1947.07.19 Polska - Rumunia 1:2

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Władysław Giergiel, Stanisław Flanek, Mieczysław Gracz.

Debiut i zarazem ostatni mecz Giergiela w reprezentacji Polski.

Skład Reprezentacji Polski:


Walter Brom - Ruch Chorzów

Antoni Barwiński - Ogniwo Tarnów

Stanisław Flanek - Wisła Kraków

Edward Jabłoński - Cracovia

Tadeusz Parpan - Cracovia

Marian Jabłoński - Cracovia

Władysław Giergiel - Wisła Kraków

Mieczysław Gracz - Wisła Kraków

Tadeusz Świcarz - Polonia Warszawa Grafika:Zmiana.PNG (15' Gerard Cieślik) - Ruch Chorzów

Zygmunt Kulawik - Polonia Bytom

Marian Czachor - Radomiak Radom


Miejsce/Stadion: Warszawa/Stadion Wojska Polskiego

Strzelcy bramek: Ferenc Sárvári 3' (0:1), Gerard Cieślik 53' (1:1), Ferenc Sárvári 61' (1:2).

Selekcjoner: Henryk Reyman.

Spis treści

Opis meczu

Spotkanie z Rumunami (19.07), choć toczone przy stałej przewadze polskiego zespołu, przyniosło nam pechową porażkę 1:2. Mecz ten na pewno nie był, jak chcieli niektórzy, „obrazem nędzy i rozpaczy”47. Po raz pierwszy Reyman mógł obejrzeć w oficjalnym meczu wybraną przez siebie reprezentację i nic dziwnego, że reagował podczas tego spotkania emocjonalnie. „Ofiarą” takiej reakcji stał się w tym meczu Świcarz, który spatałaszył sytuację sam na sam z rumuńskim bramkarzem. Wtedy to wyraźnie podenerwowany selekcjoner zarządził zmianę w swej drużynie i w miejsce warszawskiego gracza wprowadził G. Cieślika. Było to udane posunięcie, gdyż piłkarz Ruchu okazał się strzelcem jedynej bramki dla Polski w tym meczu. Nic dziwnego, że w sierpniowym pojedynku z Czechosłowacją w Pradze widział już tego piłkarza w podstawowej jedenastce. Zresztą po meczu z Rumunią w kadrze zaszły poważne zmiany, co świadczyło wymownie o tym, że Reyman nie był zadowolony z gry swoich podopiecznych w Warszawie. Po meczu mówił zresztą wyraźnie, że jego „zespół załamał się po utracie drugiej bramki. Nie pamiętam tak dziwnie zdobytych bramek na meczu reprezentacji... Muszę... szukać skrzydeł”. W pomeczowym komentarzach pisano, że Polacy zagrali w tym meczu „bez systemu i myśli” – byli do tego od rywali słabsi technicznie49. Jako swoistą ciekawostkę można dodać, że podczas meczu „krzyczano z wielu miejsc na trybunach” w stronę selekcjonera: „Reyman gola... Kapitan związkowy, gdyby grał tak jak kiedyś, zapewne nie dałby sobie tego dwa razy powtórzyć. Strzelał bramki w reprezentacji nawet lepszym drużynom niż rumuńska” - skomentował te nawoływanie „Przegląd Sportowy”.

  • Źródło: Paweł Pierzchała, Z białą gwiazdą w sercu, Kraków 2006.

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Władysław Giergiel:
    • „Krakowianin mając piłkę, niemolestowany umiał ją może lepiej oddać czy przerzucić, niż jego kolego z przeciwnej strony, ale o tym, by mógł sam coś zrobić, wygrać walkę lub pojedynek, nie było mowy".


  • Mieczysław Gracz:
    • "Z trójki środkowej Gracz nie był w normalnej swojej formie. Nie znamy przyczyn, nie ulega jednak wątpliwości, że słaba gra asa atutowego napadu nie pozostała bez wpływu na resztę”.
    • Po przerwie „Giergiel bije rzut rożny. Ładna, mierzona centra, Idze na środek pola karnego bierze ją Gracz i piękną główką przenosi nad poprzeczkę”.


Prasa

Echo Krakowa. 1947, nr 198 (21 VII) nr 489

Nie mamy szczęścia do Rumunów...

