1949.05.26 Wisła Kraków - Cracovia 0:1

Z Historia Wisły

1949.05.26, I ligi, 8. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18:00, czwartek
Gwardia - Wisła Kraków 0:1 (0:1) Cracovia
widzów: 25.000
sędzia: Bukowski z Radomia
Bramki
0:1 82 Radoń
Gwardia - Wisła Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Mieczysław Dudek
Stanisław Flanek
Leszek Snopkowski
Tadeusz Legutko
Jan Wapiennik
Kazimierz Cisowski
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Mieczysław Rupa
Józef Mamoń

trener: Josef Kuchynka
Cracovia
3-2-5
Henryk Rybicki
Gędłek
Glimas
Jabłoński I
Parpan
Jabłoński II
Palonek
Różankowski II
Poświat
Radoń
Henryk Bobula

trener:
Rogi: 5:3
Rzuty wolne: 25:29
Strzały: 7:10
Auty: 24:27

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

"Przegląd Sportowy" z 1949, nr.42

Cracovia zabiera Wiśle pierwsze punkty Stało się zadość tradycji podwawelskiej

KRAKÓW, 26.5 (Tel. wł.). Cracovia - Wisła 1:0 (0:0). Bramkę zdobył Radoń w 82 min. gry. Sędzia Bukowski z Radomia. Widzów ponad 25.000.

Cracovia: Rybicki, Gędłek, Glimas, Jabłoński I, Parpan, Jabłoński II, Palonek, Różankowski II, Poświat, Radoń, Bobula.

Wisła: Jurowicz, Dudek, Flanek, Snopkowski, Legutko, Wapiennik, Cisowski, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń.

Derby Krakowa mają już ustaloną tradycją atmosferę, a nawet i nazwę "święta wojna". Tym razem na długo przed meczem rozpoczęła się prawdziwa wojna o bilety wstępu, których zabrakło po półgodzinnej przedsprzedaży i, których ilość z uwagi na pojemność stadionu ograniczono do 22.000 (płatnych).

Przed zawodami nosili juniorzy Wisły dookoła stadionu transparenty z napisami wzywającymi do sportowego zachowania. Apel nie pozostał bez skutków.

Dzień przed meczem słyszało się o fantastycznej sumie 5.000 zł płaconej za bilet na trybunę. Dobrze byłoby ofiarodawcom tak wysokich cen wytłumaczyć, że gdyby wielu z nich płaciło takie sumy i odprowadzało do innej kasy, to stadion, na który czekamy zostałby szybko wzniesiony. Równolegle z wojną o bilety rozgorzała wojna nerwów.

Obie drużyny zakonspirowały swoje składy i tylko z mniej kompetentnych źródeł można było otrzymać wieści o rzekomych sensacjach w zestawieniach osobowych. Rzeczywistość pokazała jednak, że drużyny wystąpiły w takich samych składach, jak w niedzielę jedynie miejsce Giergiela zajął Cisowski.

TEORIA I RZECZYWISTOŚĆ

Teoretycznie biorąc szanse były po stronie Wisły. Z uwagi na jej niepokonalność w bieżących rozgrywkach ligowych oraz własny teren. Po stronie Cracovii zaś było przysłowiowe szczęście specjalnie do meczów z Wisłą. Powiedzmy odrazu, że szczęście to uśmiechnęło się i dziś Cracovii. Przebieg meczu nie wskazywał zwycięstwa, a porównanie sił nie wykazywało przewagi Cracovii. To prawda, że miała ona w swych szeregach w doskonałej formie znajdujących się zawodników jak Gędłek, Parpan, Rybicki, ale na poziomie wymienionych grali w Wiśle Gracz, Dudek. Trzeci z niezawodnej trójki Jurowicz tym razem drogo okupił jeden nieopatrzny wybieg, po którym... poszła bramka.

ODWROTNA STRONA MEDALU

Oprócz tych najlepszych wymieńmy najgorszych. Rupa po jednej stronie a Palonek po drugiej zdyskredytowali się zupełnie. Rupa, typowy tchórz i kunktator, hamuje każdą akcję własnego napadu i w ogóle unika walki, woli np. egzekwować rzut wolny z dalszej odległości niż być pod bramką, gdzie trzeba walczyć o piłkę. Będąc zaś sam pod bramką przeciwnika tracił wiele razy piłkę w dziecinny sposób i stwarzał sytuacje dla groźnego przeciwnatarcia, z uwagi na wysuniętych do przodu własnych partnerów.

