1949.04.03 Polonia Warszawa - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

1949.04.03, I liga, 3. kolejka, Stadion Wojska Polskiego, Warszawa, 15:30, niedziela
Polonia Warszawa 0:1 (0:1) Gwardia - Wisła Kraków
widzów: 20.000
sędzia: Nalepa z Zabrza
Bramki
0:1 24' Józef Kohut
Polonia Warszawa
3-2-5
Borucz
Wołosz
Pruski
Wiśniewski
Brzozowski
Szczawiński
Łabęda
Jaźnicki
Świcarz
Szularz
Ochmański

trener
Gwardia - Wisła Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Tadeusz Kubik
Stanisław Flanek
Andrzej Łyko
Tadeusz Legutko
Adam Wapiennik
Władysław Giergiel
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Mieczysław Rupa
Józef Mamoń

trener Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje prasowe

Echo Krakowskie. 1949, nr 92 (4 IV) nr 1098

‎‎‎
‎‎‎

Nieznaczne lecz zasłużone zwycięstwo Gwardii-Wisły nad Polonią 1:0 (1:0)


WARSZAWA (tel. wł.). Meczem „słupków i poprzeczek" można by nazwać spotkanie pomiędzy krakowską Gwardią-Wisłą a Polonią warszawską, które po bardzo dobrej i na dobrym poziomie stojącej grze, zakończyło się zasłużonym zwycięstwem krakowian.

Drużyna Wisły była zespołem lepszym i skonsolidowanym i jako całość lepiej podobała się od gospodarzy, Jurewicz w bramce był doskonały, obronił wiele strzałów, obrońcy popisywali się oswobadzającymi wykopami pomoc zasilała swój atak dobrymi piłkami, a linia ataku była stale niebezpieczna i zatrudniała Borucza przez cały mecz. Najlepszym w tej linii był Gracz i Kohut, pracowitym był Rupa a obaj skrzydłowi robili zamieszanie pod bramką przeciwnika.

W bramce Polonii dzielnie spisy­ wał się Borucz, który obronił szereg . murowanych bramek, mając przy tym duże szczęście i pomoc w słupkach i poprzeczkach. Obrońcy na poziomie, pomoc dobra a atak poza jedynym Swicarzem, który był najsłabszym graczem, spisywał się na ogół dobrze.

Mecz, jak powiedziano — był bardzo ciekawy, gdyż sytuacje zmieniały się stale a gra prowadzona była w szybkim tempie. Początkowo przewagę miała Polonia, która grając z wiatrem zepchnęła Wisłę do defensywy, ale pomoc krakowska skutecznie odpierała częste ataki warszawian. Napór Polonii trwał do 10 minuty, w której omal Wisła nie zdobyła bramki. Strzał Kohuta wypuszcza Borucz z rąk, dobitka Kupy idzie w słupek, piłka wędruje do Giergiela, którego główkę broni Borucz.

Następuje kontratak Polonii i strzał Ochmańskiego broni pięknie Jurewicz. Wybitą piłkę otrzymuje Gracz, wypuszcza pięknie „w uliczkę" Kohuta, który ZDOBYWA JEDYNĄ BRAMKĘ DLA WISŁY Po tej bramce Polonia silnie napiera, ale strzały napastników idą w poprzeczkę łub słupki, część z nich zaś broni Jurewicz.

Akcje napastników warszawskich psuje jednak niedysponowany Swicarz, najsłabszy zawodnik na boisku, Do jego poziomu dostosował się sędzia Nalepa z Opola, który swymi mylnymi rozstrzygnięciami krzywdził obie drużyny.

Wolny dla Polonii i silny strzał Brzozowskiego idzie w słupek a na pięć minut przed końcem strzał Jaźnickiego odbija się od poprzeczki.

