1948.05.30 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 0:3

Z Historia Wisły

1948.03.14, I ligi, 8. kolejka, Łódź,
ŁKS Łódź 0:3 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 12.000
sędzia: Alfons Żmudziński z Bydgoszczy
Bramki
0:1
0:2
0:3
12' Józef Kohut
55’ Józef Kohut
85' Kazimierz Cisowski
ŁKS Łódź
3-2-5
Henryk Szczurzyński
Jan Włodarczyk
Tadeusz Łuć II
Zbigniew Łuć I
Feliks Karolek
Tadeusz Pietrzak
Ciechański
Stanisław Baran
Longin Janeczek
Marian Łącz
Władysław Kopera

trener: Zygmunt Otto
Wisła Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Tadeusz Kubik
Stanisław Flanek
Edward Dawidowicz
Andrzej Łyko
Michał Filek
Władysław Giergiel
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Mieczysław Rupa
Kazimierz Cisowski

trener Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

„Dziennik Polski” nr 147 relacja.

Spis treści

Relacje prasowe

"Przegląd Sportowy" z 1948.05.31

ŁKS - Wisła 0:3 (0:1)


Łódź, 30.5. (tel. wł.). Wisła - ŁKS 3:0 (1:0). Bramki zdobyli Kohut 2 i Cisowski 1. Sędziował p. Żmudziński z Pomorza. Widzów 12 tys.

Wisła: Jurowicz, Kubik, Flanek, Dawidowicz, Łyko, Filek I, Giergiel, Gracz, Kohut, Rupa, Cisowski.

ŁKS: Szczurzyński, Włodarczyk, Łuć II, Łuć I, Karolek, Pietrzak, Ciechański (Kopera), Baran, Janeczek, Łącz, Kopera (Ciechański).

Po porażce Wisły z Rymerem i kolejnym zwycięstwie ŁKS nad ZZK, oczekiwano w Łodzi sukcesu gospodarzy. Tak się jednak złożyło, że łodzianie wystąpili bez obu skrzydłowych: Hogendorfa i Sidora, podczas gdy Wisła grała niemal w kompletnym składzie, z Graczem na czele. Brak jednego zawodnika w drużynie (Hogendorfa), chorującego od tygodnia zaskoczył bardziej ludzi odpowiedzialnych za skład, niż kibiców. Na 10 minut przed rozpoczęciem zawodów wezwano Ciechańskiego, który kilka godzin przedtem rozegrał ciężki mecz A-klasowy z ZZK (Łódź), ponieważ żadnego innego zastępcy na miejsce Hogendorfa nikt nie zdołał przygotować. Ciechański nie był groźny dla krakowian. W napadzie pełnowartościowy był tylko Baran, a po przerwie, gdy na prawym skrzydle zagrał Kopera, również i jego zaliczyć można do grupy wywiązujących się na "dostatecznie". W pomocy, mimo, iż miał najtrudniejsze zadanie, był Karolek czołowym zawodnikiem. O ile Pietrzak starał się szachować prawą stronę przeciwnika, wkładając w grę więcej serca, niż doświadczenia i techniki, o tyle Łuć I był z całą pewnością najgorszym graczem na boisku.

W obronie Włodarczyk miał najcięższe zadanie utrzymania niebezpiecznej pary: Cisowski - Gracz. Wywiązał się z niego ponad wszelką wątpliwość doskonale. Trzeba pamiętać, że Włodarczyk musiał grać również za prawego pomocnika, Szczurzyński za puszczone bramki winy nie ponosi.

Wisła, poprzedzona niezbyt pochlebną opinią, zagrała mądrze taktycznie. Po zdobyciu pierwszej bramki, większą uwagę krakowianie poświęcili defensywie, niż staraniom na podwyższenie wyniku. Mimo, iż w I połowie mieli wiele okazji do uzyskania dalszej bramki, ograniczali się tylko do rzutów rożnych.

