1947.01.12 Grochów Warszawa - Wisła Kraków 14:2

Z Historia Wisły

  • 12 stycznia. Drużynowe Mistrzostwa Polski w boksie. Grochów Warszawa - Wisła Kraków 14:2. strona 1 i 5.
    • w wadze muszej Koba poddał się po pierwszej rundzie Patorze.
    • w wadze koguciej Jan Baster przegrał z powodu nadwagi, a w towarzyskim pojedynku uległ Szadkowskiemu.
    • w wadze piórkowej Marian Gromala przegrał z Sobkowiakiem.
    • w wadze lekkiej Dudzik przegrał na punkty z Komudą.
    • w wadze półśredniej Marcin Natkaniec wygrał na punkty z Więchem.
    • w wadze średniej Kozłowski uległ Majewskiemu.
    • w wadze półciężkiej Stefan Żbik przegrał na punkty z Kolczyńskim.
    • w wadze ciężkiej Stanisław Staszkiewicz poddał się w 3. rundzie Archackiemu.

Przegląd Sportowy, 9 stycznia 1947r., Nr. 4 , strona 1

Jakie niespodzianki przyniesie 6 meczy bokserskich?

(...) Wreszcie w Warszawie Grochów przyjmuje u siebie krakowską Wisłę. Wisła dowiodła ostatniej niedzieli, że nie należy jej lekceważyć i że w swym zespole posiada zawodników, którzy dorównują naszej czołówce. Najgroźniejszym bokserem tego zespołu jest Gromala, który jak sądzimy spotka się w Warszawie z Sobkowiakiem. Być może, że dojdzie do ciekawego spotkania Żbik - Archacki względnie Kolczyński - Żbik. Na swym własnym ringu Grochów jest jednak pewnym faworytem.(...)


Przegląd Sportowy, 13 stycznia 1947r., Nr. 5 , strona 5

Grochów - Wisła 14:2

Sobkowiak wygrywa z Gromalą


Jak było do przewidzenia Grochów odniósł wysokie zwycięstwo na Wisłą 14:2, być może w zbyt wysokim stosunku, niż spodziewaliśmy się.

Zwycięstwo to jest w pełni zasłużone, bo mówiąc między nami, drużyna krakowska absolutnie nie dojrzała do mistrzostw drużynowych. Mecz warszawski właściwie dowiódł, że system rozgrywek drużynowych oparty na zupełnie błędnych przesłankach i dopuszczanie zespołów tego rodzaju, co Wisła - mija się zupełnie z celem. Może lepiejby było zorganizować mistrzostwa drużynowe na wzór tak zwanej drugiej linii - ale do tego tematu powrócimy innym razem.

Wisła posiada właściwie zaledwie dwu bokserów, którzy mogą dorównywać czołówce polskiej. Mamy na myśli Gromałę i Natkańca. Gromala nie jest żadnym wynalazkiem. Jest to stary przedwojenny pięściarz lwowski, który miał już na rozkładzie Sobkowiaka, który właśnie teraz miał okazję zrewanżować się. Gromala jest do tej pory dobry póki znajduje się w zaczepnej defensywie, ale gdy kazano mu przejść do natarcia, obnażył wszystkie błędy prowincjonalnego boksera, a więc jakiś zamachowy cep sygnalizowany na kilka kilometrów, brak wyczucia dystansu i t. p. W defensywie Gromala był b. dobry - Bokser ten posiada dar Boży, a mianowicie niezwykle szybki refleks i błyskawiczną orientację. Ale w ofensywie jest szarym zawodnikiem, takich jest w Polsce dziesiątki. W muszej Patora zdemolował słabego Kabe, szybciej niż przypuszczaliśmy. - Już po pierwszej rundzie krakowianin był "gotów" i wolał dalej nie walczyć. Kaba znalazł się w I-ej rundzie do "5" na deskach.

W koguciej Baster miał nadwagę i stracił punkty walkowerem. W walce towarzyskiej Szadkowski bez wielkiego wysiłku wypunktował krakowianina. Mimo pewnego zwycięstwa Szadkowski nie mógł podobać się, atakował on zbyt szablonowo, tak, że wreszcie krakowianin przyzwyczaił się do natarć warszawianina i umiał do nich przystosować się. - Szadkowski jednak zdołał uzyskać wysokie zwycięstwo punktowe.