Palonek był zaledwie kilka razy w akcji, nie mniej jednak ani razu zagrał celowo. Bardzo słabo również wypadli Poświat i Cisowski. Różankowski był przez dłuższy czas niewidoczny, a jego najbliższy sąsiad Radoń nie wybił się ponad przeciętność. Wiele dobrych, ale równocześnie i wiele słabszych momentów mieli: Flanek, Wapiennik, Mamoń i Kohut po jednej a Jabłońscy, Glimas i Bobula po drugiej stronie.

PIERWSZE STRZAŁY

Od pierwszej chwili meczu widać było, że siły są równe, że ciężar gry spocznie na formacjach defensywnych. Atak Wisły w pierwszych minutach zjawił się kilkakrotnie pod bramką Rybickiego, lecz linia pola karnego obstawiona przez Gędłka, Parpana, obu Jabłońskich okazała się murem, w którym trudno było zrobić wyłom, trzem napastnikom Wisły (Gracz, Kohut, Mamoń). Pozostali dwaj napastnicy odznaczali się raczej bierną rolą. W tych warunkach pierwszy strzał na bramkę Cracovii oddał dopiero Wapiennik z pomocy. Nie o wiele lepiej było z napadem po przeciwnej

Gracz sfaulowany przez Jabłońskiego II podbiegł natychmiast do zawodnika Cracovii i wyciągając rękę powiedział "przepraszam, że ci się nie zrewanżuję". Gracz dostał rzęsiste brawa od widowni. Trzeba przyznać, że dotrzymał słowa.

stronie, trzeba było całego kwadransa, zanim po raz pierwszy po strzale Bobuli bramka Wisły znalazła się w niebezpieczeństwie. Minął słynny pierwszy kwadrans rozluźniania napiętych nerwów przez chwilę zaczęliśmy wierzyć, że lider tabeli i jego groźny rywal zademonstrują poziom, uzasadniający wysoką lokatę. Nastąpiło kilka szybkich i zmiennych ataków, które przyniosły Cracovii dwa kornery, a Wiśle jeden, i... znów zaczęła się gra pomiędzy liniami pól karnych. Bramkarze zatrudnieni byli w tym czasie przy wyłapywaniu dalekich podań; po dwa rzuty wolne, niecelnie, bite przez Bobulę i Różankowskiego oraz Gracza i Kohuta.

SŁOŃCE DODAŁO WIGORU

Po przerwie Wisła grając ze słońcem ruszyła od razu do natarcia. Mamoń, Gracz i Kohut byli stale przy piłce w okolicy pola karnego Cracovii. Zablokowani dobrze przez defensywę przeciwnika musieli strzelać z trudnych pozycji, względnie wysuwać piłkę do nieobstawionego Cisowskiego. Prawoskrzydłowy Wisły zdołał raz tylko strzelić ostro i celnie, dając możność popisania się Rybickiemu. Bramkarzowi Cracovii przyszło w chwilę po tym z pomocą szczęście, kierując bliski strzał Kohuta na słupek pod nieobecność Rybickiego, który przegrał pojedynek z Mamoniem. Strzał Mamonia przeszedł tuż obok słupka. Zrażona niepowodzeniem Wisła oddała na chwilę inicjatywę Cracovii. Ta zdobyła dwa kolejne rzuty rożne. Przy drugim niezaradność obrońców Wisły tylko dlatego nie kosztowała Wisłę utraty bramki, że Poświat i Felonek byli jeszcze bardziej niezaradni od Dudka i Flanka.