Po pauzie, kiedy w 10 m Kohut zdobył drugą bramkę , krakowianie rozpoczęli grę na utrzymanie wyniku. Kryli dokładnie przeciwnika, byli szybsi i nie mniej niż on ambitni. Zostawiając w przodzie jedynie obu skrzydłowych, cofnęli na własną połowę pozostałych zawodników. Gracz był bardziej skuteczny w grze defensywnej, niż w akcjach niepokojących Szczurzyńskiego. To było wyraźnym dowodem niewiary krakowian w przełamanie tradycyjnego pecha, jaki od wielu lat prześladuje ich w meczach ŁKS.

Druga połowa - to przygniatająca przewaga łodzian, którzy jednak pod bramką nie potrafili zdobyć się na decyzję. Z gości na wyróżnienie zasługuje zarówno Flanek w obronie, jak i Filek I w pomocy. Jurowicz nie miał trudnego zadania. W napadzie Giergiel zbyt wolny. Znacznie niebezpieczniejszy był Cisowski, dokładnie zakryty przez Włodarczyka.

Osobne zdanie należy się sędziemu zawodów, p. Żmudzińskiemu z Pomorza. O ile w pierwszej połowie nie popełniał większych błędów, w drugiej stracił panowanie nad sytuacją. Dopuszczał do ostrej gry obu stron. Zwłaszcza w ostatnich 20 minutach, gdy po faulu na Baranie łodzianie przeszli na bezpardonowe pojedynki, p. Żmudziński zgubił się. Janeczek używał sobie do woli poza plecami arbitra, zaś krakowianie bez przyczyn i powodu kładli się na ziemię, reklamując rzekome kontuzje. Mecz był mało ciekawy. W I połowie Krakowianie w 12 m. nie bez winy Łucia I zdobywają bramkę ze strzału Kohuta. Po przerwie minuty należą do Krakowian, który w 10 m., Wykorzystując analfabetyzm Łucia I, podwyższają prowadzenie na 2:0 ze strzału Kohuta. W 40 min. wypad Cisowskiego kończy się pewnym strzałem w róg ustalający wynik 3:0 dla Wisły

”Piłkarz” z 1948.06.01

Wisła wywozi punkty z gorącego boiska ŁKS-u

Wisła - ŁKS 3:0 (1:0)

Gościna Wisły krakowskiej w Łodzi zgromadziła na boisku gospodarzy ponad 10.000 widzów, chcących widzieć zwycięstwo swej drużyny. Zwolennicy ŁKS-u zawiedli się srodze, gdyż byli świadkami porażki i to porażki zasłużonej. ŁKS, który ostatnio z trudem wygrał z ZZK, nie był w stanie przeciwstawić dobrze grającej Wiśle, nic więcej, jak tylko ambicję. Było to jednak za mało, gdyż zawodnicy Wisły przewyższali łodzian przede wszystkim dobrze opanowaną techniką i strzałami. Najniebezpieczniejszym w linii ataku był strzelec dwóch bramek Kohut oraz szybki Cisowski. Gracz, spisujący się dzielnie w polu, miał pecha w strzałach. Ten sam zawodnik o mało co byłby spowodował samobójczą bramkę.

Gra sama nie stała na zbyt wysokim poziomie, lecz od samego początku widać było, że Wisła jest drużyną lepszą. Rozwiązała ona grą taktycznie bardzo dobrze, grając chwilami szybko, chwilami zaś celowo spokojnie i powoli. ŁKS miał wprawdzie dwie murowane okazje do strzelenia bramek, jednakże niezaradni napastnicy, nie wykorzystali ich.

PRZEBIEG GRY

Początkowo lekką przewagę miał ŁKS, lecz Wisła po kilku minutach „rozkręciła się” i przejęła inicjatywę w twoje ręce. W 12 minucie Kohut sprytnie wyzyskał błąd obrońcy strzelając nieuchronnie pierwszą bramkę dla Wisły. Po bramce tej Wisła gra, jakby chciała utrzymać wynik, jednakie od czasu do czasu robi wypady i zagraża bramce przeciwnika, który w tyłach gra chaotycznie. Po pauzie znowu Kohut jest szczęśliwym strzelcem. Znowu wykorzystuje błąd Łucia 1-go i ostrym strzałem, lokuje po raz drugi piłkę w siatce ŁKS-u.

