w przeciwny róg. W taki to nieprzekonywujący sposób padło rozstrzygnięcie dla Wisły, która mimo przewagi w polu, w normalny sposób, bramki uzyskać nie mogła. W dodatku, wypadek ten wyprowadził z równowagi nerwowego i nieopanowanego Gędłka, który za uwagi pod adresem sędziego, po raz drugi w tym roku, wywędrował poza boisko. Od tego też momentu, gra prowadzona twardo ale fair, niepotrzebnie się zaostrza, co w nieprzyjemny sposób odczuli na swej skórze Rożankowski II i młodziutki Świst.

W ten sposób niefortunny arbiter nie tylko zniekształcił wynik zawodów, ale będzie zdaje się przyczyna, że z trudem nawiązane przyjacielskie stosunki między zarządami obydwu klubów, znowu się zaognią.

Do zawodów tych drużyny wystąpiły w pełnych składach, z tym, że w drużynie Wisły, po przerwie, w miejsce Artura, zagrał Jackowski.

BRAMKARZE Jurowicz prawie niezatrudniony, nie mógł wykazać swej klasy. Wykazał ją natomiast Rybicki, który pod koniec sezonu, osiągnął naprawdę znakomitą formę. Potwierdził ją w dniu wczorajszym, broniąc wiele, a trzykrotnie w prawie beznadziejnych sytuacjach. Obrona bomby Giergiela z bezpośredniej odległości, oraz główki Cholewy, przy której popisał się piękną robinsonadą powietrzną, były potwierdzeniem doskonałej jego formy. Sądzimy też, że powinien on być sklasyfikowany w rzędzie najlepszych bramkarzy polskich doby obecnej.

Spodziewamy się, że w przyszłym sezonie starannym treningiem poprawi swe braki stylowe, które jednak jut dzisiaj nie powinny przysłaniać jego największej zalety — skuteczności.

OBROŃCY Z czterech obrońców, najlepszą formę wykazuje Flanek, ale zupełnie niepotrzebnie stosuje ostrą grę. Tym gorzej, że ofiarą jego był młodziutki juniorek Świst, w starciu z którym nie ponosił Flanek żadnego ryzyka.

Na drugim miejscu stawiamy Gędłka, który tym razem nie popełnił żadnego błędu. Glimas niespodziewanie wypadł lepiej od Kubika.

POMOC Obydwie linie pomocy pracowały bez zarzutu, jeśli chodzi o pracę destruktywną. Tu, starannie trenujący Parpan, jest bezkonkurencyjny. Reszta na mniej lub więcej równym poziomie.

ATAKI Jeśli o liniach defensywnych obu drużyn można powiedzieć, że zagrały na niezłym poziomie, to w liniach ataku było całkiem źle. Atak Cracovii zagrał tylko 30 minut, a potem rozpad! się na części, a sporadyczne wysiłki; poszczególnych jednostek, nie mogły dać rezultatu. Niewiele lepiej działo się w tej samej linii Wisły. Górowała ona wprawdzie zespołowością, niemniej i tu brak było pięknych zagrań, porywających widownię. Kilka niebezpiecznych strzałów w ciągu całego meczu, to jednak za mało, aby zadowolić wybredną publiczność krakowską.

W sumie jednak, drużyna Wisły wypadła dużo lepiej i począwszy od 30-tej minuty przeważała aż do końca meczu dosyć silnie. Wspaniała postawa Rybickiego w bramce, niwelowała jednak tę różnicę i wynik zakończył by się prawdopodobnie bezbramkowo, gdyby nie opisany już błąd sędziego.

Przebieg gry Jak zwykle, pierwsze minuty mijają na nerwowo przeprowadzanych i urywających się akcjach obu napadów. Bardzo dobrze pracują linie defensywne obu drużyn, nie dopuszczając przeciwnika do strzału. Kilkakrotnie interweniują bramkarze, jednak nie w groźnych sytuacjach. Do gorących sytuacji dochodzi dopiero pod bramką Cracovii, kiedy Cholewa główkuje do Artura, ten jednak z kilku kroków strzela obok słupka. Za chwilę w dogodnej pozycji przenosi Cisowski nad poprzeczką.