Z kolei 8 spotkanie z Rumunią przyniosło nam przykrą i niezasłużoną porażkę.

Z Rumunią nie mieliśmy szczęścia nawet w najlepszych czasach naszej piłki nożnej. Nieszczęśliwa dla nas passa trwa nadal, i znowu przysłowiowy łut szczęścia — która tak często rozstrzyga spotkania równorzędnych zespołów, przyszedł z pomocą naszym przeciwnikom.

Rumuni stanowią zresztą zespół bardzo silny i wyrównany, w którym trudno by było doszukać się słabego punktu.

Bramkarz przedstawia naprawdę klasę międzynarodową. Bronił pewnie w najcięższych sytuacjach. —Obrona rumuńska słabsza do przerwy, po zmianie pól wygrywała większość pojedynków z naszymi napastnikami. W pomocy Pall przewyższał naszego Parpana nie tylko wzrostem, ale i mądrym oddawaniem piłek. Boczni pomocnicy słabsi, ale pracowici i twardzi. Atak rumuński prowadzony przez rutynowanego Szpilmana, który chętniej wykorzystywał kolegów po prawej stronie z brudem i szczęśliwie rozstrzygnął mecz na swoją korzyść.

W drużynie polskiej, jak zwykle dotychczas na poziomie zagrały linie obronne. Brom nie ponosi odpowiedzialności za przepuszczone bramki. W pomocy Barwiński pewniejszy od Flanka. Pomoc Cracovii jest dalej żelaznym trzonem drużyny, choć szwankuje czasami w oddawaniu piłek. W ataku Swicarz udowodnił ostatecznie, że na kierownika drużyny reprezentacyjnej się nie nadaje. Po wejściu Cieślika na boisko atak pracował nieporównanie sprawniej. Kulawik naodwrót pozycję " lewego łącznika objął zdaje się na dłuższy czas. Jak zwykle na specjalne wyróżnienie zasługuje wszędobylski, ruchliwy i zacięty Gracz, który był motorem wszystkich poczynań ataku Skrzydłowi Czachor i Giergiel nie zadowolili.

Drużyny wystąpiły w następujących składach:

Rumunia: Stanescu, Dragan, Farmati, Bacut, Pall, Śiklovan, Farkasz:

Marian, Spillman, Peczkowski, Dumitrescu.

Polska; Brom, Flanek, Barwiński, Jabłoński II, Parpan. Jabłoński I, Czachor, Kulawik, Cieślik, Swicarz, Gracz i Giergiel.

PRZEBIEG SPOTKANIA:

Rumuni rozpoczynają mecz z iście południowym temperamentem. Drużyna polska nie tylko wytrzymuje narzucone sobie, mordercze tempo, ale zmusza linie obronne przeciwnika do pełnego wysiłku. W ataku polskim zawodzi jednak Swicarz. Po 20 min Polska — Rumunia 2:1 (1:0) kapitan PZPN decyduje się na zmianę i w miejsce Swicarza wysyła w bój Cieślika.

Po tej zmianie akcje napadu polskiego nabierają wyrazu, niestety napastników naszych prześladuje pech i trzy murowane sytuacje podbramkowe zostały zmarnowane. Więcej szczęścia mają Rumuni, którzy ze strzału Szpilmana uzyskują prowadzenie. 1 Po zmianie pól znowu Rumuni narzucają ostre tempo, które jednak utrzymuje się tylko przez 10 min. po czym obydwie drużyny opadają z sił. a akcje stają Się powolniejsze.

Wysiłki drużyny polskiej zostają nareszcie uwieńczone pomyślnym skutkiem I Cieślik wyrównuje. Niedługo jednak trwała radość widowni Chwilę wahania Barwińskiego i Jabłońskiego I wykorzystują przytomnie Rumuni ze strzału Mariana po raz drugi uzyskują prowadzenie.


Mimo wysiłków obu walczących zespołów wynik ten utrzymuje się do końca.

Meczowi przyglądało się około 20 tysięcy widzów, tj. tyle ile zdołał pomieścić stadion. Wielu jeszcze miłośników piłki nożnej pozostało poza bramami.

Sędzia czeski p. Vlcek bardzo dobry.

