1947.05.11 Wisła Kraków - Debreczyn VSC 5:2

Z Historia Wisły

1947.05.11, mecz towarzyski, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 5:2 (4:1) Debreczyn VSC
widzów:
sędzia: Chruściński
Bramki

Mieczysław Gracz 19'
Józef Kohut 29'
Mieczysław Gracz
Mieczysław Gracz
Mieczysław Gracz 73'

0:1
1:1
2:1
3:1
4:1
5:1
5:2
Kiss





Szanto
Wisła Kraków

Jerzy Jurowicz
Michał Filek (Grafika:Zmiana.PNGWładysław Filek)
Stanisław Flanek
Adam Wapiennik
Tadeusz LegutkoGrafika:Zmiana.PNG (Jan Wapiennik)
Kazimierz CisowskiGrafika:Zmiana.PNG (Władysław Giergiel)
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Artur Woźniak Grafika:Zmiana.PNG (Mieczysław Rupa)
Tadeusz Kapusta

trener: Adam Walter
Debreczyn VSC
Nagy
Perjesil
Szilagyi
Selmeci
Dobas
Kadas
Szanto
Kollath
Nagy II
Kiss III
Kristof

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


5

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1947, nr 127 (10 V) nr 418


VSC (Debrecen) -Wisła W sobotę dnia 10 maja o godzinie 18-tej odbędą się na boisku TS Wisła atrakcyjne zawody piłkarskie pomiędzy doskonałą drużyną węgierską VSC z Debreczyna, a zespołem krakowskiej Wisły.

Doskonała forma gości, jak również fakt, że zespół czerwonych wystąpi do tych zawodów w swym najsilniejszym składzie z Graczem i Kohutem na czele, zdają się wskazywać, iż zawody będą prawdziwa ucztą dla miłośników piłkarstwa naszego miasta.


Echo Krakowa. 1947, nr 131 (14 V) nr 422

Wisła-DWSC To był mecz, jakiego Kraków dawno nie oglądał i za jakim tęsknił.

Piękna przyziemna gra, jaką stosowała Wisła okazała się lepszą i skuteczniejszą od niemniej pięknej, półgórnej gry Węgrów. W sumie: mecz, który oczarował wybredną publiczność krakowską.

Przede wszystkim Gracz. Najlepszy dzisiaj piłkarz Polski wzniósł się w tym meczu na wyżyny. Nie przegrał prawie żadnego pojedynku z wyższymi, a nieraz szybszymi zawodnikami węgierskimi, mądrze ich wyprowadzał w pole, a przede wszystkim celnie strzelał.

Publiczność żywo dopingowała Wisie, a szalała przy każdej strzelonej przez graczy drużyny krakowskiej bramce Bramek tych strzeliła Wisła pięć. Gościom węgierskim ta porcja wystarczyła —publiczności nie...

Węgry się podobali. Świetni technicy, grający szybko i ambitnie no i częściowo „pechowo". Widowni zaimponowali jednak przede wszystkim kondycją. Według opinii jednego z widzów, energii, ambicji, kondycji —jednym słowem wszystkiego co jest piłkarzowi potrzebne do szczęścia, dostarczyło im wino... „Oni piją wino, a nasi... „Perłę"! —dokończył ów dowcipny obserwator.

Jakże daleko odbiegało to spotkanie od dotychczasowych zawodów eliminacyjnych Tu nikt nie odrabiał pańszczyzny, tu wszyscy gracze wkładali serce do gry., Węgry chcieli zaimponować nam swą techniką, szybkością 1 strzałem, Wisła broniła barw Krakowa. Czerwoni raz jeszcze udowodnili twierdzenie, że krakowska piłka nożna reprezentuje klasę europejską i ktokolwiek by tu nie przyjechał musi się dobrze napracować aby odnieść sukces. Bułgarska „zaraza" nie dotarła szczęśliwie do boiska Wisły i gracze obu drużyn nie zarażeni grą „foul" unikali złośliwych i umyślnych kopnięć przeciwnika. Fauli nie było wiele, toteż sędzia zawodów red. Chruściński nie miał trudnego zadania.

Natomiast „zarażone" boisko Cracovii jeszcze we czwartek w dwa dni po meczu ze Sofią, działało ujemnie na grające na nim zespoły.

Mógłby coś na ten temat powiedzieć Zwierzyniecki. Widzieliśmy w przeciągu jednego tygodnia dwa zagraniczne zespoły.

