1949.03.20 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 2:8

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Aktualna wersja (12:42, 29 wrz 2022) (edytuj) (anuluj zmianę)
 
(Nie pokazano 3 wersji pośrednich.)
Linia 21: Linia 21:
==Relacje prasowe==
==Relacje prasowe==
 +
[[Grafika:Express Ilustrowany 1949-03-21.jpg‎‎|thumb|right|200 px]]
 +
[[Grafika:Głos Chłopski 1949-03-22.jpg‎‎|thumb|right|200 px]]
 +
[[Grafika:Dziennik Łódzki 1949-03-21.jpg‎‎|thumb|right|200 px]]
[[Grafika:Piłkarz 1949-03-21c.JPG|thumb|200px|right]]
[[Grafika:Piłkarz 1949-03-21c.JPG|thumb|200px|right]]
[[Grafika:Piłkarz 1949-03-21a.JPG|thumb|200px|right]]
[[Grafika:Piłkarz 1949-03-21a.JPG|thumb|200px|right]]
Linia 163: Linia 166:
W 26 min. jeden z przypadkowych ataków kończy się podaniem grającego już na łączniku Patkoli do Gwoździńskiego i ten zmusza Jurowicza do kapitulacji. Wisła, przesiadując na polu gospodarzy, uzyskuje 3 dalsze bramki ze strzałów Kohuta, Legutki i Rupy, WŁ. LACHOWICZ
W 26 min. jeden z przypadkowych ataków kończy się podaniem grającego już na łączniku Patkoli do Gwoździńskiego i ten zmusza Jurowicza do kapitulacji. Wisła, przesiadując na polu gospodarzy, uzyskuje 3 dalsze bramki ze strzałów Kohuta, Legutki i Rupy, WŁ. LACHOWICZ
 +
 +
 +
===Gazeta Krakowska. 1949, nr 31 (17 III)===
 +
 +
Wicemistrz Polski ZS Gwardia-Wisła wyjeżdża do Ładzi, by Łam z Łódzkim Klubem Sportowym — Włókniarz zmierzyć swe siły
 +
 +
 +
 +
===Gazeta Krakowska. 1949, nr 35 (21 III)===
 +
 +
Gwardia-Wisła-ŁKS 8:2 (3:1) ŁÓDŹ (Tel. wł.). W pierwszym spotkaniu ligowym, jakie rozegrano w Łodzi przy 8.000 widzów, krakowska Gwardia-Wisła zdeklasowała zupełnie Łódzki Klub Sportowy, bijąc go wysoko 8:2.
 +
 +
ŁKS zawiódł całkowicie. Brak kondycji i fatalne zestawienie drużyny z Patkolą na środku pomocy oraz słaba gra tyłów — złożyły się na klęskę łódzkiego zespołu.
 +
 +
Przebieg meczu był interesujący aczkolwiek Gwardia-Wisła miała całkowitą przewagę.
 +
 +
Schodzącą drużynę krakowską gorąco oklaskiwano, natomiast ŁKS publiczność obrzuciła śniegiem za jej beznadziejną grę.
 +
 +
Bramki dla Gwardii-Wisły uzyskali: Kohut, Rupa i Gracz po 2, Mamon i Legutko po 1.
 +
 +
Dla ŁKS-u Włodarczyk (z dalekiego strzału) i Gwoździński.
 +
 +
Sędziował dobrze Brzuchowski z Warszawy.
 +
 +
 +
 +
 +
===Sport i Wczasy. R.3, 1949, nr 22===
 +
 +
Boiska piłkarskie nie są w najlepszym stanie, zalewają je niejednokrotnie kałuże wody i bajora błota, niektóre są pokryte śniegiem, ale piłkarze ruszają w niedzielę nieodwołalnie do mistrzostw. Rusza przede wszystkim Ekstraklasa Państwowa, czyli Liga. oraz po raz pierwszy dwie II Ligi, a raczej dwie grupy II Ligi — północna i południowa, z których właściwie grupę północną możnaby ze względu na klasę drużyn (z wyjątkiem jednej Garbarni), z powodzeniem nazwać III Ligą., Ruszają też w szeregu okręgów mistrzostwa w poszczególnych klasach.
 +
 +
Wydaje się, że w tym roku walka w ekstraklasie będzie może bardziej zaciętą niż w ostatnim roku, towarzystwo jest bowiem liczebnie mniejsze, a poza tym rozgrywki rozplanowane są systematycznie, bez większych przerw, co wybitnie zwiększy ich atrakcyjność.
 +
 +
Trudno oczywiście na podstawie nielicznych spotkań towarzyskich ostatnich tygodni wytypować formę drużyn i omawiać Ich szanse. Partnerzy ekstraklasowców byli w większości słabymi przeciwnikami,1 aby z meczów ; z nimi można wysnuwać jakieś wnioski. Jedno jest pewne, a mianowicie, że większość zespołów może pochwalić się dobrą zimową zaprawą kondycyjną, od której zależy przecież forma fizyczna na boisku i lekkość w dojściu do formy technicznej. I Z pewnych wypowiedzi, jakie się tu i ówdzie ukazały w prasie wynika, że żadna z drużyn ligowych, nie ma ochoty odgrywać roli outsidera, a wszystkie mają bardzo „górne ambicje".
 +
 +
 +
===Sport i Wczasy. R.3, 1949, nr 23===
 +