A. G.

P. S.

Po meczu tym narzuca się refleksje, że miejscem spotkania powinno być miasto, które daje najwięcej zawodników. Publiczność warszawska zachowuje się w dodatku dość biernie. Odnosimy wrażenie, że 8 zawodników krakowskich grając na własnym terenie, przy własnej bez porównania aktywniejszej publiczności czuło by się lepiej i kto wie czy nie zdobyliby się na większy wysiłek.


Echo Krakowa. 1947, nr 199 (22 VII) nr 490

— Cóż —zagraliśmy beznadziejnie w ataku i to jest przede wszystkim powodem, że spotkanie zakończyło się naszą porażką. Po prostu nie szło i już..: Lepiej grało się po wejściu Cieślika za Swicarza, wszystko to jednak dalekie było jeszcze od ideału.

Pomoc grała dobrze, tylko trzymała się bardzo tyłów, co w rezultacie z chwilą pójścia ataku do przodu, wytwarzało niepotrzebną lukę.

A Rumuni, pytam —czy wygrana leżała w naszych możliwościach— Rumuni są piłkarzami dobrymi, to nie ulega najmniejszej wątpliwości —osiągane przez nich ostatnio Wyniki na boiskach europejskich, są wiernym odzwierciedleniem ich formy, grają szybko i z temperamentem, a dzięki dobrej kondycji wytrzymują narzucone przez siebie tempo do końca.

Najlepsi ich zawodnicy, to Spillman i Parkasz w ataku...

_A jak było z publicznością? Przyznam się, że jak na 30 tys. osób obecnych na stadionie, słyszany w głośniku radiowym doping był bardzo mizerny —czy naprawdę publiczność była tak obojętną? Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że publiczność warszawska, nie zdała swego sportowego egzaminu, odnosząc się wręcz niechętnie do niektórych mniej rutynowanych zawodników. Czachora np. „wykończono" w 15 minut deprymując go niepotrzebnymi okrzykami, —żądając wystawienia za niego Warszawianina Ochmańskiego. Pan wie, co znaczy, źle usposobiona widownia, zwłaszcza dla zawodników, którzy po raz pierwszy grają mecz w reprezentacji, —ja osobiście nie wiele sobie z tego krzyku robiłem.—Czy nie lepiej było rozegrać ten mecz w Krakowie —ze względu na to, że przeważającą część drużyny stanowili gracze krakowscy.—Jestem pewny, że na naszym terenie, byłoby inaczej —prócz własnego boiska mielibyśmy jeszcze własną publiczność, a to przecież niezmiernie ważny atut w rozgrywce, którego brak nam było w Warszawie.— No to może następne zawody międzypaństwowe odbędą się w Krakowie —pytam?— To byłoby najlepsze wyjście —wobec zaś naszej publiczności musimy wygrać, odpowiada z uśmiechem Gracz.

Rozmowę przeprowadził (to)



Echo Krakowa. 1947, nr 200 (23 VII) nr 491

Echa meczu z Rumunami Ostrych słów krytyki nie szczędzi prasa naszej reprezentacji

Wszystkie polskie pisma sportowe poświęcają co najmniej po jednej kolumnie tekstu drugiemu, powojennemu meczowi reprezentacji polskiej.

Nasi wybitni fachowcy, jak Tadeusz Maliszewski (Przegląd Sportowy), St.

Mielech (Sport i Wczasy) oraz ich koledzy po piórze, zgodni są z tym, że wszyscy nasi piłkarze nie dorównują klasą Rumunom, a nawet ich ewentualni zastępcy nie dokazaliby więcej, od paru najsłabszych zawodników polskich.

„Nie. ma co . szukać usprawiedliwień —pisze Przegląd Sportowy. —Jeśli z początkiem sezonu mogło się wydawać, że niefortunne występy naszych piłkarzy są wynikiem niedostatecznej zaprawy zimowej, to dziś wyzbyliśmy się złudzeń. Dziewiąte starcie z Rumunią —jak stwierdza T.

Maliszewski — odsłoniło braki i słabe punkty piłkarstwa polskiego”.

Chodzi o to, więc... „aby wyjść z martwego punktu, w jakim znalazło się ono dzisiaj.