DRAMATYCZNY WYŚCIG

W chwili, gdy wydawało się, że zerowy rezultat będący najlepszym wykładnikiem wartości napadów i dobrej defensywy obu drużyn, pozostanie niezmieniony, zdobyła Cracovia w 37 min. gry po przerwie rzut wolny, mniej więcej na połowie boiska. Bił go Gędłek, posyłając wysokim łukiem piłkę na pole bramkowe Wisły. Obrońcy Wisły widząc wybiegającego Jurowicza odsłonili mu drogę, przez co osłonili Radonia, który dopadł piłkę o ułamek sekundy

- Mamy już dwóch aktorów - kandydatów do piłkarskiej reprezentacji. Łącz - pierwszy, a Rybicki - drugi - powiedziała jedna z pań w czasie meczu, widząc jak Rybicki po zderzeniu się z Kohutem "udaje trupa". Tradycyjne sztuczne oddychanie i łyk wody sodowej "przywróciły mu życie".

przed Jurowiczem i główką posłał ją do siatki. Wisła postawiła w ostatnich minutach wszystko na jedną kartkę i przeszła do rozpaczliwych kontrataków. Można bramkę odbić w ciągu 8 minut, lecz nie w chwili, gdy przeciw sobie ma się tak rutynowych piłkarzy jak Jabłońscy, Gędłek, Glimas i Parpan. W dodatku Cracovia cofnęła swoje flanki do tyłu i postanowiła uchronić się przed przykrą zmianą. Piłka była raczej poza boiskiem niż w grze, a Wisła musiała zaznać goryczy pierwszej porażki.

"Piłkarz" z 1949.05.27

Kraków powinien mieć stadion na 50 tysięcy widzów

Będący na meczu Gwardii Wisły ze Spartą praską, Minister Pracy i Opieki Społecznej Kazimierz Rusinek, w rozmowie z przedstawicielem "Piłkarza" powiedział co następuje:

— W Krakowie, w mieście o tak wielkiej tradycji sportowej. Winien stanąć jak najprędzej wielki stadion sportowy, który by pomieścił co najmniej 50 tys. widzów.

Na meczu Cracovia — Wisła, byłem świadkiem jak wiele tysięcy osób stało na Błoniach, poza ogrodzeniem, nie mogąc dostać biletu wstępu na ten mecz. Na razie jednak, dopóki nie pobudujemy domów dla świata pracy i nie odbudujmy warsztatów i fabryk, budowa stadionów musi zejść na plan dalszy.

Cieszę się ze zwycięstwa Wisły, która wygrała zasłużenie. Czesi grali ładnie, ale nie skutecznie.

Jak wiadomo, minister Rusinek, był ongiś zawodnikiem i grał w krakowskiej Koronie.



Sport. 1949, nr 42

1949.05.23

Wszystkie wiatry piłkarskie dąć będą w czwartek na Kraków. Tam zimą ub. roku na boisku Garbami rodził się mistrz Polski- tam w maju bieżącego sezonu będziemy świadkami pojedynku mistrza z jego największym i najstarszym rywalem.

Wisła — Cracovia.

Nic więcej ponad te dwa słowa nie potrzeba od 30 z górą lat, by magnetyzować opinię piłkarską. W złych i dobrych chwilach obydwu zespołów, ich bezpośrednia próba sił, nosiła zawsze elementy walki o hegemonię. Czasami była to hegemonia w piłkarstwie polskim w ogóle, niekiedy — hegemonia w Krakowie, co i tak dawało wystarczający tytuł do dumy podwawelskich kibiców.

— Różankowski I trenuje od trzech tygodni. Cracovia nie wypuszcza go jednak na mecze, pragnąc zaskoczyć Wisłę — zwierzał nam niedawno tajemne sekrety białoczerwonych, ich przysięgły kibic.

Jurowicz panicznie się boi Różankowskiego. Na tym Cracovia opiera poważną część swych planów taktycznych.

Sam fakt, iż do osłabionej ofensywy nie wstawia się na nie mniej niż z Wisłą ważne mecze, asa atutowego drużyny, rezerwując go na spotkanie z lokalnym rywalem, świadczy wymownie o przedwczesnych przygotowaniach. Wygrać z Wisłą — to triumf dla Cracovii nierównie ważniejszy niż zwycięstwo nad każdym innym krajowym przeciwnikiem. Pokonać Cracovię, to hasło, którego realizacja od miesięcy niepokoi wiślaków.

KTO WYGRA? — Jeszcze nigdy Wisła nie wygrała z Cracovią w maju — twierdzą kibice drużyny Jabłońskich i Parpana.