 +
PIŁKARZE rozpoczęli mistrzostwa. I Liga czyli tzw. ekstra klasa oraz dwie grupy II Ligi — północna i południowa. Poza tym A klasy wydzielone względnie A klasy w kilku okręgach, przystąpiły do wiosennej rundy mistrzostw.
 +
 +
Chociaż stan boisk wskutek warunków atmosferycznych jest prawie wszędzie Opłakany, a temperatura niezbyt zachęcająca do gry na wolnym powietrzu, wszystko Odbyło się zgodnie z programem, co dobrze świadczy o organizacji naszego piłkarstwa, dyscyplinie działaczy i zawodników.
 +
 +
W I Lidze doszło do kilku sensacji. Na 6 spotkań tylko 2 wygrali gospodarze, poza tym zanotowano 2 remisy. Widać więc, że przynajmniej w tej chwili przewaga własnego terenu nie jest czynnikiem decydującym, jak się to do niedawna uważało. Nie zawiodły przede wszystkim drużyny krakowskie, które w poprzednich latach zawsze na początku sezonu były bez formy i pierwsze mecze zwykle przegry wały, w przeciwieństwie do drużyn śląskich, dla których początek sezonu był zawsze przewagą, a tym razem wypadł raczej słabo.
 +
 +
Obaj nowicjusze w I Lidze: Lechia i Szombierki wyszły z pierwszych spotkań pokonane.
 +
 +
Zwraca uwagę wysokie zwycięstwo kolejarzy poznańskich.
 +
 +
Ogółem w 6 meczach strzelono 33 bramki, z czego gospodarze 17, a goście 16. Przeciętna na mecz 5,6. Frekwencja na zawodach wszędzie duża.
 +
 +
8 bramek Wisły w Łodzi
 +
 +
ŁKS: — Szczurzyński, Włodarczyk, Łuć II, Sołtyszewski, Łuć I, Patkolo, Hogendorf, Baran, Janeczek, Łącz, Gwoździk.
 +
 +
Wisła: Jurowicz, Kubik, Flanek, Łyko, Legutko, Wapiennik, Giergiel, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń.
 +
 +
Sędziował inż. Brzuchowski z Warszawy. Publiczności ok. 6.000.
 +
 +
Bezczynność zimowa najbardziej zemściła się na drużynie łódzkiej.
 +
 +
W porównaniu z gośćmi ŁKS-owcy przypominali juniorów, którzy zaczynają się dopiero uczyć poprawnej gry w piłkę nożną. Trudno jest w tym zespole kogoś wyróżnić. Wszyscy prześcigali się w niezręczności i ślamazarnym poruszaniu się po mokrym boisku.
 +
 +
Wisła natomiast poza poprawną techniką wykazała, iż nie spała w zimie. Wszyscy jej zawodnicy wytrzymali tempo, które zresztą sami narzucili. Miłą niespodziankę sprawiła na początek sezonu para obrońców Kubik i Flanek, która całkowicie zablokowała łódzkich skrzydłowych.
 +
 +
Trójka pomocników Wisły miała więcej trudności z dokładnym podawaniem piłki do własnych kolegów w ataku niż z przetrzymywaniem napastników łódzkich.
 +
 +
Nic w tym zresztą dziwnego, bo w ataku łódzkim brakowało naj- i ruchliwszego zawodnika Patkoli.
 +
 +
Piłkarz ten z niewytłumaczonych względów został przez kierownictwo poświęcony na pilnowanie Gracza. Na tej pozycji nie potrafił wywiązać się ze swego zadania i po przerwie został przerzucony do ataku. Gracz natomiast wspólnie z Kohutem konkurował z Mamoniem o tytuł najlepszego zawodnika. Zwyciężył Mamoń, który okazał się niebezpiecznym przebojowcem i przytomnym strzelcem.
 +
 +
Bramki strzelili: w 12 min. Kohut, w 15 m n. Rupa, w 18 min. Włodarczyk, w 21 m n. Gracz. Po przerwie w 4 min. Mamoń, w 10 Gracz, w 26 Gwoździk, w 30 Kohut, w 42 Legutko, w 44 Rupa.
 +
 +
 +
 +
 +
===Dziennik Zachodni, 1949, R. 5, nr 79===
 +
 +
Wisła - ŁKS 8:2(3:1)
 +
 +
Łódź. W meczu o mistrzostwo I Ligi piłkarze „Wisły“ zwyciężyli ŁKS „Włókniarz“ 8:2 (3:1). Bramki dla zwycięzców zdobyli: Kohut, Gracz i Rupa — po 2, Legutko i Mamon — po 1, dla ŁKS-u Włodarczyk i Gwoździński — po 1. Sędziował Brzuchowski z Warszawy. Widzów 6.000. „Wisła“ była drużyną o klasę lepszą technicznie i na rozmiękłym terenie panowała nad piłką, łatwiej niż bez kondycji grający ŁKS. Wszyscy gracze „Wisły“ byli dużo szybsi od swych przeciwników. Z drużyny krakowskiej wyróżnić należy najlepszego napastnika Mamonia i Gracza, z ŁKS-u Patkolo. Bramkarz gospodarzy Szczurzyński ponosi winę za puszczenie co najmniej 3 bramek.
 +
 +