Po 30 minutach gry Wisła uzyskuje przewagę, jednak napastnicy jej nie dopuszczani są do strzału. Próbuje go Legutko, ale ostrą jego bombę broni pewnie Rybicki. Wyłapuje on jeszcze strzały Cisowskiego i Giergiela.

Pod koniec pierwszej połowy do głosu dochodzi Cracovia, ale strzał Parpana (z wolnego) broni Jurowicz, a za chwilę, główka Rożankowskiego jest za słaba, aby zmusić bramkarza Wisły do kapitulacji.

Po zmianie pól, Wisła z miejsca przechodzi do generalnego ataku. Już w pierwszej minucie uzyskują czerwoni róg, jednak bez efektu.

Także następny róg, bity przez Cisowskiego, mija bez rezultatu. Rybicki ma coraz więcej roboty, i w dziesiątej minucie broni wspaniale bombę Giergiela z kilku kroków. W 11 -ej minucie róg bity przez Cisowskiego piąstkuje Rybicki w pole, a ostry strzał Cholewy przechodzi nad poprzeczką.

Zaledwie w minutę później, znowu Rybicki w fantastyczny sposób broni groźną główkę Cholewy.

Przewaga Wisły rośnie z minuty na minutę. Znowu Rybicki wyłapuje dośrodkowanie Giergiela, a na przedpolu dwoi się i troi ambitny Parpan, rozbijając ataki czerwonych.

W 27-mej minucie następuje incydent, opisany na wstępie i Legutko uzyskuje prowadzenie dla Wisły. Od tego momentu gra niepotrzebnie się zaostrza. Wisła za wszelką cenę stara się utrzymać wynik. Pada kontazjonowany Rożankowski II, a niedługo potem młodziutki Swi6t, którego znoszą z boiska.

Nieprzyjemny nastrój utrzymuje się aż do końca. Mimo przewag.; Wisły, wszelkie wysiłki podwyższenia wyniku, nieudają się, mimo, że Cracovia gra w dziesiątkę.

W 40-tej minucie, Cholewa strzela ostro, ale piłkę odbitą od kantu słupka, łapie Rybicki. Za chwilę Gracz tyłem odwrócony do bramki, strzela pięknie, ale przenosi.

Był to ostatni ciekawy moment spotkania i po kilku minutach sędzia kończy spotkanie.

A. G.


"Start z 1946.11.25

Wyzyskując nadzwyczaj przychylną pogodę, rozegrały dwie czołowe drużyny krakowskie zawody o tytuł najlepszej. Rozstrzygnęła je Wisła na swoją korzyść. Udowadniając tym samym, że tytuł mistrza Krakowa słusznie się jej należy i… wzbudzając znów żal, iż wjelkie rzesze miłośników piłki nożnej w Krakowie pozbawione są emocyj finałowych gier o mistrzostwo piłkarskie Polski.

Ze wynik 1:0, mówiący dla nieobecnych na meczu, o równości sił, nie odzwierciedla tego co działo się na boisku i że jest dla Cracovii korzystnym, składa się na to szereg przyczyn, a mianowicie:
świetna gra Rybickiego w bramce Cracovii, duża doza szczęścia, kunktatorstwo napadu czerwonych, którzy goszcząc b. często na polu karnym przeciwnika, stosował tam grę wszerz, a nawet… do tyłu.