— Nareszcie nadszedł moment, w którym weźmiemy rewanż za fatalny zeszły rok — odpowiadają wiślacy, pokazując z przekonaniem ostatnią tabelkę ligową, Wydaje się, że w tym meczu szanse są równe dla obydwu drużyn. Niewątpliwie Wisła nie będzie miała, mimo dużej wartości swego ataku, łatwego zadania ze sforsowaniem tyłów Cracovii. Niewątpliwie defensywa „gwardzistów” będzie musiała wiele uwagi poświęcić pilnowaniu napastników białoczerwonych. Zapewne Jest wiele prawdy w tradycyjnych obawach Jurowicza przed strzałami Rożankowskiego I. Ale to wszystko nie znaczy jeszcze, by lider tabeli miał stracić w tym meczu punkty.

Cracovia cały swój dotychczasowy plan operacyjny budowała na defensywie, Mógł on przynieść pozytywne rezultaty w meczu z drużyną pozbawioną groźnego napadu, jak Legia, mógł dać zwycięstwo nad bytomską Polonią, wystarczył na gdańską Lechię. Ale już w Poznaniu zabrakło wartościowego napadu, już w Krakowie, gdy Ruch zagrażał Rybickiemu, sama defensywa okazała się bronią nie wystarczającą.

Cracovia będzie się napewno umiała bronić przed porażką. W to wierzymy. Mniej natomiast mamy zaufania do formacji, która winna wywalczyć zwycięstwo — do napadu.

A to nie pozwala z góry przesądzać wyniku na korzyść mistrza Polski.

Sport. 1949, nr 43

1949.05.27

KRAKÓW (tel. wł.) Leader tabeli został zatrzymany w swym triumfalnym pochodzie. Strata dwu punktów nie zachwiała wprawdzie pozycji Wisły, ale rozszerzyła drogę do mistrzowskiego fotelu dla najbliższych jej sąsiadów. Wisła poniosła pierwsza porażkę w okolicznościach, które potwierdziły, iż pozycja leadera na leżała istotnie do najlepszego ze społu minionego okresu. Minionego — bowiem Cracovia stała się już równorzędnym rywalem Gwardzistów. Wszystko wskazuje na to, iż w tym roku główna walka o mistrzostwo rozegra się właśnie między tymi dwoma zespołami.

Cracovia zawdzięcza swój sukces wyłącznie formacjom defensywnym. Na pierwszy plan bezapelacyjnie wybił się Rybicki.

W pierwszym okresie gdzieś do 25 min. odnosiliśmy wrażenie, że napad będzie skutecznie rywalizował z limami obronnymi. Cracovia miała w tej fazie widoczną przewagę. Akcje ofensywne przeprowadzane głównie lewą stroną, stwarzały znaczne zamieszanie, na tyłach przeciwnika.

Brak strzałów na bramkę przypisywaliśmy wtedy nadmiernemu zdenerwowaniu kwintetu, w którym tylko Bobula wykazywał agresywność i zdecydowanie.

Ale potem przyszło rozczarowanie. W miarę upływu gry atak Cracovii rozklejał się coraz bardziej.

Najpierw urwało się prawe skrzydło, Palonek zwłaszcza w drugiej połowie wykazywał tak rozbrajającą niezaradność graniczącą wręcz z prymitywem, że trudno było uwierzyć, iż jest to napastnik ligowej drużyny. I to jakiej? — Mistrza Polski. Różankowski nie mógł się ustabilizować, oscylując między tak słabym skrzydłowym, a Poświatem.

Również nadmiernie przejętym stawką meczu i wskutek tego lękliwym unikającym strzału pozbywającym się piłki wprawdzie bardzo szybko, ale niemal z reguły na rzecz przeciwnika. Radoń, niczym nie różnił się od wymienionej trójki. Był bodaj najwolniejszym, najbardziej ociężałym graczem w swym zespole.