Po pauzie Wisła gra z wiatrem i z miejsca uzyskuje przewagę. .Gracz będąc obrócony tyłem do bramki strzela w „stylu Leonidasa", jednak strzał idzie obok. Kohut ucieka z piłką, lecz będąc na polu karnym, pomaga sobie ręką. Polonia jest aż do 60 minuty równorzędnym przeciwnikiem, niepokojąc Jurowicza celnymi strzałami , Końcowe minuty należą jednak do Wisły. Strzały Gracza trafiają jednak bądź to w poprzeczkę, bądź też w słupki i wynik nie ulega zmianie.

Widzów rekordowa ilość 25.000.




Przegląd Sportowy, numer 27

Wisła nieco lepsza technicznie. Na podstawie przebiegu gry zasłużyła tylko na remis.

Wisła - Polonia 1:0

Gwardia Wisła - Polonia 1:0 (1:0)

Bramkę dla Wisły zdobył Kohut w 24 min. Widzów ponad 20.000. Sędziował ob. Nalepa z Opola

Wisła: Jurowicz, Kubik, Flanek - Łyko II, Legutko, Wapiennik II - Giergiel, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń.

Polonia: Borucz - Wołosz, Pruski - Wiśniewski, Brzozowski, Szczawiński - Łabęda, Jaźnicki, Świcarz, Szularz, Ochmański

Ponad 20.000 widzów stawiło się na przywitanie krakowskiego półmistrza. Niestety, temu "międzypaństwowemu kontyngentowi" ni dotrzymał kroku ani poziom gry, ani też nastrój ogólny. Okazuje się, że wiatr jest silniejszy od umiejętności polskich piłkarzy.

Minister inż. Rabanowski wraz z szeregiem wyższych urzędników Ministerstwa Komunikacji przyglądali się Polonii, która nie mogła znaleźć właściwego toru, by wjechać do bramki Wisły.

Dmie on już od kilku tygodni z południowego-wschodu na północ trasą poprzez stadion W.P. i wprawia w nielada kłopot urzędujących tam czasowo futbolistów.

Spodziewaliśmy się , że gwardziści Wisły przy sporych zasobach technicznych dadzą mu radę, ale okazało się że z konceptem taktycznym jest gorzej. Gdy przed przerwą Wiślacy operowali przeciw wiatrowi, jakby pół parą byliśmy gotowi pochwalić ich za rozsądne rozparcelowanie sił. Po przerwie okazało się jednak, że nie było w tym wyrafinowanej metody, lecz po prostu przypadek i gdzieś od dwudziestej minuty tej części zawodów batutę przejęła znów raczej Polonia!

Na podstawie przebiegu gry warszawianie zasłużyli na remis. O wyniku zadecydowało nie tyle nawet lepsze przygotowanie przeciwnika, lecz łut szczęścia i ... niezawodny Jurowicz. Bramkarz krakowski zasłużył na pełną piątkę.

Wisła wbrew przekonaniom piłkarskiej "komisji edukacyjnej" która orzekła, że zbawienie Polski leży tylko w systemie trzech obrońców,

Nie mogę patrzeć na Polonię, gdyż nie umie strzelać - rzekł szofer taksówki nr 10 - życząc Wiśle zwycięstwa.

grała po staremu i kryła tak dobrze że napęd Polonii rzadko tylko miał okazję do spokojnego strzału czy przeboju. Kubik i Flanek walczyli nieustępliwie i zajadle - Ten ostatni poprawił nieco wykop z prawej nogi, ale ... u obydwu czystość odbijanych piłek pozostawiała do życzenia, szczególnie przeciw wiatrowi.