Bramkarz Cracovii uczynił olbrzymi postęp w stosunku do poprzedniego sezonu, Przede wszystkim zaniechał już prawie zupełnie pozy i pozbył się dużej dozy nerwowości. Ostatni „trening” z Kispestu nie był tu bez wpływu. Wpływ ten i przykład bramkarza węgierskiego Kissa, imponującego fenomenalnym spokojem, był również widoczny w ukonstrumowaniu bramkarza Cracovii, który ubrał również białą koszulkę. Ktoś z „wtajemniczonych” twierdził nawet, że Rybicki „odkupił” od Kissa „na szczęście” jego koszulkę, wstępując w ten sposób w ślady inż. Olewskiego, który przed laty odkupił koszulkę od słynnego bramkarza Barcelony, Zamorry. Może więc ta biała koszulka (Kissa?), sprawiła, że w kilku sytuacjach podbramkowych szczęście przyszło z pomocą Rybickiemu, kierując bliskie strzały napastników w słupek czy też nad poprzeczkę. W każdym razie w trzech wypadkach, a to w obronie bliskiego strzału Artura, dalekiej i celnej „bomby” Legutki (przed przerwą) oraz ostrego strzału w najbliższej odległości Rybicki stanął na najwyższym poziomie i zasłużył rzetelnie na miano najlepszego w zespole białoczerwonych, kto wie nawet, czy nie zdołał obronić tej jedynej utraconej bramki, gdyby nie jego właśni partnerzy, którzy ławą cofając się pod własną bramkę zasłonili w dużej mierze bramkarzowi pole widzenia. Za tę błyskawiczną decyzję strzelenia z dalszej odległości należy się Legitce oprócz innych cennych zalet, szczere uznanie. Nie po raz pierwszy zakasował on już swoich kolegów z przednich formacyj, którzy z reguły unikają odpowiedzialności dalszego strzału. To też na meczu, w którym walczyły dwie najlepsze drużyny krakowskie, celnych strzałów z nóg dziesięciu napastników naliczyliśmy aż… 6., Jak na 12 napastników i na 90 minut meczu, to troszkę za mało!

W zwycięskiej drużynie Wisły zaporą nie do przebycia był Flanek w obronie. Był on naprawdę klasom dla siebie i ostoją, dzięki której może 2 wzgl. 3 razy zaistniało niebezpieczeństwo pod bramką Wisły. Jego partner Kubik, nie popełnił żadnego rażącego błędu, lecz nie wzbudzał potrzebnego zaufania.

Linia pomocy Wisły: bracia Wapiennikowie i Legutko zadecydowała nie tylko o wyniku, lecz i o przebiegu całego spotkania. Pracując przez cały czas równo i na wysokim poziomie, sparaliżowała zupełnie napad Cracovii i zasilała ustawicznie swój atak doskonałymi posiłkami, a kiedy ten zawiódł zupełnie strzałowo, wzięła i ten obowiązek na siebie i w rezultacie strzał Legutko przesądził o zwycięstwie.

Z 5-tki, a raczej 6-ki napadu Wisły, gdyż Artur ustąpił po przerwie miejsca Jackowskiemu, optycznie najlepiej wypadli obaj skrzydłowi: Cisowski i Giergiel.
Cisowski dawał sobie zupełnie łatwo radę z „repem” Jabłońskim i Gędkiem – cóż z tego jednak, kiedy na tym kończyły się jego możliwości. Strzałowo „dostroił” się do ogółu, a kiedy „pod dyktandem widowni” zdecydował się strzelić na bramkę przeciwnika, strzał musnął o centymetry maszt za bramką, którego wysokość przekracza 5 razy bramkową. Graczowi tym razem nie wiodło się zupełnie; długie nogi Parpana uniemożliwiły mu wyjście na wolne pole – nie wyszedł mu również strzał nawet z bliskiej odległości. „Majstersztykiem” swego rodzaju było przejście centry Giergiela i strzał z półobrotu w ostatnich minutach meczu – niestety – ponad bramką.

Wzrost Parpana decyduje również o grze Cholewy. Łącznik Wisły najgroźniejszy jest w swoich „główkowych” akcjach – cóż z tego jednak, kiedy trudno mu do nich dojść, jeśli ma przeciw sobie Parpana. Artur przypomniał dawne swoje czasy, mijając w przeboju Parpana oraz Klimasa oraz strzelając celnie na bramkę Cracovii.

Młody Jackowski gorzej czuje się na lewej stronie – niemniej jednak powierzenie Graczowi kierownictwa ataku było pociągnięciem słusznym.