Nie mogliśmy odgadnąć, jakie ..bogi” natchnęły go energią w 38 min. drugiej połowie, gdy przytomnie skierował piłkę do Siatki. Nie ulega wątpliwości, że gdyby taką agresywność wykrzesał z siebie wcześniej, Jurowicz miałby więcej zatrudnienia, tym bardziej, iż najbliższym sąsiadem Radonia był dobrze tego dnia usposobiony Bobula. Lewoskrzydłowy Cracovii czynił wiele zamętu w okolicach bramki Jurowicza.

Nie mógł jednak przewalczyć całej obrony Wisły, a koledzy nie kwapili się z pomocą. Aż dziw, że tak wspaniała defensywa ma tak słaby napad.

Gdyby połączyć atak Wisły z defensywą Cracovii, wydaje się, iż nikt nie potrafiłby pokonać takiej drużyny, głównie dzięki (jak to na wstępie powiedzieliśmy), znakomitej grze formacji obronnych Cracovii.

Rybicki na 3 tygodnie przed Danią wyprzedził o długość swego rywala, Jurowicza. Omal jednak sam nie został wyeliminowany z kadry, gdy w 4 min. drugiej połowy szybko sfaulował go Kohut. Na szczęście kontuzja okazała się mniej groźna. _ Drugie miejsce należy się Parpanowi. Wielkolud uczynił następny olbrzymi krok ku swej wielkiej formie. Wytrzymał wspaniale mecz kondycyjnie. O ile w początkowych minutach miał momenty słabości, to później stał się zaporą nie do przebycia.

Obydwaj jego partnerzy sumiennie ryglowali dostęp do Rybickiego, mając zapewniony sukurs ze strony obrońców, z których Gędłek przewyższał Glimasa.

Wisła przegrała wskutek błędu Jurowicza, wskutek niezdecydowania defensywy, ale przede wszystkim na skutek korkowania akcji ofensywnych przez Kohuta.

Środkowy napastnik Wisły starał się udowodnić wszystkim, co stało do jego dyspozycji, że na Danię trzeba szukać innego kandydata. Na nic zdały się wspaniałe zagrania Gracza. Nie pomogły pracowite raidy Rupy, dośrodkowania Mamonia — wszystko gubił Kohut, który ograniczył swą rolę do prób strzelania.

O oddawaniu piłek nie było mowy.

Ponieważ grał przeciw niemu Parpan, ponieważ bramki Cracovii bronił Rybicki, wysiłki Kohuta poszły, na marne, a w ten sposób również niezmordowana godna pochwały i uznania gra dziewięciu jego pozostałych kolegów. Tylko) dziewięciu, bowiem Jurowicz ma (na sumieniu jedyna, bramkę dnia,\źle obliczywszy wybieg i wyskok do piłki.

Wisła, grała dobrze. W polu miała więcej z gry niż jej przeciwnik. Przez/ większość meczu atakowała, ten i ów zdobywał się nawet na ostry strzał, dwukrotnie jednak piłkę wybili obrońcy Cracovii, bądź Parpan z pustej bramki, a dwukrotnie Rybicki bronił brawurowo główkę Gracza i celny wolny Kohuta.

Mecz był piękny. Poraź pierwszy bodaj w tym sezonie widzieliśmy spotkanie, stojące na dobrym poziomie. Momentami ręce same składały się do oklasków, raz gdy Gracz wysyłał w bój swych partnerów, za chwilę gdy Jabłoński, Parpan czy jak oni się wszyscy nazywają.

defensorzy Cracovii likwidowali zakusy przeciwnika.

25,000 na widownia opuszczała z zadowoleniem stadion Wisły, wyznaczając sobie rendes vous na rewanżowe spotkanie, które — jak twierdzono — rozstrzygnie kwestię prymatu w lidze i polskim piłkarstwie. Trudno się z tym nie zgodzić.

Oklaski i to gorące należą się sędziemu p. Bukowskiemu z Radomia, który dał prawdziwy koncert prowadzenia meczu.

Drużyny grały w zestawieniu: CRACOVIA: Rybicki, Gędłek, Glimas, Jabłoński I, Parpan, Jabłoński II, Palonek, Różnakowski II, Poświat, Radon, Bobula.

WISŁA: Jurewicz, Dudek, Flanek, Snopkowski, Legutko, Wapiennik, Cisowski, Gracz. Kohut, Rupa Mamoń.