Ostrożnie grając i cofając łączników do tyłu, Wisła mimo wszystko jest drużyną lepszą, gra lepiej technicznie, lecz zepchnięta jest do obrony. Nawet Gracz jest na polu karnym i w pewnej chwili o włos, byłby winnym samobójczej bramki. ŁKS miał w tym czasie silną przewagę lecz Wisła, — oddala wszelkie niebezpieczeństwa, jak i korner bity ładnie, broni bramkarz krakowski.

Na kilkanaście minut przed końcem, Wisła znowu zrywa się do ataku i w 40 minucie Cisowski po solowym biegu strzela trzecią bramkę, ustalając wynik zawodów. Mając zapewnione zwycięstwo, Wisła, już teraz gra defensywnie (zupełnie słusznie — przyp. red.) i w efekcie schodzi z boiska z dwoma punktami w kieszeni.

Sędziował obiektywnie p. Żmudziński z Pomorza.

”Piłkarz” z 1948.06.02

Wisła - ŁKS 3:0 (1:0)

Czy własne barwy, zamienione tak niefortunnie na granatowe w meczu z Rymerem, czy „zimny prysznic" w postaci ostatniego pogromu czy poważne zmiany osobowe w składzie, czy powrót Gracza i Giergiela. czy „ręka" nowego trenera podziałały tak zbawiennie na Wisłę pytaliśmy w Krakowie na wiadomość o wyniku w Łodzi. — przyjmując go (mówmy szczerze) z... niedowierzaniem. Toteż — mimo że pociąg z Łodzi przybywa dość o niewygodnej porze, zjawiłem się na dworcu, by z ust zwycięzców dowiedzieć się szczegółów „punktodajnej wyprawy". Okazuje Się, że na zwycięstwo złożyło się wszystkiego po trosze plus ogromna ambicja i chęć zrehabilitowania się za Rymer. „Chłopcy" chwalą sobie jednak wykład taktyczny trenera. Kuchynki, który przed zawodami uwzględniwszy śliski i błotnisty teren przyszłych zawodów dał im wykład teoretyczny taktyki ustawiszy na stole 2 jedynastki z... zapałek.

W myśl łych wskazówek pilnowano krycia, a w ataku grano głównie na Kohuta. wyzyskując: jego siłę przebojową. Efekt tej taktyki był dobry, gdyż Kohut był istotnie strzelcom 2 bramek, które przesądziły o wyniku. Pierwsza padła w 12 min. przed przerwa — druga w 10 min. po zmianie stron, Ostatnia bramka padła na 5 min. przed końcem meczu, a strzelcem jej był Cisowski.

„To może Gracz jeszcze nie grał" zapytacie wszyscy ci. którzy przyzwyczailiście się, że nasz reprezentacyjny łącznik zaznacza zawsze swą obecność na boisku jakimś „celnym trafieniem". Gracz grał i był motorem akcyj ofensywnych, ale musiał również pomagać i w tyłach. Atak ŁKS-u choć miejsce Hoggendorfa zajął słaby Ciechoński był b. groźny, a specjalnie wyróżniał się w nim Baran. Trudno mu było jednak sforsować dobrze grającą defensywę Wisły, gdzie zmieniona linia pomocy doskonale współpracowała zarówno z obroną, jak i z napadem. Wynik do zera świadczy o tym najlepiej.

„A nie zaprzepaścił ktoś karnego?" zapytacie wszyscy ci, którzy pamiętacie mecz sprzed tygodnia. Nie — nikt nie zaprzepaścił, bo karnego nie było. Było wprawdzie trochę fauli, ale gra była naogół fair, a Wisła, którą zawsze wysoko cenią w Łodzi znalazła i tym razem uznanie w oczach widowni łódzkiej. Ale... nie bardzo, byli zadowoleni z tego. że tak na jubileusz akurat „pakujemy im trzy bramki do „kółka", mówi jeden z uczestników zwycięskiej wyprawy do Łodzi. I że w ogóle przerwaliśmy im „dobrą passę". Wygrali przecież z Legią, z ZZK…

„a skąpali się w Wiśle w dniu jubileuszu"

kończę — gratulując sukcesu, który oby dla Wisły rozpoczął „dobrą passę"…

Tadeusz