Nie posiadamy w tej chwili ani Wodarza, Matiasa, ...Martyny, o których można by twierdzić, że przodują reszcie. Posiadamy graczy niedouczonych. Powstają stąd luki, zależnie od tej lub innej personalnej obsady".

Jaka na to rada? —pyta się Przegląd Sportowy i zaraz udziela odpowiedzi:

UCZYĆ SIĘ a im prędzej tym lepiej! Potrzeba nam pierwszorzędnego ZAGRANICZNEGO TRENERA a postulat ten wysuwamy po doświadczeniach z Rumunią z jeszcze większym naciskiem".

Przegląd Sportowy nie jest zadowolony ze systemu naszej gry, skoro bowiem: „obrońcy pilnowali łączników, a boczni pomocnicy stali przy skrzydłowych i Parpan był cofnięty dla asekuracji, to któż miał pilnować środka boiska? Nasze formacje defenzywne —i przyznaje jednak „Przegląd" — pracowały bardzo ambitnie i ofiarnie. Brom potwierdził swą kwalifikację reprezentacyjną, aczkolwiek nie był bez winy przy pierwszej bramce.

Jednym z najlepszych na boisku był Parpan, a napastnicy nasi nie pamiętali, że miał on tylko dwie możliwości: albo podawać w pusty teren, albo też czekać na partnera, który zwolnił się spod opieki.

Do Czachora ma sprawozdawca pretensję, że uporczywie i w prymitywny sposób starał się przejechać przeciwnika (Dragana). To samo tyczy się Giergiela. Gracz nie był w normalnej formie. Świcarz nie umiał uwolnić się od środkowego pomocnika i został słusznie wymieniony. Zastępujący ego później Cieślik starał się związać na pad, co mu się z początku udało.

„Łysina i ruchy Kulawika —stwierdza następnie „Przegląd" —raziły widownię. Ale po przerwie przemyślne zagrania zdobyły sobie uznanie.

Debiut jego nie był zły.

MARNIE I BEZNADZIEJNIE— oto epitety „Sportu" katowickiego.

Pismo to uważa, że „nie było gracza, który by zagrał na swym normalnym poziomie”. Nie wiadomo dlaczego zamieniono Gędłka na Flanka, i to w ostatniej chwili. Cieślik także nie zadowolił. Zespół gości był bardzo wyrównany, ale nie zachwycił nikogo. Oglądaliśmy już lepsze drużyny.

Wśród Rumunów wybijał się znakomity bramkarz Stanescu.

„JESTEM ROZCZAROWANY” —powiedział Sportowi sędzia VIcek z Pragi —poziomem polskiego footbalu. Rumuni wygrali zasłużenie. Atak polski nie istniał na boisku. Doskonałemu arbitrowi czeskiemu podobał się natomiast najlepiej środek ataku Rumunów —Spielman.

SKRZYDŁOWI NASZĄ BOLĄCZKĄ, pisze w zgodnym chórze z prasą sportową ,.Express Wieczorny". Kulawik...

natomiast... zna swój fach i dlatego trzeba go mieć na oku.

Rumuni panowali bez wyjątku nie tylko nad piłką, ale i nad własnym ciałem. Zwodzili i mylili niepozornymi ruchami, tak że dzięki temu, tempo ich gry wydawało się szybsze od naszego.

„SYSTEM W" ZASTOSOWALI OBAJ PRZECIWNICY—pisze pasz dawny reprezentacyjny prawoskrzydłowy dr Mielech w „Sporcie i Wczasach". Nasz atak—dodaje on—puścił się na długie podania, co dawało ujemne efekty, Los meczu ważył się przez krótki okres w drugiej połowie, gdy zagroziliśmy gościom. Niezasłużony sukces (z winy Jabłońskiego II) w postaci drugiej bramki, pozwolił drużynie rumuńskiej na odzyskanie „morale" i przewagi.

MIGAWKI Z ZAWODÓW podaje niemal każde pismo. Tak więc publiczność miała wznosić chóralnie okrzyki: „Reyman goala!".

Gdy sędzia Vlcek zwrócił się do jednego z Rumunów, ten stanął na baczność. Zwyczaj ten wartoby wprowadzić i u nas.