1948.05.23 Wisła Kraków - Rymer Rybnik 2:7
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 2:7 (1:3) | Rymer Niedobczyce | ||||||||
widzów: 8.000 | ||||||||||
sędzia: Nowakowski z Warszawy | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
Flanek i Cisowski nie wykorzystali dwóch rzutów karnych. |
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje
"Przegląd Sportowy" z 1948.05.24
Wisła - Rymer 2:7 (1:3)
Rymer - Wisła 7:2 (3:1). W 24 godziny po porażce Cracovii, jej rywalka - Wisła doznała znacznie dotkliwszego ciosu; na własnym boisku została formalnie rozgromiona przez Rymera, który w Krakowie uzyskał swój największy dotychczasowy sukces piłkarski, a zarazem zapewne najbardziej sensacyjny wynik ligowy ub. niedzieli.
Ślązacy już po kilku minutach gry prowadzili 2:0! Pierwsza bramka padła w 2 m. ze strzału Kurzeji, druga w 7 m., zdobyta przez Pierzchałę. 25 minuta przesądza już wynik meczu. Prymitywnie, lecz skutecznie grający Rymer, zdobywa przez Kurzeję 3-cią bramkę. Dopiero 40 m. przynosi Wiśle pierwszy punkt Cisowski bombą nie do obrony zmusza bramkarza Rymera do pierwszej kapitulacji. W 43 m. Wisła nie wykorzystuje rzutu karnego. Flanek strzela Chromikowi w ręce. Na minutę przed końcem I połowy Kohut daje się niepotrzebnie ponieść temperamentowi i będąc bez piłki, uderza łokciem w twarz napastnika Rymera, Rudę. Ślązak pada na ziemię i wije się z bólu. ( A, co z Kohutem?! - przyp. Red. ).
CORAZ GORZEJ
Po pauzie Wisła gra jeszcze gorzej, niż do przerwy. Podania dochodzą stale niemal do... przeciwnika, toteż Rymer ciągle jest przy piłce, szybko dobywa teren i strzela do bramki przy każdej okazji. Widownia łudzi się jeszcze. Lecz na próżno. Wiśle brak serca do gry. Rymer pracuje całą parą i zdobywa dalsze bramki. W 21 m. Flanek strzela z 30m czwartą bramkę, w 23 Ruda - piątą, w 25 - Pierzchała - szóstą i w 42 - Dybała - siódmą!
Przy stanie 5:1 ma Wisła w 33 m okazję do poprawienia wyniku. Po trzech z rzędu rzutach z rogu sędzia Nowakowski dyktuje rzut karny przeciwko Rymerowi za rękę w zamieszaniu podbramkowym. Cisowski, podobnie jak w I połowie Flanek, nie wykorzystuje rzutu karnego, bijąc Chromikowi wprost w ręce. W 44 m. w zamieszaniu podbramkowym Kohut zmniejsza klęskę Wisły na 7:2. Radość Rymera i kibiców śląskich przybyłych na ten mecz, nie ma wprost granic.
Powód do radości był słuszny, gdyż sukces Rymera w Krakowie był nie tylko nieoczekiwany, ale przeszedł najśmielsze oczekiwania obydwu stron!
Sędzia Nowakowski z Warszawy był b. łagodnym i miękkim arbitrem. Widzów ponad 8 tys.
”Piłkarz” z 1948.05.25
Wielki dzień górników Rymera
Wisła rozgromiona 7:2 na własnym boisku
PRZEBIEG SPOTKANIA Mecz z miejsca zaczął się sensacyjnie. W drugiej minucie z contry Jamka po fatalnej obronie Smolarka Kurzej
DOBIJA PIŁKĘ DO PUSTEJ BRAMKI.
Nie zaniepokoiło to jeszcze widowni, kiedy jednak w 5 minut potem Dybała wjeżdża prawie do bramki, a plączącą się w tłoku piłkę
POSYŁA Z KILKU KROKÓW PIERCHAŁA DO SIATKI,
widownia odczuwa już posmak sensacji. Groźba porażki animuje drużynę Wisły która przechodzi teraz do ataku. Strzał Kohuta przechodzi obok słupka, - bombę Wapiennika z kilu kroków broni szczęśliwie Chromik, a już za chwilę musi ponownie interweniować przy strzale Cisowskiego. Rymer wytrzymuje nacisk Wisły i z kolei rewanżuje się groźnymi wypadami. W 25 min. Zasłonięty Smolarek z trudem odbija strzał Rudy, a nadbiegający Kurzeja
PO RAZ TRZECI PAKUJE PIŁKĘ W SIATKĘ.
W 39 min. Kohut strzela bramkę, jednak z pozycji „spalonej". W minutę potem przedziera się Cisowski i po pięknym biegu bomba nie do obrony
POPRAWIA WYNIK NA 3:1.
W 44 min. egzekwuje Flanek rzut karny, zresztą zbyt pochopnie podyktowany —
STRZELA JEDNAK CHROMIKOWI W RĘCE.
Po przerwie gra zamienia się w oblężenie bramki Rymera, napastnikom Wisły w dniu tym nic się jednak nie udaje. k. uaowsa Wykorzystują to Ślązacy i z kolei przechodzą do ataku. Zaczyna się tragedia zwolenników Wisły. W 2-giej minucie Franke (który zamienił pozycję z Janikiem) strzela z 30 metrów, a wysunięty Smolarek
NIE MOŻE DOSIĘGNĄĆ PIŁKI.