Jedyną bramkę dnia zdobył w 38 min. drugiej połowy Radon głową.

Widzów 25.000.

Gazeta Krakowska. 1949, nr 99 (26 V)

DZIŚ „DERBY" KRAKOWA W dniu dzisiejszym, o godz. 18 na Stadionie Gwardii-Wisły odbędzie się największe spotkanie piłkarskie. które ściągnie ok. 30 tysięcy ludzi OGNIWO—CRACOVIA — GWARDIA — WISŁA Ze względu na przewidywany olbrzymi ścisk oraz w trosce o zdrowie dzieci Zarząd Gwardii-Wisły zawiadamia, że dzieci poniżej lat 8 — nie W staną wpuszczone na powyższy mecz.


Gazeta Krakowska. 1949, nr 100 (27 V)

Szczęśliwe zwycięstwo Ogn.-Cracovii

Cracovia Gwardia-Wisła 1:0 (0:0)

(td) Czwartkowy mecz ligowy Ogn. Cracovia—Gw. Wisła zakończył się niespodziewanym zwycięstwem białoczerwonych, którzy pokonali leadera tabeli w stosunku 1:0.

Wynik ten krzywdzi drużynę Gw. Wisły, która przez dwie trzecie meczu była zespołem groźniejszym od Cracovii.

Na przeszkodzie w uzyskaniu bramek stanęła jednak świetna gra całego bloku defensywnego Cracovii, w którym wyróżnili się doskonałą formą: Rybicki w bramce, Gędłek w obronie i Parpan.

Atak Cracovii b. słaby, jedynie Bobula i częściowo Poświat zagrali na poziomie, zawiedli całkowicie: Różankowski II i Palonek.

Gw. Wisła powinna uzyskać co najmniej remis. Atak czerwonych raz po raz gościł na polu podbramkowym Cracovii — stwarzając groźne sytuacje.

Doskonale wypadli: Gracz i Mamoń, na i lewym skrzydle, z którym Gędłek i Jabłoński I nie zawsze mogli sobie dać radę.

Pomoc i obrona grała b. ambitnie. Wyróżnili się: Dudek i Flanek w obronie oraz Snopkowski w pomocy.

Jurowicz popełnił jeden tylko błąd, który kosztował Wisłę utratę dwóch punktów.

Bramka zdobyta w 36-ej minucie drugiej .połowy przez Radonia była do obrony. Mecz rozpoczyna Cracovia szeregiem niebezpiecznych ataków, które jednak skutecznie likwiduje obrona czerwonych, a jedyny groźny strzał Bobuli chwyta pewnie Jurewicz.

Po dwudziestu minutach inicjatywę przejmuje Gw. Wisła, która w tym okresie mogła zdobyć dwie bramki . Rzut wolny egzekwowany przez Kohuta broni w wspaniałym stylu Rybicki, który popisuje się również przy obronie efektownej główki Gracza.

Końcowe minuty pierwszej połowy upływają pod znakiem wyrównanej gry.

Druga połowa należy do Wisły, która okresami nie schodzi z połowy Cracovii.

Okres od 10 do minuty 30 to okres popisowej gry defensywy Cracovii, która nie tylko rozbija liczne ataki gospodarzy, ale zasila dokładnymi podaniami własny atak, linia ofensywna Cracovii psuje szereg ładnych piłek i dopiero w 36 minucie Radoń jest szybszy od Jurowicza i główką zdobywa jedyną bramkę dnia, Gw .Wisła wyraźnie złamana tą bramką nie próbuje już nawet wyrównać, a Cracovia zadowolona z nieoczekiwanego sukcesu, chociaż może jeszcze wynik podwyższyć, gra na czas i schodzi z boiska jako zwycięzca.

Zawody prowadził b. dobrze ob. Bukowski z Radomia.

Widzów 25 tys.