We wtorek Bułgarów, w sobotę Węgrów. Dwa kontrasty po każdym względem, począwszy od systemu gry, a skończywszy na... przyzwoitości. Zawody od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego toczyły się w szybkim tempie, z tym, ze przed pauzą Wisła nadawała ton grze, a po przerwie znów Węgrzy. Wiele pięknych i efektownych zagrań, wiele sytuacji podbramkowych, wiele strzałów, a przede wszystkim wiele bramek. Takich spotkań chcielibyśmy oglądać więcej... D


"Przegląd Sportowy" z 1947, nr 38

Wisła odnalazła formę

Kraków, 11. 5. (Tel. wł.) Wisła – DVSC (Debreczyn) 5:2 (4:1).

Kombinowana drużyna piłkarska Debreczyn VSC zasilona graczami Szolnoku, Torekvesu i Donakeszi po dwóch ładnych zwycięstwach w Bytomiu i Bielsku – w Krakowie odprawiona została przez Wisłę wynikiem 2:5 (1:4). Przez boisko Wisły powiał w sobotę znów prawdziwy futbal, którego tak bardzo spragniona jest wybredna tutejsza publiczność. Zawody nie tylko przyniosły wielki sukces niepokonanej w tym roku Wiśle, lecz zadowoliły wymagania.

Po pięknej na wysokim poziomie stojącej grze, Wisła odniosła zasłużone zwycięstwo w wysoki stosunku bramkowym. Bohaterami meczu był Jurowicz w bramce i Gracz w ataku, strzelec czterech bramek i motor całej drużyny.

Wisła zagrała jeden ze swoich najlepszych meczów. W pierwszej połowie zawodów zaszachowała w zupełności Węgrów, rozstrzygając zawody na swoją korzyść. Dopiero po pauzie obraz gry się zmienił i Węgrzy rozpoczęli rozpaczliwe ataki, ażeby za wszelką cenę poprawić niekorzystny dla nich wynik. – Doskonale spisujące się trio obronne Wisły pozwoliło Węgrom zdobyć jedną tylko bramkę i to już przed końcem zawodów.

Bramki dla Wisły zdobyli: Gracz 4, Kohut 1, dla Węgrów – środkowy napastnik Nagy i lewy łącznik – Kiss II.

W drużynie węgierskiej grało dwóch graczy z reprezentacji Węgier oraz 3-ch zawodników z reprezentacji Budapesztu, co tym bardziej uwypukla wartość sukcesu Wisły. Zawody prowadził doskonale Chruściński.

”Start” z 1947.05.12

Wielki sukces Wisły

Wisła – V. S. C. Debrecen 5:2 (4:1)


Sport. 1947, nr 37

1947.05.12

Debreczyn VSC przegrał w Krakowie z Wisła 2:5 (1:4) Kraków (tel. wł.) Sobotnie międzynarodowe zawody w Krakowie zgromadziły na stadionie Wisły ponad 15,000 widzów, którzy tym razem opuszczali boisko zadowoleni nie tylko z wyniku, ale i pięknej, choć nieco ostrej gry obu drużyn. Niepokonana jeszcze w tym roku Wisła odniosła duży sukces, zwyciężając dobrą węgierską drużynę, zajmującą w chwili obecnej 5-tą lokatę w tabeli węgierskich mistrzostw na 16 drużyn biorących w nich udział.

Fama, która poprzedzała przy jazd Węgrów do Krakowa okazała się nieprzesadzoną. Pokazali oni dobry footbal węgierski, lecz przecenili swoją siłę, rozgrywającej pod rząd 3 spotkania w różnych miastach w Polsce. — Ten nadmierny wysiłek musiał się odbić na tej grze, zwłaszcza że natrafili na doskonale usposobioną drużynę.

Po pierwszych atakach Węgrów które przyniosły im bramkę, „czerwoni“ ruszyli do gremialne go szturmu i już do pauzy rozstrzygnęli zawody. Wisła zaskoczyła Węgrów swoją ofensywną grą, a po pauzie musiała przejść do defensywy, aby utrzymać wynik wobec coraz bardziej atakujących przeciwników, którzy jednak mimo widocznej porażki nie uciekali się do żadnych nieprawidłowości, utrzymując do końca gry fair.

W drużynie Wisły wyróżnił się przede wszystkim Jurewicz w bramce, który przypominał swoją najlepszą grę z przeszłości oraz Gracz w ataku, strzelec czterech bramek. Wisła utraciła w pierwszej połowie Legutkę, a następnie Artura wskutek nieszczęśliwych zderzeń, a także Filka. W pomocy Wapiennik zastąpił Legutkę i na ogół zadowolił. Flanek wyróżnił się w obronie doskonałą pracą destrukcyjną wiele groźnych sytuacyj.