U pokonanych drugą notę poza Rybickim trzeba przyznać Parpanowi. Musiał on nie tylko walczyć przeciw ofensywie przeciwnika, ale naprawiać również błędy swoich kolegów. Bardzo dobry w destrukcyjnej pracy ustępuje Legutce, jeśli idzie o współdziałanie z linią napadu. Na meczu dzisiejszym musiał on z konieczności grać rolę trzeciego obrońcy, gdyż para: Gędłek-Glimas była stanowczo za słabą na pokonanie napadu przeciwnika. Sposób, z jakim Cisowski zdołał się wiele razy uwolnić spod opieki Jabłońskiego, dowodzi spadku formy Cracovii. Mazurowi trudno też było utrzymać w szach dwójkę: Cholewa-Giergiel.

W napadzie biało-czerwonych, o którego pracy, jako całości można by mówić tylko na podstawie 20 minut pierwszej połowy, najgroźniejszy był – oczywiście- Różankowski I. Sam nie mógł jednak zdziałać wiele, a powierzenie piłki partnerom równoznaczne z nieotrzymaniem jej powrotem. Najwięcej i najlepszych pozycyj miał prawoskrzydłowy Świst, jednak brak rutyny nie pozwolił mu na ich wyzyskanie. Szereg mniej celnych podań i dośrodkowań Kleczki, czy Dycjana nie mogło zmusić do kapitulacji doskonałego Jurowicza.

Życie Sportowe. R.1, 1946, nr 8 1946.11.25

Wisła lepsza od Cracovii

Na zakończenie sezonu Wisła wygrała 1:0 Krakowskie derby piłkarskie, rozegrane na boisku Wisły, wobec 8.000 widzów, przyniosły nikłe, ale zasłużone zwycięstwo drużynie Wisły, która zwłaszcza w ataku była lepszą od Cracovii. Poziom meczu odbiegał daleko od przeciętnego poziomu gry obu czołowych drużyn Krakowa. Zawodnicy swą grą robili wrażenie przemęczonych. Najsłabszymi liniami obu drużyn były ataki. Szczególnie słabo wypadła gra ataku Cracovii, którego zawodnicy nie wykazywali zrozumienia zespołowości gry i konieczności strzelania. Skłonność do hyperkombinacji i brak decyzji strzałowej, zwłaszcza w pierwszej części gry, charakteryzowały również grę i tej linii Wisły, w której najlepszym zawodnikiem był Cisowski. Z obrońców niezawodnym był Flanek, który ze swoim partnerem stanowił lepszą parę od obrońców Cracovii. Jedynym zawodnikiem, który grał na bardzo wysokim poziomie, był bramkarz Rybicki, któremu Cracovia zawdzięcza dzisiejszy wynik. Skuteczność i styl w jakim bronił dziś, zjednały mu uznanie całej publiczności. Jurowicz w czasie całego meczu miał zaledwie kilka okazyj do interwencji i to w sposób nie nastręczający specjalnych trudności.

Przebieg gry nie obfitował w emocjonujące momenty. Napastnicy tracili częściej piłkę przez niedokładność podań niżeli przez zagranie przeciwników. Również i pomoce obu drużyn w akcjach ofensywnych zawodziły dokładnością podań. Pierwszy groźny moment pod bramką Cracovii następuje w 24 min., gdy Artur z podania Cholewy głową, strzela obok nadbiegającego Rybickiego, ale piłka mija bramkę. Różankowski I. wyzyskując błąd Kubika, czekającego na piłkę, zbiera ją i przerzuca na prawą stronę, gdzie Świst ma okazję do dogodnego strzału, czego nie wykorzystuje. Ten sam zawodnik jeszcze dwukrotnie przed przerwą traci podobne sytuacje. Dopiero po upływie 30 minut gry pada pierwszy groźny strzał Gracza Idący nad poprzeczką. Rozpoczyna się okres przewagi Wisły i Rybicki parokrotnie broni z bliska.