Rymer prowadzi 4:1! Już w minutę potem Ruda wykorzystuje błąd Wisły i
PIŁKA PO RAZ PIĄTY TRZEPOCZE SIĘ W SIATCE WISŁY.
Klęska „czerwonych" jest już przypieczętowana, ale zwolennicy ich muszą przeżyć jeszcze trzy przykrości. Cisowski egzekwujący rzut karny naśladuje Flanka i strzela w bramkarza. Po przeciwnej stronie Pierchale udaje się minąć Legutkę, celnv jego strzał
OCIERA SIĘ O SŁUPEK I SMOLAREK PO RAZ SZÓSTY WYCIĄGA PIŁKĘ Z BRAMKI.
Zwycięstwo swej drużyny koronuje Dybała,
STRZELAJĄC 7-MĄ I OSTATNIĄ BRAMKĘ.
Dopiero niemal w ostatniej minucie Kohut z centry Cisowskiego
UMNIEJSZA KLĘSKĘ, POPRAWIAJĄC WYNIK NA 2:7.
Widzów około 8 tysięcy. Sędzia p. Nowakowski a Warszawy słaby — krzywdził drużynę Rymera.
"Nadzwyczajny Dziennik Krakowa z 1948.05.27
Wisła jest chora...
Staliśmy się w ubiegłą niedzielę świadkami jednej z największych sensacji ligowych. Wisła doznała nienotowanej porażki, która jest tym dotkliwsza iż poniesiona została na swoim boisku z trzecim klubem Śląska, z drużyną nisko notowaną na krajowej giełdzie piłkarskiej.
Sympatycy czerwonych przeżyli w niedzielnych popołudniowych godzinach silny wstrząs. Grubo silniejszy od szoku kibiców Cracovii, po przegranych meczach z Ruchem i z Garbarnią. Kibice Wisły po porażce Cracovii w spotkaniu z Garbarnią triumfowali niezdrowym triumfem z kategorii „Schadenfreude” ciesząc się z potknięcia białoczerwonych. Złośliwy los zakpił z wiwatujących w sobotę kibiców Wisły i im bardziej cieszył się sympatyk Wisły z porażki Cracovii w sobotę tym smutniejszą minę miał on w dwadzieścia cztery godziny później… Morał na przyszłość? „Nie śmiej się bratku, itd.” Ale wróćmy do tematu.
Przyczyna porażki Wisły nie były czerwone koszulki Rymera, a granatowe Wisły. Przyczyną porażki nie był brak Gracza czy Jurowicza, którzy tak jak cała drużyna znajdują się w słabej formie i w najlepszym wypadku, gdyby grali, zmniejszyliby może wynik, co jednak nie odgrywa większej roli. Przyczyna porażki Wisły tkwi głębiej tkwi w samej drużynie, która przechodzi ostry kryzys spotęgowany niesnaskami, fermentami, odbijającymi się na zewnątrz w postaci serii porażek pierwszej jedenastki. To nie przejściowa słaba forma, nie chwilowa niedyspozycja – to groźna choroba, symptomatem której są wszystkie wyniki uzyskane przez Wisłę w ligowych spotkaniach.
Nawet dwa wysokie zwycięstwa nad Polonią warszawską i bytomską nie są zasługą „bramkostrzelnego” ataku czerwonych, a jedynie słabej formy ich przeciwników, no i dozy szczęścia, które nawiasem mówiąc towarzyszyło Wiśle aż do ubiegłej niedzieli. Na dobrą sprawę trzy porażki Wisły z AKS-em, Legią i Tarnovią mogły być cyfrowo wyższe, na dobrą sprawę remis z ZZK mógł przerodzić się w porażkę czerwonych.
Wisła miała szczęście… I gdyby nie pogrom niedzielny, to choroba jej leczona byłaby półśrodkami nie usuniętoby ogniska chorobo – twórczego, a jedynie pocieszałoby się oklepanym frazesem że kryzys sam minie, że silny organizm pacjenta sam zwalczy słabość. I dobrze się stało, że Rymer wygrał w tak wysokim stosunku, dobrze się stało, że zdarł aureole sławy z niektórych „gwiazd” które dotychczas uchodziły za bohaterów piłki nożnej a mówiąc językiem kibiców „mistrzyły się”. Zobaczymy w jaki sposób wstrząs niedzielny wpłynie na kryzys w klubie. Jeśli choroba Wisły nie jest daleko zaawansowana, to lekarz w osobie nowego trenera Kuchynki w przeciągu krótkiego czasu postawi „pacjenta” na nogi…
Gorzej gdyby organizm cały był poważnie chory, gdyby mimo „zabiegów” Kuchynki kryzys trwał nadal… Wówczas należałoby znaleźć inne, radykalniejsze środki a przede wszystkim zastrzyk młodej krwi. Kibic Wisły wraz z swym klubem, ale ma on prawo oczekiwać po zarządzie klubu, który umiłował takich pociągnięć, które wykluczyłyby niespodzianki „a la Rymer”. Kibic Wisły nie chce rumienić się za swą drużynę!
T.D.