SOBKOWIAK BIJE GROMALĘ

Z największym zaciekawieniem oczekiwany mecz Gromala - Sobkowiak. Rzecz jasna, że ciekawi byliśmy zobaczyć boksera, który zaćmił gwiazdę Antkiewicza. Istotnie, w pierwszej rundzie Gromala podobał się nam bardzo. Po dłuższej wzajemnej obserwacji Sobkowiak przeszedł do ataku i ... przegrał I-szą rundę, nadziewając się na kontry. Gromala był bardzo przytomnie. Każde natarcie Sobkowiaka konczyło się ripostą, wprawdzie nie wszystkie one były skuteczne - ale jednak w sumie ilość trafnych ciosów starczyła na wygranie starcia. Druga runda jest wyrównana. Obserwujemy w niej wypady jednej lub drugiej strony, uwieńczone większym lub mniejszym powodzeniem. Ataki są od czasu do czasu bardzo zażarte i kończą się sukcesem tego lub innego boksera. W trzeciej rundzie Gromala przechodzi niespodziewanie do generalnej ofensywy i to go gubi definitywnie. Na to tylko czekał Sobkowiak, który teraz kontruje bez pudła. Nacierający Gromala sygnalizuje zamachowe ciosy i w tej fazie nie jest zupełnie niebezpieczny dla Sobkowiaka. Warszawianin wygrywa tę rundę dwoma punktami - a mecz jednym punktem. Niestety, w spotkaniu warszawskim Gromala nie wykazał walorów pięściarza, który mógłby reprezentować barwy polskie w meczach międzypaństwowych. W lekkiej Komuda odniósł łatwe zwycięstwo nad Dudzikiem. Jeszcze raz przekonaliśmy się, że Komuda nie posiada zupełnie siły ciosu. Warszawianin właściwie odbył walkę sparingową, w której próbował różnych systemów, ale żaden z nich nie dał właściwie efektu. Komuda trafiał na punkt - walił w żołądek i nic z tego nie wynikło. Warszawianin, chcąc wzmocnić swój cios, robił zamachy niemal pod kątem stuprocentowym, ale i to nic nie pomagało.

W półśredniej Więch uległ Natkańcowi, który przez trzy rundy miał nad nim zdecydowaną przewagę. Natkaniec jest niezłym bokserem o dobrym refleksie i krótkich i niebezpiecznych hakach, które szybko wyprowadza. Więch bardzo słaby nie dociąga swym poziomem do zespołu Grochowa.

W średniej Majewski pokonał wysoko Kozłowskiego. Walka mało ciekawa. Odnosiliśmy wrażenie, że Majewski mógł wnieść w to spotkanie nieco więcej energii. Mówiąc między nami, wyglądało tak, jakby Majewski lekceważył przeciwnika.

W półciężkiej Kolczyński wygrał wysoko ze Żbikiem. Szkoda, że krakowianin cierpiał na kompleks niższości i wszedł na ring, jakby z góry miał bić służalcze pokłony przed Kolczyńskim. W I-ej rundzie obaj przeciwnicy badają się, a "Kolka" trzyma się raczej w rezerwie. W II-ej rundzie ataki Kolczyńskiego stają się coraz groźniejsze, a w trzeciej natarcia te stają się huraganowe. Kolczyński atakuje dół i górę i zupełnie demoluje Żbika, który nawet na krótko wędruje na kolana. Krakowianin kończy walkę zupełnie wyczerpany.

W ciężkiej Staszkiewicz poddaje się pod koniec trzeciej rundy Archackiemu na najwyższym poziomie - niestety ciosy jego nie mają potencji. Nadto zawdonik ten nie umie wykorzystywać dogodnych sytuacji. Na finiszu krakowianin dostaje takie lanie, że nie jest w stanie utrzymać się na nogach i zwraca się do sędziego: "Nie mogę już dłużej walczyć".

Walki stoczone na Służewcu, odbywały się w warunkach anormalnych - to znaczy, że temperatura na sali była tak niska, że mięśnie zawodników były sine , jak śliwki. Mimo zimna na sali zgromadziło się ok. 3 000 widzów. Sędziował w ringu dobrze p. Sierota, a na punkty: Peszak, Twardowski i Kupfersteim.

K.G.