Aktualna wersja

300 mecz Wisły w I lidze
1949.03.20, I ligi, 1. kolejka, Łódź, niedziela
ŁKS Włókniarz 2:8 (1:3) Gwardia - Wisła Kraków
widzów: 6.000
sędzia: Julian Brzuchowski z Warszawy.
Bramki


Jan Włodarczyk 18'



Leopold Gwoździński
0:1
0:2
1:2
1:3
1:4
1:5
2:5
2:6
2:7
2:8
12' Józef Kohut
15' Mieczysław Rupa

21' Mieczysław Gracz
49' Józef Mamoń
55' Mieczysław Gracz

75' Józef Kohut
87' Tadeusz Legutko
89' Mieczysław Rupa
ŁKS Włókniarz
3-2-5
Henryk Szczurzyński
Jan Włodarczyk
Zbigniew Łuć II
Tadeusz Sołtyszewski
Tadeusz Łuć I
Rudolf Patkolo
Tadeusz Hogendorf
Stanisław Baran
Longin Janeczek
Marian Łącz
Leopold Gwoździński

trener: Władysław Król
Gwardia - Wisła Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Tadeusz Kubik
Stanisław Flanek
Andrzej Łyko
Tadeusz Legutko
Jan Wapiennik
Władysław Giergiel
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Mieczysław Rupa
Józef Mamoń

trener Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe


Echo Krakowskie. 1949, nr 76 (18 III) nr 1082

‎‎‎

Za 48 godzin znać będziemy wyniki pierwszych spotkań. Z biciem serca śledzić będziemy przebieg meczu w którym gra „nasza" drużyna, względnie, gdy zawody, które nas najwięcej obchodzą, toczyć się będą daleko od rodzinnego miasta. Z niecierpliwością oczekiwać będziemy przed gmachem redakcji pism sportowych na wynik najważniejszego dla nas meczu.

Kibiców krakowskich interesować będą w pierwszym rzędzie wyniki, jakie uzyska Cracovia, Gwardia-Wisła, lub Garbarnia Jeśli będą chcieli dowiedzieć się, jak wyszła Cracovia czy Garbarnia, udadzą się na boiska tych klubów i tam przekonają się naocznie o formie i wartości tych rusza liga drużyn. Wyniku meczu Gwardii-Wisły z ŁKS-em dowiedzą się z głośnika „Piłkarza", między spotkaniem Garbarni z Gwardią szczecińską, a Cracovii z Lechią OKOŁO GODZ. 14.30


Echo Krakowskie. 1949, nr 82 (24 III) nr 1088

‎‎‎

ŁÓDŹ, w marcu


Nienotowana w kronikach ŁKS-u porażka niedzielna z Wisłą wywołała rozgoryczenie wśród całego łódzkiego społeczeństwa sportowego.

Winę za tak wysoką klęskę w pierwszym meczu ligowym i to na własnym boisku ponoszą w równej mierze sami zawodnicy jak i kierownictwo klubu.

Gracze naprawdę „przespali” zimę, nie trenując w ogóle, a kierownictwo nie zadało sobie trudu, by „przekonać" zawodników o potrzebie ramowej zaprawy. Poza tym kierownictwo popełniło błąd zasadniczy, wystawiając takich słabych graczy jak Łuć I czy Łuć II, przesuwając niepotrzebnie napastnika Patkolo do pomocy, rozbijając atak, tę najgroźniejsza dotychczas linię ŁKS-u.

W bież, tygodniu odbyły się rozmowy z przedstawicielami KP Zjednoczone, którego sekcja piłkarska, posiadająca szereg utalentowanych, młodych graczy z Urbanem na czele ma zamiar połączyć się z ŁKS-em



"Piłkarz" z 1949.03.21

Pogrom ŁKS-u na własnym podwórku

Gwardia-Wisła - ŁKS 8:2 (3:1)
ŁÓDŹ. (Tel. wł.). Pierwszy mecz ligowy rozegrany w Łodzi pomiędzy krakowską Gwardią-Wisłą a Łódzkim Klubom Sportowym, — wzbudził zrozumiałe zainteresowanie i zgromadził na stadionie ŁKS-u ponad 8.000 widzów. Goście krakowscy zademonstrowali doskonałą grę, stojącą na wysokim poziomie technicznym i zdeklasowali zupełnie gospodarzy. Widać było, te drużyna krakowska przygotowana jest dobrze kondycyjnie i strzałowo.

Najlepszą częścią zespołu był atak, w którym wyróżnili się bardzo szybki i niebezpieczny Mamoń na skrzydle oraz Gracz i Kohut. Rupa był pracowitym łącznikiem, jak również Giergiel, grający na prawym skrzydle. Bardzo dobra była linia obrony: Flanek—Kubik, a pracowita — cała linia pomocy, Jurowicz nie popisał się przy obronie strzelonych przez ŁKS dwóch bramek.

ŁKS na tle dobrze grającej Gwardii - Wisły wypadł bardzo blado i tylko przez pierwsze 12 minut stawił skuteczny opór gościom. Błędem oczywistym było wstawienie najgorszego gracza Patkolo — na środek pomocy, co miało na celu zaszachowanie Gracza lub Kohuta. Oczywista eksperyment ten nie udał się zupełnie.

Mecz w sumie był bardzo interesujący i ze strony gości stał technicznie na b. dobrym poziomie.
Już w 12 min. Kohut jest strzelcem pierwszej bramki, a za chwilę Rupa zdobywa drugą. W 18 min. obrońca Włodarczyk dalekim strzałem zdobywa pierwszą bramkę dla ŁKS_u, przy czym piłka kozłuje wybiegającego Jurowicza i wpada do bramki. Wypad Wisły w 20 min. przynosi jej trzecią bramkę, zdobytą przez Gracza. Następuje okres przewagi Wisły, która strzela w słupki i ręce Szczurzyńskiego lub też przenosi ponad bramką. Ale i ŁKS ma okazję do strzelenia. kiedy to Baran w 32 min. strzela obok słupka.

Po pauzie Mamoń w 3 min. zdobywa czwartą bramkę. Gracz za chwilę piątą, — ale Gwoździński po akcji całego ataku zdobywa drugą bramkę dla ŁKS-u.

I znowu Wisła przychodzi do głosu. Kohut Jest strzelcem szóstej bramki w zamieszaniu podbramkowym, a Legutko dalekim strzałem zdobywa siódmą bramkę dla gości. Giergiel nie wykorzystuje niemal 100 procentowej okazji, lecz w chwilę potem Rupa zdobywa ostatnią bramkę i ustala wynik na 8:2. Opuszczającą boisko drużyną Gwardii-Wisły, publiczność oklaskuje gorąco.

Sędziował dobrze p. Brzuchowski z Warszawy.

"Przegląd Sportowy" nr 23

Gwardyjskie natarcie Wisły rozbiło w puch pozycje ŁKS-u 8:2 (3:1)

ŁÓDŹ, 20.3. (Tel. wł.) – Wisła – ŁKS 8:2 (3:1). Bramki dla Wisły zdobyli: Kohut 2, Rupa 2, Gracz 2, Legutko i Mamoń po jednej, dla ŁKS – Włodarczyk i Gwoździński. Sędziował inż. Brzuchowski z Warszawy. Publiczności około 6.000.

Wisła: Jurowicz, Kubik, Flanek, Łyko, Legutko, Wapiennik; Giergiel, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń.

ŁKS: Szczurzyński, Włodarczyk, Łuć II; Sołtyszewski, Łuć I, Patkolo; Hogendorf, Baran, Janeczek, Łącz, Gwoździński.

Końcowy wynik spotkania nie tylko wskazuje najwyraźniej na układ sił obu walczących przeciwników, lecz najwierniej odtworzył film z życia piłkarzy w okresie zimowym.

Na tle dobrze przygotowanej kondycyjnie Wisły, ŁKS wypadł tak słabo, iż wydawało się nam, że przeciw gościom wystawiono drużynę oldbojów.

Wiślacy do każdej piłki startowali szybko i zdecydowanie. Błotnisty teren nie stanowił dla nich wielkiej przeszkody. Oczywiście, iż na miękkim terenie najlepiej czuł się Gracz. Nie on jednak grał pierwsze skrzypce. Najbardziej błyszczał na lewym skrzydle Mamoń. Zagorzali kibice przymykali oczy, gdy na lewej flance Mamoń bez trudu rozprawiał się z Włodarczykiem i w każdym pojedynku zostawiał łodzianina daleko z tyłu. Czyż dziwić się należy, że na trybunach ciągle dopytywano się bardziej wtajemniczonych: - gdzie, lub… w czym Włodarczyk utopił swą szybkość?...

Ale czy tylko on jeden? Również ślad zimowej drzemki ujawniał się w żółwiej niezaradności braci Łuciów w defensywie, Hogendorfa w ataku, lub Szczurzyńskiego – w bramce.

Nie można jednak za tak wysoką porażkę obciążać winą wyłącznie wymienioną czwórkę, lub nawet pełną jedenastkę, gdyż poza nią kryje się jeszcze jedna osoba. Jest nią kierownik sekcji piłkarskiej Włókniarza.

Modna obecnie w sporcie strategia wyprowadziła sternika ligowców łódzkich na najbardziej niebezpieczną drogę. Błędnie uczyniono, poświęcając Patkolę na „posterunek” przed Graczem. Patkolo na lewej pomocy okazał się bezradnym, piątka ataku łodzian grała bez niego anemicznie, a Gracz fruwał po boisku jak i kiedy chciał.

Nie pomogła wiele zmiana po przerwie. Stoperem był Janeczek. Nie wiele zademonstrował, lecz przynajmniej wkraczał do pojedynków energicznie i ambitnie.

Szczegółowo pisać o walorach krakowskich gwardzistów po pierwszym meczu z tak słabo przygotowanym przeciwnikiem byłoby ryzykiem.

Bo cóż powiedzieć o grze krakowskiej pomocy, gdy ta większą uwagę zwracała niejednokrotnie na dokładne, przyziemne podania, niż na gubiących w polu piłkę – przeciwników.

Cóż można powiedzieć o Jurowiczu, gdy ten najczęściej marzł na swej pozycji. O wiele więcej dało by się napisać o ataku gości. Do nich pozostali Wiślacy mogą mieć uzasadnione pretensje, że ŁKS nie zeszedł z boiska z dwucyfrową porażką. Łagodnie usposobiony Gracz będąc często kilka metrów przed bramką nie chciał odważyć się na strzał. Również i Kohut kilkakrotnie wolał sprawić przyjemność swym kolegom, niż zatrudnić w decydującym momencie Szczyrzyńskiego. A ponadto pechowe słupki. One również tym razem pomagały wybitnie gospodarzom.

W sumie Wisła wypadła korzystnie. Widać, że krakowianie postanowili już na początku zbierać do swej szkatułki cenne punkty na tytuł mistrzowski.

Udało się to im w zupełności w Łodzi, ale nie należy dzisiaj już wołać: „hop”!

[-Wygramy różnicą 4 bramek – mówił Miscio Gracz w przeddzień spotkania. Okazało się, że był złym prorokiem, różnica wyniosła bowiem 6. - Lepiej tańczyć po meczach, niż w martwym sezonie, jak robili to inni – brzmiał ogólny i słuszny komentarz piłkarzy krakowskich.] (W.L.)


Sport. 1949, nr 23

1949.03.17

Wicemistrz — Gwardia Wisła wybiera się do Łodzi. Pamięć o ostatnim pobycie w tym mieście, niezbyt dla Wiślaków przyjemna łączy się jednak nie z. ŁKS-em a z Widzewem Trzeba będzie zrehabilitować się za jesienny fatalnie nieudany występ który w efekcie kosztował utratę pierwszego miejsca Nie wydaje się aby ŁKS był przeciwnikiem który tę rehabilitację uniemożliwi. Wieści, jakie doniósł nam łódzki kolega, brzmi». dla białoczerwonych miło pochlebnie. W każdym razie nie wzbudzają do ŁKS-u zaufania. ŁKS miał doznać wzmocnienia, przez uzyskanie reprezentacyjnych pomocników, którzy obecnie są tak jak koledzy Barana i. Łącza członka ml Włókniarza. Ale ostatnia próba łodzian odbyła się pod nieobecność tych nabytków. To jeszcze jeden z elementów, na których Wisła może budować nadzieje na bezwzględny sukces


Sport. 1949, nr 24

1949.03.21

Skład drużyn: WISŁA: Jurewicz- Kubik, Flanek, Łyko, Legutko, Wapiennik, Giergiel , Gracz, Kohut, Rupa, Mamo}.

ŁKS: Szczurzyński, Włodarczyk, Łuc II, Sołtyszewski, Łuc I, Patkolo, Hogendorf, Baran, Janeczek (Patkolo), Łącz, Gwoździński.

Sędziował inż. Brzuchowski z Warszawy. Publiczności ok. 6000 osób.

Tym razem zbyt jeszcze łagodnie obszedł się los z drużyną łódzką.

Powiedzmy to na wstępie. Gdyby atak Wisły nie zabawiał się po przerwie w hyperkombinację, gdyby słupki nie stawały często piłce na drodze do bramki, łodzianie w pierwszym swym meczu zmuszeni byliby obciążyć swe konto dwucyfrową porażką.

Każdy zawodnik zespołu gospodarzy, zdradzał brak przygotowania.

Tym należy tłumaczyć, że jedynie w początkowych minutach meczu gra nosiła charakter wyrównany i Włókniarze kilkakrotnie potrafili zatrudnić Jurowicza lub go zmusić do parady na błotnistym terenie.

Trwało to jednak krótko. Łodzianie szybko stracili fantazję, a pod koniec częściej niewątpliwie zerkali na wskazówki zegara, niż na obok toczącą się piłkę. Wisła zdobywając w tym czasie przewagę, w końcu spotkania — niepodzielnie królowała już na boisku.

Pierwsze niepowodzenie łodzian bezpośrednio po zakończeniu gry wywołało wiele na ten temat komentarzy i złośliwych uwag. Krytykowano zarząd sekcji, że nie potrafił on zimą zmusić swych piłkarzy do przeprowadzenia suchej zaprawy, obecnie — nie umiał zestawić składu.

Jest w tym wiele racji. Istotnie, wobec braku potwierdzenia zgłoszenia nowo pozyskanego Urbana w pomocy i skontuzjowanego Pietrzaka, kierownictwo ŁKS postanowiło w sposób naiwny wzmocnić swą defensywie. A że Gracza uważa się tu powszechnie za najbardziej niebezpiecznego napastnika, rolę opiekuna nad nim powierzono Patkoli. Utalentowany piłkarz ŁKS niewiele jednak pomógł. Eskortą tą popularny Miecio nie czuł się skrępowany, hulał po boisku przez pełne 90 minut. Brak Patkoli osłabił natomiast wyraźnie linię napadu ŁKS-u. Napastnicy łódzcy ruszali się po boisku jak senni rycerze. Prym oczywiście wiódł w tym zasłużony Hogendorf. Częściowo próbowali ratować renomę tej formacji Janeczek i młody Gwożdziński.

W pomocy najbardziej wytrzymałym, bo innych walorów ŁKS niestety nie zademonstrował, okazał się Sołtyszewski.

Trio obronne wypadło słabiej niż mogli przypuszczać najwięksi pesymiści. Włodarczyk, opierając najczęściej Swą skuteczność w grze na szybkości i zaciętości tym razem dość często musiał bezradnie przyglądać się z trwoga., gdy Mamoń po wygranym z nim pojedynku i zostawieniu swego przeciwnika daleko w polu, zastanawiał się przed bramką, w który róg należy splasować piłkę. Skrzydłowy Wisły był w tym dniu najlepszym zawodnikiem na boisku. Mamon potrafił otrzymaną piłkę podprowadzić na pole bramkowe przeciwnika i pozbyć się jej na rzecz naj dogodniej ustawionego. partnera.

Gracz kilkakrotnie prześlizgnął się. z łatwością przez linie defensywne, udowadniając łódzkiej publiczności, że gra „w uliczkę” jest niebezpiecznym i skutecznym, trickiem. Dzielnie mu sekundował Giergiel, który dzięki swej lotności wybornie czuł się na błotnistym terenie. O wiele mniej da się powiedzieć o pomocy Gwardii. Na tle ślamazarnie poruszających się napastników łódzkich nie mogła ona wykazać swych walorów. Dzięki pomocy Wisłą przeprowadzała większość swych akcji po ziemi, unika jąć niebezpiecznych „balonów”, jakimi częstokroć popisywali się piłkarze Włókniarza. W obronie Kubik i Flanek stworzyli silny blok, konkurując z sobą o skuteczniejsze rozbijanie niezbyt zresztą licznych ataków ze strony łodzian.

Przebieg spotkania.

Po wyrównanej grze w 12 minucie Kohut anemicznym strzałem, łatwym do obrony, zdobywa prowadzenie. Ten sam zawodnik w 15 minucie uzyskuje drugą bramkę.

W 13 minucie daleki strzał Włodarczyka zmusił Jurowicza do wybrania piłki z siatki. ŁKS podrywa się do ataku, lecz celny strzał Gracza i zdobyta trzecia bramka gasi zapał u łodzian. Przewaga Wisły wzrasta z minuty na minutę.

Po przerwie solowy raid Mamonia kończy się strzałem. Wisła prowadzi 4:1. Dwukrotnie słupki ratują ŁKS przed utratą goali.

W 10 min, wypuszczony przez Kohuta „w uliczkę” — Gracz znajduje się oko w oko z bramkarzem i podwyższa łup do 5-ciu bramek.

W 26 min. jeden z przypadkowych ataków kończy się podaniem grającego już na łączniku Patkoli do Gwoździńskiego i ten zmusza Jurowicza do kapitulacji. Wisła, przesiadując na polu gospodarzy, uzyskuje 3 dalsze bramki ze strzałów Kohuta, Legutki i Rupy, WŁ. LACHOWICZ


Gazeta Krakowska. 1949, nr 31 (17 III)

Wicemistrz Polski ZS Gwardia-Wisła wyjeżdża do Ładzi, by Łam z Łódzkim Klubem Sportowym — Włókniarz zmierzyć swe siły


Gazeta Krakowska. 1949, nr 35 (21 III)

Gwardia-Wisła-ŁKS 8:2 (3:1) ŁÓDŹ (Tel. wł.). W pierwszym spotkaniu ligowym, jakie rozegrano w Łodzi przy 8.000 widzów, krakowska Gwardia-Wisła zdeklasowała zupełnie Łódzki Klub Sportowy, bijąc go wysoko 8:2.

ŁKS zawiódł całkowicie. Brak kondycji i fatalne zestawienie drużyny z Patkolą na środku pomocy oraz słaba gra tyłów — złożyły się na klęskę łódzkiego zespołu.

Przebieg meczu był interesujący aczkolwiek Gwardia-Wisła miała całkowitą przewagę.

Schodzącą drużynę krakowską gorąco oklaskiwano, natomiast ŁKS publiczność obrzuciła śniegiem za jej beznadziejną grę.

Bramki dla Gwardii-Wisły uzyskali: Kohut, Rupa i Gracz po 2, Mamon i Legutko po 1.

Dla ŁKS-u Włodarczyk (z dalekiego strzału) i Gwoździński.

Sędziował dobrze Brzuchowski z Warszawy.



Sport i Wczasy. R.3, 1949, nr 22

Boiska piłkarskie nie są w najlepszym stanie, zalewają je niejednokrotnie kałuże wody i bajora błota, niektóre są pokryte śniegiem, ale piłkarze ruszają w niedzielę nieodwołalnie do mistrzostw. Rusza przede wszystkim Ekstraklasa Państwowa, czyli Liga. oraz po raz pierwszy dwie II Ligi, a raczej dwie grupy II Ligi — północna i południowa, z których właściwie grupę północną możnaby ze względu na klasę drużyn (z wyjątkiem jednej Garbarni), z powodzeniem nazwać III Ligą., Ruszają też w szeregu okręgów mistrzostwa w poszczególnych klasach.

Wydaje się, że w tym roku walka w ekstraklasie będzie może bardziej zaciętą niż w ostatnim roku, towarzystwo jest bowiem liczebnie mniejsze, a poza tym rozgrywki rozplanowane są systematycznie, bez większych przerw, co wybitnie zwiększy ich atrakcyjność.

Trudno oczywiście na podstawie nielicznych spotkań towarzyskich ostatnich tygodni wytypować formę drużyn i omawiać Ich szanse. Partnerzy ekstraklasowców byli w większości słabymi przeciwnikami,1 aby z meczów ; z nimi można wysnuwać jakieś wnioski. Jedno jest pewne, a mianowicie, że większość zespołów może pochwalić się dobrą zimową zaprawą kondycyjną, od której zależy przecież forma fizyczna na boisku i lekkość w dojściu do formy technicznej. I Z pewnych wypowiedzi, jakie się tu i ówdzie ukazały w prasie wynika, że żadna z drużyn ligowych, nie ma ochoty odgrywać roli outsidera, a wszystkie mają bardzo „górne ambicje".


Sport i Wczasy. R.3, 1949, nr 23

PIŁKARZE rozpoczęli mistrzostwa. I Liga czyli tzw. ekstra klasa oraz dwie grupy II Ligi — północna i południowa. Poza tym A klasy wydzielone względnie A klasy w kilku okręgach, przystąpiły do wiosennej rundy mistrzostw.

Chociaż stan boisk wskutek warunków atmosferycznych jest prawie wszędzie Opłakany, a temperatura niezbyt zachęcająca do gry na wolnym powietrzu, wszystko Odbyło się zgodnie z programem, co dobrze świadczy o organizacji naszego piłkarstwa, dyscyplinie działaczy i zawodników.

W I Lidze doszło do kilku sensacji. Na 6 spotkań tylko 2 wygrali gospodarze, poza tym zanotowano 2 remisy. Widać więc, że przynajmniej w tej chwili przewaga własnego terenu nie jest czynnikiem decydującym, jak się to do niedawna uważało. Nie zawiodły przede wszystkim drużyny krakowskie, które w poprzednich latach zawsze na początku sezonu były bez formy i pierwsze mecze zwykle przegry wały, w przeciwieństwie do drużyn śląskich, dla których początek sezonu był zawsze przewagą, a tym razem wypadł raczej słabo.

Obaj nowicjusze w I Lidze: Lechia i Szombierki wyszły z pierwszych spotkań pokonane.

Zwraca uwagę wysokie zwycięstwo kolejarzy poznańskich.

Ogółem w 6 meczach strzelono 33 bramki, z czego gospodarze 17, a goście 16. Przeciętna na mecz 5,6. Frekwencja na zawodach wszędzie duża.

8 bramek Wisły w Łodzi

ŁKS: — Szczurzyński, Włodarczyk, Łuć II, Sołtyszewski, Łuć I, Patkolo, Hogendorf, Baran, Janeczek, Łącz, Gwoździk.

Wisła: Jurowicz, Kubik, Flanek, Łyko, Legutko, Wapiennik, Giergiel, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń.

Sędziował inż. Brzuchowski z Warszawy. Publiczności ok. 6.000.

Bezczynność zimowa najbardziej zemściła się na drużynie łódzkiej.

W porównaniu z gośćmi ŁKS-owcy przypominali juniorów, którzy zaczynają się dopiero uczyć poprawnej gry w piłkę nożną. Trudno jest w tym zespole kogoś wyróżnić. Wszyscy prześcigali się w niezręczności i ślamazarnym poruszaniu się po mokrym boisku.

Wisła natomiast poza poprawną techniką wykazała, iż nie spała w zimie. Wszyscy jej zawodnicy wytrzymali tempo, które zresztą sami narzucili. Miłą niespodziankę sprawiła na początek sezonu para obrońców Kubik i Flanek, która całkowicie zablokowała łódzkich skrzydłowych.

Trójka pomocników Wisły miała więcej trudności z dokładnym podawaniem piłki do własnych kolegów w ataku niż z przetrzymywaniem napastników łódzkich.

Nic w tym zresztą dziwnego, bo w ataku łódzkim brakowało naj- i ruchliwszego zawodnika Patkoli.

Piłkarz ten z niewytłumaczonych względów został przez kierownictwo poświęcony na pilnowanie Gracza. Na tej pozycji nie potrafił wywiązać się ze swego zadania i po przerwie został przerzucony do ataku. Gracz natomiast wspólnie z Kohutem konkurował z Mamoniem o tytuł najlepszego zawodnika. Zwyciężył Mamoń, który okazał się niebezpiecznym przebojowcem i przytomnym strzelcem.

Bramki strzelili: w 12 min. Kohut, w 15 m n. Rupa, w 18 min. Włodarczyk, w 21 m n. Gracz. Po przerwie w 4 min. Mamoń, w 10 Gracz, w 26 Gwoździk, w 30 Kohut, w 42 Legutko, w 44 Rupa.



Dziennik Zachodni, 1949, R. 5, nr 79

Wisła - ŁKS 8:2(3:1)

Łódź. W meczu o mistrzostwo I Ligi piłkarze „Wisły“ zwyciężyli ŁKS „Włókniarz“ 8:2 (3:1). Bramki dla zwycięzców zdobyli: Kohut, Gracz i Rupa — po 2, Legutko i Mamon — po 1, dla ŁKS-u Włodarczyk i Gwoździński — po 1. Sędziował Brzuchowski z Warszawy. Widzów 6.000. „Wisła“ była drużyną o klasę lepszą technicznie i na rozmiękłym terenie panowała nad piłką, łatwiej niż bez kondycji grający ŁKS. Wszyscy gracze „Wisły“ byli dużo szybsi od swych przeciwników. Z drużyny krakowskiej wyróżnić należy najlepszego napastnika Mamonia i Gracza, z ŁKS-u Patkolo. Bramkarz gospodarzy Szczurzyński ponosi winę za puszczenie co najmniej 3 bramek.



Był taki mecz: Piękny start mistrzowskiego sezonu! ŁKS - Wisła 2:8

Data publikacji: 25-01-2018 14:00


Jak wejść w sezon to tylko tak! Gdy w 1948 roku Biała Gwiazda straciła mistrzostwo w dodatkowym meczu z Cracovią, wydawało się, że może to na długie lata przybić Wiślaków. Ci jednak zapowiadali srogi rewanż na odwiecznej rywalce, jak i całej reszcie stawki. Słowa te nie były rzucone na wiatr - z pierwszych dziesięciu spotkań, które podopieczni Josefa Kuchynki rozegrali w roku 1949, aż dziewięć z nich zakończyło się triumfem. Kto wie, co byłoby, gdyby nie dobry start sezonu. Ten zaś był wyśmienity, a Wisła na wyjeździe pokonała ŁKS różnicą aż sześciu goli!


Przed 300. występem Białej Gwiazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej nastroje należały do stonowanych. Zawsze mocny u siebie ŁKS, który niejednokrotnie namieszał w ligowej czołówce miał być wymagającym rywalem, a pierwsze ligowe starcie sprawdzianem możliwości Wiślaków. W ostatni dzień kalendarzowej zimy na boisku nazywanej wówczas Włókniarzem drużyny istniał jeden zespół, a na listę strzelców wpisali się czterej z pięciu napastników, jakich do gry desygnował czeski szkoleniowiec.

Wisła vs. oldboje

„Goście krakowscy zaprezentowali doskonałą grę, stojącą na wysokim poziomie technicznym i zdeklasowali zupełnie gospodarzy. ŁKS na tle dobrze grającej Wisły wypadł bardzo blado i tylko przez 12 minut stawiał skuteczny opór gościom” - tak meczowe sprawozdanie rozpoczął dziennikarz gazety „Piłkarz”. Faktycznie, po 12 minutach worek z bramkami rozwiązał Józef Kohut, który znalazł się w sytuacji sam na sam ze Szczurzyńskim i skierował piłkę do bramki. „Wyglądający jak drużyna oldbojów drużyna” - jak ŁKS opisywał „Przegląd Sportowy” - po raz drugi skapitulowała trzy minuty później. Tym razem szczęśliwym strzelcem był Mieczysław Rupa. ŁKS odpowiedział za sprawą strzału z dystansu Włodarczyka - futbolówka skozłowała przed Jerzym Jurowiczem i dziwnie odbiła się od błotnistej murawy, przez co wiślacki bramkarz był bezradny.

Trzy minuty później mecz w zasadzie zamknął Mieczysław Gracz, który już po trzech minutach od bramki kontaktowej położył na deski piłkarzy ŁKS-u. Na nic zdała się zaskakująca roszada przeniesienia najlepszego napastnika łodzian, Rudolfa Patkolo na środek pomocy. Węgier z polskim paszportem miał pilnować Gracza jak oka w głowie, jednak ten swym sprytem niemal ośmieszał zawodnika… z którym dwa lata później przyszło mu grać w Białej Gwieździe.

Brawa od kibiców ŁKS-u

Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 3:1 dla krakowian, a trener Władysław Król postanowił pozostawić Patkolo na środku boiska. Zupełnie osamotniony na szpicy był przez to Marian Łącz - piłkarz, który grał nie tylko na pierwszoligowych stadionach, lecz także… na deskach teatrów. Trzykrotny reprezentant Polski mimo kilku prób nie wpisał się na listę strzelców, w 49. minucie sztuka ta powiodła się zaś Józefowi Mamoniowi, który podwyższył stan rywalizacji na 4:1. Kolejną cegiełkę do sukcesu dorzucił Mieczysław Gracz, i nawet bramka Gwoździńskiego nie mogła nic zmienić.

Przez kolejne kilka minut Wisła ostrzeliwała bramkę ŁKS-u tak, że nawet sprawozdawcy nie byli w stanie oszacować, ile razy piłka trafiała w obramowanie bramki. Pachniało dwucyfrówką, ale zespół Josefa Kuchynki za późno zaczął przekuwać szarżę na gole. W 75. minucie dublet skompletował Kohut, a po dziesięciu minutach potężnym strzałem z dystansu popisał się Tadeusz Legutko. Wielką wygraną przypieczętował Rupa i Wisła mogła schodzić z boiska przy oklaskach 6 000 kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego - takie wrażenie wywołali na fanach łodzian piłkarze Białej Gwiazdy. Tak zaczął się marsz po upragnione trzecie mistrzostwo Polski - które z przewagą punktu nad… Cracovią Wiślacy zapewnili sobie po 21. kolejkach.

20.03.2018

ŁKS Włókniarz Łódź - Wisła Kraków 2:8 (1:3)

0:1 Kohut 12’

0:2 Rupa 15’

1:2 Włodarczyk 18’

1:3 Gracz 21’

1:4 Mamoń 49’

1:5 Gracz 55’

2:5 Gwoździński 57’

2:6 Kohut 75’

2:7 Legutko 87’

2:8 Rupa 89’

ŁKS: Szczurzyński - Włodarczyk, Z. Łuć, Sołtyszewski - T. Łuć, Patkolo - Hogendorf, Baran, Janeczek, Łącz, Gwoździński

Wisła: Jurowicz - Kubik, Flanek, Łyko - Legutko, Wapiennik - Giergiel, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń

Sędziował: Julian Brzuchowski z Warszawy

Widzów: 6 000

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wislakrakow.com