Sport i Wczasy. R.3, 1949, nr 42

Leader traci pierwsze punkty z „odwiecznym“ rywalem Cracovią

Lepsza gra defensywy Cracovii zadecydowała o zwycięstwie

Kraków, (tel.) Na nic się nie zdały trwające kilkadziesiąt minut mniej lub więcej zacięte ataki na[pastników?] Wisły. Zwycięstwo odniosła drużyna, w której ton grze nadawała linia defensywna. Ona to zadecydowała o wyniku. Jedyną bramkę na 9 minut przed końcem meczu zdobył Radoń główką po Silnym wybiciu piłki w pole przez Gędłka. Nie bez winy była tu obrona Wisły, która nie umiała zatrzymać Radonia oraz Jurowicz, który wybiegł z bramki, i pozwolił się wyprzedzić w złapaniu piłki przez napastnika Cracovii.

Po początkowych minutach równorzędnej i spokojnej gry, dalszy ciąg meczu upłynął pod znakiem napiętego pojedynku ataku Wisły z pomocą i obroną Cracovii oraz jej ostatnią instancją, doskonale broniącym Rybickim w bramce. Rzadkie były momenty przechodzenia Cracovii do kontrataków. Jej napastnicy wypadli w całości słabo, a tylko pojedynczymi zagraniami zagrażali bramce Wisły Poświat lub Bobula. Kilka ich strzałów dość łatwo zlikwidował Jurowicz.

Obrona Wisły nie wkładała zbyt wielkiego wysiłku w odpieraniu anemicznych ataków Cracovii.

Zdawało się, że tak długa seria ataków Wisły przyniesie efekt ostateczny w postaci zdobycia chociaż jednej bramki, tym bardziej, że było wiele okazji na „murowane" możliwości decydującego strzału, jednak zawsze znaleźli się o ułamek sekundy szybciej i bardziej zdecydowani obrońcy, czy pomocnicy Cracovii i wszelkimi siłami odsuwali niebezpieczeństwo.

Wiele ostrych strzałów zdołał chwycić Rybicki. Wprawdzie opuścił on po przerwie na parę minut boisko na skutek zaatakowania go przez Kohuta, jednak wrócił i bronił nadal z powodzeniem. Wisła atakowała do 20 minuty po przerwie. Napastnicy jej, nie widząc rezultatów swych wysiłków, jakby załamali się.

Moment ten został wykorzystany natychmiast przez Cracovię.

Cała pomoc, Parpan i obaj Jabłońscy przeszli do ataku. Już ich nie było na swej połowie, lecz grali oni na połowie Wisły, tak że i obrona przesunęła się do przodu. Żywszy zastrzyk piłek do ataku Cracovii rozruszał jej napastników, gra zmieniła swe oblicze. Przewagę zdobyła Cracovia. Jednak anemia strzałowa i ociężałość jej napastników niezbyt wróżyły możliwości zdobycia bramki. Zrywy Bobuli, czy przeboje Radonia wywoływały duże zamieszanie pod bramką Wisły, jednak kończyły się na polu karnym. Dopiero długi wykop Gędłka w kierunku bramki niespodziewanie zadecydował o wyniku.

Wisła zerwała się do ponownych ataków, jednak Cracovia miała swój kwadrans i nie pozwoliła na zmianę rezultatu Całe spotkanie nie stało na specjalnie wysokim poziomie. Gry naprawdę reprezentacyjnej nie widzieliśmy u żadnego z grających, ale też był to zacięty mecz o punkty. Zaciętość ta miała jednak swe granice i nie zanotowaliśmy żadnych wypadków gry złośliwej, jak to nieraz bywało.

Cały mecz upłynął w atmosferze naprawdę sportowej, co należy szczególnie podkreślić.

Sędzia Bukowski z Radomia był wprawdzie bardzo drobiazgowy, jednak pod każdym względem zadowolił. Widzów było około 25 tysięcy.

Spotkanie to było 94 w historii obu drużyn. Cracovia odniosła dotychczas 39 zwycięstw, Wisła 35, remisów było 20. W stosunku bramek prowadzi nadal Wisła 152:145.


Wspomnienia

Ludwik Miętta-Mikołajewicz

Pamiętam też mecz z 1949 roku, kiedy to Wisła miała przygniatającą przewagę, ale grała nieskutecznie. W końcówce natomiast, po dośrodkowaniu w pole karne, piłka spadła na plecy Radonia i wpadła do siatki. Śmialiśmy się wtedy, że Radoń strzelił bramkę garbem.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz