1948.05.23 Wisła Kraków - Rymer Rybnik 2:7

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 25: Linia 25:
[[Grafika:Piłkarz 1948-05-25b.JPG|thumb|200px|right]]
[[Grafika:Piłkarz 1948-05-25b.JPG|thumb|200px|right]]
[[Grafika:Piłkarz 1948-05-25c.JPG|thumb|200px|right]]
[[Grafika:Piłkarz 1948-05-25c.JPG|thumb|200px|right]]
-
 
+
[[Grafika:Piłkarz 1948-06-01c.JPG|thumb|200px|right]]
Nadzwyczajny Dziennik Krakowa 1948 strona 7:
Nadzwyczajny Dziennik Krakowa 1948 strona 7:
[[Grafika:Start 1948-05-26a.JPG|thumb|200px|right]]
[[Grafika:Start 1948-05-26a.JPG|thumb|200px|right]]

Wersja z dnia 13:09, 17 wrz 2009

1948.05.23, I ligi, 7. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
[[Grafika:|150px]] Wisła Kraków 2:7 (1:3) Rymer Niedobczyce
widzów: 8.000
sędzia: Nowakowski z Warszawy
Bramki



Kazimierz Cisowski 40'




Józef Kohut 89'
0:1
0:2
0:3
1:3
1:4
1:5
1:6
1:7
2:7
2' Kurzeja
7' Pierzchała
25' Kurzeja

66' Flanek
68' Ruda
70' Pierzchała
87' Dybała

Wisła Kraków
trener: Josef Kuchynka
Rymer Niedobczyce
Flanek i Cisowski nie wykorzystali dwóch rzutów karnych.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje

Nadzwyczajny Dziennik Krakowa 1948 strona 7:

Wisła jest chora...

Staliśmy się w ubiegłą niedzielę świadkami jednej z największych sensacji ligowych. Wisła doznała nienotowanej porażki, która jest tym dotkliwsza iż poniesiona została na swoim boisku z trzecim klubem Śląska, z drużyną nisko notowaną na krajowej giełdzie piłkarskiej.

Sympatycy czerwonych przeżyli w niedzielnych popołudniowych godzinach silny wstrząs. Grubo silniejszy od szoku kibiców Cracovii, po przegranych meczach z Ruchem i z Garbarnią. Kibice Wisły po porażce Cracovii w spotkaniu z Garbarnią triumfowali niezdrowym triumfem z kategorii „Schadenfreude” ciesząc się z potknięcia białoczerwonych. Złośliwy los zakpił z wiwatujących w sobotę kibiców Wisły i im bardziej cieszył się sympatyk Wisły z porażki Cracovii w sobotę tym smutniejszą minę miał on w dwadzieścia cztery godziny później… Morał na przyszłość? „Nie śmiej się bratku, itd.” Ale wróćmy do tematu.

Przyczyna porażki Wisły nie były czerwone koszulki Rymera, a granatowe Wisły. Przyczyną porażki nie był brak Gracza czy Jurowicza, którzy tak jak cała drużyna znajdują się w słabej formie i w najlepszym wypadku, gdyby grali, zmniejszyliby może wynik, co jednak nie odgrywa większej roli. Przyczyna porażki Wisły tkwi głębiej tkwi w samej drużynie, która przechodzi ostry kryzys spotęgowany niesnaskami, fermentami, odbijającymi się na zewnątrz w postaci serii porażek pierwszej jedenastki. To nie przejściowa słaba forma, nie chwilowa niedyspozycja – to groźna choroba, symptomatem której są wszystkie wyniki uzyskane przez Wisłę w ligowych spotkaniach.

Nawet dwa wysokie zwycięstwa nad Polonią warszawską i bytomską nie są zasługą „bramkostrzelnego” ataku czerwonych, a jedynie słabej formy ich przeciwników, no i dozy szczęścia, które nawiasem mówiąc towarzyszyło Wiśle aż do ubiegłej niedzieli. Na dobrą sprawę trzy porażki Wisły z AKS-em, Legią i Tarnovią mogły być cyfrowo wyższe, na dobrą sprawę remis z ZZK mógł przerodzić się w porażkę czerwonych.

Wisła miała szczęście… I gdyby nie pogrom niedzielny, to choroba jej leczona byłaby półśrodkami nie usuniętoby ogniska chorobo – twórczego, a jedynie pocieszałoby się oklepanym frazesem że kryzys sam minie, że silny organizm pacjenta sam zwalczy słabość. I dobrze się stało, że Rymer wygrał w tak wysokim stosunku, dobrze się stało, że zdarł aureole sławy z niektórych „gwiazd” które dotychczas uchodziły za bohaterów piłki nożnej a mówiąc językiem kibiców „mistrzyły się”. Zobaczymy w jaki sposób wstrząs niedzielny wpłynie na kryzys w klubie. Jeśli choroba Wisły nie jest daleko zaawansowana, to lekarz w osobie nowego trenera Kuchynki w przeciągu krótkiego czasu postawi „pacjenta” na nogi…

Gorzej gdyby organizm cały był poważnie chory, gdyby mimo „zabiegów” Kuchynki kryzys trwał nadal… Wówczas należałoby znaleźć inne, radykalniejsze środki a przede wszystkim zastrzyk młodej krwi. Kibic Wisły wraz z swym klubem, ale ma on prawo oczekiwać po zarządzie klubu, który umiłował takich pociągnięć, które wykluczyłyby niespodzianki „a la Rymer”. Kibic Wisły nie chce rumienić się za swą drużynę! T.D.

(„Echo Krakowa” – 27 maja)


Przegląd Sportowy nr. 42 / 24 maja 1948 / strona 2:

Wisła - Rymer 2:7 (1:3)

Rymer - Wisła 7:2 (3:1). W 24 godziny po porażce Cracovii, jej rywalka - Wisła doznała znacznie dotkliwszego ciosu; na własnym boisku została formalnie rozgromiona przez Rymera, który w Krakowie uzyskał swój największy dotychczasowy sukces piłkarski, a zarazem zapewne najbardziej sensacyjny wynik ligowy ub. niedzieli.

Ślązacy już po kilku minutach gry prowadzili 2:0! Pierwsza bramka padła w 2 m. ze strzału Kurzeji, druga w 7 m., zdobyta przez Pierzchałę. 25 minuta przesądza już wynik meczu. Prymitywnie, lecz skutecznie grający Rymer, zdobywa przez Kurzeję 3-cią bramkę. Dopiero 40 m. przynosi Wiśle pierwszy punkt Cisowski bombą nie do obrony zmusza bramkarza Rymera do pierwszej kapitulacji. W 43 m. Wisła nie wykorzystuje rzutu karnego. Flanek strzela Chromikowi w ręce. Na minutę przed końcem I połowy Kohut daje się niepotrzebnie ponieść temperamentowi i będąc bez piłki, uderza łokciem w twarz napastnika Rymera, Rudę. Ślązak pada na ziemię i wije się z bólu. ( A, co z Kohutem?! - przyp. Red. ).

CORAZ GORZEJ

Po pauzie Wisła gra jeszcze gorzej, niż do przerwy. Podania dochodzą stale niemal do... przeciwnika, toteż Rymer ciągle jest przy piłce, szybko dobywa teren i strzela do bramki przy każdej okazji. Widownia łudzi się jeszcze. Lecz na próżno. Wiśle brak serca do gry. Rymer pracuje całą parą i zdobywa dalsze bramki. W 21 m. Flanek strzela z 30m czwartą bramkę, w 23 Ruda - piątą, w 25 - Pierzchała - szóstą i w 42 - Dybała - siódmą!

Przy stanie 5:1 ma Wisła w 33 m okazję do poprawienia wyniku. Po trzech z rzędu rzutach z rogu sędzia Nowakowski dyktuje rzut karny przeciwko Rymerowi za rękę w zamieszaniu podbramkowym. Cisowski, podobnie jak w I połowie Flanek, nie wykorzystuje rzutu karnego, bijąc Chromikowi wprost w ręce. W 44 m. w zamieszaniu podbramkowym Kohut zmniejsza klęskę Wisły na 7:2. Radość Rymera i kibiców śląskich przybyłych na ten mecz, nie ma wprost granic.

Powód do radości był słuszny, gdyż sukces Rymera w Krakowie był nie tylko nieoczekiwany, ale przeszedł najśmielsze oczekiwania obydwu stron!

Sędzia Nowakowski z Warszawy był b. łagodnym i miękkim arbitrem. Widzów ponad 8 tys.