W trzeciej minucie Kiss III z bliskiej odległości zdobył bramkę i tym samym prowadzenie Węgrów. Speszyło to nieco Wisłę, lecz nie na długo, gdyż prze jęła ona niebawem inicjatywę i zepchnęła zupełnie Węgrów do defensywy.

I Pierwszą bramkę dla Wisły strzela w 10-ej minucie Kohut, jednakże doskonale prowadzący zawody sędzia Rusiński nie uzna je jej, ponieważ Kohut pomagał sobie ręką Pierwsza więc uznana bramka padła dla Wisły dopiero w 18-tej minucie ze strzału Gracza, który świetnie przechodzi obronę węgierską i strzela gola. W 28-ej minucie Gracz z podania Kohuta zdobywa prowadzenie dla Wisły. Węgrzy próbują wyrównać, jednakże nie udaje im się to wobec doskonale grających tyłów Wisły. W kilka minut później Gracz strzela z bliska 3-cią, bramkę, a niedługo przed pauzą czwartą.

Po pauzie obraz gry nieco się zmienia. Wisła nie wytrzymuje tempa, nadanego w pierwszej połowie gry i przechodzi do defensywy, oddając inicjatywę Węgrom. Gra toczy się teraz na polu Wisły, jednakże doskonale grające tyły, a szczególnie bramkarz Jurewicz nie dopuszczają Węgrów do uzyskania bramki. W 28-ej minucie Gracz strzela 5-tą bramkę, ostatnią dla swoich barw. Węgrzy zmieniają wynik dopiero w 43 minucie, zdobywając drugą bramkę przez środkowego napastnika Nagy ego. Do wysokiego poziomu gry dostosował się doskonale sędziujący Chruściński


Wspomnienia

Jerzy Jurowicz

Był to mecz, który z pewnością jeszcze na długo pozostanie w pamięci tych, którzy go przeżywali i obserwowali. Zespół węgierski przybył w najlepszym składzie, z reprezentantami kraju Szento i Kollathem na czele. Węgry nie zawiedli, demonstrując w Krakowie znane ogólnie zalety węgierskiej szkoły futbolowej, a że przegrali i to wysoko – to już wyłącznie było zasługą wspaniałej w tym dniu formy zespołu krakowskiego.

Tak dobrze, jak w tym spotkaniu, Wisła nie grała już od lat.

W drużynie naszej wyróżnił się M. Gracz, „bezpośredni sprawca” zwycięstwa, zdobywca 4 bramek. Wspomagał on w ciężkich chwilach naszą obronę. Przy stanie 2:1 przejąwszy piłkę sprzed mej bramki i wygrywając po drodze kilka pojedynków przedryblował z nią aż na pole karne przeciwnika, by tam zakończyć rzadko oglądany na boiskach rajd celnym i skutecznym strzałem. O mojej roli w tym pamiętnym meczu pisało wychodzące wówczas w Krakowie pismo sportowe Start:

„Bramkarz Wisły rozstrzygnął o ilości straconych przez ten zespół bramek. Trzeba podkreślić styl i brawurę obronionego na krótko przez przerwą strzału lewego łącznika Kissa, kiedy to widownia nie wiedziała koto bardziej nagrodzić oklaskami, czy świetnego strzelca, który wolejem posyłał ostry strzał w sam róg bramki, czy bramkarza Wisły, który równie piękną jak i efektowną paradą zażegnał niebezpieczeństwo”.

Mecz z Debrecenem utkwił w mej pamięci jeszcze z innego powodu. Centra lewoskrzydłowego na prawą stronę, piłkę dostaje na nogę prawoskrzydłowy – tyle jeszcze zdążyłem zaobserwować z akcji rozgrywającej się w bezpośredniej bliskości bramki. Napastnik węgierski kropnął z 3 metrów – piłka uderzyła mnie w głowę i zostałem najprawdopodobniej znokautowany. Jak bokser po silnym ciosie rozciągnąłem się bez przytomności na trawie. Kiedy oprzytomniałem, pierwszą moją myślą było sprawdzić, czy padła bramka. Na szczęście za zegarowej tablicy nie zmieniono cyfry – odbiwszy się od mej głowy, piłka wyszła w pole.

Źródło: Jerzy Jurowicz, Pamiętniki