1949.06.06 Wisła Kraków - Sparta Praga 5:3

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 07:09, 1 sie 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Przegląd sportowy, rok 1949/ nr.45/ str. 1,2:

Wisła zwycięża Spartę 5:3

Kraków, 6.6. (Tel. wł.) - Wisła - Sparta 5:3 (3:1). Bramki dla Wisły zdobyli: Kohut - 4 i Cisowski, dla Sparty - Kuchler, Kokstein i Smatlik (z karnego). Sędzia Bartyzel. Widzów ok. 15 tys.

Sparta: Roczek; Senecky, Menelik, Koubek, Blaha, Blazejowski, Kokstein, Cejp, Bilek, Kuchler, Smatlik.

Wisła: Jurowicz; Dudek, Flanek; Snopkowski, Szczurek, Wapiennik, Cisowski, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń.

Po 5 minutach prowadziła Sparta 1:0, a w 71 min. wynik brzmiał 5:1 na korzyść Wisły. Emocji było sporo. Sparta miała wprawdzie w nogach ciężki mecz niedzielny na Śląsku i rezerwowego bramkarza, jednak wystąpiła ze wszystkimi swymi internacjonałami, jak: Senecky, Cejp, Kokstein, Smatlik itd., a ci przecież nie raz rozgrywali dwudniowe ciężki turnieje, rzadko znajdując się w takiej opresji, jak na boisku Wisły.

Bramkarz Sparty nie ponosi winy w przegranej. Wszystkie bramki, jakie padły, były nie do obrony. Bramek tych zresztą padło 8. Trzy nieuznano. Zresztą Bartyzel sędziował doskonale, ale znalazł się pod koniec zawodów w przykrym położeniu, zmuszony do usunięcia z boiska Smatlika za niesportowe zachowanie się i załatwianie porachunków z Graczem. Świadczy to niekorzystnie o drużynie czeskiej, nie umiejącej opanować nerwów w obliczu klęski.

Klęska ta nie była wynikiem złej gry Czechów, lecz świetnej gry Wisły, gdzie tym razem nie było słabych punktów, gdzie ponad poziom wybili się Kohut, Dudek, Flanek i Jurowicz. Ale nie 4 bramki Kohuta, lecz bojowość, ruchliwość i współpraca z otoczeniem wysuwają środkowego Wisły na bohatera dzisiejszego spotkania. Tuż za nim stawiamy obrońców, którzy nie popełnili żadnego błędu, zdecydowanym wkraczaniem zaś zażegnali wielokrotnie niebezpieczeństwo pod swą bramką. Jurowicz był tym razem spokojny, opanowany, a pewność chwytów i nienaganny styl zjednywały mu zasłużony aplauz widowni.

trudno jest, wymieniwszy tę czwórkę, pominąć milczenie wszędobylskiego Gracza, ofiarnego i pracowitego jak zwykle, który jednak czyni wrażenie, jak gdyby nie wierzył w swe zdolności strzeleckie.

Sparta była również zespołem bez słabych punktów, ale ustępowała Wiśle w bojowości, kryciu i kondycji, grzesząc przy tym skłonnością do komplikowania, zamiast do upraszczania zadań. Środkowa trójka napadu, znalazłszy się - zresztą po klasycznych zagraniach - dość często na polu karnym przeciwnika, powierzała kończenie akcji skrzydłowym, co z uwagi na trudniejszy kąt strzału oraz nieustępliwość w walce tak obrony, jak i pomocy Wisły przerastało możliwości Koksteina i Smatlika. Poza tym obok doskonałego Jurowicza przeszkodą trudną do sforsowania był grający stopera Szczurek, zdumiewająco wprost zgrany z nowym otoczeniem, a dzięki rutynie i wzrostowi, zawodnik w rzędzie najlepszych. Bezpośredni pojedynek z Blahą wygrał on znaczną różnicą punktów, głównie dzięki temu, że nie wpadł w szablon kurczowego trzymania się tyłu.

Jeszcze jeden błąd, tym razem obrońców czeskich, rzucał się w oczy. Tak Senecky, jak i Menelik, stosując zalecenia systemu WM, pilnowali skrzydłowych, zostawiając wolne pole w środku, co umożliwiło hasanie wyjątkowo w tym dniu szybkiemu Kohutowi i stało się bezpośrednią przyczyną klęski Sparty.

Początek meczu wcale jej nie zapowiadał. Po kilku zmiennych atakach Kuchler otrzymawszy podanie Smatlika , strzelił, mimo asysty dwóch Wiślaków, voleyem w róg bramki i zdobył prowadzenie. Kilka groźnych strzałów na bramkę Roczka, jako wynik kontrataku, wskazywało na to, że atak Wisły w tym dniu będzie groźny. Potwierdziło się to wkrótce, gdy Kohut, po solowym rajdzie ogrywając na ciasnym polu 4-ch przeciwników, strzelił z bliska i wyrównał. W kwadrans później ten sam zawodnik podwyższył na 2:1 główką po rzucie z rogu, a na 4 min. przed końcem przebój Mamonia i przerzucenie do Cisowskiego, zakończył prawoskrzydłowy Wisły celnym strzałem, ustanawiając rezultat do przerwy. W 13 min. po przerwie i w 13 min. później Kohut dwoma bramkami podwyższył na 5:1. Ten sukces pobudził gwardzistów do jeszcze większego wysiłku, ale... uśpił nieco czujność w defensywie. Wyzyskał to rutynowany przeciwnik, zmniejszając w 31 min. przez Koksteina na 5:2, a w 38 min. ustalając wynik z rzutu karnego bitego przez Smatlika.