WIELKIM SZLAKIEM

Legutko uwijał się wzorem Kotlarczyka po całym boisku, sprawiał wiele kłopotów trójce środkowej polonistów i szedł do przodu za własnym napadem. Niestety, nie umiał wzorem swego wielkiego przodownika nadać tonu grze. Jego rzeczą było w "wietrznych" warunkach tłamsić piłkę na ziemi i forsować dolne podania. Boczni Wapiennik i Łyko II dobrze wywiązywali się z zadań defensywnych, starali się o łączność z atakiem, ale ... również posyłali do przodu zbyt wiele górnych piłek. Oczekiwaliśmy popisowej gry napadu krakowskiego po przerwie. Nie wiele z tego wyszło. Kilkanaście sprawniejszych akcji, jak na cały mecz, to mało. Kohut nie był zbyt pracowity, czekał na piłki i tak zwane gwarą piłkarską "szpargi" (w Krakowienas zrozumieją). Indywidualnie w kilku wypadkach wyszedł nieźle, ale jako kierownik całości zawiódł.

POCO OKÓLNIE...?

Graczowi, którego naturalnie specjalnie pilnowano mamy do zarzucenia, że miast operować prosto zapuszczał się niepotrzebnie w zawiłe ciągi, marnował własne siły i ... sytuacje. A wydaje nam się, że Giergiel nadawał się w niedzielę do gry. Panował dobrze nad piłką, umiał urwać się i podać. Pan Mieczysław powinien był zawrzeć z nim ściślejszą spółkę, a z mąki tej byłby chleb. Rupa technicznie zaawansowany odznaczał się wielką pracowitością, widzieliśmy go często daleko w tyle. W gorących momentach nie zawsze był dokładny. W ogóle zbyt często dochodziło do karambolów między własnymi graczami.

Mamoń dał zaraz z początkiem spotkania próbkę swego dobrego biegu. Jest ambitny, pracowity i ofiarny, posiada sporo danych, by przy pilnej pracy uzyskać odpowiedni rezultat. Na razie brak mu jeszcze doświadczenia, to też łatwo go unieszkodliwić. Nie widzimy chwilowo powodów do wieńczenia na zapas laurami.

POLONIA WYRÓWNANA

Polonia była na ogół drużyną wyrównaną, bez specjalnie słabych i wyróżniających się punktów. Pochwałę wyrazilibyśmy chyba Jaźnickiemu za nadzwyczajną ambicję i pracowitość. "Dziesiątkę" widziało się ustawicznie tam gdzie była piłka. Świcarz nabrał w hokeju bojowości, to też często szedł na bramkarza i walczył, ale dawniej umiał grać sprytniej. Dobra i uważna defensywa krakowian stawiała napastników przed trudnym zadaniem a kilka korzystnych sytuacji nie umiała wyzyskać. Mimo to jednak Poloniści oddali sporo strzałów i przy mniejszej uwadze Jurowicza los krakowian nie byłby taki pewny.

Wisła nie wytrzymała. Autobus odwożący gwardzistów krakowskich na dworzec zboczył z drogi pod redakcję "Przeglądu Sportowego" by prędko jeszcze dowiedzieć się jak tam wyszła w niedzielę konkurencja.

Boczni pomocnicy byli poprawni, a Brzozowski spełniał twardo, czasami ostro rolę stoppera. W jednym wypadku zapomniał o zadaniu pilnowania Kohuta i ... nastąpiła katastrofa. Wraz z bocznymi kolegami umiał na ogół dezorganizować trójkę przeciwnika. Obrońcy spełnili swe zadanie. Wołosz nie pozwolił rozwinąć się Mamoniowi, a Pruski musiał wprawdzie parokrotnie kapitulować przed lepszym kunsztem Giergiela, ale na szczęście skrzydłowego Wisły nie zatrudniano odpowiednio. Borucz miał dopiero po przerwie więcej roboty. Nie popełnił żadnego błędu. Gra w pierwszej połowie pod znakiem przewagi Polonii mającej za sobą wiatr. W 24-ej min Kohut dostaje piłkę w wolny teren, ucieka i zmusza do kapitulacji bramkarza warszawskiego. Po przerwie początkowo Wisła naciska. Od 20-ej min. gra wyrównana nawet z przewagą gospodarzy. Sędzia Nalepa w pierwszej fazie dawał sobie nieźle radę, później zagubił się i popełnił szereg omyłek nie bez winy i bocznych kolegów. (T.M.)