Po pauzie po krótkim okresie obustronnych ataków inicjatywę przejmuje Wisła i znów Rybicki zagrożony parokrotnie wyjaśnia sytuacje podbramkowe, broniąc strzały jak i wyłapując pięknie bite przez Cisowskiego i Giergiela rzuty z rogu. Sędzia zawodów ob. Przeniesławski popełnia w tym okresie kilka przeoczeń. Nieodgwizdanie przez sędziego kilku nastrzelonych rąk spowodowało nieporozumienie wśród zawodników Cracovii i Legutko dalekim strzałem w górny róg lokuje piłkę w siatce, zdobywając jedyną bramkę dnia. Przed rozpoczęciem gry po bramce sędzia usuwa z boiska obrońcę Cracovii Gędłka za niesportowe zachowanie. Cracovia od tego momentu gra w dziesiątkę. Nerwowa gra staje się ostrą. Świst z Cracovii kontuzjowany opuszcza boisko i zastępuje go Zastawniak, ze chwilę Jackowski z Wisły w zderzeniu t Jabłońskim odnosi lekką kontuzję, która jednak pozwala mu dalej giąć. W 40 m gry atak Wisły podchodzi blisko bramki Cracovii i piękny strzał Cholewy w słupek chwyta błyskawicznie Rybicki. Jeszcze jeden atak Wisły zakończony strzałem z trudnej pozycji przez Gracza, idzie nad poprzeczką. Wisła zdobywa jeszcze rzut z rogu i sędzia kończy te nieciekawe zawody.

Prowadzący zawody ob. Przeniesławski mimo że nie popełnił zasadniczych błędów, nie był na poziomie.


Przegląd Sportowy. R. 2, 1946, nr 68=

1946.11.25


Zimowe derby Krakowa dały Wiśle zwycięstwo nad Cracovią 1:0

KRAKÓW, 24.11 (Tel. wł.). Jesienne „derby piłkarskie” Krakowa, rozegrane na boisku Wisły wobec 5 tys. widzów, przy pięknej słonecznej pogodzie zakończyły się zwycięstwem Wisły nad Cracovią 1:0 (0:0), która jeszcze raz potwierdziła, że jest najlepszą drużyną Krakowa. Skromny wynik cyfrowy nie odzwierciedla przebiegu zawodów. Wisła miała przewagę i to zdecydowaną zarówno przed jak i po przerwie. Atakowała bez przerwy, grającą wybitnie defenzywnie Cracovię, która zawiodła swoich zwolenników. Cracovia zawdzięcza nikłe zwycięstwo Wisły swemu bramkarzowi Rybickiemu, który stanął w zupełności na wysokości zadania. Reszta drużyny grała anemicznie i bez serca. Wisła panowała niepodzielnie na boisku i gra toczyła się stale na połowię Cracovii.

Po pauzie Jurowicz miał tylko dwa strzały na bramkę Wisły.

W drużynie Wisły wszystkie linie pracowały dobrze, drużyna zagrała ambitnie, i zasłużyła na znacznie wyższe cyfrowe zwycięstwo. Do pauzy gra była prowadzona na poziomie towarzyskim. Po, przerwie zaostrzyła się dzięki sędziemu p. Krze niesławskiemu, który nie potrafił utrzymać drużyn w karbach. Dochodziło do wzajemnych incydentów i wśród nich padła jedyna bramka dnia w 25 minucie z dalekiego nie do obrony strzału Legutki, Cracovia energicznie zaprotestowała przeciwko tej bramce, ponieważ na chwilę przed tym sędzia nie odgwizdał wyraźnej ręki Gracza na polu przedbramkowym. W toku .kontrowersji obrońca Cracovii Gędłek obraził słownie sędziego w następstwie czego musiał opuścić boisko Cracovia do końca grała w dziesiątkę, przesuwając Róźankowskiego I do obrony. Schodzi jeszcze z boiska kontuzjowany lewoskrzydłowy Cracovii, którego zastąpił Zastawniak. Jeszcze w 40-ej minucie ma Wisła okazję do zdobycia drugiej bramki, lecz strzał Cholewy odbija się od słupka. Przy stanie kornetów 10:2 dla Wisły kończą się te nieciekawe zawody.

Sędzia Krzeniesławski miał dużo dobrej woli, lecz popełnił szereg błędów, które mniej lub więcej denerwowały widownię i zawodników.

Obie drużyny wystąpiły w swoich najsilniejszych składach, przyczem w Wiśle Artur grał tylko do pauzy, po przerwie zastąpił do Gracz, a jego miejsce zajął Jackowski.